Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

System wag w epoce brązu miarą zintegrowanego rynku od Mezopotamii po Wyspy Brytyjskie?

Rekomendowane odpowiedzi

Osoby dokonujące wymiany handlowej od tysięcy lat zmagają się z problemem ustaleniem ceny za towar. Wycena wielu towarów zależy od ich wagi, zwykle więc potrzebna jest władza centralna, która wprowadzi jednolity standard wag i miar. Tak było w przeszłości, gdy system taki ustalał król czy faraon, tak jest i obecnie, gdzie czynią to narodowe i ponadnarodowe władze i organizacje.

Jednak najnowsze badania pokazują, że kupcy epoki brązu poradzili sobie bez władzy centralnej i stworzyli system wag, który był jednolity od Mezopotamii po Wyspy Brytyjskie i wykorzystywano go przez tysiące lat.

Technologię ważenia stworzono około 3000 roku p.n.e. w regionie Egiptu i Mezopoatmii. Przez około 2000 lat była ona szeroko używana w całej zachodniej Eurazji. Po raz pierwszy w historii kupcy mogli polegać na obiektywnym punkcie odniesienia podczas ustalania wartości towaru. W następstwie tego pojawiły się z czasem różne systemy wag, które rozwijały się wraz z tworzeniem się rynku na skalę kontynentu. Nie wiadomo jednak było, w jaki sposób doszło do rozprzestrzeniania się tej technologii i dlaczego pojawiły się różne systemy wag. W naszej pracy wykazaliśmy, że rozpowszechnienie się technologii ważenia można wyjaśnić interakcją pomiędzy kupcami oraz pojawieniem się pierwotnych systemów wag, czytamy w artykule opublikowanym na łamach PNAS.

To poważny cios w teorię mówiącą, że to elity lub władze centralne muszą ustalić taki system, mówi archeolog Maikel Kuijpers z Uniwersytetu w Leiden, który nie brał udziału w opisywanych badaniach. Przez ponad 100 lat naukowcy uważali, że standardy wag pojawiły się na dworach królewskich lub wśród elit religijnych w celu poboru podatków i z czasem zaczęły być wykorzystywane przez kupców.

Pierwsze ustandaryzowane wagi znamy z Egiptu i Mezopotamii, jednak wówczas istniało niewiele państw, w których władze mogły takie standardy narzucić.

Autorzy najnowszej pracy, Nicola Ialongo, Raphael Hermann i Lorenz Rahmsorf z Uniwersytetu w Getyndze postanowili sprawdzić, czy możliwe było ustandaryzowanie wag bez istnienia władzy centralnej. Naukowcy przez niemal 10 lat odwiedzali liczne muzea i kolekcje, gdzie porównywali ze sobą masę odważników używanych podczas transakcji handlowych. Porównali odważniki pochodzące z okresu 3000 lat z Europy, Anatolii i Mezopotamii.

Naukowcy ze zdumieniem odkryli, że ponad 2000 obiektów używanych na przestrzeni 2000 lat i na obszarze 5000 kilometrów, od Mezopotamii po Wyspy Brytyjskie, miało niezwykle podobną masę. Wynosiła ona od 8 do 10,5 grama. Biorąc pod uwagę rozciągłość w czasie i przestrzeni, jest to niezwykle wysoka zgodność.

Badacze wykazali też, że wagi w Anatolii różniły się nieco od tych z Mezopotamii, a te z Europy od tych z Anatolii. Jednak różnice w odważnikach na danym obszarze nie przekraczały akceptowalnego marginesu 5% i wynikały z dwóch błędów podczas procesu wytwarzania samych odważników. Pierwszy błąd brał się z niedoskonałości samej wagi, z której korzystał rzemieślnik wytwarzający odważniki. Drugi zaś błąd wynikał z wyboru odważnika, użytego za wzór do produkcji kolejnych odważników. Przy braku lub niedostępności jednego i tego samego wzorca, z którego można zdjąć miarę, takie błędy są nieuniknione.

Naukowcy, chcąc potwierdzić taką hipotezę, postanowili samodzielnie wcielić się w rolę rzemieślników tworzących odważniki. W tym celu wykorzystali replikę kościanej wagi z epoki brązu i samodzielnie wykonali 100 kamiennych odważników. Ich pierwotny odważnik – nazwijmy go O1 – miał masę 153 gramów. Wzorując się na nim stworzyli kolejny odważnik, O2. Następnie powstał O3, w przypadku którego mogli wzorować się na O1 lub O2. Zatem tworząc 10. odważnik mogli jako wzór wybrać jeden z 9 poprzednich. Postępowali więc tak, jak musiał postępować rzemieślnik w Mezopotamii czy Europie, który miał do dyspozycji kolejną kopię oryginału. Okazało się, że największe odchylenie od 153–gramowego oryginału wyniosło 25 gramów. Jednak odchylenie od średniej nie przekraczało akceptowalnych 5%. Oczywiście, gdybyśmy mieli do czynienia z sytuacją, że kolejne odważniki są zawsze wykonywane z oryginału przechowywanego w pałacu czy świątyni, błąd byłby mniejszy.

Następnie naukowcy sprawdzili wyniki swojego eksperymentu metodami statystycznymi i porównali je z rzeczywistym rozkładem wag badanych przez siebie odważników. Okazało się, że wzorce sobie odpowiadają.

Christoper Pare, archeolog z Uniwersytetu Gutenberga w Moguncji skomentował: To fascynujące, że złożony system rozprzestrzenił się dzięki konwencji i dobrowolnej wymianie, a nie nakazem władzy centralnej.

