Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Holenderska ekolog Roxina Soler wraz ze swoim zespołem odkryła nieznany dotąd sposób komunikacji wśród owadów. Naukowcy zauważyli, że roślinożerne insekty używają liści drzew niczym telefonu. Wymiana informacji zachodzi pomiędzy owadami żyjącymi nad ziemią oraz ich latającymi krewniakami.

Szkodniki żyjące nad ziemią oraz pod jej powierzchnią unikają wzajemnej konkurencji przy wyborze rośliny, na której chcą się osiedlić i żywić. Aby to sobie zapewnić, żyjące pod ziemią zwierzęta wydzielają do soków rośliny substancje informacyjne, które następnie wraz z wodą przemieszczają się w górę pędu, napędzane siłą zasysającą wytworzoną przez parowanie wody z liści. Kiedy latający insekt poczuje obecność określonej substancji w sokach rośliny lub w otaczającym ją powietrzu (substancja informacyjna jest związkiem lotnym), szuka innego żywiciela. W ten sposób możliwe jest "przesłanie" informacji pomiędzy dwoma organizmami, które w normalnych okolicznościach nie mają ze sobą nawet kontaktu wzrokowego.

Odkrycie pani Soler jest wyjaśnieniem dokonanej kilka lat wcześniej obserwacji. Zauważono wówczas, że szkodniki nad- i podziemne z powodu nieznanych wówczas interakcji unikają bytowania na jednej roślinie. Zespół odkrył także, że jeśli już dojdzie do takiej sytuacji, jest ona wyraźnie niekorzystna dla obu stron. W związku z tym system "telefoniczny" powstał najprawdopodobniej w drodze selekcji naturalnej - osobniki, które go wykształciły i w ten sposób unikały niepotrzebnej konkurencji, radziły sobie znacznie lepiej w środowisku.

Przy okazji odkryto jeszcze jedną ciekawą zależność. Zauważono bowiem, że całą tę subtelną komunikację "podsłuchuje" pewien gatunek pasożytniczych pszczół, które składają jaja w ciałach owadów żerujących na liściach. Jeżeli taka pszczoła przelatuje obok rośliny i wyczuwa zapach wytwarzany przez szkodnika korzeni, wtedy wie, że nie może liczyć na obecność żywiciela i porzuca dane miejsce, szukając kolejnego.

Badacze przypuszczają, że proces komunikacji z wykorzystaniem roślin może być bardziej rozpowszechniony w naturze, niż się nam wydaje. Weryfikacja tej teorii wymaga jednak dalszych badań.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z tymi pszczołami to może jednak być przesada. Po co im jakiś podsłuch, jeśli nie znajdą na drzewie ofiar?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy losując na oślep jedną z 50 piłeczek nie byłbyś szczęśliwy, gdybyś dostał na wstępie informacje, których piłeczek na pewno warto unikać? To działa jak sito, od razu informuje, że tu nie warto zaglądać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli widzę, że bar wegetariański, to nie muszę wchodzić i pytać o hamburgery, no nie?  ;D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale przecież na tym drzewie jak najbardziej urzęduje jędrne mięcho :>

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W tym właśnie rzecz, że nie, jeśli są szkodniki korzeniowe. Wszak one to groźnymi telefonami spędzą lokatorów z liści, i na listkach będzie pustka, przynajmniej w zakresie interesującym pszczołę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No ale właśnie o to chodzi!! Wracam do przykładu losowania piłeczek: wolisz wylosować jedną z pięćdziesięciu, czy dostać cynk, że np. wszystkie zielone to na pewno nie to, czego szukasz? Wtedy zawężasz sobie pole poszukiwań.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość fakir

Cytaty 1

Substancje informacyjne, "przesłanie" informacji,system "telefoniczny",subtelną komunikację "podsłuchuje",

 

Czy Wam się także wydaje, że te sformułowania są kompletnie bez sensu ? Przecież ta "substancja informacyjna" to prawdopodobnie jakiś metabolit który po prostu krąży w roślinie / a nie jest "przesyłany" / Jaka to "subtelna komunikacja" którą w dodatku jakiś owad podsłuchuje? Z pewnością także nagrywa, a nasytępnie kopiuje i  przesyła do jajeczek a owadziki potomne odtwarzają te informacje i wczytują do pamięci jak dorosną.

