Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Zaatakowali autonomiczny odkurzacz i podsłuchali, co dzieje się w pomieszczeniu, w którym pracuje

Rekomendowane odpowiedzi

Naukowcy z USA i Singapuru wykorzystali autonomiczny odkurzacz do... podsłuchiwania dźwięku w pomieszczeniach oraz zidentyfikowania programów telewizyjnych, które były odtwarzane w pokoju, w którym znajdował się odkurzacz. Osiągnięcie jest tym bardziej imponujące, że autonomiczne odkurzacze nie są wyposażone w mikrofon. Praca ta pokazuje, że do podsłuchiwania można prawdopodobnie wykorzystać każde urządzenie używające technologii lidar.

Używamy tego typu urządzeń w domach, zbytnio się nad tym nie zastanawiając. My wykazaliśmy, że – mimo iż urządzenia takie nie są wyposażone w mikrofon – możemy tak przerobić ich system nawigacji, by wykorzystać go do podsłuchiwania rozmów i ujawnienia poufnych informacji, mówi profesor Nirupam Roy z University of Maryland.

System lidar używany w autonomicznych robotach bada otoczenia ze pomocą laserów. Ich światło odbija się od obiektów znajdujących się w otoczeniu odkurzacza i trafia do jego czujników, dzięki czemu tworzona jest mapa pomieszczenia.
Eksperci od pewnego czasu spekulowali, że mapy tworzone przez autonomiczne odkurzacze, które często są przechowywane w chmurze, mogą być wykorzystywane w reklamie. Mapowanie pomieszczeń pozwala bowiem na określenie ich wielkości, a więc wielkości całego mieszkania czy domu, z czego można wyciągać wnioski o wielości dochodów czy stylu życia. Roy i jego zespół zaczęli zastanawiać się, czyli wyposażone w lidar urządzenia można wykorzystać do podsłuchiwania dźwięków w pomieszczeniach, w których się znajdują.

Fale dźwiękowe wprawiają różne przedmioty w drgania, a drgania te prowadzą do niewielkich zmian fal światła, które od tych przedmiotów się odbijają. Lidar w odkurzaczu wykorzystuje światło, które odbija się od nierównych powierzchni mających przy tym różną gęstość. Czujniki odkurzacza odbierają jedynie część takiego odbitego rozproszonego światła. Roy i jego zespół nie byli więc pewni, czy taka częściowa informacja wystarczy do prowadzenia podsłuchu.

Najpierw jednak naukowcy zdalnie włamali się do autonomicznego robota, by wykazać, że są w stanie kontrolować pozycję jego laserów i przesyłać dane do swojego komputera, nie wpływając przy tym na zdolności nawigacyjne odkurzacza.

Gdy już tego dokonali przeprowadzili eksperymenty z dwoma źródłami dźwięku. Pierwszym było nagranie człowieka recytującego różne cyfry. Nagranie było odtwarzane przez głośniki komputerowe. Drugim ze źródeł dźwięku były głośniki włączonego telewizora, na którym były odtwarzane różne programy. Naukowcy zaś przechwytywali sygnał lasera wysyłany przez system nawigacyjny odkurzacza i odbijający się od różnych przedmiotów znajdujących się w pobliżu źródeł dźwięku. Obiektami tymi były m.in. kosz na śmieci, kartonowe pudełko, jednorazowe pudełko na żywność, torba z polipropylenu i przedmioty, które możemy znaleźć na podłodze.

Naukowcy przepuszczali następnie zarejestrowane sygnały przez algorytmy głębokiego uczenia się, które wcześniej trenowano do rozpoznawania ludzkiego głosu i identyfikowania sekwencji muzycznych z programów telewizyjnych. Okazało się, że system – nazwany LidarPhone – zidentyfikował wypowiadane liczby z 90-procentową dokładnością, a odtwarzane programy telewizyjne rozpoznał z ponad 90-procentową dokładnością.

Naukowcy podkreślają, że autonomiczne odkurzacze to tylko jeden z wielu przykładów urządzeń wykorzystujących technologie jak Lidar. Podobne ataki można potencjalnie wykorzystać np. przeciwko smartfonowym systemom podczerwieni używanym do rozpoznawania twarzy czy czujnikom podczerwieni wykorzystywanym do wykrywania ruchu.

Szczegóły ataku zostały opisane w pracy Spying with Your Robot Vacuum Cleaner:Eavesdropping via Lidar Sensors


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W mordę jeża.

Mój pradziadek jak wprowadzali TV w Polsce w latach 50-tych powiedział, że już teraz nawet nie będzie się można załatwić w spokoju, bo będą podglądać. 

