Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

William Hakvaag, dyrektor muzeum wojny z północnej Norwegii, twierdzi, że znalazł rysunki autorstwa Adolfa Hitlera, które powstały w czasie drugiej wojny światowej. Były one ponoć ukryte w obrazie podpisanym A. Hitler, zakupionym przez Skandynawa na aukcji w Niemczech.

Znalazły się wśród nich kolorowe szkice postaci z Królewny Śnieżki Disneya z 1937 roku (z sygnaturą A.H.) oraz niepodpisany rysunek Pinokia, narysowany na podstawie bajki tej samej wytwórni z 1940 r.

Chociaż nie ma dowodów na to, że muzealnik natrafił na dzieła führera, wiadomo, że przywódca III Rzeszy dysponował własną kopią Królewny Śnieżki i że oglądał ją wielokrotnie w prywatnej sali kinowej.

Hakvaag jest całkowicie przekonany, że ma rację. Wykonał kilka testów, które wykazały, że rysunki powstały mniej więcej w rok po wybuchu wojny. Uważa też, że gdyby ktoś przeprowadzał fałszerstwo, nie chowałby szkiców z tyłu obrazu, gdzie z dużym prawdopodobieństwem nikt by ich nigdy nie znalazł. Zależałoby mu za to na uzyskaniu możliwie największego rozgłosu. Dyrektor muzeum podkreśla też, że sygnatury ze wszystkich dzieł pasują do znanych próbek pisma Hitlera.

Mało się o tym mówi, ale przed dojściem do władzy w 1933 roku Hitler próbował swych sił jako artysta.

Rysunki można obejrzeć na witrynie internetowej Telegraph.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Wykonał kilka testów, które wykazały, że rysunki powstały mniej więcej w rok po wybuchu wojny."

 