Czy naprawdę nie można stwierdzić, że te robale które siadały na roślinkach podgryzanych od dołu były niedożywione bo było im wszystko jedno czy jest tam ten metabolit czy nie, a potem miały mniej jajeczek. A te którym ten metabolit nie smakował miały większe jajeczka. I przekazały tę cechę większej ilości zdrowszych robali.

 

Cytat 2

Badacze przypuszczają, że proces komunikacji z wykorzystaniem roślin może być bardziej rozpowszechniony w naturze, niż się nam wydaje. Weryfikacja tej teorii wymaga jednak dalszych badań.

 

Czy "badacze przypuszczający" że jest to zjawisko powszechne powinni się zajmować badaniami? Ja mogę z całą odpowiedzialnością stwierdzić, że jest to zjawisko powszechne wśród robali, które dzisjaj żyją bo tylko takie były w stanie przeżyć.

A jesli uważają to za proces komunikacji pomiędzy robalami zjadającymi korzenie i robalami zjadającymi liście. Wówczas ja oczywiście komunikuję się z dziurą w jezdni i wymieniam z nią informację a tę subtelną komunikację podsłuchuje "pomoc drogowa". 

 

Czy "informacja" i "komunikacja" ma rzeczywiście tak szeroką definicję? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cytaty 1

Substancje informacyjne, "przesłanie" informacji,system "telefoniczny",subtelną komunikację "podsłuchuje",

 

Czy Wam się także wydaje, że te sformułowania są kompletnie bez sensu ?

Zwróć, proszę, uwagę, że Kopalnia jest serwisem popularnonaukowym, a nie naukowym. Oznacza to dwie rzeczy: informacja MUSI być zrozumiała, a także musi być interesująca. Z tego powodu dozwolona jest pewna ilość uproszczeń i zwrotów potocznych. Ciekawe, jak byś zareagował, gdyby np. zamieszczane tutaj teksty z zakresu immunologii albo genetyki molekularnej (ot, choćby interferencji RNA) pisać wyłącznie z użyciem języka naukowego na zasadzie przepisania fachowej publikacji.

 

Dokładna struktura chemiczna i nazwy związków to sprawy drugorzędne w tego typu formach przekazu. Poza tym przy każdym artykule masz podane źródło, z którego zaczerpnięta została informacja. Tam możesz znaleźć szczegóły w formie czysto naukowej (która byłaby zapewne śmiertelnie nudna dla osoby niezwiązanej z tematem!), jeżeli masz takie życzenie.

 

Ale to oczywiście tylko moja opinia i moje rozumienie misji tego serwisu. Jeżeli Mariusz lub Ania chcą powiedzieć cokolwiek na ten temat, to oczywiście ja się nie wtrącam ;)

 

Przecież ta "substancja informacyjna" to prawdopodobnie jakiś metabolit który po prostu krąży w roślinie / a nie jest "przesyłany"

Ależ właśnie o to chodzi, że na swój sposób jest "przesyłany", bo owad go wydziela do systemu wodnego rośliny, a ta przenosi go na powierzchnię i rozpyla poprzez parowanie.

 

/ Jaka to "subtelna komunikacja" którą w dodatku jakiś owad podsłuchuje? Z pewnością także nagrywa, a nasytępnie kopiuje i  przesyła do jajeczek a owadziki potomne odtwarzają te informacje i wczytują do pamięci jak dorosną.

Czy naprawdę nie można stwierdzić, że te robale które siadały na roślinkach podgryzanych od dołu były niedożywione bo było im wszystko jedno czy jest tam ten metabolit czy nie, a potem miały mniej jajeczek. A te którym ten metabolit nie smakował miały większe jajeczka. I przekazały tę cechę większej ilości zdrowszych robali.

Przyznam się, że tego zarzutu nie rozumiem. Jeśli mogę prosić o jaśniejszą jego prezentację, to bardzo proszę.

 

Ale gdyby chodziło o bezpośredni wpływ jakiejś substancji na wydzielanie jajeczek, to żeby postawić taką tezę, musiałbyś udowodnić, że to właśnie ona odpowiada za sugerowany przez Ciebie proces.

 

Czy "badacze przypuszczający" że jest to zjawisko powszechne powinni się zajmować badaniami? Ja mogę z całą odpowiedzialnością stwierdzić, że jest to zjawisko powszechne wśród robali, które dzisjaj żyją bo tylko takie były w stanie przeżyć.

