Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Czekolada pomaga utrzymać naczynia serca w dobrym zdrowiu

Rekomendowane odpowiedzi

Spożywanie czekolady co najmniej raz w tygodniu wiąże się z obniżonym ryzykiem choroby niedokrwiennej sercaNasze badanie [metaanaliza] sugeruje, że czekolada pomaga utrzymać naczynia serca w dobrym zdrowiu - podkreśla dr Chayakrit Krittanawong z Baylor College of Medicine w Houston.

W przeszłości badania kliniczne wykazały, że czekolada wywiera korzystny wpływ na ciśnienie krwi i funkcje śródbłonka. Chciałem sprawdzić, czy wpływa na naczynia serca (tętnice wieńcowe), a jeśli tak, to w jaki sposób: dobrze czy źle.

Naukowcy przeprowadzili analizę łączoną badań z ostatnich 50 lat, w których oceniano związek między spożyciem czekolady a chorobą niedokrwienną serca (ChNS). Analiza objęła 6 studiów. Mediana czasu obserwacji 336.289 ochotników wynosiła 8,78 r. ChNS wystąpiła u 14.043 osób, a zawał u 4667.

Okazało się, że w porównaniu do jedzenia czekolady rzadziej niż raz w tygodniu, spożywanie jej częściej niż raz w tygodniu wiązało się z 8% spadkiem ryzyka choroby niedokrwiennej serca.

Czekolada zawiera zdrowe dla serca związki, takie jak flawonoidy, metyloksantyny, polifenole i kwas stearynowy, które mogą zmniejszać stan zapalny i podwyższać poziom dobrego cholesterolu HDL.

Naukowiec dodaje, że nie sprawdzano, czy jakiś rodzaj czekolady jest bardziej korzystny i czy istnieje idealna wielkość porcji. Czekolada wydaje się obiecująca w zakresie zapobiegania ChNS, ale potrzeba dalszych badań, które wskażą, jaką ilość jakiego rodzaju czekolady można by zalecać.

Dr Krittanawong przestrzega przed nadmiernym spożyciem. Umiarkowane ilości czekolady wydają się chronić naczynia wieńcowe, ale duże jej ilości zapewne tak nie działają. Zwłaszcza u diabetyków i osób otyłych należy brać pod uwagę kaloryczność, a także zawartość cukru, tłuszczu i mleka w produktach dostępnych w handlu.