No i trochę ponad pół wieku później proszę bardzo... nawet bez mikrofonu. 

Ciekawe czy będzie ciąg dalszy i podrasują obraz z lidaru, żeby właśnie podglądać detale?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jest możliwe. Otóż prosty mikrofon laserowy można zbudować samemu i podsłuchać sąsiada. Pierwszego kwietnia 2005 roku gruchnęła wiadomość, że Jan Paweł II umarł. Podały to włoskie media, bodajże RAI Uno. Wiadomość miała pochodzić z   mikrofonu laserowego, który był skierowany na okno pokoju, w którym był papież ze świtą. Szybko się zorientowano, że takie działanie byłoby bezprawne, dyplomatycznie naganne, a nawet karalne i szybko wycofano się z tego. W ostatnim dniu życia (2 kwietnia do 21:37) Wojtyła podjął zaskakująco dużo decyzji nie tylko personalnych. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 18.11.2020 o 17:19, helmut napisał:

Pierwszego kwietnia 2005 roku gruchnęła wiadomość, że Jan Paweł II umarł.

Habemus papam! Masz jakieś źródło tych rewelacji? Nie chce mi się szukać. Technicznie to jest możliwe oraz jest bardzo prawdopodobne, że ktoś podsłuchuje sukienkowych. Być może sami zbierają na siebie haki, co by mnie szczególnie nie zdziwiło ;)

 

W dniu 18.11.2020 o 16:53, radar napisał:

No i trochę ponad pół wieku później proszę bardzo... nawet bez mikrofonu.

Wszystko co drga można wykorzystać do podsłuchu. Głośnik to też jest słabej jakości mikrofon o ile można odczytać napięcie. Kiedyś czytałem, że podobno akcelerometr w smartphone może odczytać z dużą dokładnością tekst wklepywany w klawiaturę w tym hasła. Laserowy odczyt z drgających szyb to już chyba standard. Kilka miesięcy temu czytałem opracowanie, gdzie badacze wykorzystali mały teleskop do pomiarów drgań żarówki w pomieszczeniu, co umożliwiało podsłuch. Ciekawe czy drgający router 5G da się wykorzystać? ;)

LIDAR umożliwia punktowe, laserowe pomiary odległości i generowanie chmur punktów. Widziałem wczoraj newsletter od sklepu hobbystycznego z elektroniką, że mają już dostępny LIDAR YX. Nie przeczytałem, ale domyślam się, że chodzi o tani, hobbystyczny LIDAR do zastosowań w robotach, który pokrywa 2 osie.

 

Zapomniałem dodać, że chodziło mi o efekt dopplera. Jeżeli chodzi o precyzję pomiarów to astronomia nie ma sobie równych. Przypomniała mi się dokładność jaką dysponuje LIGO, a jest to 1/10000 średnicy protonu na odległości 4km.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
9 godzin temu, cyjanobakteria napisał:

Przypomniała mi się dokładność jaką dysponuje LIGO, a jest to 1/10000 średnicy protonu na odległości 4km.

Asie zapalijem i zacząłem liczyć ile brakuje do Plancka! :D  Duży zawód.... 15 rzędów brakuje.  Ale wnętrze protonu w rozdzielczości około VGA daliby radę. Musi pięknie wyglądać.

Edytowane przez Jajcenty

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zerknąłem na rozmiary innych cząstek. Elektron jest rozmiarów 10^-4, więc LIGO ma precyzję 1/5 średnicy elektronu. Ciekawe dlaczego preferują chełpienie się protonem? Podejrzewam dział marketingu, bo 1/10000 wygląda znacznie lepiej niż 1/5 :) Tak czy siak, czapki z głów!

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
40 minut temu, cyjanobakteria napisał:

Elektron jest rozmiarów 10^-4, więc LIGO ma precyzję 1/5 średnicy elektronu.

Elektron w chromodynamice kwantowej jest punktem.

1 godzinę temu, Jajcenty napisał:

Asie zapalijem i zacząłem liczyć ile brakuje do Plancka! :D  Duży zawód.... 15 rzędów brakuje.

Nic szczególnego w tej skali się nie dzieje, można spokojnie rozpatrywać zmiany odległości obiektó złożonych rzędu 1/1000 długości Plancka.
 

 

1 godzinę temu, Jajcenty napisał:

Ale wnętrze protonu w rozdzielczości około VGA daliby radę.