Ialongo, Hermann i Rahmsorf pokazali jednocześnie, w jaki sposób z czasem mogły powstać tak różnorodne systemy wag, jakie znamy z historii. W miarę, jak technologia wag rozprzestrzenia się na zachód od Mezopotamii, po drodze pojawiają się nowe jednostki wagi, nieco różne od swoich najbliższych wcześniejszych sąsiadów, ale wciąż w wysokim stopniu z nimi zgodne.[...] Obserwacje te każą zadać sobie pytanie, czy stopniowe formowanie się różnych systemów wag pomiędzy Mezopotamią i Europą można wyjaśnić propagowaniem się przypadkowego błędu od pierwotnej wartości. Uważamy, że gdy technologia ważenia jest adaptowana w nowym regionie, pojawia się nowa jednostka wagi, która pochodzi od przypadkowych różnic w masie odważników w regionie, z którego nowa technologia została zaadaptowana. Uważamy też, że głównym nośnikiem nowej technologii byli kupcy oraz zwyczajowa normalizacja nowej jednostki.

W podsumowaniu uczeni stwierdzają, że całkowity rozrzut statystyczny jednostek wag na przestrzeni od Mezopotamii po Wyspy Brytyjskie w czasie około 2000 lat mieścił się w przedziale od 9 do 13 procent i był to wynik celowego działania. Potencjalny błąd był trzymany w ryzach przez systematyczne odrzucanie odważników wykraczających poza ustalone ramy. Jako, że nie istniała żadna władza centralna zdolna do narzucenia swojej woli na tak dużym obszarze i przez tak długi czas, prowadzi to do wniosku, że mieliśmy tu do czynienia z mechanizmem rynkowej samoregulacji.

Dolina Indusu

Naukowcy badali też odważniki znalezione w Dolinie Indusu. Tamtejszy system znacząco się jednak różnił od systemu mezopotamskiego. Ponadto pomiędzy Mezopotamią a doliną Indusu mamy rozległą Wyżynę Irańską, na której brak dowodów na używanie systemu wag. Nawet jeśli uznamy, że brak dowodów z Wyżyny Irańskiej jest skutkiem braku badań, uważamy, że system z doliny Indusu jest na tyle różny, iż nie mógł powstać metodą propagowania się błędów z systemu mezopotamskiego. Stąd też wniosek, że prawdopodobnie w dolinie Indusu system wag powstał niezależnie. To zaś może wskazywać na możliwe istnienie rynku środkowoazjatyckiego. Jednak brak dowodów na jego powstanie już w III tysiącleciu przed Chrystusem.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oporność archeologów jest na całym świecie zaiste zdumiewająca. Od lat się im tłumaczy, że to kupcy musieli sporządzić system mierniczy (podobnie jak np. stworzyli jidysz) - a Ci uparcie stwierdzali że nie, że to na pewno władze centralne, faraon itd.... Nie mając żadnych podstaw do tego tak autorytatywnie stwierdzali różni doc. prof. dr hab itd. Teraz wreszcie odkrywają, że badacze społeczeństw historycznych, patrzący ogólnie mogą mieć rację. Podobnych problemów w archeologii jest mnóstwo  - w szczególności dotyczy fatalnych pomysłów na odrębność kultur na podstawie wzorków na garnkach, czy choćby początków historii Polski. I dalej uparci.

  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Godzinę temu, Ergo Sum napisał:

Nie mając żadnych podstaw do tego tak autorytatywnie stwierdzali różni doc. prof. dr hab itd.

Duża część nauki polega na tworzeniu bajeczek na bazie niekompletnych danych. Miarą prawdy staje się siła i powszechność jakichś przekonań, jak w stadzie małp (prawda = przekonanie zwiększające szanse na przeżycie).

21 godzin temu, KopalniaWiedzy.pl napisał:

Stąd też wniosek, że prawdopodobnie w dolinie Indusu system wag powstał niezależnie. To zaś może wskazywać na możliwe istnienie rynku środkowoazjatyckiego.

Uwielbiam te "wnioski" z nauk humanistycznych.
Jedynym uprawnionym jest istnienie rynku w dolinie Indusu, co w obliczu istnienia rzeki zapewniającej transport jest prawdopodobne.
Co do rynku środkowoazjatyckiego to polecam spojrzenie na mapę i zastanowienie się jak wyglądał i wciąż wygląda transport w tamtym rejonie.

Edytowane przez peceed

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Faraoni i im podlegli kontrolowali społeczeństwo w Egipcie i przykładowo rolnikom nakazywali uprawiać określone rośliny w określonym czasie. Była to zdaje się ekonomia centralnie sterowana. Więc szczególnie mnie nie dziwi przekonanie, że narzucili z góry jednostki miar. W Rzymie, przynajmniej w którymś momencie, jednostką miary używaną na co dzień, była waga monety.

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
40 minut temu, cyjanobakteria napisał:

Więc szczególnie mnie nie dziwi przekonanie, że narzucili z góry jednostki miar.

1) Są znikome szanse że faraon siadł i wymyślił sobie system miar i wag, on co najwyżej mógł ustandaryzować już wcześniej przyjęty zwyczajowo. 
W naszym świecie adaptacja całkowicie nowego systemu metrycznego wymagała wcześniejszego wynalezienia gilotyny :P
A jeśli już wcześniej funkcjonował jakiś system, to inicjatywy dbające o jednolitość musiały pojawiać się wcześniej przynajmniej w obrębie miast.

40 minut temu, cyjanobakteria napisał:

W Rzymie, przynajmniej w którymś momencie, jednostką miary używaną na co dzień, była waga monety.


To nie dziwi. Najbardziej krytycznym towarem jeśli chodzi dokładność ważenia było złoto i inne metale szlachetne. Do tego monety to był jedyny powszechnie używany ustandaryzowany przedmiot.

Gdyby władza centralna wprowadziła standard miar i wag, to odważniki musiałyby być produkowane centralnie jak monety i dystrybuowane w normalnym obiegu handlowym. Taka praktyka musiałaby zostawić jakieś ślady.