No proszę z jaką dokładnością można określić wiek rysunku. Nigdy nie słyszałem o tak dokładnych testach - myślę, że sam temat "kilku testów" jest rewelacją na skalę światową.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Za drzwiami pewnego domu na północy Francji od lat wisiał obraz nazywany przez rodzinę Breughlem. Uważano jednak, że to tania reprodukcja dzieła flamandzkiego malarza. Gdy właściciele poprosili jakiś czas temu o ocenę, ku zaskoczeniu wszystkich okazało się, że to XVII-wieczny oryginał pędzla Pietera Breughla Młodszego. Pod koniec marca ma on zostać sprzedany przez dom aukcyjny Daguerre Val de Loire.
      Dzieło określa się mianem wyjątkowego. Mierzy 112 na 184 cm. Szacuje się, że obraz może zostać sprzedany nawet za 800 tys. euro. Uważa się, że De betaling van de tienden (Zapłata dziesięciny, obraz jest również znany pod innymi tytułami, w tym Biuro poborcy podatkowego, Chłopi w domu prawnika czy Wiejski prawnik) został ukończony między 1615 a 1617 r. To jedna z licznych wersji tej samej sceny malowanej przez Breughla Młodszego.
      Obraz odkrył Malo de Lussac - zaproszony przez pragnących zachować anonimowość właścicieli specjalista z domu aukcyjnego Daguerre Val de Loire. Nie mógł uwierzyć własnym oczom. Jak się okazało, obraz znajdował się w posiadaniu rodziny od 1900 r., nikt nie znał jednak jego wcześniejszych losów.
      Gdy wysłaliśmy dzieło do oceny eksperckiej i potwierdzono, że to Breughel [w grudniu ubiegłego roku autentyczność stwierdził Klaus Ertz], właściciele poprosili, by zrobić im zdjęcie przed obrazem, z którym mieszkali przez tak długi czas. To było zarówno śmieszne, jak i poruszające - powiedział cytowany przez Guardiana de Lussac.
      Kilka wersji opisywanego obrazu znajduje się w słynnych muzeach, w tym w Luwrze, Museum voor Schone Kunsten w Gandawie czy Musées royaux des Beaux-Arts de Belgique w Brukseli. Ta znaleziona w domu na północy Francji wyróżnia się jednak rozmiarami. Wg domu aukcyjnego, może być największym formatem tej sceny. Jak już wspominaliśmy, mierzy 112x184 cm, podczas gdy inne przedstawienia mieszczą się zwykle w zakresie 55x75 cm-100x120 cm.
      Aukcję obrazu, który zachował się w naprawdę dobrym stanie, zaplanowano na 28 marca w Hôtel Drouot w Paryżu. Od 11 do 17 marca w hotelu odbędzie się wystawa przedaukcyjna tego i szeregu innych dzieł.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Analiza mikrobiomu XVII-wiecznego obrazu pokazała, że choć różne mikroorganizmy systematycznie niszczą dzieło sztuki, są też takie, które można by wykorzystać do jego ochrony.
      Na obraz składają się materiały organiczne i nieorganiczne (płótno, barwniki czy werniks), które stanowią idealne środowisko dla bakterii i grzybów. Zwiększa to, oczywiście, ryzyko biodegradacji.
      By opisać mikrobiom obrazu Incoronazione della Virgine Carla Bononiego (1620), zespół Elisabetty Caselli z Uniwersytetu w Ferrarze usunął fragment o powierzchni 4 mm2 (znajdował się on przy uszkodzeniu).
      Posługując się różnymi metodami hodowlanymi i mikroskopem skaningowym z urządzeniem do mikroanalizy rentgenowskiej (ang. scanning electron microscopy with energy dispersive spectrometer, SEM-EDS), Włosi zidentyfikowali szereg mikroorganizmów. Wyizolowali liczne szczepy gronkowców (Staphylococcus) i bakterii z rodzaju Bacillus, a także grzyby z rodzajów Aspergillus, Penicillium, Cladosporium i Alternaria.
      Autorzy artykułu z pisma PLoS ONE podkreślają, że niektóre barwniki z XVII-wiecznych farb stanowiły świetne źródło składników odżywczych dla mikroorganizmów.
      Gdy podczas testów posłużono się preparatem zawierającym spory 3 gatunków bakterii z rodzaju Bacillus (Bacillus subtilis, Bacillus pumilus i Bacillus megaterium), okazało się, że hamuje on wzrost bakterii i grzybów wyizolowanych z obrazu. Tego typu produkty mogłyby więc chronić dzieła sztuki, zapobiegając ich biodegradacji.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Adolf Hitler zmarł w Berlinie w 1945 roku, oświadczyli francuscy badacze, którzy uzyskali dostęp do przechowywanych w Moskwie fragmentów zębów byłego kanclerza Niemiec. Zęby są autentyczne, nie ma co do tego wątpliwości. Nasze badania dowodzą, że Hitler zmarł w 1945 roku, mówi profesor Philippe Charlier. Możemy przestać zajmować się teoriami spiskowymi. Nie uciekł on do Argentyny na pokładzie okręgu podwodnego, nie mieszka w ukrytej bazie na Antarktyce ani po ciemnej stronie Księżyca, dodaje uczony.
      Wyniki badań prowadzonych przez pięcioosobowy zespół ukazały się w piśmie European Journal of Internal Medicine.
      W marcu i lipcu 2017 roku rosyjska Federalna Służba Bezpieczeństwa oraz archiwa państwowe zezwoliły zagranicznym naukowcom – po raz pierwszy od 1945 roku – zbadać szczątki Hitlera. Francuzom pokazano m.in. fragment czaszki z dziurą po lewej stronie. Nie pozwolono im jednak pobrać stamtąd próbek. Mogli jednak przeprowadzić badania porównawcza i, jak twierdzą, zaprezentowany im fragment był „całkowicie porównywalny” ze zdjęciem rentgenowskim czaszki Hitlera wykonanym na rok przed jego śmiercią.
