Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Ludzkość przestanie korzystać z sekundy przestępnej. Nie wiadomo, co ją zastąpi

Rekomendowane odpowiedzi

Podczas spotkania we Paryżu przedstawiciele rządów i organizacji naukowych zagłosowali za rezygnacją z sekundy przestępnej, poinformowało Międzynarodowe Biuro Miar i Wag (BIPM). Decyzja wejdzie w życie nie później niż w 2035 roku. Sekundy przestępne, podobnie jak lata przestępne, dodawano co jakiś czas do zegarów przez ostatnie pół wieku, by uwzględnić różnicę pomiędzy dokładnymi pomiarami czasu dokonywanymi za pomocą zegarów atomowych, a spowalniającym ruchem obrotowym Ziemi.

Istnienie sekundy przestępnej mogło powodować problemy w licznych systemach zależnych od dokładnego nieprzerwanego pomiaru czasu – nawigacji satelitarnej, telekomunikacji, handlu czy podróży kosmicznych.

Rezolucję o rezygnacji z sekundy przestępnej do 2035 roku podjęto podczas Generalnej Konferencji Wag i Miar, która odbywa się co cztery lata w Wersalu. Przeciwko głosowała Rosja, która chciała, by zmiana zaczęła obowiązywać od 2040 roku. Rok 2035 był kompromisem, gdyż część krajów proponowała rok 2025 czy 2030. Inicjatorami likwidacji sekundy przestępnej były m.in. Stany Zjednoczone i Francja.

Wraz z pojawieniem się zegarów atomowych rozpoczęła się epoka bardzo precyzyjnych pomiarów czasu niż liczony w sekundach. I okazało się, że czas atomowy nie zgadza się z czasem obrotowym Ziemi. By rozwiązać ten problem, w 1972 roku wprowadzono sekundy przestępne. Od tamtej pory dodawano je 27 razy, po raz ostatni w roku 2016. Teraz postanowiono z tego zrezygnować, ale nie do końca.

Na paryskim spotkaniu zdecydowano, że dopuści się większą niż sekunda różnicę pomiędzy czasem atomowym a astronomicznym. Ta większa różnica dopiero zostanie ustalona, mówi Judah Levine, fizyk z amerykańskich Narodowych Instytutów Standardów i Technologii. To on – wraz z Patrizią Tavellą, dyrektorką departamentu czasu w BIPM – przez lata opracowywał zarys przyjętej właśnie rezolucji.

Teraz więc czekają nas kolejne negocjacje, podczas których państwa i naukowcy określą, na jak dużą rozbieżność czasu atomowego i astronomicznego będzie można pozwolić. Levine mówi, że mogłaby to być na przykład minuta. A minutę przestępną trzeba by wprowadzać raz na 50–100 lat. Jednocześnie podkreśla, że zachowanie pojęcia czasu uniwersalnego (UTC) jest ważne, gdyż ustalany jest on przez społeczność międzynarodową, skupioną w BIPM.

Jedyną powszechnie stosowaną alternatywą dla czasu uniwersalnego jest czas GPS, o którym decydują zegary atomowe. Jednak, jak zauważa Levine, tym pomiarem czasu zarządza amerykańska armia bez nadzoru społeczności międzynarodowej.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No ale nawet jak pozwolą na jakąś rozbieżność ( w życiu codziennym niezauważalną) to co pewien czas różnica będzie rosnąć tak bardzo że trzeba będzie wprowadzić załóżmy: minutę przestępną. Czy to lepiej? Rzadziej ale gwałtowniej?
Moim zdaniem niekoniecznie. Dla wielu systemów dosynchronizować się o sekundę jest łatwo, ale o minutę - różne mogą być konsekwencje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie dziwi że w ogóle wprowadzono sekundy przestępne. Należało od razu wprowadzić czas astronomiczny do nawigacji i czas atomowy dla życia. Biorąc pod uwagę takie jaja jak czas letni i zimowy nikogo ta sekunda nie powinna obchodzić, wystarczyło pamiętać poprawkę na dany rok i synchronizować wyłącznie zegary nawigacyjne z czasem nawigacyjnym. W ten sposób każdy mógłby się synchronizować kiedy i jak chce.