Nie daliby rady. W mechanice kwantowej odległości (średnie) od wielkich obiektów można ustalać znacznie dokładniej niż od ich elementów składowych.
To tak jakby ustalić że do ściany jest równo 5555 mm, ale tynk na elewacji ma niedokładności lokalne rzędu 1 cm. Albo ustalić pozycję roju pszczół z dokładnością centymetra. Lokalizacja pojedynczej pszczoły może się wachać.
LIGO mierzy zmiany odległości do całego lustra, a nie pojedynczych protonów czy atomów. Mówimy o obiekcie związanym złożonym z "okołoavogadro" atomów!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
5 minut temu, peceed napisał:

Nic szczególnego w tej skali się nie dzieje, można spokojnie rozpatrywać zmiany odległości obiektó złożonych rzędu 1/1000 długości Plancka

Czy sugerujesz, że wiemy co jest w środku protonu? Rozumiem, że jest problem z zajrzeniem do środka punktu, więc nie wiemy co jest w środku elektronu, ale punktowe cząstki są nieco osobliwe. Zatem:

picsoritdidnt.jpg

 

Edytowane przez Jajcenty

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
5 godzin temu, Jajcenty napisał:

Czy sugerujesz, że wiemy co jest w środku protonu?

Nie w cytowanym fragmencie, ale tak, wiemy co jest w środku protonu.
Natomiast znajomość zmian odległości od złożonego obiektu nie implikuje znajomości położenia jego składowych z taką samą precyzją. Wystarczy policzyć sobie jaka jest nieoznaczoność położenia kilkukilogramowego lustra i wyjdzie, że jest mniejsza od zmian położenia liczonych przez LIGO (nie może być inaczej).

5 godzin temu, peceed napisał:

Elektron w chromodynamice kwantowej jest punktem.

Nieprecyzyjne. Jest punktem w MS.

Jeszcze warto dodać, że nieoznaczoność położenia wielkich czarnych dziur jest znacznie poniżej długości plancka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chyba pomyliłem relatywny rozmiar elektronu z relatywną masą w stosunku do protonu, ale nie dam sobie głowy uciąć ;)

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
5 minut temu, Astro napisał:

Tym jednym stwierdzeniem położyłeś całą astronomię obserwacyjną... Sztandar czas wyprowadzić. :(

Przecież chodziło o fundamentalną nieoznaczoność położenia, a nie naszą wiedzę.
 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Latatemu był  artykuł chyba w pcwk, o możliwości obserwacji ekranu CRT przy pomocy rur ogrzewania w piwnicy. Niestety wersja cyfrowa tego artykułu nie istnieje bo to było w okolicy 2001. Pewnie nadal jest możliwość obserwacji tego co dzieje się na ekranie gdyby umieć odfiltrowc szum, to można by nawet teraz zobaczyć co przesyła kabel HDMI który jest przecież często w pobliżu zasilającego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chodzi o zakłócenia elektromagnetyczne i wykrycie prądu pobieranego przez monitor? Kilka lat temu czytałem o ataku na portfel sprzętowy BTC, który umożliwiał pozyskanie klucza deszyfrującego poprzez monitorowanie poboru mocy procesora podczas odszyfrowywania klucza prywatnego portfela.

Snowden kiedyś w wywiadzie powiedział, że nie ma blendera w domu, bo wie, że można takie urządzenie wykryć po sygnaturze poboru prądu i generowanych zakłóceniach. Może koledzy z NSA znali go między innymi ze zdrowych koktajli owocowych ;) Chociaż ciężko mi uwierzyć, że służby amerykańskie nie wiedzą gdzie się znajduje.

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
22 minuty temu, cyjanobakteria napisał:

Snowden kiedyś w wywiadzie powiedział, że nie ma blendera w domu, bo wie, że można takie urządzenie wykryć po sygnaturze poboru prądu i generowanych zakłóceniach.

Niesamowite. Zwłaszcza w amerykańskiej sieci energetycznej z małymi transformatorami. Jeśli podejrzewa że ktoś bada jego zużycie prądu to już chyba za późno na ukrywanie się. Mam nadzieję że spłukuje po sobie w ubikacji, bo to też podobno można wykryć mikrofonami ;)

Edytowane przez peceed

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wywiad był po tym, jak uciekł do Rosji, więc chodziło o ten kraj. Ciężko mi ocenić czy to prawa czy nie, ale Snowden ujawnił wiele materiałów, które uwiarygodniły podejrzenia, z których wcześniej ludzie się raczej nabijali ;)

