Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Jutro na Marsie ma wylądować łazik i helikopter. To najtrudniejsza misja od czasu lądowania na Księżycu

Rekomendowane odpowiedzi

10 hours ago, cyjanobakteria said:

Ciekawe jak w przyszłości będą wyglądały konflikty zbrojne swoją drogą. Na razie to jest nauka i eksploracja Układu Słonecznego, a wszystkie łaziki i lądowniki, które wylądowały i skutecznie badały Marsa są produkcji amerykańskiej, ale na orbicie jest już zdaje się chiński łazik i orbiter.

Nie ma najmniejszego powodu aby wszczynać konflikty o dominację na Marsie. Czerwona Planeta nigdy nie będzie się nadawała do życia dla człowieka poza kapsułą skafandra, czy też hermetycznym modułem stacji lądownika:(, gdyż marsjański regolit jest toksyczny dla ludzi, zwierząt i roślin ze względu na obecność nadchloranów. Wcześniejsze wizje terraformowania Marsa tego nie uwzględniały. Nie stwierdzono dotychczas obecności złota i platyny, których nawet ewentualne wydobycie i transport z powrotem na Ziemię byłby nieopłacalny. Być może metale szlachetne znajdują się pod warstwą skorupy marsjańskiej:

https://astrobiology.nasa.gov/news/rare-metals-on-mars-and-earth-implicate-colossal-impacts/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
3 hours ago, Qion said:

Nie ma najmniejszego powodu aby wszczynać konflikty o dominację na Marsie.

Czyli nie będzie tam rywalizacji mocarstw ani konfliktów na Marsie w dalekiej przyszłości? Piękne, prawie się popłakałem ze szczęścia :) Historia nakazuje jednak sądzić inaczej. Na razie wszystko rozkręca się powoli, ale na Ziemi mocarstwa już dysponują bronią przeciwko satelitom i nie zawahają się ich użyć w razie solidnej draki. Skuteczne testy przeprowadziły, o ile pamiętam, Chiny, Indie i USA. Przy czym test Chiński odbył się na bardzo wysokiej orbicie, na której szczątki satelity dalej krążą i będą krążyć przez kilkadziesiąt tysięcy lat lub więcej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 hour ago, cyjanobakteria said:

Czyli nie będzie tam rywalizacji mocarstw ani konfliktów na Marsie w dalekiej przyszłości? 

Nie ma powodów aby wielkie mocarstwa takie jak Chiny, USA, UE, Japonia, czy nawet Indie wszczynały ze sobą wojny, gdyż są częścią tej samej technologicznej maszyny :), której poszczególne podzespoły nie mogą same funkcjonować w przypadku przerwania łańcucha dostaw. Nawet Rosja jest uzależniona od Chin, jednak mimo starań jednostronnego uniezależnienia się od UE nie będzie w stanie zerwać tych relacji. Dziś większość rządzących na świecie uświadamia sobie, że tu na Ziemi największym wrogiem jest zmieniający się na niekorzyść klimat i tylko intensywne, wspólne i zsynchronizowane działania mogą ewentualnie zapobiec przyszłej katastrofie. 

1 hour ago, cyjanobakteria said:

Na razie wszystko rozkręca się powoli, ale na Ziemi mocarstwa już dysponują bronią przeciwko satelitom i nie zawahają się ich użyć w razie solidnej draki. Skuteczne testy przeprowadziły, o ile pamiętam, Chiny, Indie i USA. Przy czym test Chiński odbył się na bardzo wysokiej orbicie, na której szczątki satelity dalej krążą i będą krążyć przez kilkadziesiąt tysięcy lat lub więcej.

Wszystko dlatego, że w miarę rozwoju postępu technicznego do przestrzeni kosmicznej mogą zyskać dostęp państwa, których reputacja nie jest zbyt dobra, np. Korea Pn, czyli tzw. państwa zbójeckie:mellow:.

