Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

W czasie pandemii gwałtownie wzrósł odsetek ciąż obumarłych

Rekomendowane odpowiedzi

Od początku pandemii koronawirusa w wielu krajach na świecie obserwuje się znaczny wzrost odsetka obumarłych płodów, kiedy to dzieci umierają w łonie matki. Naukowcy mówią, że w niektórych krajach w czasie pandemii ciężarne kobiety były objęte mniejszą opieką niż było to potrzebne. To zaś powodowało, że wiele komplikacji, prowadzących do zgonu dziecka, zostało prawdopodobnie przeoczonych.

Największe badania tego typu przeprowadzono w Nepalu. Na przykładzie 20 000 kobiet, które rodziły w 9 nepalskich szpitalach stwierdzono, że odsetek zgonów wśród nienarodzonych dzieci zwiększył się z 14 na 1000 pod koniec marca do 21 na 1000 pod koniec maja. To aż o 50% więcej. Największy wzrost zaobserwowano w czasie pierwszych 4 tygodni pandemii, gdy mieszkańcy mogli wychodzić z domów tylko, by zrobić zakupy oraz do lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej.

Autor badań, epidemiolog Ashish K.C. z Uniwersytetu w Uppsali mówi, że chociaż odsetek obumarcia płodu zwiększył się, to ogólna liczba zgonów pozostała taka sama. Stało się tak dlatego, że aż o połowę zmniejszyła się liczba kobiet rodzących w szpitalach. O ile w tygodniach poprzedzających pandemię we wspomnianych 9 szpitalach przyjmowano średnio 1261 rodzących tygodniowo, to w czasie lockdownu liczba ta spadała do 651. Zanotowano też większy odsetek komplikacji porodowych w szpitalach. Naukowcy nie wiedzą, co stało się kobietami, które nie rodziły w szpitalach, oraz z ich dziećmi. Nie wiadomo więc, czy ogólna liczba obumarć płodu zwiększyła się w całej populacji.

Ashish K.c. dodaje, że obserwowany wzrost odsetka obumarć płodu nie miał nic wspólnego z infekcją COVID-19. Był on raczej spowodowany brakiem dostępu do opieki lekarskiej, przez co nie udało się zapobiec wielu komplikacjom prowadzącym do śmierci dziecka. Przyczyny, dla których kobiety w ciąży nie zgłaszały się do lekarzy, mogły być różne. Od braku możliwości transportowych spowodowanego zawieszeniem transportu publicznego, po obawy przed zarażeniem się koronawirusem. Część kobiet skorzystała z konsultacji telefonicznych czy internetowych, podczas których trudniej jest zauważyć problemy zdrowotne.
W ciągu ostatnich 20 lat w Nepalu poczyniono olbrzymie postępy w dziedzinie opieki zdrowotnej nad kobietami i ich dziećmi. Jednak w czasie ostatnich kilku miesięcy doszło do zahamowania tych postępów, mówi autor badań.

Podobne zjawisko zauważono też w innych krajach na świecie. Na przykład w londyńskim Szpitalu św. Jerzego doszło do 4-krotnego wzrostu odsetka obumarć płodów. Pomiędzy październikiem 2019 a końcem stycznia 2020 notowano średnio 2,38 zgonów na 1000 urodzeń. Pomiędzy zaś lutym 2020 a połową czerwca 2020 odsetek ten wzrósł do 9,31 na 1000 urodzeń. Ashma Khalil, położnik z St George's Hospital, która badała to zjawisko mówi, że jest to skutek lockdownu. Jej zdaniem na czas nie zdiagnozowano wielu komplikacji. Kobiety nie zgłaszały się do lekarzy i trafiały do nich dopiero wówczas, gdy problemy były na tyle zaawansowane, iż nie dało się wiele zrobić.

O zwiększeniu odsetka obumarcia płodów poinformowały też 4 szpitale w Indiach. Podobnie jak w Nepalu, doszło tam do zmniejszenia liczby urodzeń w szpitalach, ponadto o 2/3 spadła liczba ciężarnych, które zgłaszały się na ostry dyżur. To zaś wskazuje, że do wielu porodów mogło dojść w domach lub małych ośrodkach medycznych.

