Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Mumia dziecka chroniona niezwykłym amuletem, a na portrecie dorosła kobieta

Rekomendowane odpowiedzi

Nowoczesna technika pozwoliła na odkrycie niezwykłego amuletu pochowanego wraz z mumią sprzed 2000 lat. Wykazała też, że portrety mumiowe nie zawsze oddawały wygląda pochowanej osoby.

Naukowcy badali mumię odkrytą na północy Egiptu w 1910 roku. Najpierw szczątki umieszczono w tomografie komputerowym, który wielokrotnie był używany do badań mumii. Okazało się, że zwłoki zostały pochowane wraz z kilkudziesięcioma artefaktami. Wówczas mumię przewieziono do Argonne National Laboratory i poddano badaniom za pomocą intensywnego promieniowania rentgenowskiego. Uczeni chcieli w ten sposób określić materiały, z których wykonano wspomniane artefakty.

Najbardziej interesującym z odkryć był 7-milimetrowy zabytek wykonany z kalcytu. Umieszczono go w pobliżu brzucha mumii, w miejscu, gdzie dokonano nacięcia by wyjąć organy wewnętrzne podczas mumifikacji. Naukowcy sądzą, że artefakt jest amuletem, który został położony w tym właśnie miejscu by zapewnić zmarłemu opiekę duchową. Niewykluczone, że amulet ma kształt skarabeusza.

Badania potwierdziły również, że 94-centymetrowy szkielet należał do dziecka w wieku około 5 lat. To spore zaskoczenie, gdyż na portrecie wymalowanym na mumii widzimy twarz dorosłej kobiety. Specjaliści stwierdzili zatem, że portrety mumiowe nie zawsze były dokładnym przedstawieniem zmarłej osoby. W tym przypadku portret mógł pokazywać, jak zmarłe dziecko wyglądałoby gdyby osiągnęło wiek dorosły.

Szczegóły badań zostały opublikowane w artykule Combined computed tomography and position-resolved X-ray diffraction of an intact Roman-era Egyptian portrait mummy.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Ponad 2000 lat temu na drzwiach pewnego domostwa na północy Hiszpanii wisiał amulet z brązu w kształcie prawej dłoni. W czerwcu 2021 roku zabytek znaleźli archeolodzy pracujący na górze Irulegi w pobliżu Pampeluny. Specjaliści z Sociedad de Ciencias Aranzadi prowadzą tam wykopaliska przy ruinach średniowiecznego zamku i niedawno odkrytej osady z epoki żelaza. Dłoń z brązu została zabezpieczona i wysłana do konserwacji. Dopiero wtedy okazało się, że to nie zwykły amulet, a sensacyjne znalezisko, które może pomóc w rozwiązaniu jednej z największych zagadek lingwistycznych Europy – pochodzenia języka baskijskiego, euskery.
      Dotychczas nie udało się jednoznacznie ustalić, skąd pochodzi język baskijski. Wiadomo, że nie jest on językiem indoeuropejskim. Większość specjalistów uważa go za język izolowany, czyli taki, który nie wykazuje pokrewieństwa z żadnym innym językiem. Oprócz euskery językami takimi są np. japoński czy koreański. Jednak nie wszyscy zgadzają się z takim poglądem.  Niektórzy sądzą, że język Basków jest spokrewniony z językami kartwelskimi z południa Kaukazu. Natomiast niemiecki językoznawca Theo Vennemann wysunął kontrowersyjną propozycję, że baskijski należy do hipotetycznej rodziny języków waskońskich. Zgodnie z tą hipotezą, do rodziny tej należał wymarły język akwitański, a śladami rodziny jest wiele toponimów w Europie Zachodniej. Vennemann uważa, że języki waskońskie rozprzestrzeniły się po epoce lodowej na cały Półwysep Iberyjski, większą część współczesnej Francji i Belgii oraz na Wyspy Brytyjskie i Irlandię. Miały zostać z czasem wyparte przez języki indoeuropejskie i przetrwał z nich jedynie euskera.
