Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

WHO: nie wiemy, czy i na jak długo ludzie rozwijają odporność na COVID-19

Rekomendowane odpowiedzi

Przedstawiciele Światowej Organizacji Zdrowia oświadczyli, że wciąż nie jest jasne, czy osoby wyleczony z COVID-19 są chronione przed kolejną infekcją. Nie ma obecnie jednoznacznej odpowiedzi na pytanie czy i na jak długo nabywamy odporności na koronawirusa SARS-CoV-2. Okazuje się bowiem, że nie u wszystkich wyleczonych stwierdzono obecność przeciwciał.

Zwykle, gdy wyleczymy się z choroby wirusowej, jesteśmy odporni na ponowne zachorowanie. Układ odpornościowy zapamiętuje bowiem wirus i gdy zetknie się z nim po raz drugi, szybko przystępuje do ataku, niszcząc go, zanim pojawią się objawy choroby. Wiemy też, że w przypadku wielu chorób, jak na przykład świnki, odporność nie jest dana na całe życie, dlatego np. konieczne są szczepionki przypominające.

Jako, że SARS-CoV-2 to nowy wirus, wielu rzeczy o nim nie wiemy. A jedną z najważniejszych z nich jest to, czy i na jak długo człowiek nabywa odporności. Zarówno u chorych, jak i u wyleczonych – chociaż jak się okazuje nie u wszystkich – występują przeciwciała, wskazujące na nabywanie odporności. Odporność taka, dla dłuższa lub krótsza, pojawia się w przypadku innych koronawirusów. Jednak odnośnie tego najnowszego nie mamy jeszcze takich danych. Jeśli chodzi o wyleczenie i możliwość późniejszej infekcji, to sądzę, że nie mamy jeszcze na to odpowiedzi. Nie wiemy tego, mówił na wczorajszej konferencji prasowej doktor Mike Ryan, dyrektor ds. sytuacji nadzwyczajnych WHO.

Jak poinformowała doktor Maria Van Kerkhove, główny ekspert WHO ds. COVID-19, wstępne badania pacjentó z Szanghaju wykazały, że u niektórych poziom przeciwciał jest bardzo wysoki, a u niektórych nie ma ich w ogóle. Nie wiadomo też, czy pacjenci rozwiną odpowiedź immunologiczną w przypadku drugiej infekcji.

Amerykańskie Centra Kontroli i Zapobiegania Chorobom (CDC) pracują nad testem na obecność przeciwciał, jednak – jak podkreśla WHO – test taki da nam odpowiedź, czy zetknęliśmy się już z wirusem. Nie zapewni nas jednak, że nie możemy się ponownie zarazić.

Przedstawiciele WHO zauważyli też, że pandemia COVID-19 bardzo szybko się rozwija, a powoli ustępuje. Wirus jest znacznie bardziej śmiertelny od grypy, dlatego też przestrzegają przed zbyt wczesnym znoszeniem ograniczeń. Dobrze jest uświadomić sobie,że w 2009 roku na grypę H1N1 zachorowano ponad 60 milionów Amerykanów. W ciągu roku zmarło 12 500 obywateli USA. Tymczasem na COVID-19 zachorowało nieco poniżej 600 000 Amerykanów, a liczba zmarłych zbliża się do 24 000.

Odpowiedź na pytanie, czy i na jak długo nabieramy odporności po zachorowaniu na COVID-19 jest niezwykle ważna. Przede wszystkim dlatego, że wyleczono już ponad 450 000 osób. Jeśli ludzie ci byliby odporni, mogliby wrócić do codziennych zajęć. Pytanie o sposób rozwijania odporności i czas jej trwania jest też niezwykle ważna z punktu widzenia prac nad szczepionką.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ludzie jak jacys obcy... nie potrafia sie adoptowac do panujacych warunkow... tylko szczepionki i szczepionki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Możesz iść oblizać poręcze w autobusie, żeby przyśpieszyć nabywanie odporności i ADOPTOWAĆ mikroorganizmy. Napisz, jak pociechy się sprawują, kiedy już dorosną :)

Szczepionki to droga na skróty, która pozwala nabyć odporność bez przechodzenia choroby i ponoszenia jej skutków.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
5 godzin temu, Felipesku napisał:

Ludzie jak jacys obcy... nie potrafia sie adoptowac do panujacych warunkow... tylko szczepionki i szczepionki

Po pierwsze chodziło ci chyba o słowo "adaptować", a nie "adoptować": https://sjp.pwn.pl/slowniki/Adoptować.html

Po drugie nie rozumiesz chyba czym jest szczepionka i na czym polega jej działanie. I jest bardzo prawdopodobne, że nie byłoby ciebie na tym świecie, gdyby nie obowiązkowe szczepienia na różne choroby, typu ospa prawdziwa, gruźlica, wścieklizna itp.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może i CDC (oraz inni) pracują nad testem na obecność przeciwciał (nie wynika to z kontekstu, ale wydaje  sie, że chodzi o specyficzne dla Sars2 IgG, IgE)  niemniej rozsądek mówi, iz takie deklaracje są zabiegami socjo-marketingu. 