Śmieci na orbitach nie muszą przebywać przez tysiące lat. Zastosowanie lasera i odparowanie fragmentu poszycia śmieciowego satelity może np. wywołać impuls korekcyjny zmieniający orbitę na niższą:D. Jest cały szereg pomysłów jak poradzić sobie ze śmieciami na orbicie od zastosowania harpunów, mocowania na linach holowników/ciężarów do orbitalnych śmieci, aż po specjalne zrobotyzowane ramię przymocowane do kosmicznej śmieciarki. W tym kierunku rozwijają się już prace:

- ESA     https://www.esa.int/Safety_Security/Clean_Space/ESA_commissions_world_s_first_space_debris_removal

              https://theconversation.com/keep-your-local-orbit-tidy-two-techniques-for-tackling-the-problem-of-space-junk-62030

              https://www.bbc.com/news/av/science-environment-45569068

- Space X     https://www.wired.com/story/here-come-the-space-tugs-ready-to-tidy-up-earths-orbits/ 

- USA i Japonii    https://asia.nikkei.com/Politics/International-relations/US-and-Japan-join-to-tidy-up-space-junk-cluttered-orbit

 

Edytowane przez Qion

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
3 godziny temu, cyjanobakteria napisał:

Piękne, prawie się popłakałem ze szczęścia

2 godziny temu, Qion napisał:

Dziś większość rządzących na świecie uświadamia sobie, że tu na Ziemi największym wrogiem jest zmieniający się na niekorzyść klimat i tylko intensywne, wspólne i zsynchronizowane działania mogą ewentualnie zapobiec przyszłej katastrofie. 

Teraz to ja się prawie popłakałem, ale ze śmiechu ;)

Współuzależnienie gospodarki jest faktem, ale większość rządzących rządzi znacznie krócej niż trzeba, żeby musieli się przejmować długofalowymi konsekwencjami. To co obserwujesz to czysty biznes oparty na "ekologii" i/lub modzie na ekologię. Nic więcej. Sporo jest za to takich gdzie "po nas choćby potop".

 

 

 

Edytowane przez radar

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
3 hours ago, Qion said:

Nie ma powodów aby wielkie mocarstwa takie jak Chiny, USA, UE, Japonia, czy nawet Indie wszczynały ze sobą wojny, gdyż są częścią tej samej technologicznej maszyny

Otwarty, wielkoskalowy konflikt nie jest nikomu na rękę, dlatego bawią się wojenki proxy jak w Syrii czy Jemenie. W Wietnamie i Korei też po jednej stronie byli komuniści wspierani przez ZSSR. Tryskasz optymizmem, ale ja nie widzę powodów, dla których nie będą ze sobą rywalizować militarnie w przestrzeni kosmicznej w dalekiej przyszłości. Co prawda przestrzeń kosmiczna oferuje praktycznie nieograniczone zasoby, nawet sam Układ Słoneczny jest niewyobrażalnie wielki. Prędzej czy później jednak dojdzie do konfliktu interesów, bo taka jest natura ludzka.

 

3 hours ago, Qion said:

Śmieci na orbitach nie muszą przebywać przez tysiące lat.

Wiem, że można to posprzątać, tak samo jak w Czarnobylu usunęli i zakopali wierzchnią warstwę skażonej izotopami promieniotwórczymi ziemi. Chodziło mi o to, że Chińczycy przeprowadzili test nieodpowiedzialnie i mają generalnie wywalone na konsekwencje. USA i Indie przynajmniej przeprowadzili testy na satelitach znajdujących się na bardzo niskich orbitach. Satelita USA nie wszedł w wyniku awarii na LEO i został utracony, więc w ciągu maks. kilku lat by spłonął w atmosferze. Militaryzacje przestrzeni już od dawna postępuje. Rosjanie zdaje się eksperymentują z satelitami tak zwanymi naprawczymi, które mają możliwość zbliżyć się do innych pojazdów i je uszkodzić.

Edytowane przez cyjanobakteria
  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
4 hours ago, radar said:

Współuzależnienie gospodarki jest faktem, ale większość rządzących rządzi znacznie krócej niż trzeba, żeby musieli się przejmować długofalowymi konsekwencjami. To co obserwujesz to czysty biznes oparty na "ekologii" i/lub modzie na ekologię. Nic więcej. Sporo jest za to takich gdzie "po nas choćby potop".

