Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Piractwo może być korzystne

Rekomendowane odpowiedzi

Karen Croxson, ekonomistka z Oxford University dowodzi, że piractwo może być korzystne dla dotkniętych nim firm. Swoje wnioski przedstawiła podczas dorocznej konferencji Królewskiego Towarzystwa Ekonomicznego.

Pani Croxson zauważyła, że pomimo wysuwanych twierdzeń o szkodliwości piractwa, istnieją firmy, które niemalże się przed nim w żaden sposób nie bronią. Tymczasem inne inwestują spore kwoty w kolejne zabezpieczenia.

Ekonomistka zadała sobie pytanie, dlaczego tak się dzieje.

Okazuje się, że piractwo, o ile nie powoduje zmniejszenia sprzedaży, może być korzystne. Istnieje pewna grupa ludzi, którzy kradną treści, ale gdyby tego nie robili to z różnych powodów i tak by ich nie kupili. Jednak będą oni opowiadali znajomym o tych treściach, co może przyczynić się do zwiększenia ich sprzedaży. Informacje o tych treściach dotrą więc do kolejnych osób bez konieczności ponoszenia przez producenta wydatków na reklamę.

Na piractwo ma wpływ kilka czynników. Są to: czas potrzebny do kradzieży, obawa przed karą i opory moralne. Biorąc je pod uwagę pani Croxson ma kilka porad dla sprzedawców działających na różnych rynkach.

Producenci gier komputerowych należą do tych, którzy najbardziej zabezpieczają swoje treści. Kierują oni bowiem swoją ofertę do młodych ludzi, dla których gry mają dużą wartość (tak więc istnieje spora szansa, że je kupią), a jednocześnie mają sporo czasu i mało oporów moralnych powstrzymujących ich przed kradzieżą. Nielegalne kopiowanie gier powoduje spadek sprzedaży i nie przynosi ich producentom żadnych korzyści.

Z drugiej strony producenci oprogramowania słabiej zabezpieczają swoje aplikacje. Dzieje się tak dlatego, że profesjonaliści, do których są one skierowane, cenią swój czas i nie będą zajmowali się nielegalnym kopiowaniem oraz pozbawiali się wsparcia ze strony producenta. Poza tym mają sporo do stracenia, jeśli zostaną przyłapani na używaniu nielegalnych programów. Kolejnym czynnikiem jest fakt, że najczęściej wstydzą się kraść oprogramowanie.

Z kolei ci z klientów, którzy nielegalnie kopiują - w większości studenci - i tak w dużej mierze nie kupią tych programów dopóki będą na studiach, jednak nauczą się ich używać i powiedzą o nich innym. To wyjaśnia, dlaczego producenci oprogramowania słabiej je zabezpieczają niż producenci gier.

Pani Croxson wyjaśnia, że można stworzyć teoretyczny model, dzięki któremu będzie wiadomo, w jakich okolicznościach i w jakich segmentach rynku piractwo może działać na korzyść producentów. Wówczas będą oni wiedzieli, kiedy jest sens inwestować w rozwój zabezpieczeń.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jest wiadome od dawna, tylko nikt otwarcie nie chce przyznać racji. Szczególnie to tyczy się muzyki i jest najbardziej widoczne w tym sektorze, czasem gdyby nie piraci to kiepsko by było ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co nie zmienia faktu zła piractwa, kradzież to kradzież.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Z drugiej strony producenci oprogramowania słabiej zabezpieczają swoje aplikacje. Dzieje się tak dlatego, że profesjonaliści, do których są one skierowane, cenią swój czas i nie będą zajmowali się nielegalnym kopiowaniem oraz pozbawiali się wsparcia ze strony producenta. Poza tym mają sporo do stracenia, jeśli zostaną przyłapani na używaniu nielegalnych programów. Kolejnym czynnikiem jest fakt, że najczęściej wstydzą się kraść oprogramowanie.

 

Z kolei ci z klientów, którzy nielegalnie kopiują - w większości studenci - i tak w dużej mierze nie kupią tych programów dopóki będą na studiach, jednak nauczą się ich używać i powiedzą o nich innym. To wyjaśnia, dlaczego producenci oprogramowania słabiej je zabezpieczają niż producenci gier.

