Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Naukowcy z Katedry i Kliniki Chorób Wewnętrznych, Pneumonologii i Alergologii Centralnego Szpitala Klinicznego Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego (CSK UCK WUM) oraz Instytutu Biocybernetyki i Inżynierii Biomedycznej im. Macieja Nałęcza PAN prowadzą badania nad unikalną metodą monitorowania ciśnienia opłucnowego podczas usuwania płynu z jamy opłucnej.

Specjaliści podkreślają, że obecność płynu w jamie opłucnej to dość częsty problem kliniczny. Przyczyną mogą być takie choroby, jak zapalenie płuc, gruźlica, choroby nowotworowe, niewydolność serca czy marskość wątroby.

Z szacunkowych danych wynika, że wysięk w jamie opłucnej spowodowany schorzeniami nowotworowymi dotyka w Polsce ok. 20-25 tys. pacjentów/rok. Lekarze pracujący w oddziałach chorób wewnętrznych czy oddziałach chorób płuc spotykają się z takimi pacjentami na co dzień, a punkcja opłucnej (toracenteza), podczas której usuwa się płyn z jamy opłucnej, jest powszechnie stosowanym zabiegiem o charakterze diagnostycznym i terapeutycznym – wyjaśnia prof. Rafał Krenke, kierownik Katedry i Kliniki Chorób Wewnętrznych, Pneumonologii i Alergologii CSK UCK WUM.

Cele konsorcjum naukowego

W ramach projektu "Wykorzystanie wysokoobjętościowej toracentezy i pomiaru ciśnienia opłucnowego do badania nowo opisanych zjawisk patofizjologicznych u chorych z płynem w jamie opłucnej" konsorcjum naukowe chce zbadać 1) zależności między objętością usuwanego płynu a ciśnieniem opłucnowym oraz 2) możliwości wpływania na tempo spadku ciśnienia podczas zabiegu.

Zespół wymienia też cele szczegółowe badania. Specjaliści chcą zweryfikować hipotezę, że kaszel lub zastosowanie ciągłego dodatniego ciśnienia w drogach oddechowych przez maskę twarzową (CPAP) poprawia upowietrznienie płuca. Zamierzają też ocenić, czy spadek utlenowania krwi podczas i po zakończeniu zabiegu ma związek ze zwiększonym przepływem krwi przez nieupowietrzniony fragment płuca. Oprócz tego zbadany ma zostać wpływ obecności płynu na funkcję mięśni oddechowych. Prof. Krenke podkreśla, że badania mają nowatorski charakter. "Wyznaczamy nowe trendy i kierunki badań nad chorobami opłucnej".

Elektroniczny manometr - autorskie urządzenie polskich specjalistów

W komunikacie WUM podkreślono, że w czasie rutynowo wykonywanej punkcji nie stosuje się pomiaru ciśnienia opłucnowego. Może więc dochodzić do jego gwałtownego obniżenia i rozwoju groźnego stanu zwanego porozprężeniowym obrzękiem płuca. Chcąc temu zapobiec, specjaliści z WUM badają od jakiegoś czasu unikatową metodę monitorowania ciśnienia opłucnowego z wykorzystaniem elektronicznego manometru. Jest to autorskie urządzenie, skonstruowane we współpracy z inżynierami z Instytutu Biocybernetyki i Inżynierii Biomedycznej PAN.

Już na etapie wstępnych badań stwierdzono, że dzięki pomiarowi ciśnienia opłucnowego w czasie toracentezy można bezpiecznie usunąć większą objętość płynu niż standardowa zalecana (1-1,5 l) i zakończyć zabieg, gdy dojdzie do nagłego spadku tego ciśnienia. Optymistyczne wyniki wstępnych badań oraz zaobserwowanie wielu ciekawych i nieznanych zjawisk zachęciły nas do kontynuowania prac nad opracowaniem bezpiecznej i skutecznej procedury ewakuacji płynu z jamy opłucnej – zaznacza prof. Krenke.

Wpływ kaszlu i dodatniego ciśnienia w drogach oddechowych

Na co badacze zwrócili uwagę? Zauważyli, że kaszel pojawiający się podczas toracentezy prowadzi do podwyższenia ciśnienia w jamie opłucnej, co z kolei skutkuje zmniejszeniem tempa spadku ciśnienia w trakcie usuwania płynu. Podczas toracentezy dochodzi do spadku ciśnienia w jamie opłucnej. Okazało się, że kaszel może przeciwdziałać zbyt gwałtownemu obniżeniu tego ciśnienia. W konsekwencji kaszel może być postrzegany jako korzystne zjawisko, pozwalające lekarzowi skuteczniej usunąć płyn - wyjaśnia Krenke.

