Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Historyczne osiągnięcie: pierwszy kontrolowany lot na innej planecie

Rekomendowane odpowiedzi

Dzisiaj, 19 kwietnia 2021 roku, miał miejsce pierwszy w historii kontrolowany lot w atmosferze Marsa. Śmigłowiec Ingenuity, który trafił na Czerwoną Planetę w ramach misji Mars 2020 łazika Perseverance, wzniósł się na wysokość 3 metrów, zawisł nad powierzchnią Marsa i wylądował.

To początek testów śmigłowca. Misja Ingenuity nie ma znaczenia dla misji łazika, a sam śmigłowiec nie prowadzi żadnych badań. Jednak dzisiejsza udana demonstracja technologiczna może mieć wielkie znaczenie dla przyszłości podboju kosmosu. Sukces oznacza bowiem, że w przyszłych misjach – zarówno załogowych jak i bezzałogowych – udział mogą wziąć śmigłowce. Będą one służyły np. do szybkich zwiadów okolicy i poszukiwania interesujących celów naukowych. Śmigłowiec może dotrzeć też do miejsc, do których łazik nie dojedzie.

Lot na Marsie to poważne wyzwanie. Gęstość tamtejszej atmosfery to zaledwie 1% gęstości atmosfery Ziemi. I tę tak rzadką atmosferę trzeba wykorzystać do uzyskania siły nośnej i kontroli pojazdu. Nigdy wcześniej żaden ziemski śmigłowiec nie latał w takich warunkach.

Ingenuity został wyposażony w dwa rotory z włókna węglowego. Obracają się one w przeciwnych kierunkach z prędkością ok. 2500 obrotów na minutę. To pięciokrotnie szybciej niż wirniki śmigłowca na Ziemi. Gdyby obracały się wolniej, dron mógłby się nie oderwać od Marsa. Jednak gdyby obracały się szybciej, końcówki wirników zbliżyłyby się do prędkości dźwięku, co wywołałoby falę uderzeniową, a ta zdestabilizowałaby pojazd.

Testy Ingenuity mają potrwać przez 30 dni. Inżynierowie NASA mają nadzieję, że w tym czasie uda się wykonać co najmniej 5 lotów. Żaden z nich nie potrwa dłużej niż 90 sekund, Jako, że misja Ingenuity została dołączona do misji łazika Perseverance i nie jest jej częścią, od śmigłowca nie oczekuje się zbyt wiele. To zaś powoduje, że nie musi on spełniać tak wysokich wymagań dotyczących minimalizacji ryzyka. Przez to zastosowany w nim sprzęt nie musi spełniać wyśrubowanych wymagań.

Dlatego też wiele elementów śmigłowca zostało wykonanych z powszechnie dostępnych materiałów. Na przykład zastosowano w nim standardowy procesor Snapdragon 801. Dlatego też, ironią losu, śmigłowiec, który ma po po prostu latać, dysponuje mocą obliczeniową o całe rzędy wielkości większą niż łazik, wykonujący złożone badania naukowe. Jako, że moc procesora znakomicie przewyższa moc potrzebną do samego sterowania, Ingenuity wyposażono też w kamerę rejestrującą obraz z prędkością 30 klatek na sekundę oraz oprogramowanie nawigacyjne, które na bieżąco obraz analizuje. Śmigłowiec będzie działał w trybie półautonomicznym. Dostanie z Ziemi szczegółowy plan lotu, który będzie musiał wykonać.

Specjaliści z NASA stwierdzili, że najlepszą porą na lot będzie późny poranek. Słońce świeci na tyle mocno, że powinno zapewnić wystarczającą ilość energii do lotu. Jednak później lot mógłby być trudniejszy, gdyż powierzchnia planety rozgrzewa się, przez co atmosfera unosi się i jeszcze bardziej rozrzedza.


« powrót do artykułu
  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziwne, że nie pokuszono się wykorzystać potencjału tego śmigłowca. Jakiś aparat wysokiej rozdzielczości żeby wskazywać ciekawe cele do zbadania. Albo lidar żeby przesyłać topografię terenu i przyspieszać marsz lądownika.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jest misja pilotażowa, demonstrator technologii pojazdów latających. Nikt nie powiedział, że nie wykorzystają heli do nawigacji łazika, ale to nie jest priorytet, bo heli to misja wysokiego ryzyka. Wprost przeciwnie, w prezentacji sprzed kilu lat są slajdy na ten temat. Najlepsza kamera na pokładzie to 13 megapixeli w kolorze, więc całkiem rozsądny sprzęt. Lądowniki generalnie nie maszerują, szczególnie te wysłane przez ESA (ekhem, Schiaparelli), bo to zadanie dla łazików :) Ale misja na Marsa to nie Legia Cudzoziemska i po to wysłali skycrane z nawigacją terenową, żeby posadzić łazik blisko celu i żeby nie musiał tyle jeździć co Curiosity. Wiem, że trochę się czepiam, ale taki się już urodziłem :)

Dzisiaj przetestowali start, zawis i lądowanie. W przyszłości będą testować lot do przodu i na boki, lot na wyższym pułapie, na większą odległość, z większą prędkością, latanie po waypointach, o innych porach dnia, itd. Zobaczymy ile wycisną z tej maszynki zanim dojdzie do kraksy. To pewnie kwestia czasu, ale może też dojść do awarii sprzętu. Chociaż coaxial heli to bardzo prosta konstrukcja, więc jest niewiele komponentów mechanicznych, które mogą się zepsuć. Najniebezpieczniejszy jest start i lądowanie.