W artykule, który ukazał się w piśmie European Journal of Preventive Cardiology, naukowcy stwierdzili, że spożycie gorzkiej czekolady co najmniej raz w tygodniu (np. zamiast słodkiego cukierka), przy monitorowaniu ogólnej wartości energetycznej pokarmów, powinno być bezpieczne.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Sposób pomiaru ciśnienia krwi nie zmienił się od czasu wynalezienia w 1881 roku sfigmomanometru z nadmuchiwanym rękawem. Jednak taki sposób pomiaru nie daje nam pełnej wiedzy o stanie układu krążenia. Ciśnienie krwi to ważny wskaźnik. Stres może zabić. Stres prowadzi do zmian ciśnienia, ale nie mamy sposobu, by je mierzyć czy rozumieć, mówi profesor inżynierii Roozbeh Jafari z Texas A&M University.
      W ostatnich latach zaczęły pojawiać się urządzenia, za pomocą których osoby cierpiące na choroby układu krążenia mogą na bieżąco monitorować ciśnienie. Urządzenia są jednak dość spore, mogą się przesuwać zakłócając pomiar. Z kolei urządzenia takie jak smartwatche, które korzystają z podczerwieni, mogą mierzyć puls, ale nie ciśnienie.
      Jednak wkrótce może się to zmienić.profesor Deji Akinwande z University of Texas w Austin i profesor Jafari opracowali grafenowe elektroniczne tatuaże, które utrzymują się na skórze przez tydzień i bez przerwy monitorują ciśnienie badając bioimpedancję.
      Ciągły pomiar ciśnienia ma wiele zalet. Pozwala bowiem na sprawdzenie, jak sprawuje się nasz układ krwionośny w różnych sytuacjach: podczas snu, pracy, intensywnego wysiłku fizycznego, gdy przeżywamy stres i gdy jesteśmy spokojni. Można dzięki temu wykonać tysiące pomiarów w ciągu doby. A to z kolei nie tylko powie nam, w jakim stanie jest nasz układ krążenia, ale pozwoli na wczesne wykrycie problemów.
      Naukowcy rozpoczęli pracę od wyhodowania na miedzianej folii pojedynczej lub podwójnej warstwy grafenu. Następnie grafen pokryli 200-nanometrową warstwą akrylu, a całość przenieśli na papier do tatuaży, z którego całość trafiła na skórę. Jako, że warstwa grafenu jest atomowej grubości, bardzo dobrze przylega do skóry, nie musi być w żaden sposób mocowana, nie przesuwa się, a tatuażu w ogóle się nie czuje.
      Żeby mierzyć ciśnienie naukowcy wykorzystali dwa rzędy sześciu grafenowych tatuaży. Każdy z rzędów został umieszczony dokładnie nad jedną z dwóch głównych tętnic ramienia: promieniową i łokciową. Skrajne tatuaże w każdym rzędzie wysyłają niewielkie impulsy elektryczne, a tatuaże wewnętrzne mierzą zmiany napięcia, co pozwala na określenie impedancji. Impedancja – jak wyjaśnia Jafari – odzwierciedla zaś zmiany ilości krwi w arteriach. Naukowcy musieli jeszcze stworzyć algorytm maszynowego uczenia się, który na podstawie zmian objętości krwi w arteriach, czasu przejścia impulsu zmiany ciśnienia pomiędzy tatuażami, różnicy czasu zmiany ciśnienia pomiędzy tętnicami oraz elastyczności arterii, dokładnie oblicza ciśnienie krwi.
      W ramach eksperymentu tatuaże umieszczono na ramionach 7 osób, a wyniki pomiarów z tatuaży porównywano z wielokrotnie wykonywanymi tradycyjnymi pomiarami. Osoby biorące udział w eksperymencie musiały w czasie badań wykonywać różne czynności. Niektórzy robili pompki, inni spacerowali szybkim krokiem przy temperaturze dochodzącej do 38 stopni Celsjusza. Badania wykazały, że tatuaże nie ulegają degradacji pod wpływem światła, ciepła, kontaktu z wodą czy z potem. Eksperyment trwał przez pięć godzin i zakończył się sukcesem. Jafari mówi, że można dłużej wykorzystywać tatuaże, gdyż pozostają one na skórze przed tydzień.