Bazując na tych spostrzeżeniach, zespół zamierza również zbadać wpływ dodatniego ciśnienia w drogach oddechowych na tempo spadku ciśnienia opłucnowego. Dostępne dane wskazują, że jeśli u pacjenta poddanemu toracentezie stosuje się dodatnie ciśnienie w drogach oddechowych, to tempo spadku ciśnienia opłucnowego się zmniejsza, a tym samym zwiększa się bezpieczeństwo zabiegu oraz objętość płynu, którą można usunąć. W naszych badaniach chcemy do tego celu wykorzystać prosty aparat generujący dodatnie ciśnienie i maskę mocowaną do twarzy pacjenta. Sprawdzimy, jak ta procedura wpłynie na skuteczność zabiegu i proces rozprężania się płuca w trakcie usuwania płynu - tłumaczy profesor. Dotąd podobne badania prowadzono na świecie raz, ale były to badania wstępne, sprawdzające wpływ dodatniego ciśnienia. Brakuje zatem większych badań, które pokażą, czy metoda naprawdę jest skuteczna.

Zjawisko, którego nikt wcześniej nie opisał

Naukowcom zależy także na lepszym poznaniu zależności między wahaniami ciśnienia w jamie opłucnej podczas oddychania i zmianą objętości serca. Prawidłowym warunkiem wentylacji płuca są stałe zmiany ciśnienia w jamie opłucnej, które obniża się w czasie wdechu, a podwyższa się podczas wydechu. W naszych wcześniejszych badaniach, prowadzonych wspólnie z kolegami kardiologami, zauważyliśmy dodatkowe mikrowahania ciśnienia w jamie opłucnej, które prawdopodobnie odpowiadają zmianom objętości serca. W trakcie rozpoczętego właśnie projektu chcemy ustalić znaczenie tych oscylacji oraz sprawdzić, czy wiedza ta może zostać wykorzystana w medycynie klinicznej - objaśnia prof. Krenke.

