Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Za miliard lat na Ziemi zabraknie tlenu

Rekomendowane odpowiedzi

Bogata w tlen atmosfera utrzyma się na Ziemi jeszcze przez około miliard lat, twierdzi para naukowców z Toho University i NASA Nexus for Exoplanet Systems Science. Na łamach Nature Geoscience Kazumi Ozaki i Christopher Reinhard opisali wyniki swoich symulacji dotyczących przyszłości naszej planety.

Wiemy, że z czasem tracące masę Słońce zacznie się powiększać, pochłonie Merkurego i Wenus, a jego zewnętrzne warstwy sięgną Ziemi. Jednak życie na naszej planecie przestanie istnieć na długo przed tym.

Ozaki i Reinhard twierdzą, że za około 1 miliard lat Słońce stanie się się bardziej gorące niż obecnie. Będzie emitowało więcej energii przez co na Ziemi dojdzie do spadku zawartości dwutlenku węgla w atmosferze, który będzie absorbował tę energię i się rozpadał. Spalona zostanie też warstwa ozonowa.

Spadek poziomu CO2 zaszkodzi roślinom, które będą przez to wytwarzały mniej tlenu. Po około 10 000 lat takiego procesu poziom dwutlenku węgla w atmosferze będzie tak niski, że życie roślinne przestanie istnieć. Bez produkujących tlen roślin nie przetrwają zaś zwierzęta i inne formy życia. Symulacja wykazała, że dojdzie również do wzrostu poziomu metanu, co dodatkowo zaszkodzi organizmom żywym potrzebującym tlenu.

Zatem za około miliard lat na Ziemi pozostaną jedynie organizmy beztlenowe. Nasza planeta zacznie przypominać samą siebie z okresu przed pojawieniem się roślin i zwierząt.

Jeśli Ozaki i Reinhard mają rację, to kres życia na Ziemi, a przynajmniej życia bardziej złożonego niż organizmy beztlenowe, nastąpi szybciej niż dotychczas zakładano. Przeprowadzone przez nich badania mogą pomóc w poszukiwaniu życia na innych planetach.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Średniowiecze, którego symboliczny koniec często wyznaczamy arbitralnie na rok 1492, to chyba najbardziej obecna w umysłach współczesnych ludzi epoka historyczna. Jednak nie dlatego, że tak wiele osób się nią interesuje. Wręcz przeciwnie. Dlatego, że tak wiele osób ją odrzuca. Średniowiecze stanowić ma kontrast wobec czasów nam współczesnych. Jest symbolem ciemnoty, zacofania, zabobonu, głupoty, bezmyślności, okrucieństwa, nędzy, klerykalizmu oraz wszechogarniającego terroru Kościoła. Stosunek do średniowiecza, potrzeba jego potępienia – chociażby w formie stwierdzenia, że niepożądane zjawiska społeczne czy niepodobające się nam poglądy są „jak ze średniowiecza” – stał się testem nowoczesności, tolerancji i otwartości.
      Jednym ze współczesnych symboli średniowiecza jest „płaska Ziemia”, popularne przekonanie, jakoby ludzie wówczas uważali, że nasza planeta jest płaska. Cóż bowiem innego mogli myśleć żyjący w zabobonie głupcy, poddani terrorowi kleru, który pilnował, by całe ich życie kręciło się wokół Biblii, a żadna niezależna, niezgodna z Pismem myśl się nie upowszechniła?
      Przekonanie o tym, że w średniowieczu wierzono w płaską Ziemię wiele mówi jednak nie o średniowieczu, a o czasach współczesnych. Ten rozpowszechniony obecnie pogląd jest bowiem mitem stworzonym przed około 200 laty i od tej pory podtrzymywanym.
      Jaki kształt ma Ziemia?
      Model kulistej Ziemi stworzyli pitagorejczycy w VI lub V wieku p.n.e.. Po V wieku p.n.e. żaden grecki autor posiadający jakąkolwiek reputację (z wyjątkiem atomistów, Leukipposa i Demokryta, którzy mieli w pewnym stopniu reakcyjne poglądy na astronomię), nie uważał kształtu Ziemi za inny niż kulisty, stwierdza D.R. Dicks w „Early Greek Astronomy to Aristotle”.  Ziemia jako kula jest obecna w pracach każdego znaczącego filozofa zajmującego się geografią. Od Arystotelesa, przez Eratostenesa, po Klaudiusza Ptolemeusza. Wiedzę tę po Grekach odziedziczyli Rzymianie. Ideę kulistości Ziemi propagował i Pliniusz Młodszy, i Pomponiusz Mela.
      Zachodnioeuropejskie średniowiecze wiedzy tej nie utraciło. Jednak dla chrześcijańskich teologów kwestia kształtu Ziemi nie była sprawą centralną. Już Bazyli z Cezarei (330–379), jeden z Ojców Kościoła, twórca wschodniego monastycyzmu i jedna z najważniejszych postaci ówczesnej teologii, wyjaśniał, że Ziemia znajduje się w centrum wszechświata i masa kosmosu naciska na nią ze wszystkich stron. Z tego wynika, mówi Bazyli, że Ziemia jest prawdopodobnie kulą i przypomina, że filozofowie określili nawet obwód Ziemi. Dodaje jednak, że jeśli czytający i słuchający go mnisi nie rozumieją tej koncepcji, to wcale jej rozumieć nie muszą, powinni się modlić i dziękować Bogu za stworzenie Ziemi, niezależnie od jej kształtu.
      Bazyli wspomina o filozofach, a nie o Biblii, gdyż… Biblia nie wspomina o kształcie Ziemi. Dla Ojców Kościoła i późniejszych teologów Biblia była najwyższym autorytetem, ważniejszym od pism świeckich filozofów. Jednak nie była postrzegana przez nich jako źródło wiedzy naukowej. Tam, gdzie opisy biblijne wydawały się sprzeczne z doświadczeniem empirycznym, uznawano je za alegorię.
      Święty Augustyn (354–430) przypominał, że w Biblii nie istnieje żaden jasny opis fizycznego kształtu Ziemi czy kosmosu. Dlatego też ostrzegał chrześcijan, by nie wyrywali z kontekstu słów Pisma Świętego i nie używali ich do walki z poglądami pogańskich filozofów. W ten sposób bowiem ośmieszą i siebie, i Biblię, i chrześcijaństwo. Skoro Biblia, argumentuje Augustyn, nic nie mówi o kształcie Ziemi, to nie jest to konieczne do zbawienia. Dyskusja na ten temat jest zatem jałowa. Jest to bowiem nie kwestia teologiczna, a należąca do nauk przyrodniczych. A jako, że Pismo nie odpowiada na to pytanie, powinniśmy być otwarci na dowody przedstawiane przez filozofów.