Także w Szkocji, która jest jednym z niewielu miejsc, gdzie na szczeblu ogólnokrajowym zbiera się comiesięczne dane na temat obumarć płodów i zgonów noworodków, doszło do zwiększenia odsetka obumarć w czasie pandemii.

Światowa Organizacja Zdrowia zaleca, by każda ciężarna odwiedziła lekarza przynajmniej 8-krotnie w czasie ciąży. Znaczną część ryzyka związanego z obumarciem płodu można uniknąć, jeśli od 28. tygodnia ciąży kobieta śpi na boku, nie pali papierosów i informuje lekarza lub położną, jeśli dziecko zaczyna mniej się poruszać. Szczególnie ważne jest sprawdzanie zdrowia dziecka w ostatnim trymestrze ciąży.

Gdy rozpoczęła się pandemia, organizacje lekarskie zaczęły zalecać zdalne konsultacje dla ciężarnych. Jednak podczas takich konsultacji lekarz nie może zmierzyć ciśnienia krwi matki, wykonać USG czy posłuchać bicia serca dziecka. To szczególnie ryzykowne u kobiet, które są w ciąży po raz pierwszy, nie wiedzą więc, jak odczuwa się wiele nieprawidłowości. Na przykład w Szpitalu św. Jerzego odnotowano spadek liczby ciężarnych ze zbyt wysokim ciśnieniem krwi. To zaś sugeruje, że kobiety z nadciśnieniem nie były w czasie lockdownu objęte wystarczającą opieką medyczną, a nadciśnienie u matki jest czynnikiem ryzyka obumarcia płodu.

Ponadto w wielu krajach, szczególnie uboższych, lekarze i pielęgniarki zajmujące się normalnie opieką nad ciężarnymi, zostali skierowani do walki z COVID-19, co spowodowało mniejszą ich dostępność dla ciężarnych, a w niekórych przypadkach całkowite zamknięcie gabinetów i ośrodków położniczych.

Dopiero kolejne badania pokażą pełną skalę wpływu pandemii na opiekę nad ciężarnymi i nie tylko. Wiadomo bowiem, że w czasie lockdownu zwiększyła się też liczba zgonów z powodu chorób serca i cukrzycy.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wszystkie rządy na świecie powinny ponieść odpowiedzialność za to korona-świrusowe barbarzyństwo, kobiety w ciąży potrzebują więcej tlenu bo oddychają za siebie i dziecko w swoim łonie a ci kryminaliści zmuszają je czy to straszeniem w ścierwo-mediach czy też siłą do zakładania maseczek, które redukują ilość tlenu wdychanego o 20% , ot zagadka rozwiązana a kryminaliści jak szumowiński czy mordawiecki ciągle na wolności, obudźcie się ludzie czas się zbuntować przeciw tym rządzącym bandytom bo żaden z nich nie robi nic co by ludziom służyło, oni potrafią nas podatników jedynie gnębić, okradać i mordować z głupawymi uśmieszkami na twarzach.

  • Haha 1
  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
15 minut temu, haihaharir napisał:

zakładania maseczek, które redukują ilość tlenu wdychanego o 20% , ot zagadka rozwiązana

Akurat na tym portalu, aby Twój manifest miał jakąś wiarygodność, powinieneś wytłumaczyć na jakiej zasadzie to niesprawiedliwe dla tlenu wobec innych gazów, wytłuszczone zjawisko zachodzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
7 minut temu, 3grosze napisał:

Akurat na tym portalu, aby Twój manifest miał jakąś wiarygodność, powinieneś wytłumaczyć na jakiej zasadzie to niesprawiedliwe dla tlenu wobec innych gazów, wytłuszczone zjawisko zachodzi.

