Jump to content
Forum Kopalni Wiedzy

Recommended Posts

Eksperci z Rocky Mountain Institute opublikowali raport, z którego dowiadujemy się, że koszty produkcji energii z węgla osiągnęły punkt zwrotny i obecnie energia ta na większości rynków przegrywa konkurencję cenową z energią ze źródeł odnawialnych. Z analiz wynika, że już w tej chwili koszty operacyjne około 39% wszystkich światowych elektrowni węglowych są wyższe niż koszty wybudowania od podstaw nowych źródeł energii odnawialnej.

Sytuacja ekonomiczna węgla będzie błyskawicznie się pogarszała. Do roku 2025 już 73% elektrowni węglowych będzie droższych w utrzymaniu niż budowa zastępujących je odnawialnych źródeł energii. Autorzy raportu wyliczają, że gdyby nagle cały świat podjął decyzję o wyłączeniu wszystkich elektrowni węglowych i wybudowaniu w ich miejsce odnawialnych źródeł energii, to przeprowadzenie takiej operacji stanie się opłacalne już za dwa lata.

Szybsze przejście od węgla do czystej energii jest w zasięgu ręki. W naszym raporcie pokazujemy, jak przeprowadzić taką zmianę, by z jednej strony odbiorcy energii zaoszczędzili pieniądze, a z drugiej strony, by pracownicy i społeczności żyjące obecnie z energii węglowej mogli czerpać korzyści z energetyki odnawialnej, mówi Paul Bodnar, dyrektor Rocky Mountain Institute.

Autorzy raportu przeanalizowali sytuację ekonomiczną 2472 elektrowni węglowych na całym świecie. Wzięli też pod uwagę koszty wytwarzania energii ze źródeł odnawialnych oraz jej przechowywania. Na podstawie tych danych byli w stanie ocenić opłacalność energetyki węglowej w 37 krajach na świecie, w których zainstalowane jest 95% całej światowej produkcji energii z węgla. Oszacowali też koszty zastąpienia zarówno nieopłacalnej obecnie, jak o opłacalnej, energetyki węglowej przez źródła odnawialne.

Z raportu dowiadujmy się, że gdyby na skalę światową zastąpić nieopłacalne źródła energii z węgla źródłami odnawialnymi, to w bieżącym roku klienci na całym świecie zaoszczędziliby 39 miliardów USD, w 2022 roczne oszczędności sięgnęłyby 86 miliardów, a w roku 2025 wzrosłyby do 141 miliardów. Gdyby jednak do szacunków włączyć również opłacalne obecnie elektrownie węglowe, innymi słowy, gdybyśmy chcieli już teraz całkowicie zrezygnować z węgla, to tegoroczny koszt netto takiej operacji wyniósłby 116 miliardów USD. Tyle musiałby obecnie świat zapłacić, by już teraz zrezygnować z generowania energii elektrycznej z węgla. Jednak koszt ten błyskawicznie by się obniżał. W roku 2022 zmiana taka nic by nie kosztowała (to znaczy koszty i oszczędności by się zrównoważyły), a w roku 2025 odnieślibyśmy korzyści finansowe przekraczające 100 miliardów dolarów w skali globu.

W Unii Europejskiej już w tej chwili nieopłacalnych jest 81% elektrowni węglowych. Innymi słowy, elektrownie te przeżywałyby kłopoty finansowe, gdyby nie otrzymywały dotacji z budżetu. Do roku 2025 wszystkie europejskie elektrownie węglowe będą przynosiły straty. W Chinach nieopłacalnych jest 43% elektrowni węglowych, a w ciągu najbliższych 5 lat nieopłacalnych będzie 94% elektrowni węglowych. W Indiach zaś trzeba dopłacać obecnie do 17% elektrowni, a w roku 2025 nieopłacalnych będzie 85% elektrowni.

