Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

„Klej do mózgu” pomaga w naprawie układu nerwowego po urazowym uszkodzeniu mózgu

Rekomendowane odpowiedzi

Na całym świecie żyją dziesiątki milionów osób, które w różnym stopniu utraciły sprawność fizyczną po urazowym uszkodzeniu mózgu. Nadzieją dla nich może być „klej do mózgu”, czyli specjalny hydrożel, opracowany w Regenerative Biosceinces Center na University of Georgia.

Twórcy hydrożelu wykazali właśnie, że nie tylko chroni on przed dalszą utratą tkanki mózgowej po poważnym urazie, ale może również pomagać w regeneracji nerwów.

Wyniki badań, opisanych na łamach Science Advances, dostarczają pierwszych wizualnych i funkcjonalnych dowodów na to, że pod wpływem „kleju do mózgu” następuje naprawa obwodów nerwowych. Nasze badania dają nam wgląd w to, jak przebiega regeneracja uszkodzonych regionów mózgu u zwierząt, przed którymi postawiono specyficzne zadania dotyczące sięgnięcia i schwytania przedmiotu, mówi profesor Lohitash Karumbaiah.

Uczony stworzył specjalny hydrożel w 2017 roku. Został on zaprojektowany tak, by naśladował strukturę i funkcję cukrów w komórkach mózgu. Żel zawiera kluczowe struktury pozwalające mu na łączenie się z czynnikiem wzrostu fibroblastów i neurotroficznym czynnikiem pochodzenia mózgowego, dwoma ważnymi białkami, które zwiększają przeżywalność i regenerację komórek mózgu po urazie.

Przeprowadzone długoterminowe badania wykazały, że po 10 tygodniach u zwierząt, u których zastosowano hydrożel "doszło do naprawy poważnie uszkodzonej tkanki mózgowej. Zwierzęta te szybciej się rehabilitowały, niż te, u których materiału tego nie stosowano".

Badania trwały 4-5 lat. Wszystko jest tak szczegółowo udokumentowane, że po przeczytaniu wszystkich zebranych przez nas informacji, każdy uwierzy, iż pojawiła się nowa nadzieja dla ludzi z poważnym uszkodzeniem mózgu, mówi Charles Latchoumane, główny autor badań, który pracuje też w centrum NeurRestore w Lozannie. Centrum to skupia się na badaniach nad odwróceniem utraty funkcji neurologicznych u ludzi cierpiących na chorobę Parkinsone oraz inne schorzenia neurologiczne, do których doszło w wyniku urazu lub udaru.

 


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nawet nie chcę wiedzieć w jaki sposób wywołują TBI u myszy laboratoryjnych.

Swoją drogą Super Glue w Wietnamie był używany do łatania na szybko organów wewnętrznych rannych żołnierzy i podobno uratował wiele osób przed wykrwawieniem.

Quote

Super glue was first used in the Vietnam War in a spray form as a hemostatic agent to temporarily patch the internal organs of injured soldiers until conventional surgery could be performed. Tissue adhesives are now used worldwide for a variety of sutureless surgical applications humans and animals.

https://en.wikipedia.org/wiki/Harry_Coover

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, cyjanobakteria napisał:

Swoją drogą Super Glue w Wietnamie był używany do łatania na szybko organów wewnętrznych rannych żołnierzy i podobno uratował wiele osób przed wykrwawieniem.

Nie wyobrażam sobie. Kiedyś nalało mi się odrobinę tego kleju na drobną rankę na palcu. Myślę że przypalanie à la Rambo jest mniej bolesne. Polewanie tym kogoś poważnie rannego, zwłaszcza uzbrojonego, będzie wymagało umiejętności biegania zygzakiem.

Edytowane przez Jajcenty

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Świetnie sprawdza się do sklejania suchej pękniętej skóry np. palców. Sam to stosowałem a później przeczytałem że lekarze na Antarktydzie tak robią

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
3 hours ago, Jajcenty said:

Nie wyobrażam sobie. Kiedyś nalało mi się odrobinę tego kleju na drobną rankę na palcu. Myślę że przypalanie à la Rambo jest mniej bolesne. Polewanie tym kogoś poważnie rannego, zwłaszcza uzbrojonego, będzie wymagało umiejętności biegania zygzakiem.

Haha, bez przesady ;) Żołnierz dostaje postrzał i nie może się ruszać. Adrenalina wylatuje przez sufit, ale szybko spada, w międzyczasie podają mu morfinę i starają się zatamować krwotok. W ratownictwie jest tak, że pierwszej pomocy udziela się, aby ofiara dożyła dojazdu karetki, a w karetce, żeby dożyła dojazdu do szpitala. W szpitalu, żeby dotrzymała do operacji i dopiero na sali operacyjnej udziela się fachowej pomocy. Uśmierzanie bólu nie jest priorytetem :)

 

2 hours ago, orzan said:

Świetnie sprawdza się do sklejania suchej pękniętej skóry np. palców. Sam to stosowałem a później przeczytałem że lekarze na Antarktydzie tak robią

Też sobie kiedyś skleiłem palce kilka razy, ale przypadkiem podczas klejenia :) Nie znałem tego triku z klejeniem skóry, ale czasami jak mi pęknie sucha skóra to taśmą albo plastrem można skleić. Kiedyś mi ręce zimą wysychały, ale poprawiło się, jak nadrobiłem braki tabsami z multiwitaminą i trochę skorygowałem dietę. Chyba jodu miałem za mało. Jak masz mocno zniszczoną skórę to można posmarować kremem i na to założyć jednorazowe rękawiczki na 2-3h. Czasami tak doprowadzałem ręce do porządku po większych akcjach z majsterkowaniem i remontami.