Powiedzieć możesz absolutnie wszystko, bo papier (nawet ten wirtualny) zniesie wszystko. Problem w tym, że żeby uznać coś za fakt, w świecie nauki trzeba to udowodnić, takie są już reguły. Aktualnie istnieje hipoteza, którą zgodnie z regułami nauki należy teraz zweryfikować. Jest przesłanka, będą badania, będą wyniki, będą wnioski. I jeśli będą pozytywne, wtedy będzie można sobie powiedzieć, że zjawisko jest powszechne wśród robali.

 

A jesli uważają to za proces komunikacji pomiędzy robalami zjadającymi korzenie i robalami zjadającymi liście. Wówczas ja oczywiście komunikuję się z dziurą w jezdni i wymieniam z nią informację a tę subtelną komunikację podsłuchuje "pomoc drogowa".

Ale na swój sposób można to uznać za komunikację. Jak by nie patrzeć, ewolucja wybrała te osobniki, które wysyłały informację i te, które ją odbierały (nawet jeśli nie robią tego z myślą o sobie). Na tej samej zasadzie można by było uznać, że komunikacja niewerbalna u ludzi to nie komunikacja, bo nie jest świadoma. A jednak jest komunikacją, bo zachodzi wymiana informacji zakodowanej w określony sposób. Oczywiście jest to kwestia interpretacji, ale moim zdaniem opisany w artykule fenomen to komunikacja, nawet jeśli jest to jej okrojona forma.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość fakir

a.zwróciłem  uwagę,

b.zgoda,

c.to był żart,

d.o matko! tego chyba nie trzeba już udowadniać naukowo?

e.OK

 

Muszą z Tobą uważać bo nie wnikasz w sedno nie traktujesz wypowiedzi całościowo. Może też nie wyrażam się dostatecznie jasno.

 

Krytykuję zbytnią moim zdaniem antropomorfizację.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Muszą z Tobą uważać bo nie wnikasz w sedno nie traktujesz wypowiedzi całościowo. Może też nie wyrażam się dostatecznie jasno.

 

A ja się z tobą zgadzam , dorzucę tylko że drzewo zatakowane przez szkodniki wysyła sygnał o tym zdarzeniu na jeszcze jeden sposób poprzez swoje PM.

 

Drzewka herbaty (czy czegoś takigo) rosną co 5 m na stepie, podchodzi koza i obgryza tylko trzy listki i odchodzi żeby za 10 min powtórzyć ten sam numer z innym drzewkiem. Dlaczego??  otóż ktoś się temu przyglądał i odkrył - że w momencie kiedy urwała pierwsze listko to wszystkie drzewka w zasięgu 200 metrów zaczeły wydzielać chyba tianinę i to w takiej ilości że 4 listko obciełoby kozie nogi na kilka minut (a mogłaby się stać w tym czasie przekąską dla jakiegoś drapieżnika) . Ale ona o tym wie , wie również że za 10 min może powtórzyć ten sam numer. 8)

 

Ten naukowiec chyba nazywał się Becer (Bacer??) robił potem doświadczenia z EKG podpiętym do innych rośli w laboratorium i wyszło mu że one czują ból , strach, radość , muzykę  tylko do komunikacji nie używają mowy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Muszą z Tobą uważać bo nie wnikasz w sedno nie traktujesz wypowiedzi całościowo. Może też nie wyrażam się dostatecznie jasno.

Nie rozumiem: nie wnikam w sedno, czy nie traktuję całościowo? Dla mnie jedno z drugim stoi we wzajemnej sprzeczności.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość fakir

Gdybyś nie zajmował się poszczególnymi zdaniami tylko potraktował tekst całościowo to byś zauważył,  jakie było sedno i do niego się odniósł. Ponieważ zajmowałeś się zdaniami wyrwanymi z kontekstu odnosiłeś się do spraw dla mnie nieistotnych. W stwierdzeniu że nie wnikasz w sedno i nie traktujesz mojej wypowiedzi całościowo nie ma sprzeczności.

A sens jest taki: nie podoba mi się antropomorfizacja zastosowana szczególnie w powyższym artykule. Używa się pojęc, które mają sens w relacjach międzyludzkich a w przypadku robali brzmią śmiesznie a nawet wprowadzają zamieszanie.