Edytowane przez peceed

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak pewnie było, ale są na świecie rzeczy, które się nawet największym fizjologom nie śniły, że tak pozwolę sobie sparafrazować klasyka, zwłaszcza w gospodarce sterowanej :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
4 godziny temu, Ergo Sum napisał:

Od lat się im tłumaczy, że to kupcy musieli sporządzić system mierniczy (podobnie jak np. stworzyli jidysz) - a Ci uparcie stwierdzali że nie, że to na pewno władze centralne, faraon itd.... Nie mając żadnych podstaw do tego tak autorytatywnie stwierdzali różni doc. prof. dr hab itd

Podstawy do takiego myślenia są jak najbardziej logiczne. Pierwsze regulacje życia gospodarczego, wprowadzenie glinianych tokenów, nastąpiło w ośrodkach świątynnych już 8 tyś l.p.n.e.

W rozwiniętej gospodarce sumeryjskiej, miasta-państwa były formalnie własnością bóstw opiekuńczych, w imieniu których, władze jako suweren sprawował "namiestnik boga", który tylko czasem odwoływał w swych decyzjach się do rady starszych. To były scentalizowane, teokratyczne rządy, gdzie miasto-państwo było własnością boga, a do jego zarządzania powołowywano świątynie i jej kapłanów. Stąd łatwo o wnioski, że wszelkie kwestie gospodarcze były centalnie regulowane. 

Nie wiem natomiast skąd przeświadczenie, że najwyższy kapłan, król czy też faraon siedział i wymyślał system miar i wag czy też rachunkowość. 

Rachunkowość powstała jako pismo niekompletne, służące do okiełznania coraz większego i bardziej skomplikowanego  obrotu gospodarczego. Byl to proces samoistny, trwający tysiące lat, aczkolwiek ogniskujący się wokół najważniejszego ośrodka w życiu tamtych ludzi - świątyni. 

Z czasem proces gospodarczy stał się na tyle skoplikowany, że wymusiło to kolejne zmiany - np. pod koniec III tyś p.n.e. w mieście Ur istniało potężne przedsiebiorstwo przędzalniczo-tkackie, zatrudniające 6 tyś ludzi. Prowadziło skomplikowaną rachunkowość. Potrafiono sporządzać  bilans handlowy, a saldo przenosić na natępny miesiąc ewidencyjny. Ewidencja była w jedostkach naturalnych, ale z czasem zaczęto odważać odpowiednią ilość metali szlachetnych, jako wspólnego miernika wartości. 

Formalnego właścieiela owej szwalni, boga An, nic to nie obchodziło ;) Bardziej już praktycznego władcę, czyli ogólnie rzecz biorąc - namiestnika boga.

Cytat

Gdyby władza centralna wprowadziła standard miar i wag, to odważniki musiałyby być produkowane centralnie jak monety i dystrybuowane w normalnym obiegu handlowym. Taka praktyka musiałaby zostawić jakieś ślady.

Jednym z głównych zadań króla-kapłana (terminologia jest skomplikowana i zmieniała się w czasie)  w Sumerze był zarząd administracyjny miastem-państwem. Trudno uwierzyć aby wprowadzenie stadardu miar i wag odbyło się bez wiedzy i zgody władcy, przynajmniej w Mezopotamii. sumeryjscy kupcy byli de facto urzędnikami państwowymi (świątynnymi), to ze świątyni brali towary w obrót handlowy.

Sumerowie bylyi ludźmi oosbiście wolnymi ale żyli w skolektywizowanym społeczeństwie, ścisle zależnym od świątyni - model rolnictwa opartego na irygacji wymuszał takie działanie.

4 godziny temu, Ergo Sum napisał:

Podobnych problemów w archeologii jest mnóstwo  - w szczególności dotyczy fatalnych pomysłów na odrębność kultur na podstawie wzorków na garnkach

 

Dlaczego? A co jeśli dominujacymi lub wręcz jedynymi artefaktami jest właśnie ceramika?

Szczególnie odczuwalne jest to w archeologii wczesnośredniowiecznej Europy Środkowo-wschodniej w tym i pradziejów naszych ziem. Ceramika, ceramika, ceramika...zwykle prymitywna.

Sami archolodzy, którzy się tym zajmują przyznają, że jest to nudne do urzygu...:D

Edytowane przez venator

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 30.06.2021 o 15:15, venator napisał:

Dlaczego? A co jeśli dominujacymi lub wręcz jedynymi artefaktami jest właśnie ceramika?

No właśnie dlatego. Fakt mamy mało danych, ale są już inne metody, a o których archeolodzy nie chcą słuchać - np. argumenty genetyczne, etymologiczne czy nawet z zakresu historiografii etnograficznej. Świetnym przykładem takiego upartego niesłuchania był spór w Krakowie o pierwszą lokację Okołu. Historycy twierdzili że jej nie było "bo nie ma dokumentów", archeolodzy "nie było bo brak artefaktów" a jedynym dowodem był podziała działek uwidoczniony w zabytkach architektonicznych. Po latach okazało się że jednak to inwentaryzatorzy architektoniczni mieli rację. Ale jeden z czołowych krakowskich prof-doc-habów przez lata grzmiał i pokazywał do te pomysły jako przykład bzdur.

Operowanie tylko ceramiką jest potrzebne i nikt tego nie neguje, ale opieranie się tylko na tym, to jak stwierdzanie jaką mamy narodowość po napisach na opakowaniach z hipermarketów. Archeolodzy pewno by stwierdzili, że portugalską. ;)

Np. genetyka wyraźnie wskazuje na obecność Słowian
(nie żadnych turbo-Lechitów) przed VI wiekiem, tak samo, nazwy rzeczne, zwyczaje plemienne opisywane przez kupców bizantyjskich -  ale wzory na "pucharakch lejkowych" temu przeczą - więc nie i koniec.