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
4 godziny temu, Jajcenty napisał:

Nie wyobrażam sobie. Kiedyś nalało mi się odrobinę tego kleju na drobną rankę na palcu. Myślę że przypalanie à la Rambo jest mniej bolesne. Polewanie tym kogoś poważnie rannego, zwłaszcza uzbrojonego, będzie wymagało umiejętności biegania zygzakiem.

Pierwsze profesjonalne opatrunki hemostatyczne (pierwszej generacji), QuikClot, powodowały często dosyć poważne oparzenia, nawet 2 stopnia.Przyczyną tego było stosowanie w nich nieuwodnionego zeolitu.

Powstawała silna reakcja termochemiczna. Dlatego tego typu opatrunki hemostatyczne stosowano jako ostateczność, gdy zawiodły inne  metody.

Ale i tak okazały się przełomem (film wymaga zalogowania się):

https://www.youtube.com/watch?v=TnqxNQmgcqg

Powyższy film jest często pokazywany na różnych kursach KPP lub TCCC.Wybór jest prosty: albo niepowodujące śmierci ewentualne oparzenia ogranów albo śmierć w wyniku krwotoku. 

Dziś stosuje się już opatrunki następnych generacji, w któych wyeliminowano tę przypadłość. 

Zatrzymane krwotoku jest całkowitym priorytetem. 

A o zastosowaniu kleju w Wietnamie nie słyszałem, niezła ciekawostka. 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
19 hours ago, venator said:

A o zastosowaniu kleju w Wietnamie nie słyszałem, niezła ciekawostka. 

To były inne czasy. Pewnie jest więcej tego typu historii. Z innych ciekawostek, mała paczka fajek była dodawana do racji żywnościowych dla żołnierzy USA do lat 1970-tych ;) Jest kilka kanałów na YT, na których kolekcjonerzy otwierają takie puszki, demonstrują zawartość i nawet konsumują to, co się nadaje do zjedzenia. Są świetnie zachowane puszki nawet sprzed WW2.

 

Quote

Cigarettes were indeed given as part of the standard ration, up until the 1970's when they were removed as the dangers of smoking became more evident. The U.S. Army utilized five main types of rations during WWII, "A", "B", "C", "D", and "K". Soldiers often supplemented their diets with locally acquired food.

https://www.reddit.com/r/AskHistorians/comments/4exysw/were_cigarettes_given_as_a_ration_to_us_army/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
48 minut temu, cyjanobakteria napisał:

Z innych ciekawostek, mała paczka fajek była dodawana do racji żywnościowych dla żołnierzy USA do lat 1970-tych ;)

Niemcy w czasie drugiej wojny światowej do racji żywnościowych swoich żołnierzy  dokladali "panzerschokolade" (tak do 1941 r.), która zawierała pervitin - metaamfetamine. ;)

Później pervitin podawano tylko tym, któym puszcały nerwy. Czasem więc większości pododdziału. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Słyszałem o tych dodatkach :) Przypomniało mi się, że kiedyś widziałem ten film z demonstracją niemieckiej czekolady z kofeiną z 1942:

 

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
6 godzin temu, venator napisał:

Niemcy w czasie drugiej wojny światowej do racji żywnościowych swoich żołnierzy  dokladali "panzerschokolade"

Szkoda, że nikt im (a przynajmniej "kierownictwu") nie dodawał przed wojną "space cookies" ;)

 

Edytowane przez peceed

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Panzerschokolade miało swój praktyczny wymiar. W czasie kampanii we Francji w 1940 r. było jedną z podstaw blitzkriegu. Taki Erwin Rommel nie spał siedem dni z rzędu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, venator napisał:

Taki Erwin Rommel nie spał siedem dni z rzędu...

Przypuszczam że już po 2 dniach funkcjonował gorzej niż dowódca który przespał się te 6 godzin i jechał na kawie.
 

2 godziny temu, venator napisał:

W czasie kampanii we Francji w 1940 r.

Na wspomaganiu jechali już w Polsce, jest hipoteza że to jeden z powodów szybkiego pojawienia się zbrodni wojennych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, peceed napisał:

Przypuszczam że już po 2 dniach funkcjonował gorzej niż dowódca który przespał się te 6 godzin i jechał na kawie.
 

Po owocach ich poznacie. To kampania francuska była trampoliną do popularności przyszłego "Lisa pustyni". W końcu dowodzona prze niego dywizja nawet wśród sojuszników zyskała miano  la Division Fantome. Szybkośc manerwru to było sedno blitzkriegu (a w zasadzie jedno z kluczowych składowych) i tutaj taki chemiczny wspomagacz był jak znalazł. 

Na tym etapie od Rommla nie wymagało się strategicznego myślenia, gdzie chłodny, wypoczęty umysł to podstawa. Ogólnie w kampani francuskiej armii niemieckiej zużyto 35 mln jednostek pervitinu. 

1 godzinę temu, peceed napisał:

Na wspomaganiu jechali już w Polsce, jest hipoteza że to jeden z powodów szybkiego pojawienia się zbrodni wojennych.

Oczywiście, że zażywano go i w Polsce - był powszechnie stosowany w społeczeństwie III Rzeszy. Dopiero od 1940-41 zaczęto zdawać sobie sprawę z ceny jaka było uzależnienie, co spowodowało formalne jego wycofanie (chociaż i tak był powszechnie dostępny). 

Zbrodnia wojenna była wpisana w ideoligię III Rzeszy. Jedną z takich zbrodniczych zagrywek był tzw. naloty terrorystyczne, wypracowane podczas działnia Legionu Condor, podczas wojny domowej w Hiszpanii. Autorem  tej zbrodniczej taktyki był Wolfram von Richthofen, kuzyn słynnego asa myśliwskiego I w.ś. "Czerwonego barona". Polegało to na niszczeniu cywilnych, niebronionych celów, zadanie jak największych strat wśród dzieci, kobiet etc w celu załamania morale atakowanej strony. W Hiszpani niszczono w ten sposób wioski. 

