Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Mensun Bound, jeden z odkrywców wraku Endurance Ernesta Shackletona, ostrzega, że jeśli statek pozostawi się na dnie, zniszczeje

Rekomendowane odpowiedzi

Mensun Bound, archeolog podwodny, który jest jednym z naukowców, którzy w marcu br. odkryli wrak statku Ernesta Shackletona Endurance, ostrzega, że jeśli barkentynę pozostawi się na dnie Morza Weddella, zniszczeje. Specjalista dodał, że pytanie, czy wyciągnąć jednostkę z lodowatych wód, jest bez wątpienia drażliwą kwestią i pociąga za sobą cały szereg problemów natury prawnej i logistycznej.

Jest sporo bardzo różnych zdań [na temat podnoszenia wraku]. [...] Musimy pamiętać o rodzinie Shackletonów, do której najprawdopodobniej należy statek, a która bardzo zdecydowanie wyraziła swój pogląd [w tej sprawie] - powiedział Bound na londyńskim wydarzeniu zorganizowanym przez firmę prawniczą BDB Pitmans.

Dyrektor ekspedycji poszukiwawczej Endurance22 zaznaczył, że wyciągając jednostkę, należy myśleć o konserwacji i o procesie wyznaczenia muzeum, które podejmie się tego zadania, co może [oczywiście] zająć wieki. Jeśli jednak zostawimy tam statek, który zbudowano przecież z materii organicznej, rozłoży się w pewnym momencie, choć już nie za naszego życia.

Warto przypomnieć, że niedługo po odkryciu wraku w marcu tego roku wnuczka słynnego badacza Antarktydy, Alexandra Shackleton, oświadczyła, że wolałaby, by statek pozostał tam, gdzie go znaleziono.

Wyprawa Shackletona rozpoczęła się w 1914 roku. W styczniu 1915 roku Endurance został uwięziony przez lód. Pod koniec października Shackleton wydał rozkaz opuszczenia jednostki, a 21 listopada 1915 roku Endurance zatonął. Jak mówili jego odkrywcy, wyglądał on w dużej mierze tak, jak na filmie wykonanym w 1915 roku przez Franka Hurleya. Co prawda maszty były złamane, a olinowanie się splątało, lecz  kadłub się zachował. Na dziobie widać uszkodzenie, które powstało prawdopodobnie, gdy tonący statek uderzył w górę lodową. Na zdjęciach widoczne są kotwice, a nawet buty i zastawa stołowa.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      U północno-wschodnich wybrzeży Sardynii odkryto doskonale zachowany zbiór rzymskich monet (folles) z pierwszej połowy IV w. Na podstawie wagi znaleziska oszacowano, że ich liczba waha się w przedziale 30-50 tys. Oprócz monet natrafiono na fragmenty amfor z Afryki i Bliskiego Wschodu.
      Pierwsze monety odkrył nurek, który na niewielkiej głębokości zobaczył coś metalowego. Następnego dnia na miejscu pojawili się archeolodzy podwodni z Soprintendenza Archeologia, Belle Arti e Paesaggio di Sassari e Nuoro oraz karabinierzy z oddziału zajmującego się ochroną dziedzictwa narodowego. Zespół przeprowadził badania dna.
      Monety z brązu występują w dwóch większych skupiskach. Biorąc pod uwagę morfologię dna morskiego, archeolodzy podejrzewają, że w pobliżu znajduje się wrak statku.
      Stan wszystkich monet jest doskonały. Tylko 4 są uszkodzone, ale nadal można odczytać umieszczone na nich inskrypcje.
      Monety pochodzą z lat 324–340, zostały więc wybite w ostatnim roku rządów cesarza Licyniusza, który współrządził z Konstantynem, w czasie panowania Konstantyna I Wielkiego i w pierwszych latach po objęciu władzy przez jego 3 synów (mowa o Konstantynie II, Konstancjuszu II i Konstansie). W zbiorze znajdują się monety bite w niemal każdej z mennic Cesarstwa, z wyjątkiem mennic w Aleksandrii, Antiochii i Kartaginie.
      W komunikacie włoskiego Ministerstwa Kultury podkreślono, że prowadzone nadal prace pozwolą poszerzyć wiedzę na temat kontekstu znaleziska.
       


