Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Po 4 latach wytężonych badań naukowcy z Indian Institute of Technology w Kharagpur zakończyli prace nad męskim środkiem antykoncepcyjnym. Nie wymaga on interwencji chirurgicznej, np. podwiązania nasieniowodów, i działa przez ok. 10 lat. Wystarczy jeden zastrzyk.

Preparat nie wywołuje dużych zmian fizjologicznych, lecz hamuje zdolność plemników do zapładniania. Wcześniej naukowcy na całym świecie zajmowali się szczepionkami, które bazowały na zjawisku niepłodności immunologicznej. W organizmie kobiety lub mężczyzny miały w założeniu powstawać przeciwciała przeciwplemnikowe, które uniemożliwiałyby połączenie jaja z męską komórką rozrodczą.

Technologia hinduskiego zespołu, którego pracom przewodniczył doktor Sanjoy Guha, jest już gotowa do komercjalizacji. Jej zakupem interesują się koncerny farmaceutyczne, także te zachodnie.

Oczywiście, cena będzie wysoka. Otrzymywaliśmy propozycje od zagranicznych firm, ale odrzucaliśmy je, ponieważ chcemy, by nabywca pochodził z Indii – opowiada Partha Pratim Chakra-borty, dziekan Wydziału Badań Sponsorowanych i Doradztwa Przemysłowego. Na realizację projektu rząd wydał ok. 2,5 mln dolarów.

Wkrótce zostaną najprawdopodobniej ujawnione szczegóły odkrycia badaczy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4 lata pracy i czas działania szacowany na 10 lat? Oj, na tak pochopnym myśleniu można się przejechać i jako klient, i jako producent... Ale poczekamy, zobaczymy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość Guardian

Jeżeli jest to kwestia jednej szczepionki, to nawet jeżeli miałoby to działać przez rok, znajdzie to popyt.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wszystko zależy od efektów ubocznych. Jedyna stosowana dotychczas długotrwała antykoncepcja (kobieca), czyli Depo Provera, ma koszmarne efekty uboczne - od całkowitej utraty płodności przez przedłużone działanie po krwawienia z dróg rodnych. A do tego silny negatywny wpływ na libido (wszak nie po to się bierze leki antykoncepcyjne, żeby nie mieć ochoty na seks). Jeżeli ten specyfik będzie łagodniejszy, to rzeczywiście może mieć szansę na rynku. Choć ja i tak skłaniam się raczej ku wierze w sukces szczepionek antyplemnikowych albo skierowanych przeciw gonadotropinie kosmówkowej, tym bardziej, że ich wpływ na organizm jest praktycznie zerowy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

po Depo Provera płodność wraca po 3 miesiącach, nie zawsze obniża libido największym minusem metody jest to, że nie da się jaj cofnąć - skutki uboczne dokuczają przez 3 mies.

Męska antykoncepcja, według prognoz, będzie wywoływać nastroje depresyjne i wymagać podawania dodatkowo testosteronu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

po Depo Provera płodność wraca po 3 miesiącach

Zgodnie z ulotką tak... w rzeczywistości wcale tak lekko nie jest. Bywa, że kobietom nie wraca płodność nawet przez dwa lata.

 

nie zawsze obniża libido

To fakt, nie zawsze.

 

Męska antykoncepcja, według prognoz, będzie wywoływać nastroje depresyjne i wymagać podawania dodatkowo testosteronu

Póki co nie wiadomo, jak dokładnie działa ten lek, więc jest trochę za wcześnie na takie oceny. Zobaczymy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

z testosteronem chyba rzeczywiście moj błąd.

http://wiadomosci.wp.pl/kat,,wid,8291234,wiadomosc.html?ticaid=11a51

ale sprawa już nie najświeższa.

