Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

On 8/5/2021 at 5:34 PM, peceed said:

Polska jest wygranym ocieplenia klimatu, jest troszeczkę lepiej

Jest to bardzo krótkowzroczne podejście, gdyż w Polsce temperatura także wzrasta o czym świadczą przedłużające się okresy latem, podczas których występują tzw. tropikalne noce z temperaturą ponad 20oC. Jeszcze kilkanaście lat temu okresy takie były stosunkowo krótkie 2-3 dniowe, a obecnie przedłużają się często do wielu tygodni. Zimy z niskimi temperaturami i dużą ilością śniegu takie jak 2005/06, 2009/10, 2020/21 zdarzają się średnio raz na 10 lat. Obecnie w Polsce temperatura zimą oscyluje przeważnie w granicach 0OC, a śnieg jest często rzadkością. W XX wieku sytuacja była odwrotna. Zdarzały się zimy bezśnieżne z wyższą temperaturą, lecz w większości zimy były mroźne ze sporą ilością białego puchu, który topiąc się przed nadejściem wiosny uzupełniał zasoby wody w rzekach i wód gruntowych. Przy obecnym tempie topnienia lodów Grenlandii w perspektywie kilkuset lat jej lody całkowicie się stopią, a tym samym zniknie jeden z głównych czynników schładzających klimat na półkuli płn. Szacunki te nie uwzględniają różnych sprzężeń zwrotnych, które dodatkowo mogą przyspieszyć topnienie lodowców  jak np. utrata terenów leśnych, emisja metanu z hydratów i przekroczenie pasm nasycenia metanu w atmosferze co gwałtownie może nasilić proces topnienia. Modele klimatyczne wskazują, że do 2050 roku pojawią się lata, w których Ocean Arktyczny będzie całkowicie pozbawiony lodu. Zmniejszy się przy tym albedo co dodatkowo zwiększy pochłanianie ciepła promieniowania słonecznego przez wody Arktyki w okresach od wiosny do jesieni. Pojawiają się nawet pomysły aby rozpylić w atmosferze substancje, które mogłyby spowodować odbijanie się od nich promieni słonecznych jak np. CaC03 

https://www.forbes.com/sites/arielcohen/2021/01/11/bill-gates-backed-climate-solution-gains-traction-but-concerns-linger/?sh=521bc7b2793b

Nie są to jednak technologie obecnie stosowane, a często są przypisywane przez foliarzy fizycznemu zjawisku powstawania smug kondensacyjnych na dużych wysokościach i w niskich temperaturach za silnikami odrzutowymi samolotów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
11 godzin temu, Qion napisał:

Zmniejszy się przy tym albedo co dodatkowo zwiększy pochłanianie ciepła promieniowania słonecznego przez wody Arktyki w okresach od wiosny do jesieni.

Ale dla równowagi zwiększy się też promieniowanie termiczne wody oraz powierzchnia parowania. W wielkiej skali różnica pomiędzy obszarem polarnym a równikiem to mniej niż 30K, emisja promieniowania termicznego jest mniejsza tylko o 30%. Większa temperatura morza spowoduje opóźnienie formowania się lodu przy braku nasłonecznienia co pozwoli całkowicie pozbyć się nadwyżki ciepła z oceanu. Wbrew alarmistycznym sugestiom układ szybko znajdzie nowy stan równowagi, utrata lodu w lecie to nie jest wstęp do niekontrolowanego grzania. Sytuacja ma zaburzoną symetrię z powodu utrzymywania się temperatury oceanu na poziomie 0 dzięki izolacji z lodu, to ogromny ukryty potencjał do oddawania ciepła. Układ oddaje wszystko powyżej zera aż do progu obcięcia, ogrzewanie w ciągu lata opóźnia odcięcie zimą.

12 godzin temu, Qion napisał:

emisja metanu z hydratów

Tzw. bullshit, już o tym pisałem. Hydraty które mogłyby się zacząć rozpadać rozpadły się przy poziomie oceanu niższym o 130m.

12 godzin temu, Qion napisał:

Pojawiają się nawet pomysły aby rozpylić w atmosferze substancje, które mogłyby spowodować odbijanie się od nich promieni słonecznych jak np. CaC03 

Jestem absolutnie za geoinżynierią. Zwiększenie poziomu CO2 to była przypadkowa geoinżynieria, jest idiotyzmem że chcemy z uporem maniaka stosować tę samą technikę zamiast wypróbować efektywniejsze rozwiązania.

Według mnie obiecująca będzie budowa setek tysięcy kominów podobnych do wież słonecznych, ale umieszczonych na oceanach. Ich działanie zwiększy parowanie oceaniczne jednocześnie produkując wielkie ilości chmur w sposób ciągły.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 hour ago, peceed said:

Ale dla równowagi zwiększy się też promieniowanie termiczne wody oraz powierzchnia parowania.

Tym bardziej uzbroi to jeszcze bardziej klimatyczną bombę termobaryczną. Ciepło, które było zakumulowane w wodzie podgrzeje temperaturę na półkuli płn przyspieszając ekstremalne zjawiska pogodowe.

1 hour ago, peceed said:

Według mnie obiecująca będzie budowa setek tysięcy kominów podobnych do wież słonecznych, ale umieszczonych na oceanach. Ich działanie zwiększy parowanie oceaniczne jednocześnie produkując wielkie ilości chmur w sposób ciągły.

Zapominasz, że para wodna jest jeszcze gorszym gazem cieplarnianym niż CO2. Jej nadmierna akumulacja może doprowadzić do takich lokalnych kataklizmów jak w tym roku w Nadrenii czy w 1997 roku we Wrocławiu.

1 hour ago, peceed said:

Tzw. bullshit, już o tym pisałem. Hydraty które mogłyby się zacząć rozpadać rozpadły się przy poziomie oceanu niższym o 130m.

Metan uwalnia się obecnie także z płytkich źródeł pod tzw. wieczną zmarzliną, która pod wpływem efektu cieplarnianego odmarza po dziesiątkach tysięcy lat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, Qion napisał:

Metan uwalnia się obecnie także z płytkich źródeł pod tzw. wieczną zmarzliną, która pod wpływem efektu cieplarnianego odmarza po dziesiątkach tysięcy lat.

Ale moja wypowiedź ich nie dotyczyła. Uciekający ze zmarzliny metan jest rozkładany przez bakterie glebowe. To inna sytuacja niż  przypadku bagien zalanych wodą w których woda blokuje dostęp do tlenu. Całkowity wypływ w najgorszym wypadku będzie będzie równoważny 4-8 letniej emisji C02 po przeliczeniu, z tym że metan ma półokres trwania 7 lat. Dlatego nagłej katastrofy metanowej nie będzie i wiadomo o tym już od dawna.