 

Ty po analizie szczegółów odniosłeś się jak zrozumiałem do tego co było sensem i nie zgadzasz się ze mną. Uważasz, że wszystko jest OK. Chociaż piszesz także " na swój sposób można to uznać za komunikację ". No właśnie można, ale po co?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Okej - czyli treść nienajgorsza, forma widocznie nie do końca Tobie odpowiada. Nie ma sprawy, to Twoja opinia. DLa mnie najważniejsze, że teraz rozumiem, co miałeś na myśli ;) Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Studenci z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu (UPWr) zbadają zapach i wartość odżywczą owadów po obróbce termicznej. Ich celem jest wskazanie tych, które są pożywne i dodatkowo dobrze pachną. Ważnym elementem projektu ma być wyznaczenie optymalnej temperatury prażenia owadów. Opiekunką grupy jest dr Anna Żołnierczyk, która owadami jako pokarmem przyszłości zajmuje się od 6 lat.
      Projekt koła studenckiego UPWr
      Projekt "Właściwości funkcjonalne i sensoryczne wybranych gatunków owadów poddanych obróbce termicznej" jest realizowany przez Studenckie Koło Naukowe Kuchni Molekularnej.
      Wybrane do badań owady - m.in. larwy mącznika młynarka i drewnojada - będą karmione odpadami przemysłu owocowo-warzywnego (wytłokami), wzbogaconymi w oliwę i zmielone orzechy (oba te składniki są bogate w nienasycone kwasy tłuszczowe). Później zostaną one zliofilizowane albo poddane obróbce termicznej. W dalszej kolejności studenci zbadają ich wartość odżywczą i zapach. Jak można przeczytać w komunikacie prasowym uczelni, cykl życia owadów i ich przewód pokarmowy są na tyle krótkie, że smakują tym, co zjadły. Jeśli nakarmimy je cynamonem, będą miały posmak cynamonu. Możemy więc wyhodować gąsienice, które będą idealnym dodatkiem do deserów.
      Ważną częścią projektu jest wyznaczenie optymalnej i bezpiecznej temperatury prażenia owadów. W wyniku obróbki termicznej produktów spożywczych podczas zastosowania zbyt wysokiej temperatury często powstają bowiem wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne o potwierdzonym działaniu rakotwórczym - wyjaśnia dr Żołnierczyk.
      Owady jako element diety
      Dorosłe owady są niskokalorycznym źródłem białka, minerałów, witamin, kwasów tłuszczowych i błonnika. 100 g jedwabników pokrywa np. dzienne zapotrzebowanie na wszystkie mikroelementy. 100 g świerszczy zawiera więcej wapnia niż szklanka mleka, a niektóre gąsienice 10 razy więcej żelaza niż czerwone mięso.
      W innych częściach świata, np. w Azji czy Ameryce Południowej, owady stanowią stałą część diety (jest ich tam sporo i wyrastają duże), jednak w Europie większość ludzi nie uznaje insektów za pożywienie. Oprócz tego status prawny owadów jako pokarmu był do pewnego momentu niejasny.
      Dr Żołnierczyk dodaje, że owady serwuje się już w niektórych restauracjach. Owady podaje m.in. René Redzepi w [kopenhaskiej] Nomie, [...] jednej z najlepszych – jeśli nie najlepszej – restauracji na świecie, i wierzę, że podobnie jak z sushi, które początkowo też było traktowane z dystansem, tak i owady w końcu zagoszczą na naszych stołach. Zresztą może to być konieczność! Przy produkcji owadów zużywa się 12 razy mniej wody niż przy produkcji wołowiny. Nie potrzeba ani tyle pastwisk, ani pożywienia. Z 10 kg karmy możemy wyprodukować około 9 kg owadów i tylko 1 kg wołowiny. Do tego do zjedzenia nadaje się tylko 40% [...] ciała krowy i aż 80% owadów, a larwy nawet w całości.
