Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Miliarder sfinansował nowatorską koncepcję kosmicznej elektrowni. Testowa instalacja trafi na orbitę

Rekomendowane odpowiedzi

Caltech (California Institute of Technology) poinformował właśnie, że od roku 2013 Donald Bren – najbogatszy deweloper w USA – wraz z żoną Brigitte przekazali uczelni ponad 100 milionów dolarów na prace nad pozyskiwaniem energii słonecznej w przestrzeni kosmicznej i przesyłaniem jej na Ziemię. Dzięki nim w roku 2022 lub 2023 w przestrzeń kosmiczną trafi pierwsza testowa instalacja.

Majątek 89-letniego Brena jest wyceniany na 15–16 miliardów dolarów. Dorobił się olbrzymich pieniędzy na budowie nieruchomości. Jest skrytym człowiekiem, rzadko udziela wywiadów. Przeznacza duże kwoty na działalność charytatywną. Wiadomo, że setkami milionów dolarów wspiera edukację, naukę i ochronę środowiska. W ciągu ostatnich 30 lat przekazał też 220 km2 terenów na potrzeby parków, rezerwatów i terenów rekreacyjnych. O tym, że woli pozostawać w cieniu może świadczyć sam fakt, że o finansowaniu przez Brena Space Solar Power Project poinformowano dopiero po 8 latach.

Wysoka orbita okołoziemska to bardzo dobre miejsce do pozyskiwania energii słonecznej. Słońce nigdy tam nie zachodzi, nie formują się chmury. Od dawna jest ona przedmiotem zainteresowania inżynierów. Jednak dotychczasowe projekty były nierealistyczne. Zbyt wielkie, by mogły się udać. Zakładały bowiem zbudowanie olbrzymich wielokilometrowych struktur pozyskujących energię, która następnie za pomocą laserów lub mikrofal byłaby przesyłana na Ziemię. Budowa takich struktury wymagałaby startów setek rakiet.

Tym, czego naprawdę potrzebowaliśmy była zmiana paradygmatu technologicznego, mówi profesor Harry Atwater, kierujący Space Solar Power Project. Zamiast urządzenia, które waży kilogram na metr kwadratowy, możemy obecnie stworzyć system o macie 100-200 gramów na metr kwadratowy i mamy plany zejścia z masą do 10-20 gramów na m2, informuje uczony.

Największa zmiana w myśleniu zaszła w samej budowie paneli słonecznych. Naukowcy z Caltechu budują modułowe panele. Każde z lekkich galowo-arsenkowych ogniw jest mocowane do „kafelka” o powierzchni 100 cm2. Każdy z „kafelków” – i to właśnie ma być kluczem do sukcesu – jest indywidualną stacją słoneczną, wyposażoną z fotowoltaikę, elektronikę oraz przekaźnik mikrofalowy. „Kafelki” będą łączone w większe moduły o powierzchni kilkudziesięciu metrów kwadratowych, a tysiące takich modułów będą tworzyły heksagonalną stacją o kilkukilometrowej długości. Jednak moduły nie będą ze sobą połączone. Nie będzie ciężkich kabli czy rusztowań.

Myślimy o tym jak o ławicy ryb. To zestaw identycznych niezależnych elementów latających w formacji, mówi Atwater.

Transmisja na Ziemię będzie odbywała się za pomocą mikrofal. Sygnały z poszczególnych „kafelków” będą synchronizowane, co pozwoli na wycelowanie ich w naziemny odbiornik bez potrzeby używania ruchomych części. Całość zaś będzie bezpieczna. Promieniowanie mikrofalowe jest promieniowaniem niejonizującym, a gęstość przesyłanej energii będzie taka, jak gęstość energii słonecznej.

Miną jednak lata, zanim na co dzień będziemy korzystali z tego typu rozwiązań. Wcześniej czy później przesyłanie energii z kosmosu na Ziemię stanie się codziennością. Do optymizmu skłaniają zarówno spadające koszty lotów w kosmos, jak i intensywne prace, prowadzone np. przez agencje kosmiczne z USA, Chin czy Japonii.

Niewykluczone jednak, że pierwsze urządzenia zasilane w ten sposób nie będą znajdowały się na Ziemi, a w kosmosie. Może się bowiem okazać, że przesyłanie energii mikrofalowej z farm orbitalnych do satelitów czy stacji kosmicznych jest rozwiązaniem bardziej praktycznym, niż konieczność wyposażania satelitów i stacji we własne panele słoneczne.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy, poza np. kosztami wystrzelenia i zużyciem, uwzględniając samą efektywność energetyczną przesyłania tej energii: laser + atmosfera + np. Stiring, aby na pewno wyjdzie bardziej efektywnie niż po prostu umieścić takie panele na dachach?