2 godziny temu, Qion napisał:

Tym bardziej uzbroi to jeszcze bardziej klimatyczną bombę termobaryczną. Ciepło, które było zakumulowane w wodzie podgrzeje temperaturę na półkuli płn przyspieszając ekstremalne zjawiska pogodowe.

Bomby atomowe, termobaryczne itd. Typowa retoryka. Tymczasem w Arktyce niczego nie ma, a ekstremalne zjawiska pogodowe to domena cieplejszych rejonów. Przede wszystkim więcej ciepła będzie wylatywać w kosmos. Te dogrzane rejony to i tak najzimniejsze miejsce na oceanie, gradienty temperatur zostaną zmniejszone a to zmniejszy potencjał do ekstremów i zmniejszy również efektywność transportu ciepła do obszarów północnych (bo to różnice temperatur nakręcają zjawiska pogodowe).

 

2 godziny temu, Qion napisał:

Zapominasz, że para wodna jest jeszcze gorszym gazem cieplarnianym niż CO2. Jej nadmierna akumulacja może doprowadzić do takich lokalnych kataklizmów jak w tym roku w Nadrenii czy w 1997 roku we Wrocławiu.

Kiedy para wodna zaczyna dominować w powietrzu przestaje mieć znaczenie ile jest w nim metanu czy CO2 - z jednej strony jej efekt absolutnie dominujący, a z drugiej od razu pojawiają się chmury które zmieniają reguły gry.
Powodzie nie są niczym nowym, wbrew narracji zwiększone straty wynikają za zabetonowania krajobrazu i coraz większej ilości dóbr w zagrożonych zalaniem terenach.

.

Edytowane przez peceed

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 hour ago, peceed said:

Tymczasem w Arktyce niczego nie ma, a ekstremalne zjawiska pogodowe to domena cieplejszych rejonów. Przede wszystkim więcej ciepła będzie wylatywać w kosmos. Te dogrzane rejony to i tak najzimniejsze miejsce na oceanie, gradienty temperatur zostaną zmniejszone a to zmniejszy potencjał do ekstremów i zmniejszy również efektywność transportu ciepła do obszarów północnych (bo to różnice temperatur nakręcają zjawiska pogodowe).

W ujęciu bezwzględnym więcej ciepła wypromieniuje poza Ziemię, lecz jeszcze więcej zatrzyma się w atmosferze dzięki otulinie gazów cieplarnianych, których rosnącej emisji nie potrafimy jak na razie powstrzymać. Skutkiem mniejszych gradientów temperatur mogą być mniejsze wahania ciśnienia co może ograniczyć kondensację pary w postaci chmur dodatkowo podgrzewając atmosferyczny piec i przyspieszyć suszę hydrologiczną między innymi w Polsce. Mam na myśli odleglejszą perspektywę za kilkadziesiąt do kilkuset lat. Do tego czasu odejście od paliw kopalnych będzie koniecznością warunkującą przetrwanie ludzkości.

1 hour ago, peceed said:

Kiedy para wodna zaczyna dominować w powietrzu przestaje mieć znaczenie ile jest w nim metanu czy CO2 - z jednej strony jej efekt absolutnie dominujący, a z drugiej od razu pojawiają się chmury które zmieniają reguły gry. 

Chmury nie pojawiają się od razu lecz wynikają właśnie z lokalnych zmian temperatur i ciśnienia powietrza. Para wodna jest więc istotnym czynnikiem wpływającym na globalne ocieplenie. Jak sam napisałeś gradienty zmniejszą się po stopieniu lodu w Arktyce.

1 hour ago, peceed said:

Powodzie nie są niczym nowym, wbrew narracji zwiększone straty wynikają za zabetonowania krajobrazu i coraz większej ilości dóbr w zagrożonych zalaniem terenach..

Powodzie nie są nowością lecz skala zjawiska jest przerażająca i niespotykana dotychczas. Istotnym wskaźnikiem jest liczba ofiar śmiertelnych w krajach wysoko rozwiniętych pokazująca jak bezsilny jest człowiek w obliczu bezwzględnego żywiołu.

Ulewnym deszczom towarzyszą często nawałnice, a nawet tornada. Zniszczenia nie dotyczą tylko obszarów zamieszkałych. W wyniku orkanu w 2017 roku Lasy Państwowe w Polsce raportowały konieczność odnowienie 450 km2 lasów zniszczonych przez huraganowe wiatry. Ponadto uległo wówczas zniszczeniu 72 km2 upraw, tysiące domów i przyległa infrastruktura.

Zniszczenia obszarów leśnych przez huragany i pożary to dodatkowy czynnik nakręcający proces ocieplania klimatu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
5 hours ago, Qion said:

Powodzie nie są nowością lecz skala zjawiska jest przerażająca i niespotykana dotychczas. Istotnym wskaźnikiem jest liczba ofiar śmiertelnych w krajach wysoko rozwiniętych pokazująca jak bezsilny jest człowiek w obliczu bezwzględnego żywiołu.

Ulewnym deszczom towarzyszą często nawałnice, a nawet tornada. Zniszczenia nie dotyczą tylko obszarów zamieszkałych. W wyniku orkanu w 2017 roku Lasy Państwowe w Polsce raportowały konieczność odnowienie 450 km2 lasów zniszczonych przez huraganowe wiatry. Ponadto uległo wówczas zniszczeniu 72 km2 upraw, tysiące domów i przyległa infrastruktura.

Sądzę, że zmiany klimatu są problemem, który wymaga atencji, żeby powiedzieć delikatnie, ale to mnie nie przekonuje :) Są gdzieś dane potwierdzające, że ilość i siła powodzi wzrosły w ciągu ostatnich 50 lat? Zmiany krajobrazu opisane przez Peeceda mają moim zdaniem większy wpływ.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
15 godzin temu, Qion napisał:

W ujęciu bezwzględnym więcej ciepła wypromieniuje poza Ziemię, lecz jeszcze więcej zatrzyma się w atmosferze dzięki otulinie gazów cieplarnianych,

To straszne, bo skąd to biedne ciepło ma się brać? W końcu go zabraknie!

15 godzin temu, Qion napisał:

Skutkiem mniejszych gradientów temperatur mogą być mniejsze wahania ciśnienia co może ograniczyć kondensację pary w postaci chmur dodatkowo podgrzewając atmosferyczny piec i przyspieszyć suszę hydrologiczną między innymi w Polsce.

No nie dogodzisz. Zwiększone gradienty - źle, zmniejszone gradienty - źle. Ciepło panie widzę, wielkie ciepło.

