Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Znamy przyczynę awarii Teleskopu Hubble'a. NASA przełącza go na komputer zapasowy

Rekomendowane odpowiedzi

59 minut temu, peceed napisał:

Jedyne co psuło "immersję naukową" to absolutny brak możliwości zapewnienia zasilania, nie ma takich baterii i nie będzie.

To też nie jest problem. Są baterie tylko odrobinę grubsze (0,6 mm) - tak wiem żyletki to 0,1mm - ale rząd się zgadza wielkości. Pytanie na ile by wystarczyły - kwestia wielkości i rodzaju wyświetlacza.
Problem z taką konstrukcją polega na jej wytrzymałości. W rękach by się rozpadła.
Można też tych perowskitów użyć gdzie grubość jest rzędu 0,001mm.

Edytowane przez thikim

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
6 hours ago, peceed said:

Gdyby wszystko oprzeć na wolontariacie fanatyków, to być może dałoby się ten koszt mocno przypiłować.

Mad Mike przypiłował zbyt mocno :) Może nie powinien oszczędzać na książkach do fizyki w szkole? :)

apphoto-mad-rocket-scientist.JPG

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Starość nie radość.
I myślisz że ktoś jest w stanie zbudować rodzaj rakiety bo oszczędzał na książkach?
Wiesz że to głupie?
Mike był wariatem, wierzył w coś głupiego. Ale zbudowanie rakiety to z całym szacunkiem coś daleko poza Twoimi, moimi także możliwościami. I chyba wszystkich na tym forum.
Przy czym był to drugi jego lot. Coś tam ze spadochronem zawiodło.
Czy o załodze Apollo 13 też napiszesz bardzo mądrze że zaoszczędzili na książkach?
BTW. Możliwe że tylko promował się żeby mieć fundusze na budowę rakiet. Miał taką żyłkę do rekordów Guinessa a nawet garażowa rakieta kosztuje.

Edytowane przez thikim

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Brakowało mu piątej klepki albo był oszustem, a może po prostu był cięty na mainstream? Ponoć, według jego prawnika, tylko doił płaskoziemców udając, że robi research, bo zależało mu na finansowaniu, co by mnie specjalnie nie zdziwiło. Tak czy siak, to nie jest postawa godna pochwały i mi to nie imponuje :)

Zbudowałem modele samolotów, największa rozpiętość skrzydeł prawie 2m oraz helikoptery RC, największy o średnicy wirnika 1.1m i nie sądzę, żebym miał problem ze zbudowaniem rakiety, a na pewno nie takiej która wzbije się tylko na 300 metrów(?). Amatorskie loty rakietami odbywają się na znacznie większe pułapy, aczkolwiek to są mniejsze silniki na paliwo chemiczne, a nie sprężone powietrze, no i nikt tego nie testuje na sobie.

 

W dniu 1.08.2021 o 22:51, thikim napisał:

Przy czym był to drugi jego lot. Coś tam ze spadochronem zawiodło.
Czy o załodze Apollo 13 też napiszesz bardzo mądrze że zaoszczędzili na książkach?

Nie porównuj tego ciołka do Apollo 13 :blink: Obejrzyj sobie pierwsze 10 sekund reklamy MasterClass z Hadfieldem to zobaczysz, jak się nie lata w kosmos. Jeżeli to był drugi lot to znaczy, że ryzyko było jak przy rzucie monetą. Znając ludzkie predyspozycje do katastrofalnego niedoszacowywania ryzyka i problemów z pojmowaniem statystyki, to prawdopodobne źródło katastrofy. Skoczkowie mają zapasowy spadochron, którego prawie nigdy nie potrzebują, a jednak mają ze sobą przy każdym skoku. Statystycznie spadochron główny się nie otwiera tylko w 1 na 1000 przypadków, ale się takie przypadki zdarzają mimo, że spadochrony są certyfikowane a użytkownicy przeszkoleni.

 

 

Jeszcze sobie przypomniałem, że podczas pierwszego startu doznał chyba urazu kręgosłupa. Nie chce mi się teraz szukać, ale wydaje mi się, że miał twarde lądowanie. Spadochron się rozwinął, ale trochę za mocno przyziemił i musieli go wyciągnąć z rakiety.

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 30.07.2021 o 17:02, cyjanobakteria napisał:

Dla misji w dwie strony to 9 miesięcy w jedną stronę, pobyt na planecie około kilka miesięcy i powrót w 9 miesięcy.