Co do nakazowo-sprawczego urzędu władców - to też nikt tego nie neguje. Chodzi o to że uznając władców wykopuje się do kosza tych, którzy byli najbardziej zainteresowani stworzeniem powszechnego systemu miar i wag - a więc właśnie kupców. Władca niczego nie wymyślał ze swojej głowy, bo mu to nie było potrzebne. Owszem, decydował, ale używał czegoś co było już powszechne - więc jedno z drugim się nie kłóci. Archeolodzy tego nie ogarniają bo to "magia" :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
8 godzin temu, Ergo Sum napisał:

Historycy twierdzili że jej nie było "bo nie ma dokumentów", archeolodzy "nie było bo brak artefaktów" a jedynym dowodem był podziała działek uwidoczniony w zabytkach architektonicznych. Po latach okazało się że jednak to inwentaryzatorzy architektoniczni mieli rację.

To taki artefakt myślenia humanistów - brak dowodu na X jest dowodem na nie-X (punkt wyjścia najczęściej jest uwarunkowany lingwistycznie lub historycznie). I ta niezdolność do podejścia bardziej "interdyscyplinarnego".

8 godzin temu, Ergo Sum napisał:

Operowanie tylko ceramiką jest potrzebne i nikt tego nie neguje, ale opieranie się tylko na tym, to jak stwierdzanie jaką mamy narodowość po napisach na opakowaniach z hipermarketów. Archeolodzy pewno by stwierdzili, że portugalską. ;)

Dopiero szersze przebadanie artefaktów pokazuje, że po 1989 zostaliśmy podbici i zasiedleni przez Amerykanów :)

W dniu 30.06.2021 o 15:15, venator napisał:

Dlaczego? A co jeśli dominujacymi lub wręcz jedynymi artefaktami jest właśnie ceramika?

Genetyka jest pewniejsza. Lingwistyka również. Więc jeśli falsyfikują one podejście ceramiczne w sytuacji kiedy jest to możliwe, to falsyfikują to podejście również gdy "nie ma niczego innego".
Skoro bada się "kultury", to trzeba przyjąć że badany podmiot ma charakter memetyczny.
Pomiędzy kulturą, lingwistyką i genetyką mamy jedynie korelacje.

Podejście, że społeczeństwa da się podzielić na niezależne etnicznie, genetycznie i kulturowo grupki które zajmują określony teren, przesuwają się i pęcznieją jest bardzo naiwne, a taki obraz świata wyłąnia się z prac archeologów.

Edytowane przez peceed
  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 8.07.2021 o 13:46, Ergo Sum napisał:

Operowanie tylko ceramiką jest potrzebne i nikt tego nie neguje, ale opieranie się tylko na tym, to jak stwierdzanie jaką mamy narodowość po napisach na opakowaniach z hipermarketów. Archeolodzy pewno by stwierdzili, że portugalską. ;)

Np. genetyka wyraźnie wskazuje na obecność Słowian
(nie żadnych turbo-Lechitów) przed VI wiekiem, tak samo, nazwy rzeczne, zwyczaje plemienne opisywane przez kupców bizantyjskich -  ale wzory na "pucharakch lejkowych" temu przeczą - więc nie i koniec

 

W dniu 8.07.2021 o 22:21, peceed napisał:

Genetyka jest pewniejsza. Lingwistyka również. Więc jeśli falsyfikują one podejście ceramiczne w sytuacji kiedy jest to możliwe, to falsyfikują to podejście również gdy "nie ma niczego innego".
Skoro bada się "kultury", to trzeba przyjąć że badany podmiot ma charakter memetyczny.
Pomiędzy kulturą, lingwistyką i genetyką mamy jedynie korelacje.

Podejście, że społeczeństwa da się podzielić na niezależne etnicznie, genetycznie i kulturowo grupki które zajmują określony teren, przesuwają się i pęcznieją jest bardzo naiwne, a taki obraz świata wyłąnia się z prac archeologów.

 

Prosze wybaczyć, ale z przytoczonym cytatów można wnioskować, że macie mocno zestarzały pogląd na archeologie lub\i brak zrozumienia czym jest kultura archeologiczna. Zresztą czasy Kossiny i jego uczniów, gdy kultury archeologiczne utożsamiano z konkretnym etnosem ( ta "wojna o słowiańskość Biskupina") minęly. Dziś dominuje, i bardzo dobrze, zupełnie inne myślenie. 

Kultura archeologiczna to rodzaj jednostki (takie też wytępują min. w klasyfikacji biologicznej), która służy tylko i wyłącznie uporządkowaniu artefaktów i miejsc ich nagromadzenia (stanowisk) w celu stworzenia jednostki klasyfikacyjnej (np. kultury).

Kulture to sobie wymyślają archeolodzy, żeby było im łatwiej. Więc @Ergo Sum 

Cytat

w szczególności dotyczy fatalnych pomysłów na odrębność kultur na podstawie wzorków na garnkach, czy choćby początków historii Polski. I dalej uparci.

Utworzenie kultury na podstawie" powtarzających się wzorów na garnkach " ma jak najwiekszy sens, bo to jest archeologiczny warsztat, który archeologowi pozwala nieco okiełaznać "bałagan". Więc proszę oddzielić pojęcie kultury archeologicznej i nie utożsamiać jej z konkretnymi ludźmi, którzy mogli  z owych   artefaktów korzystać.  Raczej takie podejście jest obecnie już rzadko spotykane. Np. obecnie raczej nie ma wiekszych wątpliwości, że  wyroby, które archeolodzy klasyfikują jako kultura wielbarska, należały do plemion Gotów i Gepidów. A mimo to nie piszę sie gocka fibulla, a fibulla typu x wg. typologii Almgrena.

 

W dniu 8.07.2021 o 22:21, peceed napisał:

Podejście, że społeczeństwa da się podzielić na niezależne etnicznie, genetycznie i kulturowo grupki które zajmują określony teren, przesuwają się i pęcznieją jest bardzo naiwne, a taki obraz świata wyłąnia się z prac archeologów.

