Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Grociki mogą pomóc w uściśleniu lokalizacji bitwy pod Zawichostem, jednej z naważniejszych batalii stoczonych przez wojska polskie w XIII w.

Rekomendowane odpowiedzi

Późną jesienią zeszłego roku członkowie Stowarzyszenia Mieszkańców Gminy Annopol Szansa prowadzili w okolicach Zawichostu (woj. świętokrzyskie) poszukiwania zabytków z wykorzystaniem detektorów metalu. Odkryli m.in. 3 wczesnośredniowieczne groty strzał do łuku. Przekazano je do sandomierskiej delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Kielcach.

We wszystkich trzech przypadkach są to groty z trzpieniem służącym do osadzania w drzewcu, czyli brzechwie strzały. Jest to typ szczególnie popularny w Europie Wschodniej i wśród ludów koczowniczych; w Europie Zachodniej, w tym na ziemiach polskich, przeważają zaś groty strzał z tulejkami.

Jak poinformował Kopalnię Wiedzy dr hab. Marek Florek, dwa z grotów, o liściach deltoidalych, w przekroju poprzecznym mające kształt prostokąta, reprezentują typ grotów "przeciwpancernych", mogących przebijać zbroje (pancerze, kolcze). Ogólnym pokrojem najbardziej przypominają one egzemplarze typu 100, wg klasyfikacji grotów strzał z Europy Wschodniej A.F. Medvedeva, różniąc się jednak od nich trójkątnym, a nie płaskim zakończeniem ostrza.

Wg Medvedeva, takie groty były rozpowszechnione na Rusi i wśród Bułgarów Nadwołżańskich od połowy XI do połowy XIII w. Miały wyjść z użycia po najeździe mongolskim na Ruś (w latach 40. XIII w.), ale nie można wykluczyć, że były wykorzystywane także później, w tym przez Mongołów.

Dr Florek dodaje, że trzeci grot posiada płaski liść trójkątnego kształtu (jedno ze skrzydełek jest ułamane) i długi, dwuczęściowy trzpień, którego węższa część, wbijana w drzewce strzały, została odłamana. Analogie do niego również można znaleźć przede wszystkim wśród grotów używanych w XII i XIII w. w Europie Wschodniej, przede wszystkim na Rusi.

Groty strzał z trzpieniem znajdowane na ziemiach polskich traktuje się przeważnie jako ślady najazdów ze wschodu. W XIII wieku Mongołów (Tatarów), a wcześniej Węgrów, Pieczyngów, Połowców (nazywanych też Komanami lub Kumanami) bądź Rusinów. Szczególnie na najazdy narażone były okolice Sandomierza, w tym sam Sandomierz oraz Zawichost, gdzie znajdowały się dogodne brody (przeprawy) przez Wisłę. Dlatego zastanawiająca jest znikoma liczba militariów pochodzenia wschodniego znana z okolic Sandomierza i Zawichostu.

Z Kroniki halicko-wołyńskiej, jednego z najważniejszych pomników średniowiecznej ruskiej historiografii, wiadomo, że podczas oblężenia Sandomierza przez wojska mongolskie i ruskie w lutym 1260 r. gród był przez 4 dni tak intensywnie ostrzeliwany, że obrońcy nie byli w stanie wyjść zza przedpiersia wałów. Jak to jednak czasem bywa, latopisarze jedno, a badania archeologiczne drugie. Okazuje się bowiem, że badania przeprowadzone na sandomierskim Wzgórzu Zamkowym (w XIII w. znajdował się tu gród) zapewniły zaledwie 5 grotów - 3 groty żelazne, 1 kościany i 1 rogowy - które można łączyć z najazdami ze wschodu.

Z okolic Zawichostu, gdzie znajdowała się najważniejsza przeprawa przez Wisłę, przez którą przechodziły, poza jednym, wszystkie najazdy mongolskie i ruskie na ziemie sandomierską w XIII w., dotychczas nie były znane żadne militaria typu wschodniego. Znalezione [...] grociki są pierwszymi - opowiada dr Florek.