Ocieplenie klimatu to jedyne zjawisko przyrodnicze które już nie tyle  nie ma dobrych skutków, ale nawet korzystnych efektów cząstkowych. Bo z definicji nie może.

 

16 godzin temu, Qion napisał:

Powodzie nie są nowością lecz skala zjawiska jest przerażająca i niespotykana dotychczas.

Prawie byłbym uwierzył, szkoda tylko że przodkowie zostawiali oznaczone osiągnięte poziomy wody podczas historycznych powodzi. I stąd wiemy, że bywało gorzej. Obecne niemieckie powodzie to powodzie 50-lecia. Niestety skazuje nas na nie już nie fizyka, ale logika: powodzie 50-lecia muszą się statystycznie zdarzać co okres rzędu wielkości 50 lat, nawet gdy nie zwiększają swojej intensywności :P
Ludziom się w zadach poprzewracało od dobrobytu, a millenialsi to już kupią wszystko. A świat nie jest, nie był i nie będzie tak bezpieczny jak im się wydawało że musi być.


 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
10 godzin temu, cyjanobakteria napisał:

Są gdzieś dane potwierdzające, że ilość i siła powodzi wzrosły w ciągu ostatnich 50 lat? Zmiany krajobrazu opisane przez Peeceda mają moim zdaniem większy wpływ.

Mówisz i masz https://public.wmo.int/en/media/press-release/water-related-hazards-dominate-disasters-past-50-years

ale to zawiera jedynie wnioski, bez faktów:

“Weather, climate and water-related hazards are increasing in frequency and intensity as a result of climate change. The human and economic toll was highlighted with tragic effect by the torrential rainfall and devastating flooding and loss of life in central Europe and China in the past week, said WMO Secretary-General Prof. Petteri Taalas.

“Recent record-breaking heatwaves in North America are clearly linked to global warming,” said Prof. Taalas, citing a rapid attribution analysis that climate change, caused by greenhouse gas emissions, made the heatwave at least 150 times more likely to happen.

“But, increasingly, heavy rainfall episodes also bear the footprint of climate change. As the atmosphere gets warmer it holds more moisture which means it will rain more during storms, increasing the risk of floods,” said Prof. Taalas.

10 godzin temu, cyjanobakteria napisał:

Zmiany krajobrazu opisane przez Peeceda mają moim zdaniem większy wpływ

Nie sądzę by krajobraz zmienił się aż tak przez ostatnie 50 lat. Rzeki są uregulowane od dość dawna. Ale rzeczywiście gospodarka wodna (podobno) jest dość nieadekwatna do aktualnej wiedzy, jeśli zaufać np. temu człowieku : https://www.youtube.com/watch?v=OUfmn6U7oOk

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 hour ago, Jajcenty said:

Dzięki za odpowiedź ;) Wiem jakie są wnioski i prawdopodobnie tak będzie w długim terminie. To jest, jak napompujemy CO2 do 650 ppm to na pewno wiele rzeczy się zmieni, a zjawiska pogodowe mogą być groźniejsze. Prawdopodobnie będzie to widoczne znacznie wcześniej. Ale nie kupuje historii o niespotykanej skali zjawiska, itd. Pamiętam z TV, jak za małolata zalało południe Polski, a to był chyba 25 lat temu. Spodziewałbym się, że tego typu eventy będą częstsze i dotkliwsze. Oczywiście trudno zebrać dane dotyczące powodzi stulecia, bo te zdarzają się co kilka dekad ;) Dane dotyczące suszy są z kolei dostępne i wzrosła częstotliwość susz w ciągu ostatnich kilku dekad w Polsce, o ile mnie pamięć nie myli. Tak samo średnia temperatura, która wyraźnie rośnie na świecie.

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
On 8/3/2021 at 9:39 PM, Sławko said:

Tylko zalesianie może nas uratować. Koszty dużo niższe, a jakby co to i drewno można potem pozyskać choćby jako budulec (byle nie na opał), czyli uzyskać jeszcze zwrot tych kosztów.

Zalesianie ma swoje ograniczenia i mogą na takie rozwiązanie pozwolić sobie tylko państwa o mniejszej gęstości zaludnienia dysponujące obszarami nieużytków nadających się do sadzenia drzew. W wielu państwach rozwijających się np. w Ameryce Płd. i w Afryce obserwuje się często trend odwrotny, gdzie wycina się lasy deszczowe na plantacje i pod infrastrukturę rolno-przemysłową. Opcja wzbogacania gleby sproszkowanym bazaltem byłaby początkowo stosowana w krajach o ograniczonych możliwościach zalesiania jak np. w wielu krajach Europy Zachodniej i jak sądzę jest to rozwiązanie na dalszą przyszłość przy użyciu energii jądrowej, ze źródeł odnawialnych oraz transportu elektrycznego.

Wykorzystanie sproszkowanego bazaltu w inny sposób mogłoby wywołać silniejszy efekt, który nie został poruszony w tym artykule. W swoim składzie bazalt posiada stosunkowo dużo tlenku żelaza, a wiadomo, że żelazo stanowi bardzo dobrą pożywkę dla rozwoju sinic. To właśnie cyjanobakterie zapoczątkowały rozwój życia zwierzęcego na Ziemi dostarczając tlenu do pierwotnej atmosfery pozbawionej tego gazu. W konsekwencji ilość CO2 spadała tak bardzo, że planeta ulegała nawet kilkukrotnie globalnemu zlodowaceniu przyjmując postać Ziemi śnieżki.  Ujemne sprzężenia zwrotne wywołane działalnością wulkaniczną i brak możliwości rozpuszczania się CO2 w wodzie odseparowanej lodem powodowały w konsekwencji ocieplanie się klimatu i rozpuszczanie lodu. Być może sproszkowany bazalt byłby w stanie absorbować więcej CO2 dzięki rozwojowi na nim glonów niż w wyniku reakcji chemicznej i należałoby przeanalizować możliwość rozsypania go na wybranych powierzchniach oceanów. Z jednej strony pozbylibyśmy się CO2 szybciej niż w przypadku zalesiania, a z drugiej strony wzrost cyjanobakterii mógłby zaburzyć równowagę biocenozy mórz i oceanów.

8 hours ago, peceed said:

No nie dogodzisz. Zwiększone gradienty - źle, zmniejszone gradienty - źle.

Klimat to złożony układ zależności i jakiekolwiek zaburzenie czynników regulujących go powoduje niekorzystne następstwa dla człowieka. Rozwój naszej cywilizacji był właśnie możliwy dzięki delikatnej równowadze w jakiej pozostawał skład ziemskiej atmosfery, lecz ten ochronny okres właśnie się skończył, a ludzie stanęli przed najtrudniejszym wyzwaniem w swojej historii ograniczenia skutków globalnego ocieplenia ze względu na ekonomiczne skutki takiej transformacji przy obecnym braku wystarczających możliwości technologii alternatywnych w energetyce i transporcie.