23 godziny temu, Astro napisał:

Bzdura. Sekunda nie raz już dopiekła, ale pewnie nie chce ci się poszukać. Podpowiem, że te grube tony różnych kodów komputerowych, rozsianych po całym świecie zawierają tak wiele dziur, że sobie tego nie wyobrażasz...

W sumie to niedopatrzenie. Bo każdy zegar, również w systemie komputerowym musi zakładać istnienie synchronizacji i niedoskonałość własnego zegara. A do tego procesy są rozciągłe, przetwarzanie trwa, a czas jest względny. Więc dobry soft powinien sobie radzić i traktować czas z taką samą nieufnością jak liczby zmiennopozycyjne.
Oprogramowanie finansowe powinno uwzględniać istnienie sekund przestępnych od samego początku, dopuszczając czas w stylu 23:59:60, skoro tak się umówiono.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
14 godzin temu, peceed napisał:

Oprogramowanie finansowe powinno uwzględniać istnienie sekund przestępnych od samego początku, dopuszczając czas w stylu 23:59:60, skoro tak się umówiono.

Nie ma takiej potrzeby skoro tylko dodajemy sekundę.  Brak 10 dni w 1582 nie odbija się na nas jakoś szczególnie, ale cofanie czasu z zimowego na letni to rzeczywiście wyzwanie. Co do meritum: wystarczy trzymać wewnętrzną reprezentację jako liczbę tików, co właściwie wszystkie od dawna systemy robią, a człowiekowi wyświetlać po nałożeniu mapowania CzasNeuroProteiny(tiki)-> 'yyyy-MM-dd hh:MM:ss.f'

 

Edytowane przez Jajcenty

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 25.11.2022 o 21:51, Astro napisał:

Dorzucę, że "Interstellar" to głupi film

A właściwie czemu? ;) Dla mnie cały od początku do końca jest mniej więcej na tym samym poziomie, te kombajny na początku są pi razy drzwi tak samo głupie/niegłupie, jak reszta, więc chętnie bym się dowiedział, jak inni na to patrzą :) W gruncie rzeczy niczego w "Interstellarze" nie da się traktować dosłownie, nie ma możliwości, żeby zawrzeć żadnych poważnych przemyśleń w 2-godzinnym filmie wykładając wszystko bezpośrednio i zarazem tak, żeby zwykły widz chciał to oglądać, więc zostaje bardziej podawanie w formie jakichś powiedzmy 'aluzji" i widz musi się domyślać, do czego autor nawiązuje w danym momencie, ale mi akurat jakoś łatwo to szło(?)

P.S. I jeśli przyjmiemy, że "Interstellar" to "głupi film", to czy są jakieś "niegłupie", zwłaszcza SF? ;)

Edytowane przez darekp

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie cytujcie użyszkodnika jak coś do mnie pisze, bo widzę wtedy jego szkodliwe posty:
 

Cytat

Bzdura. Sekunda nie raz już dopiekła, ale pewnie nie chce ci się poszukać. Podpowiem, że te grube tony różnych kodów komputerowych, rozsianych po całym świecie zawierają tak wiele dziur, że sobie tego nie wyobrażasz...

Użyszkodnik twierdzi że sekunda nieraz dopiekła. Komu dopiekła to dopiekła. Takie pierdy to mogą być ważne z punktu widzenia naprawdę nielicznej grupy ludzi. Z punktu widzenia całej ludzkości to są to nieistotne pierdy którymi podniecają się jedynie małe dziewczynki. Daje się takim małym dziewczynkom chusteczkę, otrą sobie łzy i już jest ok.
I proszę nie zwracaj się do mnie bo ja to czytam jedynie jak ktoś z litości Cię zacytuje. A nie powinien jak odpowiadasz mi, bo ja z Tobą dyskutować nie lubię i nie do Ciebie pisałem.