Co ważne, w swoich wyliczeniach dotyczących opłacalności elektrowni węglowych analitycy nie brali pod uwagę zdrowotnych i środowiskowych kosztów spalania węgla.

Energia węglowa szybko staje się nieopłacalna i to nie uwzględniając kosztów związanych z prawem do emisji i regulacjami odnośnie zanieczyszczeń powietrza. Zamknięcie elektrowni węglowych i zastąpienie ich tańszymi alternatywami nie tylko pozwoli zaoszczędzić pieniądze konsumentów i podatników, ale może też odegrać znaczną rolę w wychodzeniu gospodarki z kryzysu po pandemii, mówi Matt Gray stojący na czele Carbon Tracker Initiative.


« powrót do artykułu

Share this post


Link to post
Share on other sites

Mam wrazenie, ze raport ten jest i nieprawdziwy i niepelny. Nie bierze on pod uwage wrodzonych wad energii odnawialnej i kosztow jakie sa z niz zwiazane.  Polecam tu monografiw "Nothing to Fear- A Bright Future for Fossil Fuels" piora Donn Dears, Critical Thinking Press 2015. Zas z wlasnego doswiadczenia odczuwam kolejne podwyzki cen energii w miare jak Minnesota kieruje sie na ekologicznie pozytywne metody producji energii.

  • Upvote (+1) 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Ostatnio jak tu powiedziałem że Morawiecki stwierdził że Polska węglem stoi to mi zarzucono że mieszam politykę z nauką. Nie wiem jak wy te tematy rozdzielacze ale jedno wiem że obecna polityka nie sprzyja rozwojowi energii odnawialnej i nie powinniście tak Morawieckiego bronić.

 

Share this post


Link to post
Share on other sites

A kto opłacił te pseudobadania? Proszę w Polsce spytać tych, co postawili sobie wiatrak, bo mieli mieć prąd za darmo.

Share this post


Link to post
Share on other sites
2 minuty temu, Astro napisał:

Za darmo to się nawet w pysk nie dostaje, ale pewnie tak bywa z wyborcami wiadomymi. Pan zapyta obecny rząd gdzie jest problem, bo dla mnie sprawa jest bardzo prosta. Jak znasz jakichś ludzi w GB, to zapytaj ich, dlaczego z małym "wiatraczkiem" na dachu jest im tak dobrze. Dopowiem, że Polska to niesamowity stan umysłu.

Brak pojęcia o geografii i co to Golfsztromstrom, to też stan umysłu. A w Norwegii mniej prądu zużywają na klimatyzację, winny rząd.

Share this post


Link to post
Share on other sites

@Astro

Obawiam sie, ze Szanowny Pan nie bierze pod uwage roli jaka graja dotacje przy wytwarzaniu energii metodami nie- weglowymi i nie naturalno gazowymi. Pieniadze na subwencje pochodza z podatkow.  W ten sposob ceny energii sa zafalszowane . Moze jeszcze raz napisze o tym na bobolowisku ..

Share this post


Link to post
Share on other sites

A jak wypadają te dotacje w porównaniu do dotacji do górnictwa. Tak z ciekawości pytam. Nie chce mi się sprawdzać, ale mam przeczucie, że w PL różnica to ze dwa rzędy wielkości. Poniżej pierwsze z brzegu liczby, ale ukrytych kosztów i dotacji jest więcej.

Quote

Łączne zapotrzebowanie górnictwa na dotację budżetową w latach 2016-2018 oszacowano w programie na blisko 4 mld zł.

Żródło: https://www.wnp.pl/gornictwo/rzad-przyjal-program-dla-gornictwa-wegla-kamiennego-do-2030-roku,315909.html

Share this post


Link to post
Share on other sites
9 minut temu, cyjanobakteria napisał:

A jak wypadają te dotacje w porównaniu do dotacji do górnictwa. Tak z ciekawości pytam. Nie chce mi się sprawdzać, ale mam przeczucie, że w PL różnica to ze dwa rzędy wielkości.