Mamy tu bowiem pewien poważny problem. Otóż z danych (dostępnych juz od 3 miesięcy dla Sars2, a od lat dla Sars1) jednoznacznie wynika, że hominidy NIE PRODUKUJĄ odpowiedzi specyficznej na Sars.  

I to stawia nas w bardzo niekomfortowej sytuacji, bo populacja NA PEWNO takiej odpowiedzi nie wygeneruje. A jeśli któryś z pojedynczych ludzi (jakimś cudem) odpowiedź wygeneruje (jest to statystycznie możliwe), to najprawdopodobniej jego odpowiedź nie będzie możliwa do przeniesienia na inne jednostki. Brak tej możliwości wynika właśnie z braku adaptywności tych jednostkowych przeciwciał do szerokiej populacji.

Korea (na dziś) zaraportowała ponad 120 przypadków nawrotu infekcji. Mechanizm oficjalnie określono jako "nie rozpoznany".  Stawiam dolary przeciw orzechom, że -skoro działa chloroqina - to ten mechanizm jest podobny do malarii. Może ma inna dynamikę i specyfikę, ale coś czuję, że przetrwalników należy szukać w szpiku/zatokach lub mitochondriach. 

Niestety nie umiem odpowiedzieć czy szukać w mitochondriach komórkowych, czy wolnych.  

Jakieś sugestie?

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, Jarosław Bakalarz napisał:

przetrwalników należy szukać w szpiku/zatokach lub mitochondriach.

Nie wiedziałem, że cząsteczki kopolimeru zwane wirusami mają przetrwalniki. Czyżby odkrycie zasługujące na nagrodę Nobla?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Usher

Urocze :-)  Ale może czytaj ze zrozumieniem? 

Dlaczego zakładasz, że forma ukryta to "cząsteczka kopolimeru"?  Jakieś badanie to potwierdza?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
12 godzin temu, cyjanobakteria napisał:

Szczepionki to droga na skróty, która pozwala nabyć odporność bez przechodzenia choroby i ponoszenia jej skutków.

Gdyby tak było, zaszczepieni nie obawialiby się tych niezaszczepionych. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 14.04.2020 o 11:19, Felipesku napisał:

Ludzie jak jacys obcy... nie potrafia sie adoptowac do panujacych warunkow... tylko szczepionki i szczepionki.

Wymyślenie a następnie wykonanie i stosowanie z powodzeniem technologi szczepionek to jest właśnie przejaw adaptacji człowieka, tylko pętle sprzężenia zwrotnego są inne/ nie klasyczne/nie takie jak myślisz.  

7 godzin temu, M61 napisał:

Gdyby tak było, zaszczepieni nie obawialiby się tych niezaszczepionych. 

Nie wiem czy dobrze zrozumiałem. Po pierwsze jeśli szczepionka jest skuteczna, to zaszczepieni mogą się bać niezaszczepionych tylko w konsekwencji chorób psychicznych np. zaburzeń lękowych. Chyba, ze masz na myśli, że szczepionki na niektóre wirusy trzeba np. co roku odnawiać czy coś takiego, ale to jakby nie dotyczy tematu. Jest jeszcze kwestia odporności zbiorowej - jeśli ktoś nie może się zaszczepić z różnych medycznych powodów, lub po prostu nie jest zaszczepiony to jeśli reszta społeczeństwa która może się zaszczepić tego nie zrobi to taka zbiorowa odporność chroniąca tych nieszczęśników jest ograniczona. Kwestia etyki. 

Edytowane przez Warai Otoko

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
7 hours ago, M61 said:

Gdyby tak było, zaszczepieni nie obawialiby się tych niezaszczepionych.

Jedno nie ma związku z drugim, bo niemyślących zawsze należy się obawiać. Nigdy nie wiadomo, co im strzeli do głowy. W LA jakiś czubek dwa tygodnie temu wykoleił lokomotywę i próbował uderzyć w USNS Mercy, bo chciał zdekonspirować spisek.

Kolega prawdopodobnie należy do pro-epidemików, ale na wszelki wypadek wytłumaczę dlaczego brak szczepień jest szkodliwy.