      W opracowaniu mgr. inż. Pawła Mirosza pt. "Owady i ich przetwory w produktach żywnościowych i paszach" podkreślono, że w skali globalnej szacuje się, że owady stanowią część tradycyjnej diety co najmniej 2 miliardów ludzi. W literaturze opisano dotychczas ponad 2 tysiące gatunków owadów, które uznaje się za jadalne. Jednym z oficjalnych europejskich opracowań jest lista owadów uznawanych za jadalne [PDF], opublikowana w 2017 r. przez Katedrę Entomologii Uniwersytetu Wageningen w Holandii. Wśród jadalnych owadów wymienia się m.in. mrówki, szarańcze, termity, gąsienice motyli i ciem czy ważki. Można spożywać larwy albo formy dorosłe - surowe, smażone, pieczone albo zmielone na mąkę.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Oddziaływanie roślin na zdrowie człowieka jest faktem niepodważalnym. Liczne badania naukowe dowodzą, że różne formy kontaktu z roślinami mają wpływ na poprawę kondycji psychicznej i fizycznej. Istotny wpływ na nasze zdrowie mają także rośliny we wnętrzach. Mogą one zniwelować negatywne oddziaływanie warunków miejskich, głównie dlatego, że umożliwiają bezpośredni kontakt z roślinami w miejscach, gdzie spędzamy większość czasu, czyli w pomieszczeniach.
      W mieszkaniach rośliny najczęściej zaspokajają potrzeby estetyczne, poprawiają jakość powietrza, a przez wysiłek fizyczny wkładany w ich pielęgnację, mają pozytywny wpływ na naszą kondycję fizyczną. Już sadzenie roślin w pojemnikach oddziałuje pozytywnie na nasze samopoczucie. Wykonywanie prac przy roślinach przez osoby schorowane i starsze wpływa nie tylko na kondycję fizyczną, ale i psychiczną, np. zwiększa siłę i masę mięśni, przyczynia się do lepszej koordynacji ruchowej, obniża stres i agresję. Badania wśród chorych na schizofrenię potwierdziły, że wpatrywanie się przez kilka minut w niektóre gatunki roślin doniczkowych powoduje obniżenie ciśnienia krwi i częstotliwość uderzeń serca.
      Szczególnie istotną funkcją roślin we wnętrzach jest poprawienie jakości powietrza. Z licznych badań wynika, że umieszczenie roślin doniczkowych w biurach i klasach szkolnych zmniejsza występowanie bólów głowy, chorób gardła oraz poprawia samopoczucie przebywających w pomieszczeniach. Uprawa roślin w pomieszczeniach przyczynia się także do zwiększenia wilgotności powietrza. Ma to istotne znaczenie, ponieważ współczesne materiały budowlane powodują jej obniżenie. Powietrze w nowych budynkach mieszkalnych i biurowych jest bardzo suche; wilgotność sięga zaledwie 20-30%. Bardzo skutecznym sposobem zwiększania wilgotności powietrza w pomieszczeniach jest uprawa roślin. Roślina podczas transpiracji wyparowuje wodę przez nadziemne organy.
      Im większa roślina, większa powierzchnia liści, tym bardziej roślina nawilża powietrze. Transpirowana przez rośliny para może zawierać substancje (fitoncydy), które wyciszają rozwój drobnoustrojów w powietrzu. Rośliny we wnętrzach, oprócz podwyższania wilgotności powietrza, wpływają także na jego jakość. Rośliny uprawiane w pomieszczeniach oczyszczają powietrze ze szkodliwych związków lotnych. Według Amerykańskiej Agencji Ochrony Środowiska, w pomieszczeniach, zwłaszcza biurowych, może być nawet 900 różnych szkodliwych związków, a niektóre z nich przekraczają normy nawet ponad 100-krotnie. Przyczyn złej jakości powietrza w pomieszczeniach jest kilka: ich szczelność, niewłaściwa wentylacja, niska wilgotność względna powietrza, emisje substancji toksycznych, wydzieliny biologiczne. Wśród zanieczyszczeń toksycznymi związkami lotnymi znajdują się: formaldehyd, ksylen, toluen, benzen, trójchloroetylen, etylen i alkohole. Źródłem tych związków są w dużej mierze materiały budowlane, elementy wykończenia wnętrz, farby, lakiery oraz sprzęt biurowy, zwłaszcza drukarki. Związki te powodują podrażnienia błon śluzowych, zawroty i bóle głowy, znużenie, nudności, biegunki, niektóre są nawet rakotwórcze. Są nawet określone symptomy związane z tzw. zespołem chorego budynku, takie jak: alergie, astma, zmęczenie, ból głowy, zaburzenia systemu nerwowego oraz trudności z oddychaniem. Na podstawie licznych badań wykazano, że obecność żywych roślin w pomieszczeniach korzystnie wpływa na samopoczucie oraz zdrowie człowieka. Rośliny do dekoracji wnętrz