Sign in to follow this
Followers
0
Kolejny fragment wielkiej azteckiej ściany czaszek, tzompantli, odkryty na tyłach katedry w Mexico City
By
KopalniaWiedzy.pl, in Humanistyka
-
Similar Content
-
By KopalniaWiedzy.pl
W Południowych Alpach Ötztalskich na zrównaniu szczytowym Cima Fiammante (Lodner) topniejący lód odsłonił szczątki co najmniej 15 koziorożców alpejskich (czaszki, inne części szkieletu, a nawet sierść). W oparciu o wstępne datowanie radiowęglowe ustalono, że mają ok. 7 tys. lat.
Odkrycia dokonali w lipcu 4 alpiniści: Stefan Pirpamer, Tobias Brunner, Arno Ebnicher i Luca Mercuri. Zgłosi to stacji leśnej w San Leonardo in Passiria. Leśnicy przeprowadzili inspekcję i wydobyli szczątki. Fragmenty kości, czaszki i resztki sierści przekazano Fondazione Edmund Mach di San Michele.
W laboratorium genetycznym w San Michele all'Adige badania przeprowadził zespół pracujący pod kierownictwem Heidi Christine Hauffe i Mattea Girardiego. Następnie dokumentację dostarczono do laboratrium datowania radiowęglowego Queen's University Belfast.
Ustalono, że szczątki koziorożców mają ok. 7018 lat; są więc o ok. 1700 lat starsze niż znaleziony w 1991 r. Ötzi.
Obecnie szczątki koziorożców są przechowywane w stacji leśnej. Wkrótce zostaną przekazane do Biura Dziedzictwa Archeologicznego. Powstała grupa robocza działająca pod egidą Muzeum Historii Naturalnej. To ona zadecyduje o tym, jakie kroki zostaną jeszcze podjęte, np. jakie badania powinno się przeprowadzić, kto się ich podejmie, a także gdzie i jak szczątki będą przechowywane.
« powrót do artykułu -
By KopalniaWiedzy.pl
Zespół antropologów i archeologów z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu (UPWr) wykonał we współpracy z plastykami z Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu rekonstrukcje wyglądu trojga mieszkańców Górnych Łużyc. Czaszki - 2 męskie i 1 żeńską - znaleziono we wczesnośredniowiecznym grodzisku w miejscowości Göda w zachodniej Saksonii. Dziś są one przechowywane w Muzeum Miejskim w Budziszynie.
Datowania radiowęglowe szczątków ludzkich wykazały, że cmentarzysko na majdanie [...] funkcjonowało pomiędzy końcem wieku XV a początkiem XVII – to znaczy w czasach, kiedy gród był już opuszczony. Wygląd starszego mężczyzny odtworzono w postaci pełnoplastycznego realistycznego popiersia. Rekonstrukcje wyglądu młodszego mężczyzny i młodej kobiety wykonano cyfrowo – podkreśla archeolog dr Paweł Konczewski.
Rekonstrukcje trafiły na wystawę w Muzeum Miejskim w Budziszynie. Wystawa to pokłosie polsko-niemieckiego projektu naukowo-edukacyjnego „1000 lat Górnych Łużyc – ludzie, grody, miasta”.
Wbrew pozorom [o Słowianach] nie wiemy wielu rzeczy. Do tej pory uważano, że przybyli na te tereny około VI-VII wieku, ale dzisiaj coraz częściej zakłada się, że był to wiek VIII. Ja uważam, że przybyli z Europy Wschodniej, dokładniej z Naddnieprza, wypierani przez Awarów. Szukali nowych terenów do życia, a może też uciekali przed konfliktami zbrojnymi. Wielka wędrówka Słowian we wczesnym średniowieczu miała różne podłoże, ale dokładnie tak samo z różnych przyczyn również dzisiaj ludzie emigrują i szukają nowych miejsc do lepszego życia - komentuje archeolog.