Tak, a z jakich, oczywiście tych współczesnych prac?

W pracach stricte archeologicznych, archeolog zawsze będzie posługiwał się terminem kultura archeologiczna (oczywiście dotyczy to gównie  archeologii prehistorycznej i protohistorycznej).

I proszę  z archeologów nie robić głupców, w opracowaniach czy też choćby dyskusjach dotyczących szerszego, interdyscyplinarnego spojrzenia na historyczne  zagadnienia, szeroko korzystają obecnie z najnowszych zdobyczy innych dziedzin naukowych, choćby genetyki. 

https://histmag.org/Pokochaj-genetyke-historyku-18915

Świetny artykuł, ale autor niepotrzebnie wyraża takie obawy. W dyskusjach młodych archeologów czy historyków więcej jest teraz powoływania się na zdobycze genetyki niż badań kultur materialnych. Oczywiście dotyczy to, powtórze, głównie archeologi pre- i protohistorcznej.

  •  
Edytowane przez venator

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
10 godzin temu, venator napisał:

I proszę  z archeologów nie robić głupców, w opracowaniach czy też choćby dyskusjach dotyczących szerszego, interdyscyplinarnego spojrzenia na historyczne  zagadnienia, szeroko korzystają obecnie z najnowszych zdobyczy innych dziedzin naukowych, choćby genetyki. 

"Archeo" korzystające z pomocy "Genetiks"? Ciężko uwierzyć ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A jednak. Oczywiście tutaj mowa o pracach interdyscyplinarnych, bo i takich archeolodzy się podejmują, wspominając np.  ciekawe i kontrowersyjne prace archeologa prof. Przemysława Urbańczyka, na temat prapoczątków państwa polskiego. 

Jednak głównym zajęciem archeologa jest nadal  badanie pozostałości kultury materialnej, czyli co ziemia wydała w postaci różnych różności, co do których genetyka nie jest w stanie nic powiedzieć.

Dla archeologii większą  rewolucją są np. drony. Lotnicze zdjęcia archeologiczne po raz pierwszy zastosowano podczas pierwszych prac w Biskupinie, jeszcze przed wojną (chyba z balonu) a teraz...dobry dron (w sensie z odpowiednią zawansowaną optogłowicą i solidną stabilizacją) to wydatek rzędu ok 5 tyś zł. Niby sporo ale uwzględniwszy, że wcześniej płacono po kilkaset zł za godz. lotu samolotem, gdzie sporo zależało od obserwatora-fotografa....to rewolucja. 

Osobiście znam doświadczonego, terenowego praktyka-detektorysty, który z poziomu gruntu, po roślinności był w stanie rozpoznać miejsce w którym stała 300 lat wcześniej przydrożna karczma. I miało to później potwierdzenie w materiale z ziemi. Ale zajmował się tym non-stop przez kilkadziesiąt lat życia. A z góry widać jednak  dużo, dużo więcej....

https://archeologia.com.pl/grodzisko-scytow-na-podkarpaciu/

Grodzisko poddano najpierw badaniom powierzchniowym,  a następnie wytypowano miejsca, w których wykopano sondaże. Dopiero jednak zdjęcia wykonane za pomocą drona uwidoczniły skalę założenia.

To odkrycie to prawdziwa rewelacja. Oczywiście genetycy też będą mieli robotę.

 