Gdyby te pieniądze przeznaczyć np. na energetykę jądrową, mogłyby mieć realne znaczenie w walce z globalnym ociepleniem ... ale tutaj obawiam się że będzie podobnie jak np. z solar road: https://www.businessinsider.com/first-solar-road-france-failure-photos-2019-8?IR=T

... czy starlink:

 

  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po pierwsze primo, zastanawiam się ile w tym filantropii, a ile perspektywicznie zainwestowanej gotówki? :)

Po drugie primo, @Jarek Duda, nie myl mikrofal z laserem, przy mikrofalach nie masz takich strat jak przy laserze. Dodatkowo na orbicie masz Słońce 24/7, a na Ziemi średnio 12h minus deszcze, chmury, śnieg, etc.

Po trzecie, to są bardzo perspektywiczne badania, gdy technologia dojrzeje i potanieje to wtedy będzie to naprawdę duże i niewyczerpalne źródło energii, przecież do Ziemie dociera tylko ułamek energii Słońca (odległość, wycinek kąta). Generalnie mi osobiście ten kierunek rozwoju się bardzo podoba, oczywiście zakładając, że do opłacalnej fuzji jeszcze szybko nie dojrzemy.

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Fuzja jest jednak dość odległa, natomiast np. patrząc się na Francję, zwykła energetyka jądrowa to chyba jedyny realistyczny sposób na skuteczną walkę z globalnym ociepleniem, plus rozwój nowych jak małe reaktory, thorium (np. https://www.livescience.com/china-creates-new-thorium-reactor.html ), fast neutron (np. https://www.cnbc.com/2021/06/28/oklo-planning-nuclear-micro-reactors-that-run-off-nuclear-waste.html ).

Co do paneli w kosmosie, niewątpliwie ciekawy projekt z którego też może powstać trochę nowych wartościowych technologii ... ale dla zasilania na ziemi obawiam się że dość odległy.

Z tym transferem energii to się tylko pytam, niech będzie maser zamiast lasera, ale skupić taką wiązkę żeby się nie rozjechała przez te tysiące kilometrów, potem jakieś systemy anten, wnęk żeby to łapać ... jak dla mnie 1% efektywności takiego transferu energii to byłoby bardzo pozytywne zaskoczenie (?)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też jestem sceptyczny co do tego przesyłu na Ziemię, ale generalnie jako technologia jest ciekawe. Zastosowanie w kosmosie jest chyba bardziej realne, zwłaszcza w rejonach dalszych niż orbita Ziemska, gdzie jest dużo energii słonecznej. Zdaje się, że na Marsie intensywność promieniowania to już połowa, a im dalej tym gorzej. Próbnik LUCY będzie miał dwa panele o średnicy 6m każdy, a leci w okolice pasa asteroid.

Inna sprawa, że taki system dostarczy też ciepło na Ziemię, więc realnie nie ma na celu walki z ociepleniem klimatu, no i się "nie skaluje", bo koszty wyniesienia będą ogromne. Oczywiście zasada działania CO2 jest przede wszystkim taka, że zatrzymuje głównie promieniowanie wypromieniowanie przez ogrzaną przez Słońce powierzchnię, więc może zatrzymać na planecie znacznie więcej ciepła (kilka rzędów wielkości) niż zostało uzyskane ze spalenia paliw kopalnych.

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
5 godzin temu, Jarek Duda napisał:

Z tym transferem energii to się tylko pytam, niech będzie maser zamiast lasera, ale skupić taką wiązkę żeby się nie rozjechała przez te tysiące kilometrów, potem jakieś systemy anten, wnęk żeby to łapać ... jak dla mnie 1% efektywności takiego transferu energii to byłoby bardzo pozytywne zaskoczenie (?)

Można "ciekawiej". Kryształy fotoniczne bezpośrednio skonwertują światło słoneczne w mikrofale. Tylko że wtedy nie będzie żadnej wiązki i wysiądzie cała łączność bezprzewodowa.
Oczywiście wynoszenie fotowoltaiki w kosmos nie ma sensu, przynajmniej do momentu gdy powierzchnia samej planety będzie zadowalająca rozmiarowo.
Orbitalne elektrownie z transferem mikrofalowym mogą być przydatne do wynoszenia ładunków w kosmos (energia elektryczna przyspiesza wahadłowiec "plazmowy" jeszcze w atmosferze), i to bardzo konkurencyjnie do windy kosmicznej.