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
40 minut temu, cyjanobakteria napisał:

i po to wysłali skycrane z nawigacją terenową, żeby posadzić łazik blisko celu i żeby nie musiał tyle jeździć co Curiosity.

A gdzie jest ten cel? Jest gdzieś wbita chorągiewka z napisem cel wyprawy? Jeśli celem jest poszukiwanie przeszłego życia to niestety łazik będzie musiał zedrzeć zelówki tak jak każdy ziemski paleontolog, przejść setki kilometrów i poświęcić mnóstwo czasu. I mieć dodatkowo szczęście żeby nie minąć poszukiwanego celu o parę metrów nie zauważając go.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cel jest tam, gdzie naukowcy spodziewają się ciekawych z geologicznego punktu widzenia skał i warstw. NASA nie wysyła łazików, żeby robić na marsie przebiegi na jak Passat Czarneckiego. Im więcej łazik jeździ tym mniej prowadzi badań i większe ryzyko.

Mars Pathfinder miał wstępne szacunki na lądowanie w elipsie 200x100 km. W miarę zbliżania się do Marsa i w kolejnych etapach EDL, szacunki były zawężane. W fazie deorbitacji zeszli na 41x15 km, a potem było lądowanie na poduszkach.

Curiosity miał elipsę wokół celu 20x7 km. Przy czym nie miał nawigacji, więc musieli ustalić kompromis, bo miejscówki ciekawe z naukowego punktu widzenia, z odsłoniętymi warstwami, nie są bezpieczne dla lądowania. Curiosity robi mniej niż 10m na dobę i szybciej i tak nie da rady, bo koła by tego nie wytrzymały.

Misja Perseverance miała zdaje się 7.7x6.6km w pierwszej fazie deorbitacji + spadochron, a w drugiej fazie nawigację terenową, która miała za zadanie znaleźć bezpieczne miejsce do lądowania w tym promieniu na obrzeżach Krateru Jezero, który był celem.

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zastanawiam się czy jakoś rozwiązali nawigowanie lądowania wśród kamieni a także ewentualne wstawanie. Bo jeśli trafi się jakikolwiek głaz to dronik po prostu się przewróci i po sprawie. Jeśli nie, to będą musieli ciągle planować lot, a to ogranicza trasę łazika, który musi go pilnować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zaprojektowali odpowiednio szeroki rozstaw nóg, dokładnie dobierali miejsce na lądowisko a w samym łaziku mają kamerę która na bieżąco analizuje teren pod helikopterem.

image.thumb.png.e9a7d05a615ef94a6ff8ec08b1dbb220.png

Edytowane przez dexx

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

NASA, 19.04.21 r: lot pierwszego aparatu w atmosferze innej planety niż Ziemia

Polska, 18.04.21 r.: minister edukacji i nauki powołuje nową dyscyplinę naukową: bilbilstykę

 

- Mamy w naszym kraju wielu wspaniałych biblistów, a Polska staje się obecnie jednym z trzech najważniejszych ośrodków tej nauki. Stworzenie nowej dyscypliny - biblistyki - z pewnością pomoże w jej rozwoju - podkreślił minister.
https://www.polsatnews.pl/wiadomosc/2021-04-19/czarnek-powoluje-nowa-dyscypline-naukowa-przelomowe-wydarzenie-dla-polskiej-biblistyki/

 

Brawo my.

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
55 minutes ago, venator said:

Brawo my.

Też na to zwróciłem uwagę. Budżet misji Mars 2020 (Perseverance + Ingenuity) to, o ile pamiętam, 2 mld USD, czyli tylko trochę więcej niż TVP otrzymało dofinansowania na kampanię "dziel i zwyciężaj" od 2016. Tyle łącznie dostaną pewnie do następnych wyborów. Jak widać za takie pieniądze można dokonać spektakularnych osiągnięć.

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
7 godzin temu, cyjanobakteria napisał:

Jak widać za takie pieniądze można dokonać spektakularnych osiągnięć.

Nie róbmy sobie jaj. Nie ma niczego spektakularnego w helikopterku na Marsie, to nie czasy Łuny.

Za to powtórne wygranie wyborów gdy spieprzyło się wszystko co dało się spieprzyć jest spektakularne!

 

  • Haha 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A jak w takim razie będzie się nazywała nauka badająca książki o Harrym Poterze?

Uprzedzę niektórych forumowiczów: nie moim zdaniem to nie będzie to samo co badanie satanizmu.

