Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Konkwistadorzy uzależnieni od miejscowych rzemieślników i hybrydowej technologii wytopu miedzi

Rekomendowane odpowiedzi

Hiszpańscy konkwistadorzy byli uzależnieni od mezoamerykańskiej technologii wytopu miedzi. Hiszpanie potrzebowali miedzi by móc używać artylerii, wytwarzać naczynia czy monety. Nie mieli jednak odpowiedniej wiedzy i doświadczenia, by samodzielnie pozyskiwać ten metal. W samej Hiszpanii od wieków nie zajmowano się produkcją miedzi, importowano ją z Europy Środkowej. Tym trudniej było więc konkwistadorom.

Jak dowiadujemy się z pisma Latin American Antiquity, w kwestii wydobycia rudy i wytwarzania miedzi Hiszpanie byli przez co najmniej 100 lat, a prawdopodobnie dwukrotnie dłużej, uzależnieni od miejscowych robotników. Jak stwierdzili naukowcy pracujący pod kierunkiem profesor Horoty Hosler z MIT oraz Johana Gracii Zaidui z Uniwersytetu w Porto, pozycja południowoamerykańskich rzemieślników zajmujących się wytopem miedzi była tak silna, że mogli oni domagać się zwolnień podatkowych.

Specjaliści doszli do takich wniosków na podstawie badań na stanowisku El Manchón w Meksyku. Znaleziono tam artefakty pozwalające na datowanie ludzkiej aktywności w latach co najmniej 1240–1680.

El Manchón to duża i odległa osada. Początkowo nie widać tam obecności Hiszpanów. Są za to trzy wyraźne części. Dwie z nich noszą dowody budowy długich budynków, z których część była podzielona na osobne pomieszczenia, w tym przeznaczone do rytuałów religijnych. Układ budynków jest zgodny z tym, co widzimy w innych miejscach Mezoameryki, jednak nie można go przypisać do żadnej konkretnej grupy etnicznej. Pomiędzy częściami z budynkami widoczny jest obszar zawierający hałdy żużlu pozostałego po wytopie metalu.

Hiszpanie potrzebowali dużej ilości miedzi i cyny, z których powstawał brąz potrzebny do produkcji dział i innej broni. Jednak jak wiemy z licznych źródeł, sami nie znali się na technice wytopu. Jednocześnie wiemy, że południowoamerykańscy rzemieślnicy od setek lat zajmowali się wytopem miedzi. Tworzyli z niej bogate ozdoby. Potrafili też łączyć ją ze srebrem, arsenem czy cyną.

Hiszpanie potrzebowali jednak znacznie większych ilości miedzi, niż tradycyjnie wytwarzali miejscowi rzemieślnicy. Hosler i jej zespół odkryli tajemniczą strukturę, składającą się z dwóch równoległych ścianek kamiennych prowadzących do dużej hałdy żużlu. Naukowcy doszli do wniosku, że mamy tu do czynienia z udokumentowanym po raz pierwszy połączeniem miejscowej technologii z technologią z Europy. Ich zdaniem to, co odkryli, jest hybrydowym miejscem wytopu miedzi, w którym technologia znana w Mezoameryce została wzbogacona o zmodyfikowany europejski miech. Już wcześniej istniały przesłanki, że takie systemy istniały. Teraz po raz pierwszy udało się odkryć pozostałość takiej konstrukcji. W identyfikacji znaleziska wykorzystano m.in. analizę żużlu. Okazało się, że powstał on w temperaturze 1150 stopni Celsjusza. Nie udałoby się jej osiągnąć używając jedynie dmuchawek ustnych, z jakich korzystali miejscowi. To zaś potwierdza nie tylko, że łączono technologie z Nowego i Starego świata, ale że miejsce wytopu było używane przez długi czas po podboju przez Hiszpanów.