Polskie górnictwo to ewenement na skalę światową. Do oceny rentowności trzeba brać globalne ceny węgla.

Share this post


Link to post
Share on other sites

Podejrzewam że głosy przeciw to głosy górników. Zresztą przeciw czemu? Równie dobrze teraz możemy spierać się o to czy zamiast samochodów bardziej opłaca się finansować konie i cały biznes z tym związany. Konie są eko i tańsze.

Share this post


Link to post
Share on other sites

Problem to nie tylko węgiel kamienny, ale też brunatny. W Polsce z węgla brunatnego, "najbardziej" brudnego, pochodzi 8709 MW mocy. I ten węgiel się wyczerpuje.

Około  2030 r. nastąpi skokowy spadek mocy elektrowni PAK, poprzez planowe wyłączenie elektrowni Pątnów, Konin, Pątnów II. Pomostem energetycznym ma być odkrywka Ościsłowo, ktróa pomoże przejść na OZE. Ok. 2037 r .PAK ma być już "czysty". W 2044 r. zamkną  też Turów. 

Problemem jest Bełachatów, 25 pod względem wielkości elektrownia na świecie. 5298 MW mocy.  Bełchatów ratuje swój żywot poprzez ryzykowną inwestycje w złożę Złoczew, ale nawet jeśli i ono powstanie to kiedyś się wyczerpie. Po 2045 r. Bełchatów nie bedzie miał czym palić.

Jedynym wyjściem jest budowa w ty miejscu EJ, która powinna być teraz absolutnym priorytetem. Ale paierów na EJ się nie robi bo jest w przygotowaniu Złoczew.

Indolencja i krotkowzroczność władz jest zatrważająca. Nie tylko obecnych. Gdy powstawał Bełchatów podjęto decyzję o budowie EJ Żarnowiec. Obydwie inwestycje był nowoczesne i miały wyznaczać trendy energetyczne. Niestety ale uwalenie Żarnowca to jeden z największych błędów transformacji ustrojowej , a uzasadnienie dla tej decyzji liczyło, o ile dobrze pamiętam całe 2 strony. I to pomimo pozytynwego audytu z Zachodu.

Dziś  technologii i doświadczenia w budowie EJ musimy szukać zagranicą. :angry: A jeszcze obraliśmy ryzykowny kierunek...u kolejnego wielkiego brata.

 

Edited by venator

Share this post


Link to post
Share on other sites

Create an account or sign in to comment

You need to be a member in order to leave a comment

Create an account

Sign up for a new account in our community. It's easy!

Register a new account

Sign in

Already have an account? Sign in here.