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Ataki hakerskie czy zakłócanie komunikacji to wcale nie domena czasów najnowszych. Ofiarą jednego z nich padł równo 120 lat temu, 4 czerwca 1903 roku, sam twórca komunikacji radiowej, Giuglielmo Marconi. A dodatkowej pikanterii dodaje fakt, że ataku dokonano w czasie publicznej prezentacji, na której Marconi chciał udowodnić, że atak na jego system jest niemożliwy.
      Fale elektromagnetyczne, niezbędne do działania bezprzewodowego telegrafu, jako pierwszy wygenerował ok. 1888 roku Heinrich Hertz. Niewiele osób uznało wówczas, że urządzenie Hertza można będzie wykorzystać do zbudowania bezprzewodowego telegrafu. Po pierwsze dlatego, że maksymalna odległość, z jakiej je rejestrowano, wynosiła kilkaset metrów, po drugie zaś – urządzenie Hertza nie przypominało telegrafu. Było bardziej podobne do systemów komunikacji świetlnej, za pomocą której przesyłano informacje na statki pływające w pobliżu wybrzeża.
      Wszystko zmieniło się w 1896 roku, kiedy to Marconi dowiódł, że wygenerowane fale jest w stanie wykryć z odległości kilku kilometrów, a ponadto, wykorzystując telegraf, wysłał za ich pomocą wiadomość. Marconi stopniowo udoskonalał swój system i w ciągu kilku lat wysyłał informacje alfabetem Morse'a do statków znajdujących się setki kilometrów od wybrzeży. W ten sposób udowodnił, że stworzył bezprzewodowy telegraf, nadający się do komunikacji pomiędzy statkiem a wybrzeżem.
      Jego system miał jednak poważną wadę. Nadawał bowiem w szerokim zakresie fal radiowych. To zaś oznaczało, że komunikację może podsłuchać każdy, kto dysponuje prostym odbiornikiem.
      Problem ten był znany specjalistom. Profesor Oliver Lodge zaprezentował w 1897 roku jego teoretyczne rozwiązanie oraz opatentował urządzenie pozwalające na dostrojenie pasma nadawania do wąskiego zakresu. Proces dostrajania nazwał syntonią. Marconi początkowo nie przejmował się tym problemem, jednak bardzo szybko rzeczywistość rynkowa zmusiła go do zmiany podejścia. Głównym zainteresowanym wykorzystaniem bezprzewodowego telegrafu było wojsko. Dzięki temu, że pozwalał on na pozbycie się kabli, armia miałaby gwarancję, że wróg nie zakłóci komunikacji przecinając je. A okręty Marynarki Wojennej nie musiałyby podpływać do wybrzeża, by odebrać nowe rozkazy. Jednak wojsko chciało poufnej komunikacji, więc Marconi musiał się tym zająć. Jego system był zresztą coraz częściej krytykowany przez specjalistów właśnie z powodu nadawania w bardzo szerokim zakresie fal.
      Marconi nie mógł wykorzystać pracy Lodge'a. Po pierwsze dlatego, że była chroniona patentem. Po drugie zaś, i to był problem poważniejszy, nadajnik Lodge'a miał niewielką moc, nie nadawał się więc do długodystansowej komunikacji. Po dwóch latach intensywnych prac, metodą prób i błędów, Marconi w końcu rozwiązał problem, tworząc system długodystansowej komunikacji bezprzewodowej, w którym można było zastosować syntonię, czyli go dostroić.
      W 1900 roku wynalazca opatentował swoje rozwiązanie, a jego patent otrzymał numer 7777, dzięki czemu stał się znany jako „cztery siódemki”. Jednak patent zaskarżyli Lodge i Ferdinand Braun, którzy twierdzili, że Marconi wykorzystał ich rozwiązania. Włoch to przewidział, dlatego już wcześniej rozmawiał ze swoimi doradcami o możliwych kłopotach prawnych. Jednym z tych doradców był John Ambrose Fleming. Był to niezwykle poważany i szanowany specjalista od inżynierii i patentów. Przez lata naukowiec doradzał British Edison-Swan Company, wyrabiając sobie w środowisku świetną reputację bardzo wiarygodnego eksperta. To w dużej mierze właśnie dzięki opinii Fleminga i jego reputacji patent Marconiego przetrwał wyzwanie rzucone mu przez właścicieli innych patentów.