Przy misji z napędem chemicznym, to tak. Jednak od kilku lat wyraźnie wzrasta zaintresowane NASA napędem nuklearnym. Inżynierowie firm wybranych przez NASA w konkursie na koncepcje napędu nuklearnego, mówią w przypadku napędu NTP, o skróceniu podóży na Marsa, do 3-4 m-cy w jedną stronę:

https://usnc.com/ultra-safe-nuclear-technologies-delivers-advanced-nuclear-thermal-propulsion-design-to-nasa/

https://www.space.com/nuclear-propulsion-future-spacecraft-nasa-chief.html

W dniu 30.07.2021 o 17:02, cyjanobakteria napisał:

Nie ma takiej możliwości

Ostrożny byłbym z takimi radykalnymi twierdzeniami, pamiętając o wpadkach lorda Kelvina:

"nie ma ani krzty wiary w to, by powietrzna nawigacja inna niż baloniarstwo miała przed sobą przyszłość" - to z 1895 r., na osiem lat przed lotem braci Wright. 

I choć lord Kelvin "naukowcem wybitnym był", to jego wielka pewność siebie i zadufanie w sobie spowoodwały, że pięć lat później chlapnął kolejną głupotę, twiedząc, że w fizyce wszystko zostało odkryte. ;)

W dniu 1.08.2021 o 15:53, peceed napisał:

Prawdziwa zabawa to 2 starty i 2 lądowania

A najwieksza zabawa to będzie ladowanie na Marsie. Spotkałem się jednak również z twierdzeniami, że dużo do zrobienia jest w kwestii systemów podtrzyymwania życia, ich niezawodności i wydajności. 

 

W dniu 1.08.2021 o 15:53, peceed napisał:

Wahadłowce to była finansowa "ucieczka do przodu" która miała zapewniać podobne koszty jednostkowe ale przy zagwarantowaniu zwiększenia łącznych środków wydawanych na ten biznes.

Ambitny technologicznie program STS padł szybko ofiarą radykalnych cięć budżetowych, jakim obdarowała NASA ekipa Nixona.

Na wybór programu STS duże znaczenie miała opinia Kosmicznej Grupy Zadaniowej pt. :""The Post-Apollo Space Program: Directions for the Future," z sierpnia 1969r.

Opracowano cztery warianty rozwoju. Pierwszy zakładał radykalne zwięszkenie budżetu, nawet 2x - załogowy lot na Marsa do poł. lat  80 tych i budowę stałej, 50 osobowej (!) bazy wokółksiężycowej lub na Księżycu. Warianty II i III zakłdały utrzymanie niskiego finansowania i jego stopniowe zwiekszanie, przy czym wariant II zakładał załogowy lot na Marsa.

Ekipa Nixona wybrała wariant III, czyli budowę stacji orbitalnej i orbitera, przy czym zaczęto od tego ostatniego.

Niektórzy uważają, że była to stricte polityczna decyzja  -  program Apollo był dzieckiem JFK, jego politycznego konkurenta.

A wariant I czyli Mars, nawet w oparciu o napęd nuklearny, to bylaby jakś kontynuacja Apollo. 

Początkowo zakładano, że wahadłowce obniżą koszty wyniesienia kilograma na LEO do 260 dolarów za kg, a do  po uwzględnieniu inflacji, wzrosną do 558 dolarów w 2019 r. W rzeczywistości koszt wzrósł do 60 tyś za kilo. Presja budżetowa już na samym początku zaczynala sprawiać kłopoty. Odrzucono najlepszy technicznie projekt Grumana, bo był drogi.

No i NASA musiała szukać wsparcia wojska. Siły Powietrzne USA, choć nie dokładały się fiansowo do programu, zapewniły wsparcie projektowe i polityczne. W zamian mialy duży wpływ na kształt wahadłowców - niepotrzebnie tak duża powierzchnia szkrzydeł to efekt wpływu wojska - USAF chcialo pojazdu zdolnego do jak najdłuższego lotu szybowcowego nad terytorium wroga. Nigdy tego nie wykorzystano, za to spowodowało to znaczący wzrost masy pojazdu i powodowało konieczność rozbudowy osłony termicznej pojazdu, co było jak wiadomo piętą achillesową wahadłowców (35 tyś płytek, które każdorzowo trzeba było sprawdzać a i tak przyczynily się do katastrofy). Koszty były podbite takżę przez konieczność utrzymania zdublowanej wyrzutni w bazie Vandenberg, z której nie wystartował  ani jeden wahadłowiec, a kompleks został zlikwidowany po 1986 r. 4 mld dolarów jakie to kosztowało, to niewiele przy ogólnych kosztach programu, w dodatku chyba poniesione przez wojsko, pokazywało to jednak w jakich realiach obracała się wówczas NASA.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
3 godziny temu, venator napisał:

Ambitny technologicznie program STS padł szybko ofiarą radykalnych cięć budżetowych, jakim obdarowała NASA ekipa Nixona.