Sign In Now

  • Similar Content

    • By KopalniaWiedzy.pl
      Dobre wiadomości dla posiadaczy Bitcoina – najsłynniejsza na świecie kryptowaluta przekroczyła cenową granicę 30 tysięcy dolarów za sztukę. Tak drogi BTC nie był od czerwca zeszłego roku. To efekt m.in. globalnego kryzysu bankowego i postrzegania kryptowalut jako interesującej alternatywy dla tradycyjnych pieniędzy. Entuzjazm fanów krypto powinien być jednak umiarkowany. Bitcoin rośnie w siłę, ale jego przyszłość cały czas jest niepewna, gdyż na rynku walut kryptograficznych wciąż gromadzą się ciemne chmury związane z problemami poszczególnych giełd.
      Bitcoinowi daleko oczywiście jeszcze do swojego rekordowego poziomu z listopada 2021 roku, kiedy to za sztukę trzeba było zapłacić ponad 60 tysięcy dolarów. Jednak od stycznia zauważalna jest wyraźna tendencja wzrostowa kursu słynnej kryptowaluty. Po bardzo słabej drugiej połowie roku 2022 przyszło długo wyczekiwane przez posiadaczy BTC odbicie, którego zresztą kilka miesięcy temu spodziewała się niemała część ekspertów. Aktualnie Bitcoin kosztuje około 30 tysięcy dolarów. Na podobnym poziomie był ostatni raz w czerwcu, w trakcie już trwającego trendu spadkowego.
      Skąd ostatnie wzrosty cen? Bitcoin rośnie w siłę przede wszystkim za sprawą kryzysu bankowego. W marcu załamał się chociażby Sillicon Valley Bank, dysponujący w chwili swojego upadku ponad 200 miliardami aktywów. Doprowadziło to do poważnego tąpnięcia w sektorze. Zawirowania były na tyle spore, że nie obronił się przed nimi nawet słynny Credit Suisse, który przejęło UBS wspierane przez szwajcarski rząd. Wydarzenia te w połączeniu z dość intensywną promocją kryptowalut jako ciekawych alternatyw dla klasycznej bankowości doprowadziło do wzmożonego zainteresowania się m.in. Bitcoinem. Problemy na rynku bankowym doprowadziły zresztą do wzrostu cen cennych kruszców – złota i srebra. One, wspólnie z walutami kryptograficznymi, ponownie zaczęły być postrzegane jako tzw. bezpieczne przystanie, za pomocą których inwestorzy są w stanie uchronić, a nawet pomnożyć, posiadany kapitał. Co więcej – wzrost kursu to też po części efekt spadku płynności BTC.
      Branża krypto też ma swoje problemy Nie jest tajemnicą, że rynek kryptowalut siedzi na tykającej bombie. Branża ma swoje poważne kłopoty, głównie za sprawą poważnych oskarżeń kierowanych do dużych giełd oferujących obrót tego rodzaju aktywami. Od początku roku sporo mówi się o marce Binance, która rzekomo miała służyć do prowadzenia nielegalnej działalności przestępców w tzw. darknecie. Oficjalny pozew przeciw giełdzie złożyła nawet Amerykańska Komisja ds. kontraktów terminowych i handlu towarami. Ostatnio o Binance zrobiło się ponownie głośno, gdy kancelarie prawnicze Moscowitz Law Firm i Boies Schiller Flexner złożyły pozew zbiorowy dyrektorowi generalnemu giełdy - Changpengowi Zhao - oraz trzem influcencerom - gwieździe koszykówki Jimmy'emu Butlerowi, Grahamowi Stephanowi i Benowi Armstrongowi. Binance miał zdaniem prawników oferować niezarejestrowane papiery wartościowe i opłacać influencerów do promowania usługi. Strona pozywająca żąda zapłaty kary w wysokości 1 mld dolarów.
      Aby zobaczyć, że giełdy krypto są ostatnio na cenzurowanym, nie trzeba od razu przenosić się do Stanów Zjednoczonych. Również w Polsce takie platformy mierzą się z dużymi kłopotami. Dość wspomnieć, że w styczniu prezes UOKiK wszczął postępowanie przeciwko Good Solution Investments Limited - operatorowi giełdy kryptowalut Kanga Exchange. Zarzuty dotyczą takich praktyk jak rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji o posiadaniu aprobaty KNF i polskim pochodzeniu serwisu.
      Czekają nas spadki? Niewykluczone, że ostatnie wzrosty kursowe BTC są tak naprawdę dobrym początkiem złego. Jeśli poszczególnym giełdom udowodnione zostaną zarzucane im czyny, niewykluczone, że czeka nas prawdziwie kryptowalutowe trzęsienie ziemi. Realnym scenariuszem jest np. ogólna panika wśród inwestorów, którzy gwałtownie zaczną pozbywać się swoich cyfrowych oszczędności. To natomiast napędzi ewentualne spadki cenowe. Nie wolno zapominać, że znacząco obniży to wiarygodność kryptowalut, aktualnie przedstawianych jako swoiste rozwiązanie wszelkich kłopotów tradycyjnych środków płatniczych. Jak to jednak zwykle bywa – trudno jednoznacznie stwierdzić, jaki los czeka w najbliższym czasie BTC i pozostałe podobne mu aktywa.  
      Ogromne znaczenie na kurs Bitcoina i innych kryptowalut będą mieć dane o inflacji w USA, które mają zostać przekazane do informacji publicznej 12 kwietnia.