dzieli się pod względem walorów ozdobnych na gatunki o ozdobnych kwiatach i o ozdobnych liściach. Pod względem estetycznym ciekawsze są rośliny kwitnące, gdzie misterna budowa kwiatów zawsze wzbudza podziw. Jednak biorąc pod uwagę funkcje oczyszczania powietrza z toksyn i podnoszenia jego wilgotności, korzystniej jest uprawiać rośliny o ozdobnych liściach. Do dekoracji pomieszczeń dysponujemy dziś około 1000 różnych taksonów roślin. Są one zróżnicowane pod względem przynależności systematycznej, pochodzenia i wyglądu zewnętrznego. Do roślin najskuteczniej usuwających formaldehyd z powietrza należą: popularna paproć - nefrolepis wysoki, palmy – złotowiec lśniący oraz daktylowiec karłowy, draceny: deremeńska, obrzeżona i wonna, popularny storczyk – falenopsis, figowce – benjamiński i sprężysty, epipremnum złociste, skrzydłokwiat i wiele innych gatunków.
      Podsumowując, każda roślina we wnętrzu korzystnie oddziałuje na nasze samopoczucie i jakość powietrza w pomieszczeniach.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Zwykle drobne struktury konieczne do prezentowania barw rzadko zachowują się w zapisie kopalnym. Z tego powodu rekonstrukcje opierają się na wyobrażeniach artystów. Ostatnio jednak zespół z Instytutu Geologii i Paleontologii Chińskiej Akademii Nauk ujawnił sekrety prawdziwego ubarwienia 35 okazów owadów z birmańskich bursztynów sprzed ok. 99 mln lat. Feeria barw nie tylko cieszy oko, ale i pozwala oszacować zachowanie i ekologię owadów z odległej geologicznej przeszłości.
      Artykuł Chińczyków ukazał się w piśmie Proceedings of the Royal Society B. Bursztyny z inkluzjami pochodzą z kopalni na północy Mjanmy. Zachowały się w nich owady należące do 3 rzędów - błonkówek (Hymenoptera), chrząszczy (Coleoptera) i muchówek (Diptera) - i co najmniej 7 rodzin.
      Barwy zachowane w bursztynowych skamieniałościach to kolory strukturalne, związane z mikroskopijnymi strukturami na powierzchni zwierzęcia. Rozpraszają one światło o konkretnej długości fali, dając bardzo intensywne barwy. Ten mechanizm odpowiada za wiele kolorów, znanych nam z codziennego życia - tłumaczy prof. Pan Yanhong, specjalista od rekonstrukcji paleokoloru.
      U wielu owadów zaobserwowano ubarwienie całego ciała, u innych kolory występowały tylko na niektórych częściach ciała.
      Najbardziej unikatowe ubarwienie zaobserwowano u 29 okazów należących do złotolitek (Chrysididae) i bleskotek (Chalcidoidea); zazwyczaj są one niewielkie, co sprawia, że idealnie nadają się do zachowania w bursztynie. Tak jak u współczesnych krewnych, na głowie, tułowiu, odwłoku i odnóżach złotolitek z bursztynu widać metaliczną zieleń z domieszką niebieskiego, zieleń, a także żółtawą zieleń i barwę niebieskofioletową.
      Naukowcy opisali też niebieskie, fioletowe, metalicznie zielone i zielononiebieskie okazy (5) chrząszczy, a także jednego przedstawiciela rodziny lwinkowatych (Stratiomyidae); ten ostatni również połyskiwał metaliczną ciemną zielenią.
      Widzieliśmy tysiące bursztynowych skamieniałości, ale zachowanie barw w tych egzemplarzach jest wyjątkowe - podkreśla Yanhong.
      By zrozumieć, czemu kolor zachował się w pewnych skamieniałościach z bursztynu, a w innych nie, naukowcy przecięli za pomocą noża diamentowego oskórek 2 barwnych owadów i porównali go ze zwykłą (brązowo-czarną) kutykulą.
      Za pomocą mikroskopii elektronowej wykazano, że barwne okazy miały w szkielecie zewnętrznym dobrze zachowane struktury rozpraszające światło (nie stwierdzono obecności np. trójwymiarowych kryształów fotonicznych, co oznacza, że kolor musiał być skutkiem zidentyfikowanych warstw w epikutykuli). Niezmieniona nanostruktura sugeruje, że to oryginalne barwy, które występowały w kredzie. Tam, gdzie kolor się nie zachował, struktury oskórka były uszkodzone, co może wyjaśniać ich brązowo-czarny wygląd. Jak zademonstrowali Chińczycy, w jednych częściach inkluzji warstwy epikutykuli mogą się zachować dobrze, a w innych nie.
