Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Badacze z Polski i Kanady znaleźli najstarsze dowody na... mycie rąk przez Greków

Rekomendowane odpowiedzi

Pierwsze dowody na to, że Grecy myli ręce pochodzą z 2 poł. II tysiąclecia p.n.e. – ustalili badacze z Polski i Kanady. Mykeńczycy, ówcześni mieszkańcy Grecji lądowej, używali do tego celu szerokich mis, co było początkowo związane z rytuałami religijnymi.

W innych zaawansowanych kulturach Morza Śródziemnego – np. w Mezopotamii czy Egipcie – zwyczaj mycia rąk jest dobrze udokumentowany zarówno w źródłach pisanych, jak i w ikonografii. W przypadku Grecji najstarsze tego typu informacje pochodzą z eposów Homera, które powstały dopiero w 1 poł. I tysiąclecia p.n.e.

Dlatego dwóch badaczy – dr Bartłomiej Lis z Instytutu Archeologii i Etnologii PAN oraz dr Trevor Van Damme z Uniwersytetu w Victorii (Kanada) – postanowiło spojrzeć dalej w przeszłość i poszukać dowodów na tę praktyczną czynność wśród Mykeńczyków, czyli mieszkańców Grecji lądowej w 2 poł. II tysiącleciu p.n.e.

Dzięki szeroko zakrojonym badaniom udało się im znaleźć dowody na pierwsze wykorzystanie naczyń do mycia rąk w Grecji. Artykuł na ten temat opublikowano właśnie w najnowszym numerze czasopisma Journal of Mediterranean Archaeology.

Naukowcy prześledzili nieliczne źródła pisane – tabliczki zapisane pismem linearnym B, a także przedstawienia na malowidłach i pieczęciach, szukając przesłanek pozwalających na identyfikację zwyczaju mycia rąk.

Istotnie, niektóre ze spisów inwentarzowych zawierały informacje o naczyniach przeznaczonych do mycia rąk, a nieliczne ideogramy (graficzne znaki) ukazujące w uproszczony sposób naczynia lub ich całe zestawy przypominały naczynia znane z Egiptu czy Mezopotamii – opowiada PAP dr Lis.

Natomiast unikatowe przedstawienie na sarkofagu z Hagia Triada zostało na nowo zinterpretowane przez badaczy jako rytualne mycie rąk po złożeniu ofiary z byka. Zdobiony malowidłami kamienny sarkofag znajduje się w Muzeum Archeologicznym w Heraklionie na wyspie Kreta.

Naukowcy przeanalizowali również inne zabytki. Przyjrzeli się naczyniom określanym jako lekane albo kalathos, które początkowo wykonywane były z brązu, a z biegiem czasu ich imitacje wykonane z gliny stawały się coraz bardziej powszechne.

Jak opisują dr Lis i Van Damme, są to naczynia szeroko otwarte, często sporych rozmiarów, o dość wąskim dnie, wyposażone w dwa uchwyty.

Wiele elementów wskazuje, iż jedyną ich zawartością była woda. Są to na przykład dekoracje niektórych naczyń glinianych ze scenami figuralnymi, które umieszczone są wewnątrz naczynia. Byłyby niewidoczne w przypadku jakiejkolwiek nieprzezroczystej zawartości. Jednak najważniejszym argumentem były ślady faktycznego użytkowania tych naczyń – a właściwie… ich brak. Jedyne ślady zaobserwowano na zewnętrznej stronie dna i związane są z przesuwaniem naczynia – precyzuje dr Lis.

Badacze dodają, że wewnątrz naczyń brak jest jakichkolwiek śladów wskazujących na mieszanie, czy czerpanie zawartości z użyciem innych przedmiotów, np. łyżek czy czerpaków. Dodatkowo – jak podkreślają naukowcy – kształt naczynia idealnie nadaje się zarówno do zaczerpywania wody rękoma, jak i zbierania spadającej z góry wody w przypadku mycia przez polewanie rąk z użyciem dzbana.