      System Marconiego nie był doskonały. Pojawiały się problemy. Na przykład w 1901 roku podczas wyścigu jachtów w Nowym Jorku wykorzystywano do komunikacji z jednostkami pływającymi konkurujące rozwiązania Marconiego oraz De Foresta. Okazało się, że w czasie wyścigu doszło do interferencji z jakimś trzecim, nieznanym systemem bezprzewodowej transmisji. Nie był to wielki problem, tym bardziej, że Marconi dowiódł w grudniu 1901 roku, iż jego system nadaje się do komunikacji transatlantyckiej. Jednak każde takie potknięcie wyłapywały i nagłaśniały firmy związane z komunikacją za pomocą kabli układanych na dnie Atlantyku. Czuły się one bowiem zagrożone przez bezprzewodową komunikację.
      W 1902 roku magazyn branżowy Electrician donosił, że Nevil Maskelyne, wykorzystując instrumenty, które nie były dostrojone przez Marconi Company, przechwycił w Anglii komunikację pomiędzy lądem a płynącym do Włoch jachtem „Carlo Alberto”. Maskelyne poinformował, że jest w stanie podsłuchiwać wszystkie stacje nadawacze firmy Marconiego i że zaczął podejrzewać, iż w żadnej z nich nie jest stosowany najnowszy system zapewniający poufność transmisji. Uznał, że być może system ten jest tak kosztowny, iż został zainstalowany tylko w najnowocześniejszej stacji w Poldhu. Wybrał się więc w jej okolice i ku swojemu zdumieniu z odległości ponad 20 kilometrów od stacji przechwycił jej komunikację z „Carlo Alberto”. Jeśli zatem system Marconiego tak łatwo podsłuchać, to o co chodzi z tą syntonią, o której tyle słyszeliśmy, pytał Maskelyne.
      Maskelyne pochodził z bogatej, znanej rodziny, był elektrykiem-samoukiem. Kilka lat wcześniej zainteresował się bezprzewodową telegrafią, a w 1899 roku zdobył rozgłos, prezentując technologię pozwalającą na bezprzewodowe wywołanie eksplozji prochu. Próbował też stworzyć własny system telegrafu bezprzewodowego, który – by nie naruszać patentu Marconiego – miał obywać się bez anten naziemnych. Gdy mu się to nie udało, zaczął krytykować Marconiego, stając się główną postacią wśród jego przeciwników. Wydaje się, że w pewnym momencie bardziej był zainteresowany atakowaniem Włocha, niż pracą nad własnymi wynalazkami.
      Słowa Maskelyne'a na nowo rozpaliły krytykę. Marconi postanowił udowodnić, że jego system jest odporny na interferencje z innymi rozwiązaniami. Po wielu testach zorganizowanych wspólnie z Flemingiem wynalazca ogłosił sukces. Maskelyne na łamach prasy zażądał dowodu.
      Marconi i Fleming zorganizowali odczyt w Royal Institution w Londynie. Był on połączony z pokazem. Maskelyne chciał wybrać się na wykład, ale uznał, że to zbyt dobra okazja. Postanowił podważyć zapewnienia Marconiego o braku interferencji z innymi systemami.
      Marconi znajdował się w jednej ze stacji nadawczych, a pokazem w Royal Institution kierował Fleming. Jeden z jego asystentów wspominał później, że jeszcze podczas wykładu, a przed pokazem, usłyszał stukanie telegrafu, który odbierał jakąś transmisję. Początkowo asystent pomyślał, że to załoga stacji pośredniej w Chelmsford dostraja swój sprzęt, jednak gdy w dźwiękach telegrafu Morse'a rozpoznał słowo „szczury”, wytężył słuch. Technik przy telegrafie włączył drukarkę i zaczęła wychodzić z niej taśma z tekstem, w którym znowu pojawiło się słowo „szczury”, a później wierszyk Z Włoch pewien młody przechera, ludzi całkiem sprytnie nabiera. Wierszyk miał jeszcze kilka dodatkowych linii, których technik nie zapamiętał. Mężczyzna spojrzał na widownię i ujrzał tam, siedzącego z twarzą niewiniątka, jednego z ludzi Maskelyne'a. Wiedział on, co się wydarzyło. Jednak publiczność się nie zorientowała i wykład oraz późniejszy pokaz przyjęto z aplauzem.
      Fleming na wieść o ataku wpadł w szał. Później poinformował o tym Marconiego. Zdecydowano się ujawnić incydent. Jednak Fleming był przekonany, że konwencjonalnymi metodami nie można było dokonać tego typu ataku. Napisał nawet w tej sprawie list do London Times. Po jego opublikowaniu Maskelyne, na łamach tej samej gazety, przyznał się do ataku i stwierdził, że dokonał go jak najbardziej konwencjonalnymi metodami. Afera poważnie zaszkodziła reputacji Fleminga, Marconi nie przedłużył z nim kontraktu. Jednak zdolny inżynier zdołał szybko odzyskać dobre imię, wniósł nowy wkład w komunikację radiową i już dwa lata później ponownie rozpoczął współpracę z Marconim.