Grody, które przybysze zbudowali, wykorzystując ukształtowanie terenu, powstały prawdopodobnie wskutek niepokojów wojennych oraz ekspansji Państwa zachodniofrankijskiego na wschód; na początku X w. Karolingowie dążyli do podporządkowania sobie plemienia Milczan, które żyło na Górnych Łużycach.
Ważnym elementem badań jest zebranie informacji o mieszkańcach grodów. Specjaliści chcą poznać ich życie codzienne, dowiedzieć się, co jedli, na co chorowali, jak długo byli karmieni piersią matki. To wszystko powiedzą nam badania izotopowe kości, bo historia naszego życia jest zawarta w naszych kościach i tę księgę można odczytać - podsumowuje dr Konczewski.
« powrót do artykułu -
By KopalniaWiedzy.pl
Obsydianowe lustro, które do kontaktu z duchami wykorzystywał John Dee, XVI-wieczny mag, astrolog i matematyk, doradca królowej Anglii Elżbiety I, jest pochodzenia azteckiego, wykazały badania przeprowadzone przez naukowców z Wielkiej Brytanii, Rosji i USA. Uczeni, posługując się metodą rentgenografii strukturalnej, porównali materiał lustra z różnymi źródłami obsydianu na terenie Meksyku i wykazali, że skała, z której zrobiono lustro, pochodzi z okolic Pachuca, 85 kilometrów na północny-wschód od miasta Meksyk. Badania prowadził zespół kierowany przez Stuarta Campbella z University of Manchester.
Historycy od dawna podejrzewali, że lustro Dee zostało przywiezione do Europy z Meksyku, ale brakowało na to dowodów. Chociaż okrągłe lustra to dobrze znane obiekty używane przez Azteków, dotychczas pochodzenie żadnego z nich nie było dowiedzione technikami analitycznymi, napisali badacze na łamach Antiquity.
Obsydianowe lustra pojawiają się po raz pierwszy w VII tysiącleciu przed naszą erą na terenie Bliskiego Wschodu. Jednak najbardziej znanymi ich przykładami są lustra azteckie. Lustro, którego Dee używał do kontaktu z duchami, od dawna budziło zainteresowanie naukowców. Pojawiały się zarówno wątpliwości co do tego, czy znajdujące się w zbiorach British Museum lustro należało do Dee, jak i co do jego azteckiego pochodzenia. Mogła to być europejska kopia azteckiego lustra.
John Dee żył w latach 1527–1608/1609. Był typowym uczonym renesansu. Zajmował się różnymi dziedzinami nauki, w tym alchemią i astrologią. Rozróżniał naturalną „magię”, uważaną za dziedzinę naukową, od magii demonicznej, postrzeganą jako wypaczenie religii. Dee zgromadził bogatą bibliotekę, liczne instrumenty nawigacyjne, używał też licznych luster do demonstrowania działania iluzji optycznych. Dużo podróżował po Europie i miał liczne kontakty z ówczesną elitą intelektualną. W 1558 roku został doradcą naukowym i astrologiem Elżbiety I. W latach 1550–1570 brał udział w przygotowywaniu angielskich wypraw do Nowego Świata, interesował się też hiszpańskimi relacjami z tego regionu. Do lat 80. XVI wieku mocno rozwinął swoje zainteresowania siłami nadprzyrodzonymi, kontaktował się ze słynnymi medium, angażując je jako pośredników między sobą a duchami i aniołami. Prawdopodobnie to właśnie wtedy wszedł w posiadanie wspomnianego lustra.
Wiemy, że obsydianowe lustra znajdowały się w pierwszych transportach dóbr przysyłanych po podboju Meksyku do Europy. Osiem takich luster znalazło się na Starym Kontynencie w wyniku wyprawy Hernando de Soto. Dee miał wiele okazji, by nabyć lustro czy to poprzez swoje kontakty z dworami Europy, liczne studia czy też, gdy mieszkał w latach 80. XVI wieku na terenie dzisiejszych Czech. W tym bowiem okresie przedmioty z Nowego Świata cieszyły się wielkim zainteresowaniem.