W jakich sytuacjach zatem Mykeńczycy myli ręce? Wydaje się że początkowo była to czynność rytualna, związana ze składaniem ofiary lub obrzędami pogrzebowymi, czy też dokonywana w kontekście elitarnych bankietów. Natomiast po upadku pałaców ok. 1200 roku p.n.e. i związanych z tym przemianami społecznymi zwyczaj ten upowszechnia się z wykorzystaniem tańszych naczyń glinianych, i mówiąc kolokwialnie, trafia pod strzechy. Nie oznacza to jednak że wcześniej rąk nie myto na co dzień – najprawdopodobniej nie używano do tego specjalnego naczynia – podkreśla dr Lis.

Badania były możliwe dzięki grantowi Narodowego Centrum Nauki oraz stypendiów Ione Mylonas Shear oraz Jacob Hirsch Fellowship American School of Classical Studies at Athens.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Grecja to bardzo popularne miejsce wśród polskich turystów. Najchętniej wybieranymi miastami przez naszych rodaków są Santorini, Korfu oraz Kreta, acz warto pamiętać, że tam dolecieć można jedynie samolotem. Wiele ciekawych miejsc w Grecji znajduje się jednak także w części kontynentalnej, do której możesz dojechać samochodem. O czym warto pamiętać przed wybraniem się w podróż? Sprawdźmy!
      Dlaczego warto pojechać samochodem do Grecji?
      Podróż samochodem do Grecji będzie dobrym rozwiązaniem dla osób, które boją się latać lub chcą po drodze zwiedzić także inne państwa i ich atrakcje. Choć jazda autem do tego kraju sama w sobie trwa długo, to po drodze można zajechać do Słowacji, Serbii, Macedonii lub Węgier. Warto w tych miejscach zatrzymać się na nocleg i zwiedzić najatrakcyjniejsze miasta.
      Jak dojechać autem do Grecji?
      Ze stolicy Polski, Warszawy, do Grecji dojedziesz dwoma trasami. Wybierając krótszą trasę, na podróż poświęcisz około 21 godzin. Jadąc przez Czechy, potrwa ona do 2-3 godziny dłużej. Wszystko zależy jednak także od innych elementów – aktualnych remontów, korków, prędkości jazdy czy ilości postojów, na jakie się zdecydujesz. Trasy mogą wyglądać następująco:
      Czechy – Słowacja – Węgry – Serbia – Macedonia – Grecja, Słowacja – Węgry – Serbia – Macedonia – Grecja. Jeśli ciekawią Cię przykładowe trasy, którymi konkretnie warto się poruszać, przeczytaj w tym poradniku, na jak długą podróż będziesz musiał się przygotować, wyruszając z konkretnego miasta.
      Przejeżdżając przez wyżej wymienione kraje, trzeba będzie też kupić winietę. Możesz tego dokonać online, co ułatwia organizację podróży. Są w tym wypadku jednak wyjątki, czyli Serbia oraz Macedonia. Tam opłatę za przejazd autostradą opłacisz wyłącznie na bramkach.
      Ile kosztuje podróż samochodem do Grecji?
      Koszt podróży zależy głównie od samochodu (pojemności silnika), stylu jazdy, osiąganych prędkości oraz kosztów paliwa. Zakładając, że wybierasz się autem z silnikiem 1,6 litra i wyruszasz z Warszawy do Aten (2300 kilometrów), zapłacisz do 2000 zł w jedną stronę. Pamiętaj, że koszty paliwa mogą być inne każdego dnia, dlatego też dobrze zapoznać się z aktualnymi cenami na stacjach i obliczyć potrzebny budżet.
      Podróż do Grecji samochodem – co warto zobaczyć?
      Jadąc do Grecji autem, warto dobrze wszystko zaplanować, aby skorzystać z różnych atrakcji po drodze i zobaczyć ciekawe miejsca. Dzięki temu przed dotarciem do celu zapewnisz sobie interesujący urlop.
      Jakie przystanki warto zrobić?