  • Haha 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
12 godzin temu, venator napisał:

Polska, 18.04.21 r.: minister edukacji i nauki powołuje nową dyscyplinę naukową: bilbilstykę

To jest inwestycja w przyszłość.

Najliczniejsza grupa elektoratu szybko się wykrusza więc trzeba świeży narybek spłodzić. I na odpowiednim poziomie wykształcenia. Czyli taki "w w sam raz" , umożliwiający podpisanie karty głosowania ,ale nie pozwalający zsumować wydatków i przychodów Obajtka.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Coś w tym jest, w sumie tak samo jak z absolwentami uczelni pana Rydzyka zawsze będzie można wykazać, że jednak ma się kogoś np. z wyższym wykształceniem w elektoracie. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A co jest złego w biblistyce? Najlepsze uczelnie na świecie prowadzą zajęcia z biblistyki. Te same uczelnie, które kształcą ludzi wysyłających helikoptery na Marsa. Jedno drugiego nie wyklucza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
4 hours ago, peceed said:

Nie róbmy sobie jaj. Nie ma niczego spektakularnego w helikopterku na Marsie, to nie czasy Łuny.

Latam helikopterami RC ze zmiennym skokiem łopat od prawie 10 lat, przy czym ostatnio bardzo niewiele. Z technicznego punktu widzenia modele o zbliżonych możliwościach są osiągalne dla szeregowych modelarzy od wielu lat. Szczególnie w tak zwanym 3D czyli akrobacjach. Łopaty z włókna węglowego są hurtowo robione w Chinach (pomijając profil łopat), a sporo modeli ma wagę <1kg (klasa 450 i mniejsze). Dostępne akumulatory LIPO mają bardzo wysokie prądy rozładowania. Automatyka jest dostępna od wielu lat. Jednak lot (zawis) na obcej planecie bez tak zwanego kreta to jest osiągnięcie wysokiej klasy :)

 

4 hours ago, peceed said:

Za to powtórne wygranie wyborów gdy spieprzyło się wszystko co dało się spieprzyć jest spektakularne!

Łukaszenka wygrał wybory mając <3% poparcia :)

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, Mariusz Błoński napisał:

A co jest złego w biblistyce? Najlepsze uczelnie na świecie prowadzą zajęcia z biblistyki. Te same uczelnie, które kształcą ludzi wysyłających helikoptery na Marsa. Jedno drugiego nie wyklucza.

Niby nic, ważny jest balans. Jeśli publiczne środki wydane na homeopatię, studiowanie biblii są niewielkie w stosunku do nakładów na medycynę, i studiowanie ksiąg matematycznych to ok. Popyt na nauczycieli religii jest(zresztą zarabiających lepiej w przeliczeniu na godzinę od prawdziwych nauczycieli), na przedstawicieli handlowych homeopatycznych specjałów też. A na prywatnych uczelniach niech będą nawet kierunki badające płaskość Ziemi, chociaż to akurat jest chyba część tej biblistyki....

2 godziny temu, cyjanobakteria napisał:

Jednak lot (zawis) na obcej planecie bez tak zwanego kreta to jest osiągnięcie wysokiej klasy

a co to ten kret? wydawało mi się że wystarczy kilka żyroskopów i ewentualnie jakiś dalmierz i nie ma problemu żeby automatyka poprawnie sterowała latadłem na Ziemi, Marsie, czy głębokim kosmosie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 hour ago, tempik said:

a co to ten kret? wydawało mi się że wystarczy kilka żyroskopów i ewentualnie jakiś dalmierz i nie ma problemu żeby automatyka poprawnie sterowała latadłem na Ziemi, Marsie, czy głębokim kosmosie

To skomplikowany temat. W dużym uproszczeniu tak właśnie jest, ale jakby to wystarczyło to NASA testowała by misje na Kerbalach w KSP :) W głębokim kosmosie jest jeszcze ciekawiej, bo pojawia się ciśnienie wiatru słonecznego, saturacja kół reakcyjnych, itd. Lądownik Schiaparelli ESA rozbił się na Marsie kilka lat temu, bo przepełnieniu uległ bufor IMU.

Zapomniałem się! Tu masz video na którym widać udane polowanie na kreta :) Swoją drogą miał szczęście, bo łopata spokojnie mogła mu odłupać kawałek czaszki.

 

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
9 minut temu, cyjanobakteria napisał:

Tu masz video na którym widać udane polowanie na kreta

Haha, no niezłe, zdalnie sterowane nożyce do żywopłotu. Gdzie takie się kupuje? W Castoramie? :)

Ale dalej nie wiem gdzie jest ten "kret" to interface do sterowania? Czy czynnik ludzki który to obsługuje?

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ten helikopter z filmiku o był chyba T-rex 700 lub klon czyli średnica wirnika 700mm. Trzeba mieć sporo ułańskiej fantazji żeby testować takie coś tak blisko siebie na tak małej przestrzeni.

A co do biblistyki w Polsce to trzeba to rozpatrywać w znacznie szerszym kontekście.