Zrobię lepiej nie wchodząc więcej na wasz propagandowy portal, szkoda mojego czasu i energii na ignorantów, sam możesz zrobić doświadczenie używając miernika co2 czy droższego miernika tlenu pod swoim kagańcem i przeliczyć ile średnio mniej tlenu wdychasz, wdychając własne łajno spod kagańca, żal mi takich jak ty. Napisałem być może subiektywny komentarz, ale to miał być komentarz a nie pseudo-naukowy bełkot jak w przypadku powyższego artykułu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
13 minut temu, haihaharir napisał:

Napisałem być może subiektywny komentarz,

Ech, liczyłem na jakieś info zwiastujące przełom w nauce (z tą redukcja tlenu) a otrzymałem fanatyczną odpowiedż.

18 minut temu, haihaharir napisał:

sam możesz zrobić doświadczenie używając miernika co2 czy droższego miernika tlenu pod swoim kagańcem

A ja proponuję zajrzeć do Normy EU 14638.:P:D

.........................................................

@haihaharir, skąd Wy bierzecie takich zwolenników: umiejących czytać, ale tak chętnie łykających bzdury znikąd.?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
28 minut temu, haihaharir napisał:

Napisałem być może subiektywny komentarz,

O to na pewno!

28 minut temu, haihaharir napisał:

ale to miał być komentarz a nie pseudo-naukowy bełkot jak w przypadku powyższego artykułu.

A to na pewno nie.

Pomyśl o chirurgach. Ich maski są o wiele bardziej szczelne i zatrzymują do stu! procent tlenu. Mimo to chirurdzy potrafią operować wiele godzin bez widocznych oznak hipoksji. Według mnie mamy do czynienia ze spiskiem, okazuje się że tlen nie jest potrzebny do oddychania! Po prostu nie ma co z nim robić i w chemitrailsach pozbywają się tlenu jako uciążliwego produktu ubocznego powstającego w procesach propagandowej indoktrynacji. Czy jakoś tak.

Edytowane przez Jajcenty

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
13 minut temu, Jajcenty napisał:

Pomyśl o chirurgach. Ich maski są o wiele bardziej szczelne i zatrzymują do stu! procent tlenu

Jak Wiesz haihahair wie (to znaczy ...wno wie) swoje, więc ja dodam: w chirurgicznych 3warstwowych, opór przepływu powietrza musi być poniżej 5%.

Opór!

Gdzie tam do 20% haihairowej redukcji tlenu.:excl:

W stanie bezwysiłkowym rekompensowany jest głębokością oddechów. Wrażenie duszenie w takim stanie , to zjawisko subiektywne.

Edytowane przez 3grosze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
16 minut temu, Astro napisał:
4 godziny temu, 3grosze napisał:

Opór!

Niekoniecznie

Tambylcy tych lokalnych sklepów hodują  również masę innych zwierzątek, a nie tylko bakterie na maseczce w ilościach dławiących przepływ.

Kluczowe: czas użytkowania maseczki. Podział bakterii nie jest na pstryknięcie palca.

 

Edytowane przez 3grosze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
27 minut temu, Astro napisał:

Obfita bakteryjna flora tlenowa maseczki* może działać jak filtr tlenowy.

Teraz zrozumiałem. Po prostu nie sięgnąłem tak daleko wyobrażnią, aby zaletę takiego  braku higieny sobie uzmysłowić.:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
35 minut temu, Astro napisał:

No wiesz, każą, to noszą

BTW. A część społeczeństwa (kloszard z wyboru i niechcący ) okazała się b.zdyscyplinowana. W czasie lockdown'u  rozczulał mnie (szczerze!) ich widok siedzących na ławeczce, ze zmęczonym wzrokiem ale twardo w maseczkach noszących "ślady" użytkowania.

Edytowane przez 3grosze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
41 minut temu, Astro napisał:

No i teraz intrygujące pytanie: co na tych wspaniałych pożywkach zmutuje?

Ewolucja kocha takie miejsca, więc przy odrobinie szczęścia... jakiś killer tego SARSA ?

45 minut temu, Astro napisał:
59 minut temu, 3grosze napisał:

kloszard z wyboru i niechcący

To jednak dwie różne kategorie...

