-
Similar Content
-
By KopalniaWiedzy.pl
Podczas badań archeologicznych w rejonie Kobiernic i Porąbki w pobliżu Bielska-Białej dokonano zaskakującego odkrycia. Archeolodzy znaleźli wyroby z żelaza i brązu pochodzące przed 2600 lat. To prawdopodobnie najstarsze artefakty znalezione na tych ziemiach i mogą one wskazywać na istnienie ważnego szlaku handlowego biegnącego doliną Soły. Szlak taki mógł łączyć dorzecza Dunaju z regionami na północy od Karpat.
W sumie znaleziono 40 przedmiotów, które tworzyły 4 skarby i 6 znalezisk luźnych. Najważniejsze z nich to odkryte w pobliżu Porąbki grzywny żelazne pochodzące z wczesnej epoki żelaza (750–400 r. p.n.e.). Powstawały w dorzeczach górnego Dunaju i Renu, w ośrodkach leżących na terenie dzisiejszej Szwajcarii, Bawarii, Lotaryngii i Alzacji. Bogusław Chorąży, archeolog z Muzeum Historycznego w Bielsku Białej mówi, ze "na ziemiach polskich, a także na terenie Europy Środkowej, zabytki te występują sporadycznie. Dwa egzemplarze takich grzywien odkryto na osiedlu obronnym w Biskupinie". Grzywnom towarzyszyły żelazne obręcze oraz sierpy pochodzące z tego samego okresu.
Z kolei w Kobiernicach znaleziono skarb składający się głównie z wyrobów z brązu oaz ze stopu brązu i żelaza. To szpile, zapinki, naszyjniki i spiralne bransolety. Przedmioty te datowano na okres halsztacki (600–500 r. p.n.e.). Zdaniem specjalistów, niektóre okoliczności złożenia przedmiotów do ziemi wskazują na przemyślane działanie. Nie można wykluczyć tutaj wymiaru duchowego, być może zatem mamy tutaj do czynienia z darami wotywnymi.
Znalezione przedmioty będzie można zobaczyć na wystawie „Skarby z ziemi wydarte. Prehistoryczne wyroby z brązu i żelaza odkryte w rejonie beskidzkiego przełomu rzeki Soły”. Zostanie ona otwarta 30 kwietnia w Muzeum Historycznym w Bielsku-Białej.
« powrót do artykułu -
By KopalniaWiedzy.pl
Naukowcy z Ohio State University uważają, że na odkrycie czekają setki nieznanych gatunków ssaków. Co więcej, to gatunki, z których większość naukowcy widzieli. W większości są to małe zwierzęta, nietoperze, ryjówkowate czy kretowate. To głównie zwierzęta, które znamy, ale w których dotychczas nauka nie rozpoznała osobnych gatunków.
Niewielkie subtelne różnice trudniej zauważyć w przypadku małych zwierząt, które ważą 10 gramów, niż zwierząt wielkości człowieka, mówi współautor najnowszych badań, profesor ekologii, ewolucji i biologii Bryan Carstens. Nie da się stwierdzić, że to osobne gatunki, póki nie przeprowadzi się analiz genetycznych, dodaje.
Zespół z Ohio, na którego czele stoi Danielle Parsons, wykorzystał superkomputer i techniki maszynowego uczenia się do przeanalizowania publicznie dostępnych danych genetycznych 4310 gatunków ssaków, informacji na temat miejsca ich występowania, ich środowiska i innych danych odnoszących się do gatunków. Dzięki temu mogli zidentyfikować taksony ssaków, w których występują nieznane jeszcze gatunki. Na postawie naszej analizy możemy stwierdzić, że – ostrożnie szacując – istnieją setki gatunków ssaków, których jeszcze nie rozpoznaliśmy, mówi Carstens.
Taki wniosek nie jest zaskoczeniem dla specjalistów. Biolodzy uważają bowiem, że dotychczas nauka opisała nie więcej niż 10% gatunków występujących na Ziemi. Nasza analiza pokazuje, gdzie tych nieznanych gatunków należy szukać, dodaje Carstens.
