Sign in to follow this
Followers
0
-
Similar Content
-
By KopalniaWiedzy.pl
Niedawno do siedziby głównej Swansea Building Society przyszła pocztówka. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że została nadana 3 sierpnia 1903 roku. Kartka szła więc 121 lat i, jak się łatwo domyślić, nie została nadana do tego, kto ją obecnie odebrał. Jej adresatką jest pani Lydia Davies. Prawdopodobnie mieszkała przed laty w miejscu, do którego pocztówka w końcu trafiła.
Na pocztówce widać zimowa scenerię z jeleniem, górami i gwiaździstym niebem. Stempel pocztowy jest z czasów Edwarda VII, co pasuje do roku 1903. Treść pocztówki jest dość tajemnicza. Brzmi ona: Droga L. nie mogłem zdobyć pary. Przepraszam. Mam nadzieję, że dobrze bawisz się w domu. Mam około 10 [nieczytelne] kieszonkowego nie licząc biletu na pociąg, więc mam się dobrze. Pozdrów ode mnie panią Gilbert i Johna, uściski dla wszystkich od [nieczytelne].
Wydaje się, że kartkę nadano z Fishguard w Pembrokeshire, obie strony korespondencji uzgodniły coś, o czym nie chciały otwarcie mówić. Po odebraniu pocztówki Swansea Building Society poprosiło w mediach społecznościowych o informacje na temat pani Lydii Davies oraz samej kartki czy jej nadawcy. Kartka pojawiła się nagle w piątek. Listonosz przyniósł ją wraz ze zwyczajowym stosem korespondencji dotyczącej kredytów hipotecznych i oszczędności.
Pocztówka trafiła na 11 Cradock Street aż 121 lat później, niż miała dojść. Wiemy, że minęło trochę czasu, ale chcielibyśmy dowiedzieć się czegoś o życiu tutaj przed 121 laty. Swansea Building Society powstało 20 lat po tym, jak wysłano tę kartkę. Z tego, co wiemy z naszych archiwów, znajdowały się tutaj wówczas tradycyjne domy mieszkalne, które zostały później zbombardowane. Adres pozostał jednak taki sam, mówi przedstawiciel Towarzystwa.
Przedstawiciele poczty mówią, że prawdopodobnie pocztówkę niedawno po raz kolejny wprowadzono do systemu pocztowego. A gdy się tam znalazła, poczta miała obowiązek ją dostarczyć.
« powrót do artykułu -
By KopalniaWiedzy.pl
Royal Albert Memorial Museum (RAMM) pochwaliło się zakupem wyjątkowego złotego pierścienia pochodzącego z czasów anglosaskich. Świetnie zachowany zabytek został znaleziony za pomocą wykrywacza metali. Przedstawiciele RAMM oświadczyli, że jest to przykład fascynującej różnorodności anglosaskiej kultury w Devon.
Na terenie Devon bardzo rzadko znajduje się tego typu zabytki. Od roku 1970 do muzeów trafiło zaledwie 18 anglosaskich metalowych przedmiotów znalezionych w Devon.
Dotychczas znaleziono przede wszystkim zapinki do ubrań, fragmenty końskich uprzęży oraz metalową zawieszkę na pochwę miecza, pierścień i emaliowany element misy lub mebla. Teraz dołączy do nich pierścień z Wembworthy.
Zabytek jest tak mały, że prawdopodobnie został wykonany dla drobnej kobiety lub dziecka. Ozdobiono go niezwykle interesującym wzorem przedstawiającym splątane zwierzęta. RAMM ma zamiar, we współpracy z Digital Humanities Lab na University of Exeter stworzyć trójwymiarowe skany pierścienia. Na razie jednak muzeum jest niezwykle zadowolone z nowego nabytku. Jego zakup był możliwy dzięki dofinansowaniu przez fundacje, organizację Friends of RAMM oraz prywatnych darczyńców.
Zgodnie z brytyjskim prawem znalazca przedmiotu, co do którego istnieje podejrzenie, że może być „skarbem” ma obowiązek zawiadomić o tym odpowiednie władze. Jako „skarb” definiuje się, między innymi, przedmiot mający co najmniej 300 lat, zawierający metale, w którym co najmniej 10% wagowo stanowią metale szlachetne. Pierścień z Wembworthy jest więc „skarbem”.