Edytowane przez Qion

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
7 godzin temu, cyjanobakteria napisał:

To jest, jak napompujemy CO2 do 650 ppm to na pewno wiele rzeczy się zmieni

Nie napompujemy, jest to niemożliwe. Tempo wchłaniania CO2 jest proporcjonalne do różnicy pomiędzy stanem równowagi nasycenia (ok.280ppm) a aktualną zawartością CO2 w oceanach. Już przy około 520 ppm aktualna emisja nie byłaby w stanie zwiększać koncentracji CO2 w atmosferze, a dokładniej robiłaby to 50x wolniej.
Potem wystarczy zobaczyć na tempo tanienia energii słonecznej. Do 20 lat na Saharze, półwyspie Arabskim i w Australii pojawią się elektrownie które stopniowo pokryją zapotrzebowania świata na energię. Energia będzie tańsza od tej z paliw kopalnych. Proces będzie naturalny i nie potrzeba do tego żadnych "ratujących świat" pasożytów. W okresie przejściowym powinniśmy byli korzystać z energii jądrowej, ale jej rozwój został zatrzymany przez dokładnie ten sam rodzaj zarazy.

26 minut temu, Qion napisał:

a ludzie stanęli przed najtrudniejszym wyzwaniem w swojej historii ograniczenia skutków globalnego ocieplenia ze względu na ekonomiczne skutki takiej transformacji przy obecnym braku wystarczających możliwości technologii alternatywnych w energetyce i transporcie.

Technologia zdąży, wystarczy się przedwcześnie nie napinać. Za 50 lat paliwa będą całkowicie odnawialne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 hour ago, peceed said:

Tempo wchłaniania CO2 jest proporcjonalne do różnicy pomiędzy stanem równowagi nasycenia (ok.280ppm) a aktualną zawartością CO2 w oceanach.

Nie widać tego super wchłaniania na horyzoncie. Z tego, co na szybko znalazłem, to zależność wygląda bardziej w przybliżeniu na liniową, aczkolwiek są różne modele. Obecnie oceany pochłaniają prawie połowę emisji CO2, a ppm dalej rośnie. Zakwaszenie oceanów to jest kolejny problem, więc hurra optymizmu również nie kupuję :) Poziom 650 podałem przykładowy, ale 500 spokojnie zrobimy. Praktycznie wszystkie modele przewidują 500 lub więcej, żeby nie napisać plus, z wyjątkiem najbardziej optymistycznych, które są coraz mniej prawdopodobne, a model +1.5C chyba można już odłożyć na półkę z bajkami.

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 minutę temu, cyjanobakteria napisał:

Nie widać tego super wchłaniania na horyzoncie

Bo nie ma go na horyzoncie, to proste zagadnienia dyfuzji gazów.

1 minutę temu, cyjanobakteria napisał:

Zakwaszenie oceanów to jest kolejny problem, więc hurra optymizmu również nie kupuję :)

Ten problem jest wymyślony. Naturalne wahania w oceanie są rząd wielkości większe niż przyrosty.

3 minuty temu, cyjanobakteria napisał:

a model +1.5C chyba można już odłożyć na półkę z bajkami.

Nie trzeba, wszystkie modele są na niej od początku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
35 minutes ago, peceed said:

Bo nie ma go na horyzoncie, to proste zagadnienia dyfuzji gazów.

Oczywiście wynika to z modelu, którego na półkę z bajkami nie odłożyłeś, bo akurat pasuje :)

Time-series-of-atmospheric-CO-2-at-Mauna

35 minutes ago, peceed said:

Ten problem jest wymyślony. Naturalne wahania w oceanie są rząd wielkości większe niż przyrosty.

Może tak, może nie. Obecnie PH spada.

35 minutes ago, peceed said:

Nie trzeba, wszystkie modele są na niej od początku.

Razem z Twoją bajką o tym, jak postęp i technologia wszystkich uratowała, ludzie żyli długo i szczęśliwie, i nawet dali sobie dzióbka na zgodę :)

Edytowane przez cyjanobakteria
  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
3 hours ago, peceed said:

Technologia zdąży, wystarczy się przedwcześnie nie napinać. Za 50 lat paliwa będą całkowicie odnawialne.

Nie byłbym takim optymistą, gdyż fotowoltaika, wiatraki, energetyka wodna mogą do 2050 r. zapewnić najwyżej 40% zapotrzebowania na energię:

https://cordis.europa.eu/article/id/30566-renewables-could-generate-40-of-power-by-2050-experts-say/pl

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
5 minut temu, cyjanobakteria napisał:

Razem z Twoją bajką o tym, jak postęp i technologia wszystkich uratowała, ludzie żyli długo i szczęśliwie, i nawet dali sobie dzióbka na zgodę :)

Technologia nikogo nie uratuje - wszyscy zdechniemy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
3 godziny temu, peceed napisał:

Bo nie ma go na horyzoncie, to proste zagadnienia dyfuzji gazów.

Tylko że jest to zjawisko praktycznie (w większości przypadków) liniowo zależne od różnicy stężeń. A to oznacza, że stężenie gazu nigdy nie spadnie jak długo produkujemy więcej niż jest pochłaniane, a produkujemy więcej, bo jak podał @cyjanobakteria zaledwie połowa jest rozpuszczana. Reasumując: stężenie nie spadnie tylko wzrośnie i będzie cieplej.

 

5 godzin temu, peceed napisał:

Technologia zdąży, wystarczy się przedwcześnie nie napinać. Za 50 lat paliwa będą całkowicie odnawialne.

No wreszcie z czymś się mogę prawie zgodzić. Musimy się nieźle napiąć żeby za 50 lat cała energia pochodziła z czystych źródeł, ale wydaje się to możliwe.

  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
3 godziny temu, Qion napisał:

Nie byłbym takim optymistą, gdyż fotowoltaika, wiatraki, energetyka wodna mogą do 2050 r. zapewnić najwyżej 40% zapotrzebowania na energię:

2050 jest za 30 lat. Ten prosty fakt naukowy pozwala na większy optymizm. Przy czym ekonomii się nie pokona: gdy tylko energetyka słoneczna stanie się tańsza od węglowej, to w ciągu kilkunastu lat ją zastąpi. Nikt nie lubi dokładać do interesu, elektrownie na paliwa kopalne przejmą rolę awaryjnych. Identycznie z produkcją biopaliw.