O godz. 4:40 01.09.1939 r. niemieckie bombowce Ju-87 rozpczęły bombardowanie Wielunia:

https://pl.wikipedia.org/wiki/Bombardowanie_Wielunia

To był pierwszy tego typu nalot w czasie 2 dws. Luftwaffe masowo konsumowała pervitin. Z całą pewnością miało to jakieś znaczenie dla bezwględności niemieckich pilotów.

Ale czy kluczowe? Znamienne jest to, że w III Rzeszy do lotnictwa bombowego dobierano pilotów przekonanych o słuszności ideoligii nazistowskiej, przesiąknietych propagandą. W lotnictwie myśliwskim dużo więcej było lotników o mniej zideologizowanym podejściu, często uważających się za współczesnych rycerzy. Odnotowano przypadek gdy po ciężkiej walce amerykańskiego bombowca B-17 z wieloma myśliwcami Luftwaffe, ciężko uszkodzony aliancki bombowiec  został odeskortowany w poobliże brytyjskiej strefy,  prze niemieckiego Bf-109, w "podzięce" za a honorowy pojedynek. Skrajne to odmienne od bombardowania szpitala...

ps. oczywiście od 1942 rok masowo substancje psychoaktywne wprowadza także alianckie lotnictwo, pod postacią benzedryny (tzw. benków). Amfe zażywali też Japończycy.

 

Edytowane przez venator

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, venator napisał:

Odnotowano przypadek gdy po ciężkiej walce amerykańskiego bombowca B-17 z wieloma myśliwcami Luftwaffe, ciężko uszkodzony aliancki bombowiec  został odeskortowany w poobliże brytyjskiej strefy,  prze niemieckiego Bf-109, w "podzięce" za a honorowy pojedynek. Skrajne to odmienne od bombardowania szpitala...

Jeśli to ta sytuacja w której zaciekawiony pilot podleciał do bombowca i zajrzał do środka, widząc że załoga reanimuje jednego z członków, to ciężko mówić o odeskortowaniu - jeden z członków załogi zaczął zajmować wieżyczkę i pilot musiał odlecieć.
Za to jest fajniejszy przypadek w którym pilot P-47 uciekając przed myśliwcami w akcie desperacji przeleciał przez budynek fabryki, celując w okno, co odcięło duże kawałki skrzydeł po obu stronach. Piloci zamiast dobić ofiarę obfotografowali samolot.

2 godziny temu, venator napisał:

Szybkośc manerwru to było sedno blitzkriegu (a w zasadzie jedno z kluczowych składowych) i tutaj taki chemiczny wspomagacz był jak znalazł. 

Niemiecka armia w znacznej mierze dowodziła się sama (na każdym szczeblu dowódcy mieli pozostawioną swobodę działań, określano cele), do kierowania dywizjami były całe sztaby ludzi. Dalej twierdzę, że mógł pospać bez żadnej szkody dla efektu końcowego. Jeśli nie 6h to 4.5. Kilka dni bez snu to już niebezpieczeństwo dla zdrowia psychicznego.


 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
8 hours ago, peceed said:

Przypuszczam że już po 2 dniach funkcjonował gorzej niż dowódca który przespał się te 6 godzin i jechał na kawie.

Też nie wierze w to, że nie spał przez tyle dni. W wojsku zawodowi żołnierze albo weterani potrafią zasnąć na stojąco. Każdy kto nie ma przydzielonego zadania i nie jest pod obstrzałem, bo siedzi na przykład w ciężarówce podczas transportu, przekima przynajmniej chwilę. Na wojnie każdy jest niewyspany.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
2 minuty temu, cyjanobakteria napisał:

Każdy kto nie ma przydzielonego zadania i nie jest pod obstrzałem, bo siedzi na przykład w ciężarówce podczas transportu, przekima przynajmniej chwilę

Niekoniecznie po metaamfetaminie. Ale nie wierzę w 7 dni i nocy - Niemcy robili eksperymenty z niewielkimi okrętami podwodnymi których piloci mieli nie spać przez kilka dni, nie działało to dobrze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
6 godzin temu, peceed napisał:

Jeśli to ta sytuacja w której zaciekawiony pilot podleciał do bombowca i zajrzał do środka, widząc że załoga reanimuje jednego z członków, to ciężko mówić o odeskortowaniu - jeden z członków załogi zaczął zajmować wieżyczkę i pilot musiał odlecieć.

Nie, to była zupelnie inna sytuacja. Bf 109 eskortował cieżko uzkodzony bombowiec lecąc aż nad Morze Północne, tak blisko alianckiej maszyny, że niemiecka opl nie mogła otworzyć ognia. Ale to raczej skrajny przypadek rycerskości...

 

6 godzin temu, peceed napisał:

Niemiecka armia w znacznej mierze dowodziła się sama 

??? Tzn? Szeregowi zwoływali wiec i demokratycznie głosowali? ;)

 

6 godzin temu, peceed napisał:

Dalej twierdzę, że mógł pospać bez żadnej szkody dla efektu końcowego. Jeśli nie 6h to 4.5. Kilka dni bez snu to już niebezpieczeństwo dla zdrowia psychicznego.

