Sign in to follow this
Followers
0
-
Similar Content
-
By KopalniaWiedzy.pl
Paleobiolodzy z Uniwersytetu W Tybindze odkryli w Rumunii nieznany dotychczas gatunek żółwia, który przetrwał uderzenie asteroidy sprzed 66 milionów lat. Asteroidy, która przyniosła zagładę dinozaurom i 75% gatunków na Ziemi. Wiek skamieniałości oceniono na około 70 milionów lat. Nowy gatunek zyskał nazwę Dortoka vremiri na cześć znanego badacza fauny epoki kredy, Mátyása Vremira, który zmarł w 2020 roku.
Liczący 19 centymetrów długości Dortoka vremiri należy do podrzędu żółwi bokoszyjnych (Pleurodira), które obecnie występują w Ameryce Południowej, Afryce, Australii, na Madagaskarze i Nowej Gwinei. Obecnie nie istnieją żadni bliscy krewni tego gatunku. Najbliższy mu gatunek znamy ze skamieniałości sprzed około 57 milionów lat, również znalezionych w Rumunii. To właśnie te skamieniałości dowodzą, że Dortoka vremiri przetrwał uderzenie asteroidy.
Szczątki Dortoka vremiri znaleziono w basenie Haţeg w Transylwanii. To jedno z najważniejszych w Europie miejsc występowania skamieniałości z późnej kredy. Pierwszych odkryć dokonano tam ponad 120 lat temu. Najnowszego odkrycia dokonał zespół z Niemiec, Rumunii i Węgier.
Co interesujące, zamieszkujący dzisiejszą Europę Zachodnią inni członkowie rodziny, do której należał Dortoka vremiri, nie przetrwali uderzenia asteroidy. Nowo odkryty gatunek mógł przetrwać ze względu na większą odległość od miejsca katastrofy oraz dzięki lokalnemu środowisku. Jedynym żółwiem, który żył na tym samym terenie, był gatunek lądowy. On nie przetrwał. Dortoka vremiri zamieszkiwał słodkie wody. To pasuje do wcześniej obserwowanych wzorców z Ameryki Północnej, gdzie kręgowce lądowe znacznie bardziej ucierpiały w wyniku upadku asteroidy niż gatunki słodkowodne, mówi Zoltan Csiki-Sava z Uniwersytetu w Bukareszcie. Naukowcy przypuszczają, że mogło tak się stać, gdyż słodkowodny łańcuch pokarmowy opiera się na rozkładającej się materii organicznej, która jest dostępna nawet wówczas, gdy załamią się łańcuchy pokarmowe na lądzie.
« powrót do artykułu -
By KopalniaWiedzy.pl
Pierwszy triasowy żółw, jakiego odkryto ponad 150 lat temu na terenie Niemiec, został błędnie oznaczony jako odrębny gatunek Chelytherium obscurum. Tożsamość gatunkową prastarego gada zrewidował niedawno paleobiolog Tomasz Szczygielski. Jego ustalenia oznaczają zamieszanie w sferze nomenklatury.
Publikacja poświęcona najstarszemu znalezisku triasowego (ok. 215 mln lat) żółwia z Niemiec ukazała się właśnie w Zoological Journal of the Linnean Society.
Chelytherium obscurum z Niemiec, opisany w 1863 r., jest pierwszym triasowym żółwiem, jakiego odkryto. Mimo niekwestionowanej wagi historycznej - niemalże od momentu jego ustanowienia - gatunek ten był jednak traktowany jako problematyczny i niepewny, nierozumiany i ostatecznie zapomniany. Jedyne graficzne przedstawienie tego zagadkowego materiału zostało opublikowane w 1865 r. w formie idealizowanych rysunków ołówkiem, co na ponad 150 lat wstrzymało jego prawidłową interpretację – zauważa dr Tomasz Szczygielski z Instytutu Paleobiologii PAN.
Dzięki niedawnej rewizji całego materiału na temat gatunku, dokonanej przez dra Tomasza Szczygielskiego z Instytutu Paleobiologii PAN, Chelytherium obscurum okazał się być tożsamy z innym triasowym żółwiem z Niemiec – Proterochersis robusta, opisanym w roku 1913 i blisko spokrewnionym z Proterochersis porebensis z Polski.
To oznacza, że gatunek ten nie tylko należy do najdawniejszych geologicznie i najbardziej pierwotnych żółwi znanych nauce, ale też jest najstarszym historycznie przedstawicielem owej grupy z tego przedziału czasowego – wnioskuje naukowiec.