Kwestia nieobecnych grotów strzał stanowi jedną z większych zagadek. W XIII wieku Sandomierz i jego okolice były regularnie najeżdżane przez Mongołów, Rusinów i Litwinów. Najazd taki wiązał się ze zdobyciem lub próbą zdobycia miasta. Mimo to przez lata wykopalisk prowadzonych w różnych miejscach Sandomierza znaleziono zaledwie kilkanaście średniowiecznych militariów, w tym tylko kilka grocików strzał, które można wiązać z najazdami ze wschodu. Pytany przez nas o tę zagadkę doktor Marek Florek mówi, że jedynym sensowym wyjaśnieniem jest – jego zdaniem – zbieranie strzał po bitwie. Uczony przypomina tutaj relację duńskiego kronikarza Saxo Gramatyka, który w kronice Gesta Danorum informuje, że po oblężeniu Szczecina przez wojska duńskie w 1173 roku Duńczycy wyciągali z wałów grodu wystrzelone przez siebie strzały. Istnieją także doniesienia o podobnej praktyce stosowanej przez Słowian. Taka praktyka u Mongołów nie mogła zatem dziwić. Trzeba pamiętać, że wojownik wyruszał na wyprawę z ograniczoną liczbą strzał. O ile jeszcze drzewce mógł sobie wystrugać, to już żelaznego grotu, szczególnie tego najbardziej zaawansowanego, do przebijania pancerza, nie był w stanie samodzielnie wykonać. Zatem jedynym sposobem, aby dalej mieć czym walczyć, mogło być właśnie wyzbieranie strzał, grotów i innej broni, która pozostała po bitwie - stwierdził doktor Florek.

Jeśli weźmie się pod uwagę najbardziej prawdopodobną chronologię grocików znalezionych przez członków Stowarzyszenia Mieszkańców Gminy Annopol Szansa, hipotetycznie można je połączyć z bitwą pod Zawichostem z 19 czerwca 1205 r. Rozegrała się ona między wojskami polskimi książąt Leszka Białego i Konrada Mazowieckiego (dowodzonymi przez wojewodę mazowieckiego Krystyna) a ruskimi księcia Romana Mścisławowicza. Poza przegraną bitwą pod Legnicą (1241 r.) była to jedna z najważniejszych batalii stoczonych przez wojska polskie w XIII w. Należy pamiętać, że bitwa pod Zawichostem należała do największych zwycięstw polskiego oręża w średniowieczu. Przyćmiła ją dopiero bitwa pod Grunwaldem. Dotychczas miejsce tej bitwy, poza tym, że stoczono ją pod Zawichostem, w pobliżu Wisły, nie było znane. Obecne znaleziska grotów strzał pozwalają na uściślenie jej lokalizacji, a co za tym idzie, zaplanowanie w tym miejscu badań archeologicznych.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wojska mongolskie siedziały na tym terenie przez prawie 100 lat. Mając leże w okolicach Sokala penetrowali całą Małopolskę, lubelskie i Świętokrzyskie. Przypisywanie grocików do jednej tylko bitwy jest moim zdaniem mało sensowne. Tym bardziej, że znaną taktyką Słowian z tego regionu były np. zasadzki rzeczne (znane są opisy o obrońcach którzy czekali pod wodą przez kilka godzin (oddychając przez ucięte trzciny), przeczekując zwiad i atakując dopiero przeprawiające się wojsko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
1 hour ago, Mariusz Błoński said:

Kilka godzin? W rzece? A co z hipotermią?

Brzmi jak urban legend. Latem hipotermia chyba nie grozi, ale na pełnym morzu to zdaje się maks kilkanaście minut, a znacznie wcześniej utrata zdolności motorycznych. Na pewno byli lekko niedotlenieni po takim nurkowaniu ze słomkami :) Po za tym dla mnie to misja samobójcza. Ile ludzi można ukryć w zaroślach do ataku na przeprawiającą się armię i jak się po wszystkim bezpiecznie, po partyzancku wycofać? Wróg jest w wodzie i na lądzie, a do tego ma przewagę. Łucznicy z lądu mogą ładować jak do kaczek, a ci w wodzie nie mają łuków, bo te nie lubią wilgoci. Chyba, że zabierali na zasadzki Mojżesza :)

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
1 godzinę temu, cyjanobakteria napisał:

Brzmi jak urban legend. Latem hipotermia chyba nie grozi,

A jednak, nawet latem, woda nieczęsto ma więcej niż 24 stopnie. W bezruchu kilka godzin, a głęboka hipotermia to 28 stopni. Wedlug wiki.

