Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Naukowcy określili, które konkretne typy komórek są atakowane przez koronawirus

Rekomendowane odpowiedzi

Naukowcy z dwóch czołowych instytucji naukowych świata – MIT i Uniwersytetu Harvarda – zidentyfikowali konkretne typy komórek w nosie, płucach i jelitach, które są celem ataku koronawirusa SARS-CoV-2. Analiza baz danych RNA pozwoliła uczonym określić, w których z komórek naszego organizmu dochodzi do ekspresji dwóch protein potrzebnych wirusowych do zainfekowania komórki. Odkrycie może pomóc w opracowaniu nowych i przystosowaniu istniejących leków do walki z COVID-19.

Niemal od samego początku epidemii wiemy, że koronawirus SARS-CoV-2 przyłącza się, za pomocą białka strukturalnego S, do obecnego na powierzchni ludzkich komórek receptora ACE2 (angiotensin-converting enzyme 2 – konwertaza angiotensyny 2). Po przyłączeniu inna proteina, TMPRSS2, pomaga aktywować białko S, umożliwiając wirusowi wniknięcie do komórki. Gdy tylko rola tych protein została biochemiczne potwierdzona, zaczęliśmy przeszukiwać bazy danych, by stwierdzić, gdzie występują geny odpowiedzialne za ekspresję tych protein, mówi jeden z autorów badań, Jose Ordovas-Montanes.

Wiele z analizowanych danych pochodziło z laboratoriów skupionych wokół projektu Human Cell Atlas, którego celem jest skatalogowanie wzorców aktywności genów dla każdego rodzaju komórek obecnego w ludzkim organizmie. Naukowcy skupili się na analizie komórek z nosa, płuc i jelit, gdyż dotychczasowe dowody wskazują, że wirus może zainfekować każdy z tych narządów. Następnie uzyskane wyniki porównali z danymi z organów, które nie są infekowane przez SARS-CoV-2.

Okazało się, że w jamie nosowej komórkami, w których dochodzi do ekspresji RNA zarówno dla ACE2 jak i TMPRSS2, są komórki kubkowe. To właśnie one wydzielają śluz. I są drugimi co do częstotliwości występowania komórkami nabłonka dróg oddechowych. Są one też obecne w jelicie cienkim, jelicie grubym i spojówce powieki górnej.

Z kolei w płucach ekspresja RNA dla obu protein potrzebnych koronawirusowi do zaatakowania komórek zachodzi w pneumocytach typu 2. To komórki wyścielające pęcherzyki płucne i odpowiedzialne za ich otwarcie. Jeśli zaś chodzi u jelita, to do największej ekspresji RNA dla ACE2 i TMPRSS2 dochodzi w enterocytach, które – obok komórek kubkowych i komórek endokrynowych – budują nabłonek błony śluzowej jelita cienkiego.

Być może to nie wszystko, ale z pewnością mamy teraz znacznie bardziej jasny obraz niż wcześniej. Możemy teraz stwierdzić, że w wymienionych typach komórek dochodzi do ekspresji obu tych typów receptorów, dodaje Ordovas-Montanes.

Podczas swoich badań naukowcy zauważyli jeszcze jedną zaskakującą rzecz. Okazało się, że ekspresja genu ACE2 jest prawdopodobnie skorelowana z aktywacją genów, o których wiadomo, że są aktywowane przez interferon, czyli proteinę, którą organizm wytwarza w reakcji na infekcję wirusową. Chcąc zweryfikować to spostrzeżenie, naukowcy potraktowali komórki z jamy nosowej interferonem i okazało się, że rzeczywiście doszło do aktywizacji genu ACE2.

Interferon pomaga zwalczać infekcję poprzez zaburzanie zdolności wirusa do replikacji i aktywowanie komórek układu odpornościowego. Uruchamia on też zestaw genów, który ułatwia komórkom walkę z infekcją. Obecne badania są pierwszymi, które wykazały zwiazek ACE2 z reakcją na interferon. Spostrzeżenie to sugeruje, że koronawirusy mogły wyewoluować tak, by wykorzystywać systemy obronne organizmu, przejmując niektóre proteiny i używając je do własnych celów. Ordovas-Montanes przypomina, że również inne wirusy wykorzystują geny aktywowane przez interferon by dostać się do wnętrza komórek.