- szczepionki nie dają 100% odporności, przykładowo szczepionka MMR2 w przypadku odry to 93% po pierwszej dawce i 97% po drugiej dawce

- nawet jeżeli miały by 100%, to nie oznacza, że muszę się wystawiać na obecność tych patogenów, tym bardziej lekarze i pielęgniarki

- nie wszyscy, w tym małe dzieci, mogą być zaszczepieni na wszystko

- osoby z chorobami autoimmunologicznymi, na immunosupresantach, z rakiem, z stwardnieniem rozsianym, po przeszczepach albo które w inny sposób mają słabą odporność polegają na odporności zbiorowej

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nowiutka wypowiedź jednego takiego:

"Metoda pobierania przeciwciał od "ozdrowieńców" będzie wprowadzana w Polsce w najbliższych dniach - mówi wiceminister zdrowia Waldemar Kraska."

Khym; to ktos już znalazł przeciwciała???  Kraska powinien pisać scenariusze dla Marvela.

 

 

Mała zmiana narracji z najwyższego szczebla: "Koronawirus prawdopodobnie powstał z przyczyn naturalnych, ale nie ma co do tego pewności" -  przewodniczący kolegium szefów sztabów sił zbrojnych USA generał Mark Milley.   Nazywamy to zmiękczaniem stanowiska.

Warto  sobie przypomnieć tych "expertów", ktorzy jeszcze niedawno stawiali swoje kupione na straganie experctwo jako dowód, że wirus jest naturalny. 

Robi sie coraz ciekawiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Khym; to ktos już znalazł przeciwciała???  Kraska powinien pisać scenariusze dla Marvela"

 

Tutaj macie przykład typowego głupiomądrego totalniaka. 

Od dawna wszyscy słyszeli o szybkich testach na koronawirusa, które wykrywają własnie p-ciała, a ten twierdzi, że nie ma. Kompromitacja roku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Tutaj macie przykład typowego głupiomądrego totalniaka. "  Owszem, mamy i przyklad, i kompromitacje.  Tak, "od dawna wszyscy słyszeli"  ...tylko nikt nie widział.

A teraz troszkę faktów dla ewidentnego nieuka, cytuję pierwsze z brzegu solidne zdanie (wytłuszczenie moje):

Konsultant krajowa w dziedzinie mikrobiologii lekarskiej prof. Katarzyna Dzierżanowska-Fangrat odpowiedziała na pismo dotyczące stosowania szybkich testów kasetkowych wykrywających przeciwciała w klasie |gM/lgG w diagnostyce zakażeń koronawirusem SARS-CoV-2 z 13 marca 2020 r. - Nie zaleca się stosowania testów serologicznych - wyjaśniła ekspertka, odpowiadając na pytanie prezes Krajowej Rady Diagnostów Laboratoryjnych Aliny Niewiadomskiej.
- Zgodnie z aktualnymi zaleceniami Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) w diagnostyce zakażeń SARS-CoV-2 należy stosować metody molekularne (NAAT, nucleic acid amplification tests, w tym RT-PCR). Badania należy wykonywać w laboratoriach drugiej klasy bezpieczeństwa biologicznego (BSL-2), które posiadają odpowiednią infrastrukturę i doświadczenie w molekularnej diagnostyce zakażeń wirusowych - wyjaśniła prof. Dzierżanowska-Fangrat.

- Z uwagi na niewystarczające dane dotyczące dynamiki odpowiedzi immmunologicznej na zakażenie oraz wartości diagnostyczne] dostępnych testów do wykrywania przeciwciał w klasie |gM/|gG (w tym czułości, swoistości, wartości predykcyjnej dodatniej i wartości predykcyjnej ujemnej), aktualnie nie zaleca się stosowania testów serologicznych w celach diagnostycznych - podkreśliła ekspertka. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
45 minut temu, Jarosław Bakalarz napisał:

Mała zmiana narracji z najwyższego szczebla: "Koronawirus prawdopodobnie powstał z przyczyn naturalnych, ale nie ma co do tego pewności" -  przewodniczący kolegium szefów sztabów sił zbrojnych USA generał Mark Milley.   Nazywamy to zmiękczaniem stanowiska.

Warto  sobie przypomnieć tych "expertów", ktorzy jeszcze niedawno stawiali swoje kupione na straganie experctwo jako dowód, że wirus jest naturalny. 

Robi sie coraz ciekawiej.