Przed rokiem 1770 lustro należało już do polityka i antykwariusza Horace'a Walpole'a, który na przyczepionej doń karteczce napisał, że jest to Czarny Kamień, który doktor Dee używał do wywoływania duchów. Kamień ten jest wymieniony w Katalogu Kolekcji Earlów Peterborough, z której trafił do Lady Elizabeth Germaine. Wspomniany katalog zaginął, ale mamy dokumenty świadczące o tym, że kolekcja Earlów Peterborough została przekazana sir Johnowi Germain'e w 1705 roku, a później stała się własnością Elizabeth. O związku lustra z Dee świadczą też dokumenty sądowe z procesu po śmierci Johan Pontoisa, który odziedziczył liczne książki i przedmioty Dee. W procesie tym przedstawiono dokument pochodzący sprzed roku 1618, a zatem z zaledwie dekady po śmierci Dee, w którym wspomniano, że w domu Pontoisa znajduje się płaski kamień jak kryształ, o którym Pontios mówił, że przed oczami doktora Dee pojawiał się w nim anioł. Lustro Dee zmieniało właścicieli wielokrotnie, aż w 1966 roku zostało zakupione przez British Museum.
Brytyjsko-rosyjsko-amerykański zespół specjalistów przeanalizował cztery obsydianowe lustra znajdujące się w zbiorach British Muzeum. Lustro Dee, dwa inne okrągłe lustra i jedno prostokątne. Lustro Dee oraz jedno z okrągłych luster, najbardziej doń podobne, pochodzą z Pachuca. To najbardziej eksploatowane źródło obsydianu znajdowało się pod bezpośrednią władzą Azteków. Tamtejszy obsydian był wyjątkowo czysty. Dwa pozostałe analizowane lustra pochodziły z Ccareo-Zinapecuaro, źródeł obsydianu pod bezpośrednią władzą Tarasków.
Lustro Dee nie jest wyjątkowym obiektem. W kolekcjach muzealnych znajduje się co najmniej 18 okrągłych obsydianowych luster o azteckim pochodzeniu oraz co najmniej 31 luster prostokątnych. Tym, co czyni je wyjątkowym jest jego właściciel, słynny okultysta i badacz wiedzy tajemnej. Do użycia obsydianowego azteckiego lustra podczas badania świata duchów i aniołów mogło skłonić go znaczenie, jakie obsydianowi nadawali Aztekowie. Obsydian był dla nich bowiem materiałem i medycznym i magicznym. Chronił przed złem, mógł uchwycić obraz duszy, był powiązany ze światem umarłych. A Tezcatlipoca – Dymiące Zwierciadło – aztecki bóg ciemności, zła i zemsty, często był przedstawiany obwieszony lustrami, co świadczyło o jego mocy przewidywania przyszłości.
« powrót do artykułu -
By KopalniaWiedzy.pl
Dziewczynka - ok. 10-12-latka - pochowana z czaszką zięby w ustach w bardzo płytkim grobie w jaskini Tunel Wielki na terenie dzisiejszego Ojcowskiego Parku Narodowego najprawdopodobniej przybyła do Polski z najeźdźcami podczas potopu szwedzkiego.
Czaszki zięby w ustach i przy policzku
Nie było żadnych dóbr funeralnych, ale w ustach dziecka znajdowała się czaszka zięby. Druga ptasia czaszka leżała po lewej stronie, tuż przy ustach dziewczynki. Ponieważ głowa zmarłej była lekko obrócona w lewo, możliwe, że pierwotnie obie czaszki (głowy) ptaków znajdowały się w jej ustach, ale wskutek tego, co działo się po pochówku, jedna z nich wypadła. Obie ptasie czaszki należą do zięby zwyczajnej (Fringilla coelebs).
Szkielet znaleziono kilkadziesiąt lat temu - podczas prac prowadzonych w drugiej połowie lat 60. XX w. przez zespół Waldemara Chmielewskiego. W ostatnich latach naukowcy przyjrzeli się odkryciu i przeprowadzili szczegółowe analizy, w tym genetyczne.