Interferon niesie ze sobą wiele korzyści, dlatego jest czasami używany do walki z infekcjami, np. podczas leczenia wirusowego zapalenia wątroby typu B i C. Jednak obecne odkrycie oznacza, że wykorzystanie interferonu do leczenia COVID-19 może być bardziej skomplikowane. Z jednej bowiem strony środek ten może stymulować geny, które pomagają komórkom zwalczać infekcje i przetrwać uszkodzenia wywołane przez wirusa, z drugiej zaś strony interferon może dostarczać wirusowi nowe cele ataku.

Trudno jest w tej chwili jednoznacznie określić rolę interferonu w zwalczaniu nowego koronawirusa. Jedynym sposobem na zrozumienie jego działania jest przeprowadzenie ściśle kontrolowanych testów klinicznych, mówi drugi z autorów badań, Alex K. Shalek. Przypomnijmy, że interferon beta, w połączeniu z dwoma innymi środkami, jest jedną z 4 potencjalnych terapii antykoronawirusowych testowanych właśnie przez WHO.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Właśnie z tego powodu w podanej przeze mnie poprzednio recepturze do źródła pobudzającego interferon (liść pokrzywy albo babka) dodane są silne środki osłonowe błon i źródło dla adenozyny.

Efekt osłonowy możemy poprawić np vilcacorą, berberysem, tarczycą a warstwę śluzu zwiększyć np dziewanną, itp itd - zależnie od indywidualnego przypadku.

I nie potrzeba było do tego naukowców z MIT i badań za setki tysięcy. Bo to jest po prostu logiczne.  Niestety w medycynie zanikło pojęcie sztuki leczenia i zastąpiono je procedurą/schematem  leczenia.  Gdyby lekarze nie musieli stosować schematu pod groźbą prokuratury, to ozdrowieńców pewnie byłoby więcej.

Ciekawi mnie kiedy wypłynie podobieństwo w przewlekłym  działaniu tego wirusa do np. wścieklizny i syfilisu.

Edytowane przez Jarosław Bakalarz

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
19 godzin temu, Jarosław Bakalarz napisał:

I nie potrzeba było do tego naukowców z MIT i badań za setki tysięcy. Bo to jest po prostu logiczne.  Niestety w medycynie zanikło pojęcie sztuki leczenia i zastąpiono je procedurą/schematem  leczenia.  ...

Właśnie po to potrzebujemy medycyny i procedur - aby uchronić się przed takimi domorosłymi pomysłami bez weryfikacji choćby tylko skutków ubocznych i powtarzalnych wyników. Każdy dobrze wie że choćby wspomniana vilcacora może mieć w dowolnej próbce o 700 razy zróżnicowaną dawkę. Chroń nas Boże przed ludowymi znachorami!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
34 minutes ago, Ergo Sum said:

Właśnie po to potrzebujemy medycyny i procedur - aby uchronić się przed takimi domorosłymi pomysłami bez weryfikacji choćby tylko skutków ubocznych i powtarzalnych wyników. Każdy dobrze wie że choćby wspomniana vilcacora może mieć w dowolnej próbce o 700 razy zróżnicowaną dawkę. Chroń nas Boże przed ludowymi znachorami!

Potrzebujemy medycyny i procedur, ale potrzebujemy też, by lekarz miał większą swobodę w zmianie procedury i jej adaptacji do sytuacji; to raz.

Każdy dobrze wie?  Nie - wiedzą nieliczni, więc mijasz się z prawdą. I pokaż mi w mojej propozycji dawkowanie, a będziesz miał prawo krytykować. Zresztą co to za krytyka; to jedynie kombinacja zabiegów erystycznych; przeniesień, uogólnień i wezwań do Boga.

Ci ludowi znachorzy leczyli Twoich dziadów przez setki lat, gdy akademicy upuszczali humory z krwią i leczyli syfilis pudrem, a dominikanie palili akuszerki na stosach.

