Sign in to follow this
Followers
0

We Wdeckim Parku Krajobrazowym znaleziono rzadki 1200-letni nóż bojowy
By
KopalniaWiedzy.pl, in Humanistyka
-
Similar Content
-
By KopalniaWiedzy.pl
Szwajcarski archeolog-amator dowiódł, że nie zawsze warto słuchać profesjonalistów. W regionie Bündner Surses ostatnie rzymskie artefakty znaleziono przed około 20 laty i eksperci twierdzili, że nic więcej się nie znajdzie. Lucas Schmidt uznał, że nie mają racji i postanowił spróbować szczęścia. A owocem jego uporu jest odnalezienie setek artefaktów z miejsca bitwy, jaka rozegrała się pomiędzy Rzymianami a Retami około 15 roku p.n.e.
Przed dwoma laty pan Schmidt, archeolog-amator i ochotnik w Służbie Archeologicznej kantonu Graubünden znalazł nad Julierstrasse w wąwozie Crap Ses dobrze zachowany rzymski sztylet. O znalezisku poinformował lokalne władze. Wtedy też Uniwersytet w Bazylei, rząd federalny i władze kantonu rozpoczęły 5-letni projekt badawczy.
Obszar prac obejmuje 35 000 m2, z których dotychczas za pomocą wykrywaczy metali przeczesano 7000 m2. Znaleźliśmy setki artefaktów z czasów rzymskich, mówi archeolog Thomas Reitmaier. Wśród nich są setki gwoździ z butów oraz ołowiane pociski do proc i fragmenty tarcz lokalnego typu. Dzięki lokalizacji poszczególnych obiektów naukowcy potrafią już powiedzieć co nieco o bitwie, jaka miała tutaj miejsce pomiędzy wojskami rzymskimi a Retami. Wygląda to tak, jakby lokalne wojska zajęły tutaj pozycje i były ostrzeliwane przez Rzymian z proc i katapult, mówi profesor Peter Schwarz z Uniwersytetu w Bazylei. Nie skończyło się tylko na ostrzale. Doszło też do bezpośredniego ataku Rzymian na Retów.
Nie wiadomo, ile osób mogło wziąć udział w bitwie. Dotychczas nie znaleziono żadnych grobów. Przyjmuje się, że do starcia doszło około 15 roku p.n.e. pomiędzy dzisiejszymi miejscowościami Tiefencastel i Cunter.
W roku 15 p.n.e. synowie cesarza Augusta, Tyberiusz i Druzus, prowadzili legiony podbijające te tereny. Z relacji Strabona wiemy, że podbici Retowie szybko zaadaptowali się do rzymskiego stylu życia i stali się wiernymi poddanymi Imperium. Z czasem dostarczyli też około 5000 żołnierzy rzymskim oddziałom pomocniczym, co jest dużą liczbą jak na słabo zaludnione alpejskie doliny. To może wskazywać, że kariera w armii była dla nich pociągająca.
Tiefencastel jest pierwszy raz wzmiankowana w 831 roku pod nazwą in Castello Impitinis. Od XIV wieku znana jest jako Tüffenkasten. Natomiast pierwsza wzmianka o Cunter, zwanej wówczas Contra, pochodzi z 1370 roku.
« powrót do artykułu -
By KopalniaWiedzy.pl
Około 1250–1300 lat przed naszą erą w dolinie rzeki Tollense w odległości około 160 kilometrów od dzisiejszego Berlina rozegrała się wielka bitwa, w której mogło wziąć udział nawet 4000 wojowników. To największa znana nam bitwa epoki brązu na terenie Europy Środkowej oraz największe i najlepiej zbadane na świecie miejsce tak starej bitwy.
Przed trzema laty w rzece znaleziono przedmioty, wskazujące, że przynajmniej część wojowników pochodziła z terenów oddalonych o setki kilometrów od miejsca starcia. Z tego zaś wynika, że na kilkanaście wieków przed Chrystusem społeczeństwa w Europie były organizowane na wielką skalę, a ich przywódcy mogli wezwać wojowników z oddalonych terenów.