      Dłoń z Irulegi ma 143 milimetry długości, 128 mm szerokości i 1 milimetr grubości. Waży 36 gramów i wyposażona została w niewielki otwór. Jako, że znaleziono ją przy wejściu do jednego z domostw osady epoki żelaza, naukowcy sądzą, że wisiała na drzwiach, spełniając rolę amuletu chroniącego ognisko domowe. A ich przypuszczenia są tym bardziej prawdopodobne, że kilka miesięcy od znalezienia na dłoni odkryto napis. Gdy zaczęłam ją czyścić, zauważyłam serię linii i kropek. Zdałam sobie sprawę, że to inskrypcja, mówi Carmen Usúa, której zlecono oczyszczenie dłoni.
      Odczytaniem napisu zajął się Joaquín Gorrochategui z katedry filologii indoeuropejskiej na Universidad del País Vasco. Bez problemu odczytałem pierwszy wyraz brzmiący 'sorioneku', który jest podobny do baskijskiego 'zorioneko' oznaczającego 'dobry los, szczęście'. Ale nie jestem w stanie przeczytać reszty napisu, przyznaje ekspert, który w przeszłości jako pierwszy poddał w wątpliwość wiarygodność rzekomych baskijskich tekstów z rzymskiej osady w Iruña Veleia.
      Napis składa się z 40 znaków i pięciu wyrazów ułożonych w czterech liniach. Już samo jego istnienie podważa to, co dotychczas wiedziano o Baskach. Byliśmy niemal przekonani, że w starożytności Baskowie byli analfabetami i nie używali pisma z wyjątkiem oznaczania monet, mówi Gorrochategui. Powszechnie sądzono, że dopiero po przybyciu Rzymian Baskowie zaczęli używać pisma, adaptując alfabet łaciński.
      Tymczasem na dłoni z Irulegi mamy do czynienia z wariantem pisma iberyjskiego. To pierwszy dokument spisany bez wątpienia w języku waskońskim i pismem waskońskim, mówi Javier Velaza, filolog klasyczny z Universidad de Barcelona. Użyto tutaj szczególnego rodzaju pisma, które pochodzi od pisma iberyjskiego przystosowanego tak, by oddać dźwięki lub fonemy, które nie istnieją w piśmie iberyjskim. Zatem, w kontekście zabytku z Irulegi możemy mówić o istnieniu w tamtej epoce pisma waskońskiego, stwierdza Velaza.
      Datowanie oraz kontekst znalezienia dłoni z Irulegi wskazują, że służyła za amulet na początku I wieku p.n.e. Były to ostatnie lata istnienia osady. Została ona spalona i opuszczona podczas wojny sertoriańskiej (80–71 p.n.e.), jednej z wielu rzymskich wojen domowych I w. p.n.e., w trakcie której zwolennicy Kwintusa Sertoriusza walczyli na terenie Hiszpanii ze zwolennikami Lucjusza Korneliusza Sulli.
      Dłoń z Irulegi wydaje się zatem potwierdzać hipotezę o istnieniu rodziny języków waskońskich i sugeruje jej możliwe pokrewieństwo z językiem iberyjskim.


      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W lipcu 2016 r. podczas działań górniczych prowadzonych przy niewielkim dopływie Last Chance Creek w Jukonie odkryto doskonale zachowaną mumię wilka szarego. Tkwiła ona w wiecznej zmarzlinie przez ok. 57 tys. lat. Samiczka jest najbardziej kompletną mumią wilka, jaką kiedykolwiek znaleziono. Zasadniczo zachowała się w 100% - brakuje jedynie jej oczu - podkreśla prof. Julie Meachen z Des Moines University.