Naukowcom nie udało się szczegółowo datować poszczególnych warstw żużlu. Jednak ich obserwacje potwierdzają archiwalne dokumenty. Były one wysyłane przez konkwistadorów do Hiszpanii i dowiadujemy się z nich o dostępności miejscowej miedzi, o prowadzonych testach i o udanej produkcji artylerii z miejscowych materiałów. Znajdujemy tam też informacje o zwolnieniach podatkowych.

Z dokumentów wiemy, że Europejczycy zdali sobie sprawę, iż jedynym sposobem na uzyskanie miedzi jest współpraca z miejscowymi rzemieślnikami. Musieli więc dojść z nimi do porozumienia, mówi Hosler.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W Peñamellera Baja w hiszpańskiej Asturii znaleziono dwa złote torkwesy. Ze względu na jakość wykonania i bogate zdobnictwo mamy tutaj do czynienia z wyjątkowym znaleziskiem, które pozwoli lepiej poznać ten rodzaj biżuterii i jego historię w epoce żelaza. Torkwesy to sztywne otwarte naszyjniki w formie obręczy. Były rozpowszechnione m.in. wśród Scytów i Celtów. To jeden z najczęściej znajdowanych rodzajów biżuterii epoki żelaza. Na Półwyspie Iberyjskim były powszechne pomiędzy IX a II wiekiem przed Chrystusem.
      Do odkrycia niezwykłych zabytków doszło przypadkiem. Jeden z nich znalazł pracownik wodociągów, który przeglądał instalację w poszukiwaniu źródła wycieku. Jeszcze tego samego dnia na miejsce udali się specjaliści, którzy znaleźli sześć fragmentów stanowiących kompletny drugi torkwes. To pierwszy w Asturii przypadek, gdy specjaliści mogli zbadać miejsce odkrycia torkwesów i to w chwili ich znalezienia. Dlatego też eksperci mówią o najważniejszym tego typu odkryciu w Asturii. Dotychczas większość torkwesów znajdowano w XVIII i XIX wieku, gdy techniki i procedury badawcze były znacznie słabiej rozwinięte niż dzisiaj i tracono większość informacji o kontekście znaleziska.
      Zdobienia pierwszego z torkwesów przypominają znany ekspertom Torkwes z Langreo przechowywany obecnie w Madrycie. Wykonano je w typowym dla tych okolic stylu używanym przez celtyckie plemiona zamieszkujące dzisiejszą Asturię i Galicję. Składa się on z centralnego pręta obłożonego złotem i stanowi wyjątkowy przykład sztuki złotniczej epoki żelaza. Drugi z torkwesów jest pozłacany, a na jego końcach przedstawiono gorzejące Słońce.
      Obecnie oba zabytki poddawane są intensywnym nieinwazyjnym badaniom. Dzięki nim naukowcy mają nadzieję poznać techniki produkcyjne, źródła pochodzenia metali czy rolę srebra w tego typu biżuterii.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Kultura Tartessos pojawiła się w VIII wieku p.n.e. w dolinie Gwadalkiwiru na południowym-zachodzie Półwyspu Iberyjskiego. Jej główny ośrodek, dotychczas nieodnaleziony, jest utożsamiany z biblijnym Tarszisz. Informacje o Tartessos pojawiają się w źródłach bliskowschodnich i greckich, wspomina o nim m.in. Herodot (Dzieje, I 163, IV 152), który lokalizuje je za Słupami Herkulesa. Kultura Tartessos upadła z nieznanych nam przyczyn w IV wieku p.n.e. Hiszpańska Najwyższa Rada ds. Badań Naukowych poinformowała właśnie o znalezieniu pierwszych wizerunków przedstawiających ludzi kultury Tartessos.
      Na stanowisku archeologicznym Casas del Turuñuelo w Badajoz archeolodzy odkryli pięć figurek z V wieku p.n.e. przedstawiających ludzkiego głowy. Znaleziono je w patio budynku, w którym Tartesyjczycy masowo składali ofiary ze zwierząt, przede wszystkim z koni.
