Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Prawdziwa dieta paleo mogła zawierać duże ilości metali ciężkich

Rekomendowane odpowiedzi

Popularna od kilku lat i polecana przez celebrytów dieta paleo ma przypominać sposób odżywiania się ludzi, którzy nie korzystali z osiągnięć rolnictwa. Jednak, jak dowiadujemy się z badań norweskich uczonych, rzeczywista dieta paleo, spożywana przynajmniej przez niektóre grupy naszych przodków, mogła nie tylko być niezdrowa, ale i toksyczna. Okazuje się, że w niektórych przypadkach ich pożywienie zawierało 20-krotnie więcej metali ciężkich niż zalecają normy.

Naukowcy z Uniwersytetu Arktycznego postanowili zbadać dietę osób zamieszkujących Półwysep Varanger w norweskiej Arktyce. Wybrali 8 stanowisk archeologicznych datowanych od 3000 do 6300 lat temu. Badali na nich nie szczątki ludzkie, ale pozostałości po tym, co ludzie jedli. Uczeni przeanalizowali ości dorszy oraz kości fok grenlandzkich znalezione na paleolitycznych wysypiskach odpadków. Nacięcia na większości szczątków wskazywały, że zwierzęta zabito dla mięsa, a nie jedynie dla skór. Można to było stwierdzić z tym większą pewnością, że już z wcześniejszych badań wiemy, iż gatunki te były częścią diety mieszkańców półwyspu w tamtych czasach.

Okazało się, że ości dorsza zawierały 20-krotnie więcej kadmu i 4-krotnie więcej ołowiu niż bezpieczne poziomy określone przez European Food Safety Authority. Kadm może prowadzić do chorób wątroby, nerek i płuc, a ołów ma negatywny wpływ na mózg i układ nerwowy. Z kolei w kościach fok bezpieczny poziom kadmu był przekroczony 15-krotnie, a ołowiu 4-krotnie.

U obu gatunków zarejestrowano też wysoki poziom rtęci, która uszkadza mózg, nerki i układ odpornościowy.

Naukowcy uważają, że metale ciężkie trafiły do ciał zwierząt z zanieczyszczonego łańcucha pokarmowego, a tam z kolei znalazły się w wyniku wzrostu poziomu oceanów. Metale ciężkie w naturalnie występują w glebie. Gdy rośnie poziom oceanów, woda zalewa kolejne tereny i wypłukuje z nich szkodliwe pierwiastki.

Archeolog Hans Peter Blankholm mówi, że dieta mieszkańców Varanger była „niezdrowa, a może nawet niebezpieczna”. Dodaje jednak, że nie wiadomo, jak dużo mięsa zawierającego metale ciężkie spożywali wówczas ludzie. Poza dorszami i fokami jedli też rośliny znajdowane w lasach czy upolowane tam zwierzęta. Ponadto mogli nie żyć na tyle długo, by odczuć negatywne skutki akumulacji metali ciężkich w organizmie.

Uczeni planują już kolejne badania. Tym razem chcą zająć się analizą szczątków 8 osób z Varanger. Będą w nich poszukiwali śladów negatywnych skutków diety zawierającej metale ciężkie. Mają też nadzieję, że uda im się przeanalizować więcej szczątków zwierzęcych.

Trzeba też mieć na uwadze, że badania opierały się na niewielkim materiale. Przeanalizowano bowiem zaledwie 40 kości i ości, a na tej podstawie trudno wyciągnąć jednoznaczne wnioski dotyczące 8 stanowisk archeologicznych i 3000 lat historii.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie jest to sprawa samej diety, a warunków w konkretnym miejscu i czasie. 

  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziwi mnie popularność diety paleo, bo nasi przodkowie nie słynęli z długowieczności. Nawet nazwa nie wydaje się chwytliwa, bo kojarzy się z dzikusami... Dieta ta powinna się nazywać dietą miażdżycową.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
11 godzin temu, cyjanobakteria napisał:

Dziwi mnie popularność diety paleo, bo nasi przodkowie nie słynęli z długowieczności

Tylko, że nie żyli krócej niż np. XIX wieczni chłopi galicyjscy, którzy egzystowali  w dużo bardziej zorganizowanym i stechnicyzowanym społeczeństwie niż paleolityczni łowcy-zbieracze.  Więc, uważam, że dieta ta  zasługuje na pewną, krytyczną rzecz jasna   uwagę.