      Prototypowa wersja grafenowego systemu do pomiaru ciśnienia jest zaopatrzona w przewody, którymi dane z tatuaży wędrują do analizującego je urządzenia. Akinwande zapowiada, że powstanie wersja bezprzewodowa. Musimy zaprojektować układ scalony, który będzie bezprzewodowo przesyłał informacje, mówi.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym (WUM) wystartował program diagnostyki czynnościowej mikrokrążenia wieńcowego. W ten sposób można wykryć zmiany w najdrobniejszych tętnicach serca i stwierdzić, czy, jak to wyjaśniono w komunikacie uczelni, przyczyną dolegliwości dławicowych jest [właśnie] choroba mikrokrążenia.
      Pierwszy zabieg diagnostyki mikrokrążenia odbył się 23 sierpnia. Przeprowadził go zespół w składzie: dr hab. Łukasz Kołtowski, dr hab. Mariusz Tomaniak, mgr Iwona Wyszomirska, mgr Ewa Brauła oraz Tomasz Badylak.
      Standardem przy diagnostyce choroby wieńcowej jest koronarografia, czyli radiograficzna metoda badania tętnic wieńcowych serca z zastosowaniem środka cieniującego.
      Okazuje się jednak, że tętnice wieńcowe stanowią zaledwie fragment układu krążenia mięśnia sercowego, a pozostałe 90 proc. tworzone jest przez mikrokrążenie. Poszerzenie diagnostyki o ocenę mikrokrążenia jest wskazane u pacjentów z dolegliwościami stenokardialnymi, u których nie stwierdza się zmian w tętnicach wieńcowych (tzw. zespół INOCA i MINOCA) - podkreśla dr hab. Łukasz Kołtowski.
      INOCA (ang. ischemia and no obstructive coronary artery disease) to niedokrwienie mięśnia sercowego bez istotnych zwężeń w tętnicach wieńcowych, zaś MINOCA (ang. myocardial infarction with nonobstructive coronary arteries) oznacza zawał serca bez istotnych angiograficznie zmian w tętnicach wieńcowych.
      Co ważne, dzięki ocenie mikrokrążenia można nie tylko postawić diagnozę, ale i określić patogenezę choroby. To z kolei pozwala wdrożyć odpowiednie leczenie.
      Program diagnostyki mikrokrążenia jest realizowany w ramach Pracowni Kardiologii Inwazyjnej I Katedry i Kliniki Kardiologii WUM.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy z Uniwersytetu Illinois w Chicago odkryli powiązania między zaburzonym snem a podwyższonym ciśnieniem i zmianami mikroflory jelit. Wyniki ich badań ukazały się w piśmie Physiological Genomics.
      Zespół chciał sprawdzić, czy 28-dniowy okres zaburzonego (pofragmentowanego) snu zmieni mikrobiom jelitowy szczurów. Ponieważ szczury są zwierzętami nocnymi, eksperymenty zaprojektowano w taki sposób, by zaburzać ich sen w dzień. Wyodrębniono także grupę kontrolną, która mogła spokojnie spać.
      Gryzoniom mierzono ciśnienie i tętno. Badano także odchody.
      Pomysł na badania wziął się stąd, że kilku badaczy pracowało w służbie zdrowia, co wiązało się z dyżurami na nocną zmianę.
      Kiedy szczurom zaburzano sen, następował wzrost ciśnienia. Ciśnienie pozostawało podwyższone nawet wtedy, gdy zwierzęta mogły z powrotem normalnie spać. To sugeruje, że dysfunkcyjny sen upośledza organizm przez dłuższy okres - podkreśla dr Katherine A. Maki.
      Niepożądane zmiany nastąpiły także w przypadku mikroflory jelit. Wbrew początkowym założeniom, zmiany te nie nastąpiły jednak od razu. Takie reakcje, jak nierównowaga między różnymi rodzajami bakterii, w tym wzrost organizmów związanych ze stanem zapalnym, pojawiły się po tygodniu.
      Gdy kończyło się zaburzanie snu, nie obserwowano natychmiastowego powrotu do normy. Nasze badanie wskazuje na istnienie złożonego systemu [zależności] z licznymi czynnikami patologicznymi.
