Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Chris Wilson, doktorant z Wydziału Neurobiologii i Zachowania Cornell University, przedstawił teorię tłumaczącą, czemu 25% kultur na świecie stosuje jakąś formę okaleczania męskich genitaliów. Wg badacza, wszystkie one (od obrzezania poczynając, a na rytualnym obcinaniu jądra kończąc) służą jednemu: ograniczeniu liczby ciąż ze związków pozamałżeńskich (Evolution and Human Behavior).

Antropologia wyjaśnia zjawisko okaleczania względami religijnymi, tradycją, higieną albo procedurą wprowadzania w dorosłość. Wilson uważa jednak, że istnieje głębsze, nieuświadomione podłoże opisywanego zjawiska. W kategoriach ewolucyjnych musi przynosić oczywiste korzyści, skoro przetrwało tyle wieków, mimo bólu i ryzyka, jakie ze sobą niesie.

Bardzo rozpowszechnione jest obrzezanie. Odnotowano je w 20% lokalnych społeczności (w 180 różnych kulturach), co oznacza, że część napletka usunięto aż 1/3 mężczyzn świata. Rozmaite rodzaje cięcia wskazują, że wszystkie te populacje opracowały rytuał samodzielnie. W jakim celu? Wilson i profesor Paul Sherman uważają, że okaleczenie ograniczało liczbę ciąż pozamałżeńskich. Dzięki temu mężczyźni przekazywali swoje geny tylko tym dzieciom, w które nie musieli potem dodatkowo inwestować.

Jeśli dobór naturalny przeznaczył genitalia do zapładniania, zmiana ich wyglądu uszkadzała tę funkcję. Modyfikacja kształtu zmniejszała fizyczne szanse na zapłodnienie kobiety, co usuwało ewolucyjną zachętę do cudzołóstwa – wyjaśnia doktorant.

W samym społeczeństwie okaleczanie genitaliów zwiększało zaufanie mężczyzn wobec innych mężczyzn, ponieważ rzadziej pojawiały się kwestie spornego ojcostwa.

Rytualne cięcia występują częściej w kulturach praktykujących wielożeństwo, zwłaszcza gdy żony nie mieszkają z mężem. Zmniejsza to bowiem szanse tego ostatniego na upilnowanie ich wszystkich naraz. Zmiana anatomii genitaliów jest rozpatrywana jako akt manifestowania seksualnej uczciwości, co zmniejsza podejrzliwość mężczyzn żonatych wobec nieżonatych. Starsi panowie obdarzali chłopców, którzy przeszli już okaleczenie, nie tylko zaufaniem, ale także oferowali im dodatkowe korzyści (oznacza to wzrost statusu społecznego).

Gdy Wilson wziął pod uwagę liczbę żon, okazało się, że w społeczeństwach praktykujących okaleczanie rzadziej dochodzi do zdrad niż w grupach, które nie uciekają się do takich zabiegów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mocno naciągane. Już sama teza o ograniczeniu płodności jest nieprawdopodobna, jako że przecież to właśnie płodność była oczkiem w głowie pierwotnych społeczności ze względu na wysoką śmiertelność dzieci. Nadto dopiero całkiem niedawno skojarzono rozrodczość z seksem. Jeszcze w czasach zupełnie niedawnych podróżnicy dostarczali informacji z prymitywnych kultur o poglądach, jakoby to ciążą była np.skutkiem faz Księżyca.

Lepiej więc pozostać przy starym, lecz mniej wydumanym poglądzie, że obrzezanie podyktowane było względami higienicznymi. Połowiczna kastracja jest bardziej zagadkowa, ale z kolej nieporównanie rzadsza niż obrzezanie. na pewno jednak nie wpływa ona na obniżenie płodności, jurności lub wydajności spermatogenezy - jedno jądro doskonale zrekompensuje brak drugiego i wypracuje 200 normy.

