Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Sposoby na naprawianie uszkodzonych okularów

Rekomendowane odpowiedzi

Jedna dobrze dobrana para okularów może służyć przez wiele lat, o ile zostanie zachowana odpowiednia pielęgnacja i konserwacja. W trakcie używania okularów zdarzają się uszkodzenia, z którymi można próbować walczyć bez wizyty u optyka.

Lekko porysowane szkła czy pęknięte oprawki da się uratować – wypadki zawsze się zdarzają i nie oznacza to, że okulary nadają się już tylko do wyrzucenia. Najpierw powinno się spróbować własnych sił w naprawie, później zgłosić się do optyka i wymienić konkretne części, a dopiero jeśli okulary nie nadają się do naprawy lub cena naprawy przekracza ich wartość – pomyśleć o nowej parze. Jakie są sposoby na naprawienie uszkodzonych okularów?

Co zrobić z porysowanymi szkłami?

Mniejsze lub większe rysy na szkłach zdarzają się zawsze. Często jest to wina materiału i sposobu, w jaki wycieramy zabrudzenia, zwłaszcza przebywając na zewnątrz – wiele osób używa do tego wewnętrznej części bluzki, szalika czy swetra, a to niestety powoduje rysy. Niezawodnym sposobem na unikanie takich sytuacji jest noszenie ze sobą ściereczki z mikrofibry przeznaczonej do czyszczenia szkieł. Warto pamiętać, że pozostawienie rys na szkłach może niekorzystnie wpływać na narząd wzroku i na kondycję okularów, więc jeśli takie się pojawią – trzeba działać.

Jak usunąć rysy z okularów (https://www.wokularach.pl/jak-usunac-rysy-z-okularow-5-sprawdzonych-sposobow)? Najprostszym sposobem jest umycie okularów letnią wodą z mydłem – część rys powstaje na skutek zabrudzeń, z którymi bez problemu poradzi sobie mydło. Jeśli zarysowania są większe, można spróbować nanieść pastę do zębów z drobinkami na miękką szczoteczkę do zębów i delikatnie potrzeć szkła, a następnie wysuszyć bawełnianą ściereczką. Inną opcją jest użycie sody oczyszczonej lub proszku do pieczenia w ten sam sposób, co pasty do zębów. Takie sposoby zadziałają na niewielkie lub średnie rysy, natomiast na poważniejsze uszkodzenia poradzi wyłącznie optyk i wymiana szkieł.

Kiedy trzeba wymienić szkła w okularach?

Powodów do wymiany szkieł jest kilka, m.in. wtedy, gdy wada wzroku się pogorszy – nie zaleca się noszenia zbyt mocnych lub zbyt słabych okularów, bo oprócz szkodliwego oddziaływania na narząd wzroku, może to wpłynąć na błędnik i koncentrację. Osoby, które mają wady wzroku, powinny kontrolować stan swoich oczu mniej więcej raz na dwa lata. Nie oznacza to, że w tym czasie należy wymieniać całe okulary! W salonach optycznych zazwyczaj jest dostępna opcja wymiany samych szkieł, z zachowaniem oprawek. Ceny, w zależności od rodzaju szkła, zaczynają się od 80 złotych za jedną sztukę. Jak wymienić szkła w okularach (https://www.wokularach.pl/wymiana-szkiel-w-okularach-kiedy-warto-to-robic-i-ile-trwa)? Nigdy na własną rękę! Taką naprawą powinien zająć się optyk, zwykle trwa to kilka dni i nowe okulary są gotowe. Wymieniając szkła warto pomyśleć o zainwestowaniu np. w powłokę polaryzacyjną i powłokę antyrefleksową, a jeśli dużo czasu spędzacie przed komputerem – w specjalne szkła, które hamują działanie tzw. niebieskiego światła (emitowanego przez urządzenia elektroniczne).

Jak poradzić sobie z uszkodzonymi oprawkami?

O uszkodzenie okularów nietrudno, zwłaszcza, jeśli po zdjęciu ich z twarzy kładzie się je w przypadkowe miejsca, a nie do etui. Zdarza się, że okulary spadają z biurka albo że się na nie usiądzie – co zrobić, jeśli uszkodzi się oprawki (https://www.wokularach.pl/jak-naprawic-okulary)? Drobne naprawy można wykonać za pomocą kleju do plastiku (zgodnie z instrukcją) lub żywicy epoksydowej, co jednak wymaga więcej wprawy i dokładności. Metalowe oprawki bez problemu można zlutować. Jeśli nie posiadacie ani kleju, ani lutownicy, starym i dobrym sposobem jest sklejenie oprawek plastrem na rany, dzięki czemu okulary będą się trzymać i przetrwają do wizyty u optyka.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Pewnego poniedziałkowego ranka pracownicy East Bristol Auctions wyjęli ze skrzynki pocztowej kopertę, która w dużej mierze wystawała z otworu wlotowego. Po jej otwarciu okazało się, że w środku znajdują się charakterystyczne okulary z okrągłymi szkłami w złotej oprawce oraz karteczka z numerem telefonu i wiadomością "Okulary należały do Mahatmy Gandhiego. Proszę o kontakt". Aukcję zaplanowano na 21 sierpnia. Cena może być naprawdę wysoka...