Nie ma żadnej zmiany narracji. Jest za to manipulacja.
Odbyła się otóż konferencja prasowa w Pentagonie, w której udział brał Milley i sekretarz obrony Esper. Pytano ich m.in. o to, czy chińskie laboratoria powinny być pod międzynarodową kontrolą i o działania amerykańskich służb wywiadowczych. Pytanie zadano w kontekście tego, że tylko część z pierwszych zakażeń, o których wiemy, można powiązać z targiem w Wuhan. Milley odpowiedział, że zebrane informacje wywiadowcze wskazują najprawdopodobniej na naturalne przekazanie wirusa, a nie na ucieczkę z laboratorium. Dodał jednak, że nie można stwierdzić tego z pewnością.
A manipulacja, którą się posługujesz, polega na tym, że Milley mówił o drodze zakażenia, a nie o sposobie powstania wirusa. Innymi słowy, stwierdził, że prawdopodobnie - chociaż amerykańskie służby wywiadowcze nie mają co do tego całkowitej pewności - ludzie zarazili się tym koronawirusem bezpośrednio od zwierząt. Druga możliwość, której amerykańskie służby nie są w stanie w tym momencie wykluczyć, jest taka, że do zarażenia doszło w laboratorium. Co NIE OZNACZA, że wirus został sztucznie wytworzony.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"- Z uwagi na niewystarczające dane dotyczące dynamiki odpowiedzi immmunologicznej na zakażenie oraz wartości diagnostyczne] dostępnych testów do wykrywania przeciwciał w klasie |gM/|gG (w tym czułości, swoistości, wartości predykcyjnej dodatniej i wartości predykcyjnej ujemnej), aktualnie nie zaleca się stosowania testów serologicznych w celach diagnostycznych - podkreśliła ekspertka."

"Khym; to ktos już znalazł przeciwciała???  Kraska powinien pisać scenariusze dla Marvela."

Świetna robota, sam przyznajesz że zrobiłeś z siebie błazna, twierdząc, że nikt nie widział p-ciał. Sam potwierdziłeś, że przeciwciała są, tylko nie zaleca się tej metody w diagnostyce.

Napisz więcej swoich genialnych przemyśleń.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Kikkhul

Może to wyjaśnię jak krowie na rowie, bo coś mi sie zdaje, że takich jak Ty może być więcej: używane obecnie WSZYSTKIE sero-testy są na przeciwciala NIESPECYFICZNE, czyli to nie sa testy na Sars. To sa testy na betawirusy. Ich przydatność diagnostyczna konkretnie na sars jest żadna.  Sars diagnozujemy PCRem ale to trwa nawet do dwóch tygodni  i to Ci (i Tobie podobnym wyjadaczom internetów) wyjaśniłem już na kilka sposobów.

Sars nie wywołuje odpowiedzi specyficznej i NIE MA na to testów, i nie będzie.  Test niespecyficzny wrzuca do jednego wora wszystkie betapozytywy i jest to (jak opisywałem) kolejna manipulacja statystyką zachorowań (tym razem nie Polska, ale np amerykańska).  Dlatego w Polsce jest obowiązek weryfikacji tego testu objawami klinicznymi. Dopiero dziado-sero-test plus spektrum kliniczne pozwala na postawienie hipotezy o chorobie Covid19. 

Polską bolączką jest nie brak logiki testowania, ale brak narzędzi testowania i laborantów.

Robię EOT i uprzejmie proszę zostaw swoje wycieczki intelektuialne na strone tradera (czy gdzie tam bywasz 'kruuulem') i tam bryluj inwektywami na sobie adekwatnym poziomie.

 

  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
10 godzin temu, cyjanobakteria napisał:

Kolega prawdopodobnie należy do pro-epidemików

Z jakim prawdopodobieństwem to założenie? :-)

Pro i antypro są z tej samej gliny ulepieni, wolę tych trzeźwomyślących. 

97% dla drugiej dawki na odrę, a zatem 3% czy się zaszczepi czy nie, efekt będzie prawie taki sam. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U nas na oddziale ordynator powiedział wprost: kazdy musi to z nas przechorować, to nabierze odporności na covid19. Żadne szczepionki, przecież umieralność na grypę jest wyższa.

Co do wzmacniania odporności, to trzeba bez względu na nazewnictwo wirusów. Czyli zdrowa dieta, hartowanie, nie przegrzewanie, dzieciom i seniorom warto dać np. *****, bo on hamuje namnażanie się wirusów grypy i paragrypy. My, pielęgniarki często stosujemy w/w sposoby i pomimo przebywania 12h w szpitalu choroby nas się nie trzymają.