Wspomniane przedmioty to cylindryczne fragmenty brązu, nóż z brązu, niewielkie długo oraz szydło. Przypominają one osobisty bagaż, a nie przedmioty służące celom rytualnym lub zdobycz wojenną. Archeolodzy uważają, że znajdowały się one w torbie lub skrzynce, która uległa rozkładowi. A 3000 lat po bitwie zostały znalezione przez nurków.
Podobne przedmioty znamy z pochówków wojowników o wysokim statusie społecznym, których groby są rozrzucone od dzisiejszej wschodniej Francji po Czechy. Jednak po raz pierwszy znaleziono je wszystkie razem tak daleko na północy.
Odkrycie to wspiera hipotezę o tym, że wojownicy przybywali do Tollense z daleka. Już wcześniej na podstawie badania izotopów strontu stwierdzono, że wielu poległych w bitwie nie pochodziło z okolicy. To pokazuje, że ludzie byli wówczas znacznie bardziej mobilni niż sądzimy. A wynikiem ich mobilności było też przenoszenie przez nich przedmiotów osobistego użytku, mówi archeolog Helle Vendkilde z duńskiego Uniwersytetu w Aarhus.
Naukowcy sądzą też, że niewielkie dłuta używane do wycinania mniejszych kawałków brązu z większych oraz znajdowane wycięte fragmenty brązu to dowody na rodzący się system monetarny. Metalowe przedmioty powoli stawały się nie tylko narzędziami, ale i środkami płatniczymi.
« powrót do artykułu -
By KopalniaWiedzy.pl
Pola uprawne wraz z miedzami, zagrody, zabudowania, a nawet drogi, czyli kompletnie zachowany układ przestrzenny starożytnej osady sprzed blisko 2 tys. lat odkryli archeolodzy w Borach Tucholskich. To unikat w skali całej Europy - podkreślają autorzy odkrycia.
Teren Borów Tucholskich na pograniczu woj. kujawsko-pomorskiego i woj. pomorskiego porasta gęsty las. Jest to jeden z obszarów najsłabiej poznanych pod względem archeologicznym w Polsce.
Jeśli chodzi o badania, był to teren dziewiczy. Wielkim zaskoczeniem okazało się odkrycie tam nie tyle pojedynczego elementu dawnej osady, co również jej otoczenia: otaczających zabudowania pól, zagród czy łączących je traktów - opowiada PAP doktorant w Instytucie Archeologii UMK w Toruniu Mateusz Sosnowski. Badania w Borach Tucholskich prowadzi wspólnie z Jerzym Czerńcem, doktorantem w Instytucie Archeologii i Etnologii PAN w Warszawie.
Pozostałości pochodzą z pierwszych wieków naszej ery - ocenili badacze.
Dlaczego znaleziska są unikatowe? Jak wyjaśnia Sosnowski, archeolodzy zazwyczaj odkrywają zaledwie pojedyncze elementy osad, bądź innych konstrukcji, pozostałych po aktywności dawnych ludzi. Odkrycia takie zdarzają się np. w czasie budowy domów czy dróg, gdy wykopaliska mają charakter ratowniczy. Badana jest wówczas ograniczona, dość mała powierzchnia. Nie ma również wtedy możliwości, aby sprawdzić szerzej - czy w okolicy, w promieniu kilkudziesięciu czy kilkuset metrów nie znajdują się inne, równie ciekawe ślady z tego samego okresu.
Tu mamy całkiem inną sytuację: namierzyliśmy nieznane ślady dawnego zasiedlenia Borów Tucholskich. Nie chodzi o jeden dom czy fragment osady. Mamy tu całe osiedle wraz z jej gospodarczym otoczeniem w postaci pól czy pastwisk, gdzie wszystkie elementy pochodzą z jednego okresu. To unikat! - podkreśla Sosnowski.