Edytowane przez venator

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
17 godzin temu, cyjanobakteria napisał:

Dziwi mnie popularność diety paleo, bo nasi przodkowie nie słynęli z długowieczności

No wiesz... w kolejce do tomografu musieli czekać 100 czy 200 tys. lat :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście medycyna ma na przedłużenie życia największy wpływ. Ciekawostką jest jednak to, że Otzi miał miażdżycę tętnic w wieku 45 lat. Prawdopodobnie geny miały na to silny wpływ, ale dalej będę nazywał dietę paleo dietą miażdżycową ;)

https://www.livescience.com/47114-otzi-had-heart-disease-genes.html

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
11 godzin temu, cyjanobakteria napisał:

dietę paleo dietą miażdżycową

Tak na poważnie, to nie było nigdy żadnej diety paleo. Nikt nie zaprzątał sobie głowy jakimiś dietami, najważniejsza była poadaż kalorii - przeżycie. Pozyskiwano to co oferowało lokalne środowisko. Ludzie żyjący na przedpolu lądolodu, w lasotundrze żywili się głównie mięsem wielkich ssaków, w Europie przede wszystkim koniną. W tropikach, łowcy-zbieracze mieli dużo wiekszy dostęp do np. owoców, ogólnie do roślin, ci nad morzem do ryb i owoców morza etc. Ludzie żywili się jak świnie i niedźwiedzie - jesteśmy tak jak te wdzięczne zwierzęta oportunistami żywieniowymi. 

Troche ponad sto lat temu, niemiecki Żyd, laureat nagrody Nobla, Fritz Haber zaczął, jak to ponoć pisała prasa "wytwarzać chleb z powietrza". Dzięki metodzie Habera-Bosha  zaczęlismy produkować olbrzymie ilości jedzenia, ratując miliony od głodu. I jak to mawiał klasyk "porośli i sie w d..poprzewracało" ;). Diety.

A nawiązując do chłopów galicyjskich - ostatnie udokumentowane przypadki kanibalizmu głodowego na Podkrapaciu to połowa XIX wieku. Jak to się szybko zmienia. Teraz trzeba diety wprowadzać aby nie umrzeć z  przejedzenia. 

Edytowane przez venator

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W definicji na medonet wymienili praktycznie to wszystko, co podałeś. Jasne jest, że jedli to co się dało i wszystko, co nie uciekało wystarczająco szybko i wystarczająco daleko (persistence hunting). Na pewno nie nazywali tego, co jedli dietą, no i nie wyczytali o peleo w cosmo ;)

Moim zdaniem dieta paleo jest szkodliwa, a przynajmniej eliminuje bez sensu grupy wartościowych produktów, takich jak rośliny strączkowe. Ale z tego, co widziałem w komentarzach pod artykułami i na blogach, ma swoich wyznawców.

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
6 godzin temu, cyjanobakteria napisał:

Moim zdaniem dieta paleo jest szkodliwa, a przynajmniej eliminuje bez sensu grupy wartościowych produktów, takich jak rośliny strączkowe

Chyba zdajesz sobie sprawę, że rośliny strączkowe to bardzo kontrowersyjny przykład? Badania współczesnych łowców-zbieraczy wykazują, że praktycznie niewystępuje u nich  choćby nadcisnienie tętnicze, a choroby sercowo-naczyniowe to nadal pierwsza przyczyna śmierci w rozwinietych krajach. Zaraz zastąpią je na podium nowotwory, też zresztą w dużym stopniu efekt współczesnej diety. Co ciekawe, naukowcy dopatrują się wzrostu zachorowań na nowotowry hormonozależne w krajach Zachodu,  od zwiększonego spożycia wysokozmodyfikowanej  genetycznie rośliny strączkowej - soi. 