Quote

Minister Czarnek, cały czas profesor KUL, podwyższył punktacje czasopism, w których sam ostatnio publikował. Wszystkie cztery artykuły ministra z ostatnich lat pojawiły się na łamach czasopism, które jego decyzją zyskały więcej punktów:

„Biuletyn Stowarzyszenia Absolwentów i Przyjaciół Wydziału Prawa Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego” wzrost z 20 do 70 punktów;

„TEKA Komisji Prawniczej PAN Oddział w Lublinie” wzrost z 40 do 100 punktów (dwa artykuły ministra);

„Przegląd Sejmowy” wzrost z 70 do 100 punktów.

 

 

7 hours ago, Mariusz Błoński said:

A co jest złego w biblistyce? Najlepsze uczelnie na świecie prowadzą zajęcia z biblistyki. Te same uczelnie, które kształcą ludzi wysyłających helikoptery na Marsa. Jedno drugiego nie wyklucza.

 

Pod linkiem można zaleźć: Rozporządzenie Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego z dnia 20 września 2018 r. w sprawie dziedzin nauki i dyscyplin naukowych oraz dyscyplin artystycznych

http://isap.sejm.gov.pl/isap.nsf/download.xsp/WDU20180001818/O/D20181818.pdf

Naprawdę uważasz że wydzielenie Biblistyki podejrzewam z dziedziny "nauki teologiczne" lub "nauki o kulturze i religii" to paląca potrzeba która jest odpowiedzią na rosnące tempo postępu technologicznego w dzisiejszym świecie ?

Wydaje mi się że każdy na tym forum znajdzie choćby jedną dyscyplinę która zasługuje bardziej na wydzielenie z całej reszty niż bardziej niż Biblistyka. Podpowiem, że w zestawieniu mamy np. informatykę.

Jeszcze zestawienie z wiki bo jest bardziej kompaktowe:

image.thumb.png.e67b907e92720d8a67534ba9ca3f1baf.png

Edytowane przez dexx

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 hour ago, dexx said:

Ten helikopter z filmiku o był chyba T-rex 700 lub klon czyli średnica wirnika 700mm. Trzeba mieć sporo ułańskiej fantazji żeby testować takie coś tak blisko siebie na tak małej przestrzeni.

Przypomniało mi się, że kiedyś na tym forum pisałem z kimś o modelarstwie. Chyba z Tobą :) Mi by nie starczyło jajec, żeby tak 700-tkę rozkręcić. To był pewnie pierwszy lot, bo te 5-6 sekund to jest średnia bez treningu na symulatorze :) Po przyziemieniu na trawie chyba stracił ogon, było słychać "brrr", potem dał przepustnicę w górę, ale heli zaczął się obracać wokół głównej osi i totalnie stracił orientację.

Sam mam Trex 550E i 450, plus klona 450-ki i sporo części zapasowych. W 550E mi dryfuje jedno żyro w zestawie 3-axis gyro. Jeden z częstszych problemów w starszej elektronice tego typu. Wibracje mogą to powodować.

NASA na pewno nie ma dryfu na żyro w Ingenuity, a sam heli jest pewnie dynamicznie wyważony co do pikograma :) Wyczytałem, że heli faktycznie ma laserowy dalmierz na spodzie.

https://mars.nasa.gov/resources/25526/bottom-of-ingenuity-mars-helicopter/

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

23 hours ago, cyjanobakteria said:

Latam helikopterami RC ze zmiennym skokiem łopat od prawie 10 lat, przy czym ostatnio bardzo niewiele. Z technicznego punktu widzenia modele o zbliżonych możliwościach są osiągalne dla szeregowych modelarzy od wielu lat. Szczególnie w tak zwanym 3D czyli akrobacjach. Łopaty z włókna węglowego są hurtowo robione w Chinach (pomijając profil łopat), a sporo modeli ma wagę <1kg (klasa 450 i mniejsze). Dostępne akumulatory LIPO mają bardzo wysokie prądy rozładowania. Automatyka jest dostępna od wielu lat. Jednak lot (zawis) na obcej planecie bez tak zwanego kreta to jest osiągnięcie wysokiej klasy :)

 

On 4/20/2021 at 8:00 AM, peceed said:

Nie róbmy sobie jaj. Nie ma niczego spektakularnego w helikopterku na Marsie, to nie czasy Łuny.

 

Zdaję sobie sprawę, że ten ostatni linkowany komentarz był ironiczny, ale coś w tym jest. Ingenuity jest w układzie koaksjalnym co rozwiązuje im bardzo dużo problemów, nie trzeba wirnika ogonowego i "płyta sterująca" jest dużo prostsza  niż w helikopterze z filmiku wyżej - całością sterują 2 serwa zamiast trzech.

Poza udowodnieniem, ze lot w tak rozrzedzonej atmosferze jest możliwy, zabezpieczeniem elektroniki przed promieniowaniem kosmicznym i profilem aerodynamicznym tych śmigieł nie ma tutaj nic innowacyjnego. Tak jak Ergo Sum zauważyła najciekawszym zagadnieniem z całego tematu jest nawigacja i dobór miejsca lądowania.