2 godziny temu, Jajcenty napisał:

A to oznacza, że stężenie gazu nigdy nie spadnie jak długo produkujemy więcej niż jest pochłaniane, a produkujemy więcej, bo jak podał @cyjanobakteria zaledwie połowa jest rozpuszczana. Reasumując: stężenie nie spadnie tylko wzrośnie i będzie cieplej.

Ale przy zachowaniu obecnej produkcji asymptotycznym limitem jest około 520 ppm. Tymczasem rosnący udział energetyki bezwęglowejniekopalnej  spowoduje, że w pewnym momencie przyrost stężeń CO2 w atmosferze zahamuje do zera.

8 godzin temu, Qion napisał:

Rozwój naszej cywilizacji był właśnie możliwy dzięki delikatnej równowadze w jakiej pozostawał skład ziemskiej atmosfery

Taka ekokorpomowa. Homo sapiens przeżył wiele zlodowaceń i obecny rozkwit nieprzypadkowo całkowicie przypada na okres ocieplenia.
To nie ocieplenie jest groźne dla życia na Ziemi, a ochłodzenie. To zamiana w lodową bryłkę ma silne dodatnie sprzężenie zwrotne i w ostatnim milionie lat balansujemy na krawędzi. Cieplejsza Ziemia to stan normalny dla życia i bezpieczny.
W przyszłości będziemy w stanie kontrolować pogodę, co oznacza że będziemy w stanie utrzymać ocieplenie bez ryzyka dla roztopienia lodowców polarnych.
 

Edytowane przez peceed

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znalazłem trochę więcej świeżych danych oraz prognoz dotyczących emisji CO2. Przyrost w latach 2020-2050 jest prognozowany głównie w krajach niezrzeszonych w OECD, z których największe to pewnie Chiny. Natomiast największe zyski w emisji CO2 do tej pory nastąpiły w latach 2000-2020 ze względu na wygaszanie elektrowni węglowych w krajach rozwiniętych.

Źródło, w artykule jest kilka wykresów:
https://www.eia.gov/energyexplained/energy-and-the-environment/outlook-for-future-emissions.php

emissions_by_sector.png

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
16 hours ago, peceed said:

2050 jest za 30 lat. Ten prosty fakt naukowy pozwala na większy optymizm. Przy czym ekonomii się nie pokona: gdy tylko energetyka słoneczna stanie się tańsza od węglowej, to w ciągu kilkunastu lat ją zastąpi. Nikt nie lubi dokładać do interesu, elektrownie na paliwa kopalne przejmą rolę awaryjnych. Identycznie z produkcją biopaliw.

Energetyka słoneczna ma swoje ograniczenia, które przyjmują postać „wąskich gardeł” w przeciwieństwie do energetyki opartej na wykorzystaniu paliw generujących CO2 jak i odpady promieniotwórcze w przypadku elektrowni jądrowych.

https://ecavo.com/solar-energy-disadvantages/ 

W odległej przyszłości pojawią się być może nowe możliwości jak np. budowa wind kosmicznych w tym również na Księżyc pozwalająca na stworzenie ogromnych elektrowni słonecznych na Srebrnym Globie oraz tzw. stref Dysona w przestrzeni wokółziemskiej, a do tego czasu instalacja słoneczna będzie opłacalna głównie dla indywidualnego użytkownika posiadającego dom jednorodzinny o wystarczającej powierzchni solidnego dachu lub powierzchni do zagospodarowania w ogrodzie oczywiście przy wykorzystaniu dotacji rządowych.

Do najważniejszych ograniczeń fotowoltaiki należy zaliczyć:

- bardzo duży koszt początkowy budowy instalacji;

- niska sprawność paneli fotowoltaicznych od 15 do max. 22% w przypadku najnowszych technologii;

- często problemy z wyborem lokalizacji instalacji fotowoltaicznej, np. niewystarczająca powierzchnia dostępnych nieużytków do wygenerowania odpowiedniej mocy elektrycznej, co wiąże się z dokonywaniem trudnych proekologicznych wyborów pomiędzy budową instalacji, a np. zalesianiem obszaru nieużytku; ryzyko zniszczenia instalacji w wyniku działania burzy, huraganu itp.; trudności z budową elektrowni słonecznych na obszarach pustynnych ze względu na niestabilny grunt uniemożliwiający zbudowanie odpornej konstrukcji na działanie wiatru, erozję paneli i duże zmniejszenie wydajności w wyniku pokrycia paneli pustynnym pyłem;

- duże zmiany docierającego strumienia promieniowania słonecznego pomiędzy miesiącami wiosenno-letnimi, a jesienno-zimowymi w krajach o umiarkowanym klimacie, a także niestabilność wytwarzanej mocy spowodowana pogodą;

- problemy z magazynowaniem energii słonecznej w okresach najsilniejszego nasłonecznienia i konieczność wygenerowania dodatkowej mocy w okresach jesienno-zimowych z innych źródeł

Edytowane przez Qion

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Godzinę temu, Qion napisał:

jak i odpady promieniotwórcze w przypadku elektrowni jądrowych.

Nie ma problemu odpadów jądrowych, należy je przetwarzać na paliwo.

Godzinę temu, Qion napisał:

- bardzo duży koszt początkowy budowy instalacji;

To właśnie rozwiązuje postęp technologiczny i efekt skali.

Godzinę temu, Qion napisał:

często problemy z wyborem lokalizacji instalacji fotowoltaicznej, np. niewystarczająca powierzchnia dostępnych nieużytków do wygenerowania odpowiedniej mocy elektrycznej, co wiąże się z dokonywaniem trudnych proekologicznych wyborów pomiędzy budową instalacji, a np. zalesianiem obszaru nieużytku;

Przy skalach o których mówimy, to pojawią się one na pustyniach.
+Wszystkie dachy i południowe fasady domów (przypuszczam że pojawią się rozwiązania z jasnymi żaluzjami zmniejszającymi pochłanianie gdy nie potrzeba energii).

Godzinę temu, Qion napisał:

duże zmiany docierającego strumienia promieniowania słonecznego pomiędzy miesiącami wiosenno-letnimi, a jesienno-zimowymi w krajach o umiarkowanym klimacie, a także niestabilność wytwarzanej mocy spowodowana pogodą

To rozwiązuje grid ogólnoświatowy, skala instalacji i nadmiarowość.

Godzinę temu, Qion napisał:

problemy z magazynowaniem energii słonecznej w okresach najsilniejszego nasłonecznienia

Wtedy można produkować paliwa syntetyczne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 hour ago, peceed said:

Nie ma problemu odpadów jądrowych, należy je przetwarzać na paliwo.