Zauważ też, że od czasów rewolucji neolitycznej, była o tym dyskusja na forum, jakość życia człowieka spadła, co też ewidentnie widać w badaniach antropologicznych. Znaczące wydłużenie życia i zmiana jakościowa in plus to dopiero ostatnie dwieście lat.

Edytowane przez venator

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Największa korzyść z każdej diety jest taka, że człowiek po prostu zaczyna zwracać uwagę na to co je.
Najzdrowsza dieta to żonglerka diet co kilka-kilkanaście dni z elementami diety przemiennej (ten termin odnosi się do jednodniowych głodówek).
W ten sposób organizm ma okazję poodpalać różne szlaki metaboliczne.
Nie należy mieszać mięcha z węglowodanami (ale jaki smakosz by tego przestrzegał :) ).
 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, venator napisał:

Znaczące wydłużenie życia i zmiana jakościowa in plus to dopiero ostatnie dwieście lat.

Raczej 100 i to w niektórych krajach. Globalnie bliżej 50, w dużym stopniu zresztą przez statystykę śmiertelności 0-5 l. A co do jakościowej zmiany na plus (w stos. do paleo)... hmm, no może, ale... ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
3 hours ago, venator said:

Chyba zdajesz sobie sprawę, że rośliny strączkowe to bardzo kontrowersyjny przykład?

Szczerze nie interesuje mnie ta dieta, żeby się w nią zagłębiać. Rośliny strączkowe to nie tylko soja. Kasze i produkty pełnoziarniste też są wykluczone. Nie wnikam, co dokładnie jedli w paleolicie, ale powołałem się na na pierwsze kilka artykułów, które znalazłem w sieci. Z podanego wcześniej linku wynika, że Otzi miał miażdżycę tętnic w wieku 45 lat. Oczywiście to tylko jeden przypadek i badacze podejrzewają geny, a w artykule nie było nic o diecie.

 

3 hours ago, venator said:

od czasów rewolucji neolitycznej, była o tym dyskusja na forum, jakość życia człowieka spadła

Kwestia zdefiniowania jakości, ale nie będę się spierał. Nie znam też tej dyskusji na forum. Jakby oprzeć jakość na czasie jaki spędzamy na "interakcjach" z dzikimi zwierzętami w naturalnym środowisku, to faktycznie żyje się teraz gorzej :)

 

EDIT: Wygoglałem "rośliny strączkowe zdrowie" i drugi link, jaki pojawił się w wynikach to: "ROŚLINY STRĄCZKOWE NIE TAKIE ZDROWE" z paleosmak pl :lol:

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
11 minut temu, cyjanobakteria napisał:

Jakby oprzeć jakość na czasie jaki spędzamy na "interakcjach" z dzikimi zwierzętami w naturalnym środowisku

Zamień na samochody, różne maszyny, inne takie...
Albo różnych "takich":

 

Edytowane przez ex nihilo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
W dniu 29.02.2020 o 14:23, cyjanobakteria napisał:

Szczerze nie interesuje mnie ta dieta, żeby się w nią zagłębiać

 

W dniu 29.02.2020 o 14:23, cyjanobakteria napisał:

Nie wnikam, co dokładnie jedli w paleolicie

Szkoda, bo bez tego trudno rzeczowo podyskutować.

 

W dniu 29.02.2020 o 14:23, cyjanobakteria napisał:

Rośliny strączkowe to nie tylko soja. 

Ale jest najpopularniejszą rośliną strączkową na świecie. I najczęściej modyfikowaną, z niezawsze pożądanym skutkiem dla zdrowia ludzi. A jako, że jest częstym składnikiem pasz zwierzęcych, jej metabolity trafiają do szerokich mas ludzi, a nie tylko wegetarian wchrzaniających kotlety sojowe o smaku schabowego. ;)

W dniu 29.02.2020 o 14:23, cyjanobakteria napisał:

Z podanego wcześniej linku wynika, że Otzi miał miażdżycę tętnic w wieku 45 lat. Oczywiście to tylko jeden przypadek i badacze podejrzewają geny, a w artykule nie było nic o diecie.