      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Archeolodzy morscy z Parks Canada (PC) podsumowali prace, które prowadzono wiosną i latem w obrębie i w okolicy wraku HMS Erebus. Okręt ze słynnej wyprawy sir Johna Franklina zaginął w trakcie poszukiwań Przejścia Północno-Zachodniego w 1845 r. Jego wrak znaleziono w 2014 r. na północny zachód od Wyspy Króla Williama.
      Specjaliści z PC ściśle współpracowali z Inuit Guardians z Gjoa Haven. W kwietniu i maju pod lodem pracował zdalnie sterowany pojazd podwodny Deep Trekker. We wrześniu pojawili się tu nurkowie.
      Wiosną na stanowisku założono obóz. Naukowcom zależało na sprawdzeniu stanu wraku i zebraniu nowych danych. Inspekcja stanowiska była bardzo ważna, biorąc pod uwagę ponad 2,5-letnią przerwę w badaniach.
      We wrześniu korzystano ze statku badawczego RV David Thompson; wsparcie zapewniała barka Qiniqtirjuaq. W ciągu zaledwie 11 dni członkowie zespołu schodzili pod wodę aż 56 razy.
      Archeolodzy z PC zapoznali się ze zmianami w zakresie stanu wraku, rozpoczęli prace w pomieszczeniu będącym prawdopodobnie kabiną podporucznika, kontynuowali prace w kajucie innego oficera, a także ukończyli badania w obrębie spiżarni kucharza kapitana. Z wraku HMS Erebus wydobyto aż 275 artefaktów, w tym zastawę stołową, epolety (nadal znajdujące się w pudle) czy szkła z czyichś okularów.
      W spiżarni natknięto się na księgę oprawioną w tłoczoną skórę. Wewnątrz tkwiło gęsie pióro.
      Podporucznik Henry Thomas Dundas le Vesconte zajmował się kartografią. Gdy nurkowie znaleźli w jego kabinie zielony obiekt, początkowo myśleli, że to książka. Jak jednak tłumaczy Ryan Harris, szybko zorientowano się, że to zestaw przyborów kreślarskich.
      Tegoroczne prace terenowe potwierdziły, że stan wraku się zmienia, głównie wskutek oddziaływania fal sztormowych. PC oraz Inuit Guardians będą monitorować i badać zachodzące zjawiska (wezmą pod uwagę także wpływ zmian klimatu na stanowisko).