Nie da się wszystkiego zwalić na cięcia budżetowe. Sam piszesz, że początkowo szacowany koszt wzniesienia 1 kg na LEO w wysokości rzędu kilkuset dolarów w rzeczywistości do 60 tys. za kg. Czyli te początkowe szacunki to najprawdopodobniej był jakiś marketing czy coś w tym rodzaju (teraz też tak się robi, popatrz ile szumnych zapowiedzi Muska się nie spełniło, a i w samym NASA jeśli popatrzeć uważniej to można odnieść wrażenie, że są dwa rodzaje projektów, realistyczne, typu wysłanie łazika na Marsa i wywiercenie w gruncie dziury o głębokości "aż" dwóch metrów, co zresztą się nie powiodło, oraz "szumne/ambitne" jak lot załogowy na Marsa za 30 lat, z których pewnie wyniknie tylko za jakiś czas kolejne przesunięcie na za kolejne 30 lat, widocznie tak trzeba robić, nie znam się na marketingu/polityce/przyciąganiu inwestorów).

Trudno się spodziewać, żeby wybór innej technologii (w zakresie tych, które znamy) dał spadek kosztów z 60 tys. do kilkaset dolarów. Napęd jądrowy pozwoli skrócić podróż 2-3  razy (zgodnie z tym co pisałeś), zmniejszenie skrzydeł w wahadłowcu dałoby pewnie oszczędności też max 2-3 (spodziewam się liniowości, w najlepszym razie jeśli zmniejszymy powierzchnię skrzydeł 3 razy, to uzyskamy 3-krotne oszczędności, a pewnie więcej niż 3 razy powierzchni skrzydeł nie dałoby się zmniejszyć). Więc przy najbardziej optymistycznym szacowaniu można robić sobie nadzieję - chyba - tylko na kilkukrotny spadek ceny, czy też max. o jeden rząd wielkości (co z drugiej strony i tak byłoby znaczącą korzyścią, nie przeczę).

3 godziny temu, venator napisał:

Opracowano cztery warianty rozwoju. Pierwszy zakładał radykalne zwiększenie budżetu, nawet 2x - załogowy lot na Marsa do poł. lat  80 tych i budowę stałej, 50 osobowej (!) bazy wokółksiężycowej lub na Księżycu.

To kolejny przykład - tak dużo przy tylko dwukrotnym zwiększeniu budżetu??? :D

Największy budżet NASA miało w 1966 roku - prawie 6 mld ówczesnych dolarów (https://en.wikipedia.org/wiki/Budget_of_NASA), czyli niemal 50 mld obecnych dolarów (po uwzględnieniu inflacji). Podwojenie dałoby 100 miliardów. Natomiast rzeczywisty budżet NASA w 2020 r. to 22,5 miliarda (ok. pięć razy mniej). Czy rzeczywiście współcześnie NASA przy 5-krotnie większym budżecie byłaby w stanie tyle zrobić (zakładając, że będzie go otrzymywała w takiej wysokiej wartości przez 10-20 lat)? Hm... mam wrażenie, że tylko część, może lot załogowy na Marsa gdyby się bardzo postarali (i mieli te 20 lat). Ale to tylko moje odczucia.

3 godziny temu, venator napisał:

Spotkałem się jednak również z twierdzeniami, że dużo do zrobienia jest w kwestii systemów podtrzyymwania życia, ich niezawodności i wydajności. 