Ale ławeczka wspólna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
9 minut temu, Astro napisał:

Niekoniecznie.

Nie znam tak bardzo;) organoleptycznie środowiska, (choć powierzchownymi znajomościami tez mogę się pochwalić) ale co? Sytuacja życiowa nie zintegruje ich na tej ławeczce? Jakieś frakcje tam są?

Edytowane przez 3grosze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Tegoroczną Nagrodę Nobla w dziedzinie fizjologii lub medycyny otrzymali Katalin Karikó i Drew Weissmann za odkrycia, które umożliwiły opracowanie efektywnych szczepionek mRNA przeciwko COVID-19. W uzasadnieniu przyznania nagrody czytamy, że prace Karikó i Wiessmanna w olbrzymim stopniu zmieniły rozumienie, w jaki sposób mRNA wchodzi w interakcje na naszym układem odpornościowym". Tym samym laureaci przyczynili się do bezprecedensowo szybkiego tempa rozwoju szczepionek, w czasie trwania jednego z największych zagrożeń dla ludzkiego życia w czasach współczesnych.
      Już w latach 80. opracowano metodę wytwarzania mRNA w kulturach komórkowych. Jednak nie potrafiono wykorzystać takiego mRNA w celach terapeutycznych. Było ono nie tylko niestabilne i nie wiedziano, w jaki sposób dostarczyć je do organizmu biorcy, ale również zwiększało ono stan zapalny. Węgierska biochemik, Katalin Karikó, pracowała nad użyciem mRNA w celach terapeutycznych już od początku lat 90, gdy była profesorem na University of Pennsylvania. Tam poznała immunologa Drew Weissmana, którego interesowały komórki dendrytyczne i ich rola w układzie odpornościowym.
      Efektem współpracy obojga naukowców było spostrzeżenie, że komórki dendrytyczne rozpoznają uzyskane in vitro mRNA jako obcą substancję, co prowadzi co ich aktywowania i unicestwienia mRNA. Uczeni zaczęli zastanawiać się, dlaczego do takie aktywacji prowadzi mRNA transkrybowane in vitro, ale już nie mRNA z komórek ssaków. Uznali, że pomiędzy oboma typami mRNA muszą istnieć jakieś ważne różnice, na które reagują komórki dendrytyczne. Naukowcy wiedzieli, że RNA w komórkach ssaków jest często zmieniane chemicznie, podczas gdy proces taki nie zachodzi podczas transkrypcji in vitro. Zaczęli więc tworzyć różne odmiany mRNA i sprawdzali, jak reagują nań komórki dendrytyczne.
      W końcu udało się stworzyć takie cząsteczki mRNA, które były stabilne, a po wprowadzeniu do organizmu nie wywoływały reakcji zapalnej. Przełomowa praca na ten temat ukazała się w 2005 roku. Później Karikó i Weissmann opublikowali w 2008 i 2010 roku wyniki swoich kolejnych badań, w których wykazali, że odpowiednio zmodyfikowane mRNA znacząco zwiększa produkcję protein. W ten sposób wyeliminowali główne przeszkody, które uniemożliwiały wykorzystanie mRNA w praktyce klinicznej.
      Dzięki temu mRNA zainteresowały się firmy farmaceutyczne, które zaczęły pracować nad użyciem mRNA w szczepionkach przeciwko wirusom Zika i MERS-CoV. Gdy więc wybuchła pandemia COVID-19 możliwe stało się, dzięki odkryciom Karikó i Weissmanna, oraz trwającym od lat pracom, rekordowo szybkie stworzenie szczepionek.
      Dzięki temu odkryciu udało się skrócić proces, dzięki czemu szczepionkę podajemy tylko jako stosunkowo krótką cząsteczkę mRNA i cały trik polegał na tym, aby ta cząsteczka była cząsteczką stabilną. Normalnie mRNA jest cząsteczką dość niestabilną i trudno byłoby wyprodukować na ich podstawie taką ilość białka, która zdążyłaby wywołać reakcję immunologiczną w organizmie. Ta Nagroda Nobla jest m.in. za to, że udało się te cząsteczki mRNA ustabilizować, podać do organizmu i wywołują one odpowiedź immunologiczną, uodparniają nas na na wirusa, być może w przyszłości bakterie, mogą mieć zastosowanie w leczeniu nowotworów, powiedziała Rzeczpospolitej profesor Katarzyna Tońska z Uniwersytetu Warszawskiego.