Z badań wynika, że gatunków tych należy szukać głównie wśród małych ssaków, jak nietoperze, ryjówkowate i kretowate. Model przewiduje również, że to prawdopodobnie gatunki o większym zasięgu geograficznym z większą zmiennością temperatur i opadów. Wiele z tych gatunków „ukrywa się” w tropikalnych lasach deszczowych. I to nie jest zaskoczeniem, gdyż tam właśnie występuje większość gatunków ssaków. Skądinąd jednak wiemy, że liczne nierozpoznane gatunki mogą żyć również w krajach wysoko uprzemysłowionych. W 2018 roku Carstens i jego studentka Ariadna Morales opublikowali artykuł, w którym dowiedli, że żyjący na terenie USA nocek myszouchy to tak naprawdę 5 różnych gatunków. Badania te pokazały, jak ważne jest identyfikowanie nieznanych gatunków. Okazało się bowiem, że jeden z tych nietoperzy to endemit żyjący wyłącznie w okolicach Great Basin w Newadzie. Jego ochrona jest więc kwestią szczególnie pilną.
Informacja o gatunkach jest ważna dla ludzi, którzy zajmują się ochroną przyrody. Nie można chronić gatunku, jeśli się nie wie, że on istnieje, wyjaśnia Carstens. Uczony dodaje, że jego zdaniem znamy około 80% gatunków ssaków. A trzeba wiedzieć, że ssaki są bardzo dobrze rozpoznane, w porównaniu z innymi zwierzętami.
« powrót do artykułu -
By KopalniaWiedzy.pl
W lipcu bieżącego roku doktor Grzegorz Niedźwiedzki z Uniwersytetu w Uppsali i profesor Grzegorz Pieńkowski z Państwowego Instytutu Geologicznego odkryli w kopalni surowców ilastych interesujące ślady dinozaurów. Gdy we wrześniu wrócili do Borkowic w województwie mazowieckim, by przeprowadzić dodatkowe badania, szybko przekonali się, że trafili na coś wyjątkowego.
Ślady znajdowały się na 60 blokach. To jest kilkaset tropów dinozaurów, ale to czubek góry lodowej. Bo tych bloków może być nawet 500. To będzie kilka tysięcy tropów dinozaurów. To może być największa kolekcja tropów dinozaurów w Europie, powiedział PAP doktor Niedźwiedzki.
W kopalni ciągle trwa wydobywanie surowca, ale jej właściciel dba o to, by nie uszkodzić cennych śladów i rozglądać się za innymi. Wydobywany surowiec znajduje się tuż poniżej warstwy z tropami dinozaurów. Warstwa z tropami to długa ławica piaskowca. Pracownicy kopalni odsłaniają i transportują bloki w bezpieczne miejsce. Jesteśmy w ciągłym kontakcie. Nauczyliśmy ich patrzeć na to, co odsłaniają. Właściciel kopalni jest niezwykle przychylny. Rozumie, że to skarb, chwali właściciela Niedźwiedzki.
Już teraz wiadomo, że odciśnięte w skałach ślady mają około 200 milionów lat. Najdłuższe z nich, ślady dinozaurów drapieżnych, liczą niemal 40 centymetrów długości. Odkryte ślady dorównują jakością najlepiej zachowanym słynnym odkryciom z Grenlandii, Ameryki, Afryki i Chin. Znalezisko jest tym cenniejsze, że jeszcze niedawno sądzono, że w naszym kraju nie uda się znaleźć dużych stanowisk paleontologicznych ze śladami jurajskich dinozaurów.
Aby taki stan zachowania był możliwy, musiała nastąpić w krótkim czasie bardzo szczególna sekwencja wydarzeń: ustąpienie z tego obszaru wód laguny, odsłonięcie ilastego dna, wejście dinozaurów na wciąż plastyczny (ale niezbyt grząski) grunt, wyschnięcie podłoża i utrwalenie tropów (na co dowodem są szczeliny z wysychania przecinające niektóre tropy), ponowne szybkie zalanie obszaru i równie szybkie przykrycie powierzchni przez sedymentację ławicy piasku nasuwającej się bariery – przez co ślady zostały utrwalone jako naturalne odlewy, mówi profesor Grzegorz Pieńkowski.