Już lepiej by się ten Wilson nad kuwadą zastanowił - to jest zjawisko dużo bardziej powszechne i dużo mnie zbadane.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zgadzam sie - na podstawie tego postu tez mi sie wydaje ze ta teoria jest mocno naciagana - jednak trzeba by przeczytac caly artykul zeby wyrobic sobie zdanie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Higieniczne ? Na skutek obrzezania można umrzeć...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niezwykłe mało prawdopodobne... mniej więcej tak, jak po wybiciu zęba.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niekoniecznie higieny, ale na pewno mocy rozrodczej. ;D

Swoja droga celne skojarzenie - możliwe, że obrzezanie wymyślono jak środek profilaktyczny przeciwko epidemii stulejki lub  (prędzej) załupka. Czyli de facto jednak o higienę by szło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Dzieci przychodzące na świat w wyniku ciąży pojedynczej matek bliźniąt są cięższe (Biology Letters).
      Naukowcy z Uniwersytetu w Sheffield analizowali dane zebrane w ciągu 40 lat w Gambii, gdzie występują sezonowe wahania w ilości dostępnego pożywienia. W okresie niedoboru pokarmów ciąże bliźniacze są niebezpieczne dla matek i dzieci, a mimo to się zdarzają. Zespół doktora Iana Rickarda postanowił więc sprawdzić, dlaczego się tak dzieje i czemu u ludzi, tak jak u innych ssaków, niektóre kobiety zachodzą w ciąże bliźniacze częściej od pozostałych. Skorzystano z danych gambijskich, ponieważ w kraju tym wskaźnik urodzeń jest wyższy i dlatego odnotowuje się więcej przypadków "bliźniakowania".
      Gdy Brytyjczycy i Gambijczycy przejrzeli dane z 4 dekad, zauważyli, że kobiety, które rodziły bliźnięta, wydawały na świat cięższe dzieci niebędące bliźniętami – ich waga urodzeniowa była o ok. 100 g wyższa. Okazało się też, że gdy pożywienia było mało, różnica w wadze między dziećmi matek bliźniąt i matek zachodzących w ciąże pojedyncze zanikała.
      Wiedzieliśmy od jakiegoś czasu, że jeśli trzeci trymestr przypada na okres między lipcem a październikiem, waga urodzeniowa dziecka jest mniejsza – tłumaczy Rickard, który podejrzewa, że powstawanie bliźniąt może być "skutkiem ubocznym" wpływu doboru naturalnego na wagę urodzeniową.
      Akademicy sądzą, że przyczyną, dla której pewne kobiety częściej rodzą bliźnięta, jest dynamika systemu insulinopodobnego czynnika wzrostu (IGF). Założono tak, ponieważ reguluje on m.in. wzrost płodu. Testując tę hipotezę, międzynarodowa ekipa stwierdziła, że wśród niebliźniąt, które in utero doświadczyły działającego na ich korzyść środowiska, czyli urodziły się między styczniem a czerwcem, narodziny przed i po bliźniętach wiązały się z wagą urodzeniową wyższą o, odpowiednio, 134,07 i 226,41 g (w porównaniu do dzieci niebliźniakujących matek). Zaobserwowane zjawisko nie miało związku z cechami antropometrycznymi matek, a więc ich wzrostem, wagą itp.
      Pewnym potwierdzeniem roli spełnianej przez IGF u ludzi są obserwacje poczynione na zwierzętach. Wiadomo np., że u krów rodzących bliźnięta poziom insulinopodobnego czynnika wzrostu jest 1,5 raza wyższy. Myszy z wyższym poziomem polipeptydu także wydają na świat większe mioty.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Zwierzęta i rośliny mogą sobie nie poradzić z zagrożeniami stwarzanymi przez zmianę klimatu, ponieważ ewolucja nie wyprzedzi np. wzrostu temperatury - postulują naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Davis.
      Widłonogi z gatunku Tigriopus californicus występują od Alaski po Zatokę Kalifornijską. Co ciekawe, podczas eksperymentów laboratoryjnych wykazywały jednak niewielką zdolność do wykształcenia tolerancji na gorąco.
      Morgan Kelly, studentka będąca główną autorką studium opublikowanego w Proceedings of the Royal Society B, zbierała małe skorupiaki w 8 miejscach między Oregonem a Zatoką Kalifornijską w Meksyku. T. californicus mają zaledwie milimetr długości i żyją w basenach pływowych na wychodniach w strefie nadpływowej (wyżejpływowej), czyli na obszarach zalewanych sporadycznie podczas szczególnie wysokich pływów.