Rola rehabilitacji

Istotną częścią badań ma być ocena skuteczności rehabilitacji pacjentów przechodzących toracentezę. Płuco, które było uciśnięte przez płyn, stosunkowo powoli powraca do swoich normalnych objętości. Dlatego realizując obecny projekt, chcemy zbadać, czy intensywna rehabilitacja w okresie okołozabiegowym pozwoli zwiększyć sprawność rozprężania się płuca po usunięciu płynu z jamy opłucnej.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Pacjentka po przeszczepieniu płuc urodziła dziecko w Uniwersyteckim Centrum Zdrowia Kobiety i Noworodka Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego (WUM). To pierwszy taki poród w Polsce. Pani Patrycja cierpiała na całkowitą niewydolność płuc w przebiegu mukowiscydozy. Jedenastego czerwca 2019 r. w wieku 19 lat przeszła transplantację w Śląskim Centrum Chorób Serca.
      Trzy lata po przeszczepieniu funkcja płuc była bardzo dobra. Po optymalizacji leczenia przeciwodrzutowego i przygotowaniu pani Patrycja zaszła w ciążę.
      Ciąża wysokiego ryzyka
      Choć ciąża po przeszczepie płuc jest możliwa, jest to ciąża wysokiego ryzyka. Często dochodzi wówczas do odrzucenia przeszczepu, wcześniactwa czy niskiej wagi urodzeniowej. Mogą pojawić się stan przedrzucawkowy, nadciśnienie, infekcja czy – w wyniku przyjmowania leków przeciw odrzuceniu przeszczepu – wady wrodzone. Uważa się wręcz, że kobiety po transplantacji płuc, które zaszły w ciążę, są narażone na większe ryzyko w porównaniu z innymi biorcami narządów miąższowych - wyjaśniono w komunikacie WUM. Dlatego też zaleca się, by z decyzją o dziecku wstrzymać się przez 2-3 lata po zabiegu.
      Nadzorujący wyniki pani Patrycji dr hab. n. med. Marek Ochman, koordynator Oddziału Transplantacji Płuc z Pododdziałem Mukowiscydozy, Pododdziałem Chirurgii Klatki Piersiowej i Pododdziałem Chorób Płuc w Śląskim Centrum Chorób Serca w Zabrzu, opowiada, że widział wielką determinację pacjentki. Ponieważ pochodzi ona z województwa mazowieckiego, ze względów logistycznych najlepiej było zaplanować poród w cieszącym się ogromnym prestiżem Uniwersyteckim Centrum Zdrowia Kobiety i Noworodka Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego [UCZKiN].
      Prof. dr hab. Artur Ludwin, kierownik I Katedry i Kliniki Położnictwa i Ginekologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, zaznaczył, że lekarze z UCZKiN mają wieloletnie doświadczenie w prowadzeniu ciąż kobiet po przeszczepieniach narządów.
      Ścisła współpraca pacjentki i multidyscyplinarnego zespołu medycznego
      Marzenie pani Patrycji spełniło się dzięki współpracy śląskich i warszawskich specjalistów. Ta pierwsza ciąża zakończona porodem po przeszczepieniu płuc w Polsce to ważny krok w historii polskiej transplantologii i opieki położniczej u kobiet po transplantacji narządów. Należy pamiętać, że każda kobieta z mukowiscydozą jest inna, dlatego ważne jest, aby porozmawiać z zespołem zajmującym się mukowiscydozą i zespołem transplantacyjnym, aby lepiej zrozumieć, co ciąża po przeszczepie może oznaczać dla każdego z osobna - podkreślili eksperci z Warszawskiego i Śląskiego Uniwersytetu Medycznego.
      Pod koniec ciąży opiekę okołoporodową koordynowała dr hab. n. med. Zoulikha Jabiry-Zieniewicz z UCZKiN.
      Ze względu na położenie miednicowe płodu zaplanowano cesarskie cięcie. W takich przypadkach należy być przygotowanym na wszystkie możliwe powikłania. Włącznie z przeniesieniem pacjentki na Oddział Intensywnej Terapii z dostępem do techniki pozaustrojowego utlenowania krwi (ECMO). To wszystko przygotowaliśmy - zaznaczył prof. Ludwin.
      Poród rozpoczął się wcześniej
      Poród zaczął się wcześniej niż zaplanowano. Rano, w 37. tygodniu i 5. dniu ciąży, pani Patrycja powiadomiła zespół, że odeszły jej wody płodowe. Początkowo badania potwierdzały dobrostan dziecka, ale w czasie przygotowań do cesarskiego cięcia na sali operacyjnej zauważono zaburzenia pracy serca płodu (nagłe spowolnienie). Prof. Ludwin, prof. Bronisława Pietrzak i dr hab. Jabiry-Zieniewicz przeprowadzili natychmiastowe cesarskie cięcie. Mała Pola wymagała pomocy neonatologicznej i początkowo w pierwszej dobie - wspomagania ciągłym dodatnim ciśnieniem oddechowym. W kolejnej dobie nie było już potrzeby wsparcia oddechowego - wyjaśnił prof. Ludwin. Obecnie mama i córka czują się dobrze.