Edytowane przez wilk
reklama leków

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Tegoroczną Nagrodę Nobla w dziedzinie fizjologii lub medycyny otrzymali Katalin Karikó i Drew Weissmann za odkrycia, które umożliwiły opracowanie efektywnych szczepionek mRNA przeciwko COVID-19. W uzasadnieniu przyznania nagrody czytamy, że prace Karikó i Wiessmanna w olbrzymim stopniu zmieniły rozumienie, w jaki sposób mRNA wchodzi w interakcje na naszym układem odpornościowym". Tym samym laureaci przyczynili się do bezprecedensowo szybkiego tempa rozwoju szczepionek, w czasie trwania jednego z największych zagrożeń dla ludzkiego życia w czasach współczesnych.
      Już w latach 80. opracowano metodę wytwarzania mRNA w kulturach komórkowych. Jednak nie potrafiono wykorzystać takiego mRNA w celach terapeutycznych. Było ono nie tylko niestabilne i nie wiedziano, w jaki sposób dostarczyć je do organizmu biorcy, ale również zwiększało ono stan zapalny. Węgierska biochemik, Katalin Karikó, pracowała nad użyciem mRNA w celach terapeutycznych już od początku lat 90, gdy była profesorem na University of Pennsylvania. Tam poznała immunologa Drew Weissmana, którego interesowały komórki dendrytyczne i ich rola w układzie odpornościowym.
      Efektem współpracy obojga naukowców było spostrzeżenie, że komórki dendrytyczne rozpoznają uzyskane in vitro mRNA jako obcą substancję, co prowadzi co ich aktywowania i unicestwienia mRNA. Uczeni zaczęli zastanawiać się, dlaczego do takie aktywacji prowadzi mRNA transkrybowane in vitro, ale już nie mRNA z komórek ssaków. Uznali, że pomiędzy oboma typami mRNA muszą istnieć jakieś ważne różnice, na które reagują komórki dendrytyczne. Naukowcy wiedzieli, że RNA w komórkach ssaków jest często zmieniane chemicznie, podczas gdy proces taki nie zachodzi podczas transkrypcji in vitro. Zaczęli więc tworzyć różne odmiany mRNA i sprawdzali, jak reagują nań komórki dendrytyczne.
      W końcu udało się stworzyć takie cząsteczki mRNA, które były stabilne, a po wprowadzeniu do organizmu nie wywoływały reakcji zapalnej. Przełomowa praca na ten temat ukazała się w 2005 roku. Później Karikó i Weissmann opublikowali w 2008 i 2010 roku wyniki swoich kolejnych badań, w których wykazali, że odpowiednio zmodyfikowane mRNA znacząco zwiększa produkcję protein. W ten sposób wyeliminowali główne przeszkody, które uniemożliwiały wykorzystanie mRNA w praktyce klinicznej.
      Dzięki temu mRNA zainteresowały się firmy farmaceutyczne, które zaczęły pracować nad użyciem mRNA w szczepionkach przeciwko wirusom Zika i MERS-CoV. Gdy więc wybuchła pandemia COVID-19 możliwe stało się, dzięki odkryciom Karikó i Weissmanna, oraz trwającym od lat pracom, rekordowo szybkie stworzenie szczepionek.
      Dzięki temu odkryciu udało się skrócić proces, dzięki czemu szczepionkę podajemy tylko jako stosunkowo krótką cząsteczkę mRNA i cały trik polegał na tym, aby ta cząsteczka była cząsteczką stabilną. Normalnie mRNA jest cząsteczką dość niestabilną i trudno byłoby wyprodukować na ich podstawie taką ilość białka, która zdążyłaby wywołać reakcję immunologiczną w organizmie. Ta Nagroda Nobla jest m.in. za to, że udało się te cząsteczki mRNA ustabilizować, podać do organizmu i wywołują one odpowiedź immunologiczną, uodparniają nas na na wirusa, być może w przyszłości bakterie, mogą mieć zastosowanie w leczeniu nowotworów, powiedziała Rzeczpospolitej profesor Katarzyna Tońska z Uniwersytetu Warszawskiego.
      Myślę, że przed nami jest drukowanie szczepionek, czyli dosłownie przesyłanie sekwencji z jakiegoś ośrodka, który na bieżąco śledzi zagrożenia i na całym świecie produkcja już tego samego dnia i w ciągu kilku dni czy tygodni gotowe preparaty dla wszystkich. To jest przełom. Chcę podkreślić, że odkrycie noblistów zeszło się z możliwości technologicznymi pozwalającymi mRNA sekwencjonować szybko, tanio i dobrze. Bez tego odkrycie byłoby zawieszone w próżni, dodał profesor Rafał Płoski z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Podczas pandemii SARS-CoV-2 widzieliśmy olbrzymie spektrum manifestacji klinicznych zarażenia wirusem, od infekcji bezobjawowych po zgony. Naukowcy z Instytutu Pasteura, francuskiego Narodowego Centrum Badań Naukowych we współpracy ze specjalistami z całego świata przyjrzeli się przyczynom różnic w reakcji układu odpornościowego na SARS-CoV-2 wśród różnych populacji. Wykazali, że utajona infekcja cytomegalowirusem oraz czynniki genetyczne miały swój udział w manifestacjach reakcji organizmu na koronawirusa.