      Gdy właściciel, mieszkający w okolicy starszy mężczyzna, usłyszał, jaką okulary mają wartość, prawie dostał zawału serca. Zwłaszcza że na wstępie powiedział aukcjonerowi Andrew Stowe'owi, że jeśli nie są dobre, może je po prostu wyrzucić...
      Mężczyzna przyszedł w piątek (17 lipca), gdy biuro było już zamknięte i wetknął kopertę z cenną zawartością do skrzynki. Tak przeczekała do poniedziałkowego ranka...
      W jaki sposób starszy pan wszedł w posiadanie unikatowego przedmiotu? Okazuje się, że na początku XX w. jego wuj pracował dla British Petroleum w południowej Afryce. Jak podano w opisie domu aukcyjnego, można przypuszczać, że podarek Gandhiego był formą podziękowania za dobry uczynek.
      Jak powiedział Stowe, aukcjonerzy sprawdzili wszystkie fakty. Z naszego punktu widzenia opowieść i historia dobrze do siebie pasują.
      Biorąc pod uwagę moc szkieł, muszą to być jedne z pierwszych okularów Gandhiego.
      Stowe dodał, że zainteresowanie okularami jest spore, zwłaszcza wśród mieszkańców Indii. Aukcjoner podkreśla, że to wielkie szczęście, że okularom nic się nie stało. Mogły zostać ukradzione, wypaść ze skrzynki albo skończyć w koszu.
      To najprawdopodobniej najważniejsze znalezisko, z jakim nasza firma miała do czynienia.
       