      Kelly wyhodowała 10 pokoleń widłonogów. Stopniowo poddawała je coraz silniejszemu stresowi cieplnemu, by uzyskać osobniki w większym stopniu tolerujące gorąco. Widłonogi z poszczególnych lokalizacji wykazywały spore zróżnicowanie tolerancji cieplnej, lecz studentce nie udało się doprowadzić do większych zmian w tym zakresie. Na przestrzeni życia 10 pokoleń tolerancja cieplna wzrosła bowiem zaledwie o pół stopnia Celsjusza, a w większości grup okres stabilizacji następował jeszcze wcześniej.
      Na wolności T. californicus wytrzymują nawet 20-stopniowe wahania temperatury, ale niewykluczone, że żyją na krawędzi swojej tolerancji - uważa Kelly. Choć widłonogi występują na dużym geograficznie terenie, poszczególne populacje są bardzo izolowane (zamknięte na pojedynczej wychodni, gdzie woda przenosi je między basenami pływowymi). Oznacza to, że napływ nowych genów do populacji jest naprawdę ograniczony.
      Zakładano, że rozpowszechnione gatunki mają do dyspozycji dużą pojemność genetyczną, nasze studium pokazuje, że tak jednak nie jest. Problem polega na tym, że wiele organizmów już teraz zmaga się z ograniczeniami środowiskowymi i dobór naturalny niekoniecznie je uratuje - podsumowuje prof. Rick Grosberg.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Dwóch naukowców z Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa, neurochirurg i ilustrator medyczny, rozwiązało zagadkę... dzieła Michała Anioła udowadniając przy okazji, że malarz miał świetne pojęcie o anatomii.
      Znawcy sztuki od lat zastanawiali się nad niezwykłym przedstawieniem przez twórcę szyi Boga we fresku w Kaplicy Sykstyńskiej. We fragmencie znanym jako "Oddzielenie światła od ciemności" szyja Stwórcy wydaje się grudkowata, a broda zawija się w dziwny sposób wokół szczęki. Specjalistów dziwiło takie przedstawienie, gdyż Michał Anioł dobrze znał anatomię i świetnie wiedział, jak należy przedstawiać szyję. Tymczasem ten szczególny fragment dzieła wyglądał dziwnie.
      Rafael Tamargo, profesor na wydziale neurochirurgii Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa oraz Ian Suk, wykładowca i ilustrator medyczny z tego samego wydziału odkryli, że fragment przypomina pień mózgu. Jest on pokazany z niezwykłej perspektywy, z dołu do góry. Większość ludzi by go nie poznała, chyba, że niezwykle intensywnie studiowaliby anatomię mózgu - mówi profesor Tamargo. Z kolei Suk dodaje, że umiejscowienie pnia mózgu w tym miejscu obrazu ujawnia kolejny ukryty przez Michała Anioła szczegół anatomiczny. Otóż Bóg ubrany jest w czerwoną szatę, która na piersi układa się w dziwną rurkowatą strukturę. Czerwona szata występuje też na innych przedstawieniach Stwórcy, jednak nigdzie nie układa się ona w ten sposób. Zdaniem Suka występuje ona tylko na obrazie z pniem mózgu, gdyż jest to... kręgosłup, z którym pień się łączy.
      Tamargo i Suk przypominają, że nie są pierwszymi naukowcami, którzy odkrywają w Kaplicy Sykstyńskiej ukryte motywy anatomiczne. W 1990 roku położnik Frank Lynn Meshberger stwierdził, że całun okalający fragment Stworzenie Adama, bardzo przypomina mózg.
      Naukowcy z Uniwersytetu Johsa Hopkinsa chcą poszukać w Kaplicy Sykstyńskiej kolejnych motywów anatomicznych.
      Grafikę przedstawiającą odpowiedni fragment dzieła Michała Anioła można zobaczyć na stronie Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Czy zwyczaje dotyczące zawierania małżeństw sprzed kilkuset lat, a nawet zaledwie wieku z małym okładem mogły określić wzorce płodności kobiet? Brytyjscy akademicy uważają, że tak, stąd, wg nich, większe problemy z zajściem w ciążę w przypadku starszych pań. Niewykluczone jednak, że już niedługo, oczywiście w kategoriach ewolucyjnych, wszystko się zmieni...
      Duncan Gillespie oraz doktorzy Virpi Lummaa i Andrew Russell z Wydziału Nauk o Zwierzętach i Roślinach Uniwersytetu w Sheffield analizowali fińską dokumentację kościelną z XVIII i XIX wieku. W tym czasie niemal każdy żenił się lub wychodził za mąż, a rozwody były zabronione. W ten sposób akademicy prześledzili życie, także małżeńskie, 1591 kobiet.