Cytat

Oprogramowanie finansowe powinno uwzględniać istnienie sekund przestępnych od samego początku, dopuszczając czas w stylu 23:59:60, skoro tak się umówiono.

Powinno albo nie powinno. To jest jedynie kwestia umowy. Umowa ma być jednolita i to jest jedyny wymóg. Reszta nie ma znaczenia.

Edytowane przez thikim

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 27.11.2022 o 17:31, Astro napisał:

osobiście nie przeszkadza mi wiele głupich, jednak fajnych filmów SF

Mi też.

W dniu 27.11.2022 o 17:31, Astro napisał:

Interstellar nie tylko, że był głupi, to nie był fajny

Może tu nie ma sensu mówić o jakiejś "obiektywnej" głupocie, tylko jak kto dany film odbiera. U mnie wywołuje mniej więcej takie skojarzenia:

1) OK, można się czepiać "Interstellara" o mnóstwo rzeczy, że biosfera nie potrafi świadomie się zbuntować i rozpocząć wojnę z człowiekiem,  że rozwiązanie równania dot. grawitacji nie daje "z automatu" technologii pozwalającej zbudować mnóstwo cylindrów O'Neila, na które dałoby się przenieść całą ludzkość i skąd wziąć "niezbuntowaną" biosferę do tych cylindrów itd. itp. Ale z drugiej strony u Lema "Niezwyciężony" też "szedł ciągiem fotonowym przez skrajny kwadrant gwiazdozbioru" i Lem doskonale zdawał sobie sprawę, że to nic nie mówiąca informacja, że gwiazdy z jednego gwiazdozbioru mogą być oddalone od siebie o tysiące lat świetlnych. Więc może pozostaje przyjąć, że te typy, tzn. twórcy, artyści "tak mają" i wsadzają w swoje utwory takie "kwiatki" i pozostaje tylko na to przymykać oczy (albo nie czytać/nie oglądać ich wcale).

2) I jeśli wybieram opcję "przymykamy oczy", to okazuje się, że w takim "Interstellarze" (w przeciwieństwie do wielu innych filmów*)) jest mnóstwo kwestii, przy których nachodzi mnie myśl "o, ja też o czymś podobnym nieraz myślałem". Że miłość jako fundamentalne zjawisko fizyczne? A czemu nie, w końcu nie da się wykluczyć, że świadomość (albo coś bardziej pierwotnego względem niej) jest właśnie "fundamentalnym" (cokolwiek by to nie znaczyło) bytem, który kiedyś tam w przyszłości pojawi się we wzorach fizyków, jak rozwiną lepiej naukę. Że na początku rolnicy i rząd okłamujący społeczeństwo, że ludzie nigdy nie wylądowali na Księżycu? Ale czy jakieś zaczyny tego nie dzieją się współcześnie? Przecież zasoby na Ziemi są ograniczone i może w przyszłości dojść do tego, że większość ludzi nie będzie w stanie wypracować niczego więcej niż minimum niezbędne do własnego przetrwania a rozwojem nauki będą zajmować się nieliczni i tak trochę "w ukryciu" przed większością (a jeszcze pokoronawirusowa moda na pracę zdalną może dołożyć swoje trzy grosze, być może sytuacja pójdzie w tę stronę, że większości siedzącej w domu "oklapnie" motywacja do pracy). Więc... Zresztą jeśli chodzi o Lema, to "Niezwyciężonego" też lubię za planetę, na której jest życie w wodzie, a nie ma na lądzie (bo to mało prawdopodobne, że jak ludzcy kosmonauci wylądują na jakiejś przypadkowej planecie z życiem, to spotkają tam istoty rozumne na mniej więcej swoim etapie rozwoju, o wiele większe są szanse, że np. na takiej, na której jeszcze nie wyszło z wody, bo wychodzenie trwało miliony lat).