      Z artykułu możemy się dowiedzieć, że naukowcy analizowali parametry z kilku okresów: wstępnego (od dnia -4. do -1.), wczesnej fragmentacji snu (dni 0.-3.), zaawansowanej fragmentacji snu (dni 6.-13.), późnej fragmentacji snu (dni 20.-27.) oraz regeneracji/odpoczynku (dni 28.-34.). Okazało się, że mniejsza ilość snu na godzinę w czasie fragmentacji snu wiązała się ze wzrostem średniego ciśnienia tętniczego. Analizy społeczności jelitowych i metabolitów pokazały, że w fazie zaawansowanej-późnej fragmentacji snu i regeneracji liczebność domniemanych bakterii produkujących krótkołańcuchowe kwasy tłuszczowe (ang. short-chain fatty acids, SCFA) była inna u zwierząt kontrolnych i poddawanych interwencji. Etap zaawansowanej fragmentacji snu cechowały również niższa różnorodność alfa (wewnątrz społeczności), wzrost względnej liczebności proteobakterii (Proteobacteria) czy niższy stosunek Firmicutes do Bacteroidetes. Uzyskane wyniki ujawniają zależności między fragmentacją snu, średnim ciśnieniem tętniczym i metabolomem mikroflory oraz dają pewien wgląd w powiązania między zaburzonym snem a chorobami sercowo-naczyniowymi.
      Ponieważ w badaniu przyglądano się wielu zmiennym, na potrzeby raportu sen REM i NREM traktowano łącznie jako sen. Dr Maki napisała w przesłanym nam mailu, że w przygotowywanym dopiero artykule analizuje bardziej szczegółowo fazy snu. Trzeba na niego jednak poczekać jeszcze parę miesięcy.
      Gdy zapytaliśmy, czy niższy stosunek F:B może być interpretowany jako zmiana pozytywna (z innych badań wiadomo w końcu, że wyższy stosunek F:B jest typowy dla otyłości), dr Maki odpowiedziała, że wbrew pozorom sprawa nie jest wcale prosta, gdyż na stosunek [ten] może wpływać zmiana jednej lub obu zmiennych (wzrost/spadek Firmicutes lub Bacteriodetes). W dyskusji w naszym artykule odnotowaliśmy, że badania dotyczące nadciśnienia, które zestawiały podwyższone ciśnienie ze stosunkiem F:B, wskazywały zarówno na spadki, jak i wzrosty tego stosunku. W mojej opinii stosunek F:B nie powinien więc być prosto interpretowany jako "dobry" czy "zły". Może za to być wykorzystywany jako miara oceny globalnych zmian społeczności bakteryjnej mikrobiomu jelitowego. Uważam, że kolejne badania rzucą nieco światła na to, w jakich przypadkach obniżony bądź podwyższony stosunek F:B może być wskaźnikiem stanów chorobowych.
      Oprócz tego [należy nadmienić], że wiele bakterii będących domniemanymi producentami SCFA pochodzi z typu Firmicutes, dlatego więc uznaliśmy spadki F:B za zmianę odzwierciedlającą ustalenia dot. spadków w zakresie niższej liczebności domniemanych producentów SCFA.
      W przyszłości akademicy chcą się lepiej przyjrzeć zjawiskom zachodzącym w mikrobiomie jelitowym (np. metabolitom produkowanym przez bakterie). Zespół zamierza też przeanalizować zmiany cech snu. Amerykanom zależy również na określeniu, jak długo utrzymują się zmiany dot. ciśnienia krwi i mikrobiomu. Później uczeni sprawdzą, jak ich ustalenia przekładają się na ludzi.
      Przez obowiązki zaburzające sen ludzie zawsze będą narażeni na problemy zdrowotne [choroby sercowo-naczyniowe]. Chcielibyśmy potrafić zmniejszyć to ryzyko, obierając na cel ich mikrobiom (za pomocą nowych terapii albo zmian dietetycznych) - podsumowuje dr Anne M. Fink.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Po raz pierwszy wykazano, że dysfunkcje dotyczące naczyń krwionośnych odgrywają ważną rolę w rozwoju nieswoistego zapalenia jelit (ang. inflammatory bowel diseases, IBD). Na modelach eksperymentalnych zaprezentowano, że wyeliminowanie tych dysfunkcji znacząco spowalnia postępy choroby.
      Dotąd naukowcy analizujący mechanizmy IBD koncentrowali się na nabłonku i komórkach zapalnych. Choć wiadomo, że komórki zapalne mogą się dostać do odpowiednich tkanek przez naczynia krwionośne, rola tych ostatnich w IBD nie była dogłębnie badana. Zespół z Universitätsklinikum Erlangen postanowił uzupełnić tę lukę w wiedzy.
      Okazało się, że w przebiegu IBD naczynia stają się nadmiernie przepuszczalne. Analizy molekularne ujawniły przyczynę tego zjawiska - są nią zaburzenia dotyczące bariery naczyniowej, a konkretnie połączeń adherentnych (ang. adherens junctions), w skład których wchodzi VE-kadheryna (ang. VE-cadherin). Dysfunkcja jest wywoływana przez cytokinę interferon-γ, która oddziałuje patogennie na VE-kadherynę.