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Odkryto jeden z najbardziej znaczących i najważniejszych wraków w historii. Dokładnie 100 lat po pogrzebie jednego z największych badaczy Antarktyki, Ernesta Shackletona, naukowcy odnaleźli wrak jego statku, Endurance. Legendarna jednostka spoczywa na głębokości 3008 metrów na dnie Morza Weddella.
      Film i zdjęcia wykonane za pomocą pojazdu podwodnego wykazały, że Endurance jest w świetnym stanie. Na wraku wciąż wyraźnie widać jego nazwę. To bez przesady najlepiej zachowany drewniany wrak jaki kiedykolwiek widziałem, mówi archeolog podwodny z 50-letnim doświadczeniem Mensun Bound. Jednostka osiadła na dnie w pozycji pionowej, jest świetnie zachowana, stwierdził. Widać nawet napis Endurance na rufie. Statek został skolonizowany przez liczne organizmy morskie, ale nie takie, które powodują jego rozkład. Naukowcy informują o zauważeniu gąbek, wężowideł, liliowców i ukwiałów.
      Legendarny statek został odnaleziony przez ekspedycję zorganizowaną przez Falklands Maritime Heritage Trust, która wykorzystała południowoafrykański lodołamacz Ahulhas II. Eksperci przez ponad 2 tygodnie przeczesywali wytypowany obszar, zanim natrafili na statek. Przez kolejne dni po jego odkryciu trwało wykonywanie fotografii. Zgodnie z Układem Antarktycznym wrak jest pomnikiem i nie można w żaden sposób zakłócać jego spokoju. Żadne pozostałości Endurance nie zostały więc wydobyte na powierzchnię.
      Wyprawa Shackletona rozpoczęła się w 1914 roku. W styczniu 1915 roku Endurance został uwięziony przez lód. Pod koniec października Shackleton wydał rozkaz opuszczenia jednostki, a 21 listopada 1915 roku Endurance zatonął. Jak mówią jego odkrywcy, wygląda on w dużej mierze tak, jak na filmie wykonanym w 1915 roku przez Franka Hurleya. Co prawda maszty są złamane, olinowanie jest splątane, ale kadłub się zachował. Na dziobie widać uszkodzenie, które powstało prawdopodobnie, gdy tonący statek uderzył w górę lodową. Na zdjęciach widoczne są kotwice, a nawet buty i zastawa stołowa.
      Endurance zyskał status legendarnej jednostki. Legendą był Shackleton i wyprawa, podczas której zatonął Endurance. Imperial Trans-Atlantic Expedition miała jako pierwsza przejść przez Antarktykę. Jednak po zatonięciu statku wyprawa zmieniła się w walkę o przetrwanie. Załoga przez kolejnych pięć miesięcy przebywała na pływającym lodzie, później przepłynęła łodziami ratunkowymi na Elephant Island. Stamtąd Shackleton i 5 innych członków załogi przepłynęli 1300 km na Georgię Południową i jako pierwsi ludzie przekroczyli wyspę na pieszo, by szukać pomocy. Cztery miesiące później Shackleton przybył na ratunek pozostałym swoim ludziom. Z całej załogi Shackletona nikt nie zginął.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W Morzu Irlandzkim zidentyfikowano wrak parowca handlowego SS Mesaba, który ostrzegał Titanica przed niebezpiecznymi górami lodowymi na Atlantyku. Wiadomość została odebrana, ale nigdy nie dotarła na mostek. Jak historia się skończyła, wszyscy wiemy...
      SS Mesaba pływał jako statek handlowy jeszcze 6 lat; w 1918 r. będąca częścią konwoju z Liverpoolu do Filadelfii jednostka została storpedowana przez niemiecki okręt podwodny U-118 (zginęło wtedy 20 osób).
      Posługując się nowoczesnym sonarem wielowiązkowym, naukowcy z Bangor University zidentyfikowali wrak i wskazali jego położenie. SS Mesaba leży w wyłącznej strefie ekonomicznej (Irish EEZ), na wschód od Tuskar Light.
      Pracując na pokładzie zbudowanego w 2001 r. statku badawczego Prince Madog, specjaliści wykorzystali sonar wielowiązkowy do skanowania oraz identyfikacji 273 wraków - statków towarowych, okrętów podwodnych, liniowców, tankowców, trawlerów i in. - rozproszonych na 7,5 tys. mil kwadratowych (ok. 19.425 km2) dna Morza Irlandzkiego. Następnie naukowcy zestawili uzyskane wyniki z informacjami z bazy wraków United Kingdom Hydrographic Office (UKHO) oraz innymi źródłami. Okazało się, że przez lata wrak SS Mesaba był źle identyfikowany.
      SS Mesaba został w archiwach UKHO pomylony z SS City of Glasgow. Obie jednostki szły w tym samym konwoju płynącym z Manchesteru do Montrealu, obie zostały zatopione jedna po drugiej przez tego samego U-Boota. Spoczęły na dnie niedaleko siebie. W dokumentacji UKHO jednostki zostały zidentyfikowane jako UKHO 9913 MESABA (prawdopodobnie) i UKHO 9912 CITY OF GLASGOW (prawdopodobnie). Dopiero teraz pomiary rozmiarów obu statków pokazały, że UKHO 9912 jest zbyt długi jak na 135-metrowy SS City of Glasgow, a UKHO 9913 zbyt krótki, jak na SS Mesaba, który mierzył 147 metrów.
      W badaniach wzięła udział dr Innes McCartney, która opisała proces identyfikacji Mesaby i innych wraków w książce „Echoes From the Deep”.
      Wcześniej mogliśmy nurkować w paru stanowiskach rocznie, by wzrokowo identyfikować wraki. Możliwości unikatowego sonaru Prince Madoga pozwoliły nam opracować stosunkowo tanie metody badania/inwentaryzacji wraków. Później konfrontuje się je z informacjami historycznymi (nie potrzeba już kosztownych fizycznych interwencji) - podkreśla McCartney.
      Wiele wraków leży na dużych głębokościach. Nie dociera tam światło, niewiele więc widać - dodał w wywiadzie dla CNN-u Michael Roberts z Bangor University. Sonar wielowiązkowy, który pozwala na skuteczne i tanie obrazowanie wraków, może zatem wiele zmienić.
      Dokładne datowanie tak wielu wraków na jednym obszarze (pozwoliła na to opracowana metodologia) ma duży wpływ na badanie dynamiki dna morskiego i procesów formowania stanowiska, co z kolei umożliwia tworzenie lepszych modeli wykorzystywanych przy planowaniu lokalizacji farm wiatrowych czy elektrowni pływowych.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Kolumbia podjęła kroki w celu wydobycia legendarnego wypełnionego skarbami hiszpańskiego galeonu San Jose. Prezydent podpisał dekret, zgodnie z którym firmy lub osoby indywidualne, zainteresowane wydobyciem wraku i jego ladunku, muszą podpisać umowę z państwem, dostarczyć szczegółowy spis znalezisk oraz przedstawić plany, jak mają zamiar zabezpieczyć to, co znajdą.
      Na pokładzie San Jose może znajdować się co najmniej 200 ton złota, srebra i szmaragdów. Jednak prawa do skarbu rości sobie nie tylko Kolumbia.
      Galeon San Jose został zatopiony przez brytyjską flotę w czerwcu 1708 roku u wybrzeży hiszpańskich kolonii, w pobliżu miasta Cartagena de Indias. To obecnie Cartagena w Kolumbii.
      Okręt był od dawna przedmiotem marzeń i legendarnym „łupem” wśród poszukiwaczy skarbów. Wartość przewożonego ładunku szacuje się na ponad 14 miliardów dolarów.
      W 2015 roku legendarną jednostkę zlokalizowali naukowcy z Woods Hole Oceanographic Institution. Kolumbia ogłosiła, że ma zamiar wydobyć wrak wraz z ładunkiem. Jednak odnalezienie wraku i jego plany wydobycia wywołały spór o prawa do niego.
      Gdy San Jose zatonął tereny dzisiejszej Kolumbii były hiszpańską kolonią. W Cartagena de Indias przechowywano złoto, srebro i kamienie szlachetne przed ich wysłaniem do Hiszpanii. Teraz Hiszpania zwraca uwagę, że San Jose pływał pod jej banderą, zatem zgodnie z prawem międzynarodowym należy do niej. Jednak udziału w skarbie domagają się też boliwijscy Indianie z ludu Qhara Qhara. Mówią, że to ich przodkowie zostali zmuszeni do pracy w kopalniach srebra.
      Władze kolumbijskie zapowiadają wybudowanie w Cartagenie muzeum, w którym będą eksponowane San Jose i jego ładunek.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...