Edytowane przez venator

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Dendroarcheolog Michael Bamforth z University of York zidentyfikował tajemniczy fragment drewna znaleziony podczas przygotowań do budowy elektrowni atomowej Sizewell C w Suffolk w Anglii. W 2021 roku podczas prac archeologicznych w miejscu, w którym planowane jest posadzenie drzew, eksperci z Cotswold Archeology odkryli liczne ślady ludzkiej aktywności, od neolitu po średniowiecze. Natrafiono m.in. na dwa doły z epoki żelaza, które prawdopodobnie pełniły rolę poideł dla zwierząt. Doły były zalane wodą, co stworzyło idealne warunki do zachowania się drewnianych szczątków.
      To właśnie na dnie jednego z nich znaleziono drewniany przedmiot, którego przez długi czas nie potrafiono zidentyfikować. Michael Bamforth poinformował właśnie, że jest to oś od wozu lub rydwanu, która złamała się, a następnie została wykorzystana jako wzmocnienie ścian dołu z wodą. Obok znaleziono spalone deski, które pochodziły prawdopodobnie z tego samego pojazdu.
      Datowanie radiowęglowe wykazało, że wóz został wykonany pomiędzy 400 a 100 rokiem przed naszą erą.
      Fragment zachowanej osi to niezwykle rzadkie znalezisko. Znamy bardzo nieliczne przykłady podobnych zabytków z Wysp Brytyjskich. Jednym z najbardziej znanych jest oś ze stanowiska Flag Fen, osady epoki brązu. W słynnych brytyjskich pochówkach w rydwanie drewniane części pojazdów nie zachowały się. Tym bardziej mamy tu do czynienia z wyjątkowym zabytkiem, który może pomóc w lepszym zrozumieniu techniki używanej na Wyspach Brytyjskich przed ich podbojem przez Rzym.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Przed przybyciem wikingów niewielu mieszkańców Wysp Brytyjskich jadło duże ilości mięsa. Brak też dowodów, by anglosaskie elity spożywały go więcej, niż wieśniacy, stwierdzają autorzy najnowszych badań. Wszystko wskazuje na to, że władcy Wysp żywili się głównie dietą wegetariańską, chociaż od czasu do czasu wieśniacy urządzali dla nich wystawne mięsne uczty.
      Popularne wyobrażenia o władcach dawnych królestw znajdujących się na Wyspach Brytyjskich rysują nam obraz elity zasiadającej przy suto zastawionych stołach. Nawet historycy od dawna utrzymują, że w czasach anglosaskich członkowie rodów królewskich i inni szlachetnie urodzeni spożywali znacznie więcej mięsa niż reszta mieszkańców, a wolni chłopi musieli przez cały rok dostarczać im duże ilości pożywienia w ramach systemu podatkowego zwanego feorm.
      Na łamach pisma Anglo-Saxon England ukazały się właśnie artykuły pod wielce znaczącymi tytułami Food and Power in Early Medieval England: Rethinking Feorm i Food and Power in Early Medieval England: a lack of (isotopic) enrichment.
      Wszystko zaczęło się od wykładu ówczesnej doktorantki bioarcheologii Sam Leggett z University of Cambridge. Przeanalizowała ona sygnatury izotopów znalezione w kościach 2023 osób pochowanych w Anglii pomiędzy V a XI wiekiem. Następnie porównała te sygnatury z dowodami na status społeczny zmarłych, takimi jak dobra grobowe, pozycja ciała i orientacja grobu. Na podstawie swoich badań stwierdziła, że nie istnieje korelacja pomiędzy statusem społecznym, a dietą bogatą w białko. Prezentacja zaintrygowała historyka Toma Lamberta. Wiedział on bowiem, że wiele średniowiecznych tekstów oraz badań naukowych wskazuje, iż anglosaskie elity spożywały olbrzymie ilości mięsa.
      Lambert i Leggett rozpoczęli więc wspólny projekt badawczy, by dowiedzieć się, jak było naprawdę. Uczeni zaczęli od odczytania listy pożywienia skompilowanej za czasów króla Wesseksu, Ine (688–726). Był on jednym z największych władców przed Alfredem Wielkim. Jego dziełem jest m.in. pierwszy zbiór praw, który miał duży wpływ na kształtowanie się angielskiego społeczeństwa.
      Naukowcy dokładnie przeanalizowali listę, by dowiedzieć się, ile pożywienia na niej zapisano i jaka była jego wartość kaloryczna. Stwierdzili, że na liście znajduje się pożywienie o łącznej zawartości 1,24 miliona kalorii, z czego połowę stanowi białko zwierzęce. Wymieniono tam 300 bochenków chleba (o wadze 300 g każdy), więc naukowcy założyli, że każdy z uczestników uczty otrzymał 1 bochenek, zatem na liście znajduje się pożywienie dla 300 osób. Z przeliczenia wynikało, że każdy z gości mógł zjeść 0,7 kg baraniny, wołowiny i drobiu, niemal 0,4 kg łososia i węgorza. Podano też po ok. 150 gramów sera i masła, 200 gramów miodu oraz 2,1 litra piwa na głowę. W sumie każdy z gości spożył 4140 kcal. Następnie uczeni przeanalizowali 10 podobnych list z południa Anglii i zauważyli ten sam wzorzec: umiarkowana ilość pieczywa, duża ilość mięsa, dość sporo piwa oraz żadnych wzmianek o warzywach.
      Jednak, jak podkreślają uczeni, skala i proporcje tych dostaw wskazują, że było to pożywienie na okazjonalne, wielkie uczty, a nie zwykłe dostawy żywności dla domu królewskiego. Wbrew temu, co dotychczas sądzono, nie był to standardowy spis dostaw.
      Doktor Sam Leggett dodaje, że nie znalazła żadnych dowodów, by ci ludzie codziennie jedli tak duże ilości mięsa. Jeśli by tak było, to znaleźlibyśmy izotopowe dowody na nadmiar protein, a w kościach widoczne byłyby ślady schorzeń takich jak dna moczanowa. Niczego takiego nie stwierdziliśmy. Wręcz przeciwnie, wszystkie dowody wskazują na to, że w czasach anglosaskich codzienna dieta wszystkich warstw społecznych była do siebie bardziej podobna, niż nam się wydaje. Ludzie jedli głównie pieczywo, niewiele mięsa i sera, zupy jarzynowe z pełnymi ziarnami i niewielką ilością mięsa. Również dieta królów opierała się głównie na zbożach. I nawet dla nich okazją do zjedzenia większej ilości mięsa były uczty organizowane przy wyjątkowych okazjach. Musiały być to duże wydarzenia społeczne, podczas których na rożnach pieczono całe woły. We wschodniej Anglii znaleziono ślady takich palenisk. Jednak nie tylko królowie brali udział w tych bogatych biesiadach.