Uczeni mówią, że w Borkowicach znajduje się jedno z najbogatszych na świecie stanowisk dolnojurajskich. Jest tym bardziej niezwykłe, że odkryto tam również kości dinozaurów zachowane w formie pustek. Obok nich zidentyfikowano szczątki innych zwierząt lądowych i ryb.
Musimy się zastanowić, co zrobić, by zachować to stanowisko dla przyszłych pokoleń. Lokalizacja bloków z tropami jest ściśle określona – to jest bezpośredni nadkład złoża. Rada gminy ma podjąć stosowną uchwałę w sprawie ustanowienia stanowiska dokumentacyjnego. 99 proc stanowisk nie reprezentuje bowiem tak dobrej klasy, jak to stanowisko. Wydaje się, że ustanowienie takiego stanowiska w Borkowicach jest czymś naturalnym, powiedział PAP profesor Pieńkowski.
« powrót do artykułu -
By KopalniaWiedzy.pl
Europejscy odkrywcy po raz pierwszy ujrzeli Falklandy w XVII wieku. I dotychczas sądzono, że to Europejczycy byli pierwszymi ludźmi, którzy dotarli na te wyspy. Jednak badania prowadzone pod kierunkiem naukowców z University of Maine sugerują, że ludzie bywali na wyspach na setki lat przed pojawieniem się tam mieszkańców Europy.
Kit Hamley i jej zespół zbadali zwierzęce kości, węgiel drzewny i inne dowody świadczące – ich zdaniem – o obecności ludzi na długo przed XVII wiekiem. Jednym z najmocniejszych dowodów mają być dane pozyskane z węgla drzewnego. Z torfowiska na New Island, znajdującej się w południowo-zachodniej części archipelagu, pobrano rdzeń, którego najstarsze części liczyły sobie 8000 lat. Analiza wykazała, że około 150 roku n.e. doszło na wyspie do zwiększonej obecności ognia. Później widoczna jest długa przerwa i ponownie aktywność taką widać ok. 1410 roku. Ponownie nastąpiła przerwa, a więcej ognia pojawiło się na wyspie około 1770 roku, czyli około roku początków europejskiego osadnictwa.
Naukowcy zbadali też kości uchatek i pingwinów. Zebrano je w miejscu, w którym jeden z mieszkańców znalazł kamienny grot przypominający technologię, jaką mieszkańcy Ameryki Południowej posługiwali się przez ostatnich 1000 lat. Kości były usypane w kopce. Hamley uważa, że lokalizacja kopczyków, ich wielkość oraz rodzaj znajdujących się tam kości wskazują, że prawdopodobnie stworzyli je ludzie.
Naukowcy uważają, że mieszkańcy Ameryki Południowej przybywali na Falklandy w latach 1275–1410. Nie można też wykluczyć dat wcześniejszych. Zdaniem badaczy ludzie przybywali tutaj na krótko. Pozostawili więc po sobie niewiele śladów. Jednak wystarczająco dużo, by warto było je badać.
Odkrycia te poszerzają naszą wiedzę o przemieszczaniu się i aktywności rdzennych mieszkańców po nieprzyjaznych wodach południowego Atlantyku. Od dawna spekulowano, że to rdzenni mieszkańcy Ameryki Południowej mogli jako pierwsi dotrzeć do Falklandów, mówi Hamley.
Badania nad potencjalnym osadnictwem na Falklandach rozpoczęły się od zainteresowania Hamley wilczakiem falklandzkim. Był to jedyny psowaty mieszkaniec Falkladów. Europejczycy wytępili ten gatunek w drugiej połowie XIX wieku. Stał się on tym samym pierwszym psowatym, który wyginął w czasach historycznych. Hamley interesowała się historią tego gatunku i podczas swoich badań znalazła ząb wilczaka, a badanie radiowęglowe wskazało, że pochodzi on sprzed około 5500 lat. Tym samym to najstarsza znana nam pozostałość po wilczaku. Zdaniem uczonej, gatunek ten został udomowiony w Ameryce Południowej i stamtąd, podczas jednej z wypraw, został przywieziony przez ludzi.