      Augustyn i inni Ojcowie Kościoła zwracali szczególną uwagę na Psalm 104 (PS 104:2-3): Rozpostarłeś niebo jak namiot, wzniosłeś swe komnaty nad wodami. Za rydwan masz obłoki, przechadzasz się po skrzydłach wiatru. Zauważali, że ci, którzy dosłownie biorą te słowa twierdząc, że kształt nieba przypomina namiot, muszą też uznać, że Bóg mieszka w fizycznie istniejącym pałacu na wodzie i jeździ rydwanem, co jest oczywistym absurdem. Dlatego też Augustyn podkreśla, że w wielu miejscach, np. Księgach Hioba (36:29) czy Izajasza (40:22), „namiot” ma znaczenie przenośne.
      O kulistej Ziemi mówi też Doktor i Ojciec Kościoła, św. Ambroży (340-397), który nawrócił i ochrzcił św. Augustyna. W jego „Hexaemeronie” z 389 roku, inspirowanym zresztą dziełem św. Bazylego o tym samym tytule, znajdziemy informację, że Ziemia jest kulą zawieszoną w pustce.
      W VI i VII wieku poglądy o kulistości Ziemi głosili najbardziej poczytni encyklopedyści, św. Beda Czcigodny i św. Izydor z Sewilli. Beda (673–735), ojciec angielskiej historii i wielki uczony wczesnego średniowiecza, zajmował się naukami przyrodniczymi. W traktacie o chronologii „De temporum ratione” pisze, że przyczyną nierównej długości dni jest kulisty kształt Ziemi […] jest faktem, że Ziemia znajduje się w centrum wszechświata nie tylko pod względem szerokości, jak gdyby była okrągła niczym tarcza, ale również we wszystkich kierunkach, jak piłka do gry, bez względu na to, jak jest odwrócona. Uczony wyraźnie więc zaznacza, że Ziemia nie jest okrągła i płaska, ale kulista.
      Święty Izydor (560–636) jest mniej dokładny, przez co próbowano mu przypiąć łatkę „płaskoziemcy”. Izydor, arcybiskup Sewilli, uznany w XVIII wieku za Doktora Kościoła – a tytułem takim uhonorowano dotychczas około 40 osób – jest autorem najbardziej popularnej wczesnośredniowiecznej encyklopedii. Niektórzy współcześni historycy uważają go za najbardziej uczonego człowieka swoich czasów.
      Pewne ustępy jego „Etymologii” – jednej z pierwszych encyklopedii w dziejach – na przykład ten, w którym mówi, że każdy doświadcza rozmiarów i ciepła Słońca w ten sam sposób, są różnie rozumiane. Niektórzy interpretują to jako stwierdzenie, że wszyscy mieszkańcy Ziemi widzą wschód Słońca w tym samym momencie, zatem Ziemia jest płaska. Inni uważają jednak, że ustęp ten mówi, iż kształt Słońca się nie zmienia podczas jego podróży wokół Ziemi. Izydor stwierdzał też, że Ziemia jest okrągła jak koło. Z drugiej jednak strony, w „O istocie rzeczy”, podawał obwód Ziemi i twierdził, że wszechświat jest kulisty. Izydor mógł być niekonsekwentny czy nieuważny, co nie jest niczym dziwnym zważywszy, że swoją 20-tomową encyklopedię pisał przez ponad 20 lat, a była ona jednym z dzieł, jakie stworzył. Jednak trzeba zwrócić uwagę, że – niezależnie od interpretacji niektórych ustępów – cała praca naukowa Izydora jest konsekwentna i logiczna tylko wówczas, jeśli uznawał on kulistość Ziemi.
      Dzieła Izydora, Bedy, Augustyna i Ambrożego były powszechnie wykorzystywane w szkołach klasztornych i katedralnych, które stanowiły podstawę ówczesnego szkolnictwa. Osoby, które tam się uczyły miały okazję zapoznać się z poglądami na kształt Ziemi.
      Powszechny pogląd o kulistości Ziemi znalazł swoje odzwierciedlenie w królewskich regaliach. Chrześcijańscy władcy używali globus cruciger, reprezentującego Ziemię królewskiego jabłka zwieńczonego krzyżem. Symbolizowało ono władzę Chrystusa nad Ziemią. Kulistą ziemią. Globus cruciger znajdziemy też w herbach papieskich, gdzie jest nim przyozdobiona tiara. I większość zachowanych papieskich tiar (najstarsza pochodzi z XVI wieku) jest zwieńczona globus cruciger.
      Jan z Damaszku (675–749) powtarza za Augustem i innymi ojcami Kościoła, że kształt Ziemi i sfery niebieskiej nie mają znaczenia dla bycia chrześcijaninem. Wiedza geograficzna jest bezużyteczną marnością, skoro jednak filozofowie wykazali, że Ziemia jest globem, niech tak będzie. Mniej konkretny i konsekwentny był Raban Maur (776–856), benedyktyński mnich, teolog i encyklopedysta. Podjął on nieudaną próbę pogodzenia na gruncie matematyki biblijnych ustępów mówiących o „czterech krańcach Ziemi” z jej okrągłym lub kulistym kształtem. Maur, opisując kształt Ziemi, czasem używa słowa „koło”, co może sugerować kształt dysku, a innym razem jasno daje do zrozumienia, że jest to kula.
      Pogląd o kulistości Ziemi znajdziemy też w pracach filozofa, teologa i tłumacza Jana Szkota Eriugeny (810–877) jak i u wykształconego w szkołach katedralnych kronikarza i geografa Adama z Bremy (ok. 1050– po 1081). Jest on autorem niezwykle ważnego dzieła historyczno-geograficznego Gesta Hammaburgensis Ecclesiae pontificum, w którym – to warta zapamiętania ciekawostka – znalazła się najstarsza znana nam wzmianka o Winlandii, czyli części Ameryki Północnej, do której dotarł Leif Eriksson.
      Kulistość Ziemi nie jest czymś ani zaskakującym, ani podlegającym dyskusji dla późniejszych autorów. Johannes de Sacrobosco (1195–1256) w traktacie „O sferach” pisze, że Ziemia jest kulą i opisuje jej miejsce we wszechświecie. Jego dzieło przez kolejne wieki była podręcznikiem akademickim. Filozofowie scholastyczni, w tym największy z nich, św. Tomasz z Akwinu (1225–1274), potwierdzają kulistość Ziemi. Dla Akwinaty oczywistym było, że jego czytelnicy uważają Ziemię za kulę. Była to bowiem wiedza przekazywana na średniowiecznych uniwersytetach.