Przedmiot taki przechodzi na własność państwa, a zajmujący się tym urzędnik wysyła zapytania do muzeów, czy są zainteresowane jego zakupem. Jeśli któreś wyrazi taką chęć, niezależny ekspert wycenia przedmiot, a państwowy urzędnik ma obowiązek poinformowania o tym zarówno znalazcę przedmiotu, jak i inne zainteresowane osoby, na przykład właściciela ziemi, na której „skarb” znaleziono. To właśnie te osoby otrzymują pieniądze. Jeśli jednak żadne muzeum nie jest zainteresowane przedmiotem i również państwo nie chce go zatrzymać, zostaje on zwrócony znalazcy.
« powrót do artykułu -
By KopalniaWiedzy.pl
Niedawna decyzja prezydenta Nigerii wywołała burzę w niemieckim parlamencie oraz krytykę ze strony opozycji, która nazwała naiwnym bezwarunkowy zwrot zrabowanych zabytków. To, co dzieje się w Niemczech i Nigerii jest uważnie obserwowane przez muzea na całym świecie i może zaważyć na losie wielu słynnych zabytków, które trafiły do Europy w epoce kolonialnej.
W ostatnich latach doszło do wyraźnego zintensyfikowania debaty nad zwrotem dzieł sztuki byłym europejskim koloniom. Najsłynniejszym przykładem takich dzieł są słynne brązy z Beninu. To zbiór tysięcy wspaniałych rzeźb i plakietek o wysokiej wartości artystycznej, które powstawały przez setki lat i zdobiły pałac władcy Królestwa Beninu. To wyjątkowe zabytki, a ich historia jest na tyle dobrze znana, że nie ma wątpliwości, w jaki sposób trafiły poza Benin. Zostały zrabowane z pałacu królewskiego w czasie brytyjskiej ekspedycji karnej w 1897 roku. Obecnie dwa największe zbiory brązów z Beninu znajdują się w Berlinie i Londynie.
Nigeria, na której terenie leży dawne Królestwo Beninu, od kilkudziesięciu lat stara się o zwrot brązów. Niedawno rząd Niemiec oficjalnie uznał, że ponad 1100 zabytków z pięciu muzeów, należy do Nigerii. Tym samym Niemcy stały się pierwszym krajem, który jasno zobowiązał się do zwrotu brązów z Beninu. W ubiegłym roku 22 brązy trafiły bez żadnych warunków wstępnych do Nigerii. A przed kilkoma tygodniami prezydent tego kraju wydał dekret, zgodnie z którym zabytki te są własnością oby (króla) Beninu, Ewuare II. Co więcej, w dekrecie odchodzącego prezydenta czytamy, że także i zwrócone w przyszłości brązy staną się własnością króla. Ewuare II będzie decydował, gdzie zabytki się znajdują. To zaś wzbudziło obawy, że brązy trafią do prywatnej kolekcji i będą niedostępne dla osób postronnych. Tym bardziej, że decyzja prezydenta wyraźnie pomija Narodową Komisję Muzeów i Zabytków, która prowadzi negocjacje w sprawie zwrotu zabytków. Komisja nie zajęła oficjalnego stanowiska w tej sprawie, podobno jednak chce wprowadzenia poprawek do prezydenckiego rozporządzenia.
Działania prezydenta mogą też wskazywać, że wszelkie zwracane Nigerii zabytki mogą stać się prywatną własnością spadkobierców tradycyjnych władców czy plemion.
Niemieccy urzędnicy przyznają nieoficjalnie, że są zaskoczeni. Negocjowaliśmy z rządem Nigerii przekazanie brązów Narodowej Komisji Muzeów i Zabytków, podpisaliśmy umowy z Komisją. Komu tak naprawdę je oddajemy?, pytają.
Niejasności wokół dalszych losów brązów z Beninu już mają swoje konsekwencje. Muzeum Archeologii i Antropologii Cambridge University odwołało zaplanowane na jutro przekazanie 116 brązów nigeryjskiej delegacji. A opozycyjni posłowie w Bundestagu krytykują rząd za podjęcie „naiwnej” decyzji. Strona rządowa, broniąc się przed oskarżeniami, mówi, że stawianie warunków dotyczących zwracanych zabytków byłoby ze strony Niemiec przejawem neokolonializmu.