      Bratysława (Słowacja) – urocze stare miasto z wąskimi uliczkami i kawiarniami jest zachwycające, a do tego warto też zajrzeć do katedry św. Marcina. Koszyce (Słowacja) – katedra św. Elżbiety, starówka i panorama Koszyc to miejsca, których nie warto pomijać. Budapeszt (Węgry) – w dzielnicy Peszt zajrzyj na Plac Bohaterów i obejrzyj Parlament, a w Budzie zachwyci Cię Góra Gellerta, Zamek Królewski oraz Punkt Widokowy. Skopje (Macedonia) – atrakcjami, które warto zobaczyć, są na pewno Kamienny Most, Twierdza oraz stary bazar. Ubezpieczenie do Grecji
      Wyjeżdżając do Grecji, pamiętaj o ważnym ubezpieczeniu OC. Warto też zaopatrzyć się w AC, które gwarantuje szerszy zakres ochrony. Dobrym pomysłem będzie też ubezpieczenie turystyczne lub karta EKUZ, dzięki której otrzymasz bezpłatną pomoc na takich samych zasadach, co mieszkańcom Grecji. Do tego warto zdecydować się na ubezpieczenie sprzętu sportowego - jakie wybrać? To zależy od zakresu ochrony, której potrzebujesz. Każde towarzystwo ubezpieczeniowe określa, jaki sprzęt może być nim objęty i kiedy wypłacone zostanie odszkodowanie.
      Przepisy drogowe w Grecji – co warto wiedzieć?
      Otrzymanie mandatu na wakacjach nie należy do najprzyjemniejszych i może skutecznie zepsuć wakacje. Dlatego też, zanim wyruszysz samochodem do Grecji, zapoznaj się z podstawowymi przepisami drogowymi, które tam obowiązują. Warto wiedzieć, że na terenie całego państwa obowiązuje ograniczenie prędkości:
      do 50 km/h w terenie zabudowanym, do 90 km/h na terenie niezabudowanym, do 110 km/h na drogach ekspresowych, do 130 km/h na autostradach. Każda osoba w samochodzie musi zapiąć pasy bezpieczeństwa. Do tego w Grecji nie ma obowiązku jazdy w ciągu dnia z włączonymi światłami mijania. Występuje on w nocy i w momencie, gdy warunki na drodze nie są wystarczająco dobre. Ponadto w Twoim bagażniku powinna znaleźć się apteczka, trójkąt ostrzegawczy oraz gaśnica. Polskie prawo jazdy jest oczywiście honorowane.
      Co warto zobaczyć w Grecji?
      Gdy już dojedziesz na miejsce, Twoim obowiązkowym punktem docelowym powinny być Ateny. Stolica Grecji oferuje mnóstwo ciekawych atrakcji, w tym Akropol Ateński, na którym znajdziesz dobrze zachowane świątynie Partenon, Erechtejon, Propyleje, a także Teatr Dionizosa i Odeon Heroda Atticusa. Warto zajrzeć także do Starożytnej Agory i na Plac Syntagma.
      Innym miastem wartym odwiedzenia są Saloniki, czyli druga największa metropolia Grecji. Promenada nadmorska, która się tam znajduje, ma niemal 5 kilometrów. Do tego dobrym pomysłem jest także przejażdżka do Meteorów, czyli 13 klasztorów znajdujących się nad Równiną Tesalską.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Niedawno Centralna Rada Archeologiczna Ministerstwa Kultury i Sportu Grecji wyraziła zgodę na zwiedzanie ponad 120 zabytków i stanowisk archeologicznych z psami. Dotąd można tam było wchodzić wyłącznie z psami-przewodnikami. Na razie nie ujawniono, kiedy nowe zasady wejdą w życie.
      W komunikacie Ministerstwa podkreślono, że zwierząt nie będzie wolno wprowadzać do przybytków z dużym ruchem turystycznym, ze specyficznym dostępem, gdzie wejście mogłoby być dla czworonogów trudne, a także do obiektów z mozaikami podłogowymi.
      Pupila nie zabierzemy więc np. na Akropol w Atenach, do pałacu w Konssos czy Delf. Minister Lina Mendoni dodała, że będą one za to mile widziane np. w Werginie czy w Mykenach.
      Decyzja ta jest pierwszym, ale bardzo ważnym krokiem w kierunku przybliżenia greckich przepisów regulujących dostęp do zabytków do zasad wdrożonych w innych państwach europejskich - powiedziała Mendoni.
      Psy będą musiały być prowadzone na krótkiej smyczy (maksymalnie 1-metrowej). Właściciele powinni mieć ze sobą książeczkę zdrowia pupila. Będą również zobowiązani do sprzątania po swoim czworonogu. Większe psy będą musiały nosić kaganiec. Mniejsze można wnosić w transporterkach lub torbach dla zwierząt.