PS: Bóg  chroni jedynie tych, którzy sami się chronią. Ale to jest offtop oczywiście.

mój EOT

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Podobno dobry jest wybielacz wstrzykiwany dożylnie lub domięśniowo według uznania :D

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
14 minutes ago, tempik said:

Podobno dobry jest wybielacz wstrzykiwany dożylnie lub domięśniowo według uznania :D

Podobno był też ginekolog, który naprawiał silniki poprzez rurę wydechową.  Tylko co z tego.

Jak już cytujesz Trumpa to napisz, że to jego propozycja. A tak do Twojej wiedzy: makrofagi potrafią ostrzeliwać cel wodą utlenioną (wybielaczem) i jest to bardzo silna linia obrony.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Medycyna syntetyczna czyli akademicka na podstawie nauki z zakresu 200 lat kontra tysiące lat medycyny ludowej i zastosowania leków z roślin które przecież teraz też są używane, ale pozyskiwane syntetycznie. Zresztą na Kopalni wiedzy jest mnstwo artykułów gdzie obnaża się niestety niewiedzę i poznanie na temat substancji roślinnych. Badania kliniczne to dobry temat. Badania potrzebują sponsora i ludzi. Sponsor jako firma farmaceutyczna nie będzie chciał badać klinicznie roślin które można samemu uprawiać w ogródku. Woli za to syntetycznie pozyskać substancję, nadać lekowi nazwę handlową i sprzedawać, bo przecież zainwestował w cudowną substancję. Dlatego rośliny są traktowane gorzej i jako znachorstwo. Świat płaci natomiast za przebadane klinicznie,  często na granicy błędu statystycznego substancje, która ma zawsze działania nieporządane. To jest dopiero znachorstwo i to za grubą kasę. Gdyż każdy lek nawet właściwie stosowany zagraża życiu lub zdrowiu. Należy mieć otwarty umysł co do metod roślinnych, bo Chińczycy też stosowali rośliny w terapiach covid i jest to na ich stronie rządowej napisane. Tysiące lat stosowania roślin nawet metodami prób i błędów to dużo więcej niż kilka lat badań klinicznych we własnym interesie. Tysiące lat badań ziół dało więcej niż obecna nauka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Żeby to takie proste chciało być... ale nie jest

9 godzin temu, Rowerowiec napisał:

zastosowania leków z roślin które przecież teraz też są używane, ale pozyskiwane syntetycznie.

Bo w przypadku roślin i innych naturalnych leków z reguły nie ma możliwości ani precyzyjnego dawkowania, ani oddzielenia substancji czynnej (leku) od całej reszty, która bywa bardzo szkodliwa albo jest nadmiernym balastem. Np. żeby osiągnąć efekt leczniczy, by trzeba jeść codziennie po kilka kilogramów jakiegoś zielska, w dodatku paskudnego w smaku, no i za które pewnie by trzeba zapłacić wielokrotnie więcej niż za syntetyk. Ziółka różne są, można ich używać, tyle że na ogół jako uzupełnienie leczenia, a nie jego podstawa.

Przy okazji tematu - ciekawe jest jedno z ostatnich doniesień:
https://www.qeios.com/read/article/574?mod=article_inline
w skrócie - nikotyna (też z papieochów) zmniejsza ryzyko załapania się na zarazę o ok. 80%.
Czy to się potwierdzi?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Holendrom ta nikotyna właściwie nie pomogła. Co badania to inny wynik. W Chinach więcej ciężkich przypadków miały osoby palące. Może jednak geny lub jakiś inny czynnik zachowania przy paleniu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
12 godzin temu, Jarosław Bakalarz napisał:

A tak do Twojej wiedzy: makrofagi potrafią ostrzeliwać cel wodą utlenioną (wybielaczem) i jest to bardzo silna linia obrony.

Czy to jest argument na obronę Trumpa?

Chyba nikomu nie musisz tłumaczyć że jakakolwiek śmiercionośna trucizna precyzyjnie wycelowana staje się najwspanialszym lekiem. On proponuje w gęstej zabudowie miejskiej zamiast akcji snajperów zrzucenie bomby wodorowej na terrorystów. Te wszystkie newsy z Ameryki że już mamy środek który zabija wirusa na szalce w laboratorium są żałosne. Ja też mam wspaniały i skuteczny środek, leży w barku i ma ponad 90%. I co z tego? Jak już przy kilkunastu promilach stracę zdolność dalszego nasycenia swojego ciała lekarstwem?