Jeśli chodzi o lot na Marsa, to pewnie jest mnóstwo zagadnień jeszcze nie rozpoznanych/nie przetestowanych. Chociażby taki "drobiazg", że ta rakieta, którą będą wracać z powierzchni Marsa na orbitę, będzie musiała stać w marsjańskim piachu przez ponad rok (może mniej jeśli by były silniki jądrowe do lotu Ziemia-Mars) i nie przewrócić się. Tak, żeby mogła wystartować. I nic nie może się w niej zepsuć pomimo tego, że pewnie np. wiatr wdmucha trochę piasku w dysze (albo jakieś szczeliny). Może to nieistotny problem, nie wiem, ale jakoś działa mi na wyobraźnię. :)

Edytowane przez darekp

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
5 hours ago, venator said:

Ostrożny byłbym z takimi radykalnymi twierdzeniami, pamiętając o wpadkach lorda Kelvina

Nie chodziło mi o ograniczenia technologiczne, chociaż te są obecnie i w najbliższej przyszłości oczywiste. Chodziło mi, że koszt energetyczny i ekonomiczny takiego przedsięwzięcie byłby koszmarny. Nie potrafię sobie wyobrazić problemów których nie dałoby się rozwiązać na Ziemi takim nakładem środków, zamiast ewakuacji grup ludności w przestrzeń kosmiczną :)

Przykładowo, jeżeli super wulkan w Yellowstone miałby wybuchnąć i trzeba by ewakuować populację Ameryki Północnej, to łatwiej by to zrobić w obrębie Ziemi. To oczywiście pomijając, że po takim zdarzeniu załamałby się ekosystem na całej planecie. Oczywiście najbliżej do Ameryki Południowej, ale można by ludzi przesiedlić na Saharę, a tam zbudować farmy paneli słonecznych (pomijam popiół wulkaniczny i tak dalej, to tylko przykład), szklarnie i odsalarnie wody morskiej. To byłoby oczywiście karkołomne przedsięwzięcie, ale nadal pewnie kilka rzędów wielkości łatwiejsze niż ewakuacja tych ludzi z planety :)

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 5.08.2021 o 07:34, darekp napisał:

Trudno się spodziewać, żeby wybór innej technologii (w zakresie tych, które znamy) dał spadek kosztów z 60 tys. do kilkaset dolarów.

Francis Clauser, przewodniczący kolegium inżynierskiego Caltech, tuż po wyborze Nixona, opracował na zlecenie administacji prezydenckiej,  przegląd programu kosmicznego. To było w 1969 r.  On, jaki i np. inżynierowie Lockheeda, zakładali, że tanie loty kosmiczne to takie, gdy przeciętnego Amerykanina będzie stać na lot na Księżyc! Taki był optymizm.

W 1970 r. Clauser podał, że w przypadku wahadłowca, uzyskując 95 lotów rocznie, da się zejśc z kosztami wyniesienia na LEO do 7 dolaów za funt. Optymizm wynikał z trzech kwestii:

- dużego postępu w budowie silników rakietowych: silnik XLR99 samolotu rakietowego X-15 miał żywotność 30 min. do naprawy głównej. Należy zaznaczyć, że w trakcie jednego lotu silnik działał ledwie 90 sek. Głównych problemów w  lotach X-15  nastręczały jedynie wycieki płynów hydraulicznych z siłowników powierzchni sterowych płatowca (oringi). Więc sam silnik był bardzo wytrzymały. Również w progamie Apollo silniki okazały się bardzo niezawodne i trwałe. Inżynierowie Rocketdyne chwalili się, że podczas testów nigdy nie udało im się zniszczyć silnika J-2. Ogromny postęp w budowie silników rakietowych, przede wszystkim ich niezawodności i wytrzymałości,  pozwalał opymistycznie patrzeć w przyszłosć.

- postęp w budowie tanich, lekkich i wydajnych osłon ablacyjnych na bazie nowego wynalzaku - kompozytów węglowych. To pozwalałoby na tworzenie osłon wielokrotnego użytku

- kompteryzacja: NASA podaje, że start Saturna V wymagał udziału 20 tyś (!) ludzi. Ogrom. Uproszczenia procedur upatrywano w komputeryzacji. Przyspieszony rozwój elekrtroniki był w znacznym stopniu pochodną programu Apollo. W sukurs przyszly cywilne, wielkie linie lotnicze: American Airlines i Pan Am. Wdrażały one nowy wynalazek - komputery, w celu raportowania na bieżąco o awariach i usterkach użytkowanych samolotów. Komputery i oprogramowanie wdrożono początkowo w Boeingu 707, a następnie w 747. Linie lotnicze ścisle współpracowały z firmami (np. Honeywell, IBM) zatrudnionymi przez konkurujące w pogramie wyboru wahadłowca,  poszczególne biura konstrukcyjne. To miało znacząco obniżyć koszty.

Natomiast wzrost kosztów następował za każdy razem. Zawsze.  Rownież i w programie STS. Ale wcześniej także. Np. program Gemini wzrósł  z szacowanych w 1961 r. , 528 mln dolarów, do ostatecznie 1,283 miliarda dolarów. 