 

Na początku najbardziej obiecującą technologią jest oświetlanie terenu za pomocą luster orbitalnych. Kilometrowe lustro jest w stanie oświetlić Polskę z intensywnością Księżyca. Niekoniecznie jako stałe rozwiązanie, ale w wielu wypadkach, na przykład przy klęskach żywiołowych takie doświetlenie mogłoby być absolutnie przydatne.

Można by też zrobić cykl dzień/noc podczas nocy polarnej.

 


 

5 godzin temu, Jarek Duda napisał:

zwykła energetyka jądrowa to chyba jedyny realistyczny sposób na skuteczną walkę z globalnym ociepleniem

Nie chodzi o to, aby złapać króliczka ale by gonić go.

 

Edytowane przez peceed

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
13 godzin temu, Jarek Duda napisał:

jak dla mnie 1% efektywności takiego transferu energii to byłoby bardzo pozytywne zaskoczenie

Tylko 1? To przepraszam na którym etapie konwersji czy przesyłu uważasz, że będą największe straty?

7 godzin temu, peceed napisał:

Na początku najbardziej obiecującą technologią jest oświetlanie terenu za pomocą luster orbitalnych.

Też tak chciałem, ale niestety nie eliminuje to problemów z chmurami.

7 godzin temu, peceed napisał:

Można by też zrobić cykl dzień/noc podczas nocy polarnej.

Rozumiem, że masz na myśli robienie sztucznego dnia podczas nocy, a nie sztucznej nocy podczas dnia? :) Czyli działa tylko pół roku... jak nie ma chmur.

8 godzin temu, cyjanobakteria napisał:

Inna sprawa, że taki system dostarczy też ciepło na Ziemię, więc realnie nie ma na celu walki z ociepleniem klimatu,

Chyba, że... odwrócić by ten proces i generować mikrofale z ciepła i wysyłać w kosmos, wtedy masz sposób na oziębienie klimatu ;)

8 godzin temu, cyjanobakteria napisał:

no i się "nie skaluje", bo koszty wyniesienia będą ogromne. 

I tak i nie, nie żyjcie starymi technologiami, żyjcie nowymi ;)

https://www.tuwroclaw.com/wiadomosci,we-wroclawiu-ruszyla-pierwsza-na-swiecie-fabryka-perowskitow,wia5-3273-60075.html

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
8 minutes ago, radar said:

Tylko 1?

Nie wiem, tak strzelam, właśnie znalazłem https://en.wikipedia.org/wiki/Wireless_power_transfer#Microwaves

Quote

Under experimental conditions, microwave conversion efficiency was measured to be around 54% across one meter.

 

7 hours ago, peceed said:

Kryształy fotoniczne bezpośrednio skonwertują światło słoneczne w mikrofale.

Nie jest to moja specjalność, ale wydajne się kompletnie nierealne (?) - efekty nieliniowe to razy 2,3 i to przy bardzo niskich efektywnościach, tu mówimy o wiele rzędów wielkości niższych energiach, znacznie niższych niż tych w fizyce atomowej.

8 hours ago, cyjanobakteria said:

Inna sprawa, że taki system dostarczy też ciepło na Ziemię

Jest też koncept żeby po prostu zasłaniać/odbijać na wielkich powierzchniach, w trylogii Mars były soletty, ale boję się że dalekie od praktyczności ... https://en.wikipedia.org/wiki/Solar_mirror   https://www.bbc.com/future/article/20160425-how-a-giant-space-umbrella-could-stop-global-warming

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
2 minuty temu, Jarek Duda napisał:

Nie jest to moja specjalność, ale wydajne się kompletnie nierealne (?)

"photonic radar"

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Quote

Photonic radar is a technique by which radar may be produced and analysed with the help of photonics rather than traditional RF techniques. The frequency of the radar is still in the RF, but lasers are used to create and analyse the RF signals with high precision.[1] The name "photonic radar" is sometimes used to mean visible-spectrum range finding like Lidar.[2][3]

https://en.wikipedia.org/wiki/Photonic_radar - czyli użycie laserów do poprawy analizy danych z radaru, a nie bezpośrednia konwersja energii.