 

1 godzinę temu, cyjanobakteria napisał:

Na pewno byli lekko niedotlenieni po takim nurkowaniu ze słomkami :)

Próbowałem nurkowania ze słomką i.... z rurą od odkurzacza (jakieś 1.5m) Oto wnioski: 

a) rurka musi być baaardzo gruba. Cienka słomka nie dostarczy tyle powietrza ile trzeba i będzie grała jak flet przy poddźwiękowych prędkościach ssania. Ja, w każdym razie, wypłynąłem bardzo szybko, prawie uduszony :D

b) głębokość nie może być duża, a płytko zanurzony wojak jest dobrze widoczny. Na głębokości 1.5m (rura od odkurzacza) zdołałem wziąć zaledwie kilka wdechów - zakwasy w przeponie miałem dwa dni, a byłem wysportowanym nastolatkiem.

I niespodzianka: z resztą Twojej analizy taktycznej też całkowicie się zgadzam.

Edytowane przez Jajcenty

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
27 minutes ago, Jajcenty said:

I niespodzianka: z resztą Twojej analizy taktycznej też całkowicie się zgadzam.

Ciekawe wnioski. Podejrzewałem właśnie, że takie nurkowanie nie przebiega jak w kreskówkach ze strusiem pędziwiatrem :) W rurze od odkurzacza może chyba dojść do akumulacji CO2. Wojownicy do walki mają iść wypoczęci i sprawni fizycznie nie po kilku godzinnym podduszaniu i waterboardingu :) Żeby nie było wątpliwości, z tym urban legend to odnosiłem się do historii o zasadzkach, a nie hipotermii, o której napisał Mariusz. Zły szyk zdań, ale faktycznie niedoszacowałem wpływu letniej wody na organizm.

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, cyjanobakteria napisał:

Brzmi jak urban legend. Latem hipotermia chyba nie grozi

grozi nawet pływając na Karaibach w szczycie letniego sezonu.

22 minuty temu, Jajcenty napisał:

Na głębokości 1.5m (rura od odkurzacza) zdołałem wziąć zaledwie kilka wdechów

to szeroką japę masz kolego :D (jeśli mówisz o sztywnej metalowej)ja nie dałbym rady, za duże fi :) no chyba że z zasobnika bym podłączył wąską końcówkę do wybierania śmieci z zakamarków :)

a poza tym przy długości 1,5m to pewnie ta rura ma pojemność kilkunastu L czyli cały czas byś oddychał tym samym powietrzem (jak z worka foliowego)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
22 minuty temu, Astro napisał:

Uprzejmie donoszę, że raptem litr i dwie setki.

na głowę? ;)

to i tak klops. Normalny wdech/wydech to 0,5 litra. Świeże powietrze to to które będzie nadwyżką ponad wdech 1,2L. Jeśli w ogóle tyle zassiesz to będzie za mało i na dodatek nie zrekompensuje wielkiego wysiłku mięśni poniesionego na tak duże wdechy/wydechy. I tak z każdym haustem będziesz dryfował w kierunku Hadesu :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)

Przypomniało mi się o scamie na kickstarterze, którego autor twierdził, że będą sprzedawać działający rebreather do nurkowania, który wygląda jak sklejone ze sobą uchwyty od BMX'ów zasilane na baterie :)

https://gearjunkie.com/refunded-triton-artificial-gills-campaign-update

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
23 minuty temu, Astro napisał:

Dobrzy/ źli Słowianie/ Indianie siedzący godzinami pod wodą z rurkami w... nad wodą to tylko w kreskówkach. :)

Ja całą sytuacje widzę dokładnie oczami wyobraźni i rozumiem, ale nie popieram:

wojów zaskoczyła noc więc postanowili przespać się w trzcinowisku bo było miękcej. Rankiem starli się swoimi dzidami z przeciwnikiem, albo i nie(nie ma to znaczenia). Oczywiście następnego dnia była biesiada w karczmie, a że na dziewojach już nie robiły wrażenia opowiadania o zwykłych potyczkach więc powstała wersja wzmocniona - brygada antyterrorystyczna która w pełnym akwalungu całą noc siedziała pod wodą żeby zwyciężyć ku chwale ojczyzny i pięknych niewiast.

no i poszło w świat.....