Wg stanu na styczeń 2021 aż 197 krajów Narodów Zjednoczonych uwzględnionych w konwencji podpisało Porozumienie paryskie w sprawie ograniczenia wzrostu średniej temperatury na świecie do poziomu nie większego niż 2 st. sprzed epoki przemysłowej, a 189 z tych krajów ratyfikowało tą konwencję:)

Quote

As of January 2021, 194 states and the European Union have signed the Agreement. 189 states and the EU, representing about 97% of global greenhouse gas emissions, have ratified or acceded to the Agreement, including China and the United States, the countries with the 1st and 2nd largest CO2 emissions among UNFCC members.[All 197 UNFCCC members have either signed or acceded to the Paris Agreement.

 

Edytowane przez Qion

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      NASA i DARPA ujawniły szczegóły dotyczące budowy silnika rakietowego o napędzie atomowym. Jądrowy silnik termiczny (NTP) DRACO (Demonstration Rocket for Agile Cislunar Operations) powstaje we współpracy z Lockheed Martinem i BWX Technologies. Najpierw zostanie zbudowany prototyp, następnie silnik do pojazdów zdolnych dolecieć do Księżyca, w końcu zaś silnik dla misji międzyplanetarnych. Jeszcze przed kilkoma miesiącami informowaliśmy, że DRACO może powstać w 2027 roku. Teraz dowiadujemy się, że test prototypu w przestrzeni kosmicznej zaplanowano na koniec 2026 roku.
      To niezwykłe przyspieszenie prac – trzeba pamiętać, że zwykle projekty związane z przestrzenią kosmiczną i nowymi technologiami mają spore opóźnienie – było możliwe dzięki częściowemu połączeniu prac, które zwykle odbywają się osobno, w drugiej i trzeciej fazie rozwoju projektu. To zaś jest możliwe dzięki wykorzystaniu sprzętu i doświadczeń z dotychczasowych misji w głębszych partiach kosmosu. Budujemy stabilną i bezawaryjną platformę, w której wszystko, co nie jest silnikiem, to technologie o niskim ryzyku, mówi Tabitha Dodson, odpowiedzialna z ramienia DARPA za projekt DRACO.
      Wiemy, że niedawno zakończyła się pierwsza faza projektu, w ramach którego powstał projekt nowego reaktora. Nie ujawniono, ile faza ta kosztowała. Kolejne dwie fazy mają budżet 499 milionów USD. Jeśli prototyp zda egzamin, powstanie silnik dla misji na Księżyc. Przyniesie on spore korzyści. Napędzane nim rakiety będą przemieszczały się szybciej, zatem szybciej dostarczą ludzi, sprzęt i materiały na potrzeby budowy bazy na Księżycu. Jednak największe korzyści z nowego silnika ujawnią się podczas misji na Marsa.
      Okno startowe misji na Czerwoną Planetę otwiera się co 26 miesięcy i jest dość wąskie. Dzięki lepszym silnikom i szybszym rakietom okno to można poszerzyć, co ułatwi planowanie i przeprowadzanie marsjańskich misji. Nie mówiąc już o tym, że skrócenie samej podróży będzie korzystne dla zdrowia astronautów poddanych promieniowaniu kosmicznemu. Prędkość obecnie stosowanych silników jest ograniczona przez dostępność paliwa i utleniacza. Silnik z reaktorem atomowym działałby dzięki ogrzewaniu ciekłego wodoru z temperatury -253 stopni Celsjusza do ponad 2400 stopni Celsjusza i wyrzucaniu przez dysze szybko przemieszczającego się rozgrzanego gazu. To on nadawałby ciąg rakiecie.
      Pomysłodawcą stworzenia napędu atomowego jest polski fizyk Stanisław Ulam, który przedstawił go w 1946 roku. Dziesięć lat później rozpoczęto Project Orion. Efektem prac było powstanie prototypowego silnika, który został przetestowany na ziemi. Obecnie takie testy nie wchodzą w grę. Zgodnie z dzisiejszymi przepisami naukowcy musieliby przechwycić gazy wylotowe, usunąć z nich materiał radioaktywny i bezpiecznie go składować. Dlatego też prototyp zostanie przetestowany na orbicie 700 kilometrów nad Ziemią. Ponadto w latach 50. wykorzystano wzbogacony uran-235, taki jak w broni atomowej. Obecnie użyty zostanie znacznie mniej uran-235. Można z nim bezpieczne pracować i przebywać w jego pobliżu, mówi Anthony Calomino z NASA. Drugi z podobnych projektów, NERVA (Nuclear Engine for Rocket Vehicle Application), doprowadził do stworzenia dobrze działającego silnika. Ze względu na duże koszty projekt zarzucono.
      Reaktor będzie posiadał liczne zabezpieczenia, które nie dopuszczą do jego pełnego działania podczas pobytu na ziemi. Dopiero po opuszczeniu naszej planety będzie on w stanie w pełni działać.