Tego nie wiemy. Przeogrmony sukces Rommla, był kwestią nieprzewidywalności jego zachowania jako dowódcy szczebla taktycznego, które było odwrotnością do bólu przewidywalnych posunięć francuskich i brytyjskich dowódców. Zwłaszcza w szaleńczej końcówce kampanii, w dniach 10-19 czerwca. Jedna dywizja wzięła do niewoli ok. 100 tyś żołnierzy i zdobyła 450 czołgów. Przebieg kampanii, niezwykle wyczerpującej pod względem fizycznym i psychicznym oraz styl dowodzenia Rommla (cały czas na I linii, co np. w Afryce, gdy dowodził znacznie większymi zgrupowaniami, mogło mieć już katastrofalne skutki),  wskazywało iż jego fizyczna obecność na froncie  była niezbędna do odniesienia sukcesu. Taki miał styl, który akurat wtedy, we Francji, zapewnił mu nieśmiertelność. Bo przecież Rommel to w znaczne mierze mit...

 

2 godziny temu, cyjanobakteria napisał:

Też nie wierze w to, że nie spał przez tyle dni. W wojsku zawodowi żołnierze albo weterani potrafią zasnąć na stojąco

 

2 godziny temu, peceed napisał:

Niekoniecznie po metaamfetaminie. Ale nie wierzę w 7 dni i nocy - Niemcy robili eksperymenty z niewielkimi okrętami podwodnymi których piloci mieli nie spać przez kilka dni, nie działało to dobrze.

Postaram się znaleźć źródło tej informacji. Przebieg kampanii dywizji duchów, sugeruje jednak, że czasu na pełnowartościowy sen w ogóle nie było.

Norman Ohler, który badał kwestie użycia pervitinu w III Rzeszy, nigdy nie znalazł bezpośrednich dowodów na to, że Rommel zażywał mete. Ale jest wiele dowodów pośrednich. Był to środek powszechnie stosowany w jego pododziałach, rekomendowany i zachwalany przez głównego lekarza dywizji (zachowała się korespondencja). No i samo zachowanie Rommla. 

Ogromne pokłady energii, a zachowanie czasem aroganckie wobec śmierci i irracjonalne. 20 maja podczas forsowania kanału pod La Bassee Rommel stoi wyprostowany, jakby "nie widzi" upadających obok pocisków, energicznie dowodzi. Pod Arras bzpośrednio kieruje ostrzałem armamt, słynnych 88-tek, stojąc znów bez osłony. Nawet nie zauważa jak ginie stojący obok niego adiutant. Wszystko  to są mocne dowody na to, iż uważany prze niektórych za geniusza Rommel, był podczas swych kampanii  pod silnym wpływem substancji psychoaktywnych. 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
27 minutes ago, venator said:

Nie, to była zupelnie inna sytuacja. Bf 109 eskortował cieżko uzkodzony bombowiec lecąc aż nad Morze Północne, tak blisko alianckiej maszyny, że niemiecka opl nie mogła otworzyć ognia. Ale to raczej skrajny przypadek rycerskości...

O tym akurat słyszałem, po angielsku to "Charlie Brown and Franz Stigler incident". Swoją drogą, tail gunner w bombowcach to była chyba najgorsza robota podczas WW2 z największą śmiertelnością.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, o  Stiglera chodzi. Tutaj opis po polsku:

https://dlapilota.pl/wiadomosci/swiat/historia-niemiecki-mysliwiec-oslania-amerykanski-bombowiec

Największą śmiertelność cechowała się zaś  służba na niemieckich okrętach podwodnych. 

Trzeba wspomnieć o tym, że bombowce nie były bezbronne i ze wspomnień niemieckich pilotów myśliwskich  wynika, że atak na ugrupowanie obronne fortec wywoływało dużo wiekszy stres, niż walka z alianckimi myśliwcami. Podczas ataku, zgodnie z taktyką, niemiecka maszyna musiala zbliżyć się na odległość ledwie 200 metrów, mając przciwko sobie od 36 do 72 pokładowych  ciężkich karabinów maszynowych. Stres był przeogromny. 

Edytowane przez venator
  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Musiałem coś pomieszać. To była chyba najgorsza robota, ale po stronie alianckiej. Zdaje sobie sprawę, że na ubotach szacowany czas życia marynarza to było chyba kilka miesięcy i ponad połowa ubotów została zatopiona na morzu. Ciekawa jest historia ubota U-864 zatopionego podczas transportu rtęci i planów silników odrzutowych do Japonii. Zdaje się, że został trafiony torpedą przez brytyjski okręt podwodny, co nie zdarzało się często.

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
13 godzin temu, venator napisał:

Podczas ataku, zgodnie z taktyką, niemiecka maszyna musiala zbliżyć się na odległość ledwie 200 metrów, mając przciwko sobie od 36 do 72 pokładowych  ciężkich karabinów maszynowych. Stres był przeogromny. 

Dlatego raczej atakowano od przodu - czas ostrzału skracał się do kilku sekund i było mniej luf od tej strony. Atakując w kilka osób siła ognia przeciwnika się dzieliła.

Przed wprowadzeniem eskorty tracono maksymalnie jeden myśliwiec na jeden strącony bombowiec, i pilot przeżywał w 2/3 przypadków co obrazuje że ryzyko z punktu widzenia pilota było gigantyczne.  Z punktu widzenia armii - niskie.

W dniu 14.04.2021 o 15:11, venator napisał:

Bo przecież Rommel to w znaczne mierze mit...

Może był mniej genialny niż mu się to przypisuje, ale jakby nie patrzeć był oceniany za rzeczywiste dokonania.

Edytowane przez peceed

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
25 minutes ago, peceed said:

Dlatego raczej atakowano od przodu - czas ostrzału skracał się do kilku sekund i było mniej luf od tej strony.