      Historia przeszczepów płuc
      Pierwszy w Polsce przeszczep pojedynczego płuca u pacjentki z krańcową postacią samoistnego włóknienia płuc przeprowadził 24 lata temu prof. Marian Zembala, ówczesny dyrektor Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu (SCCS). W 2001 r. prof. Zembala przeprowadził pierwszy udany jednoczasowy przeszczep serca i płuc. W 2003 r. dokonano z kolei pierwszego udanego przeszczepu pojedynczego płuca. Do roku 2004 transplantacja płuc nie była zabiegiem wykonywanym w Polsce rutynowo.
      SCCS to krajowy lider transplantacji narządów klatki piersiowej. W 2011 r. zespół przeprowadził pierwszą w Polsce transplantację płuc u chorego z mukowiscydozą. W marcu 2012 po raz pierwszy w Polsce przeszczepiono płuca także u nastolatków: 17-letniego Michała chorującego na mukowiscydozę i 15-letniej Marty ze skrajnym nadciśnieniem płucnym - wyjaśniono w komunikacie WUM. Trzy lata temu wykonano pionierski w naszym kraju zabieg jednoczasowej transplantacji płuc i wątroby u 21-latka z mukowiscydozą.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Specjaliści z Uniwersyteckiego Centrum Zdrowia Kobiety i Noworodka Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego (UCZKiN WUM) jako pierwsi w Polsce zastosowali technikę Belforta - połączenie chirurgii otwartej i fetoskopii - w operacji rozszczepu kręgosłupa płodu. Zakończona pomyślnie operacja odbyła się 14 kwietnia. Trwała 7 godzin.
      Zabieg z udziałem twórcy metody
      Zabieg przeprowadził sam twórca metody - profesor Michael Belfort z Teksańskiego Szpitala Dziecięcego (Texas Children's Hospital) w Houston. Towarzyszyli mu prof. William E. Whitehead, neurochirurg z tej samej instytucji, oraz zespół z UCZKiN WUM: prof. dr hab. n. med. Mirosław Wielgoś, dr n. med. Robert Biskupski-Brawura-Samaha i dr n. med. Michał Lipa. Opiekę anestezjologiczną sprawowała dr Elżbieta Staszewska-Piórkowska przy asyście Agnieszki Budnik (anestetyczna asystująca przy znieczuleniu), a instrumentariuszami byli Marek Litwiniuk i Monika Hiszpańska.
      Jesteśmy niezmiernie szczęśliwi, że cała operacja, choć męcząca i długa, przebiegała pomyślnie. Że udało nam się dać szansę na – miejmy nadzieję – normalne życie tej małej istotce, dziewczynce, na tak wczesnym etapie - zaznaczył prof. Wielgoś.
      Innowacyjna metoda Belforta
      Jak podkreślono w komunikacie uczelni, rozszczep kręgosłupa u dziecka jest poważną, postępującą wadą rozwojową. Z reguły powstaje już w 1. trymestrze życia płodowego. Ubytek ciągłości kręgosłupa (zwykle w odcinku krzyżowym bądź lędźwiowym) skutkuje na ogół porażeniem nóg i zwieraczy pęcherza moczowego i/lub odbytu.
      Dotąd w Polsce operacje przeprowadzano metodą fetoskopową z dostępu przezskórnego. [Tymczasem] technika Belforta polega na nacięciu powłoki jamy brzusznej, wyłonieniu na zewnątrz macicy i bezpośrednim wprowadzeniu do niej trokarów, po czym dalsze etapy operacji przeprowadza się fetoskopowo. Metoda ta stwarza większe możliwości bezpiecznego dostępu do jamy macicy, a to dzięki temu, że powala łatwiej ominąć łożysko. Również wiąże się z mniejszym ryzykiem przedwczesnego odpływania płynu owodniowego po operacji. Poza tym daje możliwość założenia szwów bezpośrednio na macicę, obejmujących również błonę owodni – tłumaczą lekarze z UCZKiN WUM.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Zespół lekarzy z Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego (UCK WUM) przeprowadził nowatorską procedurę wytworzenia przetoki tętniczo-żylnej metodą wewnątrznaczyniową. Jak podkreślono w komunikacie uczelni, to pierwsze takie rozwiązanie zastosowane w Europie Środkowo-Wschodniej. 12 kwietnia przetoka została wykorzystana do przeprowadzenia hemodializy chorego. Pacjent czuje się dobrze.
      Zabieg wykonano przed 2 miesiącami (15 lutego). W skład zespołu wchodzili radiolodzy, chirurdzy, anestezjolodzy oraz nefrolodzy. Specjalistów z WUM wspomagał światowej sławy specjalista z zakresu chirurgii naczyniowej i wewnątrznaczyniowej - dr Tobias Steinke z Schön Klinik w Düsseldorfie.