Od czasów odkrycia przez Nikołaja Anczikowa i jego zespołu, że  cholesterol wpływa za zmiany miażdżycowe, przeprowadzono setki badań, kosztujące miliony, ale nie uzyskano jednoznacznych wyników, że to tylko  cholesterol wpływa na zmiany miażdżycowe. Nie ma więc  jednoznacznych wyników, a zmiany miażdżycowe wystepują też u ludzi unikających produktów bedących bogaty źródłem  złej frakcji cholesterolu. Z drugiej strony istnieje też zjawisko tzw. "paradoksu francuskiego":

https://www.mp.pl/pacjent/chorobawiencowa/zapobieganie/62387,francuski-paradoks

Tu więcej:

https://podyplomie.pl/publish/system/articles/pdfarticles/000/009/247/original/91-94.pdf?1469710685

 Ludziom Anczikowa udało się labolatoryjnie wywołać  arterioskleroze u królików, poprzez" miażdzycową dietę", ale u psów udało sie to dopiero Amerykanom kilkadziesiąt lat później. U szczurów hipercholestorolemii nie udało się wywołać, chyba do dzisiaj. Dlaczego?

Sprawa jest więc skomplikowana.

W dniu 29.02.2020 o 13:24, ex nihilo napisał:

Raczej 100 i to w niektórych krajach. Globalnie bliżej 50, w dużym stopniu zresztą przez statystykę śmiertelności 0-5 l. A co do jakościowej zmiany na plus (w stos. do paleo)... hmm, no może, ale... 

Tutaj jak najbardziej bym się zgodził.

 

W dniu 29.02.2020 o 14:23, cyjanobakteria napisał:

Jakby oprzeć jakość na czasie jaki spędzamy na "interakcjach" z dzikimi zwierzętami w naturalnym środowisku, to faktycznie żyje się teraz gorzej :)

A co autor miał na myśli?

Edytowane przez venator

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
52 minuty temu, venator napisał:
W dniu 29.02.2020 o 14:23, cyjanobakteria napisał:

Rośliny strączkowe to nie tylko soja. 

Ale jest najpopularniejszą rośliną strączkową na świecie. I najczęściej modyfikowaną, z niezawsze pożądanym skutkiem dla zdrowia ludzi.

Pozwoliłem sobie wyboldować to kontrowersyjne dla mnie stwierdzenie, ponieważ funkcjonuje to to w przestrzeni, ale wiarygodne i rzeczowe potwierdzenia tego już nie. Masz Venator jakieś materiały, które takiego sceptyka jak ja odnośnie  szkodliwości GMO,  zniechęciły by do transgenicznej soi ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem generalnie wegetarianinem, więc z oczywistych powodów mnie nie interesuje dieta, w której na śniadanie, obiad i kolację jest mięso ;) Na potrzeby tego wątku pomiąłem jednak ten aspekt i skupiłem się tylko na produktach pochodzenia roślinnego, które są wykluczone z diety paleo. Moim zdaniem rośliny strączkowe i kasze są wartościowe, tak samo jak ziemniaki. Na plus zalicza się jedzenie orzechów, oraz wykluczenie soli i cukru.

Co do GMO, tu jest ciekawy artykuł, który kiedyś przeczytałem na blogu Damiana Parola:
https://www.damianparol.com/zywnosc-gmo-bezpieczna/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
23 minuty temu, Astro napisał:

W tej kwestii serdecznie przyłączam się do pytania, bo bardzo lubię soję. :)

de gustibus non est disputandum

Ja jednak liczę;), że Venator coś wynajdzie, bo ze względu na liczne walory zdrowotne soi (a na to fakty są) zjadam ją z przyczyn zdroworozsądkowych i jeżeli okaże się, że jednak szkodzi, to nawet się ucieszę.;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
1 hour ago, Astro said:

ale zapewne jakieś suple bierzesz

Doceniam troskę, ale nadal paleo mnie nie interesuje ;)