Chyba było tyle samo luf, a nawet więcej. Wieża na górze (2x), na dole (2x), z przodu (2x), z tyłu (2x), plus 2x dodatkowe lufy z przodu. Chociaż to pewnie zależy od bombowca.

b17-nose-gunner-william-krumpelman.jpg

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oszacowanie rzeczywistej śmiertelności w czasie II woj. światowej jest niezwykle trudne i raczej się nigdy nie uda, choć od zakończeniu tego wielkiego konfliktu minęło już grubo ponad 70 lat. Różna była metodologia, np. kwestia strat wśród marynarzy marynarek handlowych zaangażowanych przez marynarki wojenne etc. Różne rodzaje klasyfikacji strat bojowych, całkowitych i niecałkowitych, strat w walce i strefie walki, strat niebojowych - tych w wyniku wypadków jak i w wyniku oddziaływania stresu na psychikę itd. Nawet w obrębie jednej formacji, czy ba, jednej jednostki, były i są stanowiska mniej lub bardziej narażone...Ale były formacje które cieszyły się szczególnie złą sławą. 

W III Rzeszy były to np. jednostki spadochronowe...być może dlatego w formacji ochotniczej (przynamniej do 1944 r.) jakim było Waffen SS,  nie tworzono właściwie jednostek spadochronowych (poza nielicznymi przykładami).

Wracając do kwestii narkotyków w armii:

poster.jpg

Tajemniczy co?

W rzeczystości to ponury żart w stosunku do dramatycznego incydentu z 2002 r. z Afganistanu, podczas którego  pilot mjr. Harry "Psycho" Schmidt, lotnik Air National Guard, zrzucił 230 kg. bombe na trenujący oddział lekkiej, kanadyjskiej piechoty, zabijając 4 żołnierzy. Pilot na godzinę przed incydentem łyknął 10 mg Dexedriny, opartego na dekstroamfetaminie. To była też jedna z jego lini obrony, bo to był legalny w wojsku środek farmaceutyczny. 

https://en.wikipedia.org/wiki/Tarnak_Farm_incident

https://www.wussu.com/humour/bombed.htm

 

Edytowane przez venator

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 16.04.2021 o 11:29, peceed napisał:

Dlatego raczej atakowano od przodu -

 

W dniu 16.04.2021 o 11:57, cyjanobakteria napisał:

Chyba było tyle samo luf, a nawet więcej.

Akurat tutaj peceed ma sporo racji. Taktykę ataku frontalnego wprowadzono w Luftwaffe  na przełomie 1942/43 r. zastępując wcześniej stosowaną, klasyczną, ataku od ogona. Związane było to z coraz większym zaangażowaniem Amerykanów i udziałem ciężkich, trudnych do zniszczenia bombowców, takich jak B-24 ale przede wszystkim B-17 "Latająca forteca". 

Niemieccy lotnicy wkrótce opracowali optymalny kąt natarcia i taktykę wyławiania pojedynczych maszyn i dobijania, zupełnie jak drapieżne zwierzęta. Odpowiedzią aliantów były próby zwiększenia zasięgu myśliwców eskorty. Ponadto Amerykanie już w 1942 r.  wynaleźli bardzo skuteczną formacje obronną jaką było "combat box". Bombowce poruszały się w trójkach, które układały się w poszczególne warstwy, tworząc rodzaj "prostopałościanu". Ustawienie samolotów było takie aby zapewnić sobie wzajemną ochronę przy zastosowaniu ognia krzyżowego. Formacje te były trudnym orzechem do zgryzienia, wielu mało doświadczonych, niemieckich lotników nie potrafiło utrzymać nerwów na wodzy i otwierało ogien ze zbyt daleka, nie robiąc bombowcom szkody. Niemcy wprowadzili w końcu formacje Sturmstaffel, złożone z dodatkowo opancerzonych  i wyposażonych w działka 30 mm oraz rakiety 210 mm, Focke-Wulf Fw-190. Samoloty te z dużą prędkościa, pod odpowiednim kątem nacierały na bombowce, strzelały, a dzięki potężnemu uzbrojeniu potrafiły zadać sporę straty. Następnie odskakiwały, unikając pojedynków z myśliwcami eskorty. Ten pomysł miał jednak dużą wadę - tak przygotowane foki były tak ociężałe, że same wymagały eskorty myśliwców. 

Trzeba pamętać, że nie tylko myśliwce stnowiły zagrożenia, ale przede wszystkim potężna obrona przeciwlotnicza. W 1943 r. w opl III Rzeszy  zaangażowanych było aż 1 mln żołnierzy. W 1944 r. samych, znakomitych 88-tek, Niemcy posiadały aż 10 tyś. Straty w alianckim lotnictwie bombowym były wyskoie, a czarę gorycz przelał nocny nalot na Norymberge 26/27 lutego 1944 r., gdy bombowce zostały rozbitę przez niemieckie, nocne myśliwce. Utracono wówczas bezpowrotnie aż 95 maszyn. Zrezynowano wówczas z taktyki nalotów dywanowych, powórcono dopiero w w 1945 r., gdy dobijano bestie. W ogólnym rozrachunku jednak te naloty się opłacały - III Rzesza musiała angażowac ogrmone środki w opl i usuwanie szkód. Natomiast staty przemysłowe były mniejsze niz zakładali alianci. 

Edytowane przez venator

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
12 minutes ago, venator said:

Akurat tutaj peceed ma sporo racji. Taktykę ataku frontalnego wprowadzono w Luftwaffe  na przełomie 1942/43 r. zastępując wcześniej stosowaną, klasyczną, ataku od ogona. Związane było to z coraz większym zaangażowaniem Amerykanów i udziałem ciężkich, trudnych do zniszczenia bombowców, takich jak B-24 ale przede wszystkim B-17 "Latająca forteca".