Wg nich, dziewczynka mogła przybyć do Polski z wojskami najeźdźczymi podczas potopu szwedzkiego. Jak napisano w artykule "The girl with finches: a unique post-medieval burial in Tunel Wielki Cave, southern Poland" opublikowanym na łamach pisma Praehistorische Zeitschrift, cechy pochówku w połączeniu z analizami genetycznymi i datowaniem radiowęglowym przemawiają na korzyść hipotezy wiążącej ją z fino-karelskimi wojskami szwedzkiego garnizonu wojskowego stacjonującego w pobliskim zamku w Ojcowie podczas Potopu szwedzkiego w latach 1655-1657.
Detektywistyczna praca
Dr Małgorzata Kot z Wydziału Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego, która z zespołem analizuje znalezisko, powiedziała PAP-owi, że badania nie były typowymi badaniami archeologicznymi. Aby dojść do [wskazanego] wniosku, musieliśmy zastosować szerokie spektrum metod badawczych. To była detektywistyczna praca. Próbując wyjaśnić fenomen tego pochówku, akademicy przeprowadzili wieloaspektową analizę ludzkich i ptasich szczątków kostnych, uwzględniającą badania genetyczne i izotopowe, tomografię komputerową, datowania radiowęglowe oraz pomiary antropologiczne i paleontologiczne.
Badacze bazowali na licznych dowodach pośrednich. Jak podkreślili, pochówek był bardzo nietypowy jak na obszar Polski. Ponadto analizy genetyczne wykazały, że dziewczynka nie była Słowianką (wskazówki wiązały ją głównie z ziemiami zamieszkanymi przez Finów).
Zespół miał problem z precyzyjnym ustaleniem czasu śmierci dziewczynki. Ostatecznie badania radiowęglowe pozwoliły ustalić, że doszło do niej w drugiej połowie XVII albo w XVIII w.
Gdy specjaliści rozglądali się za zbliżonym rytuałami pogrzebowymi w ówczesnej Skandynawii, nie znaleźli bezpośrednich analogii, ale stwierdzili, że w pewnych regionach Skandynawii kilkaset lat temu chrześcijaństwo nie było mocno zakorzenione i wcale nie tak rzadkie były praktyki nawiązujące do czasów pogańskich. Dr Kot podkreśliła, że w pewnych jej częściach (np. w Karelii) jeszcze w XIX w. osoba, która zginęła w lesie, była chowana w lesie, a nie na cmentarzu.
Nasz fiński kolega, doktor Frog, zwrócił uwagę na to, że ptaki symbolizowały nawet wówczas wędrówkę duszy po śmierci. Jednak pochówków z głowami ptaków nie znamy z terenu północno-wschodniej Skandynawii - dodała badaczka.
Wiedząc to wszystko, naukowcy musieli jeszcze poszukać okoliczności, kiedy w XVII i XVIII w. "ludzie z północy" mogli się znaleźć w rejonie Ojcowa. Na plan pierwszy zdecydowanie wysuwa się tutaj czas potopu szwedzkiego, podczas którego najeźdźcy jeszcze w 1655 r. zajęli ojcowski zamek, obsadzając go swoją załogą - wyjaśnił PAP-owi dr Michał Wojenka z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Skąd w XVII-XVII-w. Polsce wzięła się mała dziewczynka z Finlandii?