Postępowanie rządu Nigerii oraz oby Beninu będzie z pewnością szczegółowo śledzone przez rządy oraz instytucje kultury z Europy i niewątpliwie wpłynie na dalsze kwestie związane ze zwrotem zabytków byłym koloniom.
« powrót do artykułu -
By KopalniaWiedzy.pl
System wczesnego ostrzegania oraz zachowanie się ludności aż o 45% zmniejszyły liczbę cywilnych ofiar napaści Rosji na Ukrainę w ciągu pierwszych kilku miesięcy, informują naukowcy z University of Michigan (UMich), University of Chicago oraz Ipsos. To pierwsze badania, w których połączono innowacyjną metodologię i dogłębną wiedzę geopolityczną do przeprowadzenia analizy efektywności współczesnych systemów ostrzegania podczas ataków powietrznych. Wnioski z badań przydadzą się nie tylko Ukrainie, ale i 39 innym krajom, które stworzyły podobne systemy ostrzegania.
Ukraina postawiła na hybrydowy system, który łączy tradycyjne syreny z aplikacją na smartfony, na którą przysyłane są alerty i zachęty do zejścia do schronu. Dotychczas jednak nikt nie zbadał efektywności takich rozwiązań.
David Van Dijcke z UMich, Austin Wright z UChicago i Mark Polyak z Ipsosa chcieli sprawdzić, jak ludzie reagują natychmiast po alercie, czy sposób reakcji zmienia się w czasie i co powinni zrobić rządzący, by ostrzeżenia wciąż odnosiły skutek.
Naukowcy przeanalizowali zachowanie obywateli podczas ponad 3000 alarmów lotniczych. Dane zebrali z 17 milionów smartfonów obywateli Ukrainy. Analizy wykazały, że ostrzeżenia odegrały kluczową rolę w zapewnieniu bezpieczeństwa cywilom, ale pokazały również, że z czasem ludzie coraz słabiej na nie reagują, co może mieć związek z normalizowaniem przez nich ryzyka w czasie wojny. Uczeni stwierdzili, że gdyby nie pojawiło się zjawisko „zmęczenia alarmami”, a reakcja ludzi byłaby równie silna jak na samym początku wojny, to udałoby się dodatkowo uniknąć 8–15 procent ofiar.
Zmniejszanie się wrażliwości społeczeństwa na alarmy to powód do zmartwień. Może to bowiem prowadzić do większych strat w miarę trwania wojny, tym bardziej, że obserwujemy coraz większą liczbę ataków za pomocą pojazdów bezzałogowych, mówi profesor Wright. Przyzwyczajenie się do niebezpieczeństwa i słabsza reakcja na alerty pojawia się niezależnie od sposobu, w jaki różni ludzie adaptują się do warunków wojennych. Jednak, jak się okazuje, takie osłabienie reakcji nie jest nieuniknione.
W tych dniach, w których rząd Ukrainy publikował specjalne obwieszczenia dotyczące wojny, ludność silniej reagowała na alerty. To pokazuje, jak ważną rolę odgrywa Kijów w utrzymaniu morale i nadziei w czasie inwazji, wyjaśnia Van Dijcke.
« powrót do artykułu -
By KopalniaWiedzy.pl
Naukowcy z Uniwersytetu Rzeszowskiego (UR) donoszą, że w ciągu zaledwie trzech miesięcy najnowszej agresji Rosji na Ukrainę w Morzu Czarnym wymarło około 20% waleni. Uczeni, którzy o wynikach swoich badań poinformowali na łamach pisma Biology Letters, obawiają się, że żyjące w Morzu Czarnym delfiny i morświny mogą wymrzeć. Problem jest tym większy, że wszystkie trzy gatunki waleni w Morzu Czarnym – morświn zwyczajny, delfin butlonosy i delfin zwyczajny – są gatunkami zagrożonymi.