Wykonuje się to w reaktorach powielających na prędkich neutronach, które są stosunkowo mało stabilne i ze względu na ryzyko awarii wykorzystywane rzadko. Taki reaktor znajdował się też w elektrowni w Fukushimie.

1 hour ago, peceed said:

To właśnie rozwiązuje postęp technologiczny i efekt skali.

Wielkiego postępu w konstrukcji paneli nie widać. :( Nadal mają sprawność oscylującą w okolicach kilkunastu procent I nie zmienia się to od dziesięcioleci. Efekt skali w Polsce dotyczy tylko indywidualnych użytkowników, którzy decydują się na miniinstalacje, których maksymalny koszt wynika z maksymalnego dofinansowania rządowego, czyli można uznać że ogólny udział tych instalacji w generacji mocy kraju jest raczej niszowy.

1 hour ago, peceed said:

Przy skalach o których mówimy, to pojawią się one na pustyniach.
+Wszystkie dachy i południowe fasady domów (przypuszczam że pojawią się rozwiązania z jasnymi żaluzjami zmniejszającymi pochłanianie gdy nie potrzeba energii).

W Polsce nie ma pustyni poza Pustynią Błędowską, a zatem wnioskuję, że wielkoskalowe instalacje fotowoltaiczne raczej tu nie powstaną i jesteśmy skazani na atom.:)

Żaluzje są chyba niepotrzebne - wystarczy przerwa w obwodzie elektrycznym i prąd przestanie płynąć.:rolleyes:

1 hour ago, peceed said:

To rozwiązuje grid ogólnoświatowy, skala instalacji i nadmiarowość.

Rząd ogólnoświatowy jak na razie nie powstał. Kto miałby finansować i budować elektrownie słoneczne np. w ubogich krajach afrykańskich oraz transkontynentalne linie przesyłowe? Kraje te także potrzebują terenów do rozwoju rolnictwa i zdarza się, że wycinają lasy deszczowe.

1 hour ago, peceed said:

Wtedy można produkować paliwa syntetyczne.

Odbywa się to jednak z niewielką sprawnością i jest stosunkowo kosztowne. Dotychczas powstały zakłady eksperymentalne w Dreźnie finansowane przez Audi.

Edytowane przez Qion

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
34 minuty temu, Qion napisał:

Żaluzje są chyba niepotrzebne - wystarczy przerwa w obwodzie elektrycznym i prąd przestanie płynąć.:rolleyes:

Ale dalej będzie grzać. Fotowoltaika jest dosyć ciemna.

35 minut temu, Qion napisał:

Kto miałby finansować i budować elektrownie słoneczne np. w ubogich krajach afrykańskich

Ubogie kraje Afrykańskie będą miały nadmiar mocy z instalacji rozproszonych, a i tak nikt im nie sprzeda węgla.

36 minut temu, Qion napisał:

oraz transkontynentalne linie przesyłowe?

A kto buduje transkontynentalne kable światłowodowe i rurociągi?
Wciąż nie dociera: gdy technologia stanie się opłacalna te problemy rozwiązują się same, magia wolnego rynku.

40 minut temu, Qion napisał:

Odbywa się to jednak z niewielką sprawnością i jest stosunkowo kosztowne. Dotychczas powstały zakłady eksperymentalne w Dreźnie finansowane przez Audi.