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
48 minutes ago, Astro said:

Porównaj z cenami preparatów z żeń-szenia (szczególnie kiedyś w Chinach), preparatami z rogów zagrożonych (obecnie) zwierzaków (niby na potencję, choć na potencję intelektualną znam lepszy sposób - to zwykły młotek) itd.

Słuszna uwaga. Przypomniał mi się wpis na kwantowo.pl o pseudo naukowych sklepikach :)

Przykładowo, w ofercie są dostępne:

Ogrodowy rozpraszacz smug chemicznych, 1470 PLN
Kokon tachionizowany, 3900 PLN

Źródło:
https://www.kwantowo.pl/2019/09/15/biznes-na-naiwnych-7-perelek-z-pseudonaukowych-sklepikow/

 

16 hours ago, Rowerowiec said:

Tysiące lat stosowania roślin nawet metodami prób i błędów to dużo więcej niż kilka lat badań klinicznych we własnym interesie. Tysiące lat badań ziół dało więcej niż obecna nauka.

Ja mam odmienne doświadczenie i poglądy na ten temat. Zastanawia odwrót od wiedzy w dzisiejszych czasach w dobie swobodnego i praktycznie nieograniczonego dostępu do informacji. Z tych tysięcy lat tylko ostatnie 200-300 lat można śmiało nazwać badaniami, bo wcześniej to była wolna amerykanka. Wystarczy przypomnieć sobie jakimi sposobami próbowano leczyć dżumę w Europie.

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
15 minut temu, cyjanobakteria napisał:

Ogrodowy rozpraszacz smug chemicznych, 1470 PLN
Kokon tachionizowany, 3900 PLN

https://www.youtube.com/watch?v=25C8xGm-Pl4 @wilk przydałby się skrót - NPKN - no po prostu, kurde, nie. :D

16 minut temu, cyjanobakteria napisał:

Z tych tysięcy lat tylko ostatnie 200-300 lat można śmiało nazwać badaniami

Imho 200, dla mnie jakie takie celowe i metodyczne działania zaczynają się od Lavoisiera, ale to może być bias chemika.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
12 minutes ago, Jajcenty said:

Imho 200

Haha, napisałem początkowo 200, ale zwiększyłem zakres, bo nie jestem ekspertem i nie chciało mi się sprawdzać, co, kto, kiedy i jak badał. Teraz pewnie będę pamiętał :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
6 hours ago, ex nihilo said:

w skrócie - nikotyna (też z papieochów) zmniejsza ryzyko załapania się na zarazę o ok. 80%. Czy to się potwierdzi?

Ogłupianie układu nerwowego (blokada receptora nikotynowego)  przypomina immunosupresję w leczeniu raka - ślepa ścieżka.

"Np. żeby osiągnąć efekt leczniczy, by trzeba jeść codziennie po kilka kilogramów jakiegoś zielska"  Tak sie postępuje jedynie w Chinach na wydziałach onkologii, gdyż wychodzą z założenia, że skoro chenioterapia prawie zabija pacjenta, to alternatywa w postaci ziół jest warta podjęcia ryzyka.

4 hours ago, tempik said:

Czy to jest argument na obronę Trumpa?

Nie ma w mojej wypowiedzi takiej sugestii. Ale ciekawi mnie kto Żółtowłosemu podpowiedział takie rozwiązanie.  ...i zgadzam się, że wstrzyknięcie sobie utleniacza to drastyczna strategia. Z drugiej strony nie słyszałem (nie jestem prokuratorem), by ozonowanie krwi kogoś zabiło, a w PL jest kilkaset takich gabinetów

 

37 minutes ago, cyjanobakteria said:

Zastanawia odwrót od wiedzy w dzisiejszych czasach w dobie swobodnego i praktycznie nieograniczonego dostępu do informacji. 

Chyba takiego odwrotu nie ma. Po prostu jest internet i jego skutki publicystyczne.  To troszkę jak z Radiem Maryja - zanim się pojawiło, to nie było Armii Moherowych Beretów.

 

16 hours ago, Rowerowiec said:

Dlatego rośliny są traktowane gorzej...