      Przedstawiciele plemienia Tr'ondëk Hwëch'in nadali szczenięciu imię Zhùr, co w języku hän znaczy "wilk". Okaz ma dla tego ludu tak duże znaczenie, że zdecydowano, że trafi na wystawę w Yukon Beringia Interpretive Centre. Obecnie mumia jest oczyszczana i konserwowana.
      Jej idealny stan pozwolił naukowcom odtworzyć szczegóły dotyczące wieku czy trybu życia Zhùr. Przeprowadzone analizy genomowe wskazały na pochodzenie. Od czubka nosa do podstawy ogona samiczka mierzy około 417 milimetrów. Zwierzę waży 670 gramów.
      Rzadko znajduje się takie mumie [ang. permafrost mummies] w Jukonie. [Po pierwsze] zwierzę musi zginąć w miejscu, gdzie jest wieczna zmarzlina [...]. Dodatkowo powinno szybko zostać pogrzebane [...]. Jeśli zbyt długo leży w zamarzniętej tundrze, rozłoży się albo zostanie zjedzone.
      W Ameryce Północnej, w przeciwieństwie do Syberii, zwierzęce mumie z epoki lodowej są znacznie rzadziej znajdowanie. Jak wyjaśnił nam współautor badań, Grant Zazula, wydaje się, że warunki wiecznej zmarzliny na Syberii są lepsze dla zachowania mumii niż w Ameryce Północnej. Myślę, że może mieć to związek z lokalną geografią. Wiele obszarów Syberii jest znacznie bardziej płaskich, wydaje się, że zwierzęta, takie jak mamuty, ginęły w wodopojach, były pokrywane mułem i zamarzały w całości. Topografia Alaski i Jukonu jest bardziej górzysta i zróżnicowana. Gdy zwierzę padało, szczególnie na stoku wzgórza, było bardziej wystawione na działalność padlinożerców oraz warunków zewnętrznych, rozkładało się znacznie szybciej. Z tego też powodu znajdujemy tu niemal wyłącznie skamieniałe kości. Naukowiec dodał, że to z pewnością najlepiej w Ameryce Północnej zachowana mumia mięsożercy. Uważam, że pod względem naukowym jest to najważniejsza mumia epoki lodowej Ameryki Północnej.
      Uczeni podkreślają, że ważnym czynnikiem jest też to, jak zwierzę zginęło. Jeśli umierało długo albo zostało upolowane przez drapieżniki, zmniejsza się prawdopodobieństwo znalezienia w nienaruszonym stanie. Sądzimy, że samiczka przebywała w norze i zginęła na miejscu wskutek jej zawalenia. Nasze dane wskazują, że nie głodowała i w momencie zgonu miała ok. 7 tygodni. Czujemy się nieco lepiej, wiedząc, że nie cierpiała - opowiada Meachen.
      Autorzy artykułu z pisma Current Biology odtworzyli także dietę Zhùr. Okazuje się, że decydujące znaczenie miało miejsce, w którym młodziutka wilczyca żyła, a konkretnie bliskość wody. Normalnie, gdy myśli się o wilkach z epoki lodowej, pojawiają się skojarzenia z bizonami, piżmowołami arktycznymi czy innymi dużymi zwierzętami lądowymi. Ku naszemu zaskoczeniu stwierdziliśmy, że samiczka polegała na zasobach wodnych, głównie na łososiu.
      Choć rozwiązano kilka ważnych kwestii, bez odpowiedzi pozostaje parę istotnych pytań, np. czemu w norze znajdowała się tylko Zhùr i co się stało z jej matką czy rodzeństwem. Możliwe, że była ona jedynym szczenięciem albo że w czasie wypadku inne wilki przebywały poza norą. Czy to słuszne przypuszczenia - tego się, niestety, nie dowiemy...