A po drugie, mi z dzieciństwa zostały w pamięci stare filmy SF takie jak "Milcząca gwiazda", gdzie kosmonauci mieli ograniczone zasoby tlenu, paliwa, po popełnieniu błędu dusili się w skafandrach itd. "Interstellar" wraca do tego bardzo wyraźnie.

*) I tak, potwierdzam, "Odyseja kosmiczna" nie zrobiła na mnie jakiegoś szczególnego wrażenia, może po prostu dlatego, że oglądałem ją tylko raz, w kinie, gdy byłem zmęczony po ciężkim dniu w pracy, a wtedy zdarza mi się, że "nie chwytam" czegoś z filmu. Ale z drugiej strony pod koniec filmu Kubrick zafundował głównemu bohaterowi jakieś wizje, jakieś przesuwające się kolorowe plamy wyświetlane jakby w kalejdoskopie, żeby było symetrycznie i potem jeszcze doprawione zapaleniem się nowej gwiazdy, tak że nie mogę się przemóc, żeby do tego wrócić (no bo to tylko jakieś "fajerwerki i wodotryski", a nie poważne sprawy, po poważnym początku człek oczekuje czegoś innego...;P)

 

Edytowane przez darekp

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
13 godzin temu, darekp napisał:

Że miłość jako fundamentalne zjawisko fizyczne? A czemu nie, w końcu nie da się wykluczyć, że świadomość (albo coś bardziej pierwotnego względem niej) jest właśnie "fundamentalnym" (cokolwiek by to nie znaczyło) bytem, który kiedyś tam w przyszłości pojawi się we wzorach fizyków, jak rozwiną lepiej naukę.

I już jesteśmy przy kwantowych wróżkach, zdrowiu itp.
To owszem - może działać na niewiasty i wróże wiele sukcesów ale to nie działa w nauce.
To nie do Ciebie: pomiary głupcze a nie fantazje.
Miłość jako fundamentalna zjawisko fizyczne to jak próba wrzucenia prawa drogowego na poziom subatomowy.
Interstellar fajnie się oglądało, było tam parę motywów opartych na nauce i do tego było tam więcej paranauki.
Grawitacja żeby mocno spowolnić upływ czasu - musi być silna - kończy się to zrobieniem spagetti. Nie tylko z ludzi ale i z planet. 
A jak nie ma spagetti - to nie ma i silnej grawitacji - i nie ma znaczącej dylatacji czasu.
Co prawda do spagetti w szczegółach potrzeba gradientu grawitacji bardziej a nie samej silnej grawitacji. Ale sama silna grawitacja nawet bez gradientu dużego - oznacza szybką śmierć.
W Interstellar był niby duży gradient ale grawitacja była najwyraźniej słaba :) a tak się nie da. I to na kilku poziomach była bzdura.
Oczywiście jak się założy że 50-tą siłą jest miłość - to każdą głupotę da się wyjaśnić.

Edytowane przez thikim

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
56 minut temu, thikim napisał:

I już jesteśmy przy kwantowych wróżkach, zdrowiu itp.

IMHO raczej przy przypuszczeniu, że jeszcze wiele rzeczy pozostało do odkrycia przez naukę i nic więcej (co skądinąd i tak wiadomo, bo teorii ujednolicającej mechanikę kwantową i teorię względności nie mamy). A właściwie tylko że jakiś niepusty zbiór faktów naukowych pozostał do odkrycia (bo że wiele to już dyskusyjne, są tacy, co wierzą, że prawie wszystko już odkryto i tacy, że prawie nic). Ale wróżki... bez przesady.

  

56 minut temu, thikim napisał:

Miłość jako fundamentalna zjawisko fizyczne to jak próba wrzucenia samochodu na poziom subatomowy.