Panowie mają również inne możliwości - Efektem są blokady nasieniowodów.wropowadza sie do nich rozne przedmioty np.druciki miedziane, nici (nylonowe, jedwabne) lub zastawki ze zlota i stali, by oslabic plemniki i zachamowac ich wedrowke ku wolnosci.w tym samym celu instaluje sie na nasieniowodach klamerki tantalowe. do bardziej wymyslnych metod nalezy razenie plemnikow...pradem, za sprawa chipsa zainstalowanego w nasieniowodzie, podlaczonego do miniaturowej bateryjki. ta metoda na szczescie nie opuscila scian laboratorium. znacznie bardziej zaawansowana jest amerytkanska metoda intra vas device (IVD) testowana obecnie na ochotnikach. polega na umiesczeniu w kazdym z nasieniowodow dwoch ,miekkich zatyczek- jesli plemniki omina pierwsza przeszkode, zatrzymuja sie na drugiej. jak wykazaly testy na malpach, bedzie metoda owracalna w przeciwienstwie do sterylizacji.W finalna faze wchodzi metoda ktora od kilku lat testuje sie z Indiach. RISUG polega na wstrzyknieciach do nasieniowodu substancji SMA po 72 godzinach tworzy ona na nablonkuotoczke ladunkow elektrycznych ktore rozrywaja blony komorkowe plemnikow przeplywajacych przez nasieniowod. metoda jest bezpieczna,tania, prosta i skuteczna.dziala nieprzerwalnie przez 10,15 lat. a w razie potrzeby mozna przewrocic plodnosc przeplokujac nasienowody.te mechaniczne metody maja stac sie alternatywa dla prezerwatyw bo meska pigulka to piesn przyszlosci

No i jeszcze olej z bawełny latach 50-tych w Chinach kobiety przestaly rodzic poniewaz stosowano z biedy ten olej.wplywalo to na plodnosc mezczyzn (raczej na jej brak) lecz u 30% mezczyzn plodosc nie powrocila. Ciekawe, czy można kupić w "zdrowej żywności" ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za sporą dozę informacji, trzeba będzie to sobie gdzieś zapisać ;) Chciałbym tylko zauważyć, że większość z wspomnianych przez Ciebie metod to techniki stosunkowo inwazyjne, wymagające bezpośredniej interwencji chirurgicznej w obrębie genitaliów. To niestety bardzo istotna wada i moim zdaniem może stać się barierą dla rozpowszechnienia niektórych spośród wymienionych sposobów antykoncepcji, szczególnie w krajach Trzeciego Świata.

 

Pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość tymeknafali
Oczywiście, cena będzie wysoka.

No tak... jeżeli przez x czasu nie będziesz kupował prezerwatyw, to musisz tu nadrobić płatnością ;D

A tak przy okazji... bogata oferta tych środków. Czy wy Panowie powilibyście sobie wstrzyknąć jakieś g. do organizmu, albo wszczepić jakiś chip?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dlaczego od razu g. ? Nie mówię, że z góry uważam ten lek za bezpieczny, ale myślę, że szczególnie w krajach Trzeciego Świata metoda trwałej antykoncepcji może być bardzo potrzebna w niektórych sytuacjach. Zresztą tak jak pisałem, ja osobiście skłaniam się ku szczepionkom, ale te niestety dotyczyłyby pań i miały niestety działanie potencjalnie dożywotnie.

 

btw. mam pytanie do Dada Die o tajemniczą metodę RISUG: jak ma się jej stosowanie do naturalnego złuszczania się naskórka? w jaki sposób rozwiązano ten kłopot? Na chłopski rozum taka błona powinna blokować usuwanie zużytych komórek naturalną drogą, tj. wraz ze strumieniem przepływającego nasienia. Wiesz coś może na ten temat?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

błona śluzowa nasieniowodu pokryta jest nabłonkiem dwurzędowym niezłuszczającym się, ale jestem pewna czy dokładnie o to chodzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Heh, z histologii akurat zawsze byłem kiepski. Z drugiej jednak strony ciężko mi uwierzyć, że przez 10 lat nie jest potrzebne usunięcie martwych komórek - wobec tego w grę wchodzi najprawdopodobniej apoptoza i fagocytoza przez otaczające komórki. Ciekawe, ciekawe... fajnie, że się pojawiłaś na forum ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
ponieważ chcemy, by nabywca pochodził z Indii - opowiada Partha Pratim Chakra-borty, dziekan Wydziału Badań Sponsorowanych i Doradztwa Przemysłowego. Na realizację projektu rząd wydał ok. 2,5 mln dolarów