Jak zauważa, taki wniosek prowadzi jednakże do kolejnego problemu: zgodnie z uniwersalnymi zasadami nazewnictwa używanymi w nauce to starszą nazwę należy uznać za obowiązującą, a młodsza powinna zostać porzucona. W wypadku Chelytherium i Proterochersis to rozwiązanie nie jest pożądane ze względu na trudną historię pierwszej nazwy i dużo częstsze występowanie drugiej w literaturze naukowej.
Aby rozwiązać ten kłopot, niezbędne jest orzeczenie Międzynarodowej Komisji Nomenklatury Zoologicznej, które zatwierdzi wyjątek od reguły pierwszeństwa – zaznacza paleobiolog z PAN. Sprawa jest już zarejestrowana do rozpatrzenia i powinna zostać rozwiązana w ciągu roku.
« powrót do artykułu -
By KopalniaWiedzy.pl
Diego, żółw, który uratował swój podgatunek, wrócił do domu. Zwierzę przeniesiono wczoraj z ośrodka rozrodczego Galapagos National Park na wyspie Santa Cruz na niezamieszkałą Españolę, z której pochodzi. Wraz z nim na wyspę przewieziono 24 inne żółwie.
Diego liczy sobie 100 lat, waży około 80 kilogramów, ma niemal 90 centymetrów długości i 1,5 metra wysokości. Strażnicy Parku Narodowego Wysp Galapagos szacują, że jest on przodkiem co najmniej 40% obecnej populacji żółwi słoniowych z Españoli (Chelonoidis hoodensis).
W latach 60. na Españoli pozostało jedynie 14 Chelonoidis hoodensis: 12 samic i 2 samce. Zwierzęta żyły w zbyt wielkim oddaleniu od siebie, by mogły się rozmnażać i by populacja mogła przetrwać. Wszystkie zabrano do ośrodka rozrodu. Wkrótce potem okazało się, że w ogrodzie zoologicznym w San Diego w Kalifornii żyje jeszcze jeden samiec. Specjaliści sądzą, że został on zabrany z Galapagos w pierwszej połowie ubiegłego wieku przez ekspedycję naukową. Te 15 wspomnianych żółwi dało początek obecnej populacji. Na Españoli wypuściliśmy około 1800 żółwi i szacujemy, że dzięki naturalnej reprodukcji, populacja liczy obecnie około 2000 sztuk, mówi Jorge Carrion, dyrektor Parku Narodowego Galapagos.
Prowadzony od kilkudziesięciu lat rozrodu Chelonoidis hoodensis okazał się sukcesem, a dużą rolę odegrał w nim właśnie Diego. Jego olbrzymi apetyt seksualny uratował podgatunek. Teraz żółw wrócił na wyspę, na której przyszedł na świat. Zanim tam jednak trafił on i inne żółwie został poddany dwutygodniowej kwarantannie, by upewnić się, że zwierzęta nie zaniosą na Españolę nasion roślin, które tam nie występują.
Przed przybyciem tu ludzi populacja Ch. hoodensis liczyła 5-10 tys. osobników. Na całym archipelagu Galapagos żyło ponad 250 000 wielkich żółwi. Znamy 15 ich podgatunków, z czego 2 ostatnio wyginęły. Przed kilkoma laty informowaliśmy o śmierci ikony żółwi z Galapagos, Samotnego Georga, ostatniego przedstawiciela wielkich żółwi z Pinty.
W XVIII i XIX w. na żółwie polowali bukanierzy, wielorybnicy i inni ludzie morza – wyjaśnia Linda Cayot, herpetolog będąca doradcą naukowym Galapagos Conservancy. Żółwie brano żywcem i umieszczano w ładowni, zdobywając w ten sposób świeże mięso na długie podróże. Żółwie mogą bowiem przeżyć nawet rok bez dostępu do pożywienia czy wody.
« powrót do artykułu -
By KopalniaWiedzy.pl
W kompleksie Angkor w czasowo osuszonym zbiorniku Srah Srang kambodżańscy archeolodzy odkryli w zeszłym tygodniu pochodzącą z X w. n.e. statuę żółwia z piaskowca.
Od 16 marca prowadzone są wykopaliska świątyni usytuowanej na wysepce na środku zbiornika. Gdy wcześniej w tym zespół określił położenie świątyni, robotnicy obniżyli poziom wody, by umożliwić badania - opowiada Mao Sokny, archeolog z zarządzającej kompleksem ASPARA Authority.