Zatem chodzi o formację. Myślałem o poszczególnych bombowcach. W B-17 jest więcej luf z przodu (2x dodatkowe), ale być może ze względu na formację jest mniejszy kontakt. Ogólnie się nie spieram, bo nie jestem ekspertem aczkolwiek mam 3 książki na ten temat, o wojskach pancernych, marynarce i lotnictwie w czasie WW2. Tej ostatniej jeszcze nie przeczytałem :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Na Uniwersytecie Jagiellońskim powstał materiał, który może pomóc w dobudowaniu ubytków kostnych oraz służyć jako nośnik leków na osteoporozę. Jest on dziełem naukowców z Wydziału Chemii kierowanych przez profesor Marię Nowakowską. Nowy materiał ma postać hydrożelu, który wstrzykuje się w miejscu ubytku. Następnie dochodzi do jego zestalenia w temperaturze 37 stopni Celsjusza. Hydrożel trwale przyczepia się do tkanki kostnej i pełni rolę rusztowania, na którym w naturalny sposób tworzy się nowa tkanka wypełniająca ubytek.
      Hydrożel ma też dodatkową zaletę – może posłużyć jako nośnik podawanych miejscowo leków na osteoporozę. To zaś pozwala na uniknięcie ogólnoustrojowego podawania leków niosących ze sobą skutki uboczne oraz dalej możliwość aplikowania znacznie większych stężeń w bezpośrednie sąsiedztwo chorych tkanek.
      Komponenty naszego hydrożelu naśladują naturalny skład tkanki kostnej. Wśród jego składników jest między innymi kolagen, kwas hialuronowy oraz chitozan, czyli polisacharyd o udowodnionych właściwościach antybakteryjnych, przeciwzapalnych i przeciwbólowych. Oprócz tego w jego skład wchodzi kluczowy składnik nieorganiczny. Jest nim syntetyzowany przez nas układ cząstek krzemionki dekorowanych hydroksyapatytem, który w hydrożelu i projektowanej terapii pełni kilka istotnych i pożytecznych funkcji. Składowe hydrożelu, po jego wstrzyknięciu, już w organizmie, wiążą się ze sobą wiązaniami kowalencyjnymi. Właściwość ta pozwala podać hydrożel nieinwazyjną drogą a cały materiał zachowuje swoją funkcjonalność, ponieważ nie ulega niekontrolowanej degradacji, opisuje działanie hydrożelu doktor Joanna Lewandowska-Łańcucka.
      Naukowcy z UJ przeprowadzili już wstępne badania na modelu mysim. Wykazały one, że hydrożel nie jest toksyczny. Naukowcy zauważyli też, że miejscu wstrzyknięcia powstają włosowate naczynia krwionośne, co stanowi podstawę do obudowania się tkanki kostnej. Hydrożel ulega stopniowej powolnej degradacji. Po 60 dniach od podania wciąż były widoczne jego resztki. Z kolei podczas badań in vitro stwierdzono, że podany w hydrożelu lek jest uwalniany stopniowo, co może zwiększyć skuteczność terapii.
      Pierwsze testy hydrożelu na liniach komórkowych i modelach zwierzęcych wypadły bardzo obiecująco. Na razie planujemy przeznaczyć ten materiał do projektowania terapii mniejszych ubytków kostnych, spowodowanych przede wszystkim osteoporozą, ale również różnego rodzaju urazami czy ubytków, jakie powstają na przykład w wyniku operacji neurologicznych. Materiał
      powinien więc zainteresować szerokie grono lekarzy reumatologów, ortopedów, jak również neurologów i stomatologów, dodaje doktor Gabriela Konopka-Cupiał, dyrektor CITTRU – Centrum Transferu Technologii UJ.
      Teraz naukowcy poszukują inwestorów, którzy wezmą udział w rozwoju wynalazku oraz zaangażują się w badania kliniczne.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Przed testami na organizmach leki przeciwnowotworowe są testowane na hodowlach komórek. Naukowcy starają się odtworzyć warunki panujące w ciele. Nad symulującymi tkankę guza rusztowaniami 3D dla komórek czerniaka pracuje od jakiegoś czasu doktorantka z Politechniki Wrocławskiej - mgr inż. Agnieszka Jankowska. Do ich wytworzenia używa hydrożelowego biopolimeru – alginianu sodu, polimeru pochodzenia naturalnego, pozyskiwanego z morskich wodorostów.
      Naukowcy podkreślają, że gdy odpowiednio dobierze się parametry, hydrożel może mieć zbliżone właściwości do tkanki, w której zachodzi namnażanie komórek nowotworu. Oprócz tego cechuje go biokompatybilność, mała toksyczność i niska cena. Co ważne, można go też formować. Nic więc dziwnego, że często stosuje się go do tworzenia rusztowań czy nośników leków.
      Odtwarzanie warunków panujących w żywych organizmach
      Jest pewien paradoks w moich badaniach. Robię teraz wszystko, żeby stworzyć jak najlepsze warunki dla komórek nowotworowych. Tak by jak najszybciej się rozwijały i namnażały podobnie jak w ludzkim ciele. Wszystko po to, by potem potraktować je lekami, które – mamy nadzieję – je zniszczą i pozwolą na opracowanie spersonalizowanych terapii - mówi Jankowska.
      Promotorami pracy doktorskiej mgr inż. Jankowskiej są naukowcy z PWr i Uniwersytetu Medycznego im. Piastów Śląskich we Wrocławiu: dr hab. inż. Jerzy Detyna i dr hab. n. med. inż. Julita Kulbacka.
      Doktorantka wyjaśnia, że przez to, że są płaskie (mają postać 2D), hodowle nie odzwierciedlają zbyt dokładnie warunków panujących w żywych organizmach. Komórki nowotworowe inaczej w nich funkcjonują. Mają ze sobą kontakt tylko na krawędziach, zmieniają swój kształt i zupełnie inaczej współpracują z sąsiadującymi komórkami, nie będąc w stanie stworzyć mikrośrodowiska - podkreślono w komunikacie prasowym uczelni.
      Ma to poważne konsekwencje, ponieważ niejednokrotnie okazuje się, że leki, które w laboratorium sprawowały się bardzo dobrze, w organizmach żywych mają już niższą skuteczność. Nic więc dziwnego, że z myślą o skróceniu badań klinicznych naukowcy z różnych ośrodków dążą do badań na trójwymiarowych strukturach.
      Prace nad parametrami
      Rusztowanie 3D mgr inż. Jankowskiej składa się ze wspomnianego alginianu sodu, a także żelatyny i różnych innych dodatków. Doktorantka stara się ustalić odpowiednie parametry. To bardzo ważne, bo odchylenia procesu drukowania będą oddziaływać na zwartość konstrukcji czy przeżycie komórek.