Głównie z powodu ilości zużywanej energii elektrycznej. Gdy jest ona za darmo (z pików) to cena produkcji spada.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Europa jest kontynentem z największa liczbą kurortów narciarskich. Jednak ich istnienie jest zagrożone przez globalne ocieplenie. Jeśli emisja gazów cieplarnianych zostanie utrzymana na dotychczasowym poziomie i średnia temperatura na Ziemi wzrośnie o 3 stopnie Celsjusza w porównaniu z epoką przedindustrialną, aż 90% z badanych 2234 europejskich kurortów narciarskich będzie doświadczało krytycznych niedoborów naturalnego śniegu, ostrzegają naukowcy.
      Nawet jeśli uda się utrzymać ocieplenie na poziomie 1,5 stopnia Celsjusza – co jest coraz bardziej wątpliwe – problemy z naturalnym śniegiem dotkną około 30% kurortów. W takim przypadku kurorty położone na większych wysokościach – na przykład w Alpach – czy w krajach nordyckich będą mogły wspomagać się sztucznym naśnieżaniem. Jednak nie zda ono egzaminu w kurortach położonych niżej lub dalej na południe. Sztuczne naśnieżanie wymaga inwestycji i wiąże się z kosztami, które narażają kurort na ryzyko porażki ekonomicznej, mówi główny autor badań, Hughes Francois z francuskiego Narodowego Instytutu Badań Rolniczych.
      Na potrzeby badań naukowcy wykorzystali jako punkt odniesienia średnie opady śniegu z lat 1961–1990, które połączyli z regionalnymi modelami klimatycznymi oraz danymi na temat warunków panujących w poszczególnych kurortach. Następni badali, jaki wpływ na kurorty będzie miał wzrost średniej globalnej temperatury o 1,5 oraz 2, 3 i 4 stopnie Celsjusza. Już teraz bowiem kurorty na całym świecie, szczególnie te położone poniżej 1500 metrów nad poziomem morza, doświadczają pogarszających się warunków narciarskich.
      Jeśli wzrost temperatur zostanie utrzymany na poziomie 1,5 stopnia Celsjusza, to wysokie ryzyko braku śniegu dotknie 4% kurortów w Alpach Szwajcarskich, 5% w Alpach Francuskich i 7% w Alpach Austriackich oraz 20% w Alpach Niemieckich i 48% w górach Skandynawii.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy analizujący zdjęcia satelitarne z Antarktyki zauważyli, że pod koniec 2022 roku doszło do katastrofalnego wydarzenia, w wyniku którego mogło zginąć nawet 10 000 młodych pingwinów cesarskich. Lód pod koloniami pingwinów rozpadł się, zanim młode miały szansę rozwinąć wodoodporne pióra, potrzebne im do przetrwania w wodzie. Zwierzęta utonęły lub zamarzły. Tragedia miała miejsce na zachodzie Antarktyki, u wybrzeży Morza Bellingshausena.
      Specjaliści twierdzą, że zagłada piskląt to zapowiedź wydarzeń, jakie będą miały miejsce w przyszłości. Jak mówi doktor Peter Fretwell z British Antarctic Survey, do końca wieku globalne ocieplenie zniszczy ponad 90% kolonii pingwinów cesarskich. Gatunek ten potrzebuje lodu morskiego. To stabilna platforma, na której wychowują młode. Jeśli jednak lód nie ma takiego zasięgu, jak powinien, albo rozpada się szybciej, to oznacza kłopoty dla tych ptaków, powiedział uczony w rozmowie z BBC News.
      Doktor Fretwell i jego zespół śledzili za pomocą satelitów pięć kolonii z okolic morza Bellingshausena. Dorosłe pingwiny cesarskie przybywają około marca na lód. Tam łączą się w pary i wychowują młode do czasu, aż są one zdolne do samodzielnego życia. Zwykle ma to miejsce na przełomie grudnia i stycznia. Jednak w ubiegłym roku lód rozpadł się w listopadzie, nie dając młodym pingwinom szans na dorośnięcie. W wyniku tego cztery z pięciu kolonii straciło wszystkie młode. Przetrwały tylko te z najmniejszej kolonii położonej najbardziej na północy.
      Od 2016 roku notowane są rekordowo niskie zasięgi lodu morskiego w Antarktyce. Najgorsza sytuacja panuje właśnie na Morzu Bellingshausena, gdzie w sezonie 2021/2022 i 2022/2023 niemal w ogóle nie było lodu. Przyczyną były wyjątkowo ciepłe wody morskie oraz układ wiatrów, które pchały lód w kierunku wybrzeża, uniemożliwiając zwiększanie jego zasięgu.
      Co gorsza, obecnie lód bardzo powoli się tam formuje, a to oznacza, że kolonie, które straciły młode, najprawdopodobniej nie będą się rozmnażały również w kolejnym sezonie. Maksymalny zasięg lodu morskiego w Antarktyce notuje się we wrześniu. Już teraz widać, że będzie on znacznie poniżej średniej. Pingwiny cesarskie mają coraz większe kłopoty. W latach 2018–2022 co trzecia z ponad 60 znanych kolonii została w jakiś sposób dotknięta zmniejszającym się zasięgiem lodu morskiego.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Roztapianie się wiecznej zmarzliny wiąże się z uwolnieniem z niej nieznanych nauce mikroorganizmów. Wciąż mamy niewiele informacji na ich temat, nie wiemy, czy tacy „podróżnicy w czasie” mogą po uwolnieniu z wiecznej zmarzliny się rozwijać i przystosować do obecnie panujących warunków. Giovanni Strona z Uniwersytetu w Helsinkach i Wspólnego Centrum Badawczego Komisji Europejskiej wraz z grupą naukowców z Finlandii, Australii i USA przeprowadzili cyfrowe symulacje zachowania mikroorganizmów uwalnianych z wiecznej zmarzliny.
      Przebudzone z lodu czy wiecznej zmarzliny bakterie i wirusy zagroziły ludzkości w niejednym filmie czy książce. W rzeczywistości jednak niewiele wiemy o potencjalnych ryzykach, jakie mogą wynikać z wpływu globalnego ocieplenia na mikroorganizmy uwięzione w glebie czy wodzie od wielu tysięcy lat.
      Zespół Strony ocenił ekologiczne ryzyko i skutki inwazji wirtualnych wirusów na istniejące społeczności bakterii. W przeprowadzonych symulacjach uwolnione z wiecznej zmarzliny patogeny podobne do wirusów wchodziły w interakcje z gospodarzami podobnymi do bakterii.
      Symulacje pokazały, że przebudzone wirusy są często w stanie przetrwać i ewoluować we współczesnym środowisku. W 3,1% analizowanych przypadków mogą zdominować bakteryjną społeczność, na którą dokonały inwazji. Jednak nawet wówczas wirusy takie mają pomijalny wpływ na zaatakowane bakterie. Problemem jest 1,1% przypadków, w których wirusy albo prowadziły do znacznych strat – sięgających 32% – albo do zwiększenia – do 12% – bioróżnorodności mikroorganizmów na zajmowanym przez siebie terenie. Mimo niewielkiego prawdopodobieństwa wystąpienia takiego scenariusza należy wziąć pod uwagę olbrzymią liczbę uśpionych mikroorganizmów regularnie uwalnianych do obecnego środowiska. To zwiększa prawdopodobieństwo spowodowania przez nie znaczących zmian w środowisku naturalnym. Nowe mikroorganizmy, uwolnione z topniejącej wiecznej zmarzliny czy lodu mogą być siłą napędową trudnych do przewidzenia procesów ekologicznych.
      Obecnie nie wiemy, co takie zmiany mogą spowodować. Nie można jednak wykluczyć, że nowe patogeny będą stanowiły zagrożenie dla ludzkiego zdrowia, czy to bezpośrednie, czy to w postaci zoonoz, zarażających nas za pośrednictwem zwierząt.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W ciągu ostatnich 20 lat doszło do znacznych zmian koloru oceanów. To globalny trend, którego najbardziej prawdopodobną przyczyną jest globalne ocieplenie, informują naukowcy z MIT, brytyjskiego Narodowego Centrum Oceanograficznego, University of Maine i Oregon State University. Zmiany obejmują aż 56% oceanów, czyli powierzchnię większą niż powierzchnia wszystkich lądów.