      Jednym z niewielkich plusów zmiany klimatu jest fakt, że w miarę topnienia wiecznej zmarzliny będziemy [zapewne] znajdować kolejne takie mumie. Dzięki temu naukowcy lepiej sobie poradzą z rekonstrukcją tamtych czasów. Z drugiej jednak strony, to pokazuje nam, w jak dużym stopniu nasza planeta się ociepla. Naprawdę musimy być ostrożni - podsumowuje Meachen.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Po zdigitalizowaniu zbiorów z Teece Museum w nowozelandzkim mieście Christchurch okazało się, że przechowywany tam fragment lnu, którym była owinięta egipska mumia sprzed 2300 lat pasuje do fragmentu przechowywanego w Getty Institute w USA. Profesor Alison Griffith z University of Canterbury mówi, że na obu fragmentach całunu znajdują się fragmenty egipskiej Księgi Umarłych zapisane w piśmie hieratycznym.
      "Pomiędzy oboma fragmentami mamy małą przerwę, jednak całość się ze sobą zgadza", stwierdza Griffith. "Egipcjanie wierzyli, że zmarłym w podróży do zaświatów i po zaświatach, muszą towarzyszyć odpowiednie słowa. Stąd zdobienia grobowców i piramid to abstrakcyjne przedstawienia, ale sceny dotyczące ofiarowania, dóbr, służących, tego wszystkiego, czego potrzeba po drugiej stronie", dodaje uczona.
      Najpierw tego typu przedstawieniami ozdabiano ściany grobowców. W wiekach późniejszych zaczęto ozdabiać tak papirus i len, którym owinięte było ciało.
      Profesor Griffith zwraca uwagę, że na wysoką jakość pisma na skojarzonych ze sobą fragmentach. Widzimy tam np. przedstawienie rzeźnika dzielącego mięso wołu, człowieka niosącego meble, łódź pogrzebową i inne. Bardzo podobna scena została uwieczniona na początku Księgi Zmarłych w papirusie turyńskim.
      Doktor Foy Scalf, dyrektor archiwum w Instytucie Orientalistyki Chicago University, potwierdza, że oba fragmenty do siebie pasują i wyjaśnia, że oba pochodzą z mumii niejakiego Petosirisa, którego matka miała na imię Tetosiris. Fragmenty tkaniny, którą niegdyś owinięto jego mumię, zostały w przeszłości poodzierane i obecnie znajdują się w kolekcjach na całym świecie.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Jedyna na świecie znana egipska mumia ciężarnej kobiety znajduje się w Muzeum Narodowym w Warszawie. Długo sądzono, że pod zwojami bandaży kryje się kapłan Hor-Dżehuti, ale nowe analizy zweryfikowały ten pogląd – wynika z badań polskiego zespołu naukowców.
      Odkrycia dokonano w ramach Warszawskiego Projektu Interdyscyplinarnych Badań Mumii (Warsaw Mummy Project). Artykuł na temat ustaleń ukazał się właśnie w Journal of Archaeological Science.
      Już w 2016 r. ci sami eksperci ustalili, że mumia przypisywana kapłanowi Hor-Dżehutiemu tak naprawdę skrywa w sobie ciało kobiety. Było to możliwe dzięki zastosowaniu nowoczesnego tomografu, bo mumia jest ciągle kompletna – nie rozwijano bandaży na potrzeby badań.
      Mieliśmy już podsumowywać projekt i oddawać publikację do druku. Po raz ostatni spojrzeliśmy z moim mężem Stanisławem – archeologiem Egiptu – na obrazy prześwietleń i dostrzegliśmy w brzuchu zmarłej kobiety znajomy dla rodziców trójki dzieci widok… małą stopkę – wspomina w rozmowie z PAP dr Marzena Ożarek-Szilke, antropolog i archeolog z Wydziału Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego, która jest jednym z autorów artykułu.