Archeolodzy przypominają, że dawne wsie czy cmentarze, po upływie setek lat, nierzadko przepadały bez śladu, kiedy zostały zaorane lub zabudowane.
Wiele wskazuje na to, że po opuszczeniu osady przez jej mieszkańców w pierwszych wiekach naszej ery, pozostała ona nietknięta. Dlatego jej potencjał, związany z możliwością dalszych odkryć w ramach badań wykopaliskowych, można porównać do słynnej osady biskupińskiej - zauważa archeolog.
Na ślad osady archeolodzy wpadli dzięki lotniczemu skanowaniu laserowemu (ALS), coraz częściej stosowanemu przez archeologów. W ramach projektu mającego na celu utworzenie m.in. systemu przeciwpowodziowego objęto nim powierzchnię całej Polski. ALS pozwala bardzo dokładnie poznać ukształtowanie terenu - nawet, gdy porasta go gęsty las, a różnice w wysokości nie są widoczne gołym okiem. Tak właśnie jest w przypadku Borów Tucholskich.
W ostatnich latach w całej Polsce archeolodzy namierzyli - zwłaszcza w obrębie lasów - dziesiątki nieznanych wcześniej kurhanów, grodzisk i innych konstrukcji sprzed tysięcy lat. Do rzadkości należy jednak odkrycie nienaruszonych reliktów dawnych pól uprawnych, pochodzących sprzed ponad tysiąca. W ten sposób, od samego początku prowadzenia badań uzyskaliśmy szerszą perspektywę i poznaliśmy plan dawnej osady - podkreślają naukowcy.
Wiek osady archeolodzy potwierdzili dzięki wykopaliskom, w czasie których natknęli się m.in. na fragmenty naczyń ceramicznych, pochodzące z pierwszych wieków naszej ery.
Na podstawie skanowania laserowego trudno określić, jak wyglądały domostwa. Wiadomo natomiast, że osada otoczona jest polami uprawnymi i wiedzie do niej droga, widoczna na laserowych zobrazowaniach.
Osada wraz z przylegającymi do niej polami zajmuje ponad 170 ha powierzchni. Widoczny jest dokładny układ pól, miedze, a nawet pojedyncze niwy. "Widać zatem, że na poszczególnych polach mogli gospodarowali różni właściciele - mówi archeolog.
Jak dodaje, pola są zaskakująco regularne. Ich kształt przywodzi na myśl system prowadzenia gospodarki trójpolowej, znany w Polsce dopiero z czasów średniowiecza. Czy stosowano go już kilkaset lat wcześniej? Mamy nadzieję, że nasze badania przyniosą odpowiedź i na to pytanie - dodaje naukowiec.
Z analiz specjalistycznych wynika, że na polach uprawiano m.in. żyto. Ówcześni mieszkańcy okolicy założyli pola uprawne tylko tam, gdzie znajdowały się bardziej żyzne gleby płowe. Nie uprawiali tymczasem piasków sandrowych. Wykorzystali po prostu "wyspę" w postaci lepszych ziem, co świadczy, że doskonale znali się na rolnictwie - podkreśla Sosnowski.
« powrót do artykułu -
By KopalniaWiedzy.pl
Dzisiaj pod Grunwaldem (woj. warmińsko-mazurskie) rozpoczęły się badania archeologiczne, w których bierze udział kilkudziesięciu detektorystów z kilku krajów. Przez tydzień będą prowadzić poszukiwania mające pomóc w wyjaśnieniu tajemnic bitwy z 1410 r.
Według dyrektora Muzeum Bitwy pod Grunwaldem dr. Szymona Dreja, organizowane piąty rok z rzędu interdyscyplinarne badania są największym w Polsce przedsięwzięciem z udziałem archeologów, studentów archeologii i tzw. eksploratorów, czyli poszukiwaczy wyposażonych w wykrywacze metalu.