Mleko sojowe od Alpro jest fortyfikowane witaminami B2, B12 i D. Robię z owoców szejki w blenderze praktycznie codziennie. Sporadycznie robię sałatkę z rybą z małej puszki - 50g na sałatkę. Jestem wege na 99.98% :)

Myślałem niedawno nad proszkowanym żarciem od Huel na bazie roślinnej, które jest wzbogacone wszystkimi potrzebnymi minerałami i witaminami. W teorii można na tym przeżyć, jak twierdzi producent. Zainteresowałem się w kontekście robienia mleka albo dodatku/suplement/urozmaicenia do szejków, które robię ze świeżych owoców. Ewentualnie jako jedzenie o długim terminie przydatności na wypadek sytuacji awaryjnych. Są też inne firmy, które oferują podobne produkty w trochę niższej cenie. Koszt wychodzi 1-2 euro / kilka złotych za posiłek.

Edytowane przez cyjanobakteria

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
19 minut temu, Astro napisał:

ewentualnie nie wiesz jak przyrządzić soję. ;):P

Ponieważ jestem zadeklarowanym ignorantem kulinarnym i zawołanym dysydentem kuchennym, a jednocześnie apologeta prostoty, to soję moczę, gotuję i....już. Potem razem z łyżką się męczymy. Owszem, można coś udoskonalić, ale kosztem komplikacji procesu.:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
14 minutes ago, Astro said:

Ku zastanowieniu tylko: jesteś vege by nie krzywdzić, czy taka "moda"?

Nigdy nie będzie idealnie. Średnie roczne spożycie mięsa w Europie to 80-90kg. Kilka puszek ryby po 100g na rok (<1kg) jest praktycznie bez znaczenia. Jakby na rynku była dostępna szarańcza z Afryki, to bym na pewno kupował ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przypomniało mi się to badanie sprzed kilku miesięcy:

Quote

Przodkowie człowieka stracili gen CMAH około 2-3 miliony lat temu. Związana z tym utrata możliwości wytwarzania NeuG5c (możliwość tę zachowały inne ssaki naczelne) zwiększa ryzyko miażdżycy na wiele sposobów, które zależą zarówno od czynników wewnętrznych (jak podwyższona odpowiedź zapalna i skłonność do występowania cukrzycy), jak i zewnętrznych (spożycie czerwonego mięsa). Zdaniem autorów pojawienie się mutacji mogło mieć związek z pasożytem malarii, który rozpoznawał Neu5Gc.

http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news%2C78008%2Cewolucja-dala-nam-zawal.html

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
W dniu 1.03.2020 o 15:29, 3grosze napisał:

ale wiarygodne i rzeczowe potwierdzenia tego już nie. Masz Venator jakieś materiały, które takiego sceptyka jak ja odnośnie  szkodliwości GMO,  zniechęciły by do transgenicznej soi ?

Przepraszam, zdanie może wyszło za mało foremnie,  ale chodziło mi konkretnie o zastosowanie środków ochrony roślin modyfikowanych genetycznie a więc glifosatu oraz endosulfanu. To bez wątpienia fundament sukcesu soi modyfikowanej genetycznie.  Jeśli chodzi o glifosat to niepokoi przepychanka pomiędzy instutucjami, które w teorii mają stać na straży bezpieceństwa żywności, jeśli chodzi o jego potencjalnie  rakotwórcze działanie:

https://pl.wikipedia.org/wiki/Glifosat

My wszyscy go spożywamy i minie chyba jeszcze sporo lat zanim ostatecznie przekonamy sie o jego globalnym wpływie na organizm ludzki. 