Dla optycznej konwersji energii fal o różnej częstotliwości szukaj tutaj https://en.wikipedia.org/wiki/Nonlinear_optics#Frequency_doubling

Edytowane przez Jarek Duda

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 hour ago, radar said:

I tak i nie, nie żyjcie starymi technologiami, żyjcie nowymi ;)

No ale nowa technologia też obowiązuje na Ziemi :) Jedyna różnica jest taka, że panele na orbicie trzeba rozpędzić do 25 km/s lub więcej, a te na Ziemi wystarczy zepchnąć z paki :)

 

1 hour ago, Jarek Duda said:

Jest też koncept żeby po prostu zasłaniać/odbijać na wielkich powierzchniach, w trylogii Mars były soletty, ale boję się że dalekie od praktyczności

Też sądzę, że nie jest to proste. Na papierze w SF wygląda dobrze, ale to będzie bardzo duży żagiel słoneczny, który zostanie zepchnięty z orbity. Musiałby korygować położenie w jakiś sposób. Oczywiście silniki reakcyjne mijają się z celem o ile masa nie jest dostarczana niskim kosztem z przestrzeni kosmicznej. System musiałby się odpychać od magnetosfery, ale nie wiem czy to jest wykonalne bez dodatkowego źródła zasilania. W końcu odbicie fotonu przez lustro generuje więcej ciągu niż jego pochłonięcie (przez panele słoneczne na przykład), o ile mnie pamięć nie myli. Ewentualnie system musiałby wykonywać manewry, aby odzyskać orbitę w nocy albo nad ranem i wieczorem. Jakoś na pewno można to rozwiązać, ale nie wystarczy wynieść lustra w przestrzeń i zostawić na orbicie.

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
24 minuty temu, cyjanobakteria napisał:

Jedyna różnica jest taka, że panele na orbicie trzeba rozpędzić do 25 km/s lub więcej, a te na Ziemi wystarczy zepchnąć z paki

No nie, różnic jest właśnie więcej, opisanych powyżej i na wiki, jak na przykład kurz, deszcz, grad i chmury vs. brak tych czynników (ale są inne, śmieci, mikrometeoryty etc :) )

https://en.wikipedia.org/wiki/Space-based_solar_power

Może w połączeniu z windą kosmiczną z Księżyca i "space hook" coś by wyszło (finansowo)

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
10 minut temu, radar napisał:

Może w połączeniu z windą kosmiczną z Księżyca i "space hook" coś by wyszło (finansowo)

Do zasilania obieków naziemnych nie widzę sensownego zastosowania. Lepiej się sprawdzi 100x100km paneli gdzieś na płw. arabskim. Ale zasilanie satelit albo napędów laserowych/żaglowych może być całkiem efektywne. No i zastosowania bojowe, po skupieniu wiązki można wypalić złolom dziure w czole ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
40 minut temu, Jajcenty napisał:

Lepiej się sprawdzi 100x100km paneli gdzieś na płw. arabskim

 

Pamiętajcie tylko, że docelowo przechodzimy na ten typ energii, więc to musi być elektrownia dająca stabilne zasilanie, niezależne od pogody, a tam mimo wszystko zachmurzenie, burze pisakowe etc. występują. Możliwe, że lepiej by się opłacało 100x100km i to x10 w różnych lokalizacjach dla rozproszenia ryzyka, do tego lepsze metody przechowywania energii, ale technologie kosmiczne też się muszą rozwijać, kiedyś pewnie ta winda kosmiczna powstanie więc i kablem do Ziemi ten prąd popłynąć może, mam cichą nadzieję, że jeszcze za mojego życia.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Just now, radar said:

elektrownia dająca stabilne zasilanie, niezależne od pogody

... no i wracamy do reaktora jądrowego, np. małego zakopanego.

A panele po wichrze czy gradzie wyglądają tak:

Zrzut-ekranu-2021-07-31-105959.png

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

albo, patrząc na te ogniwa perowskitowe, "lekkie, elastyczne, wydajne", elektrownia stratosferyczna? :) Balony na uwięzi (jest kabel do przesyłu), coś jak ten z red bulla, i wtedy na tych 30km jesteś ponad chmurami (w większości przypadków).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sahara to jest jakieś 10 milionów km2, dosłownie 5000x2000 km :) Budować na wydmach jednak trudno. Sam nie jestem przeciwnikiem elektrowni atomowych, ale te są dobre, dopóki nie nastąpi stopienie rdzenia :) Swoją drogą większość, jak nie wszystkie katastrofy były spowodowane błędami ludzkimi, których można było uniknąć. Pomijając oczywisty Czarnobyl, Fukushima była przewidziana na określony okres operacyjny, który przedłużono, chyba nawet dwukrotnie. Jakby elektrownia działała kilkadziesiąt milionów lat, to prawdopodobieństwo zniszczenia w wyniku uderzenia meteorytu jak ten, który wykończył dinozaury 65 milionów lat temu, byłoby wysokie :) W ludzkich horyzontach czasowych prawdopodobieństwo takiego zdarzenia jest jednak skrajnie małe. Inna sprawa czy powinno się budować tego typu obiekty w miejscach zagrożonych tsunami?