 

Proszę, jaki przykład patrioty-cznego myślenia. 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zobaczymy, co będzie dalej. Inicjatywa bardzo szlachetna, lecz 2,5 mln dolarów to niestety wciąż za mało.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wobec tego w grę wchodzi najprawdopodobniej apoptoza i fagocytoza przez otaczające komórki.

apoptoza raczej nie (ale mogę się mylić) co do fagocytozy nie wiem ale spytam eksperta ;)

Abstrahując od tematu problem apoptozy można by na forum poruszyć, bardzo ciekawe zjawisko, moim zdaniem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wobec tego w grę wchodzi najprawdopodobniej apoptoza i fagocytoza przez otaczające komórki.

apoptoza raczej nie (ale mogę się mylić) co do fagocytozy nie wiem ale spytam eksperta ;)

Jakie widzisz inne opcję usuwania zużytych komórek? Fagocytoza "sama z siebie", bez wcześniejszej apoptozy, też raczej rzadko zachodzi. Przeważnie fagocytowane są o ile wiem dopiero ciałka apoptotyczne, a nie całe komórki. Za to zdania eksperta chętnie posłucham, bo tak jak mówię, z histologii jestem cieniutki.

 

Abstrahując od tematu problem apoptozy można by na forum poruszyć, bardzo ciekawe zjawisko, moim zdaniem.