      Ministerstwo poinformowało, że oprócz tego przy wejściach do 110 zabytków zostaną zainstalowane klatki, w których będzie można pozostawić zwierzę na czas zwiedzania.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Najdroższa przyprawa świata, szafran, jest uprawiana od ponad 3000 lat. Uprawiano ją w Grecji, Persji i innych krajach basenu Morza Śródziemnego. Obecnie 90% światowej produkcji pochodzi z Iranu. Nic też dziwnego, że Iran – czyli dawna Persja – jest uważany za najbardziej prawdopodobne miejsce udomowienia szafranu uprawnego (Crocus sativus), zwanego też krokusem uprawnym. Jednak najnowsze badania wskazują, że roślinę tę po raz pierwszy udomowiono w starożytnej Grecji.
      Zarówno przedstawienia w sztuce starożytnej, jak i dowody genetyczne wskazują, że szafran został udomowiony w starożytnej Grecji około roku 1700 p.n.e. lub wcześniej, mówi Ludwig Mann, doktorant z Uniwersytetu Technicznego w Dreźnie.
      Rodzaj Crocus zawiera około 250 gatunków roślin, które spotkamy w Europie centralnej i południowej, na północy Afryki po zachodnie Chiny. Gatunki te, w przeciwieństwie do szafranu udomowionego, rozmnażają się w stanie dzikim. Wiemy, że ludzie po raz pierwszy użyli barwnika z dzikich krokusów przed około 50 tys. laty, wykorzystując go w rysunkach naskalnych. W sumeryjskich, asyryjskich i babilońskich tekstach znajdziemy zaś opisy użycia dzikiego szafranu w medycynie.
      W przeciwieństwie do szafranu dzikiego ten udomowiony nie rozmnaża się samodzielnie. By go rozprzestrzenić, konieczne jest ręczne rozdzielanie cebulek. Proces ten jak pierwszy opisał grecki filozof Teofras z Eresos, który żył w IV i III wieku przed naszą erą.
      Stwierdzenie, gdzie i kiedy szafran został udomowiony, nie jest łatwe. Gatunek ten posiada trzy kopie każdego chromosomu oraz bardzo rozbudowany genom zawierający bardzo duży odsetek trudnych do sekwencjonowania powtarzalnych fragmentów DNA, wyjaśnia główny autor badań, doktorant Seyyedeh-Sanam Kazemi-Shahandashti egipskiego Uniwersytetu Sohag. Nie dysponujemy też żadnymi krokusami zachowanymi z czasów starożytnych. Dlatego też szukaliśmy przedstawień szafranu w starożytnej sztuce. Mieliśmy nadzieję, że wskażą nam one konkretne miejsce udomowienia, dodaje.
      Zdaniem badaczy, udomowiony szafran jako pierwsza przedstawiła w sztuce kultura minojska. Jednym z nich są gęste pola krokusów widoczne na fresku „Zbieracze szafranu” pochodzącego z Santorini z około 1600 roku p.n.e. Fresk sugeruje, że szafran był już wówczas uprawiany. Z kolei na fresku „Adoranci”, również z Santorini, widzimy kwiaty o długich ciemnoczerwonych słupkach na ciemnofioletowych płatkach. To typowy wygląd udomowionego szafranu. Tak samo wyglądające kwiaty widzimy na ceramice i ubraniach z Grecji epoki brązu. Co więcej, w piśmie linearnym B zidentyfikowano ideogram będący stylizowanym szafranem. Z kolei na ścianach egipskich grobowców z XV i XIV wieku uwidoczniono posłów z Krety składających trybut w postaci tkanin barwionych szafranem.
      Przedstawienia w sztuce są zgodne z badaniami genetycznymi, które wskazują, że występujący wyłącznie w Grecji i na Krecie gatunek Crocus cartwrightianus to najbliższy dziki krewny domowego szafranu.
      Badacze uważają, że szafran z jego wyjątkowymi trzema kopiami chromosomów mógł powstać naturalnie z C. cartwrightianus lub połączenia tego gatunku z jakimś innym. Grecy zaczęli go uprawiać, gdyż zauważyli, że ma lepsze właściwości od gatunków dzikich.