Co powodowało taki wzrost kosztów? NASA podaje wprost - gdy duże zespoły naukowców i inżynierów napotykały znaczące trudności techniczne, skutkujące przeprojektowaniem znaczących części misji, a pobierały pensje czasowo "nie przynosząc" postępu w projekcie. Jako przykład podaje Apollo 1. 

Ekspert NASA, Klauss Heiss, przy pomocy systemu Mathemitica, obliczył, że przy wydaniu 12,8 mld dol. na program STS, "zwróciłby się" przy 506 lotach w latach 1978-90,a więc 39 lotami rocznie. A początkowo zakładano 95 lotów rocznie. Ostatecznie było ledwie 135 lotów...na ponad 30 lat programu. 

W dniu 5.08.2021 o 07:34, darekp napisał:

Czy rzeczywiście współcześnie NASA przy 5-krotnie większym budżecie byłaby w stanie tyle zrobić (zakładając, że będzie go otrzymywała w takiej wysokiej wartości przez 10-20 lat)? Hm... mam wrażenie, że tylko część, może lot załogowy na Marsa gdyby się bardzo postarali (i mieli te 20 lat).

Nie wiem. Mam tu na myśli zasysanie talentów przez rzutkie firmy w typie SpaceX. Bo NASA to teraz biurokratyczny moloch. Mimo wszystko wtedy i dziś większośc wykonawców to jednak były prywatne firmy, więć kwestia zarządzania projektami (vide tłuste koty np. Boeing, Lockheed).

 

W dniu 5.08.2021 o 10:07, cyjanobakteria napisał:

To byłoby oczywiście karkołomne przedsięwzięcie, ale nadal pewnie kilka rzędów wielkości łatwiejsze niż ewakuacja tych ludzi z planety :)