Hehe, jak będą newsy ze świata, które można zamieścić w Kopalni, to i artykuły się pewnie pojawią ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Pomiędzy plemnikami toczy się zażarta konkurencja o to, który z nich pierwszy dotrze do komórki jajowej i ją zapłodni. Jednak nie jest to rywalizacja sportowa. Jak dowiedzieli się naukowcy z Instytutu Genetyki Molekularnej im. Maxa Plancka w Berlinie, niektóre plemniki... zatruwają konkurencję, utrudniając jej dotarcie do jaja.
      Na łamach najnowszego PLoS Genetics niemieccy naukowcy opisali swoje badania, w czasie których odkryli pewien czynnik genetyczny nazwany przez siebie haplotypem-t, który daje znaczną przewagę plemnikom go posiadającym. Badania na myszach wykazały, że wśród plemników, którym udaje się zapłodnić jajo, te z haplotypem-t stanowią aż 99%.
      Zespół z Maxa Plancka jest pierwszym, który wykazał, że plemniki z haplotypem-t płyną bardziej prostą drogą niż konkurencja nie posiadająca tego czynnika. To na starcie daje im przewagę. Niemcy powiązali też różnicę w ruchomości z molekułą RAC1. To rodzaj molekularnego przełącznika, który przenosi sygnały z zewnątrz komórki do jej wnętrza, aktywując różne proteiny. Wiadomo np. że molekuła ta bierze udział w nakierowywaniu komórek rakowych czy leukocytów na źródło sygnału chemicznego. Przeprowadzone właśnie badania sugerują, że RAC1 może też nakierowywać plemniki na komórkę jajową.
      Zdolność plemników do konkurowania wydaje się zależeć od optymalnego poziomu aktywnego RAC1. Zarówno zbyt mało jak i zbyt dużo RAC1 przeszkadza w efektywnym ruchu w kierunku celu, mówi główna autorka badań, Alexandra Amaral.
      Okazuje się, że to jednak nie wszystko. Plemniki z haplotypem-t są w stanie zaszkodzić plemnikom, które nie posiadają tego czynnika. Sztuczka polega na tym, że plemniki z haplotypem-t „zatruwają” spermę. Jednocześnie jednak produkują antidotum, które je chroni. Wyobraźmy sobie maraton, którego uczestnicy otrzymali zatrutą wodę do picia, ale niektórzy dostali też antidotum, wyjaśnia współautor Bernhard Herrmann z Instytutu Genetyki Medycznej w Charité – Universitätsmedizin Berlin.
      Herrmann i jego koledzy odkryli, że w haplotypie-t znajdują się pewne geny, które zaburzają sygnały w spermie. Pojawiają się one na wczesnym etapie spermatogenezy i równo rozpowszechniane. Z kolei antidotum pojawia się podczas dojrzewania. Jednak posiadają je tylko plemniki z haplotypem-t. Antidotum, w przeciwieństwie do czynnika zakłócającego, nie jest rozpowszechniane, ale każdy z plemników zatrzymuje je dla siebie.
      Nasze badania potwierdzają, że plemniki bezwzględnie ze sobą konkurują. Różnice genetyczne mogą dać przewagę konkretnym plemnikom, promując przekazanie konkretnych wariantów genów kolejnym pokoleniom, mówi Herrmann.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Bioinżynierowie z Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa opracowali płynny materiał – kompozyt cząsteczek naturalnych i syntetycznych – który może pomóc w odtworzeniu uszkodzonej tkanki miękkiej. Wstrzykuje się go pod skórę, a następnie utwardza za pomocą światła. Naukowcy porównują to do zestalania galaretki w formie po spadku temperatury (Science Translational Medicine).
      Na razie Amerykanie przeprowadzili wstępne badania na szczurach i ludziach. Rezultaty okazały się naprawdę zachęcające, ale wynalazek nie nadaje się jeszcze do rutynowego stosowania w klinikach.
      Implantowane materiały biologiczne mogą naśladować fakturę tkanki miękkiej, ale są zazwyczaj szybko rozkładane przez organizm. Materiały syntetyczne bywają bardziej stałe, ale układ odpornościowy je odrzuca i przeważnie nie łączą się dobrze z otaczającą naturalną tkanką. Nasz materiał kompozytowy, z biologicznym komponentem zwiększającym kompatybilność z ciałem i syntetycznym odpowiadającym za wytrzymałość, łączy najlepsze cechy obu światów – podkreśla dr Jennifer Elisseeff.
      Amerykanie połączyli kwas hialuronowy (HA), który nadaje naszej skórze elastyczność, oraz poli(tlenek etylenu), w skrócie PEG. Wybrany przez nich polimer jest już z powodzeniem stosowany jako składnik kleju chirurgicznego. Dzięki temu wiadomo, że nie wywołuje ostrych reakcji układu odpornościowego.