 

nie wiem dlaczego ale czytając to miałem przed oczami photoshopa ;)

 

czasem tak sobie myślę że niektóre programy mają zabezpieczenia tylko po to by użytkownicy którzy zapłacili za program nie mieli pretensji do producenta o to że nie zabezpiecza swoich produktów i każdy może je sobie bez problemu zainstalować ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wielka mi pani profesor,zrobiła by ten model teoretyczny to by było się czym chwalić.Większość jej "odkrywczych" myśli jest w naszym temacie o crackowaniu. Wszczynając od nowa tamtą dyskusję zapytam: co jest złe?piractwo?dlaczego? Choć w sumie tam temat był już tak obrobiony, że nie ma sensu http://kopalniawiedzy.pl/forum/index.php?topic=4298.0

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość tymeknafali

Ile jest takich zespołow o kórych nie wiadomo dopóki nie pojawią się na jakiejś stronie z torentami i ktoś przypadkiem tego posłucha. Poza tym przez ludzi do ludzi, posłucham coś dobrego, podzielę sie wrażeniami z bliskimi, przyjaciółmi i wieść się rozchodzi...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ten co bedzie chciał kupi kupie a ten co nie nie kupi proste

dla mnie (nie pracuje) 60zł to całkiem sporo i tak uwaza zapewne wiekszosc

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miałbyś rację, gdyby płyty po 25 zł sprzedawały się dobrze. Niestety tak nie jest. Na platynową płytę polskiemu artyście wystarcza obecnie sprzedanie 30 tysięcy egzemplarzy płyt, co tylko świadczy o śmiesznie niskim średnim poziomie sprzedaży.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      MPAA, amerykańskie stowarzyszenie przemysłu filmowego, które w głównej mierze przyczyniło się do zamknięcia Megaupload, wzięło na celownik kolejny serwis. Do sądu okręgowego na Florydzie trafił wniosek o wydanie nakazu zamknięcia Hotfile. Działa on na podobnych zasadach jak Megaupload, a MPAA twierdzi, że ponad 90% przechowywanych tam materiałów stanowią treści chronione prawami autorskimi. Co ciekawe, to niepierwsze starcie Hotfile z przemysłem filmowym. W ubiegłym roku serwis zapowiedział, że pozwie do sądu firmę Warner Bros., gdyż miała ona naruszyć zasady korzystania z narzędzi antypirackich Hotfile doprowadzając do usunięcia z serwisu treści, do których nie posiadała praw.
      MPAA od lat prowadzi działania mające nakłonić władze i prawodawców, że serwisy umożliwiające hostowanie i współdzielenie plików powinny być zamykane. Teraz, niewątpliwie zachęcona skutecznym zamknięciem Megaupload, organizacja postanowiła udać się do sądu. MPAA twierdzi, że Hotfile celowo zachęca użytkowników do nielegalnego dzielenia się chronionymi prawem treściami oraz im w tym pomaga. Prawnicy Hotfile odpowiadają, że zasady działania serwisu są zgodne z  opracowaną przez Bibliotekę Kongresu ustawą DMCA.
      Jeśli jednak MPAA udowodni, że serwis celowo umożliwia łamanie prawa, sąd prawdopodobnie nakaże jego zamknięcie.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Megaupload został zamknięty przez władze Nowej Zelandii na wniosek amerykańskich organów ścigania. Kim Dotcom, jego założyciel, poinformował, że wśród użytkowników serwisu znajdowało się wielu urzędników amerykańskiego rządu.
      Prawnicy Megaupload ciężko pracują, by użytkownicy odzyskali dostęp do swoich danych. Prowadzimy negocjacje, by mogli oni odzyskać dane. I wiecie co. Odkryliśmy, że wielu użytkowników Megaupload to amerykańscy urzędnicy rządowi, wśród nich pracownicy Departamentu Sprawiedliwości i Senatu - powiedział Dotcom.
      Za użytkownikami Megaupload wstawiła się też organizacja Electronic Frontier Foundation, która prowadzi stronę MegaRetrieval w odzyskaniu dostępu do danych.
      Megaupload pozwalał użytkownikom na przechowywanie na swoich serwerach ich własnych plików. Oczywiście znaczną część stanowiły pliki naruszające prawa autorskie, jednak nie wszyscy użytkownicy łamali prawo.