Odnosząc się do tego, skąd w tym czasie wzięła się w naszym kraju mała dziewczynka z Finlandii, akademicy tłumaczą, że w potopie uczestniczyły także wojska fińskie. Wczesną jesienią 1655 r. najeźdźcy okupowali zamek w Ojcowie (wykorzystywali go do przechowywania żywności i amunicji). Jest bardziej niż prawdopodobne, że w szwedzkim garnizonie z Ojcowa stacjonowało wielu Finów, ponieważ [np. z relacji XVII-w. poety i historyka Wespazjana Kochowskiego] wiemy, że w oddalonym o zaledwie 20 km Krakowie [na Wawelu] obóz obsadzono 3-tys. załogą, przede wszystkim Finami - piszą autorzy artykułu z Praehistorische Zeitschrift. Nawet jeśli zaakceptujemy bardzo prawdopodobną obecność fińskich żołnierzy w Ojcowie w połowie XVII w., nadal pozostaje istotne pytanie: czy dziewczynka pogrzebana w jaskini Tunel Wielki jest z nimi jakoś powiązana? Taka możliwość staje się jasna w świetle ważnej pracy Geoffreya Parkera ["The Army of Flanders and the Spanish Road. The Logistics of Spanish Victory and Defeat in the Low Countries' War", 1972] na temat obozów wojskowych czasów wojny, która pokazywała, że były to miejsca pełne kobiet i dzieci. Żołnierzom, najczęściej niższej rangi, często towarzyszyły żony, kochanki, a niekiedy też służące [F. Tallett, "War and Society in Early-Modern Europe", K. Łopatecki, "Blaski i cienie funkcjonowania rodzin w nowożytnych wojskach Europy Zachodniej" oraz "Disciplina militaris w wojskach Rzeczypospolitej do połowy XVII wieku"]. Dla przykładu, w 1630 r. 368 kawalerzystom z obozu w Langenau (Badenia-Wirtembergia) towarzyszyło 66 kobiet i 78 dziewcząt, zaś pod koniec XVII w. w garnizonie w Spandau (Brandenburgia) grupie 261 mężczyzn towarzyszyło 171 żon i 295 dzieci [Tallet].
Często sobie wyobrażamy, że w czasie potopu do Polski wkroczyła wyłącznie regularna armia, ale z ówczesnych relacji wiemy, że w taborach było też całkiem sporo kobiet i dzieci. Tak też było i w przypadku szwedzkiego garnizonu na zamku w Ojcowie - opowiada dr Wojenka.
Pochówek w niepoświęconej ziemi
Pochowanie na niepoświęconej ziemi i lokalizacja pochówku w jaskini wskazują na najbardziej prawdopodobne scenariusze: fino-karelskie pochodzenie zmarłej (okoliczności śmierci nie pozwalały na przetransportowanie jej z lasu i zgodnie ze zwyczajem 12-latka musiała być pochowana w pobliżu miejsca zgonu) lub bycie ofiarę brutalnej zbrodni (ciało ofiary ukryto).
Druga z hipotez jest o wiele mniej prawdopodobna. Tak czy siak wiadomo, że dziewczynka nie miała lekkiego życia. Widoczne w kościach długich linie Harrisa (jeden z markerów stresu szkieletowego) świadczą o tym, że cierpiała głód.
Naukowcy dodają, że części ptasiego ciała najtrudniej dopasować do scenariusza związanego ze zbrodnią. Stosunkowo łatwo je za to połączyć z wierzeniami pewnych grup etnicznych.
Łączenie elementów układanki
Elementy układanki wydają się wskazywać, że dziewczynka przybyła z najeźdźcami w czasie potopu i nigdy już Polski nie opuściła. Jak z cytryny wycisnęliśmy z dostępnych analiz tyle informacji, ile było to możliwe. Uważamy, że na 95 proc. nasza wersja wydarzeń jest właściwa - podsumowuje dr Wojenka.
« powrót do artykułu -
By KopalniaWiedzy.pl
Jak wyglądał kalendarz Azteków? Jakim bogom Aztekowie oddawali cześć? W jaki sposób rozpoznawano, czy dany dzień jest odpowiedni na prace rolnicze lub do zawarcia małżeństwa? Tego można dowiedzieć się z „Kodeksu Watykańskiego B (Vat. Lat. 3773)”. Międzynarodowy zespół naukowców – kierowany przez dr hab. Katarzynę Mikulską z Wydziału Neofilologii UW – opracował naukową publikację prekolumbijskiego manuskryptu, przechowywanego w Bibliotece Watykańskiej. Dzieło jest jednym z najważniejszych projektów badawczych, które do tej pory zostały zrealizowane w ramach współpracy polsko-meksykańskiej.