 

 

32 minuty temu, Astro napisał:

No wiesz, na spirometrii sporo tych flaszek mi wychodzi,

ale spiromertii trwającej całą noc i tylu flaszek być nie przeżył :D

 

  • Haha 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 8.03.2021 o 16:57, KopalniaWiedzy.pl napisał:

Z Kroniki halicko-wołyńskiej, jednego z najważniejszych pomników średniowiecznej ruskiej historiografii, wiadomo, że podczas oblężenia Sandomierza przez wojska mongolskie i ruskie w lutym 1260 r. gród był przez 4 dni tak intensywnie ostrzeliwany, że obrońcy nie byli w stanie wyjść zza przedpiersia wałów. Jak to jednak czasem bywa, latopisarze jedno, a badania archeologiczne drugie. Okazuje się bowiem, że badania przeprowadzone na sandomierskim Wzgórzu Zamkowym (w XIII w. znajdował się tu gród) zapewniły zaledwie 5 grotów - 3 groty żelazne, 1 kościany i 1 rogowy - które można łączyć z najazdami ze wschodu.

Groty strzał były bardzo cenne i wszystkie się zbierało, co było tym łatwiejsze że ich lokalizacja była oznaczona za pomocą doczepionego kijka ;)

W dniu 8.03.2021 o 16:57, KopalniaWiedzy.pl napisał:

Wg Medvedeva, takie groty były rozpowszechnione na Rusi i wśród Bułgarów Nadwołżańskich od połowy XI do połowy XIII w. Miały wyjść z użycia po najeździe mongolskim na Ruś (w latach 40. XIII w.), ale nie można wykluczyć, że były wykorzystywane także później, w tym przez Mongołów.

Broń wychodzi z użycia gdy znikają cele które mogła skutecznie zwalczać.
Mongołowie przywieźli swój patent: jedwabne tkaniny pozwalające osłabiać penetrację strzał i usuwać je bez zanieczyszczania rany, daleko skuteczniejsze od metalowych pancerzy.

4 godziny temu, tempik napisał:

grozi nawet pływając na Karaibach w szczycie letniego sezonu.

Zdarzało mi się przesiadywać w basenie w którym woda była zdecydowanie chłodniejsza od tej na Karaibach.

1 godzinę temu, cyjanobakteria napisał:

który wygląda jak sklejone ze sobą uchwyty od BMX'ów zasilane na baterie :)

007 używał podobnego w "Operacji Piorun". Inspiracja jest zatem jasna.

5 godzin temu, Jajcenty napisał:

I niespodzianka: z resztą Twojej analizy taktycznej też całkowicie się zgadzam.

Akcja nie musi się dziać za dnia. A łuki przez kilka godzin w wodzie nie stracą swoich właściwości, zwłaszcza po zabezpieczeniu tłuszczem.
Nie byli też idiotami, i kronikarze i ci którzy te zasadzki robili więc na 90% czegoś po prostu nie wiemy.


 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
59 minut temu, peceed napisał:

Zdarzało mi się przesiadywać w basenie w którym woda była zdecydowanie chłodniejsza od tej na Karaibach.

A mi się zdarzyło wskoczyć do wody o temp poniżej 5sc.

Tak patrzę na wykresy z których wynika że przeżywalność w wodzie 20sc(rzeki w Polsce raczej nigdy wyższej nie mają) wynosi 6 godzin, i to pewnie przy założeniu że człowiek próbuje rozgrzewać mięśnie a nie stoi jak kłoda. Trochę za mało żeby przetrwać noc, już nie wspomnę o stanie psycho-ruchowym po takim doświadczeniu.

Mała poprawka, jednak w temp. poniżej 18 sc nie ma sensu walczyć lepiej stać jak kłoda, oszczędzenie energii przy tej temperaturze jest już bardziej opłacalne od wydatkowania energii na rozgrzewanie.

Edytowane przez tempik

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 hour ago, Astro said:

Zapewne. Stawiam, że kilka godzin obok wody, godzina w wodzie i 10 minut pod wodą...

A po wszystkim trupy spływały w dół rzeką.

 

2 hours ago, peceed said:

Nie byli też idiotami, i kronikarze i ci którzy te zasadzki robili więc na 90% czegoś po prostu nie wiemy.