      « powrót do artykułu
    • By KopalniaWiedzy.pl
      Przejścia dla zwierząt nad autostradami nie tylko pomagają w zachowaniu bioróżnorodności, ale też zwiększają bezpieczeństwo i pozwalają zaoszczędzić podatnikowi spore kwoty. Analiza ekonomiczna przeprowadzona przez naukowców z Washington State University wskazuje, że w promieniu 10 mil od przejścia liczba wypadków z udziałem zwierząt jest mniejsza o od 1 do 3 rocznie na każdą milę. To zaś oznacza, że dzięki każdemu z przejść podatnik oszczędza rocznie od 235 do 443 tysięcy dolarów.
      Obecnie w stanie Washington znajdują się 22 przejścia dla zwierząt, jednak wkrótce może ich być znacznie więcej, gdyż w ubiegłym roku w budżecie federalnym przeznaczono 350 milionów USD na budowę takich przejść. Koszt budowy pojedynczego przejścia waha się od 500 000 USD w przypadku tunelu prowadzącego pod jezdnią, po 6 milionów USD gdy budowany jest most nad wielopasmową autostradą.
      Autor badań, doktorant Wisnu Sugiarto, przeanalizował dane z wypadków drogowych z lat 2011–2020. Przyjrzał się informacjom dotyczącym wypadkom z okolic 13 przejść dla zwierząt i porównał je z liczbą wypadków, gdy przejść tych jeszcze nie było. Dane takie porównywał z tymi odcinkami dróg, gdzie w ogóle nie ma przejść dla zwierząt.
      Zauważył, że w promieniu kilkunastu kilometrów od przejść liczba kolizji jest mniejsza, a im bliżej przejścia, tym mniej wypadków. Polegał przy tym na danych ze stanowego Wydziału Transportu. Nie są to pełne dane, gdyż obowiązek informowania o kolizji ze zwierzęciem nakładany jest tylko wówczas, gdy straty przekroczyły 1000 USD. W przyszłości badacz chce uzupełnić swoje informacje o dane z firm ubezpieczeniowych, co powinno dać pełniejszy obraz i pokazać jeszcze większe korzyści płynące z budowania przejść.
      W badanym okresie każdego roku notowano w stanie ponad 1600 wypadków z udziałem dzikich zwierząt, z czego około 10% kończyło się zranieniem człowieka. Zdarzały się też przypadki śmiertelne wśród ludzi.
      Z badań wynika, że najczęściej dochodzi do zderzeń z jeleniami, a średni koszt takiego wypadku to 9000 USD. Kamery pułapkowe pokazują też, że jelenie najczęściej korzystają z mostów nad autostradami. Natomiast tunele pod drogami są bardziej popularne wśród drapieżników, jak niedźwiedzie.
      W większość wypadków zaangażowani byli kierowcy, którzy obserwowali drogę i nie zajmowali się w czasie jazdy np. pisaniem SMS-ów. Często mówi się o wydarzeniach, na które mamy i nie mamy wpływu. Kierowca może jechać ostrożnie, ale zwierzęta pojawiają się na drogach i jest ryzyko wypadku. Badania pokazują, że ryzyko to można zmniejszyć, dodaje Sugiarto.
      Podobne wyniki dały wcześniejsze badania prowadzone w kilku innych stanach.