      Myślę, że przed nami jest drukowanie szczepionek, czyli dosłownie przesyłanie sekwencji z jakiegoś ośrodka, który na bieżąco śledzi zagrożenia i na całym świecie produkcja już tego samego dnia i w ciągu kilku dni czy tygodni gotowe preparaty dla wszystkich. To jest przełom. Chcę podkreślić, że odkrycie noblistów zeszło się z możliwości technologicznymi pozwalającymi mRNA sekwencjonować szybko, tanio i dobrze. Bez tego odkrycie byłoby zawieszone w próżni, dodał profesor Rafał Płoski z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Dżuma trapi ludzkość od 5000 lat. W tym czasie wywołująca ją Yersinia pestis ulegała wielokrotnym zmianom, zyskując i tracąc geny. Około 1500 lat temu, niedługo przed jedną z największych pandemii – dżumą Justyniana – Y. pestis stała się bardziej niebezpieczna. Teraz dowiadujemy się, że ostatnio bakteria dodatkowo zyskała na zjadliwości. Pomiędzy wielkimi pandemiami średniowiecza, a pandemią, która w XIX i XX wieku zabiła około 15 milionów ludzi, Y. pestis została wzbogacona o nowy niebezpieczny element genetyczny.
      Naukowcy z Uniwersytetu Chrystiana Albrechta w Kilonii i Instytutu Biologii Ewolucyjnej im. Maxa Plancka przeanalizowali genom Y. pestis od neolitu po czasy współczesne. Mieli dostęp m.in. do szkieletów 42 osób, które zostały pochowane pomiędzy XI a XVI wiekiem na dwóch duńskich cmentarzach parafialnych.
      Wcześniejsze badania pokazały, że na początkowych etapach ewolucji patogen nie posiadał genów potrzebnych do efektywnej transmisji za pośrednictwem pcheł. Taka transmisja jest typowa dla współczesnej dżumy dymieniczej. W wyniku ewolucji Y. pestis znacząco zwiększyła swoją wirulencję, co przyczyniło się do wybuchu jednych z najbardziej śmiercionośnych pandemii w historii ludzkości, mówi doktor Joanna Bonczarowska z Instytutu Klinicznej Biologii Molekularnej na Uniwersytecie w Kilonii. Podczas naszych badań wykazaliśmy, że przed XIX wiekiem żaden ze znanych szczepów Y. pestis nie posiadał elementu genetycznego znanego jako profag YpfΦ, dodaje uczona. Profag, jest to nieczynna postać bakteriofaga, fragment DNA wirusa, który został włączony do materiału genetycznego zaatakowanej przez niego bakterii.
      Te szczepy Y. pestis, które mają w swoim materiale genetycznym YpfΦ, są znacznie bardziej śmiercionośne, niż szczepy bez tego profaga. Nie można więc wykluczyć, że to jego obecność przyczyniła się do wysokiej śmiertelności podczas pandemii z XIX/XX wieku.
      Naukowcy z Kilonii chcieli szczegółowo poznać mechanizm zwiększonej wirulencji Y. pestis z profagiem YpfΦ. W tym celu przyjrzeli się wszystkim białkom kodowanym przez tę bakterię. Okazało się, że jedno z nich jest bardzo podobne do toksyn znanych z innych patogenów.
      Struktura tego białka jest podobna do enterotoksyny wytwarzanej przez Vibrio cholerae (ZOT - zonula occludens toxin), która ułatwia wymianę szkodliwych substancji pomiędzy zainfekowanymi komórkami i uszkadza błonę śluzową oraz nabłonek, dodaje Bonczarowska. Uczona wraz z zespołem będą w najbliższym czasie badali wspomniane białko, gdyż jego obecność prawdopodobnie wyjaśnia zjadliwość współczesnych szczepów Y. pestis.