      W średniowieczu nie istniał więc problem „płaskiej Ziemi”. Ówczesna nauka wiedziała, że planeta jest kulista. Jednak poglądu tego nie wyrażali wszyscy autorzy.
      Dysydenci
      Laktancjusz (ok. 240–ok. 320) był pogańskim retorem, który około 300 roku nawrócił się na chrześcijaństwo. Zaczął wytrwale bronić swojej nowej wiary. Jego najważniejszym dziełem jest Institutiones Divinae, które było z jednej strony próbą wykazania błędów pogańskich wierzeń, z drugiej zaś – miało być pierwszym spisanym po łacinie systematycznym podsumowaniem teologii chrześcijańskiej. Autor jednak nie sprostał zadaniu. Z jego dzieła wynika, że nie rozumiał dobrze podstaw chrześcijaństwa i praktycznie nie znał Pisma Świętego. Twierdzenia, zawarte w jego pismach, spowodowały nawet, że po śmierci uznany został za heretyka. Lepiej szło mu wykazywanie niedorzeczności pogańskiego politeizmu niż opisywanie chrześcijańskiej teologii.
      Laktancjusz uważał, że skoro Biblia nie mówi nic o kształcie Ziemi, jest to kwestia nieistotna. Jednak na tym nie poprzestał. Odrzucał całą pogańską filozofię i naukę, jako przeszkadzające w zbawieniu. Nie mógł więc nie skrytykować również koncepcji kulistej Ziemi. Wyśmiewa ją, twierdząc, że kulista Ziemia oznacza, iż gdzieś tam są lądy, na których ludzie chodzą do góry nogami, budynki są do góry nogami, rośliny rosną korzeniami w górę, a śnieg czy deszcz lecą od znajdujących się poniżej niebios do znajdującej się powyżej Ziemi. To oczywiste absurdy, zatem Ziemia nie może być kulą, stwierdzał. Jednak, co należy podkreślić, Laktancjusz nie mówił, jaki Ziemia ma kształt. Nie można go uznać za propagatora płaskiej Ziemi, ale za przeciwnika Ziemi kulistej.
      Zwolennikiem płaskiej Ziemi był za to z pewnością żyjący w VI wieku Kosmas Indicopleustes. Ten mnich, podróżnik i geograf, którego nazwisko oznacza „podróżującego do Indii” dotarł do Cejlonu i Abisynii. Około połowy VI wieku napisał „Chrześcijańską topografię”, dziwne dzieło, w którym prawdopodobnie próbował połączyć dosłowne odczytywanie Biblii z pogańską filozofią. Za fakt naukowy uznał biblijne niebo rozpostarte jak namiot oraz cztery krańce (rogi) Ziemi. Nie zrozumiał naukowych opisów świata, uznając, że Eratostenes i Strabon uważali Ziemię za płaski owal. I na to wszystko nałożył opis Mojżeszowego Namiotu Spotkania jako rzeczywistego odbicia kształtu świata. Tutaj posiłkował się Orygenesem. Jednak Orygenes rozumiał metafory, a Kosmas nie rozumiał Orygenesa. W efekcie powstał obraz płaskiej owalnej Ziemi leżącej na dnie wszechświata, nad którą roztaczało się niebo na kształt namiotu. Noc zapadała, zdaniem Kosmasa, gdy Słońce ukrywało się za wielką górą na północy Ziemi.
      Wiemy, że Kosmas znał Arystotelesowską koncepcję kulistej Ziemi, ale ją odrzucał. Jego opis jest tak niezwykły, że współcześni komentatorzy uznają, iż próbował on opisać świat w kategoriach moralnych i duchowych. Nie zwracał uwagi na to, czy jego opis zgadza się z rzeczywistością fizyczną. Jednak zbytnio skupił się na szczegółach fizycznych, tworząc coś dziwacznego.
      Kosmas jest jedynym autorem, o którym z pewnością wiemy, iż uważał Ziemię za płaską. Jego wpływ na myśl mu współczesnych oraz kolejnych pokoleń był jednak żaden. Nie był poczytnym autorem. Dysponujemy trzema zachowanymi w znacznej mierze rękopisami jego dzieła – z czego jeden mógł należeć do niego samego – oraz kilkoma obszernymi fragmentami. Jest on praktycznie nieobecny w pracach innych autorów. Jeszcze za życia jego dzieło zostało skrytykowane przez Jana Filopona, który przypominał mu, że chrześcijanie nie powinni wyrażać na temat kosmosu opinii sprzecznych z rozumem i obserwacjami, gdyż w ten sposób uchodzą za głupców w oczach wykształconych pogan. Przez kolejnych trzysta lat o Kosmasie nikt nie wspomina. Kolejną krytykę jego poglądów przeprowadził Focjusz I Wielki, patriarcha Konstantynopola w latach 858–867. Na Zachodzie Kosmas pozostaje nieznany. Pierwszy jego przekład na łacinę ukazał się w 1706 roku. Najwyraźniej średniowieczni komentatorzy nie uważali tekstu Kosmasa za wartego uwagi. Pod koniec XIX wieku dzieło Kosmasa przetłumaczono na angielski i wkrótce uznano, że był on typowym przedstawicielem średniowiecznej myśli.
      Kulistość Ziemi odrzucał z pewnością Sewerian (ur. ok. 355), biskup syryjskiej Gabali, który w swoich homiliach prezentował posuniętą do absurdu dosłowną interpretację stworzenia świata, włącznie z namiotem niebios rozciągającym się nad Ziemią. Być może, ale nie jest to jasne, kulistej Ziemi nie uznawał biskup Teodor z Mopsuestii (350–428). Ponadto pośrednie dowody wskazują też na biskupa Tarsu, Diodora (zm. 390 r.), którego Focjusz Wielki krytykował za odrzucanie kulistości na rzecz kształtu namiotu.
      I to prawdopodobnie wszyscy. Chrześcijańskich pisarzy, uczonych i teologów, którzy pomiędzy I a XV wiekiem stwierdzali, że Ziemia nie jest kulą, możemy policzyć na palcach jednej ręki. Jeszcze mniej uważało, że Ziemia jest płaska. Poza nimi są też nieliczni, którym zabrakło konsekwencji lub ich prace możemy dwojako interpretować.