Wydaje mi się, że tak jak w wątku pobocznym głównym celem tej misji jest popularyzacja tzw. kierunków STEM (science, technology, engineering and mathematics), co wg mnie przynosi efekty i to nie tylko w USA. Jest to też powodem mojej irytacji działaniami pana Czarnka, bo moim zdaniem jego działania przynoszą skutek odwrotny, pokazują jak zabetonowanym jesteśmy obecnie krajem. Wydzielenie jakiejś dyscypliny pokazuje że jest ona istotnym kierunkiem rozwoju, a my trzymamy informatykę jako skonsolidowaną jako całość. W ramach eksperymentu można podejść do jakiegoś specjalisty od sieci neuronowych i nazwać go informatykiem, myślę że może powiedzieć parę ciepłych słów co na ten temat myśli ;) 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
20 minutes ago, dexx said:

Jest to też powodem mojej irytacji działaniami pana Czarnka, bo moim zdaniem jego działania przynoszą skutek odwrotny, pokazują jak zabetonowanym jesteśmy obecnie krajem.

Czernek realizuje polecenia dowództwa partii, której władza jest w dużej mierze uzależniona od głosów wyznawców wiadomo jakiego kościoła, których z kolei liczba jest proporcjonalna do nakładów na indoktrynacją. Widziałem dzisiaj ciekawe wideo Elizy Michalik, która powiedziała, że Polska nie idzie w kierunku na Białoruś tylko na Teheran.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj odbył się drugi lot ;)

Quote

Today's flight plan called for Ingenuity to climb to 16.5 feet (5 m), hover, tilt slightly and move sideways for 6.5 feet (2 m), Ingenuity project manager MiMi Aung, of NASA's Jet Propulsion Laboratory in Southern California, wrote in a preflight blog post yesterday (April 21).