      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Nadchodzący rok zapowiada się niezwykle ekscytująco dla miłośników Apple'a. Po długotrwałym uśpieniu koncern z Cupertino może pokazać kilka interesujących innowacji.
      Najprawdopodobniej doczekamy się pierwszej od 2017 roku poważnej rozbudowy iPhone'a. Smartfony, które zadebiutują w przyszłym roku mają obsługiwać 5G, otrzymać znacznie bardziej wydajny procesor oraz tylną kamerę 3D. Dzięki niej telefon będzie lepiej orientował się w przestrzeni, co z kolei pozwoli na lepszą obsługę aplikacji do rzeczywistości rozszerzonej, które nakładają wirtualne przedmioty na prawdziwe otoczenie. To zaś pozwoli użytkownikom, na przykład, zobaczyć jak ich mieszkanie będzie wyglądało po przemeblowaniu jeszcze zanim zdecydują się na zakup nowych mebli.
      Tego typu aplikacje są niezbędne do obsługi dług oczekiwanych okularów do wirtualnej rzeczywistości. W przyszłym roku powinno bowiem zadebiutować też takie właśnie urządzenie autorstwa Apple'a. Okulary mają synchronizować się z iPhone'em i wyświetlać w polu widzenia użytkownika wiadomości tekstowe, e-maile, mapy czy gry. Podobno w okularach ma zostać zintegrowany też App Store. Apple już od pewnego czasu zatrudnia specjalistów od grafiki i developerów gier, których celem jest rozwijanie produktów dla okularów. Jeśli zostaną one dobrze przyjęte, to niewykluczone, że w przyszłości zastąpią iPhone'a. Użytkownicy nie powinni jednak zbytnio przywiązywać się do przyszłorocznej daty debiutu. Apple nie wyprodukowało jeszcze aplikacji, która uczyni z okularów rynkowy przebój. Jeśli zatem menedżerowie firmy zdecydują, że jest jeszcze za wcześnie, to rynkowy debiut okularów zostanie przełożony. Apple najwyraźniej nie chce powtórzyć błędu Google'a, którego Glass okazały się porażką.
      Okulary do rzeczywistości rozszerzonej mogą jednak w najbliższych latach stać się rynkowym przebojem. Pracują bowiem nad nimi zarówno Facebook jak i Amazon, zatem giganci uznali najwyraźniej, że rynek jest gotowy na tego typu produkt.
      Zapowiadane na przyszły rok innowacje są w dużej mierze związane z technologią 5G. Największy, najbardziej znaczący wzrost rynkowy będzie napędzany częściowo przez pojawienie się 5G. Wraz z 5G pojawił się popytna 5G i ci producenci smartfonów, którzy nie będą korzystali z tej technologii, pozostaną z tyłu, mówi Patrick Moorhead z firmy konsultingowej Moor Insights & Strategy.
      Odżyły też pogłoski, że Apple ma zamiar produkować komputery Mac z własnym procesorem. Prawdopodobnie byłby to układ ARM, bardziej wydajny i energooszczędny od obecnie stosowanych CPU. Nie od dzisiaj wiadomo, że Apple chce mieć pod kontrolą zasadnicze elementy swoich produktów, a procesory do komputerów niewątpliwie do takich elementów należą. Tutaj jednak trzeba brać poprawkę na fakt, że informacje o apple'owskim procesorze dla maszyny Mac pojawiają się od co najmniej 7 lat.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Dzięki mediom społecznościowym zidentyfikowano francuskiego narciarza Henriego Le Masne'a, który zaginął we Włoszech 64 lata temu.
      W 2005 r. w najmniejszym włoskim regionie, Dolinie Aosty, znaleziono w Alpach ludzkie szczątki, okulary oraz sprzęt narciarski. Ponieważ specjaliści nie byli w stanie ustalić, do kogo należały, w czerwcu br. wiadomość o odkryciach upubliczniono w mediach społecznościowych. Policja prosiła o udostępnianie wpisu, zwłaszcza we Francji i Szwajcarii.
      Istniały pewne wskazówki co do tożsamości zmarłego. Na ubraniu wyszyto inicjały, a drewniane narty były na pewno drogie. Marinella Laporta, kryminolog z Turynu, opowiada, że jej zespół ustalił, że mężczyzna miał ok. 175 cm wzrostu i ok. 30 lat. Wiele wskazywało na to, że zmarł wiosną.
      Historia z serwisów społecznościowych została podchwycona przez francuskie media. Pewnego dnia reportażu z lokalnego radia wysłuchała Emma Nassem, która zaczęła się zastanawiać, czy może chodzić o jej wuja, Henriego Le Masne'a, który zaginął w 1954 r., jeżdżąc na nartach w pobliżu Matterhorna.
      Maila w tej sprawie napisał młodszy brat Henriego, Roger. Rodzina dostarczyła też zdjęcie, na którym widniały okulary pasujące do znalezionych przez policję. Testy DNA potwierdziły wstępną identyfikację.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Witamina E to znany przeciwutleniacz, który często znajduje się w zażywanych przez nas suplementach. Za co dokładnie odpowiada jednak w organizmie? Okazuje się, że pomaga naprawiać rozdarcia w błonach komórkowych.
      Bez naprawiania mikrouszkodzeń miocyty zużyłyby się np. i obumarły, zaszłyby więc procesy typowe dla dystrofii mięśniowej. Naukowcy z Georgia Health Sciences University (GHSU) dodają też, że kolejnym schorzeniem z niedostatecznym natężeniem naprawy błon komórkowych jest cukrzyca, przy której chorzy dość często uskarżają sie na osłabienie mięśniowe.