      A tzw. afera Maskelyne'a wykazała, że interferencji z innymi systemami radiowymi można uniknąć tylko poprzez narzucenie monopolu, który zakazał produkcji urządzeń nadających w bardzo szerokim paśmie radiowym bez możliwości jego regulacji. Przyspieszyła też zmianę podejścia z takiego, w którym publiczne pokazy i wzbudzana nimi sensacja oraz rozgłos były niezbędne do osiągnięcia sukcesu, w takie, w którym istotne stały się ścisłe regulacje, przydział częstotliwości nadawania oraz ujednolicenie standardów.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      System wczesnego ostrzegania oraz zachowanie się ludności aż o 45% zmniejszyły liczbę cywilnych ofiar napaści Rosji na Ukrainę w ciągu pierwszych kilku miesięcy, informują naukowcy z University of Michigan (UMich), University of Chicago oraz Ipsos. To pierwsze badania, w których połączono innowacyjną metodologię i dogłębną wiedzę geopolityczną do przeprowadzenia analizy efektywności współczesnych systemów ostrzegania podczas ataków powietrznych. Wnioski z badań przydadzą się nie tylko Ukrainie, ale i 39 innym krajom, które stworzyły podobne systemy ostrzegania.
      Ukraina postawiła na hybrydowy system, który łączy tradycyjne syreny z aplikacją na smartfony, na którą przysyłane są alerty i zachęty do zejścia do schronu. Dotychczas jednak nikt nie zbadał efektywności takich rozwiązań.
      David Van Dijcke z UMich, Austin Wright z UChicago i Mark Polyak z Ipsosa chcieli sprawdzić, jak ludzie reagują natychmiast po alercie, czy sposób reakcji zmienia się w czasie i co powinni zrobić rządzący, by ostrzeżenia wciąż odnosiły skutek.
      Naukowcy przeanalizowali zachowanie obywateli podczas ponad 3000 alarmów lotniczych. Dane zebrali z 17 milionów smartfonów obywateli Ukrainy. Analizy wykazały, że ostrzeżenia odegrały kluczową rolę w zapewnieniu bezpieczeństwa cywilom, ale pokazały również, że z czasem ludzie coraz słabiej na nie reagują, co może mieć związek z normalizowaniem przez nich ryzyka w czasie wojny. Uczeni stwierdzili, że gdyby nie pojawiło się zjawisko „zmęczenia alarmami”, a reakcja ludzi byłaby równie silna jak na samym początku wojny, to udałoby się dodatkowo uniknąć 8–15 procent ofiar.
      Zmniejszanie się wrażliwości społeczeństwa na alarmy to powód do zmartwień. Może to bowiem prowadzić do większych strat w miarę trwania wojny, tym bardziej, że obserwujemy coraz większą liczbę ataków za pomocą pojazdów bezzałogowych, mówi profesor Wright. Przyzwyczajenie się do niebezpieczeństwa i słabsza reakcja na alerty pojawia się niezależnie od sposobu, w jaki różni ludzie adaptują się do warunków wojennych. Jednak, jak się okazuje, takie osłabienie reakcji nie jest nieuniknione.
      W tych dniach, w których rząd Ukrainy publikował specjalne obwieszczenia dotyczące wojny, ludność silniej reagowała na alerty. To pokazuje, jak ważną rolę odgrywa Kijów w utrzymaniu morale i nadziei w czasie inwazji, wyjaśnia Van Dijcke.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Od lat 70. XX wieku wykonywane są testy zderzeniowe z wykorzystaniem manekinów. Służą one do oceny efektywności systemów zabezpieczeń, ogólnego bezpieczeństwa pojazdu czy ryzyk związanych z różnymi rodzajami wypadków. Problem jednak w tym, że najczęściej używany manekin bazuje na średniej budowie i wadze ciała mężczyzny.
      Tymczasem kobiety równie często jeżdżą samochodami i są bardziej narażone na odniesienie obrażeń. Używane w testach manekiny, mające odpowiadać kobietom, to po prostu przeskalowane do wzrostu 12-latki manekiny męskie. Mają one 149 cm wzrostu i ważą 48 kg. Już w połowie lat 70. taka waga i wzrost reprezentowały zaledwie 5% najdrobniejszych kobiet.