      Dwie spośród figurek są niemal kompletne. To rzeźbione głowy kobiet, w których uszach widzimy kolczyki typowe dla Tartessos. Dotychczas tego typu złote kolczyki znaliśmy wyłącznie z kilku stanowisk archeologicznych. Na podstawie jakości wykonania figurek i przedstawionych szczegółów naukowcy przypuszczają, że przedstawiają one żeńskie bóstwa. Oprócz nich znaleziono fragmenty co najmniej trzech innych figurek. Jedna z nich prawdopodobnie przedstawiała wojownika, gdyż na jej głowie widać zachowany fragment hełmu.
      Odkrycie może zmienić poglądy specjalistów na kulturę Tartessos. Dotychczas uważano, że nie przedstawiała ona wizerunków ludzi, a bóstwa były reprezentowane za pośrednictwem motywów zwierzęcych, roślinnych lub poprzez święte kamienie.
      Wiemy, że kultura Tartessos pojawiła się w VIII wieku, jej korzenie są silnie związane zarówno z miejscowymi ludami, jak i z Fenicjanami. Przedstawiciele tej kultury posługiwali się wymarłym językiem tartesyjskim, z którego zachowało się około 100 inskrypcji. Język ten nie został jednak dotychczas sklasyfikowany, nie wiemy więc, do jakiej rodziny językowej należał.
      Lud Tartessos prawdopodobnie wyznawał kult Astarte i Baala, a jego tożsamość kulturowa w znacznej mierze została ukształtowana przez kontakty z Fenicjanami, z którymi handlowali metalami. Tartesyjczycy sami byli też zręcznymi metalurgami, tworzyli bogato dekorowane przedmioty z brązu, a ich charakterystycznymi wyborami były dzbany w kształcie gruszki, płaskie przypominające talerze piecyki z okrągłymi uszami, kadzielnice z motywami kwiatowymi, fibule i sprzączki do pasów.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Francisco Lope de Vega był – obok Cervantesa – najwybitniejszym pisarzem hiszpańskiego Złotego Wieku. Jest autorem olbrzymiej liczby dramatów, sonetów, komedii, pisał powieści i epopeje. Nie cała jego spuścizna się zachowała. Tym cenniejsze jest odkrycie każdego nieznanego fragmentu tekstu jego autorstwa. W zbiorach Hiszpańskiej Biblioteki Narodowej (BNE) odnaleziono właśnie nieznaną dotychczas komedię Lope de Vegi, a do jej zidentyfikowania przyczyniła się sztuczna inteligencja.
      Naukowcy z Uniwersytetów w Wiedniu i Valladolid prowadzą projekt ETSO: Estilometría aplicada al Teatro del Siglo de Oro. Wraz ze 150 współpracownikami stosują metody analizy komputerowej do prac teatralnych Złotego Wieku, by rozwiązać problemy z autorstwem poszczególnych dzieł. Badania przeprowadzono m.in. na XVII-wiecznym manuskrypcie, który został spisany wiele lat po śmierci Lope de Vegi. Na podstawie analizy stylistycznej sztuczna inteligencja wskazała, że znajdująca się w nim komedia „Francuzka Laura” wyszła spod pióra wielkiego pisarza i powstała na kilka lat przed jego śmiercią.
      Odkrycie było możliwe dzięki ostatnim postępom w technologii automatycznej transkrypcji tekstów. Jeszcze kilka lat temu maszyny bardzo słabo radziły sobie z odręcznym pismem, szczególnie z dawnych epok. Obecnie się to zmieniło. Współczesna technologia w ciągu zaledwie kilku godzin była w stanie rozpoznać tekst – zarówno drukowany jak i pisany odręcznie – z około 1300 sztuk teatralnych Złotego Wieku. Maszynowe rozpoznawanie nie działa oczywiście idealnie, ale znakomicie ułatwia i przyspiesza pracę. Dzięki temu ludzie mogą bardzo szybko wprowadzić niezbędne poprawki. Następnie, dzięki analizie stylistycznej i słownikowej już poprawionych tekstów, algorytmy sztucznej inteligencji mogą identyfikować autora po unikatowym stylu. Nie od dzisiaj wiadomo, że każdy pisarz i każdy z nas, używa różnych słów w różnych proporcjach. A maszyny mogą analizować olbrzymie zbiory danych i obliczać proporcje dla konkretnych słów, wyrażeń czy zdań.