      Generalnie uważa się, że średniowieczne uczty były zarezerwowane dla elity. Jednak te listy pokazują, że w ucztach musiało uczestniczyć co najmniej 300 osób. A to oznacza, że brało w nich udział wielu chłopów. Uczty te miały olbrzymie znaczenie polityczne, wyjaśnia Lambert. Historyk zajął się też samym terminem feorm. Obecnie uważa się, że oznacza on rentę w naturze płaconą władcom przez wolnych chłopów. Renta ta, w ramach której chłopi dostarczali na dwór m.in. produkty rolne, miała być głównym źródłem pożywienia dworu królewskiego. Z czasem, gdy królestwa się rozrastały, przywilej pobierania takiej renty przyznawano lokalnym elitom, wzmacniając ich więź z dworem.
      Lambert zbadał znaczenie słowa feorm w różnych kontekstach i doszedł do wniosku, że wyraz ten odnosi się do uczty, a nie do formy podatku. To niezwykle ważne spostrzeżenie. Zapłata narzuconego z góry podatku nie wymaga bowiem osobistej obecności władcy czy feudała i nie ma związku z okazywaniem przez niego szacunku chłopom. Jednak feorm rozumiany jako wspólna uczta, zupełnie zmienia dynamikę relacji feudał-chłop. Mamy tutaj bowiem zarówno osobiste zaangażowanie władcy w relację z poddanym, jak i okazję do podziękowania poddanym za służbę. Wyobraźmy sobie władców podróżujących, by wziąć udział w wielkich ucztach organizowanych przez wolnych chłopów, ludzi posiadających własną ziemię, a czasem i niewolników. Można by to porównać do obiadów, jakie kandydaci na prezydenta USA wydają w czasie kampanii wyborczej. Miało to olbrzymie znaczenie polityczne, wyjaśnia Lambert.
      Taka zmiana rozumienia terminu feorm ma daleko idące znaczenie dla badań nad historią średniowiecza i całością historii politycznej Anglii. Rzuca bowiem nowe światło na kwestie związane z początkami rozwoju systemu monarchistycznego Anglii, polityki opierającej się na patronacie i własności ziemskiej, jest też ważnym elementem w dyskusji nad przyczynami zniknięcia klasy wolnych chłopów.
      Legett i Lambert czekają teraz na wyniki badań izotopowych z Winchester Mortuary Chests, gdzie prawdopodobnie spoczywają król Wesseksu Egbert (IX w.), Knut Wielki (XI w.) i inni anglosascy władcy.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W pobliżu starożytnego sumeryjskiego miasta Uruk wydobyto łódź sprzed 4000 lat. Została wykonana z bitumenu i materiału organicznego, który się nie zachował. Archeolodzy, którzy dokonali odkrycia, wykonali wstępne badania i skanowanie trójwymiarowe. Teraz będzie można go zbadać bardziej szczegółowo, a w przyszłości, po konserwacji, łódź może trafić na wystawę do Muzeum Narodowego Iraku w Bagdadzie.
      W pobliżu Uruk, na terenie byłych starożytnych kanałów, pól uprawnych i małych osad, znajduje się chronione stanowisko archeologiczne, które jest ilustracją życia  sprzed tysięcy lat. Wspomnianą łódź po raz pierwszy zauważono w 2018 roku podczas prowadzenia szczegółowej dokumentacji. Już wówczas część łodzi była widoczna na powierzchni. W ciągu kolejnych lat erozja powodowała, że z gruntu wystawał coraz większy fragment zabytku, któremu coraz bardziej zagrażał pobliski ruch.
      Iracko-niemieckiemu zespołowi archeologicznemu udało się wydobyć niezwykłe znalezisko. Jak na swój wiek, łódź świetnie się zachowała. Była wykonana z materiału organicznego (trzciny, drewna lub liści palmowych), który pokryto bitumenem. Łódź ma 7 metrów długości i do 1,4 metra szerokości. Grubość bitumentu nałożonego na materiał organiczny w wielu miejscach nie przekracza 1 centymetra. Materiał organiczny się nie zachował i jest widoczny wyłącznie jako odcisk na bitumenie. Kontekst archeologiczny wskazuje, że łódź zatonęła w rzece przed 4000 lat.
      Zabytek wydobyto z gruntu wraz z pokrywającą go gliną i innymi osadami. Zgodnie z irackim prawem, łódź została przekazana do Muzeum Narodowego Iraku do dalszych badań.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Francois Desset z Laboratoire Archeorient w Lyonie twierdzi, że odczytał linearne pismo elamickie, którym posługiwano się przed 4400 laty na terenie dzisiejszego Iranu. Wraz z pismem proto-elamickim, pochodzącym z około 3300 roku p.n.e., jest to najstarszy system pisma na świecie obok wczesnego pisma klinowego i hieroglifów. Pod względem wysiłku umysłowego odczytanie pisma elamickiego jest większym wyzwaniem niż odczytanie hieroglifów.
      Linearne pismo elamickie było używane w królestwie Elam przez kilka wieków, pomiędzy końcem III a początkiem II tysiąclecia przed Chrystusem. Dotychczas wraz z pismem linearnym A czy pismem z doliny Indusu, należało do wciąż nieodcyfrowanych systemów. Desset, który o swoim osiągnięciu poinformował online naukowców zgromadzonych na Uniwersytecie w Padwie, przypomniał, że zabytki z odczytanym przez niego pismem zostały po raz pierwszy odkryte w irańskiej Susie w 1901 roku i przez 120 lat nie byliśmy w stanie odczytać tego, co napisano przed 4400 laty, gdyż brakowało nam klucza. Desset jest od 2014 roku wykładowcą na Uniwersytecie w Teheranie i z powodu kwarantanny musiał pozostawać w mieszkaniu. Tam, dzięki pomocy Kambiza Tabibzadeha, Matthieu Kervrana i Gian-Pietro Basello udało mu się przeczytać to, co zapisano przed tysiącami lat.