      Badacze zwracają uwagę, że szybka ewolucja patogenu zwiększa ryzyko pandemii. Nabywanie nowych elementów genetycznych może spowodować, że pojawią się nowe objawy. To zaś może prowadzić do problemów z postawieniem diagnozy i opóźnienia właściwego leczenia, które jest kluczowe dla przeżycia. Co więcej, niektóre szczepy Y. pestis już wykazują oporność na różne antybiotyki, co dodatkowo zwiększa zagrożenie, stwierdza doktor Daniel Unterweger, który stał na czele grupy badawczej. Naukowcy przypominają, że u innych bakterii również odkryto elementy podobne do YpfΦ, co może wskazywać na ich zwiększoną wirulencję.
      Zrozumienie, w jaki sposób patogen zwiększał swoją szkodliwość w przeszłości, a czasem robił to skokowo, pomoże nam w wykrywaniu nowych jego odmian i w zapobieganiu przyszłym pandemiom, wyjaśnia cel badań profesor Ben Krause-Kyora z Instytutu Klinicznej Biologii Molekularnej.
      Dżuma to wciąż jedna z najbardziej niebezpiecznych chorób. Śmiertelność w przypadku szybko nieleczonej choroby wynosi od 30% (dżuma dymienicza) do 100% (odmiana płucna). Obecnie najczęściej występuje w Demokratycznej Republice Konga, Peru i na Madagaskarze. Zdarzają się jednak zachorowania w krajach wysoko uprzemysłowionych. Na przykład w USA w 2020 roku zanotowano 9 zachorowań, z czego zmarły 2 osoby.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      U większości osób chorujących na COVID-19 pojawiały się objawy ze strony centralnego układu nerwowego, takie jak utrata węchu czy smaku. Naukowcy wciąż badają, w jaki sposób SARS-CoV-2 wywołuje objawy neurologiczne i jak wpływa na mózg. Autorzy najnowszych badań informują, że ciężka postać COVID-19 wywołuje zmiany w mózgu, które odpowiadają zmianom pojawiającym się w starszym wieku.
      Odkrycie to każe zadać sobie wiele pytań, które są istotne nie tylko dla zrozumienia tej choroby, ale dla przygotowania społeczeństwa na ewentualne przyszłe konsekwencje pandemii, mówi neuropatolog Marianna Bugiani z Uniwersytetu w Amsterdamie.
      Przed dwoma laty neurobiolog Maria Mavrikaki z Beth Israel Deaconess Medical Center w Bostonie trafiła na artykuł, którego autorzy opisywali pogorszenie zdolności poznawczych u osób, które przeszły COVID-19. Uczona postanowiła znaleźć zmiany w mózgu, które mogły odpowiadać za ten stan. Wraz ze swoim zespołem zaczęła analizować próbki kory czołowej 21 osób, które zmarły z powodu ciężkiego przebiegu COVID-19 oraz osoby, która w chwili śmierci była zarażona SARS-CoV-2, ale nie wystąpiły u niej objawy choroby. Próbki te porównano z próbkami 22 osób, które nie były zarażone SARS-CoV-2. Drugą grupą kontrolną było 9 osób, które nie zaraziły się koronawirusem, ale przez jakiś czas przebywały na oddziale intensywnej opieki zdrowotnej lub były podłączone do respiratora. Wiadomo, że tego typu wydarzenia mogą mieć poważne skutki uboczne.
      Analiza wykazały, że geny powiązane ze stanem zapalnym i stresem były bardziej aktywne u osób, które cierpiały na ciężką postać COVID-19 niż osób z grup kontrolnych. Z kolei geny powiązane z procesami poznawczymi i tworzeniem się połączeń między neuronami były mniej aktywne.
      Zespół Mavrikaki dokonał też dodatkowego porównania tkanki mózgowej osób, które cierpiały na ciężką postać COVID-19 Porównano ją z 10 osobami, które w chwili śmierci miały nie więcej niż 38 lat oraz z 10 osobami, które zmarły w wieku co najmniej 71 lat. Naukowcy wykazali w ten sposób, że zmiany w mózgach osób cierpiących na ciężki COVID były podobne do zmian w mózgach osób w podeszłym wieku.