      Przy użyciu wprowadzonych do żyły łokciowej i tętnicy łokciowej dwóch bardzo cienkich, giętkich magnetycznych cewników zbliżono do siebie naczynia, a następnie przy użyciu energii fal radiowych wytworzono szczelny otwór między nimi. Spowodowało to zwiększony przepływ krwi tętniczej z tętnicy do żyły. Dzięki temu osiągnięto arterializację żył powierzchownych ramienia, co pozwoliło na ich bezpieczną kaniulację i podłączenie do sztucznej nerki – wyjaśnił prof. dr hab. n. med. Sławomir Nazarewski, kierownik Kliniki Chirurgii Ogólnej, Naczyniowej i Transplantacyjnej UCK WUM.
      Wcześniej, by wytworzyć stały dostęp naczyniowy do hemodializ, trzeba było posłużyć się metodami klasycznej chirurgii. Wg ekspertów, w przyszłości nowa metoda może stanowić alternatywę dla takich operacji.
      Wspomniany na początku zabieg hemodializy odbył się pod nadzorem dr. n. med. Pawła Żebrowskiego z Katedry i Kliniki Nefrologii, Dializoterapii i Chorób Wewnętrznych UCK WUM i specjalistki pielęgniarstwa nefrologicznego Urszuli Jabłońskiej, oddziałowej Stacji Dializ Kliniki.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Zespół z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego (WUM) będzie prowadzić badania kliniczne oceniające bezpieczeństwo oraz skuteczność produktu leczniczego do zastosowania w zespole stopy cukrzycowej (ZSC). Substancję czynną stanowią w nim allogeniczne komórki mezenchymalne pozyskiwane z tkanki tłuszczowej.
      W ramach projektu „Ocena bezpieczeństwa i skuteczności produktu leczniczego terapii zaawansowanej zawierającego żywe komórki ASC w leczeniu zespołu stopy cukrzycowej - badanie podwójnie zaślepione, z randomizacją (Akronim: FootCell)” testowany będzie produkt zaprojektowany i wytwarzany w Laboratorium Badawczym – Banku Komórek WUM (LBBK WUM).
      Badanie będzie prowadzone w 2 ośrodkach, w konsorcjum z Uniwersytetem Łódzkim. Głównym badaczem jest dr hab. Beata Mrozikiewicz-Rakowska z Kliniki Diabetologii i Chorób Wewnętrznych Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego WUM.
      Zespół ma również poszukiwać mechanizmów działania aplikowanych komórek.
      Wcześniej podczas pilotażowego eksperymentu leczniczego naukowcy z LBBK WUM uzyskali zachęcające wyniki; wtedy preparat tego typu podawano jednak w otwartej (niezaślepionej) obserwacji bez randomizacji, a więc losowania do grup.
      ZSC jest skutkiem wieloletniej cukrzycy. Występuje we wszystkich typach choroby. Najważniejszymi czynnikami etiologicznymi owrzodzenia stóp są neuropatia cukrzycowa i niedokrwienie kończyn dolnych.
      Jak podkreślają specjaliści, podstawą sukcesu w leczeniu ran u cukrzyków jest wczesna interwencja. Do elementów rutynowego postępowania w poradni stopy cukrzycowej zalicza się: 1) badanie w kierunku zaburzeń czucia i ocenę ukrwienia stopy (1. wizyta), 2) chirurgiczne opracowanie i ocenę stanu rany, 3) diagnostykę i leczenie infekcji, 4) odciążenie kończyny, 5) ocenę wyrównania metabolicznego i wreszcie 6) edukację pacjenta zarówno pod względem pielęgnacji już istniejącej rany, jak i metod zapobiegania.
      Niekiedy mimo podjętych wysiłków terapia kończy się niepowodzeniem i konieczna jest amputacja.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Wywiadu udzielił nam profesor Grzegorz Pietrzyński z Obserwatorium Astronomicznego Uniwersytetu Warszawskiego, którego zespół dokonał najbardziej precyzyjnych w historii pomiarów odległości do Wielkiego Obłoku Magellana.
      1. Czy astronomia/astrofizyka mają jakieś bezpośrednie przełożenie na życie codzienne? Czy badania kosmosu, poza oczywistymi przykładami satelitów komunikacyjnych i meteorologicznych, mają znaczenie dla ludzi żyjących tu i teraz czy też są przede wszystkim badaniami wybiegającymi w przyszłość (tzn. mogą mieć ewentualnie znaczenie w przyszłości) i poszerzającymi naszą wiedzę, ale nie rozwiązującymi obecnych praktycznych problemów.
      Astronomia należy do tzw nauk podstawowych, których wyniki nie są bezpośrednio komercjalizowane. Proszę zauważyć, że opracowanie jakiejkolwiek nowej technologii wymaga odpowiedniego postępu w badaniach podstawowych. Dlatego wszystko co dziś mamy zawdzięczamy naukom podstawowym.
      2. Co rodzi w umyśle naukowca pytanie "Ciekawe, jaka jest dokładna odległość między Ziemią, a Obłokiem Magellana"?