      Wiemy, że głównym czynnikiem ryzyka zgonu jest zaawansowany wiek. Dodatkowymi są płeć męska, choroby współistniejące i czynniki genetyczne oraz immunologiczne. Naukowcy badający wpływ różnych czynników na odpowiedź organizmu na SARS-CoV-2 pobrali próbki krwi od 222 zdrowych ochotników zamieszkujących region od Afryki Środkowej i Europy Zachodniej po Azję Wschodnią. Wykorzystali technikę sekwencjonowania RNA do określenia, w jaki sposób 22 różne rodzaje komórek krwi reaguja na obecność koronawirusa. Następnie połączyli tak uzyskane informacje z wynikami badań układu odpornościowego i genomu osób, od których pobrano krew.
      Naukowcy zidentyfikowali około 900 genów, których reakcja na obecność wirusa była różna u różncyh populacji. Za pomocą statystycznych analiz genetycznych uczeni wykazali, że różnice te wynikają z różnic w składzie krwi. Proporcje poszczególnych typów komórek są różne u różnych populacji. Wiadomo jednak, że na skład krwi mają też wpływ czynniki zewnętrze. Jednym z nich jest infekcja cytomegalowirusem. W Afryce Środkowej jest on obecny u 99% populacji, w Azji Wschodniej u 50% ludzi, a w Europie jego nosicielem jest 32% mieszkańców. Z badań wynika, że utajona infekcja tym wirusem ma wpływ na reakcję organizmu na SARS-CoV-2.
      Ponadto zidentyfikowano około 1200 genów, których ekspresja w warunkach zarażenia SARS-CoV-2 jest różna w różnych populacjach i jest kontrolowana przez czynniki genetyczne i zależy od częstotliwości alleli regulujących te geny. Na ten czynnik miała wpływ presja selekcyjna z przeszłości. Wiemy, że czynniki zakaźne miały olbrzymi wpływ na przeżycie człowieka i wywierały silną presję selekcyjną, która ukształtowała różnice genetyczne na poziomie całych populacji. Wykazaliśmy, że presja selekcyjna z przeszłości wpłynęła na odpowiedź immunologiczną na SARS-CoV-2. Jest to widoczne szczególnie u osób pochodzących z Azji Wschodniej. Około 25 000 lat temu koronawirusy wywarły silną presję selekcyjna na te populacje, mówi Maxime Rotival.
      Na przebieg infekcji miały też wpływ geny odziedziczone po neandertalczykach. Stanowią one ok. 2% genomu mieszkańców kontynentów innych niż Afryka i mamy coraz więcej dowodów na to, że wpływają one na naszą obecność odporność na infekcję. Nie tylko zresztą na nią. Mają też wpływ na to, czy palimy papierosy i pijemy alkohol. Teraz naukowcy zidentyfikowali dziesiątki genów, które zmieniają reakcję na infekcję, a ich obecność to skutek krzyżowania się H. sapiens z neandertalczykiem.
      Wykazaliśmy istnienie związku pomiędzy dawnymi wydarzeniami mającymi wpływ na ewolucję, jak selekcja naturalna czy krzyżowanie się z neandertalczykami, a obecnymi różnicami populacyjnymi w reakcji na infekcję, dodaje profesor Lluis Quintana-Murci.
      Szczegóły badań zostały opisane w artykule Dissecting human population variation in single-cell responses to SARS-CoV-2 opublikowanym na łamach Nature.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Dżuma trapi ludzkość od 5000 lat. W tym czasie wywołująca ją Yersinia pestis ulegała wielokrotnym zmianom, zyskując i tracąc geny. Około 1500 lat temu, niedługo przed jedną z największych pandemii – dżumą Justyniana – Y. pestis stała się bardziej niebezpieczna. Teraz dowiadujemy się, że ostatnio bakteria dodatkowo zyskała na zjadliwości. Pomiędzy wielkimi pandemiami średniowiecza, a pandemią, która w XIX i XX wieku zabiła około 15 milionów ludzi, Y. pestis została wzbogacona o nowy niebezpieczny element genetyczny.
      Naukowcy z Uniwersytetu Chrystiana Albrechta w Kilonii i Instytutu Biologii Ewolucyjnej im. Maxa Plancka przeanalizowali genom Y. pestis od neolitu po czasy współczesne. Mieli dostęp m.in. do szkieletów 42 osób, które zostały pochowane pomiędzy XI a XVI wiekiem na dwóch duńskich cmentarzach parafialnych.