Przypomina mi się zabawa w głuchy telefon. Część kronik na pewno zawiera sporo prawdy, ale jestem dalej sceptycznie nastawiony do tej historii :)

 

2 hours ago, peceed said:

Groty strzał były bardzo cenne i wszystkie się zbierało, co było tym łatwiejsze że ich lokalizacja była oznaczona za pomocą doczepionego kijka ;)

Kijki często były tak zaprojektowane, żeby się odłamały i żeby nie można było strzały zwrócić do nadawcy :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
2 minuty temu, cyjanobakteria napisał:

Kijki często były tak zaprojektowane, żeby się odłamały i żeby nie można było strzały zwrócić do nadawcy :)

Wciąż działały lepiej niż detektor metalu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ubóstwo artefaktów militarnych na polach pobitewnych  nie powinno dziwić,  a zwłaszcza tych, którzy te pobojowiska badali. W trakcie badań pobojowiska po jednej z największych bitew w historii polskiego oręża, pod Beresteczkiem, gdzie na niewielkiej powierzchni starło się blisko 200 tyś ludzi, nie odnaleziono zbyt wiele.  Tak jak i pod Grunwaldem. Pod Beresteczkiem najwięcej artefaktów znaleziono w miejscu gdzie bronił się (już po właściwej bitwie) kozacki tabor pod dowództwem imć panów  pułkowników Dziedziały i  Bohuna (min. fajna kolekcja glinianych fajek). 

Brałem udział w badaniach (badania MWP) pobojowiska bitwy pod Maciejowicami, z okresu Insurekcji Kościuszkowskiej. W epicentrum bitwy same kule muszkietowe/kartaczowe. Najwięcej znalezisk było z rejonu Oronnego, gdzie uciekało rozbite polskie wojsko.

Bo właśnie w takich miejscach wychodzi najwięcej fantów - bezwładna ucieczka lub chaotyczna obrona to często porzucanie lub gubienie "po szuwarach" broni i elementów uzbrojenia. Względnie "ciekawe"  są jeszcze miejsca obozowiska. Z samego pola bitwy zbierano co się da, stąd takie, a nie inne ubogie wyniki.

Co więcej - nie mamy chyba w Polsce oryginalnych, zachowanych kopii husarskich, a na pewno nie mamy takich skrzydeł. Skrzydła, które są w zbiorach polskich muzeów, to bez wyjątku (nawet w MWP), to XIX-wieczne falsyfikaty. Jedyne, "pewne" skrzydła husarskie znajdują się na Ukrainie i są to skrzydła ewidentnie (poprzez sposób mocowaania) paradne, używane podczas popisowych przemarszów i ceremoni pogrzebowych, łamania kopii o katafalk. W dodatku, te ukraińskie, pochodzą z końcówki istnienia husarii, naszej chluby (zwłaszcza w obecnych czasach ;)) bo ile mnie pamięc nie myli, są datowane na końcówkę konfedercji barskiej.

Jedyne skrzydło z czasów "świetności" tej jazdy, które się uchowało, jest na Zamku Wrangla w Skokloster w Szwecji. Ma ono pewne datowanie, bo zostało zabrane z pobojowiska bitwy pod Warszawą, gdzie liczba husarii była bliska tysiąca. To skrzydło to właściwie listwa,  bez piór. Smaczku dodaje fakt, że na 100% nie wiadomo czy było husarskie. Bo skrzydeł czasami też używała jazda tatarska. A w bitwie brał udział komunik tatarski Suchana Ghazi. A przecież przez husarie przewinęło się dziesiątki tysięcy żołnierzy, i brała ona udział w ogromnej ilości walk na przestrzeni ponad 200 lat.

Także militaria w miejscach bitew to temat trudny...