Tu dotykasz clue sprawy: prawo patentowe i pieniądze. A pieniądz mówi na co naukowcy dostają granty i jakie substancje są badane, a jakie pozostają w sferze 'znachorstwa'.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wrzucę to tu, bo tyczy koronawirusa:

https://www.fakt.pl/wydarzenia/swiat/koronawirus-respiratory-niezbedne-w-zwalczaniu-covid-19/k02kj83?utm_source=_viasg_fakt&utm_medium=direct&utm_campaign=leo_automatic&srcc=ucs&utm_v=2#slajd-2

Z powyższym linkiem należy się zgodzić w 100% , szczególnie jeśli zna się podręczniki anestezjologii w odniesieniu do intubacji i jej skutków ubocznych. 

Drugi link (do wypowiedzi kolejnego naszego eksperta):

https://www.medonet.pl/koronawirus/to-musisz-wiedziec,koronawirus-nie-nadaje-sie-na-bron-biologiczna---rozmowa-z-prof--wlodzimierzem-gutem,artykul,28650499.html

Parę cytatów z niego:

  1.  COVID-19 jest typem koronawirusa odzwierzęcego, podobnie jak SARS i MERS. Nie posiada na sobie żadnych śladów laboratoryjnej obróbki - wyjaśnia profesor
  2. Ekspert obala też krążące informacje o tym, że COVID-19 może być bronią biologiczną: -Jest wirusem o niskim potencjale sił. Populacja szybko zyskuje odporność

 mój komentarz:

ad 1:  a od kiedy to wirusy selekcjonowane i hodowane metodami różnicowania cech (nie CRISPowane) posiadają ślady obróbki laboratoryjnej?

ad 2:  skąd profesor wziął dane, że populacja szybko zyskuje odporność? Takich danych brak.    I jak najbardziej nadaje się na broń biologiczną, właśnie ze względu na niską śmiertelność pierwotną i infekowanie w stadium bezobjawowym; wirus o wysokiej śmiertelności wywołuje efekt samoskończenia epidemii.

Innych fragmentów nie chce mi się komentować, ale widać nawet, że "pan" nie ma wiedzy o kontaktach ludzi z nietoperzami w rejonach ciepłych i jaskiniowych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 24.04.2020 o 21:15, KopalniaWiedzy.pl napisał:

Spostrzeżenie to sugeruje, że koronawirusy mogły wyewoluować tak, by wykorzystywać systemy obronne organizmu, przejmując niektóre proteiny i używając je do własnych celów.