      Po aresztowaniu Dotcoma i zamknięciu serwisu użytkownicy stracili dostęp do swoich plików. Co prawda serwery, na których są przechowywane dane zostały już dawno przeszukane i firmy hostujące mogą zrobić z nimi co chcą, jednak domena Megaupload.com została przejęta przez amerykańskie organa ścigania. Firmy hostujące dotychczas Megaupload zgodziły się przez jakiś czas nie kasować danych, mimo że nie otrzymują już pieniędzy za ich przechowywanie. Obecnie trwają starania o to, by użytkownicy mogli przynajmniej przenieść pliki na swoje własne dyski. Ich udostępnienie nie będzie jednak proste. Uruchomienie domeny, która pozwoli na dostęp do tych plików może skończyć się jej ponownym zablokowaniem, jeśli będzie ona oferowała materiały naruszające prawa autorskie.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Coraz częściej mówi się o rezygnacji ze zmian czasu na letni i zimowy. Swoje trzy grosze do toczącej się dyskusji dorzucili psycholodzy z USA i Singapuru. Stwierdzili, że doroczna zmiana czasu na letni i związane z nią skrócenie czasu snu powodują, że podczas pracy ludzie przez dłuższy niż zwykle czas błądzą po witrynach internetowych niezwiązanych z ich zajęciem (ang. cyberfloating).
      W porównaniu do wcześniejszych i późniejszych poniedziałków, w poniedziałek po zmianie czasu na letni ostro wzrasta liczba wyszukiwań dotyczących rozrywki. Zespół prof. D. Lance'a Ferrisa z Penn State analizował 6-letnie dane z Google'a.
      Naukowcy uważają, że w wyniku skrócenia czasu snu (średnio o 40 minut) pracownicy w mniejszym stopniu kontrolują swoje zachowanie i przejawiają silniejszą tendencję do błądzenia po Sieci albo wykorzystują ją do celów osobistych.
      Ferris i inni przeprowadzili także eksperyment laboratoryjny. Ochotnicy mieli wysłuchać nudnego wykładu online. Akademicy monitorowali, jak dobrze spali poprzedniej nocy. Okazało się, że im krócej odpoczywali, tym częściej serfowali po Internecie w czasie, gdy powinni słuchać wykładu. Podobnie działały przerwy w śnie. Każda wyrwana ze snu godzina oznaczała średnio 8,4 min cyberbłądzenia.
      Psycholodzy podkreślają, że choć parę minut wydaje się błahostką, wcale tak nie jest, zważywszy, że aż 1/3 krajów świata stosuje przejście na czas letni. Wynikające ze skoku błądzenia po Internecie straty globalnej produktywności mogą być zawrotne.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Studenci najsłynniejszej uczelni technicznej świata - MIT-u (Massachusetts Institute of Technology) - mogą otrzymać od władz uczelni certyfikat ukończenia kursu... piractwa. I nie chodzi tutaj o piractwo komputerowe, a to prawdziwe, morskie.
      Uczelnia postanowiła uczynić oficjalnym zwyczaj, który był praktykowany przez jej studentów przez co najmniej 20 lat. MIT wymaga, by uczący się ukończyli w czasie studiów co najmniej 4 różne kursy wychowania fizycznego. Teraz ci, którzy z powodzeniem ukończą strzelanie z pistoletu, łuku, żeglarstwo i szermierkę otrzymają oficjalny certyfikat
      Carrie Sampson Moore, dziekan wydziału wychowania fizycznego, mówi, że co roku kontaktowali się z nią studenci, prosząc o wydanie zaświadczenia o ukończeniu kursu pirata. Zawsze mówiłam im, że to inicjatywa studencka i byli bardzo rozczarowani - stwierdziła Moore.
      Od początku bieżącego roku postanowiono, że uczelnia zacznie wydawać oficjalne certyfikaty. Drukowane są one na zwoju pergaminu z równą starannością jak inne uczelniane dyplomy. Właśnie otrzymało je czterech pierwszych piratów, a w kolejce czekają następni.
      Mimo, iż cała ta historia może brzmieć niepoważnie, to certyfikat i warunki jego uzyskania są traktowane przez uczelnię całkiem serio. Przyszli piraci nie mogą liczyć na żadną taryfę ulgową, a otrzymanie świadectwa ukończenia kursu wiąże się ze złożeniem przysięgi. Stephanie Holden, która znalazła się w czwórce pierwszych piratów, zdradziła, że musiała przysiąc, iż ucieknie z każdej bitwy, której nie będzie mogła wygrać i wygra każdą bitwę, z której nie będzie mogła uciec.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Do nowozelandzkiego sądu wpłynął wniosek o ekstradycję do USA Kima Dotcoma i trzech innych osób pracujących dla serwisu Megaupload.Dotcom i jego współpracownicy oskarżani są o umożliwienie użytkownikom nielegalnego pobierania chronionych prawem treści.
      Amerykanie dodatkowo stawiają im zarzuty wymuszenia, prania brudnych pieniędzy i defraudacji.
      Kim Dotcom odrzuca oskarżenia i w wywiadzie dla jednej z nowozelandzkich stacji telewizyjnych stwierdził: „Nie jestem królem piractwa. Oferowałem online’owy system przechowywania danych. I to wszystko“.
      Dotcom przebywa obecnie na wolności, musi jednak nosić elektroniczną bransoletkę. Nie wolno mu opuszczać Nowej Zelandii i korzystać z Internetu.
      Proces ekstradycyjny rozpocznie się 20 sierpnia.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...