      W czasie testów zostaną sprawdzone liczne parametry silnika, w tym jego ciąg oraz impuls właściwy. Impuls właściwy obecnie stosowanych silników chemicznych wynosi około 400 sekund. W przypadku silnika atomowego będzie to pomiędzy 700 a 900 sekund. NASA chce też sprawdzić, na jak długo wystarczy 2000 kilogramów ciekłego wodoru. Inżynierowie mają nadzieję, że taka ilość paliwa wystarczy na napędzanie rakiety przez wiele miesięcy. Obecnie górny człon rakiety nośnej ma paliwa na około 12 godzin. Silniki NTP powinny być od 2 do 5 razy bardziej efektywne, niż obecne silniki chemiczne. A to oznacza, że napędzane nimi rakiety mogą lecieć szybciej, dalej i zaoszczędzić paliwo.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Wysłana przez Zjednoczone Emiraty Arabskie marsjańska misja Hope wykonała pierwsze zdjęcia księżyca Deimos w wysokiej rozdzielczości. Deimos to mniejszy i mniej zbadany z dwóch księżyców Marsa. Dzięki odpowiedniej orbicie Hope możliwe było wykonanie zdjęć Deimosa z każdej strony. Jak poinformował główny naukowiec misji, Hessa Al Matroushi z Mohammed Bin Rashid Space Centre, fotografie wykonano z odległości 100 kilometrów.
      Na pokładzie Hope znajdują się trzy instrumenty naukowe: spektrometr działający w ultrafiolecie, spektrometr podczerwieni oraz aparat o wysokiej rozdzielczości. Dzięki już przeprowadzonym przez Hope badaniom wiemy, że spektrum Deimosa w zakresie ultrafioletu odpowiada spektrum drugiego z księżyców, Fobosa. To oznacza, że oba prawdopodobnie pochodzą z Marsa, od którego się oddzieliły.
      Celem misji Hope jest badanie atmosfery Marsa. Została ona niedawno przedłużona na kolejny rok, z nadzieją, że uda się przeprowadzić badania wpływu zmian cykli słonecznych na Czerwoną Planetę. Misja ZEA ma również pomóc organizatorom kolejnych wypraw. Takich jak na przykład japońska Martian Moon Exploration, która ma ruszyć w przyszłym roku w kierunku Fobosa i Deimosa. Japończycy chcą lepiej zbadać oba księżyce i pobrać próbki z Fobosa. "Bardzo ważnym jest, by jedna misja przynosiła korzyści innym. Nikt nie jest w stanie przeprowadzić wszystkich badań", podkreśla Al Matroushi.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Łazik Perseverance rozpoczął tworzenie na Marsie zapasowego magazynu próbek. W miejscu zwanym Three Forks złożona została tytanowa tuba z próbkami marsjańskich skał. W ciągu najbliższych 2 miesięcy łazik pozostawi tam w sumie 10 pojemników, tworząc pierwszy w historii skład próbek na innej planecie.
      Za 10 lat próbki mają trafić na Ziemię w ramach misji Mars Sample Return. Plan ich przywiezienia zakłada, że to Perseverance zawiezie je do lądownika Sample Retrieval Lander, na pokładzie którego znajdzie się rakieta Mars Ascent Vehicle oraz zbudowane przez Europejską Agencję Kosmiczną Sample Transfer Arm. Europejskie ramię przeładuje przywiezione próbki z Perseverance do Mars Ascent Vehicle. Na pokładzie Sample Retrieval Lander znajdą się też dwa śmigłowce bazujące na architekturze Ingenuity. Zostaną one wykorzystane, gdyby z jakichś powodów Perseverance nie mógł dostarczyć próbek. Wówczas śmigłowce zabiorą próbki ze składu zapasowego i dostarczą je do pojazdu. Następnie z powierzchni Marsa wystartuje Mars Ascent Vehicle, który zawiezie je do czekającego na orbicie pojazdu Earth Return Orbiter. Ten zaś przetransportuje próbki na Ziemię. W tej chwili plan przewiduje, że Earth Return Orbiter zostanie wystrzelony jesienią 2027 roku, a Sample Retrieval Lander wiosną 2028. Próbki mają trafić na Ziemię w roku 2033.
      Obecnie Perseverance ma na pokładzie 17 pojemników z próbkami, w tym 1 z próbką atmosfery. Pierwszy pojemnik złożony w Three Forks zawiera skały pobrane 31 stycznia 2022 roku na obszarze South Séítah w Kraterze Jezero.
      Cały proces składowania próbki trwał godzinę. Po tym, gdy pojemnik wypadł spod podwozia łazika, inżynierowie musieli sprawdzić, czy nie znajdzie się pod kołami Perseverance, gdy ten będzie odjeżdżał, ani czy nie ustawił się pionowo. Pojemniki na jednym końcu są płaskie, co ma ułatwić ich przyszłe zebranie. Jednak przez to istnieje ryzyko, że ustawią się pionowo. Podczas testów naziemnych działo się tak w 5% przypadków.