      Szwedzcy specjaliści pracują nad manekinem bardziej reprezentatywnym dla kobiecej budowy ciała. Ma on 162 cm wzrostu i waży 62 kg. Powstanie manekina bardziej reprezentatywnego dla przeciętnej kobiety jest niezwykle ważne. Z danych amerykańskiej Narodowej Rady Bezpieczeństwa Transportu Drogowego wynika na przykład, że przy uderzeniach z tyłu kobiety 3-krotnie częściej niż mężczyźni odnoszą obrażenia kręgosłupa szyjnego. Co prawda rzadko są one śmiertelne, ale mogą prowadzić do trwałego kalectwa.
      "Ze statystyk wiemy, że przy zderzeniach z niewielką prędkością, kobiety częściej odnoszą obrażenia. Dlatego też, jeśli chcemy sprawdzić, jakie zabezpieczenia najlepiej chronią ludzi, musimy uwzględnić tę część populacji, która jest bardziej narażona na zranienie", mówi Astrid Linder, dyrektor ds. bezpieczeństwa ruchu w Szwedzkim Narodowym Instytucie Badawczym Dróg i Transportu. Doktor Linder kieruje programem testów zderzeniowych prowadzonym w laboratorium w Linköping.
      Kobiety są przeciętnie niższe i lżejsze niż mężczyźni, mają słabsze mięśnie, inaczej rozłożoną tkankę tłuszczową. To wszystko wpływa na zachowanie się ciała podczas wypadku. Istnieją między nami różnice w kształcie tułowia, umiejscowieniu środka ciężkości, budowie bioder i miednicy, wyjaśnia Linder.
      Specjalistka zauważa jednocześnie, że nie wystarczy wyprodukowanie odpowiedniego manekina. Konieczne są też zmiany prawne dotyczące testów zderzeniowych. Obecnie nie ma w nich bowiem mowy o wymogu używania manekinów odpowiadających budowie przeciętnej kobiety.
      Szef amerykańskiej firmy Humanetics, największego na świecie producenta manekinów do testów zderzeniowych przyznaje, że mimo coraz większego zaawansowania systemów bezpieczeństwa w samochodach, podczas ich opracowywania nie brano pod uwagę różnic pomiędzy kobietami a mężczyznami. Nie można przetestować kobiety i mężczyzny za pomocą tego samego urządzenia. Nie określimy miejsc powstawania urazów, dopóki nie umieścimy czujników na manekinie i tego nie zbadamy, stwierdza. Dodaje, że dopiero testy z udziałem manekinów reprezentatywnych dla kobiet pozwolą na opracowanie systemów równie dobrze chroniących obie płci.
      Od pewnego czasu trwają też prace nad manekinami lepiej reprezentującymi dzieci, osoby starsze czy otyłe.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Zakaz poruszania się po mieście elektrycznych hulajnóg i rowerów może zmniejszyć zagęszczenie na chodnikach i zwiększyć bezpieczeństwo pieszych oraz użytkowników elektrycznych pojazdów, jednak ma też swoje negatywne konsekwencje, informują naukowcy z Georgia Institute of Technology.
      W 2019 roku Atlanta zakazała poruszania się elektrycznymi hulajnogami i rowerami w godzinach od 21 do 4 rano. Zakaz wprowadzono po tym, jak cztery osoby korzystające z takich pojazdów zginęły w wyniku kolizji z samochodami. Naukowcy z GaTech postanowili sprawdzić, jakie były skutki zakazu. Okazało się usunięcie tych pojazdów spowodowało, że przeciętny czas podróży po mieście wydłużył się przeciętnie o około 10%. Dla mieszkańców Atlanty oznacza to, że w godzinach, w których obowiązuje zakaz, stracą dodatkowych 784 000 godzin na przemieszczanie się. Gdyby zakaz rozszerzono na godziny szczytu, straty byłyby jeszcze większe, ostrzega główny autor badań, Omar Asensio. W Atlancie godziny szczytu trwają od 6 do 10 rano i od 15 do 19 po południu.
      Naukowcy z Georgii szacują, że w skali całego kraju elektryczne hulajnogi, rowery i inne podobne środki lokomocji oszczędzają obywatelom około 17,4% czasu przeznaczonego na podróże. Mają więc one duży wpływ na zmniejszenie ruchu na drogach, co odczuwają wszyscy z nich korzystający.
      Wcześniej prowadzono już co prawda podobne badania, jednak były to badania ankietowe. Asensio i jego zespół oparli się na rzeczywistych danych o ruchu i skorzystali przy tym z faktu, że miasto zastosowało geo-fencing, co całkowicie uniemożliwiło korzystanie z zakazanych pojazdów w wyznaczonych godzinach. Mamy tutaj świetną okazję, by przeprowadzić badania, gdyż w wyniku działań miasta i policji mamy niemal 100-procentowe przestrzeganie zakazu. Powstało pytanie, co zrobią ludzie, którzy nagle nie mogą wypożyczyć hulajnogi lub użyć własnej. To wielki naturalny eksperyment, który pozwolił nam zbadać warunki na drogach przed i po jego wprowadzeniu. Pozwoliło nam to przetestować teorie dotyczące zmiany zachowań, dodaje Asensio. Naukowcy uzyskali też dostęp do danych Ubera, które pozwoliły im na ocenę czasu przemieszczania się po mieście.