Czyżby to oznaczało, że wirusy jednak żyją i nawet potrafią stosować jakieś strategie? Już się gubię w tym wszystkim … ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Tegoroczną Nagrodę Nobla w dziedzinie fizjologii lub medycyny otrzymali Katalin Karikó i Drew Weissmann za odkrycia, które umożliwiły opracowanie efektywnych szczepionek mRNA przeciwko COVID-19. W uzasadnieniu przyznania nagrody czytamy, że prace Karikó i Wiessmanna w olbrzymim stopniu zmieniły rozumienie, w jaki sposób mRNA wchodzi w interakcje na naszym układem odpornościowym". Tym samym laureaci przyczynili się do bezprecedensowo szybkiego tempa rozwoju szczepionek, w czasie trwania jednego z największych zagrożeń dla ludzkiego życia w czasach współczesnych.
      Już w latach 80. opracowano metodę wytwarzania mRNA w kulturach komórkowych. Jednak nie potrafiono wykorzystać takiego mRNA w celach terapeutycznych. Było ono nie tylko niestabilne i nie wiedziano, w jaki sposób dostarczyć je do organizmu biorcy, ale również zwiększało ono stan zapalny. Węgierska biochemik, Katalin Karikó, pracowała nad użyciem mRNA w celach terapeutycznych już od początku lat 90, gdy była profesorem na University of Pennsylvania. Tam poznała immunologa Drew Weissmana, którego interesowały komórki dendrytyczne i ich rola w układzie odpornościowym.
      Efektem współpracy obojga naukowców było spostrzeżenie, że komórki dendrytyczne rozpoznają uzyskane in vitro mRNA jako obcą substancję, co prowadzi co ich aktywowania i unicestwienia mRNA. Uczeni zaczęli zastanawiać się, dlaczego do takie aktywacji prowadzi mRNA transkrybowane in vitro, ale już nie mRNA z komórek ssaków. Uznali, że pomiędzy oboma typami mRNA muszą istnieć jakieś ważne różnice, na które reagują komórki dendrytyczne. Naukowcy wiedzieli, że RNA w komórkach ssaków jest często zmieniane chemicznie, podczas gdy proces taki nie zachodzi podczas transkrypcji in vitro. Zaczęli więc tworzyć różne odmiany mRNA i sprawdzali, jak reagują nań komórki dendrytyczne.
      W końcu udało się stworzyć takie cząsteczki mRNA, które były stabilne, a po wprowadzeniu do organizmu nie wywoływały reakcji zapalnej. Przełomowa praca na ten temat ukazała się w 2005 roku. Później Karikó i Weissmann opublikowali w 2008 i 2010 roku wyniki swoich kolejnych badań, w których wykazali, że odpowiednio zmodyfikowane mRNA znacząco zwiększa produkcję protein. W ten sposób wyeliminowali główne przeszkody, które uniemożliwiały wykorzystanie mRNA w praktyce klinicznej.
      Dzięki temu mRNA zainteresowały się firmy farmaceutyczne, które zaczęły pracować nad użyciem mRNA w szczepionkach przeciwko wirusom Zika i MERS-CoV. Gdy więc wybuchła pandemia COVID-19 możliwe stało się, dzięki odkryciom Karikó i Weissmanna, oraz trwającym od lat pracom, rekordowo szybkie stworzenie szczepionek.
      Dzięki temu odkryciu udało się skrócić proces, dzięki czemu szczepionkę podajemy tylko jako stosunkowo krótką cząsteczkę mRNA i cały trik polegał na tym, aby ta cząsteczka była cząsteczką stabilną. Normalnie mRNA jest cząsteczką dość niestabilną i trudno byłoby wyprodukować na ich podstawie taką ilość białka, która zdążyłaby wywołać reakcję immunologiczną w organizmie. Ta Nagroda Nobla jest m.in. za to, że udało się te cząsteczki mRNA ustabilizować, podać do organizmu i wywołują one odpowiedź immunologiczną, uodparniają nas na na wirusa, być może w przyszłości bakterie, mogą mieć zastosowanie w leczeniu nowotworów, powiedziała Rzeczpospolitej profesor Katarzyna Tońska z Uniwersytetu Warszawskiego.
      Myślę, że przed nami jest drukowanie szczepionek, czyli dosłownie przesyłanie sekwencji z jakiegoś ośrodka, który na bieżąco śledzi zagrożenia i na całym świecie produkcja już tego samego dnia i w ciągu kilku dni czy tygodni gotowe preparaty dla wszystkich. To jest przełom. Chcę podkreślić, że odkrycie noblistów zeszło się z możliwości technologicznymi pozwalającymi mRNA sekwencjonować szybko, tanio i dobrze. Bez tego odkrycie byłoby zawieszone w próżni, dodał profesor Rafał Płoski z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Podczas pandemii SARS-CoV-2 widzieliśmy olbrzymie spektrum manifestacji klinicznych zarażenia wirusem, od infekcji bezobjawowych po zgony. Naukowcy z Instytutu Pasteura, francuskiego Narodowego Centrum Badań Naukowych we współpracy ze specjalistami z całego świata przyjrzeli się przyczynom różnic w reakcji układu odpornościowego na SARS-CoV-2 wśród różnych populacji. Wykazali, że utajona infekcja cytomegalowirusem oraz czynniki genetyczne miały swój udział w manifestacjach reakcji organizmu na koronawirusa.