      [...] Uzyskanie z hydrożeli struktur o konkretnym kształcie to duże wyzwanie. Podobnie jak zagwarantowanie warunków, w których komórki nowotworowe przeżyją proces biodruku. Trzeba więc ustalić właściwe stężenie, rodzaje dodatków, wilgotność, temperaturę otoczenia i tuszu w głowicy oraz stołu drukarki, ale także m.in. prędkość druku, ciśnienie, średnicę dyszy albo igły drukującej, ścieżkę drukowania i wiele innych parametrów - wylicza Jankowska, dodając, że znalezienie właściwych parametrów wymaga czasu, to praca na lata.
      W przyszłości doktorantka chce drukować za pomocą dwóch głowic drukarki naraz. Pierwszą warstwę utworzy hydrożel z lekiem przeciwnowotworowym (terapeutykiem), drugą - hydrożel z komórkami nowotworowymi.
      Co po badaniach podstawowych?
      [...] Gdy zakończę badania podstawowe, kolejną ścieżką badań mogłyby być próby wytworzenia struktur przepływowych. Rusztowanie, nad którym teraz pracuję, będzie strukturą stałą. Do otoczonych lekiem komórek, które znajdą się w środku, nic już więcej nie będziemy mogli dostarczyć. Natomiast struktura przepływowa mogłaby symulować cały system odprowadzania i doprowadzania krwi w organizmie, z odpowiednim ciśnieniem i w odpowiednim cyklu. Dzięki temu badania leków jeszcze lepiej oddawałyby ich działanie w naszym ciele - wskazuje badaczka.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Wiele terapii przeciwnowotworowych pozwala skutecznie usunąć guzy czy komórki nowotworowe. Problem jednak stanowią nowotworowe komórki macierzyste (CSC), które mogą się reprodukować i doprowadzić do nawrotu choroby. Stworzenie leków, które byłyby w stanie zidentyfikować i niszczyć CSC poprawiłoby efektywność leczenia przeciwnowotworowego.
      CSC są obecne w guzach w bardzo małej liczbie, przez co trudno je odnaleźć. Dlatego też naukowcy z Uniwersytetu Hokkaido oraz japońskiego Narodowego Instytutu Badań nad Rakiem stworzyli nowatorski hydrożel, który – jak się okazało – błyskawicznie zmienia komórki nowotworowe w nowotworowe komórki macierzyste.
      Żel zawiera dwie sieci polimerowe o różnych właściwościach mechanicznych. Pierwszą sieć tworzy sztywny żel polielektrolitowy, drugą zaś elastyczny naturalny żel polimerowy.
      Nowatorski żel służy jako sztuczne mikrośrodowisko do wzbudzania reakcji w CSC. Główny autor badań, Shinya Tanaka mówi, że żel ten może stać się potencjalną bronią do zwalczania nowotworów i może mieć unikatowego zastosowania w medycynie regeneracyjnej.
      Elastyczność żelu przypomina środowisko wymagane przez CSC, przez co może pobudzać macierzyste komórki nowotworowe do odnawiania się i tworzenia nowej generacji komórek macierzystych, co może ułatwić wykrywanie CSC, poprawić diagnostykę oraz umożliwić wytwarzanie zindywidualizowanych leków.
      Naukowcy przeprowadzili testy efektywności swojego żelu. W tym celu hodowali w laboratorium linie komórek sześciu ludzkich nowotworów: mięsaka, nowotworu macicy, płuc, okrężnicy, pęcherza i mózgu. Okazało się, że zaledwie po 24 godzinach od nałożenia komórek na żel wszystkie komórki uformowały sferyczne struktury. Struktury zawierały one dużą liczbę CSC. Tymczasem w guzach pierwotnych komórki tego typu rzadko występują. Eksperyment wskazuje, że dzięki interakcji zróżnicowanych komórek nowotworowych z żelem dochodzi do ich przeprogramowania w nowotworowe komórki macierzyste.
      Badacze dodatkowo zajęli się glejakiem, bardzo śmiertelnym złośliwym nowotworem mózgu. Po kontakcie z żelem komórki nowotworowe pobrane od czterech pacjentów bardzo szybko zmieniły się w CSC. Naukowcy zauważyli, że w komórkach tych doszło do bardzo intensywnej ekspresji proteiny Sox2, która odpowiada za przeprogramowywanie komórek nowotworowych. Odkrycie tego mechanizmu pozwala na lepsze zrozumienie działania żelu.
      Obecnie japońscy naukowcy badają, w jaki sposób właściwości ich żelu wpływają na komórki, szczególnie zaś na tym, w jaki sposób jego właściwości chemiczne wpływają na proces przeprogramowywania komórek.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy z Uniwersytetu Minnesoty opracowali metodę druku 3D, która wykorzystuje technikę przechwytywania ruchu, by drukować czujniki bezpośrednio na kurczących się i rozszerzających narządach.
      Warto przypomnieć, że dwa lata temu ten sam zespół nadrukował elektronikę na poruszającą się dłoń. Technikę później rozwinięto. Opracowaliśmy działający in situ system druku 3D, który oszacowuje ruch i deformacje docelowej powierzchni, by dostosować działanie urządzenia w czasie rzeczywistym - napisano w artykule opublikowanym na łamach Science Advances.
      Przesuwamy granice druku 3D w rejony, o których lata temu w ogóle nie myśleliśmy - podkreśla Michael McAlpine. Druk 3D na poruszających się obiektach sam w sobie jest już wystarczająco trudny, tu zaś musimy [dodatkowo] znaleźć sposób na drukowanie na powierzchni, która odkształca się w czasie rozszerzania i kurczenia.
      Eksperymenty zaczęły się od balonowatej powierzchni i specjalnej drukarki 3D. Wykorzystano markery do przechwytywania ruchu, które pozwalały urządzeniu dostosować ścieżkę wydruku do ruchów podłoża. Później przyszedł czas na zwierzęce (świńskie) płuco, które sztucznie wypełniano powietrzem. Ku uciesze naukowców, próba nadrukowania hydrożelowego czujnika naprężeń zakończyła się sukcesem. McAlpine dodaje, że w przyszłości tę samą technikę można by zastosować do drukowania 3D czujników na pompujących sercu.
      [...] To duży krok naprzód w zakresie połączenia technologii druku 3D z robotami chirurgicznymi. W przyszłości druk 3D będzie [...] stanowić część większych autonomicznych systemów robotycznych.
       