Szczególnie niebezpieczny jest zaś endosulfan. Jest to oczywiście insektycyd  Za to używany razem z glifosatem przez wielkich producentów, zwłaszcza w Ameryce Płd. Ma  znaczną toksyczności, jest  potencjalnym mutagenem wpływajacym silnie na gospodarkę hormonalna, rozrodczość. Zabroniony jest w 80 krajach, w tym UE, do niedawna stosowany (być może nadal) masowo w USA. Gorzej, że endosulfanem leją na prawo i lewo wielcy porducenci soi tacy jak np. w Argentynie. Wiem, że ten insektycyd stosowany był i jest nie tylko do soi, ale roblem w tym, że na wielkoobszarowych uprawach soi, która dzięki modyfikacjom genetycznym ma zapewniony lepszą pozycję w wyścigu roślin do  zasoób środowiska, stosuje się obie  substancje jednocześnie w  celu dodatkowego podkręcenia produkcji obie  i obniżenia kosztów. Soja GMO w Argentynie zwana jest zielonym złotem.  Olbrzymie  pieniądze i za  łatwy sposób ich  zarabiania, aby w takich skorumpowanych krajach przejmować się bezpieczeństwem ludzi.

 

Tu o rozpowszechnianiu endosuflanu w środowisku:

https://api.intechopen.com/chapter/pdf-preview/63658

 

Edytowane przez venator

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 29.02.2020 o 14:23, cyjanobakteria napisał:

 Z podanego wcześniej linku wynika, że Otzi miał miażdżycę tętnic w wieku 45 lat.

Otzi nie żył w paleolicie, spóźnił się około 5000 lat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
49 minut temu, venator napisał:

Jeśli chodzi o glifosat to niepokoi przepychanka pomiędzy instutucjami, które w teorii mają stać na straży bezpieceństwa żywności, jeśli chodzi o jego potencjalnie  rakotwórcze działanie:

https://www.planeta.pl/Ciekawostki/Badanie-moczu-rolnnika-z-Polski-i-szok-potwora-ilosc-glifosatu
https://www.planeta.pl/Wiadomosci/Swiat/Skazone-piwo-i-wino-w-sklepach-wykryto-glifosat!-Sa-rakotworcze
Bezpośrednia szkodliwość dla Hs nie jest znana, ale nie ma żadnych wątpliwości, co do skutków dla środowiska.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W niektórych miejscach Europy poziom radioaktywnego cezu w mięsie dzików jest tak wysoki, że ich mięsa nie wolno przeznaczać do konsumpcji dla człowieka. Co gorsza, ten wysoki poziom utrzymuje się od 30 lat, mimo że z zarówno nasza wiedza na temat cezu oraz badania innych zwierząt leśnych wskazują, że powinien on spadać. Problem znany jest jako paradoks dzika i został on szczegółowo opisany przez naukowców z Uniwersytetu Leibniza w Hanowerze i Uniwersytetu Technicznego w Wiedniu.
      Uczeni przyjrzeli się dzikom żyjącym w Bawarii. Poziom cezu w ich mięsie wynosi od 370 do 15 000 Bq/kg (bekereli na kilogram). Przepisy dopuszczają poziom radioaktywności rzędu 600 Bq/kg, zatem normy w mięsie dzików są przekroczone nawet 25-krotnie. Badacze porównali stosunek izotopów cezu 135 i 137 w mięsie dzików z Bawarii i stwierdzili, że za zanieczyszczenie odpowiedzialne są z w znacznej mierze... testy broni jądrowej. To zaskakujące stwierdzenie, gdyż dotychczas sądzono, iż głównym źródłem zanieczyszczeń jest opad radioaktywny pochodzący z Czernobyla. Tymczasem okazało się, że to testy sprzed 60 lat odpowiadają za od 10 do 68 procent radioaktywności mięsa przekraczającego normy, a w niektórych przypadkach to sam opad z testów broni jądrowej wystarczył, by normy zostały przekroczone. W sumie aż 25% zbadanych próbek mięsa zawierało tak dużo radioaktywnego cezu pochodzącego z prób broni jądrowej, że normy w nich byłyby przekroczone nawet wówczas, gdyby nie doszło do katastrofy w Czarnobylu.
      Po wypadku w Czarnobylu poziom zanieczyszczenia gleby w Bawarii znacząco wzrósł, a zanieczyszczenie mięsa dzików nawet o 2 rzędy wielkości przekraczało normy. Mięso innych dzikich zwierząt, jak jeleni, również było zanieczyszczone, ale u nich poziom radioaktywności znacząco spada. U dzików tak szybkiego spadku nie zauważono, co więcej, był on wolniejszy niż tempo półrozpadu cezu.
      Zdaniem naukowców poziom radioaktywnego cezu w mięsie dzików nie spada, gdyż zwierzęta te ryją w ziemi i żywią się m.in. podziemnymi grzybami, które w odpowiednich warunkach mogą akumulować cez. Cez – zarówno ten z testów broni jądrowej, jak i z katastrofy w Czernobylu – wciąż trafia z gleby do pożywienia dzików.
      Również w Polsce mięso dzikich zwierząt zanieczyszczone jest pierwiastkami radioaktywnymi. W naszym kraju regionem o szczególnie dużym poziomie zanieczyszczeń jest region Opola. Po raz pierwszy udowodniliśmy, że rejonie tym, w którym występuje najwyższy poziom promieniowania gamma w Polsce, aktywność cezu-137 w tkance mięśniowej wszystkich trzech badanych gatunków rośnie w czasie, piszą autorzy badań przeprowadzonych w 2022 roku. Badane przez nich gatunki to dzik, sarna europejska i jeleń szlachetny.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Mięso czy mleko nie są produktami wolnego rynku. Analizy wykazały, że dotacje do tych produktów są od 800 do 1200 razy wyższe niż dla ich alternatyw, a co najmniej 50% przychodów europejskich hodowców bydła to dotacje z budżetu. Aktywny lobbing przemysłu mięsnego i mleczarskiego powoduje, że produktom alternatywnym trudno jest się przebić, również przez forsowane rozwiązania prawne. Takie wnioski wnioski płyną z przeprowadzonej przez naukowców z Uniwersytetu Stanforda analizy polityki rolnej USA i Unii Europejskiej w latach 2014–2020.
      Produkcja żywności z wykorzystaniem zwierząt wiąże się z olbrzymim obciążeniem środowiska naturalnego. Od emisji gazów cieplarnianych, poprzez emisję ścieków, po wycinkę lasów tropikalnych pod pastwiska. Ponadto niektóre z produktów zwierzęcych, jak np. czerwone mięso, mają udowodnione zgubne działania dla ludzkiego zdrowia. Brak polityki nastawionej na redukcję naszego uzależnienia od produkcji zwierzęcej i wystarczającego wsparcia alternatywnych technologii, by uczynić je konkurencyjnymi dla produktów tradycyjnych, to wyraźna oznaka istnienia systemu, który opiera się zmianom, mówi główna autorka badań, Simona Vallone.