      Codziennie bez większego wysiłku spożywamy witaminę E, nie wiedząc przy tym, jaką pracę wykonuje w naszym organizmie - podkreśla dr Paul McNeil. Badania sprzed 100 lat łączyły niedobory witaminy E z problemami mięśniowymi, dotąd nie było jednak wiadomo, jaki mechanizm leży u ich podłoża.
      Witamina E wydaje się wspomagać naprawę błony na kilka sposobów. Jako przeciwutleniacz eliminuje reaktywne formy tlenu (RFT). Ponieważ jest rozpuszczalna w tłuszczach, może się "zakotwiczyć" w błonie, stając się czymś w rodzaju tarczy chroniącej przez RFT. Poza tym witamina ułatwia zachowanie spójności podstawowego budulca błony - fosfolipidów - co sprzyja regeneracji.
      Ćwiczenia powodują, że mitochondria zużywają więcej tlenu niż zwykle. W takiej sytuacji nieuniknione staje się wygenerowanie większych stężeń reaktywnych form tlenu. Dodatkowo siły działające podczas ruchu także uszkadzają błony komórkowe. Mimo ataków RFT, witamina E pozwala na odbudowę błony w odpowiednim zakresie. Jednym słowem - ma wszystko pod kontrolą. Kiedy McNeil odtworzył przebieg zdarzeń podczas ćwiczeń, wykorzystując nadtlenek wodoru, okazało się, że komórki mięśni szkieletowych nie były w stanie naprawić uszkodzeń błon, chyba że wcześniej potraktowano je witaminą E.
      W przyszłości naukowcy chcą zbadać naprawę błon komórkowych u zwierząt z niedoborami witaminy E. McNeil chce także przeanalizować zaburzenia regeneracji błony w przebiegu cukrzycy. Była studentka GHSU, dr Amber C. Howard, zademonstrowała (jej artykuł ukazał się w grudniowym numerze pisma Diabetes), że w komórkach pobranych od zwierząt z cukrzycą typu 1. i 2. proces naprawy błon nie przebiega, jak trzeba. Okazało się, że przyczyną jest wysoki poziom cukru. Zanim do tego doszła, Howard przez 8-12 tyg. hodowała komórki w roztworze o dużej zawartości glukozy. W tym czasie pojawił się defekt procesów naprawczych. Sprawę komplikuje fakt, że diabetycy mają podwyższony poziom RFT.
      Zauważono, że podanie witaminy E w zwierzęcym modelu cukrzycy przywraca zdolność odbudowy błony. McNeilowi zależy m.in., by sprawdzić, czy uda mu się zapobiec powstawaniu u żywych zwierząt końcowych produktów zaawansowanej glikacji (w glikacji uczestniczy np. glukoza, której poziom jest przy cukrzycy za wysoki), ponieważ one także upośledzają odtwarzanie błon komórkowych. Lek, który wynaleziono, testowano bowiem wyłącznie na hodowlach tkankowych.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Zespół z Georgia Health Sciences University (GHSU) opracował metodę na ograniczenie zdolności komórek nowotworu do reperowania śmiertelnych uszkodzeń DNA wywołanych radioterapią. Można w ten sposób zwiększyć skuteczność napromienienia, ograniczając przy tym skutki uboczne.
      Radioterapia to wspaniała metoda, problemem są efekty uboczne. Uważamy, że [nasz wynalazek] to metoda na wywołanie śmierci tej samej liczby komórek nowotworowych mniejszą dawką promieniowania lub użycie tej samej dawki i być może wyleczenie pacjenta, który wcześniej nie miał szans na wyzdrowienie - tłumaczy dr William S. Dynan.
      Napromienianie powoduje rozpad podwójnej helisy DNA. Ponieważ jednak z różnym poziomem promieniowania stykamy się praktycznie wszędzie - od jedzenia po powietrze i glebę - wszystkie komórki, w tym nowotworowe, dysponują mechanizmami zapobiegającymi śmiertelnemu rozbiciu DNA.
      Naukowcy z GHSU przezwyciężyli te naturalne mechanizmy, opakowując przeciwciała folanami, które z łatwością dostają się do większości komórek, zwłaszcza nowotworowych. Sporo komórek nowotworowych, w tym badanych przez Amerykanów komórek raka płuc, dysponuje dużą liczbą receptorów folanów, przez co to do nich trafia gros "ładunku".
      Wcześniej badania nad ograniczeniem szkodliwości radioterapii koncentrowały się na receptorach na powierzchni. Dynanowi zależało jednak na stworzeniu konia trojańskiego o bardziej bezpośrednim działaniu. Akademicy połączyli fragment przeciwciała ScFv 18-2 z folanami. Po związaniu z receptorem folanowa główka opakowania nakierowuje się na jądro komórkowe. Zmiana warunków chemicznych we wnętrzu komórki prowadzi do rozerwania wiązania między ScFv 18-2 a folanem, dzięki czemu przeciwciało może zaatakować regulatorowy region kinazy białkowej zależnej od DNA - enzymu przeprowadzającego naprawę uszkodzeń DNA.
      Łączymy docelową molekułę z transporterem - tłumaczy Dynan. Strategia ta obiera na cel jeden z kluczowych enzymów, dlatego naprawa staje się trudniejsza - uzupełnia Shuyi Li.
      Naukowy duet podkreśla, że w ten sposób bezpośrednio do komórek nowotworowych można dostarczyć dowolną ilość i liczbę leków. W przyszłości panowie zamierzają poszukać innych punktów dostępu do komórek oraz najskuteczniejszych form opakowania. Ponieważ zakończył się etap badań na hodowlach komórkowych, teraz rozpoczną się eksperymenty na zwierzętach.
      Podejście Dynana i Li naśladuje endocytozę. Pozwala ona na przetransportowanie do komórki np. białek, które ze względu na rozmiary nie dostałyby się tu inną drogą, muszą więc polegać na tworzeniu się wakuol.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...