Oczywiście masz dużo  racji. Tylko, że postaw sobie pytanie - nawet jeśli nie będzie kataklizmów wywołanych przez człowieka , to naturalne procesy, w tym starzenie się Slońca i tak spowodują, że część nas będzie musiała opuścić Ziemię - dlaczego teraz nie opracowywać powoli ale systematycznie technologii, które w przyszłości to umożliwią?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Za nieco ponad tydzień wystartuje misja Psyche, która ma za zadanie zbadanie pochodzenia jąder planetarnych. Celem misji jest asteroida 16 Psyche, najbardziej masywna asteroida typu M, która w przeszłości – jak sądzą naukowcy – była jądrem protoplanety. Jej badanie to główny cel misji, jednak przy okazji NASA chce przetestować technologię, z którą eksperci nie potrafią poradzić sobie od dziesięcioleci – przesyłanie w przestrzeni kosmicznej danych za pomocą lasera.
      Ludzkość planuje wysłanie w dalsze części przestrzeni kosmicznej więcej misji niż kiedykolwiek. Misje te powinny zebrać olbrzymią ilość danych, w tym obrazy i materiały wideo o wysokiej rozdzielczości. Jak jednak przesłać te dane na Ziemię? Obecnie wykorzystuje się transmisję radiową. Fale radiowe mają częstotliwość od 3 Hz do 3 THz. Tymczasem częstotliwość lasera podczerwonego sięga 300 THz, zatem transmisja z jego użyciem byłaby nawet 100-krotnie szybsza. Dlatego też naukowcy od dawna próbują wykorzystać lasery do łączności z pojazdami znajdującymi się poza Ziemią.
      Olbrzymią zaletą komunikacji laserowej, obok olbrzymiej pojemności, jest fakt, że wszystkie potrzebne elementy są niewielkie i ulegają ciągłej miniaturyzacji. A ma to olbrzymie znaczenie zarówno przy projektowaniu pojazdów wysyłanych w przestrzeń kosmiczną, jak i stacji nadawczo-odbiorczych na Ziemi. Znacznie łatwiej jest umieścić w pojeździe kosmicznym niewielkie elementy do komunikacji laserowej, niż podzespoły do komunikacji radiowej, w tym olbrzymie anteny.
      Gdyby jednak było to tak proste, to od dawna posługiwalibyśmy się laserami odbierając i wysyłając dane do pojazdów poza Ziemią. Tymczasem inżynierowie od dziesięcioleci próbują stworzyć system skutecznej komunikacji laserowej i wciąż im się to nie udało. Już w 1965 roku astronauci z misji Gemini VII próbowali wysłać z orbity sygnał za pomocą ręcznego 3-kilogramowego lasera. Próbę podjęto na długo zanim w ogóle istniały skuteczne systemy komunikacji laserowej. Późniejsze próby były bardziej udane. W 2013 roku przesłano dane pomiędzy satelitą LADEE, znajdującym się na orbicie Księżyca, a Ziemią. Przeprowadzono udane próby pomiędzy Ziemią a pojazdami na orbicie geosynchronicznej, a w bieżącym roku planowany jest test z wykorzystanim Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Psyche będzie pierwszą misją, w przypadku której komunikacja laserowa będzie testowana za pomocą pojazdu znajdującego się w dalszych partiach przestrzeni kosmicznej.
      Psyche będzie korzystała ze standardowego systemu komunikacji radiowej. Na pokładzie ma cztery anteny, w tym 2-metrową antenę kierunkową. Na potrzeby eksperymentu pojazd wyposażono w zestaw DSOC (Deep Space Optical Communications). W jego skład wchodzi laser podczerwony, spełniający rolę nadajnika, oraz zliczająca fotony kamera podłączona do 22-centymetrowego teleskopu optycznego, działająca jak odbiornik. Całość zawiera matrycę detektora składającą się z nadprzewodzących kabli działających w temperaturach kriogenicznych. Dzięki nim możliwe jest niezwykle precyzyjne zliczanie fotonów i określanie czasu ich odbioru z dokładnością większa niż nanosekunda. To właśnie w fotonach, a konkretnie w czasie ich przybycia do odbiornika, zakodowana będzie informacja. Taki system, mimo iż skomplikowany, jest mniejszy i lżejszy niż odbiornik radiowy. A to oznacza chociażby mniejsze koszty wystrzelenia pojazdu. Również mniejsze może być instalacja naziemna. Obecnie do komunikacji z misjami kosmicznymi NASA korzysta z Deep Space Network, zestawu 70-metrowych anten, które są drogie w budowie i utrzymaniu.
      Komunikacja laserowa ma wiele zalet, ale nie jest pozbawiona wad. Promieniowanie podczerwone jest łatwo blokowane przez chmury i czy dym. Mimo tych trudności, NASA nie rezygnuje z prób. System do nadawania i odbierania laserowych sygnałów ma znaleźć się na pokładzie misji Artemis II, która zabierze ludzi poza orbitę Księżyca. Jeśli się sprawdzi, będziemy mogli na żywo obserwować to wydarzenie w kolorze i rozdzielczości 4K.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Przed miesiącem pisaliśmy, że astronomowie z Yale University donieśli o odkryciu czarnej dziury, która ciągnie za sobą gigantyczny ogon gwiazd i materii gwiazdotwórczej. Informacja odbiła się szerokim echem, gdyż takie zjawisko wymagałoby spełnienia całego szeregu wyjątkowych warunków. Liczne zespoły naukowe zaczęły poszukiwać alternatywnego wyjaśnienia zaobserwowanej przez Hubble'a struktury. Naukowcy z Instituto de Astrofísica de Canarias przedstawili na łamach Astronomy and Astrophysics Letters własną interpretację obserwowanego zjawiska.