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czarnobyl, Fukushima to były pierwsze reaktory, sprzed ponad pół wieku, w jednym eksperymentowano, drugi uderzyło tsunami - współczesny reaktor pewnie by tego nie zauważył.

W praktyce dalej zastępowane są węglem czy gazem ... np. z Nord Stream 2.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem, że tak jest. Trzecia większa katastrofa, aczkolwiek relatywnie mała w porównaniu, ta w USA, to też był nieszczęśliwy zbieg okoliczności i seria błędnych decyzji. Moim zdaniem bezpieczeństwo można znacznie podnieść w obecnych czasach tak, jak stało się to w lotnictwie pasażerskim.

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jasne zdarzają się: https://en.wikipedia.org/wiki/List_of_nuclear_power_accidents_by_country ale praktycznie bez znaczenia ... podczas gdy główna alternatywa to węgiel, zabijający z milion osób rocznie ( https://en.wikipedia.org/wiki/Health_and_environmental_impact_of_the_coal_industry#Annual_excess_mortality_and_morbidity ) i np. wydalająca znacznie więcej materiału radioaktywnego i to prosto do atmosfery (  https://www.scientificamerican.com/article/coal-ash-is-more-radioactive-than-nuclear-waste/).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
5 godzin temu, Jarek Duda napisał:

W praktyce dalej zastępowane są węglem czy gazem ... np. z Nord Stream 2.

I to brunatnym.

5 godzin temu, Jarek Duda napisał:

drugi uderzyło tsunami - współczesny reaktor pewnie by tego nie zauważył.

Jakby posłuchano panów inspektorów z Międzynarodowej Komisji Energii Atomowej, to reaktory w Fukuszimie też niczego by nie zauważyły.
Japończycy mają niestety paskudną kulturę jeśli chodzi o przyjmowanie dobrych rad, a jak ktoś już coś popisowo spieprzy, to zamiast wynieść naukę na przyszłość robi sepuku. Chińczycy wydają się być pod tym względem bardziej rozsądni.
 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
12 minut temu, Jarek Duda napisał:

... i wyłączający elektrownie jądrowe.

