Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Brytyjska rodzina zwróciła 2-metrowy zabytek wywieziony z Alhambry przez ich przodka

Rekomendowane odpowiedzi

Rodzina XIX-wiecznego brytyjskiego pisarza Richarda Forda, autora jednej z pereł literatury podróżniczej – A Handbook for Travellers in Spain – zwróciła... 2,25-metrowy zabytek, który Ford wywiózł z Alhambry. Pisarz odbył podróż do Hiszpanii w latach 1830–1833.

We wrześniu ubiegłego roku Patronato de la Alhambra y Generalife otrzymało od rodziny Ford wiadomość o zabytku, który przechowuje ona od niemal 200 lat. Pierwsze badania i tłumaczenia widocznego tekstu, wykonane na podstawie zdjęć przysłanych z Anglii, wskazywały, że mamy do czynienia z oryginałem. Jakiś czas później zabytek trafił do Hiszpanii, a teraz ogłoszono wyniki dokładniejszych badań, w tym datowania radiowęglowego. Hiszpańskie władze ogłosiły, że mamy do czynienia z fragmentem cennego drewnianego fresku pochodzącego z Palacio del Partal, wybudowanego w latach 1302–1309. To jedna z najważniejszych struktur pałacowych tego okresu, a zwrócony fragment jest ważnym wspaniałym sztuki dynastii Nasrydów.

Nie wiadomo, a jaki sposób zabytek trafił w ręce Forda. Pewnym jest, że wywiózł go z Hiszpanii i przez niemal 200 lat przechowywała go jego rodzina.

Richard Ford był nie tylko pisarzem, ale i utalentowanym rysownikiem. Sam ilustrował książki swoje oraz swoich przyjaciół. Był zafascynowany Hiszpanią, a największe wrażenie zrobiła na nim właśnie Alhambra. Przed śmiercią w 1858 roku zdążył trzykrotnie wydać swój przewodnik po Hiszpanii. Pozostawił po sobie też inne dzieła oraz kolekcję własnych oraz zakupionych obrazów.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
5 hours ago, KopalniaWiedzy.pl said:

Nie wiadomo, a jaki sposób zabytek trafił w ręce Forda. Pewnym jest, że wywiózł go z Hiszpanii i przez niemal 200 lat przechowywała go jego rodzina.