      Dzięki wykorzystaniu energii światła powstają wiązania między molekułami PEG, a w środku zostaje uwięziony kwas hialuronowy. Co ważne, implant zachowuje swój kształt i nie wycieka. Aby uzyskać jak najlepszy kompozyt PEG-HA, naukowcy wstrzykiwali pod skórę i do mięśni grzbietu szczurów mieszanki różnych stężeń obu substancji. Następnie operowane miejsce oświetlano zieloną diodą LED. Właściwości implantu oceniano po 47 i 110 dniach za pomocą rezonansu magnetycznego, a później usuwano. Bezpośrednie pomiary i MRI wykazały, że implanty utworzone z najwyższego stężenia PEG oraz HA zachowywały pierwotne rozmiary, podczas gdy implanty z samego HA kurczyły się z biegiem czasu.
      Bezpieczeństwo i trwałość implantów PEG-HA testowano także przez 3 miesiące na 3 ochotnikach, którzy przeszli abdominoplastykę. Pod skórę brzucha wstrzyknięto im ok. 5 kropel PEG-HA lub samego kwasu hialuronowego. Żaden z pacjentów nie był hospitalizowany ani nie zmarł w związku z 8-mm implantem. Wspominali oni jednak o odczuwaniu gorąca i bólu podczas utwardzania. Po 12 tygodniach od zabiegu rezonans nie wykazał zmniejszenia się implantu. Po jego usunięciu i obejrzeniu okolicznych tkanek okazało się, że rozwinął się lekki-umiarkowany stan zapalny, związany z obecnością leukocytów określonego typu. Naukowcy ujawnili, że podobna reakcja zapalna wystąpiła u szczurów, ale u gryzoni i ludzi zaangażowały się w nią inne białe krwinki. Członkowie zespołu Elisseeff uważają, że jest to związane z wykorzystaną tkanką docelową: u ludzi implanty utworzono w obrębie brzucha, a u szczurów w mięśniach grzbietu. Nadal musimy ocenić trwałość i bezpieczeństwo naszego materiału w innych ludzkich tkankach, takich jak mięśnie czy mniej otłuszczone regiony pod skórą twarzy, by zoptymalizować kompozyt wykorzystywany w różnych procedurach. Amerykanie wiążą największe nadzieje z wykorzystaniem PEG-HA do rekonstrukcji twarzy.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      O sepsie mówi się w mediach sporo. Ostatnio lekarze zyskali sprzymierzeńca w walce z nią, który – choć wydaje się niepozorny – może nie tylko zapobiec wystąpieniu zespołu objawów zakażenia, ale również cofnąć już istniejące symptomy posocznicy. Jest nim witamina C.
      W przebiegu sepsy dochodzi do naprzemiennego krzepnięcia krwi i rozpuszczania skrzepów (zespołu rozsianego wykrzepiania wewnątrznaczyniowego). Wskutek tego pojawiają się zatory wewnątrz naczyń, które blokują dopływ krwi do kluczowych narządów, prowadząc do ich niewydolności. Dr Karel Tyml z Uniwersytetu Zachodniego Ontario ujawnia, że ze względu na brak skutecznego leczenia umiera ok. 40% chorych z zaawansowaną posocznicą.
      Sepsa ma wiele aspektów, przez ostatnie 10 lat my skupiliśmy się jednak na jednym – czopowaniu naczyń włosowatych. Zatkane kapilary uniemożliwiają dostarczanie tlenu i składników odżywczych do tkanki narządów i zahamowują usuwanie produktów przemiany materii. Ostatecznie może dojść do niewydolności i śmierci organu. Laboratorium doktora Tymla jako pierwsze wykryło zjawisko zatykania za pomocą mikroskopii intrawitalnej.
      Jak wynika z ostatniej publikacji Kanadyjczyka, za czopowanie kapilar w sepsie odpowiadają przede wszystkim stres oksydacyjny i aktywacja kaskady krzepnięcia krwi. Jego ekipa odkryła, że pojedyncza duża dawka witaminy C, wstrzyknięta na wczesnym etapie zakażenia, nie dopuszcza do zamykania światła kapilar. Co więcej, zademonstrowano, że opóźniona iniekcja dużej dozy kwasu askorbinowego przywraca przepływ krwi przez zaczopowane wcześniej naczynia włosowate.
      Nasze badania na myszach wykazały, że zarówno wczesna, jak i odroczona iniekcja z witaminy C zwiększa znacząco szanse na przeżycie. Korzystne efekty pojedynczego zastrzyku utrzymują się i zapobiegają zatykaniu naczyń kapilarnych przez 24 godziny.