https://www.space.com/mars-helicopter-ingenuity-second-flight

  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      NASA i DARPA ujawniły szczegóły dotyczące budowy silnika rakietowego o napędzie atomowym. Jądrowy silnik termiczny (NTP) DRACO (Demonstration Rocket for Agile Cislunar Operations) powstaje we współpracy z Lockheed Martinem i BWX Technologies. Najpierw zostanie zbudowany prototyp, następnie silnik do pojazdów zdolnych dolecieć do Księżyca, w końcu zaś silnik dla misji międzyplanetarnych. Jeszcze przed kilkoma miesiącami informowaliśmy, że DRACO może powstać w 2027 roku. Teraz dowiadujemy się, że test prototypu w przestrzeni kosmicznej zaplanowano na koniec 2026 roku.
      To niezwykłe przyspieszenie prac – trzeba pamiętać, że zwykle projekty związane z przestrzenią kosmiczną i nowymi technologiami mają spore opóźnienie – było możliwe dzięki częściowemu połączeniu prac, które zwykle odbywają się osobno, w drugiej i trzeciej fazie rozwoju projektu. To zaś jest możliwe dzięki wykorzystaniu sprzętu i doświadczeń z dotychczasowych misji w głębszych partiach kosmosu. Budujemy stabilną i bezawaryjną platformę, w której wszystko, co nie jest silnikiem, to technologie o niskim ryzyku, mówi Tabitha Dodson, odpowiedzialna z ramienia DARPA za projekt DRACO.
      Wiemy, że niedawno zakończyła się pierwsza faza projektu, w ramach którego powstał projekt nowego reaktora. Nie ujawniono, ile faza ta kosztowała. Kolejne dwie fazy mają budżet 499 milionów USD. Jeśli prototyp zda egzamin, powstanie silnik dla misji na Księżyc. Przyniesie on spore korzyści. Napędzane nim rakiety będą przemieszczały się szybciej, zatem szybciej dostarczą ludzi, sprzęt i materiały na potrzeby budowy bazy na Księżycu. Jednak największe korzyści z nowego silnika ujawnią się podczas misji na Marsa.
      Okno startowe misji na Czerwoną Planetę otwiera się co 26 miesięcy i jest dość wąskie. Dzięki lepszym silnikom i szybszym rakietom okno to można poszerzyć, co ułatwi planowanie i przeprowadzanie marsjańskich misji. Nie mówiąc już o tym, że skrócenie samej podróży będzie korzystne dla zdrowia astronautów poddanych promieniowaniu kosmicznemu. Prędkość obecnie stosowanych silników jest ograniczona przez dostępność paliwa i utleniacza. Silnik z reaktorem atomowym działałby dzięki ogrzewaniu ciekłego wodoru z temperatury -253 stopni Celsjusza do ponad 2400 stopni Celsjusza i wyrzucaniu przez dysze szybko przemieszczającego się rozgrzanego gazu. To on nadawałby ciąg rakiecie.
      Pomysłodawcą stworzenia napędu atomowego jest polski fizyk Stanisław Ulam, który przedstawił go w 1946 roku. Dziesięć lat później rozpoczęto Project Orion. Efektem prac było powstanie prototypowego silnika, który został przetestowany na ziemi. Obecnie takie testy nie wchodzą w grę. Zgodnie z dzisiejszymi przepisami naukowcy musieliby przechwycić gazy wylotowe, usunąć z nich materiał radioaktywny i bezpiecznie go składować. Dlatego też prototyp zostanie przetestowany na orbicie 700 kilometrów nad Ziemią. Ponadto w latach 50. wykorzystano wzbogacony uran-235, taki jak w broni atomowej. Obecnie użyty zostanie znacznie mniej uran-235. Można z nim bezpieczne pracować i przebywać w jego pobliżu, mówi Anthony Calomino z NASA. Drugi z podobnych projektów, NERVA (Nuclear Engine for Rocket Vehicle Application), doprowadził do stworzenia dobrze działającego silnika. Ze względu na duże koszty projekt zarzucono.
      Reaktor będzie posiadał liczne zabezpieczenia, które nie dopuszczą do jego pełnego działania podczas pobytu na ziemi. Dopiero po opuszczeniu naszej planety będzie on w stanie w pełni działać.