Obstawiam, że drewniany fresk sam odpadł od ściany, gdy pan Ford akurat przechodził w okolicy i tym samym uratował ów cenny zabytek przed niechybnym zniszczeniem :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W Peñamellera Baja w hiszpańskiej Asturii znaleziono dwa złote torkwesy. Ze względu na jakość wykonania i bogate zdobnictwo mamy tutaj do czynienia z wyjątkowym znaleziskiem, które pozwoli lepiej poznać ten rodzaj biżuterii i jego historię w epoce żelaza. Torkwesy to sztywne otwarte naszyjniki w formie obręczy. Były rozpowszechnione m.in. wśród Scytów i Celtów. To jeden z najczęściej znajdowanych rodzajów biżuterii epoki żelaza. Na Półwyspie Iberyjskim były powszechne pomiędzy IX a II wiekiem przed Chrystusem.
      Do odkrycia niezwykłych zabytków doszło przypadkiem. Jeden z nich znalazł pracownik wodociągów, który przeglądał instalację w poszukiwaniu źródła wycieku. Jeszcze tego samego dnia na miejsce udali się specjaliści, którzy znaleźli sześć fragmentów stanowiących kompletny drugi torkwes. To pierwszy w Asturii przypadek, gdy specjaliści mogli zbadać miejsce odkrycia torkwesów i to w chwili ich znalezienia. Dlatego też eksperci mówią o najważniejszym tego typu odkryciu w Asturii. Dotychczas większość torkwesów znajdowano w XVIII i XIX wieku, gdy techniki i procedury badawcze były znacznie słabiej rozwinięte niż dzisiaj i tracono większość informacji o kontekście znaleziska.
      Zdobienia pierwszego z torkwesów przypominają znany ekspertom Torkwes z Langreo przechowywany obecnie w Madrycie. Wykonano je w typowym dla tych okolic stylu używanym przez celtyckie plemiona zamieszkujące dzisiejszą Asturię i Galicję. Składa się on z centralnego pręta obłożonego złotem i stanowi wyjątkowy przykład sztuki złotniczej epoki żelaza. Drugi z torkwesów jest pozłacany, a na jego końcach przedstawiono gorzejące Słońce.
      Obecnie oba zabytki poddawane są intensywnym nieinwazyjnym badaniom. Dzięki nim naukowcy mają nadzieję poznać techniki produkcyjne, źródła pochodzenia metali czy rolę srebra w tego typu biżuterii.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Archeolodzy z Glacier Archeology Program, programu archeologii lodowcowej Departamentu Dziedzictwa Kulturowego rady okręgu Innlandet oraz Muzeum Historycznego w Oslo, odkryli na stokach góry Lauvhøe brzechwę strzały sprzed ok. 4 tys. lat (z epoki kamienia). Lauvhøe wchodzi w skład norweskiego pasma górskiego Jotunheimen. W ostatnich latach topniejący lód odsłonił nowe obszary do badania.
      Ponieważ oba końce były złamane, datowanie nastręczało kłopotów. Początkowo sugerowano, że strzała może pochodzić z epoki żelaza. Sytuacja zmieniła się jednak, gdy delikatnie oczyszczono ją z nanosu i odsłonięto miejsce mocowania grotu. Jego wymiary i kształt sugerowały, że grot był krzemienny (najprawdopodobniej został wykonany z techniką bifacjalną, która polega na obustronnej obróbce surowca).
      To pierwsze znalezisko z epoki kamienia na tym stanowisku. W 2017 r. i wcześniej nie natrafiono tam na artefakty starsze niż z epoki żelaza.
      W mediach społecznościowych Glacier Archeology Program występuje jako Secrets of the Ice. Na profilu na Facebooku poinformowano, że choć dwaj archeolodzy — Axel i Andreas — mieli mieć w ostatni weekend sierpnia wolne, zamiast tego wspięli się na Lauvhøe. W 2017 r. przeprowadziliśmy zakrojoną na szeroką skalę prospekcję terenową. Znaleziono wtedy trochę strzał z epoki żelaza. Panowie mieli przeczucie, że od tego czasu topniejący lód odsłonił kolejne artefakty. Mieli rację – czytamy w poście.
      Dr Lars Holger Pilø, współdyrektor programu, wyjaśnia, że strzałę pozostawili myśliwi polujący na renifery. W letnich miesiącach zwierzęta przemieszczały się w pobliże lodu i śniegu, by uciec przed dokuczającymi im owadami. Ludzie znali ten zwyczaj i go wykorzystywali. Czasem, gdy strzała nie trafiła w cel, gubiła się w śniegu. To strata dla myśliwego, ale strzał w dziesiątkę dla archeologii! - stwierdza naukowiec.
      Prace mają być kontynuowane. Już teraz widać, że będą owocne. Na przełęczy Lendbreen odkryto, na przykład, żelazne wędzidło i skórzane elementy ogłowia. Mogą one pochodzić z epoki wikingów, na którą przypada szczytowy ruch przez to przejście. Ostatnio poinformowano też o znalezionej na Lendbreen średniowiecznej podkowie i końskich odchodach.
      Skala zawartości materiału archeologicznego w lodowcach i płatach lodu Innlandet stała się widoczna podczas dużego topnienia jesienią 2006 r. Od tej pory naukowcy stale ratowali odsłaniane obiekty.