      Wcześniejsze badania pokazały, że na początkowych etapach ewolucji patogen nie posiadał genów potrzebnych do efektywnej transmisji za pośrednictwem pcheł. Taka transmisja jest typowa dla współczesnej dżumy dymieniczej. W wyniku ewolucji Y. pestis znacząco zwiększyła swoją wirulencję, co przyczyniło się do wybuchu jednych z najbardziej śmiercionośnych pandemii w historii ludzkości, mówi doktor Joanna Bonczarowska z Instytutu Klinicznej Biologii Molekularnej na Uniwersytecie w Kilonii. Podczas naszych badań wykazaliśmy, że przed XIX wiekiem żaden ze znanych szczepów Y. pestis nie posiadał elementu genetycznego znanego jako profag YpfΦ, dodaje uczona. Profag, jest to nieczynna postać bakteriofaga, fragment DNA wirusa, który został włączony do materiału genetycznego zaatakowanej przez niego bakterii.
      Te szczepy Y. pestis, które mają w swoim materiale genetycznym YpfΦ, są znacznie bardziej śmiercionośne, niż szczepy bez tego profaga. Nie można więc wykluczyć, że to jego obecność przyczyniła się do wysokiej śmiertelności podczas pandemii z XIX/XX wieku.
      Naukowcy z Kilonii chcieli szczegółowo poznać mechanizm zwiększonej wirulencji Y. pestis z profagiem YpfΦ. W tym celu przyjrzeli się wszystkim białkom kodowanym przez tę bakterię. Okazało się, że jedno z nich jest bardzo podobne do toksyn znanych z innych patogenów.
      Struktura tego białka jest podobna do enterotoksyny wytwarzanej przez Vibrio cholerae (ZOT - zonula occludens toxin), która ułatwia wymianę szkodliwych substancji pomiędzy zainfekowanymi komórkami i uszkadza błonę śluzową oraz nabłonek, dodaje Bonczarowska. Uczona wraz z zespołem będą w najbliższym czasie badali wspomniane białko, gdyż jego obecność prawdopodobnie wyjaśnia zjadliwość współczesnych szczepów Y. pestis.
      Badacze zwracają uwagę, że szybka ewolucja patogenu zwiększa ryzyko pandemii. Nabywanie nowych elementów genetycznych może spowodować, że pojawią się nowe objawy. To zaś może prowadzić do problemów z postawieniem diagnozy i opóźnienia właściwego leczenia, które jest kluczowe dla przeżycia. Co więcej, niektóre szczepy Y. pestis już wykazują oporność na różne antybiotyki, co dodatkowo zwiększa zagrożenie, stwierdza doktor Daniel Unterweger, który stał na czele grupy badawczej. Naukowcy przypominają, że u innych bakterii również odkryto elementy podobne do YpfΦ, co może wskazywać na ich zwiększoną wirulencję.
      Zrozumienie, w jaki sposób patogen zwiększał swoją szkodliwość w przeszłości, a czasem robił to skokowo, pomoże nam w wykrywaniu nowych jego odmian i w zapobieganiu przyszłym pandemiom, wyjaśnia cel badań profesor Ben Krause-Kyora z Instytutu Klinicznej Biologii Molekularnej.
      Dżuma to wciąż jedna z najbardziej niebezpiecznych chorób. Śmiertelność w przypadku szybko nieleczonej choroby wynosi od 30% (dżuma dymienicza) do 100% (odmiana płucna). Obecnie najczęściej występuje w Demokratycznej Republice Konga, Peru i na Madagaskarze. Zdarzają się jednak zachorowania w krajach wysoko uprzemysłowionych. Na przykład w USA w 2020 roku zanotowano 9 zachorowań, z czego zmarły 2 osoby.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy z Uniwersytet w Tel Awiwie szukają przyczyny masowego wymierania jeżowców w Morzu Śródziemnym i Zatoce Akaba. W ciągu kilku miesięcy wymarła cała populacja gatunku Diadema setosum zamieszkująca Zatokę Akaba. Badania wykazały, że podobne zjawisko zachodzi również w całym regionie, w tym u wybrzeży Turcji, Grecji, Arabii Saudyjskiej, Egiptu i Jordanii. Tymczasem jeżowce, a szczególnie Diadema setosum, są kluczowym gatunkiem niezbędnym do prawidłowego funkcjonowania raf koralowych.
      Uczeni sądzą, że wśród jeżowców panuje epidemia wywołana przez orzęski, które przedostały się Morza Śródziemnego na Morze Czerwone. Wszczęto alarm i specjaliści zastanawiają się, jak uratować izraelskie rafy koralowe.