      « powrót do artykułu
    • By KopalniaWiedzy.pl
      Grupa japońskich naukowców z Kyoto University wykorzystała eksplozje do wyprodukowania... najmniejszych diamentowych termometrów, które można będzie wykorzystać do bezpiecznych pomiarów różnic temperatury w pojedynczej żywej komórce.
      Gdy w sieci krystalicznej diamentu dwa sąsiadujące atomy węgla zostaną zastąpione pojedynczym atomem krzemu, pojawia się optycznie aktywne miejsce, zwane centrum krzem-wakancja (silicon-vacancy center, SiV). Od niedawna wiemy, że takie miejsca są obiecującym narzędziem do pomiaru temperatur w skali nanometrów. Atom krzemu, gdy zostanie wzbudzony laserem, zaczyna jasno świecić w wąskim zakresie światła widzialnego lub bliskiej podczerwieni, a kolor tego światła zmienia się liniowo w zależności od temperatury otoczenia diamentu.
      Zjawisko to jest bezpieczne dla żywych organizmów, nawet dla bardzo delikatnych struktur. To zaś oznacza, że można je wykorzystać podczas bardzo złożonych badań nad strukturami biologicznymi, np. podczas badania procesów biochemicznych wewnątrz komórki. Problem stanowi jednak sam rozmiar nanodiamentów. Uzyskuje się je obecnie różnymi technikami, w tym za pomocą osadzania z fazy gazowej, jednak dotychczas potrafiliśmy uzyskać nanodiamenty o wielkości około 200 nm. Są one na tyle duże, że mogą uszkadzać struktury wewnątrzkomórkowe.
      Norikazu Mizuochi i jego zespół opracowali technikę pozyskiwania 10-krotnie mniejszych niż dotychczas nanodiamentów SiV. Japońscy naukowcy najpierw wymieszali krzem ze starannie dobraną mieszaniną materiałów wybuchowych. Następnie, w atmosferze wypełnionej CO2, dokonali eksplozji. Później zaś przystąpili do wieloetapowej pracy z materiałem, który pozostał po eksplozji. Najpierw za pomocą kwasu usunęli sadzę i metaliczne zanieczyszczenia, następnie rozcieńczyli i wypłukali uzyskany materiał w wodzie dejonizowanej, w końcu zaś pokryli uzyskane nanodiamenty biokompatybilnym polimerem. Na końcu za pomocą wirówki usunęli wszystkie większe nanodiamenty. W ten sposób uzyskali jednorodny zbiór sferycznych nanodiamentów SiV o średniej średnicy 20 nm. To najmniejsze wyprodukowane nanodiamenty SiV.
      Mizouchi wraz z kolegami przeprowadzili serię eksperymentów, podczas których wykazali, że ich nanodiamenty pozwalają na precyzyjne pomiary temperatury w zakresie od 22 do 40,5 stopnia Celsjusza. Zakres ten obejmuje temperatury wewnątrz większości organizmów żywych. To zaś otwiera nowe możliwości badań struktur wewnątrzkomórkowych. Japończycy zapowiadają, że rozpoczynają prace nad zwiększeniem liczby SiV w pojedynczym nanodiamencie, co ma pozwolić na uzyskanie jeszcze większej precyzji pomiaru. Dzięki temu – mają nadzieję – w przyszłości można będzie badać poszczególne organelle.
      Szczegóły badań zostały opisane na łamach Carbon.