      Amerykańscy naukowcy podejrzewają, że wpływ COVID-19 na aktywność genów w mózgu jest raczej pośredni, poprzez stan zapalny, a nie bezpośredni, poprzez bezpośrednie zainfekowanie tkanki mózgowej.
      Uczeni zastrzegają przy tym, że to jedynie wstępne badania, które mogą raczej wskazywać kierunek dalszych prac, niż dawać definitywne odpowiedzi. Mavrikaki mówi, że nie ma absolutnej pewności, iż obserwowane zmiany nie były wywołane innymi infekcjami, ponadto w badaniach nie w pełni kontrolowano inne czynniki ryzyka, jak np. otyłość czy choroby mogące ułatwiać rozwój ciężkiej postaci COVID-19, a które same w sobie mogą prowadzić do stanów zapalnych wpływających na aktywność genów centralnego układu nerwowego.
      Innym pytaniem, na jakie trzeba odpowiedzieć, jest czy podobne zmiany zachodzą w mózgach osób, które łagodniej przeszły COVID-19. Z innych badań wynika bowiem, że nawet umiarkowanie ciężki COVID mógł powodować zmiany w mózgu, w tym uszkodzenia w regionach odpowiedzialnych za smak i węch. Nie wiadomo też, czy tego typu zmiany się utrzymują i na jak długo.
      Ze szczegółami badań można zapoznać się w artykule Severe COVID-19 is associated with molecular signatures of aging in the human brain.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Od lat jesteśmy świadkami zmian na światowej scenie politycznej i gospodarczej. W ostatnim czasie, szczególnie po napaści Rosji na Ukrainę, proces ten gwałtownie przyspieszył. Naukowcy i analitycy zastanawiają się, jak będzie wyglądał świat w kolejnych dekadach. „Polska – Azja. Wojna i pandemia, zmierzch dawnej globalizacji i początek nowej” to drugie spotkanie świata nauki, biznesu, administracji państwowej i samorządowej organizowane przez Centrum Studiów Azjatyckich działające w ramach Izby Gospodarczej Europy Środkowej. Współorganizatorami konferencji są Uniwersytet Wrocławski, Uniwersytet Ekonomiczny we Wrocławiu, Uniwersytet Przyrodniczy we Wrocławiu oraz Politechnika Opolska.
      Konferencja rozpocznie się 26 września. Jej tematem jest omówienie wpływu pandemii Covid 19 i wojny pomiędzy Rosją a Ukrainą na ekonomiczne, polityczne, społeczne i kulturowe przemiany w skali globalnej i lokalnej w krajach azjatyckich oraz ich znaczenie dla charakteru, natężenia i kierunku procesów globalizacyjnych, w szczególności tych, które dotykają Polski, Europy Środkowej i krajów azjatyckich, czytamy w zaproszeniu na konferencję.
      Cztery z pięciu dni konferencji zostaną poświęcone poszczególnym krajom i regionom Azji: w pierwszym dniu (26 września) eksperci zajmą się Chinami, dzień drugi (27.09) poświęcony będzie Korei, trzeci dzień zdominuje tematyka Japonii, dzień czwarty (29.09) to dzień Turcji, Azerbejdżanu, Kazachstanu, Kirgistanu, Turkmenistanu i Uzbekistanu. Natomiast dzień ostatni konferencji będzie poświęcony Azji jako całości, z uwzględnieniem jej poszczególnych regionów, szczególnie tych, których nie omówiono wcześniej.
      Organizatorzy konferencji, prof. Gościwit Malinowski z UW, dr hab. prof. UE Grzegorz Krzos z UE, dr hab. Maria Bernat z PO, dr hab. Andrzej Bujak z WSB oraz Łukasz Osiński, prezes Izby Gospodarczej Europy Środkowej, chcą zaprezentować potencjał naukowcy polskich studiów azjatyckich, wymienić doświadczenia oraz przedyskutować plany i możliwości badań nad krajami azjatyckimi z przedsiębiorcami i przedstawicielami administracji.