      Ich zdaniem niezwykła struktura zarejestrowana przez Hubble'a może być płaską galaktyką, którą widzimy od strony krawędzi. Galaktyki takie nie posiadają centralnego zgrubienia i są dość powszechne. Ruch, rozmiary i liczba gwiazd pasują do tego, co widzimy w płaskich galaktykach w lokalnym wszechświecie, mówi główny autor najnowszych badań, Jorge Sanchez Almeida. Proponowany przez nas scenariusz jest znacznie prostszy. Chociaż z drugiej strony szkoda, że to może być wyjaśnieniem, gdyż teorie przewidują, że wyrzucenie czarnej dziury z galaktyki jest możliwe, tutaj więc mielibyśmy pierwszą obserwację takiego zjawiska, dodaje.
      Almeida i jego zespół porównali strukturę zaobserwowaną przez Hubble'a z dobrze znaną nieodległą galaktyką IC5249, która nie posiada centralnego zgrubienia, i znaleźli zaskakująco wiele podobieństw. Gdy przeanalizowaliśmy prędkości w tej odległej strukturze gwiazd okazało się, że odpowiadają one prędkościom obrotowym galaktyk, więc postanowiliśmy porównać tę strukturę ze znacznie nam bliższą galaktyką i okazało się, że są one wyjątkowo podobne, dodaje współautorka artykułu Mireia Montes.
      Naukowcy przyjrzeli się też stosunkowi masy do maksymalnej prędkości obrotowej i odkryli, że to galaktyka, która zachowuje się jak galaktyka, stwierdza Ignacio Trujillo. Jeśli uczeni z Wysp Kanaryjskich mają rację, to Hubble odkrył interesujący obiekt. Dużą galaktykę położoną w odległych od Ziemi regionach, gdzie większość galaktyk jest mniejsza.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W Centrum Badań Kosmicznych PAN zakończyła się budowa modelu inżynierskiego instrumentu GLOWS (GLObal solar Wind Structure). GLOWS to fotometr, który będzie liczył fotony odpowiadające długości fali promieniowania Lyman-α (121,56 nm). Zostanie on zainstalowany na pokładzie sondy kosmicznej IMAP (The Interstellar Mapping and Acceleration Probe), która rozpocznie swoją misję w 2025 roku.
      Sonda IMAP zostanie umieszczona w punkcie libracyjnym L1 i stamtąd będzie badała przyspieszenie cząstek pochodzących z heliosfery oraz interakcję wiatru słonecznego z lokalnym medium. Dane będą przesyłane na Ziemię w czasie rzeczywistym i posłużą do prognozowania pogody kosmicznej.
      Polski GLOWS będzie jednym z 10 instrumentów naukowych znajdujących się na pokładzie IMAP. Jego oś optyczna będzie odchylona o 75 stopni od osi obrotu satelity. Wraz z obrotem IMAP GLOWS będzie skanował okrąg, który codziennie będzie się przesuwał wraz ze zmianą orientacji całego IMAP. W ramach przygotowania eksperymentu zaprojektowaliśmy cały przyrząd: układ optyczny, elektronikę, system zasilania elektrycznego, oprogramowanie do zbierania danych na pokładzie i ich transmisji na Ziemię oraz koncepcję systemu przetwarzania danych na Ziemi, informuje profesor Maciej Bzowski, szef zespołu GLOWS.
      Zbudowaliśmy komputerowy model poświaty heliosferycznej, zbadaliśmy tło pozaheliosferyczne oczekiwane w eksperymencie, zidentyfikowaliśmy i wprowadziliśmy do modelu znane źródła astrofizyczne promieniowania Lyman-alfa, zbudowaliśmy listę gwiazd, które posłużą do kalibracji przyrządu. Zbudowaliśmy też prototyp GLOWS i uruchomiliśmy go w warunkach laboratoryjnych. Wreszcie sprawdziliśmy, że przyrząd widzi promieniowanie Lyman-alfa, które ma obserwować w kosmosie. Oznacza to, że zarejestrowaliśmy pierwsze światło, dodaje uczony.
      GLOS to pierwszy całkowicie polski instrument i eksperyment przygotowany na misję NASA. Otrzymaliśmy możliwość zarówno zaplanowania eksperymentu, zbudowania absolutnie własnego przyrządu i śledzenia rejestrowanych przez niego danych. Sądzę też, że jako pierwsi będziemy mogli przedstawić własne wyniki tych unikatowych pomiarów. Jesteśmy przekonani, że wkrótce po tym przedstawimy na forum międzynarodowym potwierdzenie naszych teorii które, były inspiracją tego kluczowego eksperymentu, podkreśliła profesor Iwona Stanisławska, dyrektor CBK PAN.
      Przed trzema miesiącami dokonano Critical Design Review instrumentu. Obok Polaków wzięli w nim udział m.in. eksperci z NASA, Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa i Southwest Research Institute. Przegląd wypadł pomyślnie, co oznacza, że wydano zgodę na rozpoczęcie budowy właściwego urządzenia, które poleci w kosmos.