Ja tam sobie wyobrażam raczej, że jest więcej takich sytuacji jak w mechanice kwantowej, że nasze pozornie oczywiste, dla wszystkich zrozumiałe wyobrażenia o świecie są "olane" przez fizykę i zastąpione przez coś innego. Wystarczy, żeby np. informacja była czymś innym, niż sobie wyobrażamy, żeby próbować kombinować na temat "fizycznej" świadomości. A prawda jest IMHO pewnie inna, tzn. dużo gorsza, tzn. następne odkrycie tego typu to będzie coś, z czym jeszcze trudniej będzie się pogodzić niż z założeniami QM. A takie proste pomysły, że zmienimy własności informacji i już mamy co trzeba są zbyt mało sprzeczne z naszą intuicją, żeby mogły być prawdziwe. ;)

56 minut temu, thikim napisał:

Grawitacja żeby mocno spowolnić upływ czasu - musi być silna - kończy się to zrobieniem spagetti. Nie tylko z ludzi ale i z planet. 

Pewnie tak, nieraz to mi przychodziło do głowy, ale nigdy chciało mi się poszukać wzorów i policzyć. Ot, jeszcze jedna sprawa w filmie *), na którą trzeba "przymknąć oczy", bo autorowi chodziło o coś innego.

W filmie zrobili tylko gigantyczne fale pływowe. Z drugiej strony od takich rzeczy mieli fizyka - współautora scenariusza i późniejszego noblistę.