„Kodeks Watykański B” to dokument z grupy Kodeksów Borgia, w którym znajdują się bogato ilustrowane informacje dotyczące 260-dniowego kalendarza Azteków – tonalpohualli. Kodeksy te to jeden z wielu rodzajów ksiąg starożytnego Meksyku, na kartach których spisywano historie, genealogie, rytuały i wierzenia rdzennych mieszkańców Mezoameryki.
„Kodeks Watykański B (Vat. lat. 3773)” to księga dywinacyjna. Złożona jest z almanachów dotyczących m.in. dni urodzenia, małżeństw, narodzin, almanachów rolniczych czy pogody. To jednak przede wszystkim dokument, który przedstawia informacje dotyczące sił boskich mających wpływ na konkretne dni lub okresy, determinujące działania, jakie można wtedy podejmować – mówi dr hab. Katarzyna Mikulska z Instytutu Studiów Iberyjskich i Iberoamerykańskich Uniwersytetu Warszawskiego, kierownik międzynarodowego projektu.
Kodeks powstał kilkadziesiąt lub więcej lat przed przybyciem Hiszpanów do dzisiejszego Meksyku, najprawdopodobniej w międzykulturowym regionie na granicy współczesnych stanów Puebla i Oaxaca. Jak wszystkie dywinacyjne kodeksy z grupy Borgia, został wykonany na skórze zwierzęcej, pokrytej gipsem lub innym związkiem wapnia. Dzięki niemu możemy dowiedzieć się więcej na temat myśli, wierzeń, kultury oraz finezyjnego systemu komunikacji graficznej Indian środkowego Meksyku.
Wśród bogów, którzy pojawiają się na kartach „Kodeksu Watykańskiego B”, są bogowie słońca – Tonatiuh, kukurydzy – Cinteotl, deszczu – Tlaloc, jak również boginie płodności i porodów – Tlazolteotl, wody – Chalchiuhtlicue czy kwiatów i miłości – Xochiquetzal.
Publikacja kodeksu była możliwa dzięki współpracy trzech instytucji: Uniwersytetu Warszawskiego, Narodowego Uniwersytetu Autonomicznego w Meksyku (UNAM) oraz Biblioteki Watykańskiej. Dzieło składa się z trzech części:
– z wiernej reprodukcji prekolumbijskiego manuskryptu – „Kodeksu Watykańskiego B (Vat. Lat. 3773)”,
– odwzorowania przez dr hab. Katarzynę Mikulską zawartości manuskryptu (wszystkich rysunków opatrzonych podpisami) w formie przezroczystej nakładki (tzw. „Códice Traslúcido Explicativo”) albo „duszek” (tzw. „Fantasma”),
– 600-stronicowego komentarza zat. „Nuevo Comentario al Códice Vaticano B (Vat. Lat. 3773”, przygotowanego przez międzynarodowy zespół dr hab. Mikulskiej, złożony z naukowców z Polski, Meksyku, Hiszpanii, Włoch, Francji, Stanów Zjednoczonych, Gwatemali i Japonii.
Praca badaczy to, jak do tej pory, najbardziej kompleksowa analiza przedhiszpańskiego mezoamerykańskiego kodeksu, opierająca się zarówno na analizie treści, nowym podejściu teoretyczno-metodologicznym oraz wynikach badań kodykologicznych (również dzięki współpracy zespołu z grupą MOLAB – Mobile Laboratory z Bolonii) – wyjaśnia dr Joanna Gocłowska-Bolek, która z ramienia UW wspomagała koordynację projektu we współpracy z UNAM i Biblioteką Watykańską. Dzięki publikacji możemy zrozumieć, jak meksykańskie kodeksy były tworzone, jaką odgrywały rolę oraz jak skomplikowany system komunikacji graficznej w nich zastosowany, kodował wyrafinowane znaczenia – dodaje dr Joanna Gocłowska-Bolek.
« powrót do artykułu
-
-
Recently Browsing 0 members
No registered users viewing this page.