Edytowane przez venator
  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W drugiej połowie zeszłego miesiąca przeprowadzono kolejny etap prac na stanowisku w Zawichoście-Trójcy. Archeolodzy zamierzali przede wszystkim rozpoznać zasięg i wielkość osady wczesnośredniowiecznej oraz zweryfikować hipotezę dot. XI-w. cmentarza w jej pobliżu.
      Systematyczne rozpoznawanie stanowiska w Zawichoście-Trójcy jest prowadzone od 2020 r. Przypomnijmy, że w ramach poszukiwań z wykrywaczami metali znaleziono m.in. skarb srebrny, złożony z niemal 1900 monet piastowskich z XII w.
      Wielkość i zasięg wczesnośredniowiecznej osady
      W trakcie tegorocznych badań, w oparciu o wyniki badań powierzchniowych i obserwacji z użyciem drona, udało się ustalić zasięg i wielkość osady wczesnośredniowiecznej w Trójcy. Okazało się, że w XI-XII wieku jej zabudowania zajmowały powierzchnię co najmniej 20 hektarów. Dla porównania, w XIV wieku miasto Sandomierz w obrębie murów obronnych wraz z zamkiem miało powierzchnię ok. 17 hektarów - podkreśla dr hab. Marek Florek z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej (UMCS) w Lublinie.
      Lokalizacja cmentarza
      Nie udało się jednoznacznie potwierdzić hipotezy, że w XI w. na północny zachód od dzisiejszego kościoła Świętej Trójcy istniał cmentarz. Archeolodzy zdobyli jednak nowe wskazówki co do jego prawdopodobnej lokalizacji.
      Liczne znaleziska
      W trakcie wykopalisk odkryto kilka tysięcy fragmentów naczyń glinianych, przede wszystkim XI- i XII-w., oraz kilkaset kości zwierzęcych. Wśród szczątków zwierzęcych zwraca uwagę duża liczba kości owcy i kozy, zidentyfikowano także kości należące do konia, świni, bydła, [a] wśród kości zwierząt dzikich prawdopodobnie również tura - wylicza dr hab. Marek Florek. Archeolodzy odnaleźli również gliniane przęśliki, żelazne noże, srebrne monety (m.in. XI-w. denary krzyżowe), srebrne kabłączki skroniowe, szklane pierścionki i odpady powstałe podczas odlewania z ołowiu.
      Odkryto też kolejne monety ze zniszczonego przez orkę skarbu srebrnego, nazywanego skarbem III. Natrafiono na niego podczas zeszłorocznych wykopalisk. W jego skład wchodziły, jak tłumaczy dr hab. Florek, zachowane w całości lub we fragmentach monety niemieckie, m.in. denary Ottona II, Ottona III, Ottona II i Adelajdy, denary Ottona II i Ottona III, Ottona i Adelajdy, Henryka IV Świętego, saksońskie denary krzyżowe, monety angielskie króla Aethelreda I, arabski dirhem oraz drobne ułamki ozdób srebrnych zdobionych filigranem i granulacją. Ponieważ niektóre fragmenty monet i ozdób były ze sobą posklejane, można się domyślić, że kiedyś znajdowały się one w jednym pojemniku, np. skórzanym lub płóciennym woreczku.
      W ramach towarzyszących wykopaliskom poszukiwań natrafiono także na różne metalowe artefakty: żelazne groty strzał (także typów powszechnie używanych na Rusi), ozdoby i elementy stroju (np. brązowe klamry do pasów), żelazne i ołowiane odważniki, krzyżyki czy monety.
      Tajemniczy ołowiany krążek
      Na szczególną uwagę zasługuje odlany z ołowiu krążek, naśladujący denary krzyżowe. Należy podkreślić, że oryginalne monety wybijano ze srebrnej blachy, a nie odlewano. Kamienne formy odlewnicze do odlewania takich krążków odkryto kilka lat temu w trakcie badań archeologicznych przy kościele św. Jakuba w Sandomierzu. Do czego takie krążki ołowiane służyły, pozostaje zagadką.
      Ważna osada handlowo-rzemieślnicza
      Tegoroczne badania potwierdzają, że w XI w. Trójca była ważną osadą handlowo-rzemieślniczą. Leżała przy przeprawie przez Wisłę, na skrzyżowaniu szlaków komunikacyjnych łączących Europę Wschodnią (Ruś z jej głównymi ośrodkami Kijowem i Nowogrodem) z Europą Zachodnią, a także wybrzeże Bałtyku z Kotliną Karpacką i Europą Południową. Wszystko wskazuje na to, że szczególnie intensywne kontakty handlowe utrzymywano ze Skandynawią i Rusią.
      Odpady, półfabrykaty i gotowe wyroby z ołowiu, które znaleziono w tym i w zeszłym roku, wskazują, że w XI-XII w. w Trójcy działał nie tylko targ, ale i warsztaty rzemieślnicze, specjalizujące się w metalurgii metali kolorowych.