Edytowane przez darekp

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Zgodnie ze słynnym paradoksem bliźniąt, osoba poruszająca się z dużą prędkością, starzeje się wolniej niż jej brat-bliźniak. Podobnie ma się sprawa na Ziemi i innych dużych obiektach, które zaginają czasoprzestrzeń spowalniając upływ czasu. Jeśli jedno z bliźniąt będzie mieszkało nad morzem, a drugie na szczycie Mount Everest, gdzie grawitacja Ziemi oddziałuje nieco słabiej, będą starzały się w różnym tempie. Taka różnica została zresztą potwierdzona w eksperymencie, w którym jeden zegar atomowy umieszczono na poziomie morza, a drugi na szczycie góry.
      Teraz fizykom udało się zmierzyć różnice w upływie czasu w milimetrowej skali. Jun Ye z JILA w stanie Kolorado, wybitny badacz atomowych zegarów sieci optycznej, zmierzył różnice pomiędzy górną a dolną częścią chmury atomów o wysokości milimetra. To krok naprzód w kierunku badania teorii względności i mechaniki kwantowej, których obecnie nie potrafimy połączyć w jedną całość.
      Podczas swojego eksperymentu Ye wykorzystał optyczny zegar atomowy zbudowany z chmury 100 000 atomów strontu. Zegar wzbudzany był laserem. Przy odpowiedniej, bardzo precyzyjnej częstotliwości pracy lasera, elektrony krążące wokół każdego z jąder atomowych zajmowały wyższy poziom energetyczny. Jako, że tylko konkretna częstotliwość pracy lasera powodowały odpowiednie wzbudzenie elektronów, systemu można był użyć do niezwykle precyzyjnych pomiarów czasu. Można go porównać do zegara z wahadłem, gdzie rolę wahadła pełnią oscylacje światła lasera.
      Gdy naukowcy porównali częstotliwość „tykania zegara” na w górnej i dolnej części chmury, okazało się, że czas pomiędzy poszczególnymi przejściami jest na górze o 0,00000000000000001% krótszy niż na dole.
      Taki a nie inny sposób zaprojektowania eksperymentu pozwolił na usunięcie z pomiarów wielu zakłóceń. Na chmurę atomów wpływać może bowiem pole elektryczne, pole magnetyczne, ciepło otoczenia czy sam laser. Jednak niezależnie od tych wszystkich czynników różnica w częstotliwości pomiędzy górą a dołem chmury pozostawała taka sama. Autorzy badań mówią, że to krok w kierunku zunifikowania ogólnej teorii względności i mechaniki kwantowej.
      Teoria względności opisuje czasoprzestrzeń, w której obiekty mają dobrze zdefiniowane właściwości i przemieszczają się pomiędzy punktami przestrzeni w zdefiniowany sposób. Z kolei w mechanice kwantowej obiekt może znajdować się w superpozycji, czyli przyjmować jednocześnie różne właściwości lub też może nagle przeskoczyć do innej lokalizacji. Obie teorie dobrze opisują właściwe sobie rzeczywistości, ale nie przystają do siebie nawzajem. Jeśli bowiem rozważymy masywny obiekt, jak np. planetę, to – zgodnie z ogólną teorią względności – będzie on zaginał czasoprzestrzeń. Jeśli teraz zastosujemy do niego mechanikę kwantową, czyli umieścimy ten obiekt w superpozycji, zatem jednocześnie będzie się on znajdował w dwóch różnych miejscach, to rodzi się pytanie, czy również geometria czasoprzestrzeni znajdzie się w superpozycji. Niemożność zunifikowania obu tych teorii, które na początku XX wieku zrewolucjonizowały fizykę, to wciąż poważny problem dla nauki. Oznacza bowiem, że nie jesteśmy w stanie w pełni opisać rzeczywistości.
      Zegary atomowe to bardzo obiecujące systemy do badania tego problemu. Odmierzają bowiem czas, który w szczególnej teorii względności jest czwartą współrzędną czasoprzestrzeni, a jednocześnie przejścia pomiędzy poziomami energetycznymi elektronów są możliwe dzięki zjawiskom kwantowym.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W 2017 roku fizycy wykazali, że dokładność zegara kwantowego jest bezpośrednio proporcjonalna do tworzonej entropii. Teraz naukowcy z Wielkiej Brytanii i Austrii odkryli podobną zależność w przypadku nanoskalowego zegara klasycznego. Z opublikowanej pracy nie tylko dowiadujemy się, że pomiar czasu wymaga zwiększenia entropii, ale również, że związek pomiędzy dokładnością pomiaru a entropią może być uniwersalną cechą mierzenia czasu. Wyniki badań mogą mieć duże znaczenie dla nanoskalowych silników cieplnych oraz technologii, których działanie jest zależne od dokładnych pomiarów czasu.
      W systemach klasycznych badanie związku pomiędzy dokładnością pomiaru a entropią jest trudne, gdyż trudno jest śledzić wymianę ciepła i pracy. Naukowcy z University of Oxford, Lancaster University oraz Wiedeńskiego Centrum Kwantowej Nauki i Technologii stworzyli prosty optomechaniczny nanozegar, składający się z membrany poruszanej za pomocą pola elektrycznego. Membrana porusza się w górę i w dół, a każda zmiana pozycji wyznacza pomiar jednostki czasu. Zegar daje nam użyteczne dane wyjściowe – ciąg pomiarów – kosztem zwiększenia nieuporządkowania swojego otoczenia, które jest ogrzewane przez obwód podłączony do membrany.
      Nanoskalowy zegar był zbyt duży by analizować go z punktu widzenia mechaniki kwantowej. Był też fizycznie całkowicie różny od wcześniej badanych zegarów kwantowych. Mimo to naukowcy zauważyli w nim identyczny tym zależności pomiędzy dokładnością a entropią, jaki istnieje w zegarach atomowych. Związek pomiędzy dokładnością a entropią był też zgodny z opracowanym przez uczonych modelem teoretycznym. Potwierdziło to, że ten sam wzorzec dotyczy systemów klasycznych i kwantowych.
      Autorzy mówią, że – mimo iż badali związek między entropią a dokładnością dla jednej implementacji klasycznego zegara – uzyskane wyniki i ich podobieństwo do wyników zegarów atomowych sugerują, że mogą być one prawdziwe dla każdego zegara. Sugerują jednocześnie, by optymalny zegar definiować jako taki, który ma najwyższą możliwość dokładność przy jak najmniejszej dyssypacji, bez względu na budowę samego zegara.
      Natalia Ares z University of Oxford sugeruje, że badania pomiędzy entropią a dokładnością pomiaru mogą zostać wykorzystane do lepszego zrozumienia natury czasu i powiązanych z tym ograniczeń w wydajności nanoskalowych silników.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...