Jak mówił PAP, tegoroczne poszukiwania odbywają się pod hasłem „W pogoni za legendą”. Biorą w nich udział detektoryści z Polski, Danii, Norwegii i Litwy. Przez najbliższy tydzień mają szukać śladów bitwy na polach, do których wcześniej nie mieli dostępu ze względu na zasiewy.
Od początku jednym z głównych celów tego przedsięwzięcia jest wyjaśnienie dokładnej lokalizacji miejsca, w którym 15 lipca 1410 r. wojska polsko-litewskie pokonały zakon krzyżacki.
Moim zdaniem, już poprzednie sezony przyniosły nam dużo informacji o tym, gdzie mogło dojść do głównych starć. Przybliżyły nas do ustaleń bliższych teorii szwedzkiego naukowca prof. Svena Ekdahla, według którego do bitwy doszło dalej w kierunku południowo-zachodnim niż uważają polscy historycy - powiedział dyr. Drej.
Rezultatem prac w poprzednich sezonach badawczych było również odnalezienie kilkuset artefaktów związanych z bitwą, w tym licznych grotów strzał i bełtów kusz, toporów, fragmentów średniowiecznych mieczy, rękawic pancernych i okuć pasów, a także części rzędu końskiego i oporządzenia jeździeckiego. Jednym z ciekawszych znalezisk były dwie krzyżackie zapony z inskrypcją „Ave Maria”, służące do spinania płaszczy.
Wyniki dotychczasowych badań z udziałem detektorystów potwierdziły też lokalizację dawnego obozu krzyżackiego, który znajdował się w miejscu, gdzie potem na polecenie mistrza Henryka von Plauena wzniesiono kaplicę pobitewną, konsekrowaną w 1413 r.
Uczestnicy corocznych poszukiwań pod Grunwaldem mają nadzieję, że uda się wyjaśnić również inne tajemnice jednej z największych bitew średniowiecznej Europy. Liczą choćby na odkrycie kiedyś śladu zbiorowych grobów poległych rycerzy.
Dotychczas jedyne miejsca pochówków odnaleziono wewnątrz i w pobliżu ruin kaplicy pobitewnej. Podczas prac archeologicznych w latach 60. i 80. ub. wieku natrafiono tam na kości zaledwie ok. 200 osób. W większości były to prawdopodobnie tzw. wtórne pochówki, tzn. szczątki zostały przeniesione z innych miejsc.
« powrót do artykułu -
By KopalniaWiedzy.pl
Na poniedziałek (18 czerwca) zaplanowana jest aukcja bikornu, noszonego przez Napoleona Bonaparte podczas bitwy pod Waterloo.
Kapelusz (kupiony przez prywatnego kolekcjonera w 1986 r.) ma, zgodnie z szacunkami ekspertów, osiągnąć cenę 30-40 tys. euro. To jedno z 19 zachowanych nakryć głowy Napoleona. Bikorny były ponoć najpierw "rozbijane" dla cesarza przez kamerdynerów. Później mogły mu służyć przez 3 lata. Zwykle Bonaparte mógł wybierać z kolekcji 12 kapeluszy.
Podobny bikorn (część kolekcji monakijskiej rodziny królewskiej) sprzedano 4 lata temu za niebotyczną sumę 1,9 mln euro. Szczęśliwym nabywcą był właściciel południowokoreańskiej grupy spożywczo-rolniczej Harim. Świetnie zachowany kapelusz znajdował się ponoć na głowie Napoleona podczas bitwy pod Marengo.
Kapelusz, który będzie dziś licytowany, ma się nieco gorzej. Jak wieść niesie, z pola bitwy zabrał go holenderski kapitan, baron Arnout Jacques van Zuijlen van Nijevelt.
Licytacja odbędzie się w domu aukcyjnym De Baecque w Lyonie.
« powrót do artykułu
-
-
Recently Browsing 0 members
No registered users viewing this page.