Żółw mierzy 56 na 93 cm. Naukowcy przypominają, że żółw (Kurma) to jeden z awatarów Wisznu. Niekiedy żółwie są umieszczane jako obiekty wotywne w fundamentach świątyni albo w jej centrum - wyjaśnia dyrektor wykopalisk Chea Socheat.
W wywiadzie udzielonym Khmer Times Socheat powiedział, że wstępna ocena sugeruje, żółw był zakopany pod świątynią, by zapewnić miejscu bezpieczeństwo i dobrobyt.
Zeszły tydzień był dla archeologów bardzo owocny. Krótko przed odkryciem żółwia zespół natrafił na dwa metalowe trójzęby (jeden zachował się w całości), liczne kryształy i głowę Nagi - wężokształtnego bóstwa wodnego. W piątek znaleziono zaś mniejszego żółwia i 2 rzeźbione ryby.
Dziennikarzowi Phom Penh Post Socheat ujawnił, że podczas wcześniejszych wykopalisk świątyni na sztucznej wyspie Neak Pean (także z kompleksu Angkor) znaleziono mniejszego żółwia. W jego wnętrzu ukryte były m.in. drogocenne kamienie.
Dolna połowa nowo odkrytego żółwia tkwi w ziemi. Tak ma pozostać do czasu, aż specjaliści opracują bezpieczny sposób podniesienia rzeźby.
Choć prowadzono już badania związane ze świątynią, brakowało pogłębionych studiów [...]. Nasze ostatnie odkrycia pomogą wyjaśnić [i odtworzyć] historię świątyni, w tym ceremonie religijne, które się tu odbywały - podsumowuje Socheat.
« powrót do artykułu -
By KopalniaWiedzy.pl
Jedyny znany orangutan-albinos żyje i ma się dobrze. Specjaliści z centrum rehabilitacji orangutanów spotkali samicę Albę w ubiegłym miesiącu, gdy sprawdzali, jak radzi sobie Unyu, jeden z trzech wypuszczonych ostatnio na wolność orangutanów.
Alba to rzadkość wśród rzadkości. Wszystkie trzy gatunki orangutanów – borneański (Pongo pygmaeus), sumatrzański (Pongo abelii) oraz występujące na południe od jeziora Toba na Sumatrze orangutan Tapanuli (Pongo tapanuliensis) – są skrajnie zagrożone.
Alba została uratowana w 2017 roku po tym, jak została złapana i uwięziona przez wieśniaków. Gdy specjaliści z Bornego Orangutan Survival Foundation oraz Agencji Ochrony Zasobów Naturalnych Centralnego Kalimantanu odebrali im Albę, zwierzę było odwodnione, pełne pasożytów i zestresowane. Alba miała wówczas lat. Wysłano ją do Centrum Ratowania i Rehabilitacji Orangutanów Nyaru Menteng. Spędziła tam dwa lata. Ze względu na albinizm rehabilitacja Alby przebiegała powoli. Zwierzę tam problemy ze wzrokiem, słuchem i nadwrażliwość na światło. Wykazuje jednak świetne umiejętności społeczne oraz wspinaczki po drzewach.
W grudniu 2018 roku Alba i towarzysząca jej Kika, zostały wypuszczone w Parku Narodowym Bukit Baka Bukit Raya.
Monitorowano ją przez rok. W tym czasie Alba głównie jadła, wędrowała i odpoczywała. Przez cały 2019 rok na pożywianiu się spędziła 56,5% czasu, 27,2% czasu zajęły jej podróże, przez 13,8% czasu odpoczywała, a 2,2% spędziła na innych czynnościach, jak budowanie gniazda czy interakcje społeczne. Obserwujący ją specjaliści informowali, że „Alba jest zdolna do intensywnej eksploracji, dobrze radzi sobie ze zdobywaniem pożywienia, bardzo zręcznie buduje gniazda. Socjalizuje się z innymi orangutanami w parku".
Teraz, gdy monitorowali innego orangutana, Unyu, zauważyli, że na spotkanie mu wyszła właśnie Alba. Zwierzęta poznały się w centrum rehabilitacyjnym. Alba będzie monitorowana przez kolejne trzy miesiące. Naukowcy chcą się upewnić, że dobrze sobie radzi. Dotychczas nie było podstawe do obaw.
« powrót do artykułu
-
-
Recently Browsing 0 members
No registered users viewing this page.