      « powrót do artykułu
    • By KopalniaWiedzy.pl
      Przed dwoma dniami prezydent Biden popisał Inflation Reduction Act, ustawę przewidującą wydatkowanie z federalnego budżetu 437 miliardów dolarów w ciągu najbliższych 10 lat. Przewidziano w niej 370 miliardów USD na energetykę odnawialną i inne technologie niskoemisyjne. Jednak najbardziej interesujące są przepisy dotyczące technologii produkcji wodoru. Z jednej strony dlatego, że przewidziano środki znacznie większe niż spodziewali się analitycy, z drugiej zaś, że przepisy nie wyróżniają żadnej technologii pozyskiwania wodoru. Specjaliści zajmujący się rynkiem wodoru mówią, że dzięki temu w końcu można będzie mówić o początku prawdziwej rewolucji wodorowej. Wodór można przecież wykorzystać zarówno jako paliwo napędzające pojazdy czy statki, jak i do produkcji energii elektrycznej zasilającej nasze domy.
      Ustawa przewiduje bowiem, że producenci wodoru mogą pomniejszyć należny państwu podatek, a wielkość tego pomniejszenia będzie zależała wyłącznie od ilości dwutlenku węgla emitowanego podczas produkcji wodoru. I tak producenci wykorzystujący najczystszą obecnie metodę pozyskiwania wodoru, w czasie której na każdy kilogram wodoru emituje się 0,45 kg CO2, będą mogli odpisać 3 USD na każdy wytworzony kilogram wodoru. Dzięki temu wodór taki może być tańszy niż tzw. szary wodór uzyskiwany z gazu metodą reformingu parowego. W metodzie tej na każdy kilogram wodoru emituje się 8–10 kg CO2. Obecnie cena szarego wodoru w USA to około 2 USD/kg. Dlatego też niemal cały wodór – ok. 10 milionów ton rocznie – produkowany w Stanach Zjednoczonych wytwarzany jest tą metodą.
      Największym na świecie producentem wodoru są Chiny. Państwo Środka wytwarza 25 milionów ton tego pierwiastka rocznie, z czego aż 62% uzyskuje się z węgla, co wiąże się z emisją 18–20 kg CO2 na kilogram wodoru. Zarówno USA jak i Chiny produkują czysty tzw. zielony wodór uzyskiwany metodą elektrolizy z wykorzystaniem odnawialnych źródeł energii, ale produkcja ta nie przekracza 1% całości. Ten zielony wodór kosztuje bowiem ok. 5 USD/kg. Teraz, dzięki możliwości odpisania 3-dolarowego podatku, stanie się on konkurencyjny cenowo z szarym wodorem.
      Amerykanie opracowali też plan dojścia do produkcji zielonego wodoru bez ulg podatkowych. Przepisy przewidują, że do roku 2026 kwota, którą można będzie odpisać od kilograma zielonego wodoru zostanie zmniejszona do 2 USD, a w roku 2031 wyniesie 1 USD.
      Przepisy te znacznie przyspieszą transformację wodorową. Specjaliści z National Renewable Energy Laboratory spodziewali się, że cena zielonego wodoru spadnie o trzy dolary do roku 2026. Teraz, dzięki ustawie, spadnie ona natychmiast. Mamy gwałtowne obniżenie kosztów do poziomu, przy którym zielony wodór staje się konkurencyjny, a w wielu miejscach tańszy, od wodoru pozyskiwanego z paliw kopalnych. Stąd też wielkie nadzieje związane z nową ustawą.
      Wspomniany odpis podatkowy to tylko jeden z ostatnich kroków na rzecz wodorowej rewolucji. W ubiegłym roku w życie weszła ustawa Infrastructure Investment and Jobs Act, w której przewidziano 8 miliardów USD na stworzenie w USA ośmiu regionalnych „hubów wodorowych” produkujących zielony wodór. W oczekiwaniu na rozdysponowanie tych pieniędzy, co ma nastąpić we wrześniu lub październiku, przedsiębiorstwa zgłosiły 22 projekty potencjalnych hubów.
      Wkrótce też ma ruszyć warty 2,65 miliarda USD projekt firm Mitsubishi Power Americas i Magnum Development, w ramach którego zainstalowane zostaną 840-megawatowe turbiny zasilane mieszaniną gazu naturalnego i wodoru, wspierane przez instalację fotowoltaiczną. W miejscu tym 220-megawatowy system elektrolizy będzie wytwarzał wodór. W znajdujących się w pobliżu podziemnych wysadach solnych powstaną zaś magazyny przechowujące do 300 GWh energii w postaci wodoru.
      Nowe amerykańskie przepisy powinny znacznie przyspieszyć prace prowadzone chociażby przez Hydrogen Council. To ogólnoświatowa organizacja skupiająca obecnie 132 korporacje pracujące nad technologiami wodorowymi.