      Co jednak o kształcie Ziemi sądzili ludzie, który nie zajmowali się teologią, filozofią czy innymi naukami? W ich przypadku wnioski możemy wyciągać na podstawie literatury do nich skierowanej. Dante w „Boskiej komedii” niejednokrotnie mówi o sferycznej Ziemi. Pierre d'Ailly, studiowany zresztą z uwagą przez Kolumba, w swoim „Ymago Mundi” porównuje Ziemię do jabłka. W „Legendarzu południowoangielskim”, XIII-wiecznej rymowanej kompilacji żywotów świętych, spisanej w języku średnioangielskim, pada stwierdzenie, że Ziemia jest mniejsza od najmniejszej gwiazdy, a wyliczenie długości podróży św. Michała wyraźnie pokazuje, że autor znał prace Al-Farghaniego, arabskiego astronoma, którego najważniejsze dzieło jest podsumowaniem i uzupełnieniem „Almagestu” Klaudiusza Ptolemeusza. Napisane ok. 140 roku dzieło Ptolemeusza jest jedną z najważniejszych i najbardziej wpływowych prac naukowych w dziejach, kompendium ówczesnej wiedzy astronomicznej. Obowiązywało do czasu obalenia teorii geocentrycznej. Ziemia jest w nim, oczywiście, kulą.
      W jednej z najbardziej poczytnych książek Europy XIV-XVI wieku, „Podróżach Jeana de Mandeville'a do Ziemi Świętej” padają wprost stwierdzenia, że ziemia jest kulą i można ją opłynąć. Również dla Chaucera (ok. 1340–1400) jasnym jest, że jego czytelnicy wiedzą, iż Ziemia jest kulą.
      Obraz Ziemi porównywanej do jajka, piłki czy jabłka jest powszechny w literaturze anglo- i francuskojęzycznej.  Nie zawsze jednak kwestia kształtu Ziemi jest jednoznacznie opisana. Analizy literatury francuskiej XII i XIII wieku pokazują, że język starofrancuski nie odróżniał wyraźnie terminów na określenie kształtu (jak roond/roondece) i Ziemi (monde/terre). Tego samego terminu używano na przykład na określenie „okrągłego stołu”, jak i „okrągłej Ziemi”, zatem tam, gdzie wprost nie ma odwołania do kulistego przedmiotu, nie możemy być całkowicie pewni, czy chodzi o Ziemię w kształcie kuli czy dysku. Jednak, co trzeba podkreślić, nie pada stwierdzenie wprost, że Ziemia jest płaska. Uwagi te nie dotyczą literatury fantastycznej czy satyrycznej. W tego typu dziełach Ziemia mogła przyjmować różny kształt.
      Skąd więc nasze przekonanie, że w średniowieczu uważano, iż Ziemia jest płaska? Wynika ono ze sporów ideologicznych i politycznych oraz niezrozumienia średniowiecznych map.
      Czym jest mapa?
      Mówimy obecnie o „mapach drogowych” firm produkujących chociażby procesory, mapie ciała czy umysłu. Mapa nie musi być zatem graficzną reprezentacją otoczenia geograficznego. Jednak, gdy jedna ze stron wspomnianych sporów ideologiczno-politycznych patrzyła na średniowieczne mapy, widziała w nich reprezentację płaskiej Ziemi.
      Z okresu pomiędzy VIII a XV wiekiem przetrwało do naszych czasów około 1100 map. Wszystkie są płaskie. Całkiem jak współczesne mapy. Wiele z nich przedstawia świat w okręgu. Ponad połowa to mapy O-T, zwane też mapami izydoriańskimi. Po raz pierwszy pojawiły się jako ilustracje do dzieł Izydora z Sewilli. Nie były jego autorstwa, miały w sposób uproszczony ilustrować jego koncepcje.
      Na mapach O-T ocean oblewający cały znany świat. Ocean tworzy kształt litery O, natomiast kontynenty (Azja, Europa i Afryka) przedzielone były literą T, symbolizującą wody rozdzielające kontynenty – rzeki Don i Nil – oraz Morze Śródziemne. Przywoływano je jako dowód, iż średniowiecze wyobrażało sobie Ziemię jako płaski dysk.
      Jednak mapy O-T nie były fizycznymi reprezentacjami świata, a symbolicznymi przedstawieniami jego znanej części. Pokazywały prawdę moralną. W środku tych map umieszczano Jerozolimę. Nie wyrażano w ten sposób przekonania, że Jerozolima fizycznie znajduje się w centrum znanego świata, nie mówiąc już o całym świecie. Przekazywano, że Jerozolima to moralne i duchowe centrum świata.
      Mapy te mają orientację wschodnią, z Azją na samej górze. Na wschodzie bowiem miał znajdować się Raj. Często wpisywano w nie postać Chrystusa, przedstawiano Adama i Ewę, świętych i władców. Litera T, tworzona przez Don, Nil i Morze Śródziemne mogła reprezentować krzyż Chrystusa. Dla twórców tych map prawda moralna była ważniejsza niż rzeczywistość fizyczna. Dlatego też na przykład znamy średniowieczną mapę, na której miasta zajęte przez Turków są oznaczone jako miasta chrześcijańskie. I nie wynika to z niewiedzy ich autora. Podkreślał on w ten sposób, że miasta te – w sensie duchowym i moralnym – są chrześcijańskie. To było ważniejsze, niż kwestie polityczne czy wojskowe.
      Mapy O-T nie miały przedstawiać świata fizycznego i służyć celom praktycznym. Oczywiście średniowiecze posiadało i mapy praktyczne. Jedne z nich to proste, użyteczne przedstawienia tras pomiędzy interesującymi nas miastami, wraz z wymienieniem miejscowości, jakie będziemy mijać po drodze. Drugie, powszechnie używane od II połowy XIII wieku, tzw. portolany, były szczegółowymi mapami dla żeglarzy. Zawierały dane dotyczące długości i szerokości geograficznej, wyrysowaną linię brzegową, zaznaczone miejscowości, korygowano je o obserwacje astronomiczne.