      Glacier Archaeology Program rozpoczął się w 2011 r. Jego autorzy podkreślają, że pozwolił systematycznie pracować ze znaleziskami z lodu. Zespół wspomina o odkrytych narzędziach do polowania, wyposażeniu transportowym, tkaninach czy ubraniach, a także o materiale zoologicznym — odchodach, kościach i porożu.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Kultura Tartessos pojawiła się w VIII wieku p.n.e. w dolinie Gwadalkiwiru na południowym-zachodzie Półwyspu Iberyjskiego. Jej główny ośrodek, dotychczas nieodnaleziony, jest utożsamiany z biblijnym Tarszisz. Informacje o Tartessos pojawiają się w źródłach bliskowschodnich i greckich, wspomina o nim m.in. Herodot (Dzieje, I 163, IV 152), który lokalizuje je za Słupami Herkulesa. Kultura Tartessos upadła z nieznanych nam przyczyn w IV wieku p.n.e. Hiszpańska Najwyższa Rada ds. Badań Naukowych poinformowała właśnie o znalezieniu pierwszych wizerunków przedstawiających ludzi kultury Tartessos.
      Na stanowisku archeologicznym Casas del Turuñuelo w Badajoz archeolodzy odkryli pięć figurek z V wieku p.n.e. przedstawiających ludzkiego głowy. Znaleziono je w patio budynku, w którym Tartesyjczycy masowo składali ofiary ze zwierząt, przede wszystkim z koni.
      Dwie spośród figurek są niemal kompletne. To rzeźbione głowy kobiet, w których uszach widzimy kolczyki typowe dla Tartessos. Dotychczas tego typu złote kolczyki znaliśmy wyłącznie z kilku stanowisk archeologicznych. Na podstawie jakości wykonania figurek i przedstawionych szczegółów naukowcy przypuszczają, że przedstawiają one żeńskie bóstwa. Oprócz nich znaleziono fragmenty co najmniej trzech innych figurek. Jedna z nich prawdopodobnie przedstawiała wojownika, gdyż na jej głowie widać zachowany fragment hełmu.
      Odkrycie może zmienić poglądy specjalistów na kulturę Tartessos. Dotychczas uważano, że nie przedstawiała ona wizerunków ludzi, a bóstwa były reprezentowane za pośrednictwem motywów zwierzęcych, roślinnych lub poprzez święte kamienie.
      Wiemy, że kultura Tartessos pojawiła się w VIII wieku, jej korzenie są silnie związane zarówno z miejscowymi ludami, jak i z Fenicjanami. Przedstawiciele tej kultury posługiwali się wymarłym językiem tartesyjskim, z którego zachowało się około 100 inskrypcji. Język ten nie został jednak dotychczas sklasyfikowany, nie wiemy więc, do jakiej rodziny językowej należał.
      Lud Tartessos prawdopodobnie wyznawał kult Astarte i Baala, a jego tożsamość kulturowa w znacznej mierze została ukształtowana przez kontakty z Fenicjanami, z którymi handlowali metalami. Tartesyjczycy sami byli też zręcznymi metalurgami, tworzyli bogato dekorowane przedmioty z brązu, a ich charakterystycznymi wyborami były dzbany w kształcie gruszki, płaskie przypominające talerze piecyki z okrągłymi uszami, kadzielnice z motywami kwiatowymi, fibule i sprzączki do pasów.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Pod koniec ubiegłego roku archeolodzy Steve Tomlinson i Emily Brown przeszukiwali brzegi Tamizy na północy hrabstwa Kent. Początkowo nie znaleźli niczego szczególnego, ot sporo potłuczonej ceramiki z czasów rzymskich i trochę tesser, z których Rzymianie układali mozaiki. Gdy wracali, Tomlinson zauważył niewielki skórzany but. Pokazał go Brown i wspólnie orzekli, że nie pochodzi on ani z czasów współczesnych, ani z epoki wikingów. Być może powstał we wczesnym średniowieczu. Gdy jednak kilka tygodni później Tomlinson dostał wyniki datowania radiowęglowego, aż usiadł z wrażenia.
      Mudlarking to termin ukuty w XVIII wieku. Mudlarkerami nazywano ludzi, którzy brodzili w mule, przede wszystkim u brzegów Tamizy, poszukując tam cennych przedmiotów, by je sprzedać i w ten sposób zarobić na życie. Obecnie zajęciu temu oddają się przede wszystkim archeolodzy, zarówno zawodowcy jak i amatorzy. I właśnie to robili Tomlinson i Brown, gdy dokonali niezwykłego odkrycia.
      Naukowcy szybko zorientowali się, że taki but nie jest czymś, co znajduje się codziennie. Tomlinson miał już doświadczenie z podobnym zabytkiem. W 2018 roku znalazł w mule but z czasów anglosaskich, datowany na lata 942–969. Miał więc nadzieję, że i tym razem znalazł coś równie starego, a może i starszego. Zapakował więc but do pojemnika z wodą i wysłał go do badania radiowęglowego.
      Kilka tygodni później otrzymał wyniki i usiadł z wrażenia. Okazało się, że but powstał w późnej epoce brązu w latach 888–781 przed naszą erą. To najstarszy but znaleziony na Wyspach Brytyjskich i – niewykluczone – że najmniejszy na świecie. Jego rozmiar wskazuje, że należał do dziecka w wieku 2-3 lat. Jako, że tak stare ubrania rzadko są w stanie przetrwać próbę czasu, dla pewności wykonano drugie datowanie, które potwierdziło to pierwsze.