« powrót do artykułu -
By KopalniaWiedzy.pl
W Układzie Słonecznym odkryto rzadko występujący obiekt – kometę znajdującą się w głównym pasie asteroid. Zauważono go przed kilkoma miesiącami, a obecnie Planetary Science Institute poinformował o wynikach badań nad nim.
Obecnie w głównym pasie asteroid znamy ponad 500 000 obiektów. A 2005 QN173 – zauważony przez Asteroid Terrestrial-Impact Last Alert System (ATLAS) – jest zaledwie 8. aktywnym obiektem tam się znajdującym. Ponadto był on aktywny więcej niż jeden raz. Takie zachowanie silnie wskazuje, że jego aktywność jest związana z sublimacją zamarzniętego materiału, stwierdza Henry Hsieh, główny autor pracy „Physical Characterization of Main-Belt Comet (248370) 2005 QN173”. Dlatego też uznajemy go za kometę głównego pasa asteroid. Pasuje bowiem do fizycznego opisu komety, jest prawdopodobnie zbudowany z lodu, wyrzuca pył w przestrzeń kosmiczną, mimo tego, że jednocześnie ma orbitę asteroidy. To przykład swoistej dualności i zacierania granic pomiędzy obiektami, które w przeszłości były uważane za zupełnie oddzielne byty – asteroidami i kometami. To właśnie ta cecha czyni ten obiekt tak interesującym, dodaje Hsieh.
Uczony odkrył, że jądro tej specyficznej komety ma 3,2 kilometra średnicy, a długość jej warkocza wynosiła w lipcu 2021 roku ponad 720 000 kilometrów. Szerokość zaś to 1400 km. Ten ekstremalnie wąski warkocz mówi nam, że cząstki pyłu ledwie wydostają się z jądra i mają bardzo małą prędkość, oraz że gaz wydobywający się z jądra komety, który unosi ze sobą pył, jest niezwykle słaby. Tak słaby, że pył ma trudności z oderwaniem się od jądra. To zaś sugeruje, że coś innego pomaga mu w ucieczce. Na przykład jądro może szybko się obracać, co pomaga w odrzucaniu cząstek pyłu uniesionych już przez gaz, wyjaśnia autor badań.
Komety są aktywne dzięki sublimacji, procesowi zamiany lodu w gaz. Większość komet pochodzi z zimnych obszarów Układu Słonecznego, spoza orbity Neptuna i to tam spędzają większość czasu. Ich bardzo wydłużone orbity na krótko wiodą je bliżej Ziemi i Słońca. Wówczas ich powierzchnia rozgrzewa się od promieniowania słonecznego, z jądra uwalniają się gaz i pył, tworząc spektakularny warkocz.
Naukowcy uważają, że – w przeciwieństwie do komet – obiekty z głównego pasa asteroid, znajdującego się pomiędzy Marsem a Jowiszem, przebywają w gorących wewnętrznych obszarach Układu Słonecznego, czyli wewnątrz orbity Jowisza, od co najmniej 4,6 miliarda lat. Uważa się, że lód, który w przeszłości mógł się na nich znajdować, dawno wyparował. To zaś oznacza, że specjaliści nie spodziewają się, by w głównym pasie asteroid znajdowały się jakieś aktywne obiekty.
Takie przekonanie żywiono do roku 2006 kiedy to Hsieh i David Jewitt odkryli pierwszą tzw. kometę głównego pasa asteroid. Od tego czasu zauważono kilka podobnych obiektów. Do dzisiaj, wraz z ostatnią odkrytą, znamy ich w sumie 8.
Takie obiekty są dla nas niezwykle interesujące, gdyż uważa się, że znaczna część wody na Ziemi została przyniesiona przez asteroidy z głównego pasa, które spadały na Ziemię w okresie jej formowania. Odkrycie w głównym pasie asteroid obiektów wciąż posiadających lód daje nadzieję na przetestowanie tej hipotezy i ułatwi nam znalezienie odpowiedzi na pytanie o początki życia na Ziemi.
« powrót do artykułu
-
-
Recently Browsing 0 members
No registered users viewing this page.