      Już na podstawie wcześniejszych eksperymentów z algorytmami wiedziano, że potrafią one z 99-procentową dokładnością określić, czy dane dzieło wyszło spod pióra Lope de Vegi czy też nie. Sztuczna inteligencja dostała za zadanie przeanalizowanie wspomnianych 1300 dzieł oraz stwierdzenie, czy ich autorem jest Lope de Vega, czy też któryś z 350 innych pisarzy epoki. Algorytm wskazał, że „Francuzkę Laurę” napisał Lope de Vega. Wówczas do pracy przystąpili eksperci, którzy tradycyjnymi metodami badawczymi mieli zweryfikować wyniki pracy maszyny. Naukowcy porównywali więc metrykę, ortoepię, a przede wszystkim tropy literackie, idee i struktury leksykalne typowe dla Lope de Vegi i okresu jego twórczości, jakie wskazała sztuczna inteligencja z tym, co widoczne jest w nowo zidentyfikowanej komedii.
      Wszystko wskazuje na to, że mamy oto do czynienia z nieznanym dotychczas dziełem wielkiego pisarza, które powstało pod koniec jego życia, a o istnieniu którego nie mieliśmy pojęcia. „Francuzka Laura” jest osadzona w kontekście politycznym czasu, w którym powstała. Wtedy to, pod koniec lat 20. XVII wieku, w trakcie Wojny Trzydziestoletniej, Francja i Hiszpania zawarły krótki pokój, który przez sojuszników obu stron był postrzegany jako zdrada. Główną bohaterką komedii jest Laura, córka księcia Bretanii, żona hrabiego Arnaldo. Bretania była sojuszniczką Hiszpanii. W Laurze zakochał się jednak następca tronu Francji, który próbuje zdobyć ją wszelkimi sposobami. Budzi to podejrzenia Arnaldo, który – zarówno z zazdrości jak i z obawy przed skandalem – próbuje otruć żonę. Ostatecznie jednak Laura wychodzi z opałów obronną ręką, opiera się zalotom Delfina, co przekonuje męża do jej wierności.
      Szczegółowy opis odkrycia i badań nad „Francuzką Laurą” znajdziemy w piśmie wydawanym przez Universitat Autònoma de Barcelona.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Około 3500 lat temu w pobliżu półwyspu Uluburun u południowo-zachodnich wybrzeży dzisiejszej Turcji zatonął statek wiozący największy znany nam ze starożytności ładunek metali. Jego wrak odkryto w 1982 roku i od tamtej pory jest on badany przez naukowców, którzy chcą dzięki niemu lepiej zrozumieć, w jaki sposób zorganizowany były handel i społeczeństwa późnej epoki brązu. Brąz był wówczas szeroko rozpowszechnionym cenionym metalem, a umiejętność jego produkcji – jednym z wielkich osiągnięć technologicznych ludzkości.
      Do wytworzenia brązu potrzebne są miedź i cyna. O ile jednak miedź jest powszechnie dostępna, a jej złoża znajdowały się we wszystkich istniejących wówczas państwach wschodniej części Morza Śródziemnego i Bliskiego Wschodu, to cyna występuje w skorupie ziemskiej aż 30-krotnie rzadziej. Ponadto, w przeciwieństwie do miedzi, złoża cyny znajdowały się z dala od głównych ośrodków miejskich starożytności. Z tego też powodem w II tysiącleciu przed Chrystusem cyna była surowcem strategicznym. Naukowcy od dawna starają się określić źródła pochodzenia i szlaki, którymi cyna była transportowana w Eurazji.