      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Dnia 20 lipca 1976 roku lądownik Viking 1 stał się pierwszym wysłanym przez człowieka pojazdem, który z powodzeniem wylądował i podjął pracę na Marsie. Na przysłanych przez niego zdjęciach naukowcy zobaczyli nie to, czego się spodziewali. Zamiast śladów wielkiej powodzi ujrzeli zagadkowy, pokryty głazami krajobraz. Teraz naukowcy z Planetary Science Institute dowodzą, że Viking 1 wylądował na krawędzi pola osadów powstałego w wyniku gigantycznego tsunami.
      Lądownik miał szukać śladów życia na Marsie, więc inżynierowie i naukowcy wykonali żmudną pracę wybrania miejsca lądowania na podstawie najwcześniejszych dostępnych zdjęć Marsa oraz danych pochodzących ziemskiego radaru badającego powierzchnię Czerwonej Planety, mówi główny autor badań, doktor José Alexis Palermo Rodriguez. Wybrali więc obszar, który wyglądał jak miejsce wielkie powodzi. Jednak okazało się, że jego wygląd nie odpowiada scenariuszowi „zwykłej” powodzi. Kolejne badania i zdjęcia Marsa sugerowały raczej, że doszło tam do tsunami. Teraz Rodriguez i jego zespół znaleźli pozostałość po prawdopodobnym sprawcy tsunami – krater uderzeniowy Pohl o szerokości 110 kilometrów.
      Krater znajduje się na północnych nizinach Marsa. Powstał na osadach, które prawdopodobnie uformowały się, gdy miejsce to zostało po raz pierwszy zalane podczas tworzenia się wielkiego oceanu. Na podstawie rozmiarów krateru i serii symulacji naukowcy doszli do wniosku, że przed 3,4 miliardami lat w Marsa uderzyła asteroida o średnicy około 9 lub 3 kilometrów – wszystko zależy od właściwości podłoża, na które spadła – i wywołała tsunami z falami o wysokości do 250 metrów, które powędrowały 1500 kilometrów od miejsca uderzenia.
      Gdy myślimy o tsunami wyobrażamy sobie ścianę wody zbliżającą się do wybrzeża i je zalewającą. Tutaj mogło przebiegać to inaczej. Mieliśmy ścianę czerwonawej wzburzonej wody poruszającej się w górę i w dół wraz z niesionym skałami i gruntem, mówi Rodriguez. Jako że Mars ma słabszą grawitację niż Ziemia, woda i skały opadały wolniej niż na naszej planecie.
      Uczeni z Planetary Science Institute mówią, że w miejscu lądowania Vikinga 1 zapewne znajdują się bardzo stare osady oceaniczne wyrzucone przez tsunami. Głazy widoczne na pierwszych zdjęciach przysłanych z powierzchni Marsa to prawdopodobnie skały przemieszczone przez megatsunami.
      Zdaniem uczonych uderzenie, które wywołało megatsunami na Marsie było bardzo podobne do upadku asteroidy, która zabiła dinozaury. W obu przypadkach asteroida spadła do płytkich wód (ok. 200 metrów głębokości), oba kratery uderzeniowe mają około 100 km średnicy i obaw wywołały fale o podobnej wysokości, które na podobną odległość zalały ląd.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...