      Dotychczas za najstarszy przykład pisma uznawano pismo proto-klinowe, pochodzące z Mezopotamii z około 3300 r. p.n.e. Jednak odczytanie linearnego pisma elamickiego każe nam zmienić pogląd na ten temat. Odkryliśmy, że równolegle około 2300 roku przed Chrystusem rozwijał się inny system pisma, a jego najstarsza wersja, pismo protoelamickie, może być równie stara co najstarsze mezopotamskie tabliczki z pismem proto-klinowym, ekscytuje się Desset. Teraz mogę potwierdzić, że pismo nie pojawiło się po raz pierwszy w Mezopotamii, a później na terenie dzisiejszego Iranu. Te dwa systemy pisma – mezopotamskie pismo proto-klinowe oraz irańskie protoelamickie – istniały równolegle. Nie mamy tu do czynienia z pismem-matką, od którego pochodziło pismo proto-elamickie, ale z siostrzanymi systemami pisma, dodaje. Dzięki jego pracy okazało się, że w Iranie nie było – jak dotychczas sądzono – dwóch niezależnych systemów pisma, proto-elamickiego i linearnego elamickiego. To było to samo pismo, które ulegało ewolucji i w różnych okresach historycznych było różnie zapisywane. To zaś znacząco zmienia pogląd na rozwój pisma i wszelkie związane z tym konsekwencje.
      Linearne pismo elamickie różni się od pisma klinowego. Ten drugi system to połączenie fonogramów, czyli znaków na określenie dźwięków, z logogramami, czyli znakami na określenie rzeczy, słów czy idei. Tymczasem linearne pismo elamickie pismem czysto fonetycznym. Poszczególne znaki oznaczają sylaby, spółgłoski i samogłoski. Było ono, wraz z pismem proto-elamickim, używane od około 3300 do około 1900 roku przed naszą erą. W tym czasie doszło do jego znaczącej ewolucji. Pismo proto-elamickie korzystało z 300 znaków, a w ostatniej wersji linearnego elamickiego zostało ich już 80–100. Przez tych 14 wieków pisano od prawej do lewej i od góry do dołu.
      Na potrzeby swojej pracy podzieliliśmy dostępny nam korpus około 40 tekstów na 8 części, w zależności od miejsca znalezienia tekstu i czasu jego powstania. Linearne pismo elamickie było używane w latach 2300–1900 przed Chrystusem, za czasów panowania różnych władców, dynastii i w różnych regionach, wyjaśnia Desset. Jak się okazało, większość tekstów to dość powtarzalne frazy inskrypcji królewskich poświęconych bogom. Były one tworzone według schematu Ja [imię króla], wielki król [nazwa kraju], syn [imię ojca], wykonałem to dla [imię boga lub osoby].
      Desset wpadł na klucz do odczytania pisma w 2017 roku gdy analizował 8 tekstów zapisanych na srebrnych wazach z przełomu III i II tysiąclecia odkrytych w grobach w regionie Kam-Firouz. Znajdowały się tam powtarzalne sekwencje znaków, a uczony zidentyfikował znaki używane do zapisania imion królów Shilhaha i Ebartiego II oraz imienia Napirisha, głównego bóstwa czczonego wówczas w południowo-wschodnim Iranie. Dzięki temu teraz, po latach pracy, mógł odczytać całe pismo.
      I tak na przykład okazuje się, że na wspaniałej srebrnej wazie znalezionej w latach 60. w regionie Mart Dasht, która znajduje się w Muzeum Narodowym w Teheranie, widnieje napis Dla pani Marapshy [to nazwa miejsca - red.], Shumar-asu, wykonałem tę srebrną wazę. Złożyłem ją w darze słynnej świątyni Humshat.
      Nie wiemy, z jakimi językami spokrewniony był język elamicki. Do czasu jego odczytania, wszystko co wiedzieliśmy o ludziach zamieszkujących Wyżynę Irańską, pochodziło z pism mezopotamskich. Teraz możemy spojrzeć na tych ludzi ich własnymi oczami wiedząc, że zamieszkane przez siebie tereny nazywali Hatamti, a określenie Elam zostało stworzone przez ich mezopotamskich sąsiadów.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Ustawa, która miała chronić obywateli USA przed zanieczyszczonym powietrzem ocaliła też olbrzymią liczbę ptaków. Naukowcy z Cornell University i University of Oregon informują, że w ciągu ostatnich 40 lat Clean Air Act zmniejszyła spadek populacji ptaków w USA o 1,5 miliarda. To 20% obecnej populacji. Nasze badania dowodzą, że korzyści z ustaw regulujących środowisko naturalne są prawdopodobnie niedoszacowane, mówi profesor Ivan Rudik z Cornell.
      Badając związek pomiędzy jakością powietrza a występowaniem ptaków naukowcy przyjrzeli się miesięcznym zmianom liczebności ptaków i jakości powietrza w 3214 amerykańskich hrabstwach na przestrzeni 15 lat. Naukowcy skupiali się na praktycznym wdrażaniu przepisów NOx Budget Trading Program. To regulacje opracowane przez US Environmental Protection Agency. Ich zadaniem jest ograniczenie w miesiącach letnich emisji prekursorów ozonu z dużych źródeł przemysłowych. Ozon, który w górnych partiach atmosfery chroni życie na Ziemi przed szkodliwym promieniowaniem, w partiach dolnych jest niebezpieczny dla zdrowia i stanowi jeden z głównych składników smogu.
      Z badań wynika, że zanieczyszczenie ozonem jest najbardziej szkodliwe dla małych ptaków migrujących należących do rzędu wróblowych. Stanowią one 86% wszystkich ptaków lądowych Ameryki Północnej. Ozon nie tylko bezpośrednio uszkadza układ oddechowy tych ptaków, ale również negatywnie wpływa na kondycję roślin oraz zmniejsza liczbę owadów, którymi ptaki się żywią, wyjaśnia współautorka badań, profesor Amanda Rodewald dyrektor Center for Avian Population Studies w Cornell Lab of Ornithology. Ptaki, które nie mają dostępu do wysokiej jakości habitatu czy pożywienia z mniejszym prawdopodobieństwem są w stanie przeżyć i mieć zdrowe potomstwo. Dobrą wiadomością jest fakt, że działania, które miały chronić ludzi, chronią też ptaki.
      W ubiegłym roku w ramach innych badań specjaliści z Cornell Lab of Ornithology stwierdizli, że od 1970 roku populacja ptaków Ameryki Północnej zmniejszyła się o około 3 miliardy. Teraz dowiadujemy się, że gdyby nie regulacje wprowadzone w ramach Clean Air Act ekosystem byłby uboższy o kolejnych 1,5 miliarda ptaków.
      To pierwsze dowody na tak dużą skalę wskazujące, że ozon jest związany ze spadkiem liczebności ptaków w USA i że regulacje, których celem jest ratowanie ludzkiego życia mają też olbrzymi pozytywny wpływ na życie ptaków, dodaje profesor Catherine King. To kolejne badania pokazujące, że istnieje wyraźny związek pomiędzy stanem środowiska naturalnego, a stanem ludzkiego zdrowia.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...