      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Dzięki amerykańsko-chińskiej współpracy powstała hydrożelowa powłoka, która zapobiega tworzeniu się lodu aż na trzy sposoby. Naukowcy podkreślają, że inspirowali się naturalnymi mechanizmami, które nie dopuszczają do zamarzania krwi kilku gatunków ryb z Antarktyki.
      Autorzy artykułu z pisma Matter sugerują, że nowa powłoka będzie tanim i wszechstronnym sposobem na zapobieganie oblodzeniu skrzydeł samolotów czy rur. To pierwszy materiał, który zapobiega tworzeniu się lodu, wpływając na 3 różne procesy.
      Choć dysponujemy rozmaitymi rozwiązaniami antyoblodzeniowymi, są one tak pomyślane, by wpływać tylko na niektóre aspekty tego złożonego procesu albo działać tylko na pewnych rodzajach powierzchni. Nowa powłoka jest rozwiązaniem kompleksowym, które zapobiega powstawaniu lodu na wielu różnych powierzchniach, od tworzyw, przez metale, po ceramikę, w dodatku w różnych warunkach - opowiada Ximin He z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles. Poza tym materiał łatwo uzyskać i jest ponoć bardzo wytrzymały.
      Żel składa się głównie z wody, ale jego kluczowym składnikiem jest poli(dimetylosiloksan), polimer z grupy silikonów, używany m.in. do produkcji soczewek kontaktowych czy jako dodatek do kosmetyków (E900).
      Gdy nasprejuje się go na powierzchnię, tworzy cienką przezroczystą powłokę, która zapobiega oblodzeniu na 3 różne sposoby: obniża temperaturę zamarzania wody na powierzchni (hamuje nukleację), opóźnia wzrost kryształów lodu (rozprzestrzenianie się lodu), a także utrudnia jego przywieranie, czyli adhezję.
      Akademicy przetestowali powłokę na różnych materiałach, w tym na plastiku, szkle, ceramice i metalach. Ustanowili rekord, zapobiegając tworzeniu się lodu do momentu, aż temperatura osiągnęła -31°C. Poprzedni rekord padł w 2016 r. i wynosił -28°C; różne powłoki nanoszono m.in. na szkło. Pracami zespołu kierował wtedy Jianjun Wang z Chińskiej Akademii Nauk; jest on współautorem również ostatniego badania.
      Oprócz tego hydrożel pozwolił na ustanowienie rekordu odnośnie do czasu odroczenia tworzenia lodu w temperaturze -25°C. By na spryskanych nim powierzchniach z tworzywa, szkła, ceramiki i metalu utworzył się w tej temperaturze lód, musiało minąć ponad 65 min, a więc o ponad 40 min więcej niż przy poprzednim rekordzie, który także padł podczas studium z 2016 r.
      Nawet jeśli na powierzchni, na której zastosowano hybrydowy antyoblodzeniowy hydrożel, utworzy się lód, łatwo go usunąć za pomocą szczotki czy dmuchawy (nie trzeba skrobać czy podgrzewać).
      W latach 60. naukowcy odkryli, że kilka gatunków ryb antarktycznych wytwarza białka zapobiegające zamarzaniu (ang. anti-freeze proteins, AFP) krwi. Później stwierdzono, że także owady wytwarzają AFP, dzięki czemu ich płyny ustrojowe nie zamarzają. U bakterii AFP stwierdzono po raz pierwszy w 1993 r. W następnych latach opisano wiele bakterii zdolnych do syntezy takich białek. Wiadomo, że dysponują nimi także rośliny.
      Nowa powłoka jest bioinspirowana (działa po części dlatego, że naśladuje molekularną strukturę tych białek).
      Większość eksperymentów przeprowadzono w laboratorium, ale jeden test odbył się na dworze, w Pekinie, w temperaturach ujemnych.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...