      Wiemy, że głównym czynnikiem ryzyka zgonu jest zaawansowany wiek. Dodatkowymi są płeć męska, choroby współistniejące i czynniki genetyczne oraz immunologiczne. Naukowcy badający wpływ różnych czynników na odpowiedź organizmu na SARS-CoV-2 pobrali próbki krwi od 222 zdrowych ochotników zamieszkujących region od Afryki Środkowej i Europy Zachodniej po Azję Wschodnią. Wykorzystali technikę sekwencjonowania RNA do określenia, w jaki sposób 22 różne rodzaje komórek krwi reaguja na obecność koronawirusa. Następnie połączyli tak uzyskane informacje z wynikami badań układu odpornościowego i genomu osób, od których pobrano krew.
      Naukowcy zidentyfikowali około 900 genów, których reakcja na obecność wirusa była różna u różncyh populacji. Za pomocą statystycznych analiz genetycznych uczeni wykazali, że różnice te wynikają z różnic w składzie krwi. Proporcje poszczególnych typów komórek są różne u różnych populacji. Wiadomo jednak, że na skład krwi mają też wpływ czynniki zewnętrze. Jednym z nich jest infekcja cytomegalowirusem. W Afryce Środkowej jest on obecny u 99% populacji, w Azji Wschodniej u 50% ludzi, a w Europie jego nosicielem jest 32% mieszkańców. Z badań wynika, że utajona infekcja tym wirusem ma wpływ na reakcję organizmu na SARS-CoV-2.
      Ponadto zidentyfikowano około 1200 genów, których ekspresja w warunkach zarażenia SARS-CoV-2 jest różna w różnych populacjach i jest kontrolowana przez czynniki genetyczne i zależy od częstotliwości alleli regulujących te geny. Na ten czynnik miała wpływ presja selekcyjna z przeszłości. Wiemy, że czynniki zakaźne miały olbrzymi wpływ na przeżycie człowieka i wywierały silną presję selekcyjną, która ukształtowała różnice genetyczne na poziomie całych populacji. Wykazaliśmy, że presja selekcyjna z przeszłości wpłynęła na odpowiedź immunologiczną na SARS-CoV-2. Jest to widoczne szczególnie u osób pochodzących z Azji Wschodniej. Około 25 000 lat temu koronawirusy wywarły silną presję selekcyjna na te populacje, mówi Maxime Rotival.
      Na przebieg infekcji miały też wpływ geny odziedziczone po neandertalczykach. Stanowią one ok. 2% genomu mieszkańców kontynentów innych niż Afryka i mamy coraz więcej dowodów na to, że wpływają one na naszą obecność odporność na infekcję. Nie tylko zresztą na nią. Mają też wpływ na to, czy palimy papierosy i pijemy alkohol. Teraz naukowcy zidentyfikowali dziesiątki genów, które zmieniają reakcję na infekcję, a ich obecność to skutek krzyżowania się H. sapiens z neandertalczykiem.
      Wykazaliśmy istnienie związku pomiędzy dawnymi wydarzeniami mającymi wpływ na ewolucję, jak selekcja naturalna czy krzyżowanie się z neandertalczykami, a obecnymi różnicami populacyjnymi w reakcji na infekcję, dodaje profesor Lluis Quintana-Murci.
      Szczegóły badań zostały opisane w artykule Dissecting human population variation in single-cell responses to SARS-CoV-2 opublikowanym na łamach Nature.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Badania przeprowadzone na modelach mysich, u których poprzez dietę wysokotłuszczową wywołano otyłość wykazały, że samice, w przeciwieństwie do samców, są lepiej chronione przed otyłością i towarzyszącym jej stanem zapalnym, gdyż w ich organizmach dochodzi do większej ekspresji proteiny RELM-α. Stwierdziliśmy, że komórki układu odpornościowego oraz RELM-α są odpowiedzialne za międzypłciowe różnice w reakcji układu odpornościowego na otyłość, mówi profesor Meera G. Nair z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Riverside. Jest ona współautorką badań prowadzonych wraz z profesor Djurdjicą Coss.