      Badacze zaczęli dogłębniej analizować obrazy tomografu, który do badań udostępniła archeologom firma Affidea (pomaga badaczom również w logistyce projektu naukowego) oraz zdjęcia RTG - wykonane dzięki wsparciu firmy GE. W końcu, po zastosowaniu różnorodnych filtrów i skanów oraz wielogodzinnej ekspertyzie Marcina Jaworskiego – eksperta w dziedzinie wizualizacji i jednocześnie archeologa - udało się dostrzec bardziej dokładniej cały płód. Okazało się, że kobieta była w 26.-28. tygodniu ciąży.
      Z niewiadomych powodów płód nie został wyciągnięty z brzuchu zmarłej w czasie mumifikacji. Dlatego ta mumia jest naprawdę wyjątkowa. Z kwerendy, którą przeprowadziliśmy, nie udało się nam znaleźć podobnego przypadku. Oznacza to, że nasza mumia jest jedyną do tej pory rozpoznaną na świecie z płodem w łonie matki – podkreśla główny autor publikacji dr Wojciech Ejsmond z Instytutu Kultur Śródziemnomorskich i Orientalnych PAN. W działaniu projektu Warsaw Mummy Project zaangażowana jest też Kamila Braulińska – zajmuje się w jego ramach mumiami zwierzęcymi.
      Ożarek-Szilke mówi, że pozostawienie płodu w brzuchu jest zagadką. Czy stało się to, dlatego, że były trudności z wyciągnięciem płodu? Ekspertka dodaje, że macica w tym okresie ciąży jest bardzo twarda. A może starano się zakamuflować ciąże? A może miało to jakieś znaczenie związane z wierzeniami i ponownymi narodzinami w zaświatach – zastanawia się.
      Na razie udało się ustalić, że płód jest zwinięty w pozycji embrionalnej. Nie jest znana jego płeć.
      Teraz naukowcy będą próbowali rozwikłać zagadkę przyczyny śmierci kobiety. Nie jest tajemnicą, że ówczesna śmiertelność również w czasie ciąży i porodu była duża. Dlatego uważamy, że brzemienność mogła w jakiś sposób przyczynić się do zgonu młodej kobiety – zaznacza dr Ejsmond.
      Dr Ożarek-Szilke powiedziała PAP, że w tkankach zachowane są śladowe ilości krwi zmarłej. W ramach kolejnego, planowanego etapu projektu naukowcy chcą przeanalizować jej skład. Dzięki temu być może uda się poznać powód śmierci ciężarnej, bo – jak mówi – pewne toksyny świadczące o konkretnych chorobach można wykryć nawet dziś.
      Zespół badaczy zaczął analizy tej mumii kilka lat temu. W 2016 r. okazało się, że wbrew temu, co długo sądzono, nie należy ona do mężczyzny. Po przeprowadzeniu badań tomograficznych okazało się, że szkielet domniemanego kapłana ma bardzo delikatną budowę. To był pierwszy sygnał, że nie mamy do czynienia z osobą, o której wspomina napis na trumnie, w której złożono zmarłego – wspomina Ożarek-Szilke.
      Kolejne, bardziej szczegółowe analizy antropologiczne przekonały naukowców, że pod bandażami znajduje się jednak kobieta był brak na obrazach tomograficznych... penisa. Egipcjanie mumifikowali ten organ. Z reguły bardzo dobrze zachowuje się do naszych czasów – dodała Ożarek-Szilke.
      Naukowcy wykonali też trójwymiarową wizualizację ciała zmarłej kobiety. Było to możliwe bez rozwijania mumii, dzięki zastosowaniu technologii tomograficznej. Na uzyskanych obrazach 3D wyraźnie widoczne były długie, spływające na ramiona, kręcone włosy oraz zmumifikowane piersi.