      Interferon-γ występuje w zwiększonych stężeniach w tkance objętej stanem zapalnym. W normalnych warunkach śródbłonek, który pokrywa wewnętrzną powierzchnię naczyń, tworzy barierę kontrolującą wymianę związków i komórek immunologicznych między tkanką a krwią.
      Zwiększoną przepuszczalność (przeciekanie) naczyń zademonstrowano zarówno w modelach eksperymentalnych, jak i u pacjentów z IBD.
      Gdy u myszy zastosowano specyficzny dla nabłonka knock-out (rozbicie genu) podjednostki receptora interferonu-γ (Ifngr2), nie występowało ostre zapalenie jelita, które zwykle indukuje się za pomocą siarczanu dekstranu (DSS).
      Bardzo ważne było spostrzeżenie, że imatinib (dotąd stosowany głównie w terapii nowotworów) także hamuje przepuszczalność naczyń (odtwarza połączenia adherentne). Jego zastosowanie znacząco zmniejsza stan zapalny jelita grubego w eksperymentalnym IBD.
      Autorzy artykułu z Journal of Clinical Investigation podkreślają, że jako pierwsi udowodnili, jak dużą rolę odgrywa układ krążenia w IBD. Stwarza to nowe możliwości leczenia nieswoistego zapalenia jelit.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      JW-1, przeciwutleniacz występujący w soi, może znaleźć zastosowanie w zapobieganiu sercowo-naczyniowym skutkom ubocznym palenia marihuany i stosowania leków na bazie konopi.
      Pewne badania pokazywały, że palenie marihuany wiąże się z podwyższonym ryzykiem zawału i udaru. U osób, które przyjmują zawierające syntetyczną wersję THC leki na bazie konopi, także mogą występować sercowo-naczyniowe skutki uboczne w postaci zmian tętna i ciśnienia. Te leki są przepisywane, by zmniejszać mdłości i wymioty wywołane chemioterapią i by poprawić apetyt u określonych osób z AIDS. Celem naszych badań jest zbadanie mechanizmów uszkodzeń wywoływanych przez marihuanę i opracowanie leków, które by im zapobiegały - podkreśla prof. Tzu-Tan "Thomas" Wei z Narodowego Uniwersytetu Tajwańskiego.
      THC działa za pośrednictwem receptorów kannabinoidowych CB1 oraz CB2, które znajdują się m.in. w mózgu.
      W najnowszym badaniu naukowcy wykorzystali komórki śródbłonka pozyskane z komórek macierzystych 5 zdrowych osób. Gdy wystawili je na działanie THC, wystąpiły stan zapalny i stres oksydacyjny, które obejmując śródbłonek, mogą zwiększać ryzyko chorób układu krążenia (stan zapalny śródbłonka odgrywa kluczową rolę w rozwoju miażdżycy). Co istotne, korzystne efekty dała terapia JW-1, przeciwutleniaczem z soi.
      By określić odpowiedź mysich naczyń na THC, naukowcy przeprowadzili miografię. Dzięki temu zaobserwowali, że JW-1 blokuje negatywny wpływ THC na funkcje śródbłonka.
      Wcześniej w Europie zatwierdzono do terapii otyłości lek blokujący receptory CB1. Wycofano go jednak ze względu na ciężkie psychiatryczne skutki uboczne. Dla odmiany jako przeciwutleniacz JW-1 może wpływać neuroochronnie. Zważywszy na szybki wzrost wykorzystania konopi na świecie, odkrycie pozbawionych psychiatrycznych skutków ubocznych sposobów zabezpieczania naczyń krwionośnych może mieć duże znaczenie kliniczne.
      Obecnie naukowcy rozszerzają badania, testując komórki pozyskane od osób regularnie sięgających po konopie, a także od tych, które palą zarówno marihuanę, jak i papierosy. Dodatkowo specjaliści chcą się zainteresować wpływem nie tylko THC, ale i kannabidiolu (CBD), niedziałającego psychoaktywnie składnika konopi.
      W międzyczasie radzimy: jeśli masz jakąś chorobę serca, nim sięgniesz po marihuanę lub jeden z leków zawierających syntetyczne THC, skonsultuj się z lekarzem - podsumowuje Wei.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...