      W czasie testów zostaną sprawdzone liczne parametry silnika, w tym jego ciąg oraz impuls właściwy. Impuls właściwy obecnie stosowanych silników chemicznych wynosi około 400 sekund. W przypadku silnika atomowego będzie to pomiędzy 700 a 900 sekund. NASA chce też sprawdzić, na jak długo wystarczy 2000 kilogramów ciekłego wodoru. Inżynierowie mają nadzieję, że taka ilość paliwa wystarczy na napędzanie rakiety przez wiele miesięcy. Obecnie górny człon rakiety nośnej ma paliwa na około 12 godzin. Silniki NTP powinny być od 2 do 5 razy bardziej efektywne, niż obecne silniki chemiczne. A to oznacza, że napędzane nimi rakiety mogą lecieć szybciej, dalej i zaoszczędzić paliwo.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Wysłana przez Zjednoczone Emiraty Arabskie marsjańska misja Hope wykonała pierwsze zdjęcia księżyca Deimos w wysokiej rozdzielczości. Deimos to mniejszy i mniej zbadany z dwóch księżyców Marsa. Dzięki odpowiedniej orbicie Hope możliwe było wykonanie zdjęć Deimosa z każdej strony. Jak poinformował główny naukowiec misji, Hessa Al Matroushi z Mohammed Bin Rashid Space Centre, fotografie wykonano z odległości 100 kilometrów.
      Na pokładzie Hope znajdują się trzy instrumenty naukowe: spektrometr działający w ultrafiolecie, spektrometr podczerwieni oraz aparat o wysokiej rozdzielczości. Dzięki już przeprowadzonym przez Hope badaniom wiemy, że spektrum Deimosa w zakresie ultrafioletu odpowiada spektrum drugiego z księżyców, Fobosa. To oznacza, że oba prawdopodobnie pochodzą z Marsa, od którego się oddzieliły.
      Celem misji Hope jest badanie atmosfery Marsa. Została ona niedawno przedłużona na kolejny rok, z nadzieją, że uda się przeprowadzić badania wpływu zmian cykli słonecznych na Czerwoną Planetę. Misja ZEA ma również pomóc organizatorom kolejnych wypraw. Takich jak na przykład japońska Martian Moon Exploration, która ma ruszyć w przyszłym roku w kierunku Fobosa i Deimosa. Japończycy chcą lepiej zbadać oba księżyce i pobrać próbki z Fobosa. "Bardzo ważnym jest, by jedna misja przynosiła korzyści innym. Nikt nie jest w stanie przeprowadzić wszystkich badań", podkreśla Al Matroushi.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Łazik Perseverance rozpoczął tworzenie na Marsie zapasowego magazynu próbek. W miejscu zwanym Three Forks złożona została tytanowa tuba z próbkami marsjańskich skał. W ciągu najbliższych 2 miesięcy łazik pozostawi tam w sumie 10 pojemników, tworząc pierwszy w historii skład próbek na innej planecie.
      Za 10 lat próbki mają trafić na Ziemię w ramach misji Mars Sample Return. Plan ich przywiezienia zakłada, że to Perseverance zawiezie je do lądownika Sample Retrieval Lander, na pokładzie którego znajdzie się rakieta Mars Ascent Vehicle oraz zbudowane przez Europejską Agencję Kosmiczną Sample Transfer Arm. Europejskie ramię przeładuje przywiezione próbki z Perseverance do Mars Ascent Vehicle. Na pokładzie Sample Retrieval Lander znajdą się też dwa śmigłowce bazujące na architekturze Ingenuity. Zostaną one wykorzystane, gdyby z jakichś powodów Perseverance nie mógł dostarczyć próbek. Wówczas śmigłowce zabiorą próbki ze składu zapasowego i dostarczą je do pojazdu. Następnie z powierzchni Marsa wystartuje Mars Ascent Vehicle, który zawiezie je do czekającego na orbicie pojazdu Earth Return Orbiter. Ten zaś przetransportuje próbki na Ziemię. W tej chwili plan przewiduje, że Earth Return Orbiter zostanie wystrzelony jesienią 2027 roku, a Sample Retrieval Lander wiosną 2028. Próbki mają trafić na Ziemię w roku 2033.
      Obecnie Perseverance ma na pokładzie 17 pojemników z próbkami, w tym 1 z próbką atmosfery. Pierwszy pojemnik złożony w Three Forks zawiera skały pobrane 31 stycznia 2022 roku na obszarze South Séítah w Kraterze Jezero.
      Cały proces składowania próbki trwał godzinę. Po tym, gdy pojemnik wypadł spod podwozia łazika, inżynierowie musieli sprawdzić, czy nie znajdzie się pod kołami Perseverance, gdy ten będzie odjeżdżał, ani czy nie ustawił się pionowo. Pojemniki na jednym końcu są płaskie, co ma ułatwić ich przyszłe zebranie. Jednak przez to istnieje ryzyko, że ustawią się pionowo. Podczas testów naziemnych działo się tak w 5% przypadków.