      Humaniści zasiali ziarno
      Petrarka (1304–1374), pierwszy z humanistów, dzielił dzieje na epokę starożytną i nowożytną, „nową”. Żył w czasach, gdy na na zachód Europy szerokim strumieniem docierały dzieła klasyków, czy to w oryginale czy to tłumaczone, przede wszystkim z greki, na łacinę, hebrajski czy arabski. Dostępna stała się olbrzymia część wiedzy świata starożytnego, wraz z bogactwem komentarzy wschodnich autorów. Twórcy rodzącego się renesansu gloryfikowali wielkość starożytnych oraz swoją, jako tych, którzy starożytnych na nowo odkrywają, przywracając ludzkości złoty wiek. Skoro zaś trzeba było go przywrócić, to oznaczało, że został on przerwany, wiedzę utracono, cywilizacja upadła. Dlatego też Petrarka ukuł ok. 1340 roku termin „wieki ciemne” na określenie okresu, jaki upłynął od upadku Cesarstwa Rzymskiego do jego czasów. On i inni humaniści uważali te wieki za czas stagnacji intelektualnej i naukowej, ignorancji i zabobonów. Stworzyli obraz, który pokutuje do dzisiaj. Jednak, co ważne dla naszych rozważań, nie twierdzili, że w średniowieczu wierzono w płaską Ziemię. A cóż by ich powstrzymało przed wyrażeniem i takiej opinii, gdyby miała ona jakiekolwiek podstawy?
      Humanistyczni historycy opisywali albo starożytność, albo czasy sobie współczesne. To stopniowo rodziło wrażenie, że w okresie pomiędzy tymi dwiema epokami zapadła ciemność, utracono wiedzę, wierzono w zabobony, nie znano ani autorów klasycznych ani nawet Biblii, a nad wszystkim rozciągał się złowrogi cień Kościoła i władzy świeckiej.
      Obraz ten przetrwał i rozwija się mimo tego, że od dawna wiadomo, iż nie istniał ani bezpośredni związek między starożytnością, a nowożytnością, że renesans nie odkrył żadnego antycznego autora, gdyż wszyscy byli znani w wiekach go poprzedzających, wiele manuskryptów uznanych przez humanistów za klasyczne oryginały powstało w klasztornych skryptoriach, a mnisi ocalili liczne z nich od zapomnienia.
      Sam termin „średniowiecze” powstał zaś w XV wieku i oznaczał dla jego twórców i posługujących się nim uczonych, niemal ten sam okres, co „wieki ciemne” dla Petrarki – od upadku Rzymu po ich własne czasy.
      Płaska Ziemia
      Nasze przekonanie o wierze ludzi średniowiecza w płaską Ziemię ma dwóch ojców. Pierwszym z nich jest pisarz i historyk, Washington Irving (1783–1859). Już na początku swojej kariery pisarskiej mieszał historię z fikcją. W 1809 roku ukazała się jego niezwykle poczytna „History of New York from the Beginning of the World to the End of Dutch Dynasty”. Wydał ją pod pseudonimem Diederich Knickerbocker. Przed jej publikacją umieścił w nowojorskiej prasie serię ogłoszeń, w którym poszukiwano zaginionego holenderskiego historyka Diedericha Knickerbockera. Miał on zniknąć podczas pobytu w jednym z hoteli. Irving umieścił nawet ogłoszenie od rzekomego właściciela hotelu, że pan Knickerbocker nie wrócił do swojego pokoju, nie uregulował rachunków, w związku z tym właściciel, by odzyskać pieniądze, opublikuje manuskrypt, który Knickerbocker zostawił. Książka była ogromnym sukcesem. Później Irving pracował jako dziennikarz, był poczytnym autorem książek i opowiadań. Dużo podróżował po Europie.
      W 1826 roku amerykański ambasador w Hiszpanii zaprosił Irvinga, by ten dołączył do jego misji. Wspominał przy tym, że pisarz nie będzie się nudził, może bowiem zająć się tłumaczeniem niedawno udostępnionych dokumentów dotyczących podróży Kolumba. Irving, którego ostatnia książka została źle przyjęta, uznał to za dobry pomysł. Szybko jednak stwierdził, że dokumenty są „suche” i musi tchnąć nieco życia w historię. Mimo, że miał dostęp do manuskryptów z epoki, odrzucił je, skupiając się na napisaniu porywającej historii.
      „History of the Life and Voyages of Christopher Columbus”, opublikowana w 1828 roku, nie tylko ukształtowała wyobrażenia ludzi współczesnych Irvingowi, ale wpłynęła też na system edukacji, podręczniki szkolne, historyków i na nasze wyobrażenie o średniowieczu. Najbardziej znaną sceną jest rzekoma konfrontacja pomiędzy Kolumbem, a głupim klerem podczas soboru w Salamance. Irving udramatyzował wymyślone przez siebie wydarzenie dodając, że dopiero co w Hiszpanii powołano do życia Inkwizycję i każda opinia, która pachniała herezją, mogła sprowadzić na Kolumba prześladowania. Kolumb stanął przed zgromadzeniem profesorów, mnichów i kościelnych dygnitarzy, którzy przesłuchiwali go odnośnie planów dopłynięcia do Indii. Przekonywał ich, że jest to możliwe, gdyż Ziemia jest kulą. Ci jednak twierdzili, że jest płaska, cytując przy tym Biblię oraz różnych świętych i wybitnych teologów, w tym Augustyna, Ambrożego czy Laktancjusza.
      Ta wymyślona, udramatyzowana scena przemawiała do wyobraźni. A pozorów prawdziwości dodawała bibliografia, którą podpierał się Irving. Powoływał się na biografię Kolumba autorstwa jego syna Ferdynanda. Autor wspomina w niej o obradach komisji mającej doradzić Królom Katolickim zasadność sfinansowania planów Kolumba, jednak nie informuje o żadnych zastrzeżeniach co do kulistego kształtu Ziemi. W bibliografii Irvinga są też odniesienia do hiszpańskich historyków Antonio de Remesala i Gonzalo Oviedo, jednak nie wspominali oni o żadnym spotkaniu w Salamance. Zresztą nawet sam wybór uniwersytetu w Salamance jako miejsca, w którym prezentowane i uznawane są poglądy o płaskiej Ziemi nie był zbyt szczęśliwy. Uczelnia ta reprezentowała w czasach Kolumba najwyższy poziom naukowy, była ceniona szczególnie za nauczanie geografii i astronomii, a jednym z jej wykładowców był wybitny żydowski astronom, rabbi Abraham Zacuto.
      Być może sugestywny obraz rzekomego wystąpienia Kolumba podczas „soboru w Salamance” nie odbiłby się takim echem, gdyby nie ówczesny kontekst historyczny. W USA na sile zyskiwały sentymenty antykatolickie i antyhiszpańskie, rozpowszechniały się teorie o płaskiej Ziemi i Ziemi pustej wewnątrz, a sam Irving, który dużo podróżował, mógł obserwować, jak na początku XIX wieku zacofany był Kościół w Hiszpanii. Tworzyło to atmosferę, w której dzieło Irvinga świetnie się sprzedawało.