      Uczeni mają zamiar kontynuować swoje badania. Jak bowiem zauważył doktor Tony Heitkam, wszystkie osobniki szafranu uprawnego to klony roślin pochodzących ze starożytnej Grecji. A mimo to różnią się one właściwościami, zależnie od regionu uprawy. Rozpoczynamy poszukiwanie molekularnych przyczyn tych różnic, w tym różnic epigenetycznych.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Błękitne małpy z Santorini mogą być dowodem, że już w epoce brązu Grecy podróżowali do Indii. Tak uważa grupa antropologów, prymatologów i archeologów z Wielkiej Brytanii i USA.
      Freski z Akrotiri zostały odkryte w latach 60. i 70. ubiegłego wieku. Od tamtej pory uważano, że przedstawione na nich małpy to gatunki afrykańskie,z którymi mieszkańcy wysp Morza Egejskiego zapoznali się dzięki kontaktom handlowym z Egiptem. Jednak nowa analiza wykonana przez naukowców z University of Pennsylvania, University of South Wales, Central Washington University, Durham University, Stony Brook University oraz Zoological Society of London wskazuje, że twórcy malunków przedstawili na nich między innymi hulmany, naczelne z rodziny koczkodanowatych.
      Malunki z Akrotiri dobrze się zachowały dzięki popiołom z wulkanu, który zniszczył miasto w XVI lub XV wieku przed Chrystusem. Pismo, którym w tym czasie posługiwali się mieszkańcy wysp, nie zostało dotychczas odczytane, jednak znalezione malunki pokazują, jak bardzo zaawansowane były tamtejsze społeczeństwa, ich gospodarka i kultura.
      Większość przedstawień zwierząt z tamtej epoki jest na tyle ogólna, że nie jesteśmy w stanie określić poszczególnych gatunków. Sprawy nie ułatwia fakt, że nie dysonujemy żadnymi szczątkami małp, które ewentualnie mogłyby zostać przywiezione na wyspy.
      Specjaliści milcząco przyjęli, że małpy przedstawione w Akrotiri to gatunki z Egiptu, gdyż to najbliższe miejsce, gdzie zwierzęta te występowały. Dlatego też uważano, że na ścianach widzimy pawiany, werwety i koczkodany zielone.
      Marie Nicole Pareja z Uniwersity of Pennsylvania postanowiła podejść do badań w nietypowy sposób. Zgromadziła grupę prymatologów oraz poprosiła o pomoc znanego rysownika Stephena Davida Nasha, który na Wydziale Nauk Anatomicznych Stony Brook University specjalizuje się w ilustrowaniu naczelnych. Uczeni przeanalizowali sposób przedstawienia poszczególnych małp, ich postawę, pozycję, kolory futer, długości i proporcje kończyn czy pozycję ogonów.
      Wszyscy zgodzili się, że niektóre z małp to rzeczywiście pawiany, jednak uwagę naukowców przykuła jedna szczególna scena. Przedstawione na niej małpy mają szaro-niebieskie futro, którego kolor nie pasuje do żadnego gatunku małp. Dotychczas identyfikowano je jako werwety lub koczkodany zielone. To niewielkie gatunki o wadze 3–8 kilogramów i rzeczywiście są podobne do zwierząt przedstawionych na malunkach. Jednak równie podobne są też ważące 11-18 kilogramów hulmany.
      Hulmany jednak poruszają się inaczej niż werwety i koczkodany zielone. I właśnie sposób poruszania się był kluczem do identyfikacji. Wszystkie wymienione gatunki żyją głównie na ziemi, a nie na drzewach. Ale hulmany noszą ogony wygięte w górę w kształcie litery S lub C lub zaginające się w stronę głowy. Tymczasem ogony werwet są wyprostowane lub wygięte w dół. To właśnie pozycja ogona, powtórzona na rysunkach wielu małp, pozwoliła stwierdzić, że mamy do czynienia z hulmanami.