      Do białek z rodziny RELM (resistin-like molecule), obok rezystyny, należą też RELM-α i RELM-β. Do wysokiej ekspresji RELM zachodzi w czasie infekcji i stanów zapalnych. Gdy tylko u myszy pojawia się infekcja, błyskawicznie dochodzi do uruchomienia produkcji RELM-α, które ma chronić tkanki. RELM-α reguluje działanie dwóch typów komórek układu odpornościowego: przeciwzapalnych makrofagów i eozynofili. Autorki badań zaobserwowały, że samce myszy wykazywały niższą ekspresję RELM-α, miały mniej eozynofili, a więcej prozapalnych makrofagów, które wspomagały otyłość. Gdy uczone usunęły RELM-α u samic odkryły, że nie były one chronione przed otyłością, miały mniej oezynofili, a więcej makrofagów – podobnie jak samce.
      Mogłyśmy jednak zredukować otyłość u samic myszy podając im eozynofile lub RELM-α to sugeruje, że mogą być one obiecującymi środkami terapeutycznymi, mówi Nair.
      Niedobór RELM-α miał duży wpływ na samców, ale wciąż był on mniejszy niż na samice. Prawdopodobnie dlatego, że samice mają wyższy poziom RELM-α, zatem niedobory bardziej wpływają na ich organizm. Z naszych badań płynie wniosek, że w chorobach metabolicznych, takich jak otyłość, konieczne jest branie pod uwagę różnic międzypłciowych, stwierdza Coss.
      Najważniejsze jednak jest odkrycie nieznanej dotychczas, zależnej od płci, roli RELM-α w modulowaniu reakcji metabolicznej i zapalnej na indukowaną dietą otyłość. Istnieje „oś RELM-α-eozynofile-makrofagi”, która chroni kobiety przed otyłością i stanem zapalnym wywoływanymi dietą. Wzmocnienie tego szlaku może pomóc w walce z otyłością, dodaje Nair.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Wraz z nadejściem jesieni gwałtownie rośnie liczba przeziębień. Nigdy nie otrzymaliśmy przekonującej odpowiedzi na pytanie, dlaczego w chłodnych miesiącach dochodzi do większej liczby infekcji wirusowych. Nasze badania są pierwszymi, które wskazują na biologicznie prawdopodobne wyjaśnienie, mówi dr Benjamin Bleier z Massachusetts Eye and Ear Infirmary oraz Harvard Medical School.
      Powszechnie panuje przekonanie, że dzieje się tak, gdyż w chłodniejszych miesiącach ludzie więcej przebywają w pomieszczeniach, zatem infekcje łatwiej się przenoszą.  Okazuje się jednak, że przyczyna leży gdzie indziej.
      W 2018 roku profesor Mansoor Amiji z Northwestern University odkrył, że w nosie istnieje wbudowany mechanizm odpornościowy. Nos jest tym miejscem, w którym powietrze potencjalnie zawierające patogeny po raz pierwszy trafia do naszego organizmu. Przed 4 laty Amiji zauważył, że znajdujące się wewnątrz niego komórki, gdy wykryją bakterię, uwalniają pęcherzyki, które otaczają bakterię, przyczepiają się do niej i ją zabijają.
      Teraz Bleier we współpracy z Amijim postanowił odpowiedzieć na dwa dodatkowe pytania. Czy pęcherzyki wydzielane w nosie zabijają też wirusy? Czy temperatura powietrza wpływa na odpowiedź antywirusową, co mogłoby wyjaśniać, dlaczego w chłodnych miesiącach dochodzi do większej liczby zakażeń wirusowych.
      Naukowcy pobrali próbki z nosa ochotników, a następnie hodowali je w laboratorium w dwóch różnych temperaturach. Standardowej temperaturze organizmu 37 stopni Celsjusza oraz 32 stopni Celsjusza, czyli takiej, jaka panuje w nosie gdy jesteśmy na zewnątrz w czasie zimnego dnia.
      Badania wykazały, że w normalnej temperaturze ciała pęcherzyki były wydzielane w dużej ilości i z powodzeniem zwalczały wirusy. Pęcherzyki przyczepiały się do wirusów, które znajdowały się w wydzielinie z nosa, mówi Di Huang z Harvard Medical School. Jednak w chłodniejszych temperaturach wydzielało się znacznie mniej pęcherzyków i nie radziły one sobie tak dobrze z dwoma testowymi rhinowirusami i koronawirusem, które są typowymi patogenami wywołującymi zimowe przeziębienia.
      Autorzy badań zastanawiają się, czy w przyszłości uda się opracować np. rodzaj sztucznej „gąbki”, do której wirusy by się przyczepiały i gdzie byłyby niszczone, zanim zainfekują prawdziwą komórkę. Więcej o badaniach można przeczytać na łamach The Journal of Allergy and Clinical Immunology.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...