      Francuzi mogli za to zbadać zęby przywódcy III Rzeszy. Znaleźli na nich kamień nazębny, jednak bez śladów tkanek mięsa. Hitler był wegetarianinem. Nie znaleziono też na nich śladów prochu, co pokazuje, że Hitler nie popełnił samobójstwa strzelając sobie w usta. Z kolei na sztucznych zębach, które kanclerz posiadał, odnaleziono niebieskawe ślady. Zdaniem naukowców mogły one powstać wskutek reakcji cyjanku z metalem.
      Badania potwierdzają powszechnie przyjętą wersję, że Hitler zmarł 30 kwietnia 1945 roku. Miał zażyć cyjanek, a następnie strzelić sobie w głowę.
      Profesor Philippe Charlier to specjalista w dziedzinie patologii i paleopatologii. Jego głównym obszarem zainteresowań są badania mumii i starych szczątków ludzkich. Badał on m.in. zachowane serce Ryszarda Lwie Serce.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Kraby pustelniki mieszkają w porzuconych ślimaczych muszlach. Ponieważ często są niewygodne, właściwie ciągle szukają nowych. Po przeprowadzce muszą na nowo zaznajamiać się z tym, jak teraz wyglądają i jak powinny się poruszać, dlatego stanowią świetny model do badania obrazu ciała.
      Dr Kohei Sonoda z Uniwersytetu w Kobe analizował z zespołem zachowanie krabów pustelników z gatunku Coenobita rugosus. Naukowcy przyklejali do muszli plastikowe płytki, przez co stawały się one źle wyważone. Później obserwowali, jak zwierzęta przemieszczają się korytarzem z naprzemiennymi zakrętami w prawo i lewo. Początkowo pustelniki miały problemy ze zrównoważeniem muszli, jednak w ciągu 10-20 s modyfikowały swój chód i zwiększały kąt wchodzenia w zakręty.
      Inny z członków zespołu, prof. Yukio Gunji, podkreśla, że dzięki krabom zyskujemy nowe informacje dot. świadomości ciała, składającej się ze schematu i obrazu ciała. Schemat to części, którymi można manipulować i nad którymi mamy kontrolę, a obraz to koncepcja ciała jako pewnej całości. Można też powiedzieć, że schemat stanowi informację na temat własnego ciała, która pozwala działać, np. jeździć rowerem, a obraz ciała daje możliwość stwierdzenia, co się z nami w danym momencie dzieje.
      Zakładamy, że obraz ciała jest dynamicznie uzgadniany ze schematem i w ten sposób powstaje świadomość ciała. Skromne C. rugosus pokazały, że rzeczywiście się tak dzieje. Japończycy uważają, że uzyskane wyniki zmieniają pogląd na posługiwanie się narzędziami. Kiedyś o narzędziach mówiono raczej w kontekście inteligencji, teraz akademicy skłaniają się bardziej ku koncepcji wirtualnego ciała.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W Muzeum Prado odkryto najstarszą znaną kopię Mony Lizy Leonarda da Vinci. Szacuje się, że powstała w tym samym czasie, co oryginał. Gdy mistrz malował swoją wersję, jeden z jego uczniów pracował nad kopią.
      Przedstawiciele muzeum przyznali, że przed konserwacją, w czasie której pod warstwami czarnej farby znaleziono coś niespodziewanego, nikt nie zdawał sobie sprawy z wartości obrazu. Na początku sądzono, że to replika namalowana po śmierci renesansowego artysty, tymczasem tak naprawdę powstawała u jego boku i pod jego nadzorem.
      Dzięki niej można stwierdzić, jak naprawdę wyglądała modelka. Przez stulecia na oryginale jej rysy uległy zatarciu. Powierzchnię portretu pokrył bowiem brud i popękany werniks, których w najbliższym czasie na pewno nie będzie się usuwać. Informując o przełomowym odkryciu na sympozjum zorganizowanym przed 2 tygodniami w londyńskiej National Gallery, konserwatorzy podkreślili, że osoba z kopii wyglądała bardziej świeżo i młodo (jakby miała dwadzieścia kilka lat).
      Choć sam portret był dobrze namalowany, czarne tło niszczyło cały efekt. Ponieważ wcześniej wydawało się, że kopię stworzono na dębinie, założono, że ma flamandzkie korzenie. Później okazało się, że to nie dąb, ale orzech, często używany przez włoskich malarzy (oryginalną Monę Lizę namalowano na brzezinie). Oryginał i kopia z Prado mają podobne wymiary. Wynoszą one, odpowiednio, 77x53 cm oraz 76x57 cm.
      Na londyńskiej konferencji konserwatorzy ujawnili, że ciemne tło było późniejszym dodatkiem. Pokazali zdjęcie portretu po usunięciu 90% czarnej farby. Toskański krajobraz zdecydowanie zmienił wygląd kobiety.
      Miguel Falomir, kurator malarstwa włoskiego w Muzeum Prado, powiedział na konferencji prasowej, że Leonarda da Vinci i kopistę musiały łączyć silne więzi. Kopia powstawała w warsztacie mistrza. Oryginał i kopia stały zapewne obok siebie i razem "ewoluowały". Są identyczne, ale mistrz nie ingerował w proces kopiowania. Możliwe, że uczeń spotkał modelkę, a nawet widział, jak pozowała mistrzowi.
      Jeszcze w lutym odnowiona kopia zostanie wystawiona w Prado, a w marcu trafi do Luwru.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...