      Czego możemy się dowiedzieć na podstawie ubarwienia kredowych owadów? Współczesne złotolitki są pasożytami gniazdowymi (samice złotolitek składają jaja do gniazd pszczół dziko żyjących, grzebaczy czy os). Ponieważ wykazano, że kolory strukturalne mogą służyć jako kamuflaż, możliwe, że barwa kredowych złotolitek pozwalała uniknąć wykrycia. W tym momencie nie możemy jednak wykluczyć, że kolory odgrywały rolę inną niż kamuflaż, np. były wykorzystywane w termoregulacji - podsumowuje dr Chenyang Cai.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W bursztynie ze środkowej kredy zachował się chrząszcz z pyłkiem na pokrywających go włoskach. Wygląda więc na to, że mutualizm schylikowatych i okrytonasiennych występował już co najmniej 99 mln lat temu. Znaleziska dokonał amerykańsko-chiński zespół, który w tym samym złożu z północnej Mjanmy natrafił na pierwszy przypadek amonita w bursztynie.
      Autorzy raportu z pisma PNAS podkreślają, że odkrycie przesuwa najstarszy udokumentowany przypadek zapylania okrytonasiennych przez owady o ok. 50 mln lat. Wcześniejsze najstarsze bezpośrednie dowody wiązały się przedstawicielami prehistorycznego plemienia pszczół Electrapini ze środkowego eocenu z miejscowości Eckfeld i Messel w Niemczech (sprzed, odpowiednio, 48 i 45 mln lat).
      Analizą morfologiczną 62 ziaren pyłku z Mjanmy zajmował się David Dilcher, emerytowany profesor Uniwersytetu Indiany. Wg niego, kształt i struktura pyłku wskazywały, że wyewoluował w taki sposób, by przenosić się w wyniku kontaktu z owadami. Twierdząc tak, Dilcher powoływał się na rozmiar ziaren, ich "ornamentację" oraz zdolność zbijania się w grudki.
      Pyłek przedstawiciela dwuliściennych nie był wcale łatwy do wykrycia. Udało się to dopiero za pomocą mikroskopu konfokalnego.
      Chrząszcz znajdujący się w bursztynie to nowy gatunek. Naukowcy nadali mu łacińską nazwę Angimordella burmitina. Jego zapylającą rolę potwierdzono, opierając się na kilku fizycznych cechach, w tym na budowie aparatu gębowego czy na pokroju ciała. Ujawniono je za pomocą mikrotomografii komputerowej.
      Wiek nowej skamieniałości określono, bazując na wieku innych znanych fosyliów z tej samej lokalizacji.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Zeng, 51-letnia mieszkanka środkowych Chin, podała sobie dożylnie sok z ponad 20 różnych owoców. Sądziła, że dzięki temu aktywne substancje lepiej się wchłoną. Zamiast poprawić stan zdrowia, owocowa kroplówka doprowadziła do groźnego zakażenia i uszkodzenia narządów. Kobieta spędziła 5 dni na oddziale intensywnej opieki medycznej.
      Krótko po kroplówce u pacjentki pojawiły się świąd i gorączka. Na początku kobieta zignorowała swoje objawy, jednak o wszystkim dowiedział się mąż, który 22 lutego nakłonił ją do wizyty w miejscowym szpitalu. Stamtąd została skierowana do Szpitala Stowarzyszonego Xiangnan University w Chenzhou, gdzie przyjęto ją na OIOM.
      Chinka miała ciężkie zakażenie. Wg doktora Liu Jianxiu, groziła jej sepsa i niewydolność wielonarządowa. By oczyścić krew, prowadzono dializy. Chorej zaordynowano także antybiotyki i leki zwiększające krzepliwość.
      Gdy stan 51-latki się poprawił, 27 lutego przeniesiono ją na oddział nefrologiczny. W jednym z wywiadów specjaliści z Chenzhou powiedzieli, że feralnego dnia Zeng zamówiła wizytę domową. Udawała chorą, więc lekarz zaordynował jej kroplówkę. Gdy wyszedł, kobieta zamieniła jego specyfik na swój z soków.
      Myślałam, że świeże soki są bardzo odżywcze. Nigdy nie sądziłam, że ich wstrzyknięcie może być szkodliwe - opowiada Zeng, która od jakiegoś czasu interesuje się medycyną alternatywną/ludową.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...