      Badania prowadził Instytut Archeologii UMCS we współpracy z Nadwiślańską Grupą Poszukiwawczą „Szansa” z Annopola i firmą archeologiczną „Trzy Epoki” Moniki Bajki. Po konserwacji i opracowaniu zabytki zostaną przekazane do Muzeum Zamkowego w Sandomierzu. W przyszłym roku badania będą kontynuowane.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Na terenie dawnej średniowiecznej wsi Trójca, która obecnie jest częścią Zawichostu (woj. świętokrzyskie), znaleziono wyjątkowy zabytek, ołowianą pieczęć - bullę - książęcą. Jak podkreślił dr hab. Marek Florek z Delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Sandomierzu, zabytki tego typu są niezwykłą rzadkością. Jeszcze kilkanaście lat temu nie znano ich wcale, stąd historycy nawet nie zdawali sobie sprawy, że polscy książęta używali również pieczęci ołowianych.
      Bulle nie tylko papieskie czy należące do książąt ruskich
      Pierwotnie zdawano sobie sprawę, że w średniowieczu bulle wykorzystywali: 1) papieże (w okolicach Sandomierza znaleziono ołowiane pieczęcie Eugeniusza IV i antypapieża Jana XXIII; znajdują się one w zbiorach Muzeum Diecezjalnego w Sandomierzu) i 2) książęta ruscy (ci ostatni nawiązywali w ten sposób do tradycji bizantyńskich). Dzięki odkryciom ostatnich lat później ustalono, że bullami posługiwali się także książęta polscy.
      Jak dotąd odkryto jedynie 5 takich zabytków (wszystkie w najważniejszych ośrodkach wczesnośredniowiecznej Polski, ew. w ich okolicach): w Gnieźnie, Poznaniu, miejscowości Głębokie koło Ostrowa Lednickiego, Sierpcu koło Płocka i w okolicach Brześcia Kujawskiego.
      XII-wieczna bulla książęca z Zawichostu-Trójcy
      Tak jak na pozostałych 5 bullach, na jednej stronie pieczęci z Zawichostu widnieje św. Wojciech, patron królestwa polskiego, a na drugiej postać księcia, który trzyma tarczę i włócznię z proporcem. Na otoku znajdują się słabo widoczne napisy. Na podstawie analogii do lepiej zachowanych egzemplarzy możemy domyślać się, że postaci świętego towarzyszy napis: SIGILLVM VE (VERITATIS lub VERUM), zaś postaci władcy: BOLEZLAI DICIS P+L, a więc "prawdziwa pieczęć Bolesława księcia Polski".
      Kto używał ołowianych pieczęci?
      Na razie nie udało się ustalić, który książę (albo książęta) wykorzystywał bulle. Jak wyjaśnia dr Florek, po odkryciu pierwszego egzemplarza w okolicach Ostrowa Lednickiego, a więc jednej z wczesnopiastowskich rezydencji książęcych, przypuszczano nawet, że mogła to być bulla Bolesława Chrobrego. Obecnie wskazuje się raczej księcia Bolesława Krzywoustego lub, co wydaje się bardziej prawdopodobne, jego syna, Bolesława Kędzierzawego.
      Bolesław Kędzierzawy i znaczenie Trójcy oraz Zawichostu w średniowieczu
      Po śmierci Henryka Sandomierskiego Bolesław Kędzierzawy objął księstwo sandomierskie. Za jego panowania (1166-73) w Zawichoście utworzono archidiakonat; siedzibą archidiakona był kościół pod wezwaniem św. Trójcy (to od jego wezwania wzięła się nazwa wsi, na terenie której odkryto pieczęć).
      Opisywana bulla to kolejne znalezisko, które potwierdza średniowieczne znaczenie zarówno Trójcy, jak i Zawichostu. Jak widać, Jan Długosz słusznie określił je mianem caput terrae sandomiriensis, czyli "głowa"  (najważniejszy ośrodek) ziemi sandomierskiej.
      Odkrywcy bulli i jej dalsze losy
      Do odkrycia bulli doszło podczas działań prowadzonych pod kierownictwem pana Wojciecha Rudziejewskiego-Rudziewicza przez Nadwiślańską Grupę Poszukiwawczą Stowarzyszenia "Szansa". Zabytek został przekazany do sandomierskiej delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Kielcach. Po pełnym opracowaniu ma on trafić do Muzeum Okręgowego w Sandomierzu.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Członkowie Stowarzyszenia Historyczno-Eksploracyjnego Pamięć z Włostowa przekazali do sandomomierskiej Delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków znalezioną w Ossolinie koło Klimontowa bullę (pieczęć) ołowianą Eugeniusza IV - papieża w latach 1431-47.