      Pierwszy nakład 10 000 egzemplarzy rozszedł się od ręki, a na autora spadł deszcz honorów. Jeszcze w tym samym roku Irving został wybrany członkiem korespondencyjnym hiszpańskiej Królewskiej Akademii Historii, w kolejnych latach otrzymał doktoraty honorowe Columbia University, University of Oxford i Harvard University oraz złoty medal brytyjskiego Królewskiego Towarzystwa Literatury. Do końca XIX wieku opis życia i podróży Kolumba pióra Irvinga doczekał się 175 wydań. Z jego książki korzystali nie tylko przeciętni czytelnicy, ale również pisarze i historycy, poszukując w niej informacji o życiu odkrywcy Ameryki.
      Francuski naukowiec i antyklerykał Antoine-Jean Letronne (1787–1848) był dla nauki tym, kim Irving dla opinii publicznej i jej postrzegania poglądów średniowiecza na kształt Ziemi. Na jego postawę wpłynął klimat intelektualny ówczesnej Europy oraz studia geograficzne pod kierunkiem Edme Mantelle, znanego historyka, wyznawcy filozofii Woltera, który wśród młodych czytelników starał się propagować idee Oświecenia. Mantelle uważał średniowiecze za okres ciemnoty, a rozgłos zdobył opisując Jezusa jako szarlatana.
      Inteligencja Letronne'a zrobiła na Mantelle'u duże wrażenie, zaprosił go więc do współpracy, został jego patronem naukowym. Letronne studiował grekę, łacinę, egiptologię i matematykę. Był świetnym erudytą i polemistą, zawsze jednak uważał, by nie zranić uczuć interlokutora. Napisał m.in. krytyczną historię chrześcijaństwa oraz traktat, w którym obalił przekonanie o rzekomej autentyczności relikwii św. Ludwika. Wśród swoich zwolenników uchodził niemal za świeckiego świętego. Zdobył sobie taką pozycję w świecie naukowym, że wielu historyków powtarzało jego poglądy i interpretacje, nie odwołując się do źródeł, z których korzystał.
      W 1834 roku napisał artykuł „O poglądach Ojców Kościoła na kosmografię”. Już pierwsze zdanie ustawiało całą narrację. Letronne stwierdzał bowiem, że jeszcze do niedawna uważano, iż cała nauka powinna opierać się na Biblii. Nie mogąc pominąć powszechnie znanej kwestii, że najbardziej wpływowi z wczesnochrześcijańskich myślicieli, Orygenes i św. Augustyn, nauczali czegoś wręcz przeciwnego, informował swoich czytelników, że byli oni w mniejszości. W kolejnych ustępach swojej pracy stwierdzał, że Augustyn, Bazyli czy Ambroży mieli takie same poglądy jak Laktancjusz i Sewerian. Przekonywał czytelników, że wobec takiej postawy filozofów i teologów, średniowieczni astronomowie zostali zmuszeni do stwierdzenia, że Ziemia jest płaska. Przyznawał, co prawda, że Focjusz skrytykował poglądy Kosmasa, następnie jednak przeszedł do szczegółowego opisu tych poglądów i na koniec stwierdził, iż większość je podzielała.
      Za błyskotliwym i wyrazistym Letronne'em podążyli wkrótce inni, rozpowszechniając jego poglądy na myślenie średniowiecznych autorów o kształcie Ziemi.
      Prawdziwymi twórcami mitu o tym, jakoby w średniowieczu uważano Ziemię za płaską, są więc XIX- i XX-wieczni autorzy. W kolejnych dziesięcioleciach po Irvingu i Letronne'ie zbieg czynników społecznych, politycznych i kulturowych wzmógł zapotrzebowanie na mity pokazujące ciemnotę, zacofanie i uleganie zabobonom w średniowieczu.
      Wcześniejsi myśliciele, równie krytycznie nastawieni do wieków średnich, nie pisali o rzekomym postrzeganiu Ziemi jako płaskiej. Nie mówili o tym ani filozofowie Oświecenia, ani ich prekursorzy, nie ma jej w pracach protestantów, którzy mogli przecież wykorzystać ten argument do walki z katolikami i papiestwem.
      Wzmiankę o płaskiej Ziemi znajdziemy u Woltera, który wspomina – i ma rację – że Ziemię za płaską uważali starożytni hebrajscy astronomowie. Francis Bacon, który z zapałem zwalczał chrześcijańskie przesądy, pisze, że astronomowie, który odkryli kulistość Ziemi i wynikające z niej konsekwencje w postaci istnienia antypodów byli zwalczani przez Ojców Kościoła. Kwestię antypodów znajdziemy też u Thomasa Paine'a, jednego z Ojców Założycieli USA, który stwierdził, że biskup Wirgiliusz z Salzburga został spalony na stosie za przyjmowanie istnienia antypodów, zatem za przyjmowanie kulistości Ziemi. Paine się mylił. Nikt Wirgiliusza nie spalił. Został on napomniany przez papieża Zachariasza za niezgodną z ówczesną teologią wiarę w zamieszkane antypody. Napomnienie to w niczym Wirgiliuszowi nie przeszkodziło i kilka lat później otrzymał sakrę biskupią.
      Nie można tutaj nie przypomnieć, że i Kopernik w przedmowie do swojego najważniejszego dzieła stwierdza, że ci, którzy są przeciwni modelowi heliocentrycznemu, błądzą równie mocno jak Laktancjusz wyśmiewający kulistość Ziemi. Kopernik przypomina, że Laktancjusz nie był astronomem, więc zapewne znajdą się i tacy, którzy nie znając się na astronomii, będą próbowali wykorzystać Pismo Święte do sprzeciwiania się teorii heliocentrycznej. Kopernik nie twierdzi, że poglądy Laktancjusza są typowe dla epoki, czy że w średniowieczu uważano, iż Ziemia jest płaska. Gdy w późniejszych rozdziałach wspomina o płaskiej Ziemi, przywołuje poglądy pogan.