      Wiemy, że mieszkańcy wysp na Morzu Egejskim mieli dostęp do minerałów przywożonych spoza gór Zagros na zachodniej granicy współczesnego Iranu. Teraz malunki sugerują, że widzieli też żywe zwierzęta pochodzące z tamtych regionów. Prawdopodobnie autorzy rysunków podróżowali do Indii i tam mieli do czynienia z hulmanami.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W greckim Pylos archeolodzy odkryli dwa wypełnione cennymi przedmiotami groby w kształcie uli – Tholos VI i Tholos VII. Jack Davis i Sharon Stocker dokonali odkrycia badając okolice, w których przed kilku laty znaleźli inny niezwykły grób – miejsce spoczynku „Wojownika Gryfa”.
      Przez ostatnich 18 miesięcy naukowcy byli zajęci odkopywaniem i dokumentowaniem najnowszego znaleziska. Podobnie jak w przypadku „Wojownika Gryfa” tak i tutaj już po kilku dniach wiedzieliśmy, że to naprawdę ważne odkrycie, mówią uczeni.
      Teraz również szybko okazało się, że groby są bardzo bogato wyposażone. Na ich podłogach zalegały płatki złota, którymi niegdyś pokryte były ściany. Na złotym pierścieniu widzimy dwa byki w otoczeniu snopków jęczmienia. To interesująca scena – bydło otoczone zbożem. To podstawy rolnictwa. O ile nam wiadomo, to jedyne przedstawienie zboża w sztuce minojskiej, stwierdza Davis.
      Na znalezionych dziełach sztuki widzimy wiele mitologicznych motywów. Na pieczęci z agatu widzimy dwie figury podobne do lwów. To duchy opiekuńcze. Stoją wyprostowane na tylnych łapach zaopatrzonych w pazury. Jeden z nich trzyma dzban, drugi kadzidło. To ofiary na znajdujący się między nimi ołtarz. Nad postaciami świeci 16-ramienna gwiazda. Taką sama występuje na brązowych i złotych artefaktach znalezionych w grobach. To rzadkie znalezisko. W mykeńskiej ikonografii rzadko występuje 16-ramienna gwiazda. Fakt, że znaleźliśmy ten motyw na dwóch różnych materiałach (agacie i złocie) jest wart odnotowania, dodaje Stocker. Z kolei motyw duchów opiekuńczych jest bardzo rozpowszechniony na zabytkach z tego okresu. Problem w tym, że nie mamy żadnych minojskich ani mykeńskich zabytków pisanych, w których zanotowano by informacje na temat religii czy wyjaśniano symbolikę, mówi Stocker.
      Archeolodzy trafili też na złoty wisiorek przedstawiający egipską boginię Hathor. To szczególnie interesujące w świetle roli, jaką odgrywała w Egipcie – była opiekunką zmarłych.
      Wyposażenie grobów wskazuje, że – podobnie jak w przypadku „Wojownika Gryfa” – były one przeznaczone dla kogoś znacznego. Znaleziono tam bursztyn znad Bałtyku, egipski ametyst, importowany karneol i dużo złota.
      Jak zauważają archeolodzy, groby pochodzą z okresu, w którym dobra luksusowe i importowane były wielką rzadkością. I nagle odkrywamy bogato wyposażone groby. Widzimy eksplozję bogactwa. To lata, które dały początek greckiemu okresowi klasycznemu, stwierdza Stocker.
      Odkryte groby znajdują się w pobliżu Pałacu Nestora, o którym wspomina Homer w Iliadzie oraz Odysei. Jeśli spojrzymy na mapę, zobaczymy, że Pylos leży na uboczu. Trzeba przebyć góry, by się tutaj dostać. Do niedawna nie wspominały o nim nawet przewodniki turystyczne. Jeśli jednak przybywa się tutaj od strony morza, to takie położenie ma więcej sensu. Znajdujemy się na drodze prowadzącej do Italii. Okazuje się, że jesteśmy w ważnym miejscu szklaków handlowych epoki brązu.
      Wykopalisk w tym miejscu chciał dokonać już już Carl Blegen, który w 1939 roku odkrył Pałac Nestora i grób Tholos IV. Wrócił w latach 50. ubiegłego wieku, by dokończyć prace, ale nie właściciel ziemi nie zgodził się na rozszerzenie obszaru badań. Dlatego też Tholos VI i Tholos VII musiały czekać kolejnych 50 lat lat na swoich odkrywców.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...