A zajrzałes do ichniej buchalterii ? A może im w rachubach wylazło, że  ekomocy styknie. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy z Kalifornijskiego Instytutu Technologicznego (Caltech) zaprezentowali kamerę 3D zdolną do rejestrowania obrazu z prędkością... 100 miliardów klatek na sekundę. To kolejne imponujące osiągnięcie zespołu Lihong Wanga, który przed kilkoma miesiącami ogłosił powstanie jeszcze szybszej kamery, ale rejestrującej obraz 2D.
      Najpierw w maju bieżącego roku grupa pracująca pod kierunkiem Wanga zaprezentowała kamerę nagrywającą obraz 2D z prędkością... 70 bilionów klatek na sekundę. To wystarczająco szybko, by zarejestrować przesuwający się promień światła. Teraz uczeni, korzystając z tej samej technologii skompresowanej superszybkiej fotografii (compressed ultrafast photography – CUP) zbudowali kamerę, która nagrywa obraz 3D z prędkością 100 miliardów klatek na sekundę. Wykorzystuje one technikę nazwaną jednokrotną stereopolarymetryczną skompresowaną superszybką fotografią (single-shot stereo-polarimetric compressed ultrafast photography – SP-CUP).
      W technologii CUP wszystkie ramki obrazu rejestrowane są w jednym momencie. Technologia SP-CUP działa niemal identycznie, z tym, że dodano do niej możliwość rejestrowania obrazu stereo. Mamy jeden zestaw soczewek, ale działają one jak dwie połówki, z których każda rejestruje obraz pod nieco innym kątem. To działa podobnie, jak nasze oczy, wyjaśnia Wang.
      Jednak w przeciwieństwie do ludzkich oczu kamera rejestruje polaryzację światła. Zjawisko polaryzacji jest powszechnie wykorzystywane od ekranów LCD po okulary przeciwsłoneczne i specjalistyczne kamery służące do wykrywania defektów w materiałach czy rejestrowania kształtu molekuł.
      Wang mówi, że technika SP-CUP, dzięki połączeniu bardzo szybkiego rejestrowania obrazów 3D i wykorzystaniu polaryzacji będzie przydatna w wielu zastosowaniach naukowych. Uczony szczególną nadzieję wiąże z jej wykorzystaniem do badania sonoluminescencji, zjawiska, w wyniku którego fale dźwiękowe tworzą niewielkie bąble w wodzie i innych płynach. Gdy bąble gwałtownie znikają, dochodzi do emisji światła. Niektórzy uważają sonoluminescencję za jedną z największych tajemnic fizyki. Gdy bąbel się zapada, w jego wnętrzu pojawia się tak wysoka temperatura, że dochodzi do emisji światła. Cały proces jest niezwykle tajemniczy, gdyż zachodzi bardzo szybko. Ciekawi jesteśmy, czy nasza kamera pozwoli na jego zbadanie.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Jeszcze w bieżącym miesiącu urzędnicy w Los Angeles mają zatwierdzić projekt, który dostarczy miastu energię taniej, niż jakiekolwiek paliwa kopalne. W jego ramach ma powstać potężna instalacja fotowoltaiczna wyposażona w jedne z największych akumulatorów. W roku 2023 farma ma dostarczać 7% energii zużywanej przez Los Angeles, a koszt jej wytworzenia ma wynieść 1,997 centa za kilowatogodzinę (to cena paneli) oraz 1,3 centa za kWh (cena akumulatorów). W sumie więc koszt produkcji kilowatogodziny to niecałe 3,3 centa.
      Ze względu na efekt skali, ceny urządzeń do energetyki odnawialnej i ceny akumulatorów ciągle spadają, mówi Mark Jacobson z Uniwersytetu Stanforda. W przeszłości przeprowadził on badania, w których stwierdził, że większość państw może przejść na energię odnawialną.
      Nowa instalacja słoneczna ma powstać w hrabstwie Kern w Kalifornii i zostanie wybudowana przez firmę 8minute Solar Energy. Jej moc wyniesie 400 MW, co zapewni energię dla 65 000 gospodarstw domowych. Z instalacją zostaną połączone akumulatory o pojemności 800 MWh, dzięki którym po zmierzchu zmniejszy się zużycie gazu.
      Szybki spadek cen energii odnawialnej oraz akumulatorów pomaga w coraz większym rozprzestrzenianiu się nowej technologii. W marcu Bloomberg New Energy Finance przeprowadził analizę ponad 7000 projektów, w których zakłada się przechowywanie energii i stwierdził, że od roku 2012 koszt przemysłowych akumulatorów litowo-jonowych zmniejszył się o 76%. W ciągu ostatnich 18 miesięcy spadł on o 35% do poziomu 187 USD za MWh. Z kolei firma analityczna Navigant przewiduje, że do roku 2030 koszty takich urządzeń spadną o kolejnych 50%, znacznie poniżej kwot obiecywanych przez 8minute.
      Inżynier Jane Long, ekspertka ds. polityki energetycznej z Lawrence Livermore National Laboratory mówi, że akumulatory litowo-jonowe to tylko część rozwiązania problemu. Zapewniają one bowiem energię jedynie przez kilka godzin. Potrzebujemy bardziej długoterminowego rozwiązania, stwierdza.