      Dlatego też organizatorzy zapraszają osoby zainteresowane tematyką konferencji do zaprezentowania wyników swoich badań naukowych. Osoby zainteresowane podzieleniem się wynikami swoich badań powinny wysłać na adres gosciwit.malinowski@uwr.edu.pl zgłoszenia zawierające imię, nazwisko, afiliację autora, tytuł prezentacji i jej preferowaną formę oraz krótkie streszczenie.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Od początku pandemii COVID-19 możemy oglądać w mediach zdjęcia i grafiki reprezentujące koronawirusa SARS-CoV-2. Wyobrażamy go sobie jako sferę z wystającymi białkami S. Obraz ten nie jest do końca prawdziwy, gdyż w rzeczywistości wirion – cząstka wirusowa zdolna do przetrwania poza komórką i zakażania – jest elipsoidą, która może przyjmować wiele różnych kształtów. Z rzadka jest to kształt kulisty.
      Teraz naukowcy z kanadyjskiego Queen's University oraz japońskiego Okinawa Institute of Science and Technology (OIST) przeprowadzili modelowanie komputerowe, podczas którego zbadali, jak różne kształty wirionów wpływają na zdolność SARS-CoV-2 do infekowania komórek.
      Naukowcy sprawdzali, jak wiriony o różnych kształtach przemieszczają się w płynie, gdyż to właśnie wpływa na łatwość transmisji. Gdy wirion trafi do naszych dróg oddechowych, przemieszcza się w nosie i płucach. Chcieliśmy zbadać jego mobilność w tych środowiskach, mówi profesor Eliot Fried z OIST.
      Uczeni modelowali dyfuzję rotacyjną, która określa, z jaką prędkością cząstki obracają się wokół osi prostopadłej do powierzchni błony. Cząstki bardziej gładkie i bardziej hydrodynamiczne napotykają mniejszy opór i obracają się szybciej. W przypadku koronawirusa prędkość obrotu wpływa na zdolność do przyłączenia się do komórki i jej zainfekowania. Jeśli cząstka obraca się zbyt szybko, może mieć zbyt mało czasu na interakcję z komórką i jej zarażenie. Gdy zaś obraca się zbyt wolno, może nie być w stanie przeprowadzić interakcji w odpowiedni sposób, wyjaśnia profesor Fried.
      Uczeni modelowali elipsoidy spłaszczone i wydłużone. Sfera to rodzaj elipsoidy obrotowej, która ma wszystkie trzy półosie równe. Elipsoida spłaszczona ma jedną oś krótszą od dwóch pozostałych, elipsoida wydłużona – jedną oś dłuższą od dwóch pozostałych. Możemy sobie to wyobrazić przyjmując, że elipsoida spłaszczona, to kula, która zmienia kształt tak, by stać się monetą, a elipsoida wydłużona to kula, która próbuje stać się prętem. Oczywiście w przypadku wirionów zmiany są bardzo subtelne. Aby uzyskać większy realizm, naukowcy dodali do swoich elipsoid wystające białka S, symbolizowane przez kule na powierzchni elipsoidy.
      Przyjęliśmy też założenie, że każde z białek S ma ten sam ładunek elektryczny, przez co odpychają się od siebie, to zaś powoduje, że są równomiernie rozłożone na całej powierzchni elipsoidy, dodaje doktor Vikash Chaurasia z OIST.
      Analizy wykazały, że im bardziej kształt wirionu odbiega od kształtu kuli, tym wolniej się on obraca. To może oznaczać, że łatwiej mu będzie przyłączyć się do komórki i ją zarazić. Autorzy badań przyznają, że ich model jest uproszczony, jednak pozwala nam lepiej zrozumieć właściwości koronawirua i jedne z czynników wpływających na łatwość, z jaką nas zaraża.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...