      Najpierw zaobserwowano, że w ciągu kilku tygodni wyginęły wszystkie Diadema setosum w jednym z północnych regionów Zatoki. Początkowo sądziliśmy, że to jakieś zanieczyszczenie, zatrucie, może gdzieś doszło do wycieku, z jakiegoś zakładu przemysłowego czy hotelu na północy Zatoki Akaba. Gdy jednak sprawdziliśmy inne miejsca, okazało się, że to nie jest lokalny incydent. Wszystko wskazywało na szybko rozprzestrzeniającą się epidemię. Koledzy z Arabii Saudyjskiej poinformowali nas o podobnych przypadkach. Padły nawet jeżowce, które hodujemy dla celów badawczych w akwariach w naszym Instytucie Międzyuniwersyteckim i jeżowce z Underwater Observatory Marine Park. Patogen prawdopodobnie przedostał się przez system pompujący wodę. To szybka, brutalna śmierć. W ciągu dwóch dni ze zdrowego jeżowca pozostaje szkielet ze znaczącymi ubytkami tkanki. Umierające jeżowce nie są w stanie się bronić przed rybami, te się na nich żywią, co może przyspieszyć rozprzestrzenianie się epidemii, mówi główny autor badań, doktor Omri Bronstein z Wydziału Zoologii Uniwersytetu w Tel Awiwie.
      Doktor Bronstein od lat bada rafy koralowe pod kątem występowania na nich gatunków inwazyjnych. Jednym z gatunków, na których się skupiał jest właśnie D. setosum, czarny jeżowiec o wyjątkowo długich kolcach. To gatunek rodzimy Indo-Pacyfiku, który dzieli się na dwa klady. Jeden występujący na zachodzie Pacyfiku i u wschodnich wybrzeży Afryki i drugi zamieszkujący Morze Czerwone oraz Zatokę Perską. Wybudowanie Kanału Sueskiego otworzyło tropikalnym gatunkom z Indo-Pacyfiku drogę na Morze Śródziemne. D. setosum został zaobserwowany w tym akwenie po raz pierwszy w 2006 roku u wybrzeży Turcji. Od tamtej pory gatunek zwiększył swój zasięg na cały Lewant oraz Morza Jońskie i Egejskie. Globalne ocieplenie dodatkowo zaś przyspiesza inwazję gatunków tropikalnych na wschodnie regiony Morza Śródziemnego.
      Jeżowce, a w szczególności Diadem setosum, to kluczowe gatunki zapewniające zdrowie rafom koralowym. Są one ogrodnikami raf. Żywią się glonami, zapobiegając zaduszeniu przez nie koralowców, z którymi konkurują o dostęp do światła. Niestety jeżowce te nie występują już w Zatoce Akaba, a zasięg ich wymierania szybko rozszerza się na południe, dodaje Bronstein.
      Izraelczycy, po otrzymaniu pierwszych informacji o pojawieniu się na Morzu Śródziemnym inwazyjnego D. setosum, przystąpili do badań nad intruzem. W 2016 roku po raz pierwszy zauważyli ten gatunek u śródziemnomorskich wybrzeży Izraela. Od 2018 odnotowują gwałtowny rozrost jego populacji. Ledwo jednak rozpoczęliśmy badania podsumowujące inwazję jeżowców na Morze Śródziemne, a zaczęliśmy otrzymywać informacje o ich nagłym wymieraniu. Można stwierdzić, że wymieranie inwazyjnego gatunku nie jest niczym niekorzystnym, ale musimy brać pod uwagę dwa zagrożenia. Po pierwsze, nie wiemy jeszcze, jak to wymieranie wpłynie na gatunki rodzime dla Morza Śródziemnego. Po drugie, i najważniejsze, bliskość Morza Śródziemnego i Czerwonego zrodziła obawy o przeniesienie się patogenu na na rodzimą populację jeżowców na Morzu Czerwonym. I tak się właśnie stało, wyjaśnia Bronstein.
      To, co dzieje się obecnie na Morzu Śródziemnym i Czerwonym przypomina zjawiska znane z Karaibów. W 1983 roku nagle wymarły tam jeżowce, a rafy koralowe zostały zniszczone przez glony. W ubiegłym roku sytuacja się powtórzyła. A dzięki nowym technologiom i badaniom przeprowadzonym przez naukowców z Cornell University wiemy, że przyczyną zagłady jeżowców na Karaibach były pasożytnicze orzęski. Stąd też podejrzenie, że to one są przyczyną wymierania jeżowców u zbiegu Europy, Afryki i Azji.
      Diadema setosum to jeden z najbardziej rozpowszechnionych na świecie gatunków jeżowców. Sytuacja jest naprawdę poważna. W Morzu Czerwonym wymieranie przebiega błyskawicznie i już objęło większy obszar, niż w Morzu Śródziemnym. Wciąż nie wiemy, co dokładnie zabija jeżowce. Czy to orzęski, jak na Karaibach, czy też jakiś inny czynnik? Tak czy inaczej jest on z pewnością przenoszony przez wodę, dlatego też obawiamy się, że wkrótce wyginą wszystkie jeżowce w Morzu Śródziemnym i Czerwonym, martwi się Bronstein.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...