      Długo sądzono, na podstawie analizy napisów hieroglificznych na sarkofagu, że mumia należy do mężczyzny - Hor-Dżehutiego, który był pisarzem miejskim i zarządcą w okolicach Medinet Habu w Tebach Zachodnich oraz kapłanem Horusa-Thota, miejscowego świętego, czczonego w okresie grecko-rzymskim. Kapłan żył w 1. poł. I w. p.n.e.- 1. poł. I w. n.e. Według naukowców mumia kobiety może być jednak starsza, bo… zachowała się lepiej. Wydaje się to nielogiczne, bo starsze znaleziska powinny być w gorszym stanie. Jak wyjaśniła Ożarek-Szilke, w przypadku mumifikacji pod koniec trwania cywilizacji egipskiej, czyli ok. 2 tys. lat temu, technika wykonywania mumii była coraz mniej wysublimowana. Dlatego szybciej ulegały rozkładowi. Mumia kobiety może być kilkaset lat starsza, niż szacowano do tej pory – dodała.
      Mumia trafiła do Polski w XIX wieku zapewne za sprawą Stanisława Kostki Potockiego – ministra oświaty, który aktywnie wspierał powstanie kolekcji starożytności na powstającym Uniwersytecie Warszawskim. Jak mówi PAP dr Ejsmond, długo sądzono, że wewnątrz trumny znajduje się mumia niewiasty. Tak podają XIX-wieczne dokumenty. Dopiero w okresie międzywojennym przeczytano hieroglify na trumnie, które jednoznacznie wskazywały jej właściciela – kapłana Hor-Dżehutiego. Tym samym uznano, że wewnątrz spoczywa ten mężczyzna. Dopiero w czasie ostatnich badań ustalono, że jest to jednak kobieta.
      Obecnie mumia, należąca do UW, znajduje się od 1917 r. w depozycie w Muzeum Narodowym w Warszawie. Wraz z sarkofagiem jest prezentowana na niedawno otwartej stałej Galerii Sztuki Starożytnej.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Przed kilkoma tygodniami 11-letni Zvi Ben-David był z rodziną na wycieczce w Nahal HaBesor, gdy jego uwagę przykuł leżący na ziemi przedmiot. Okazało się, że to ceramiczna figurka przedstawiająca kobietę. Jego matka, Miriam Ben-David, która jest zawodowym przewodnikiem wycieczek, rozpoznała w figurce ważny obiekt i skontaktowała się z Orenem Shmuelim, okręgowym archeologiem działającym z ramienia Izraelskiego Urzędu ds. Starożytności.
      Shmueli odebrał od rodziny figurkę i dostarczył ją specjalistom. Teraz wraz Debbie Ben Ami, kuratorką zabytków okresu żelaza i okresu perskiego w Izraelskim Urzędzie ds. Starożytności poinformowali, że chłopiec odkrył coś niezwykłego. Figurka, którą znalazł Zvi,jest rzadka. W zbiorach Skarbów Narodowych mamy tylko jedną taką figurkę. Prawdopodobnie pochodzi ona z V lub VI wieku przed naszą erą, z okresu żelaza lub perskiego. Ma 7 centymetrów wysokości i 6 szerokości. Została wykonana w formie. Przedstawia ona kobietę w szalu, który skrywa jej głowę i szyję. Kobieta ma schematyczną twarz i duży nos. Ma też odsłonięte piersi i splecione pod nimi dłonie, mówią naukowcy.
      Uczeni wyjaśniają, że figurki kobiet z odsłoniętymi piersiami są znane z różnych epok historii Izraela, w tym z czasów Pierwszej Świątyni. Były powszechnie używane w domach i życiu codziennym, podobnie jak dzisiaj hamsa [przynoszące szczęście amulety – red.]. Figurki te prawdopodobnie były amuletami zapewniającymi ochronę, szczęście i pomyślność. Musimy pamiętać, że w starożytności medycyna była słabo rozwinięta. Była bardzo duża śmiertelność niemowląt, sięgająca ponad 30%. Niewiele wiedziano o higienie i płodności. Amulety dawały nadzieję i były ważnym sposobem starania się o pomyślność.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...