      Bullę o średnicy 38 i grubości 5 mm odkryto 18 kwietnia. Jest zachowana w całości, w bardzo dobrym stanie (stwierdzono jedynie niewielkie uszkodzenia mechaniczne). Na awersie umieszczono przedstawienia - w ujęciu 3/4 - głów apostołów Pawła (po lewej) i Piotra (po prawej); są one zwrócone do siebie. Głowy oddzielają od siebie łukowate linie z drobnych perełek, między którymi znajduje się umieszczony symetrycznie na osi pieczęci krzyż o rozszerzających się ramionach. Nad przedstawieniami głów widnieje napis SPASPE (litera E jest uszkodzona i słano czytelna), będący akronimem od SANCTUS PAULUS SANCTUS PETRUS. Jak poinformował Kopalnię Wiedzy dr hab. Marek Florek z Delegatury, na rewersie bulli u góry widoczny jest krzyż, poniżej zaś napis rozmieszczony w 3 rzędach: EVGEN/IVS PP/IIII, czyli Eugeniusz Papa (papież) IV (czwórka została zapisana w często stosowany w średniowieczu sposób, jako 4 kolejne łacińskie cyfry I).
      Dr Florek dodaje, że w chwili obecnej trudno jest ustalić, w jakich okolicznościach bulla, a właściwie jakiś dokument wydany przez papieża Eugeniusza IV i opatrzony jego pieczęcią, trafił do Ossolina. Być może pochodził on z kościoła w pobliskich Goźlicach. Możliwe również, że był pierwotnie przechowywany w archiwum znajdującym się niegdyś na zamku w Ossolinie.
      Bulla z Ossolina to 2. tego typu znalezisko z okolic Sandomierza. W 2014 r. w Brzeziu koło Opatowa znaleziono połowę podobnej ołowianej pieczęci Jana XXIII (jego pontyfikat przypadał na lata 1410-1414; później uznano go za uzurpatora - antypapieża).
      Podobnie jak bulla z Brzezia bulla z Ossolina zostanie przekazana do Muzeum Diecezjalnego w Sandomierzu.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Pan Kamil Bilski ze Stowarzyszenia Wspólne Dziedzictwo z Opatowa przekazał do sandomierskiej delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków "skarb" monet z późnego średniowiecza. Jak poinformował Kopalnię Wiedzy dr hab. Marek Florek, w jego skład wchodzi 118 denarów wybitych w czasach panowania królów Władysława Warneńczyka i Kazimierza Jagiellończyka, być może w początkach panowania Jana Olbrachta, oraz jeden denar prawdopodobnie Władysława Jagiełły.
      Denar Jagiełły jest wybity ze srebra niskiej próby. Denary jego synów (Władysława Warneńczyka i Kazimierza Jagiellończyka), podobnie zresztą jak niewiele się od nich różniące denary Olbrachta, są mniejsze. Mimo że nominalnie srebrne, zawierają znikome ilości srebra (do kilkunastu procent) albo nie zawierają go w ogóle. Niektóre były tylko powierzchniowo posrebrzane.
      Jak podkreśla dr Florek, ze względu na to, że były wybijane masowo, a w okresie panowania Władysława Warneńczyka był to jedyny rodzaj emitowanego przez niego pieniądza, denary jagiellońskie są znajdowane dość licznie, jednak przede wszystkim w postaci depozytów, inaczej "znalezisk gromadnych" albo tzw. skarbów, a więc większej liczby monet celowo ukrytych.
      Niejednokrotnie takie skarby składają się nawet z kilku tysięcy denarów. Największy z nich, odkryty we Wrocławiu, zawierał ich ponad 100 tys. Znacznie rzadziej denary jagiellońskie są znajdowane pojedynczo czy po parę sztuk. Przyczyną jest to, że monety te 1) są bardzo małe (mniejsze od dzisiejszej 1-groszówki) i z 2) powodu ciemnej zazwyczaj barwy, która wynika ze znikomej zawartości srebra, nie rzucają się w oczy.
      "Skarb" z Goźlic k. Klimontowa można określić jako sakiewkowy - monety stanowiły bowiem zapewne zawartość sakiewki, która została raczej zgubiona, a nie celowo ukryta. Miejsce, w którym znaleziono monety, stanowiło w średniowieczu centrum wsi; obok kościoła znajdowała się tu karczma.
      Znaleziony w Goźlicach "skarb" denarów jagiellońskich jest tym bardziej interesujący, że z okolic Sandomierza nie znamy w zasadzie zbiorowych znalezisk monet z tego okresu - dodaje dr Florek.
      Po opracowaniu monety zostaną przekazane do Muzeum Okręgowego w Sandomierzu.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...