      Prace przy GLOWS pozwalają naszym naukowcom zdobyć cenne doświadczenie i umiejętności. Mogą one skutkować otwarciem w Polsce nowych perspektyw badawczych. Obserwacje satelitarne w zakresie UV to wciąż nowatorska i przyszłościowa dziedzina badań kosmosu. Unikatowe doświadczenia i bardzo specjalistyczna infrastruktura techniczna, w obu przypadkach zdobyte w trakcie realizacji GLOWS, stanowią doskonałą podstawę do realizacji w Polsce przyszłych misji satelitarnych. Tym bardziej, że obserwacje w zakresie UV proponuje szereg ważnych ośrodków naukowych, również polskich, wyjaśnia doktor habilitowany Piotr Orleański, zastępca dyrektora CBK PAN ds. rozwoju technologii.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      NASA wyznaczyła datę kolejnej próby startu misji Artemis I. Będzie ona miała miejsce 14 listopada, a 69-minutowe okienko startowe otworzy się o godzinie 6:07 czasu polskiego. Dotychczas podjęto dwie próby startu, a po drugiej z nich nie było pewne, czy we wrześniu uda się przeprowadzić trzecią próbę. Mimo, że usterki, które uniemożliwiły obie próby, udało się usunąć, do Florydy zaczął zbliżać się huragan Ian, w związku z czym podjęto decyzję o przetransportowaniu rakiety do hangaru.
      Przeprowadzone po przejściu huraganu inspekcje i analizy wykazały, że przygotowanie rakiety i stanowiska startowego nie wymaga zbyt dużo pracy. Zdecydowano więc o podjęciu drobnych napraw w systemie ochrony termicznej, ponownym załadowaniu lub wymianie akumulatorów, przeprowadzeniu niewielkich zmian w systemie awaryjnego przerwania lotu. Rakieta wyjedzie z hangaru w kierunku stanowiska startowego 4 listopada.
      NASA zarezerwowała sobie dwa rezerwowe okna startowe, na 16 i 19 listopada. Wystrzelenie misji podczas którejś z trzech wymienionych dat – 14, 16 lub 19 listopada – będzie oznaczało, że misja Artemis I potrwa około 26 dni.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      NASA informuje o wykryciu problemów w unikalnym instrumencie naukowym Teleskopu Kosmicznego Jamesa Webba. Pod koniec sierpnia zauważono nieprawidłowości w jednym z trybów pracy MIRI. Po analizie problemu 6 września powołany został specjalny zespół, który ma zająć się jego rozwiązaniem. Zaprzestano też korzystania ze wspomnianego trybu.
      Mid-Infared Instrument (MIRI) składa się z kamery i spektrografu pracujących w średniej podczerwieni. To zakresy od 5 do 28 mikrometrów. Pozostałe instrumenty teleskopu pracują w bliskiej podczerwieni.
      MIRI to bardzo czuły instrument, zobaczy przesunięte ku czerwieni światło odległych galaktyk, tworzących się gwiazd i słabo widocznych komet. Będzie też mógł obserwować Pas Kuipera. Kamera MIRI jest zdolna do wykonania podobnych szerokokątnych zdjęć, z jakich zasłynął Hubble. A jego spektrograf umożliwi poznanie wielu cech fizycznych odległych obiektów. MIRI korzysta z trzech macierzy czujników zbudowanych z krzemu wzbogaconych arsenem. MIRI, by ujawnić swoje niezwykłe możliwości, musi mieć zapewnioną temperaturę -266,15 stopni Celsjusza.
      Urządzenie działa w czterech trybach. Obrazowanie (imaging) pozwala na obserwowanie niemal wszystkich obiektów, do badania których zbudowany został Webb. W trybie tym rejestrowane są fale od długości od 5 do 27 mikrometrów. Pozwala to np. na obserwowanie pyłu i zimnego gazu w regionach gwiazdotwórczych i poszerza ogólne możliwości obserwacyjne Webba, dostarczających dodatkowych informacji. W trybie spektrostroskopii o niskiej rozdzielczości (low-resolution spectroscopy) MIRI rejestruje fale o długości 5–12 mm. Może badać słabiej świecące obiekty niż podczas pracy w spektroskopii średniej rozdzielczości. W trybie tym można np. analizować powierzchnię księżyca Plutona, Charona. Wspomniana już spektroskopia o średniej rozdzielczości (medium-resolution spectroscopy) umożliwia obserwację światła w zakresie 5–28,5 mm. To właśnie w tym zakresie uzyskujemy silny sygnał z pyłu i molekuł. Dzięki temu możemy badać np. skład dysków protoplanetarnych. Ostatni z zakresów pracy, obrazowanie koronograficzne, pozwala na bezpośrednie wykrywanie planet pozasłonecznych i badanie pyłowych dysków wokół gwiazd.
      Pod koniec sierpnia zauważono, że mechanizm przełączona na tryb spektroskopii o średniej rozdzielczości stawia większy opór niż powinien. Dlatego też zdecydowano się na rezygnację w pracy w tym trybie do czasu rozwiązania problemu. Pozostałe tryby MIRI oraz całe obserwatorium pracują bez zakłóceń.


      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...