      « powrót do artykułu
    • By KopalniaWiedzy.pl
      Sadzenie drzew i zapobieganie pożarom lasów niekoniecznie prowadzi do uwięzienia większej ilości węgla w glebie. Autorzy badań opublikowanych na łamach Nature Geoscience odkryli, że planowane wypalanie sawann, użytków zielonych oraz lasów strefy umiarkowanej może pomóc w ustabilizowaniu węgla uwięzionego w glebie, a nawet zwiększenia jego ilości.
      Kontrolowane wypalanie lasów, którego celem jest zmniejszenie intensywności przyszłych niekontrolowanych pożarów, to dobrze znana strategia. Odkryliśmy, że w takich ekosystemach jak lasy strefy umiarkowanej, sawanny i użytki zielone, ogień może ustabilizować, a nawet zwiększyć ilość węgla uwięzionego w glebie, mówi główny autor badań, doktor Adam Pellegrini z University of Cambridge.
      Wynikiem dużego niekontrolowanego pożaru lasu jest erozja gleby i wypłukiwanie węgla do środowiska. Mogą minąć nawet dziesięciolecia, nim uwolniony w ten sposób węgiel zostanie ponownie uwięziony. Jednak, jak przekonują autorzy najnowszych badań, ogień może również prowadzić do takich zmian w glebie, które równoważą utratę węgla i mogą go ustabilizować.
      Po pierwsze, w wyniku pożaru powstaje węgiel drzewny, który jest bardzo odporny na rozkład. Warstwa węgla zamyka zaś wewnątrz bogatą w węgiel materię organiczną. Ponadto ogień może zwiększyć ilość węgla ściśle powiązanego z minerałami w glebie. Jeśli odpowiednio dobierze się częstotliwość i intensywność pożarów, ekosystem może uwięzić olbrzymie ilości węgla. Chodzi tutaj o zrównoważenie węgla przechodzącego do gleby w postaci martwych roślin i węgla wydostającego się z gleby w procesie rozkładu, erozji i wypłukiwania, wyjaśnia Pellegrini.
      Gdy pożary są częste i intensywne, a tak się dzieje w przypadku gęstych lasów, wypalane są wszystkie martwe rośliny. Ta martwa materia organiczna rozłożyłaby się i węgiel trafiłby do gleby. Tymczasem w wyniku pożaru zostaje on uwolniony do atmosfery. Ponadto bardzo intensywne pożary mogą destabilizować glebę, oddzielając bogatą w węgiel materię organiczną od minerałów i zabijając bakterie oraz grzyby.
      Bez obecności ognia martwa materia organiczna jest rozkładana przez mikroorganizmy i uwalniana w postaci dwutlenku węgla lub metanu. Gdy jednak dochodzi do niezbyt częstych i niezbyt intensywnych pożarów, tworzy się węgiel drzewny oraz dochodzi do związania węgla z minerałami w glebie. A węgiel w obu tych postaciach jest znacznie bardziej odporny na rozkład, a tym samym na uwolnienie do atmosfery.
      Autorzy badań mówią, że odpowiednio zarządzane wypalanie może doprowadzić do zwiększenia ilości węgla uwięzionego w glebie. Gdy rozważamy drogi, jakimi ekosystem przechwytuje węgiel z atmosfery i go więzi, zwykle uważamy pożary za coś niekorzystnego. Mamy jednak nadzieję, że nasze badania pozwolą odpowiednio zarządzać pożarami. Ogień może być czymś dobrym, zarówno z punktu widzenia bioróżnorodności jak i przechowywania węgla, przekonuje Pellegrini.

      « powrót do artykułu
  • Recently Browsing   0 members

    No registered users viewing this page.

×
×
  • Create New...