      Tekstylia czy wyroby skórzane mogą zachować się tam, gdzie nie ma dostępu powietrza. Na przykład w bagnie czy rzecznym mule. Tak właśnie było w przypadku buta znalezionego przez Tomlinsona.
      Obecnie trwają specjalistyczne badania zabytku. Wiadomo już, że jego podeszwa została wykonana z kilku warstw. Dzięki temu naukowcy mogą sporo dowiedzieć się o technice wytwarzania obuwia przed 3000 lat. Po zakończeniu badań but prawdopodobnie trafi do British Museum.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Francisco Lope de Vega był – obok Cervantesa – najwybitniejszym pisarzem hiszpańskiego Złotego Wieku. Jest autorem olbrzymiej liczby dramatów, sonetów, komedii, pisał powieści i epopeje. Nie cała jego spuścizna się zachowała. Tym cenniejsze jest odkrycie każdego nieznanego fragmentu tekstu jego autorstwa. W zbiorach Hiszpańskiej Biblioteki Narodowej (BNE) odnaleziono właśnie nieznaną dotychczas komedię Lope de Vegi, a do jej zidentyfikowania przyczyniła się sztuczna inteligencja.
      Naukowcy z Uniwersytetów w Wiedniu i Valladolid prowadzą projekt ETSO: Estilometría aplicada al Teatro del Siglo de Oro. Wraz ze 150 współpracownikami stosują metody analizy komputerowej do prac teatralnych Złotego Wieku, by rozwiązać problemy z autorstwem poszczególnych dzieł. Badania przeprowadzono m.in. na XVII-wiecznym manuskrypcie, który został spisany wiele lat po śmierci Lope de Vegi. Na podstawie analizy stylistycznej sztuczna inteligencja wskazała, że znajdująca się w nim komedia „Francuzka Laura” wyszła spod pióra wielkiego pisarza i powstała na kilka lat przed jego śmiercią.
      Odkrycie było możliwe dzięki ostatnim postępom w technologii automatycznej transkrypcji tekstów. Jeszcze kilka lat temu maszyny bardzo słabo radziły sobie z odręcznym pismem, szczególnie z dawnych epok. Obecnie się to zmieniło. Współczesna technologia w ciągu zaledwie kilku godzin była w stanie rozpoznać tekst – zarówno drukowany jak i pisany odręcznie – z około 1300 sztuk teatralnych Złotego Wieku. Maszynowe rozpoznawanie nie działa oczywiście idealnie, ale znakomicie ułatwia i przyspiesza pracę. Dzięki temu ludzie mogą bardzo szybko wprowadzić niezbędne poprawki. Następnie, dzięki analizie stylistycznej i słownikowej już poprawionych tekstów, algorytmy sztucznej inteligencji mogą identyfikować autora po unikatowym stylu. Nie od dzisiaj wiadomo, że każdy pisarz i każdy z nas, używa różnych słów w różnych proporcjach. A maszyny mogą analizować olbrzymie zbiory danych i obliczać proporcje dla konkretnych słów, wyrażeń czy zdań.
      Już na podstawie wcześniejszych eksperymentów z algorytmami wiedziano, że potrafią one z 99-procentową dokładnością określić, czy dane dzieło wyszło spod pióra Lope de Vegi czy też nie. Sztuczna inteligencja dostała za zadanie przeanalizowanie wspomnianych 1300 dzieł oraz stwierdzenie, czy ich autorem jest Lope de Vega, czy też któryś z 350 innych pisarzy epoki. Algorytm wskazał, że „Francuzkę Laurę” napisał Lope de Vega. Wówczas do pracy przystąpili eksperci, którzy tradycyjnymi metodami badawczymi mieli zweryfikować wyniki pracy maszyny. Naukowcy porównywali więc metrykę, ortoepię, a przede wszystkim tropy literackie, idee i struktury leksykalne typowe dla Lope de Vegi i okresu jego twórczości, jakie wskazała sztuczna inteligencja z tym, co widoczne jest w nowo zidentyfikowanej komedii.
      Wszystko wskazuje na to, że mamy oto do czynienia z nieznanym dotychczas dziełem wielkiego pisarza, które powstało pod koniec jego życia, a o istnieniu którego nie mieliśmy pojęcia. „Francuzka Laura” jest osadzona w kontekście politycznym czasu, w którym powstała. Wtedy to, pod koniec lat 20. XVII wieku, w trakcie Wojny Trzydziestoletniej, Francja i Hiszpania zawarły krótki pokój, który przez sojuszników obu stron był postrzegany jako zdrada. Główną bohaterką komedii jest Laura, córka księcia Bretanii, żona hrabiego Arnaldo. Bretania była sojuszniczką Hiszpanii. W Laurze zakochał się jednak następca tronu Francji, który próbuje zdobyć ją wszelkimi sposobami. Budzi to podejrzenia Arnaldo, który – zarówno z zazdrości jak i z obawy przed skandalem – próbuje otruć żonę. Ostatecznie jednak Laura wychodzi z opałów obronną ręką, opiera się zalotom Delfina, co przekonuje męża do jej wierności.
      Szczegółowy opis odkrycia i badań nad „Francuzką Laurą” znajdziemy w piśmie wydawanym przez Universitat Autònoma de Barcelona.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...