      Zainteresowanie energetyką odnawialną napędzają też władze lokalne, które coraz częściej mówią o całkowitym porzuceniu nieodnawialnych źródeł. Jak informuje Jacobson, już 54 hrabstwa i 8 stanów wyraziło chęć przejścia w 100% na energetykę odnawialną. W 2010 roku Kalifornia przyjęła przepisy, zgodnie z którymi do roku 2024 dostawcy energii muszą zainstalować systemy pozwalające na przechowanie 2% szczytowego zużycia energii przez stan.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Wiemy, że zmiany klimatu są rzeczywistością, ale nie chcemy żyć jak w czasach jaskiniowców. Potrzebujemy pomysłu na energetykę neutralną pod względem emisji węgla, mówi profesor Joshua Pearce z Michigan Technological University.
      Pearce i jego zespół są autorami badań dotyczących biosekwestracji w odniesieniu do produkcji energii z węgla oraz z paneli słonecznych. Biosekwestracja to właśnie jeden z pomysłów na energetykę neutralną pod względem węgla emitowanego do atmosfery. Pomysł polega na tym, by wykorzystać rośliny do usunięcia z atmosfery całego węgla emitowanego przez człowieka. Odpowiednie zarządzanie roślinnością, od zalesiania po wykorzystywanie w rolnictwie odpowiednich roślin, miałoby spowodować, że będziemy mogli emitować do atmosfery węgiel bez powodowania efektu cieplarnianego, gdyż zadbamy, by cały ten węgiel był wchłaniany przez rośliny.
      Zespół Pearce'a wykazał właśnie, że biosekwestracja w odniesieniu do energetyki węglowej jest mrzonką. Z wyliczeń naukowców, którzy oparli je na ponad 100 różnych źródłach wynika, że Stany Zjednoczone, by stać się w takim scenariuszu krajem neutralnym pod względem emisji węgla, musiałyby przeznaczyć – w najbardziej korzystnym scenariuszu – co najmniej 62% swoich gruntów ornych na zasianie tam roślin optymalnych dla biosekwestracji lub też 89% swojego terytorium obsadzić przeciętnym lasem występującym w USA. Ten najlepszy scenariusz zakłada wykorzystanie technologii przechwytywania CO2 w elektrowniach i jego składowanie oraz biosekwestrację tych gazów cieplarnianych, których nie uda się przechwycić.
      Z wyliczeń wynika też, że biosekwestracja emisji z jednogigawatowej elektrowni węglowej wymaga, w najgorszym scenariuszu, lasu o powierzchni ponad 32 000 kilometrów kwadratowych.
      Porównanie z panelami słonecznymi wykazało, że jeśli nie zastosujemy technologii przechwytywania i składowania CO2 z elektrowni węglowych, to pod biosekwestrację musimy przeznaczyć 13-krotnie więcej miejsca niż pod biosekwestrację gazów cieplarnianych powstających podczas produkcji paneli. Nawet gdyby wraz z biosekwestracją zastosować technologię wychwytywania dwutelenku węgla w miejscu jego powstawania, to i tak obszar potrzebny na biosekwestrację pozostałego CO2 i gazów cieplarnianych będzie 5-krotnie większy niż w przypadku paneli słonecznych.
      Jeśli myślimy o energetyce neutralnej węglowo to absolutnie nie możemy brać pod uwagę spalania węgla, dodaje Pearce. Uczony zauważa, że przechwycenie całego węgla z elektrowni jest i tak niemożliwe, ponadto emitują one wiele innych zanieczyszczeń, które każdego roku zabijają w USA ponad 50 000 osób.
      Zespół Pearce'a i tak był bardzo łagodny dla energetyki węglowej podczas obliczania wydajności technologii przechwytywania i składowania CO2 na wielką skalę. Ponadto nie brano pod uwagę najnowszych sposobów budowy farm słonecznych, które zwiększają ich efektywność. Zdaniem naukowca, podczas przyszłych badań należy skupić się nad zwiększaniem efektywności produkcji energii ze słońca, a nie na – nierealistycznych jego zdaniem – pomysłach dotyczących przechwytywania dwutlenku węgla z powietrza.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Przechowywanie energii słonecznej w postaci chemicznej ma tę przewagę nad przechowywaniem jej w elektrycznych akumulatorach, że energię taką można zachować na długi czas. Niestety, taki sposób ma też i wady - związki chemiczne przydatne do przechowywania energii ulegają degradacji po zaledwie kilku cyklach ładowania/rozładowywania. Te, które nie degradują, zawierają ruten - rzadki i drogi pierwiastek. W 1996 roku udało się znaleźć molekułę - fulwalen dirutenu - która pod wpływem światła słonecznego przełącza się w jeden stan i umożliwia kontrolowane przełączanie do stanu pierwotnego połączone z uwalnianiem energii.
      W ubiegłym roku profesor Jeffrey Grossman wraz ze swoim zespołem z MIT-u odkryli szczegóły działania fulwalenu dirutenu, co dawało nadzieję na znalezienie zastępnika dla tej drogiej molekuły.
      Teraz doktor Alexie Kolpak we współpracy z Grossmanem znaleźli odpowiednią strukturę. Połączyli oni węglowe nanorurki z azobenzenem. W efekcie uzyskali molekułę, której właściwości nie są obecne w obu jej związkach składowych.