      Z największym prawdopodobieństwem mężatkami były kobiety 30-35-letnie. Panie, które związały się z bogatszymi mężczyznami, wyszły za mąż w młodszym wieku, ale za starszych starających. W ich przypadku powiększenie rodziny gwarantowało więc bogactwo, ale i zwiększało ryzyko wdowieństwa. Było ono relatywnie wysokie, za to szanse na ponowne zamążpójście wdowy w średnim wieku z dziećmi małe, dlatego niewielki odsetek kobiet zachodził w ciążę w starszym wieku.
      Obecnie kobiety czekają z rodzeniem dzieci, odkładając na później plany założenia rodziny. Coraz powszechniejsze stają się związki krótkoterminowe i rozwody. Wskutek tego w ciągu życia kilku pokoleń może dojść do osłabienia doboru naturalnego podtrzymującego dużą płodność w młodym wieku i do wzmocnienia nurtu wzrostu płodności starszych kobiet.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      By dowiedzieć się czegoś o zwierzęcej anatomii, dziś już nie trzeba przeprowadzać sekcji. Dociekliwi zoolodzy korzystają ze zdobyczy nowoczesnych technologii, które dają możliwość obrazowania narządów wewnętrznych w trójwymiarze. Ostatnio przebadali za pomocą rezonansu magnetycznego i tomografii komputerowej aligatora, pytona dwupręgiego, zwanego też tygrysim ciemnoskórym (Python molurus), a także tarantulę.
      Kasper Hansen z Uniwersytetu w Århus jako pierwszy ujrzał, jak organy węża przystosowują się na "przybycie" i trawienie dużej zdobyczy aż do całkowitego jej zniknięcia. Wyniki nowatorskich badań zaprezentowano na dorocznej konferencji Stowarzyszenia Biologii Eksperymentalnej w Pradze.
      Pytony są znane z tego, że poszczą niekiedy całymi miesiącami i są w stanie strawić naprawdę olbrzymi posiłek – podkreśla Hansen. Tomografia i rezonans pokazały, jak węże te adaptują się do tego zero-jedynkowego trybu życia.
      Poszczącego 5-kg pytona dwupręgiego skanowano przed oraz po 2, 16, 24, 40, 48, 72 i 132 godzinach od spożycia szczura. Kolejne zdjęcia ujawniły stopniowe zanikanie ciała gryzonia, któremu towarzyszyło ogólne rozszerzenie jelita, skurczenie pęcherzyka żółciowego oraz 25-proc. zwiększenie objętości serca. Przed badaniem wąż został znieczulony. Akademicy sądzą, że powiększenie serca wiąże się z dostarczaniem energii niezbędnej do strawienia ofiary. Skoro pyton może pochłonąć odpowiednik połowy masy swojego ciała, po długim okresie niejedzenia musi bardzo szybko zrestartować układ pokarmowy. Stąd duże zapotrzebowanie energetyczne.
      Duńczycy są przekonani, że dzięki MRI i TK uda się zobrazować ekstremalne przystosowania anatomiczne, zwane plastycznością fenotypową, także u innych gatunków zwierząt. Zespół posłużył się kombinacją rezonansu magnetycznego i tomografii komputerowej, ponieważ pierwsza z wymienionych technik nadaje się lepiej do tkanek miękkich, a druga do twardych, takich jak kości, zęby czy muszle i skorupy.
      Hansen wspomina o minusach sekcji. Po rozcięciu karapaksu żółwia płuca się zapadają w wyniku zmiany ciśnienia wewnątrz klatki piersiowej. Nic dziwnego, że tworzone na tej podstawie ilustracje czy plansze edukacyjne są nieco mylące. Obrazy 3D stanowiłyby zaś doskonały model do przyszłych badań czy do nauki anatomii w szkołach i na uniwersytetach. Wybierając odpowiednie ustawienia dla kontrastu i natężenia światła podczas skanowania, naukowcy uzyskali różnokolorowy obraz poszczególnych narządów i tkanek. Przy niskiej absorpcji fal doskonale widać było tkanki miękkie, przy średniej kości i wypełnione kontrastem naczynia krwionośne, a przy wysokiej dostrzegalne były jedynie kości.
      Poza wspomnianymi na początku tarantulami, aligatorami i pytonami, Hansen i współpracujący z nim student Henrik Lauridsen wstrzykiwali kontrast również żółwiom, węgorzom marmurkowym i agamom brodatym (Pogona). Dzięki temu ujrzeli ich naczynia krwionośne (układ waskularny).
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...