      Z oczywistej, i nieistotnej dla zbawienia kwestii kulistości Ziemi, wynikały konsekwencje w postaci istnienia ewentualnych antypodów, czyli lądów po drugiej stronie kuli. Ta akurat kwestia była istotna, gdyż jeśli lądy takie nawet istniały, to powstawało pytanie, czy były zamieszkane. Z punktu widzenia średniowiecznej teologii, nie mogły być zamieszkane, gdyż wszyscy ludzie pochodzili od Adama i Ewy. Nie mogli więc mieszkać na lądach, na które ludzie nie mogli się dostać. A nie mogli do nich dotrzeć, gdyż uniemożliwiał to bezmiar oceanu, ponadto strefa równikowa była tak gorąca, że ludzie nie mogli jej przebyć. Z tego więc wynikało, że nawet jeśli antypody istnieją, to ludzie zamieszkują tylko znane średniowieczu kontynenty: Europę, Azję i Afrykę.
      Jednak ze sprzeciwu średniowiecznej nauki czy to wobec istnienia antypodów, czy istnienia ludzi na antypodach, nie można wyciągać wniosku – co często w XIX wieku robiono – że jest on jednoznaczny ze sprzeciwem wobec kulistości Ziemi.
      Powszechny pogląd o płaskiej Ziemi odszedł w zapomnienie w V wieku p.n.e. dzięki pracom greckich uczonych i przez około 2400 lat wydawało się, że kwestia kształtu naszej planety została ustalona. Jednak w XIX wieku spór o kształt Ziemi pojawił się w świadomości społecznej i nauce.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Teleskop Webba wykrył w atmosferze planety K2-18b molekuły zawierające węgiel, w tym metan oraz dwutlenek węgla. Odkrycie to kolejna wskazówka, że K2-18b może być planetą hiaceańską (hycean planet). To termin zaproponowany niedawno przez naukowców z Uniwersytetu w Cambridge na określenie hipotetycznej klasy planet. Pochodzi od połączenia słów „wodór” (hydrogen) i „ocean”. Oznacza potencjalnie nadające się do zamieszkania gorące planety pokryte oceanami, które posiadają bogatą w wodór atmosferę. Zdaniem brytyjskich uczonych mogą być bardziej powszechne niż planety typu ziemskiego.
      Jeśli przyjmiemy, że planety hiaceańskie rzeczywiście istnieją i stanowią nową klasę planet, oznacza to, że ekosfera – czyli obszar wokół gwiazdy, w którym istniejące planety mogą podtrzymać życie – jest większy, niż ekosfera oparta wyłącznie na istnieniu wody w stanie ciekłym.
      K2-18b krąży w ekosferze chłodnego karła K2-18 znajdującego się w odległości 120 lat świetlnych od Ziemi w Gwiazdozbiorze Lwa. Jest ona 8,6 razy bardziej masywna od Ziemi. Rozmiary plasują ją pomiędzy wielkością Ziemi a Neptuna. W Układzie Słonecznym nie istnieje żaden „mini-Neptun”, dlatego słabo rozumiemy takie światy. Jeśli zaś K2-18b jest rzeczywiście planetą hiaceańską, jeśli taki typ planet istnieje, mogą być one dobrym celem poszukiwania życia. Tradycyjnie życia poszukiwaliśmy na mniejszych skalistych planetach, jednak atmosfery większych światów hiaceańskich jest łatwiej badać, mówi Nikku Madhusudhan z Uniwersytetu w Cambridge. Kierował on pracami zespołu, który zaproponował istnienie światów hiaceańskich. Właśnie zresztą na podstawie badań K2-18b.
      Obecność w atmosferze tej planety dużych ilości metanu i dwutlenku węgla przy braku amoniaku wspiera hipotezę, że istnieje tam ocean przykryty bogatą w wodór atmosferę. Jakby tego było mało, wstępne dane przekazane przez Webba mogą wskazywać na obecność w atmosferze siarczku dimetylu (DMS). Na Ziemi związek ten jest wytwarzany wyłącznie przez organizmy żywe, a większość DMS obecnego w atmosferze naszej planety zostało wyemitowane przez fitoplankton. Jednak ewentualne potwierdzenie istnienia tego związku w atmosferze K2-18b wymaga dalszych badań.
      Mimo, że planeta znajduje się w ekosferze, a jej atmosfera zawiera molekuły z węglem, nie oznacza to jeszcze, że może na niej istnieć życie. Promień K2-18b jest o 2,6 razy większy od promienia Ziemi. To oznacza, że jej wnętrze prawdopodobnie stanowi lód poddany wysokiemu ciśnieniu, na jego powierzchni znajduje się ocean, a planetę otacza atmosfera cieńsza niż atmosfera Ziemi. Temperatura oceanu może być zbyt wysoka, by mogło powstać w nim życie. Być może jest na tyle wysoka, że nie ma tam wody w stanie ciekłym.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Najbliższe Ziemi czarne dziury znajdują się w gromadzie Hiady, informuje międzynarodowy zespół naukowy na łamach Monthly Notices of the Royal Astronomical Society. Hiady (Dżdżownice) to najbliższa Układowi Słonecznemu gromada otwarta. Najnowsze badania pokazują, że znajduje się tam co najmniej kilka czarnych dziur. Gromady otwarte to luźno powiązane grawitacją grupy setek do tysięcy zwykle młodych gwiazd. W Hiadach gwiazd jest około 300, a większości z nich nie widać gołym okiem.
      Dzięki obserwacjom prowadzonym przez należące do ESA obserwatorium kosmiczne Gaia znamy dokładne prędkości i pozycje gwiazd w Hiadach. Naukowcy z Włoch, Hiszpanii, Chin, Niemiec i Holandii przeprowadzili symulacje ruchu wszystkich gwiazd w Hiadach i porównali je z danymi z Gai. "Nasze symulacje odpowiadają rzeczywistej masie i rozmiarom Hiad tylko wówczas, gdy w centrum gromady znajdują się – lub znajdowały się niedawno – czarne dziury", mówi Stefano Torniamenti z Uniwersytetu w Padwie.
      Obserwowane właściwości Hiad najlepiej odpowiadają symulacjom, gdy przyjmiemy, że w gromadzie znajdują się 2-3 gwiazdowe czarne dziury. Symulacje, w których dziury zostały wyrzucone z gromady nie dawniej niż 150 milionów lat temu (Hiady mają ok. 600 milionów lat), także – choć nie tak dobrze – odpowiadają danym obserwacyjnym.
      Czarne dziury znajdujące się w Hiadach lub w pobliżu są zatem najbliższymi nam obiektami tego typu. Ich odległość od Układu Słonecznego wynosi około 45 parseków, czyli ok. 150 lat świetlnych. Dotychczas najbliższa nam znaną czarną dziurą była Gaia BH1 o odległości 480 parseków (1560 l.ś.) od Słońca.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Indie nie ustają w podboju kosmosu. Przed 9 laty kraj zadziwił świat wprowadzając przy pierwszej próbie swojego satelitę na orbitę Marsa, a przed dwoma tygodniami umieścił na Księżycu lądownik i łazik. Teraz dowiadujemy się, że Indyjska Organizacja Badań Kosmicznych (ISRO) z powodzeniem wystrzeliła pierwszą indyjską misję w kierunku Słońca.