      Takie pytanie rodzi kolejne - jak zmierzyć taką odleglość ?
      3. Ile czasu zajęło wyznaczenie aktualnej odległości do Obłoku (wliczając w to obserwacje, symulacje, wyliczenia)?
      Naszej grupie Araucaria zajęło to około 12 lat. W międzyczasie mierzyliśmy odległości do Wielkiego Obłoku Magellana używając innych technik (gwiazd red clump, Cefeid, RR Lyrae, etc). Jednak od początku wiadomo było, że układy zaćmieniowe mają największy potencjał bardzo dokładnego pomiaru odległości do tej galaktyki.
      4. Jak wygląda proces i jakie instrumenty zostały wykorzystane?
      Proces był długi i bardzo złożony. W skrócie: w opariu o dane fotometryczne zgromadzone przez zespół Optical Gravitational Lensing Experiment znaleziono najlepsze kandydatki do dalszych badań. Następnie przez okolo 8 lat w ramach projektu Araucaria obserwowaliśmy widma wybranych systemów za pomoca 6,5-metrowego teleskopu Magellan w Las Campanas Observatory, wyposażonego w spektrograf MIKE oraz 3,6-metrowego teleskopu w La Silla, ESO, wyposażonego w spektrograf HARPS. Dodatkowo wykonaliśmy pomiary jasności naszych układów w bliskiej podczerwieni używając instrumentu SOFI dostępnego na 3,5-metrowym teleskopie NTT, ESO, La Silla. Po obróbce otrzymanych obrazów wykonano odpowiednie pomiary.
      5. W jaki sposób dokładniejszy pomiar odległości od najbliższego Obłoku przełoży się na skalę kosmiczną?
      Wszystkie pomiary odległości do galaktyk wykonuje się względem Wielkiego Obłoku Magellana. Dlatego pomiar odległości do WOM definiuje bezpośrednio punkt zerowy całej kosmicznej skali odległości.
      6. Co umożliwi uzyskanie jeszcze dokładniejszego wyniku? Lepszy kandydat (para analizowanych gwiazd podwójnych)?
      Trudno wyobrazić sobie jeszcze lepsze układy podwójne do pomiaru odleglosci do WOM. Największym źródłem błędu jest zależność pomiędzy temperaturą gwiazdy a jej rozmiarami kątowymi. Jej dokładność wynosi obecnie około 2%. Nasz zespół prowadzi badania mające na celu dokładniejsze skalibrowanie tej zależności. Spodziewamy się, że w niedalekiej przyszłości uda nam się zmierzyć odleglość do WOM z dokładnością około 1%.
      7. Zawsze mnie intrygowało to, że w mediach, a i na oficjalnych portalach prezentowane są artystyczne wizje gwiazd i planet, które co prawda spełniają swoje zadanie przed typowym odbiorcą, ale faktycznie przecież często jest to zlepek kilku lub jeden piksel zdjęcia. Nie potrafię sobie wyobrazić jak stąd wyciągnąć informacje o rozmiarze, masie, orbicie, temperaturze takich ciał. Jak dla mnie to daleko trudniejsze niż próba odczytania Hubblem napisu "Made in USA" na Curiosity. W jaki sposób z takich kilku pikseli można cokolwiek powiedzieć o obserwowanym obiekcie?
      Oczywiście nie jesteśmy w stanie rozdzielić tych obiektów. W przypadku układów zaćmieniowych badając zmiany blasku (zaćmienia to efekt czysto geometryczny) oraz widma (z nich wyznaczymy predkości gwiazd na orbicie) w oparciu o proste prawa fizyczne jesteśmy w stanie wyznaczyć parametry fizyczne gwiazd. Jest to klasyczna metoda stosowana od dawna w astronomii. Aby jej użyć  nie musimy rozdzielać obrazów gwiazd wchodzacych w skład danego układu podwójnego.
      8. Czy rodowisko naukowców astronomów ma w naszym kraju problemy z finansowaniem i rozwijaniem projektów?
      Oczywiscie tak! Z mojego punktu widzenia jest obecnie dużo różnych źródeł finansowania, więc najlepsze projekty mają duże szanse na finansowanie. Dużo gorzej jest z realizacją i rozwojem projektów.Tysiące bezsensownych przepisów, rozdęta do granic absurdu biurokracja, brak wyobraźni i dobrej woli urzędników. To tylko niektóre czynniki, które sprawiają, że wykonanie ambitnego projektu naukowego w Polsce jest niezmiernie trudne.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...