Chcieliśmy nagłośnić fakt, że dzikie zwierzęta, w szczególności delfiny, są ofiarami wojny nie mniej niż ludzie. Skala cierpienia zwierząt podczas wojny jest ogromna, ale z kilku powodów fakty te pozostają nieznane. Po pierwsze, los innych istot często jest przyćmiony przez tragedię ludzi. Po drugie, prowadzanie badań naukowych podczas wojny jest niezwykle trudne. I po trzecie, nawet w czasach pokoju monitorowanie śmiertelności niektórych gatunków nie należy do łatwych zadań, tym bardziej nie jest jasne, co się z nimi dzieje podczas wojny. Na przykład, śmiertelność waleni wynikająca z działań wojennych nie była nigdy dotąd badana. Jedyne badania dotyczą stosunkowo krótkotrwałych morskich ćwiczeń wojskowych, które okazały się śmiertelnym zagrożeniem dla licznych gatunków waleni. Zatem można spodziewać się, że długotrwała wojna będzie oddziaływać na te ssaki morskie jeszcze dotkliwiej.
Uczeni prowadzili swoje badania w dwojaki sposób. Jeden z nich polegał na analizie doniesień o martwych zwierzętach, pojawiających się w mediach społecznościowych na Ukrainie, w Bułgarii, Rumunii, Gruzji, Turcji i Rosji. Ponadto przeprowadzili własne badania terenowe na fragmencie wybrzeża Morza Czarnego w Parku Narodowym Tuzliwskie Limany na Ukrainie. Następnie porównali wyniki uzyskane z obu metod, przeprowadzili analizy, a uzyskane dane odnieśli do informacji o śmiertelności waleni sprzed wojny.
W ciągu trzech miesięcy trwania badań naukowcy znaleźli doniesienia o około 2500 znalezionych martwych waleniach. Jako, że na brzeg wyrzucanych jest 6–8 procent martwych waleni, liczba 2500 zwierząt przekłada się na zgon 37 500–48 000 osobników w ciągu zaledwie 3 miesięcy. To od 16 do 20 procent całej populacji waleni w Morzu Czarnym. Stąd też obawa, że rosyjska agresja może przynieść zagładę czarnomorskim waleniom.
W celu potwierdzenia tych wyników naukowcy wyliczyli, ile martwych waleni na każdy kilometr wybrzeża znaleźli użytkownicy mediów społecznościowych, a ile znaleźli oni sami w Parku Narodowym Tuzliwskie Limany. Okazało się, że wyniki były wysoce zbieżne, co dodatkowo potwierdziło, iż informacje z mediów społecznościowych dobrze odzwierciedlały śmiertelność zwierząt.
Porównanie wyników obecnych badań z badaniami o śmiertelności waleni sprzed wojny wykazało, że obecnie – w zależności od lokalizacji – umiera od 8,8 do 14,3 razy więcej waleni niż przed wojną.
Wiele ze znalezionych delfinów i morświnów posiadało liczne obrażenia ciała. Wiele zwierząt było wychudzonych, co wskazuje na śmierć z głodu i hipotermii. Tutaj przyczyną były używane przez wojsko sonary, które uszkadzają część mózgu odpowiedzialną za echolokację niezbędną do nawigacji i polowania. U wyrzuconych na brzeg zwierząt zauważono też oznaki choroby dekompresyjnej. Prawdopodobnie została ona spowodowana szybkim wynurzeniem się podczas eksplozji. Znajdowano też żywe jeszcze zwierzęta, ale tak ciężko ranne, że nie udało im się pomóc.
Niezaprzeczalnie walenie należą do wyjątkowo inteligentnych istot zdolnych odczuwać różnorakie emocje w stopniu podobnym do ludzi. Jest zatem oczywiste, że te czujące istoty ogromnie cierpią, zanim umrą z powodu obrażeń odniesionych podczas konfliktu zbrojnego. Nie ma też wątpliwości, że umierają długie godziny w bólu. Delfiny rozwijają samoświadomość wcześniej niż ludzie, a ich inteligencja dorównuje wielkim małpom, co czyni je drugim najmądrzejszym stworzeniem po ludziach. W tej perspektywie okrucieństwo, jakiego doświadczają z powodu działań wojennych na Morzu Czarnym, wydaje się powodować cierpienie bliskie temu jakie odczuwają ludzkie ofiary wojny, stwierdzają autorzy badań.
« powrót do artykułu
-
-
Recently Browsing 0 members
No registered users viewing this page.