      Misja Aditya-L1, nazwana tak od boga Słońca, zostanie umieszczona – jak wskazuje drugi człon jej nazwy – w punkcie libracyjnym L1. Znajduje się on pomiędzy Słońcem a Ziemią, w odległości około 1,5 miliona kilometrów od naszej planety. Dotrze tam na początku przyszłego roku. Dotychczas pojazd z powodzeniem wykonał dwa manewry orbitalne.
      Na pokładzie misji znalazło się siedem instrumentów naukowych. Jej głównymi celami jest zbadanie korony słonecznej, wiatru słonecznego, zrozumienie procesów inicjalizacji koronalnych wyrzutów masy, rozbłysków i ich wpływów na pogodę kosmiczną w pobliżu Ziemi, zbadanie dynamiki atmosfery Słońca oraz rozkładu wiatru słonecznego i anizotropii temperatury.
      Za badania korony naszej gwiazdy i dynamiki koronalnych wyrzutów masy odpowiadał będzie instrument VELC (Visible Emission Line Coronograph), z kolei SUI (Solar Ultra-violet Imaging Telescope) zobrazuje foto- i chromosferę gwiazd w bliskim ultrafiolecie i zbada zmiany irradiancji. APEX i PAPA (Aditya Solar wind Particle EXperiment i Plasma Analyser Package for Aditya) będą opowiadały za badania wiatru słonecznego, jonów i rozkładu energii, a dzięki instrumentom SoLEX i HEL1OS (Solar Low Energy X-ray Spectrometer, High Energy L1 Orbiting X-ray Spectrometer) pogłębimy naszą wiedzę o rozbłyskach w zakresie promieniowania rentgenowskiego. Ostatni z instrumentów, magnetometr, zbada pola magnetyczne w L1.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Astronomowie odkryli brązowego karła, którego powierzchnia jest znacznie bardziej gorąca niż powierzchnia Słońca. Tymczasem brązowe karły nie są gwiazdami. To obiekty gwiazdopodobne, których masa jest zbyt mała, by mógł w nich zachodzić proces przemiany wodoru w hel. Mają masę co najmniej 13 razy większą od Jowisza. Od olbrzymich planet różnie je to, że są zdolne do fuzji deuteru. Po jakimś czasie proces ten zatrzymuje się. Najgorętsze i najmłodsze brązowe karły osiągają temperaturę ok. 2500 stopni Celsjusza. Później stygną. Temperatura najstarszych i najmniejszych z nich to około -26 stopni.
      W najnowszym numerze Nature Astronomy naukowcy opisali brązowego karła, którego temperatura powierzchni sięga 7700 stopni Celsjusza. To znacznie więcej, niż 5500 stopni, jaką ma temperatura Słońca. Nic więc dziwnego, że gdy na początku XXI wieku po raz pierwszy zauważono ten obiekt, omyłkowo go sklasyfikowano. Dopiero powtórna analiza danych przeprowadzona przez Na'amę Hallakoun z izraelskiego Instytutu Naukowego Weizmanna i jej zespół pokazały, z czym mamy do czynienia.
      Nasz brązowy karzeł ma tan olbrzymią temperaturę, gdyż obiega po bardzo ciasnej orbicie białego karła WD 0032-317. To właśnie jego promieniowanie ogrzewa brązowego karła do tak olbrzymich temperatur. Brązowy karzeł znajduje się w obrocie sychronicznym wokół WD 0032-317, co oznacza, że jest cały czas zwrócony w jej kierunku tylko jedną stroną. To zaś powoduje olbrzymie różnice temperatur. Strona nocna brązowego karła jest aż o 6000 stopni Celsjusza chłodniejsza niż strona dzienna.
      Gdy układ ten po raz pierwszy zaobserwowano przed dwoma dziesięcioleciami, sądzono, że jest to układ podwójny dwóch białych karłów. Jednak gdy Hallakoun i jej zespół przyjrzeli się danym, zauważyli coś, co kazało im ponownie przyjrzeć się temu układowi. Mogli obserwować go rejestrując linie emisji pochodzące z dziennej strony brązowego karła. Dane były tak zaskakujące, że początkowo naukowcy sądzili, że nieprawidłowo je opracowali. Później zauważyli, że tak naprawdę obserwują układ składający się z białego karła, wokół którego krąży brązowy karzeł. Uczeni, którzy przed 20 laty zaobserwowali ten system, nie zauważyli tego, gdyż obserwowali nocną stronę brązowego karła.
      Autorzy odkrycia mówią, że przyda się ono do badania ultragorących Jowiszów, czyli olbrzymich planet krążących blisko swojej gwiazdy. Znalezienie takich planet nastręcza na tyle dużo trudności, że obecnie znamy pojedyncze planety tego typu. Dlatego też astronomowie nie od dzisiaj myślą o wykorzystaniu brązowych karłów krążących blisko gwiazd w roli modelu do badań ultragorących Jowiszów. Brązowe karły łatwiej jest obserwować.
      Układ WD 0032-317 rzuci też światło na ewolucję gwiazd. Na podstawie obecnie obowiązujących modeli naukowcy stwierdzili, że brązowy karzeł ma kilka miliardów lat. Z kolei niezwykle wysoka temperatura białego karła WD 0032-317 wskazuje, że istnieje on zaledwie od około miliona lat. Co więcej, ma on masę zaledwie 0,4 mas Słońca. Zgodnie z obowiązującymi teoriami, biały karzeł o tak małej masie nie może istnieć. Ewolucja gwiazdy do takiego stanu musiałaby bowiem trwać dłużej, niż istnieje wszechświat.
      Dlatego naukowcy sądzą, że brązowy karzeł przyspieszył ewolucję towarzyszącej mu gwiazdy. Hallakoun i jej zespół uważają, że przez pewien czas oba obiekty znajdowały się we wspólnej otoczce gazowej. Pojawiła się ona, gdy gwiazda macierzysta zmieniła się w czerwonego olbrzyma i pochłonęła brązowego karła. Z czasem wspólna otoczka została usunięta, w czym swój udział miał brązowy karzeł, co doprowadziło do szybszego pojawienia się białego karła.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...