      Z badań wynika, że o ile rzeczywiście zakaz używania hulajnóg zmniejsza liczbę wypadków z ich udziałem, to jednocześnie wydłuża czas podróży po mieście, zwiększa korki na drogach, a co za tym idzie, zanieczyszczenie powietrza w mieście, co również negatywnie wpływa na zdrowie mieszkańców.
      Możliwość łatwego wypożyczenia elektrycznej hulajnogi czy roweru i pozostawienia pojazdu w mieście przyczynia się do zmniejszenia korków i zanieczyszczeń, gdyż część mieszkańców rzadziej korzysta z własnego samochodu i transportu publicznego. Skraca się więc czas podróży po mieście samochodem. Zespół Asensio wylicza, że wartość zaoszczędzonego w ten sposób czasu wynosi, w skali całego kraju, 536 milionów dolarów. Naukowcy mówią, że dla lepszego planowania miast i życia w nich potrzebne jest lepsze zrozumienie wpływu różnych środków transportu oraz motywów stojących za decyzjami o wykorzystaniu danego pojazdu. Sądzę, że kolejnym etapem tego typu badań mogłoby być modelowanie wpływu zanieczyszczeń, mówi Asensio.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Jednym z elementów charakterystycznych cywilizacji Mezoameryki jest budowanie miast na planach mających związek z koncepcjami kosmologicznymi. Dlatego też bardzo ważne jest zbadanie pochodzenia koncepcji takiej organizacji ośrodków miejskich. Pozwoli to bowiem lepiej zrozumieć te cywilizacje.  Dotychczas jednak brał było systematycznych szeroko zakrojonych badań pod tym kątem. Właśnie przeprowadził je amerykańsko-meksykański zespół naukowy, który odkrył 478 centrów ceremonialnych z lat 1100 p.n.e. –400 n.e. i zauważył, że wskazują one na znacznie głębsze relacje pomiędzy cywilizacjami Olmeków a Majów.
      Naukowcy z Uniwersytetów w Tuscon, Houston, Universidad Nacional Autónoma de México oraz z INAH (Instituto Nacional de Antropología e Historia) przeprowadzili zwiad lotniczy, podczas którego za pomocą urządzenia LIDAR zbadano obszar o powierzchni 85 000 kilometrów kwadratowych. Większość ze zmapowanych centrów kultu pochodziło sprzed okresu klasycznego rozwoju cywilizacji Majów, który przypada na lata 250–950 n.e.
      Zbadane centra kultu miały prostokątny kształt, a mediana ich długości wynosiła 1,4 kilometra. Osie wschód-zachód niektórych z nich były zorientowane w kierunku miejsca wschodu słońca w konkretnych dniach roku. Centra te były, prawdopodobnie, pierwszymi materialnymi wyrazami podstawowych koncepcji kalendarzy Mezoameryki, piszą autorzy badań na łamach Nature Human Behaviour.
      Największym ze zbadanych centrów był kompleks Aguada Fénix w stanie Tabasco. To najstarsza i największa monumentalna budowa Majów, o której odkryciu poinformowaliśmy w czerwcu ubiegłego roku. Zdaniem naukowców prototypem dla tego i innych centrów był jeden z najważniejszych ośrodków  ceremonialnych cywilizacji Olmeków, San Lorenzo, który swój rozkwit przeżywał w latach 1400–1100 p.n.e.
      Dotychczas sądzono, że San Lorenzo było unikatowym miejscem, znaczące różniącym się swoim planem od centrów budowanych później. Teraz wykazaliśmy, że San Lorenzo jest bardzo podobne do Aguada Fénix, które powstało nieco później. Ma prostokątny plac ceremonialny otoczony platformami. Bardzo dobrze to widać na danych z LIDAR. To pokazuje,że San Lorenzo było bardzo ważnym miejscem, które dało początek ideom rozwijanym później przez Majów, mówi profesor antropologii Takeshi Inomata z University of Arizona.
      San Lorenzo zostało nagle zniszczone i opuszczone około 900 r. p.n.e. jednak niektóre jego elementy zostały zaadaptowane przez późniejsze centra Majów, stanowiąc ważną bazę rozwoju dla ich cywilizacji.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...