      Akademikom z Uniwersytetu Zachodniego Ontario bardzo zależy na sprawdzeniu, czy opisane wyniki przekładają się na ludzi. "Witamina C jest tania i bezpieczna. Wcześniejsze studia wykazały, że może być podawana dożylnie bez efektów ubocznych" – podsumowuje Tyml.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Pojedyncza dawka ketaminy – substancji wykorzystywanej w znieczulaniu przedoperacyjnym zwierząt i stosowanej jako narkotyk przez ludzi, zwłaszcza gości klubów nocnych – w ciągu kilku godzin eliminuje objawy depresji, a efekt utrzymuje się nawet przez 10 dni.
      Naukowcy zauważyli, że ketamina, nazywana też "Special K" lub, ze względu na grupę, w jakiej jest rozpowszechniona, "dziecięcą heroiną", sprawdza się także u osób, którym nie pomogły wypróbowywane przez lata inne metody terapii. Studium przeprowadzone w Connecticut Mental Health Centre zademonstrowało, że metoda ketaminowa jest skuteczna u 70% pacjentów z depresją oporną na leczenie. Niezwykłe jest to, że anestetyk dysocjacyjny działa tak szybko, ponieważ większość przepisywanych obecnie leków przeciwdepresyjnych daje zauważalne efekty po kilku tygodniach, a nawet miesiącach, w dodatku przy systematycznym codziennym zażywaniu.
      Badacze zauważyli, że po wstrzyknięciu szczurom ketaminy objawy obniżonego nastroju znikają w ciągu kilku godzin od pierwszej iniekcji. Okazało się też, że narkotyk odnawia uszkodzone przez stres synapsy w mózgu.
      Profesor Ronald Duman z Uniwersytetu Yale, którego artykuł ukazał się właśnie w piśmie Science, stwierdził, że ketamina działa na układ nerwowy inaczej od tradycyjnych medykamentów i bazuje na synaptogenezie, czyli szybkim tworzeniu nowych połączeń między neuronami. Nic więc dziwnego, że akademik zachwyca się jej potencjałem. Dotąd zastosowanie kliniczne tego związku było ograniczone ze względu na wywoływane przez niego zmiany percepcji i świadomości. By tego uniknąć, należy pamiętać o aplikowaniu chorym z depresją niewielkich dawek.
      George Aghajanian, współautor opisywanego badania, przestrzega, że przed wprowadzeniem do obiegu, należy przeprowadzić dalsze analizy i modyfikacje. Zrozumienie mechanizmu leżącego u podłoża antydepresyjnego efektu ketaminy pozwoli nam zaatakować problem na wiele różnych sposobów w ramach szlaku sygnałowego mTOR [kinazy serynowo-treoninowej mTOR]. U gryzoni ketamina zwiększała stężenie synaptycznych białek sygnałowych, a także liczbę synaps w korze przedczołowej. Amerykanie wykazali też, że blokowanie szlaku sygnałowego mTOR hamowało zdolność ketaminy do wywoływania synaptogenezy i odpowiedzi behawioralnej (depresja nadal się utrzymywała).
      Inni eksperci przypominają, że ketamina jest silnie uzależniającym narkotykiem i stosując ją, należy zachować ostrożność.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Chorzy z cukrzycą typu 1. muszą sobie codziennie robić zastrzyki z insuliny. Niewykluczone jednak, że dzięki specjalistom z Narodowego Instytutu Immunologii w New Delhi będą się mogli wkrótce ograniczyć do jednej iniekcji raz na kilka tygodni, a nawet miesięcy.
      Hindusi zakończyli właśnie 2-letni okres testów na zwierzętach, m.in. myszach i królikach. Wykazali, że lek o nazwie SIA-II umożliwia wolne wydzielanie insuliny i w przypadku szczurów pozwala utrzymać minimalny poziom hormonu aż przez 120 dni.
      Anoop Misra, dyrektor Oddziału Cukrzycy w stołecznym Fortis Hospitals, powiedział w wywiadzie udzielonym AFP, że zastrzyki wykonywane raz na tydzień nie są novum, a badania na tym polu przynoszą dobre rezultaty, lecz iniekcje raz na miesiąc to prawdziwy przełom i pole do popisu dla pionierów.
      Tak długi czas kontrolowania cukrzycy za pomocą jednego rezerwuaru insuliny to całkowita nowość, ale trzeba mieć na uwadze, że na razie rozwiązanie sprawdziło się jedynie na modelu zwierzęcym.
      Avadhesha Surolia, dyrektor Narodowego Instytutu Immunologii i jeden z autorów artykułu nt. SIA-II, poinformował gazetę Mint, że licencja na technologię należy do firmy Life Science Pharmaceuticals ze stanu Connecticut. Podpisanie porozumienia nazywa jedną z największych transakcji licencyjnych w dziejach instytucji akademickich z Indii.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...