      Najbardziej widoczne są zmiany w obszarach równikowych, gdzie kolor wody staje się coraz bardziej zielony. Oznacza to, że dochodzi do zmian ekosystemów na powierzchni, gdyż na kolor wody wpływają żyjące w niej organizmy oraz rozpuszczone minerały. W tej chwili nie wiadomo, jakie konkretnie zmiany w ekosystemie powodują taką zmianą koloru. Naukowcy są pewni jednego – najbardziej prawdopodobną przyczyną zmian jest zmiana klimatu.
      Zmiany takie nie są zaskoczeniem. Współautorka badań, Stephanie Dutkiewicz z MIT od wielu lat prowadzi symulacje komputerowe, które pokazywały, że do takich zmian dojdzie. Fakt, że je teraz mogę obserwować w rzeczywistości nie jest zaskoczeniem. Ale jest to przerażające. Zmiany te są zgodne z tym, co pokazują symulacje dotyczące wpływu człowieka na klimat, stwierdza uczona. To kolejny dowód na to, jak ludzka aktywność wpływa na życie na Ziemi na wielką skalę. I kolejny sposób, w jaki wpływamy na biosferę, dodaje doktor B. B. Cael z Narodowego Centrum Oceanograficznego w Southampton.
      Kolor oceanu zależy od tego, co znajduje się w górnych warstwach wody. Woda głębokiej błękitnej barwie zawiera niewiele życia, a im bardziej zielona, tym więcej w niej organizmów żywych, przede wszystkim fitoplanktonu. Fitoplankton stanowi podstawę morskiego łańcucha pokarmowego. Rozciąga się on od fitoplanktonu, przez kryl, ryby, ptaki morskie po wielkie morskie ssaki. Fitoplankton absorbuje też i zatrzymuje dwutlenek węgla. Dlatego też naukowcy starają się go jak najdokładniej monitorować, by na tej podstawie badać, jak ocean reaguje na zmiany klimatu. Robią to wykorzystując satelity śledzące zmiany chlorofilu poprzez porównanie światła zielonego i niebieskiego odbijanego od powierzchni oceanów.
      Przed około 10 laty jedna z autorek obecnych badań, Stephanie Henson, wykazała, że potrzeba co najmniej 30 lat ciągłych obserwacji chlorofilu, by wyciągnąć wnioski na temat zmian jego koncentracji pod wpływem globalnego ocieplenia. Jest to spowodowane olbrzymimi naturalnymi zmianami oceanicznego chlorofilu rok do roku, więc odróżnienie corocznych zmian naturalnych od długoterminowego trendu powodowanego ociepleniem wymaga długotrwałych obserwacji.
      Z kolei przed 4 laty Dutkiewicz i jej zespół opublikowali artykuł, w którym dowiedli, że naturalne zmiany innych kolorów oceanu są znacznie mniejsze niż zmiany chlorofilu. Zatem – jak dowodzili na podstawie opracowanego przez siebie modelu – korzystając ze zmian chlorofilu i korygując je o zmiany innych kolorów, można wyodrębnić zmiany koloru powodowane ociepleniem już po 20, a nie po 30 latach obserwacji.
      W trakcie najnowszych badań naukowcy przeanalizowali pomiary koloru oceanów zbierane od 21 lat przez satelitę Aqua. Zainstalowany na jego pokładzie instrument MODIS (Moderate Resolution Imaging Spectroradiometer) przygląda się oceanom w 7 zakresach światła widzialnego, w tym w 2 tradycyjnie używanych do monitorowania chlorofilu. Naukowcy najpierw przeprowadzili analizy wszystkich kolorów w różnych regionach w poszczególnych latach. Tak badali zmiany roczne. To pozwoliło im określić naturalną zmienność dla wszystkich 7 zakresów fali. Następnie przyjrzeli się całemu światowemu oceanowi w perspektywie 20 lat. W ten sposób na tle naturalnych dorocznych zmian wyodrębnili trend długoterminowy.
      Chcąc się przekonać, czy trend ten może mieć związek ze zmianami klimatu, porównali go z modelem Dutkiewicz z 2019 roku. Model ten pokazywał, że znaczący trend powinien być widoczny po 20 latach obserwacji, a zmiany kolorystyczne powinny objąć około 50% powierzchni oceanów. Okazało się, że dane z modelu zgadzają się z danymi obserwacyjnymi – trend jest silnie widoczny pod 20 latach, a zmiany objęły 56% powierzchni. To sugeruje, że obserwowany trend nie jest przypadkową wariacją w systemie. Jest on zgodny z modelami antropogenicznej zmiany klimatu, mówi B.B. Cael.
      Mam nadzieję, że ludzie potraktują to poważnie. To już nie tylko model przewidujący, że dojdzie do zmian. Te zmiany zachodzą. Ocean się zmienia, podsumowuje Dutkiewicz.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Zdaniem naukowców z University of Cambridge, wpływ wulkanów na klimat jest mocno niedoszacowany. Na przykład w najnowszym raporcie IPCC założono, że aktywność wulkaniczna w latach 2015–2100 będzie taka sama, jak w latach 1850–2014. Przewidywania dotyczące wpływu wulkanów na klimat opierają się głównie na badaniach rdzeni lodowych, ale niewielkie erupcje są zbyt małe, by pozostawiły ślad w rdzeniach lodowych, mówi doktorantka May Chim. Duże erupcje, których wpływ na klimat możemy śledzić właśnie w rdzeniach, mają miejsce najwyżej kilka razy w ciągu stulecia. Tymczasem do małych erupcji dochodzi bez przerwy, więc przewidywanie ich wpływu na podstawie rdzeni lodowych prowadzi do mocnego niedoszacowania.
      Z badań przeprowadzonych przez Chim i jej zespół wynika, że modele klimatyczne nawet 4-krotnie niedoszacowują chłodzącego wpływu małych erupcji wulkanicznych. Podczas erupcji wulkany wyrzucają do atmosfery związki siarki, które gdy dostaną się do górnych jej partii, tworzą aerozole odbijające światło słoneczne z powrotem w przestrzeń kosmiczną. Gdy mamy do czynienia z tak dużą erupcją jak wybuch Mount Pinatubo w 1991 roku, emisja związków siarki jest tak duża, że spadają średnie temperatury na całym świecie. Takie erupcje zdarzają się rzadko. W porównaniu z gazami cieplarnianymi emitowanymi przez ludzi, wpływ wulkanów na klimat jest niewielki, jednak ważne jest, byśmy dokładnie uwzględnili je w modelach klimatycznych, by móc przewidzieć zmiany temperatur w przyszłości, mówi Chim.
      Chim wraz z naukowcami z University of Exeter, Niemieckiej Agencji Kosmicznej, UK Met Office i innych instytucji opracowali 1000 różnych scenariuszy przyszłej aktywności wulkanicznej, a następnie sprawdzali, co przy każdym z nich będzie działo się z klimatem. Z analiz wynika, że wpływ wulkanów na temperatury, poziom oceanów i zasięg lodu pływającego jest prawdopodobnie niedoszacowany, gdyż nie bierze pod uwagę najbardziej prawdopodobnych poziomów aktywności wulkanicznej.
      Analiza średniego scenariusza wykazała, że wpływ wulkanów na wymuszenie radiacyjne, czyli zmianę bilansu promieniowania w atmosferze związana z zaburzeniem w systemie klimatycznym, jest niedoszacowana nawet o 50%. Zauważyliśmy, że małe erupcje są odpowiedzialny za połowę wymuszenia radiacyjnego generowanego przez wulkany. Indywidualne erupcje tego typu mogą mieć niemal niezauważalny wpływ, ale ich wpływ łączny jest duży, dodaje Chim.
      Oczywiście erupcje wulkaniczne nie uchronią nas przed ociepleniem. Aerozole wulkaniczne pozostają w górnych warstwach atomsfery przez rok czy dwa, natomiast dwutlenek węgla krąży w atmosferze znacznie dłużej. Nawet jeśli miałby miejsce okres wyjątkowo dużej aktywności wulkanicznej, nie powstrzyma to globalnego ocieplenia. To jak przepływająca chmura w gorący słoneczny dzień, jej wpływ chłodzący jest przejściowy, wyjaśnia uczona.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...