      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Dnia 20 lipca 1976 roku lądownik Viking 1 stał się pierwszym wysłanym przez człowieka pojazdem, który z powodzeniem wylądował i podjął pracę na Marsie. Na przysłanych przez niego zdjęciach naukowcy zobaczyli nie to, czego się spodziewali. Zamiast śladów wielkiej powodzi ujrzeli zagadkowy, pokryty głazami krajobraz. Teraz naukowcy z Planetary Science Institute dowodzą, że Viking 1 wylądował na krawędzi pola osadów powstałego w wyniku gigantycznego tsunami.
      Lądownik miał szukać śladów życia na Marsie, więc inżynierowie i naukowcy wykonali żmudną pracę wybrania miejsca lądowania na podstawie najwcześniejszych dostępnych zdjęć Marsa oraz danych pochodzących ziemskiego radaru badającego powierzchnię Czerwonej Planety, mówi główny autor badań, doktor José Alexis Palermo Rodriguez. Wybrali więc obszar, który wyglądał jak miejsce wielkie powodzi. Jednak okazało się, że jego wygląd nie odpowiada scenariuszowi „zwykłej” powodzi. Kolejne badania i zdjęcia Marsa sugerowały raczej, że doszło tam do tsunami. Teraz Rodriguez i jego zespół znaleźli pozostałość po prawdopodobnym sprawcy tsunami – krater uderzeniowy Pohl o szerokości 110 kilometrów.
      Krater znajduje się na północnych nizinach Marsa. Powstał na osadach, które prawdopodobnie uformowały się, gdy miejsce to zostało po raz pierwszy zalane podczas tworzenia się wielkiego oceanu. Na podstawie rozmiarów krateru i serii symulacji naukowcy doszli do wniosku, że przed 3,4 miliardami lat w Marsa uderzyła asteroida o średnicy około 9 lub 3 kilometrów – wszystko zależy od właściwości podłoża, na które spadła – i wywołała tsunami z falami o wysokości do 250 metrów, które powędrowały 1500 kilometrów od miejsca uderzenia.
      Gdy myślimy o tsunami wyobrażamy sobie ścianę wody zbliżającą się do wybrzeża i je zalewającą. Tutaj mogło przebiegać to inaczej. Mieliśmy ścianę czerwonawej wzburzonej wody poruszającej się w górę i w dół wraz z niesionym skałami i gruntem, mówi Rodriguez. Jako że Mars ma słabszą grawitację niż Ziemia, woda i skały opadały wolniej niż na naszej planecie.
      Uczeni z Planetary Science Institute mówią, że w miejscu lądowania Vikinga 1 zapewne znajdują się bardzo stare osady oceaniczne wyrzucone przez tsunami. Głazy widoczne na pierwszych zdjęciach przysłanych z powierzchni Marsa to prawdopodobnie skały przemieszczone przez megatsunami.
      Zdaniem uczonych uderzenie, które wywołało megatsunami na Marsie było bardzo podobne do upadku asteroidy, która zabiła dinozaury. W obu przypadkach asteroida spadła do płytkich wód (ok. 200 metrów głębokości), oba kratery uderzeniowe mają około 100 km średnicy i obaw wywołały fale o podobnej wysokości, które na podobną odległość zalały ląd.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Od niemal 1,5 roku na powierzchni Marsa pracuje MOXIE (Mars Oxygen In-Situ Resource Utilization Experiment), które wytwarza tlen z marsjańskiej atmosfery. Urządzenie, znajdujące się na pokładzie łazika Perseverance, trafiło na Czerwoną Planetę w lutym 2021, a pierwszy tlen wytworzyło 20 kwietnia.
      Naukowcy z MIT i NASA informują, że do końca 2021 roku MOXIE uruchamiano siedmiokrotnie, podczas różnych pór roku, w różnych warunkach atmosferycznych, zarówno w ciągu dnia jak i nocy. Za każdym razem eksperymentalny instrument osiągał swój cel i produkował 6 gramów tlenu na godzinę. To mniej więcej tyle co średniej wielkości drzewo na Ziemi.
      Badacze przewidują, że zanim na Marsie wyląduje pierwszy człowiek, zostanie tam wysłana większa wersja MOXIE, zdolna do produkcji kilkunastu lub kilkudziesięciu kilogramów tlenu na godzinę. Takie urządzenie zapewniałoby nie tylko tlen do oddychania, ale również tlen potrzebny do wyprodukowania paliwa, dzięki któremu astronauci mogliby wrócić na Ziemię. MOXIE to pierwszy krok w kierunku realizacji tych zamierzeń.
      MOXIE to jednocześnie pierwsze urządzenie na Marsie, które wykorzystuje lokalne surowce – w tym przypadku dwutlenek węgla – do produkcji potrzebnych nam zasobów. To pierwsza w historii praktyczna demonstracja wykorzystania zasobów z innej planety i przekształcenia ich w coś, co można wykorzystać podczas misji załogowej, mówi profesor Jeffrey Hoffman z Wydziału Aeronautyki i Astronautyki MIT. Nauczyliśmy się bardzo wielu rzeczy, dzięki którym będziemy mogli przygotować większy system tego typu, dodaje Michael Hecht z Haystack Observatory na MIT, główny badacz misji MOXIE.
      Obecna wersja MOXIE jest niewielka. Urządzenie ma się zmieścić na pokładzie łazika. Ponadto zaprojektowano je z myślą o działaniu przez krótki czas. Prowadzenie eksperymentów z użyciem MOXIE zależy od innych badań prowadzonych przez łazik. Docelowa pełnowymiarowa wersja urządzenia miałaby pracować bez przerwy.
      MOXIE najpierw pobiera gaz z atmosfery Marsa. Przechodzi on przez filtr usuwający zanieczyszczenia. Gaz jest następnie kompresowany i przesyłany do instrumentu SOXE (Solid OXide Electrolyzer), który elektrochemicznie rozbija CO2 na jony tlenu i tlenek węgla. Jony są następnie izolowane i łączone, by uzyskać tlen molekularny O2. Jest ona następnie badany pod kątem ilości i czystości, a później uwalniany wraz z innymi gazami do atmosfery Marsa.
      Po uruchomieniu MOXIE najpierw przez kilka godzin się rozgrzewa, później przez godzinę produkuje tlen, a następnie kończy pracę. Każdy z siedmiu eksperymentów zaplanowano tak, by odbywał się w różnych warunkach. Naukowcy chcieli sprawdzić, czy urządzenie poradzi sobie z takim wyzwaniem. Atmosfera Marsa jest znacznie bardziej zmienna niż atmosfera Ziemi. Jej gęstość w ciągu roku może zmieniać się o 100%, a zmiany temperatury dochodzą do 100 stopni Celsjusza. Jednym z celów naszych eksperymentów było sprawdzenie, czy MOXIE będzie działało o każdej porze roku, wyjaśnia Hoffman. Dotychczas urządzenie produkowało tlen niemal o każdej porze dnia i nocy. Nie sprawdzaliśmy jeszcze, czy może pracować o świcie lub zmierzchu, gdy dochodzi do znacznych zmian temperatury. Ale mamy asa w rękawie. Testowaliśmy MOXIE w laboratorium i sądzę, że będziemy w stanie udowodnić, iż rzeczywiście radzi sobie o każdej porze doby, zapowiada Michael Hecht.
      Na tym jednak ambitne plany się nie kończą. Inżynierowie planują przeprowadzenie testów marsjańską wiosną, gdy gęstość atmosfery i poziom CO2 są najwyższe. Uruchomimy MOXIE przy największej gęstości atmosfery i spróbujemy pozyskać najwięcej tlenu jak to tylko będzie możliwe. Ustawimy najwyższą moc na jaką się odważymy i pozwolimy urządzeniu pracować tak długo, jak będziemy mogli, dodaje menedżer.
      MOXIE jest jednym z wielu eksperymentów na pokładzie Perseverance, nie może więc pracować bez przerwy, energia potrzebna jest też do zasilania innych urządzeń. Dlatego tez instrument jest uruchamiany i zatrzymywany, to zaś prowadzi do dużych zmian temperatury, które z czasem mogą niekorzystnie wpływać na urządzenie. Dlatego też inżynierowie analizują prace MOXIE pod kątem zużycia. To bardzo potrzebne badania. Jeśli bowiem mała wersja MOXIE wytrzyma wielokrotne uruchamianie, ogrzewanie, pracę i schładzanie się, to duża wersja, działająca bez przerwy, powinna być w stanie pracować przez tysiące godzin.
      Na potrzeby misji załogowej będziemy musieli przywieźć na Marsa wiele różnych rzeczy, jak komputery, skafandry czy pomieszczenia mieszkalne. Po co więc brać jeszcze ze sobą tlen, skoro można go wytworzyć na miejscu, mówi Hoffman.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...