      Jest ona nie tylko tańsza od fulwalenu dirutenu, ale charakteryzuje się również około 10 000 razy większą gęstością energetyczną. Jej zdolność do przechowywania energii jest porównywalna z możliwościami baterii litowo-jonowych.
      Doktor Kolpak mówi, że proces wytwarzania nowych molekuł pozwala kontrolować zachodzące interakcje, zwiększać ich gęstość energetyczną, wydłużać czas przechowywania energi i - co najważniejsze - wszystkie te elementy można kontrolować niezależnie od siebie.
      Grossman zauważa, że olbrzymią zaletą termochemicznej metody przechowywania energii jest fakt, że to samo medium wyłapuje energię i ją przechowuje. Cały mechanizm jest zatem prosty, tani, wydajny i wytrzymały. Ma on też wady. W takiej prostej formie nadaje się tylko do przechowywania energii cieplnej. Jeśli potrzebujemy energii elektrycznej, musimy ją wytworzyć z tego ciepła.
      Profesor Grossman zauważa też, że koncepcja, na podstawie której stworzono funkcjonalne nanorurki z azobenzenem jest ogólnym pomysłem, który może zostać wykorzystany także w przypadku innych materiałów.
      Podstawowe cechy, jakimi musi charakteryzować się materiał używany do termochemicznego przechowywania energii to możliwość przełączania się w stabilne stany pod wpływem ciepła oraz istnienie odkrytego przez Grossmana w ubiegłym roku etapu przejściowego, rodzaju bariery energetycznej pomiędzy oboma stabilnymi stanami. Bariera musi być też odpowiednia do potrzeb. Jeśli będzie zbyt słaba, molekuła może samodzielnie przełączać się pomiędzy stanami, uwalniając energię wtedy, gdy nie będzie ona potrzebna. Zbyt mocna bariera spowoduje zaś, że pozyskanie energii na żądanie będzie trudne.
      Zespół Grossmana i Kolpak szuka teraz kolejnych materiałów, z których można będzie tworzyć molekuły służące do termochemicznego przechowywania energii.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Każdego dnia do Ziemi dociera około 12,2 miliarda kilowatogodzin energii słonecznej. Ludzkość potrafi wykorzystać jedynie niewielki jej ułamek na potrzeby produkcji energii. Do tego celu używamy drogich, niezbyt wydajnych ogniw słonecznych.
      Profesor Stephen Rand z University of Michigan, dokonał odkrycia, które być może pozwoli na pozyskiwanie energii Słońca bez potrzeby używania ogniw. Naukowiec ze zdumieniem zauważył, że po przepuszczeniu światła przez silnie izolujący materiał, niezwykle słabe właściwości magnetyczne światła uległy zwielokrotnieniu. Dotychczas świetlnego magnetyzmu w ogóle nie brano pod uwagę w badaniach nad pozyskiwaniem energii, gdyż efekt ten - jak sądzono - jest niezwykle słaby. Tymczasem badania Randa pokazały, że pole magnetyczne światła może być 100 milionów razy silniejsze niż przypuszczano.
      Rand uważa, że jego odkrycie zaszokuje fizyków. Możesz przez cały dzień wpatrywać się w odpowiednie równania i tego nie dostrzeżesz. Nauczono nas, że to się nie zdarza. To bardzo dziwne zjawisko. Dlatego nie zauważono go przez ponad 100 lat - stwierdza uczony.
      Profesor Rand i jego doktorant William Fisher zauważyli, że w pewnych materiałach pole magnetyczne światła jest na tyle silne, że wygina ładunki elektryczne w kształt litery „C". Wygląda na to, że pole magnetyczne zagina elektrony w C i za każdym razem nieco się one przesuwają. Takie wygięcie prowadzi do pojawienia się dipolu elektrycznego i magnetycznego. Jeśli moglibyśmy ustawić je w rzędzie w długim włóknie, uzyskalibyśmy olbrzymie napięcie, które można wykorzystać jako źródło energii - mówi Fisher.
      Niestety, nie ma róży bez kolców. Taki efekt występuje w obecności izolatorów. Zauważymy go w szkle, ale pod warunkiem, iż oświetlimy je bardzo intensywnym światłem, rzędu 10 milionów watów na centymetr kwadratowy. Tymczasem Słońce zapewnia około 0,012 wata na centymetr kwadratowy.
      Jednym z rozwiązań problemu byłoby znalezienie innych materiałów oraz skonstruowanie sprzętu zwiększającego intensywność promieni słonecznych na podobieństwo koncentratorów wykorzystywanych przy ogniwach fotowoltaicznych.
      W naszej najnowszej pracy dowodzimy, że światło słońca jest teoretycznie niemal tak samo efektywne w produkcji energii, jak światło lasera. Stworzenie nowoczesnych ogniw słonecznych wymaga zaawansowanych technik obróbki krzemu. A tymczasem tutaj jedyne czego potrzebujemy to soczewki skupiające światło i włókno przewodzące prąd. Szkło  spełnia obie role. Jego produkcja jest dobrze znana i nie wymaga wielu zabiegów. A przezroczysta ceramika może sprawować się nawet lepiej - dodaje Fisher.
      Zdaniem obu naukowców, nowa technologia pozwoli na pozyskiwanie nawet 10% energii Słońca, a będzie znacznie tańsza od obecnie stosowanych.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...