      Na pokładzie wraku z Uluburun znajdowało się 10 ton miedzi w sztabkach pochodzącej z Cypru oraz aż tona cyny w sztabkach. To największy i najlepiej datowany ładunek cyny w starożytności. Głównymi odbiorcami metali były starożytne imperia, wciąż walczące o zwiększenie swojej władzy. Ich roczne zapotrzebowanie na metale było zapewne liczone w setkach ton. Brąz najwyższej jakości zawierał w tym czasie 9 części miedzi na 1 część cyny. Zatem z ładunku z Uluburun można by uzyskać około 11 ton brązu najwyższej jakości, a to np. wystarczyłoby do wyprodukowania niemal 5000 mieczy.
      Grupa amerykańskich naukowców przeanalizowała 105 sztabek cyny, co stanowi 91% ładunku tego metalu wiezionego przez wrak z Uluburun. Na podstawie badań izotopów ołowiu, cyny oraz pierwiastków śladowych mogli wskazać źródła pochodzenia metalu. Większość, bo 2/3 metalu, pochodziła z pobliskich Gór Taurus w Turcji. Ale źródłem pozostałej części cyny były złoża z dzisiejszych Tadżykistanu i Uzbekistanu, odległe o ponad 3000 kilometrów od miejsca zatonięcia ładunku. To zaś oznacza, że setki kilogramów metalu były nie tylko wiezione na olbrzymie odległości, ale musiały przebyć przez trudno dostępne obszary, a w wymianie musiały uczestniczyć zarówno niewielkie grupy pasterzy zamieszkujące trudno dostępne obszary górskie, jak i rozwinięte społeczności miejskie wielkich imperiów.
      To, co obecnie wiemy o handlu cyną na starożytnym Bliskim Wschodzie opiera się głównie na zapiskach handlowych z XIX wieku p.n.e. znalezionych na stanowisku Kültepe w centralnej Anatolii. Notatki spisane na glinianych tabliczkach pismem klinowym dokumentują handel sztabkami cyny i tekstyliami pomiędzy Mezopotamią a Anatolią, ale zawierają jedynie niejednoznaczne odniesienia do cyny przywożonej do Mezopotamii ze wschodu. Dysponujemy też nielicznymi asyryjskimi zapiskami pochodzącymi z okresu, w którym zatoną statek z Uluburun. Dotyczą one handlu cyną pomiędzy Anatolią a dzisiejszym Irakiem. Brak jest jednak konkretnych lokalizacji miejsc wydobycia cyny.
      Odkrycie, że znaczna część cyny z wraku z Uluburun pochodzi z Azji Środkowej, skąd najprawdopodobniej trafiła do portu znajdującego się na terenie dzisiejszej Hajfy, pokazuje, jak niezwykle złożone i rozbudowane były ówczesne szlaki handlowe. Niewielkie społeczności pasterskie z dzisiejszego Uzbekistanu i Tadżykistanu wydobywały metal, który wędrował drogą lądową aż na wybrzeża Morza Śródziemnego. Odkrycie to jest przykładem złożonej operacji handlu międzynarodowego, w którym brały udział lokalne społeczności i różnorodni uczestnicy. Dostarczyli oni towar z Azji Środkowej na Morze Śródziemne, mówi Michael Frachetti z Washington University w St. Louis.
      Badania wraku z Uluburun odpowiadają na jedne pytania, ale każą postawić sobie kolejne. Po wydobyciu z rud wytapiano metale, które formowano w sztabki i w takiej postaci je transportowano. Sztabki miały różne kształty, wskazujące na ich pochodzenie. Wiele sztabek znalezionych na wraku miało kształt „skóry wołowej”. Dotychczas sądzono, że takie sztabki wskazują na ich pochodzenie z Cypru. Teraz okazuje się, że mogły być wytwarzane na wschodzie. Dlatego też Frachetti i jego koledzy chcą teraz zająć się badaniem kształtów sztabek i odtwarzaniem tras ich transportu.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...