      Z jednej strony wiemy, że produkty zwierzęce przyczyniają się do niszczenia planety i zdrowia, z drugiej zaś zachodnia dieta, w skład której wchodzi olbrzymia ilość mięsa, jest coraz bardziej popularna na całym świecie. Dlatego tez naukowcy postanowili przeanalizować polityki rządów USA oraz krajów Unii Europejskiej i sprawdzić, czy wspierają one produkcję zwierzęcą czy jej alternatywy i porównać rządowe wydatki na oba rodzaje produkcji. Przyjrzeli się też wydatkom na lobbing.
      Analizy pokazały, że rządy konsekwentnie przeznaczają kolosalne kwoty na dofinansowywanie produkcji rolnej opartej na zwierzętach, konsekwentnie unikają brania pod uwagę kwestii zrównoważonego rozwoju w zaleceniach dotyczących żywienia i konsekwentnie prowadzą działania – jak na przykład przepisy dotyczące oznaczania produktów – ograniczające możliwości rynkowe produktów alternatywnych.
      Z analizy dowiadujemy się, że w USA dotacje dla tradycyjnych produktów zwierzęcych są 800-krotnie wyższe niż dla ich alternatyw, a lobbyści wydają 190 razy więcej pieniędzy na lobbowanie za nimi. Z kolei w Europie dotacje dla produktów zwierzęcych są 1200 razy wyższe niż dla alternatyw. Dowiadujemy się również, że w Europie bezpośrednie dotacje stanowią co najmniej 50% przychodów hodowców bydła. Niektóre z nich są wprost nastawione na utrzymanie wielkości stad, utrzymanie pastwisk czy zwiększenie w produkcji.
      USA i kraje EU wydają kolosalne kwoty na swoją politykę rolną. W Stanach Zjednoczonych jest to około 90 miliardów dolarów rocznie, w Europie około 60 miliardów euro rocznie.
      Autorzy badań uważają, że by zbudować uczciwy rynek, na którym produkty alternatywne – czy to z roślin czy z hodowli komórkowych – będą mogły konkurować z produktami zwierzęcymi, należy spowodować, by cena produktów zwierzęcych odzwierciedlała prawdziwe koszty ich produkcji, w tym koszty dla środowiska. Ponadto należy prowadzić więcej badań nad żywnością alternatywną dla produktów zwierzęcych, a w rządowych zaleceniach dotyczących żywienia powinny znaleźć się informacje o produktach alternatywnych.
      Oczywistym jest, że za utrzymaniem status quo stoją potężne interesy koncernów produkujących żywność. Potrzebna jest radykalna zmiana polityki, która spowoduje, że produkcja żywności będzie miała mniejszy niekorzystny wpływ na klimat, wykorzystanie terenu i bioróżnorodność, mówi jeden z badaczy, Eric Lambin.
      Warto przypomnieć, że ostatnio dwie pierwsze firmy otrzymały w USA zgodę na sprzedaż mięsa z hodowli tkankowych.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy z Politechniki Gdańskiej, wraz z uczonymi z Danii i Brazylii, pracują nad nową generacją nieszkodliwych dla środowiska materiałów piezoelektrycznych, które mogą posłużyć np. do budowy biokompatybilnych przetworników ultradźwiękowych nowej generacji. Prace koncentrują się wokół niedawno odkrytego podobnego do piezoelektryczności zjawiska elektrostrykcji.
      Piezoelektryczność polega na przekształcaniu energii mechanicznej w elektryczną i odwrotnie. Na co dzień korzystamy z wielu urządzeń piezoelektrycznych, od zapalarek, przez zegarki kwarcowe po głośniki. Piezoelektryki znajdziemy m.in. w głowicach USG czy wagach cyfrowych.
      Koncepcja działania piezoelektryków jest prosta, jednak poważnym problemem, z którym nauka zmaga się od ponad 100 lat, jest znalezienie nieszkodliwych dla środowiska materiałów wykazujących duży efekt piezoelektryczny. W piezoelektrykach powszechnie stosuje się bowiem ołów.
      Przed około 10 laty odkryto podobny do piezoelektryczności efekt elektrostrykcji i okazało się, że w tlenku ceru jest on znacznie większy niż zjawisko piezolektryczne w większości materiałów. Dlatego też profesor Sebastian Molin z Wydziału Elektroniki, Telekomunikacji i Informatyki Politechniki Gdańskiej pracuje nad bazującymi na tlenku ceru bezołowiowymi biokompatybilnymi materiałami elektrostyrykcyjnymi. Zadaniem mojego zespołu jest wytworzenie nowych materiałów na bazie tlenku ceru o określonych właściwościach, natomiast nasi duńscy partnerzy będą badali je pod kątem ich możliwości piezoelektrycznych oraz zastosowania w praktycznych układach generacyjnych. Nasza grupa będzie stosować różne parametry syntezy materiałów, różne domieszki i modelować te materiały, by uzyskać najlepsze efekty, mówi uczony.
      Badania odbywają się w ramach międzynarodowego projektu m-era.net, a partnerami Polaków są naukowcy z Duńskiego Uniwersytetu Technologicznego, CTS Ferroperm oraz Universidade Federal do ABC.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Po raz pierwszy udało się uzyskać ludzkie DNA z paleolitycznego artefaktu. Międzynarodowy zespół naukowców pracujących pod kierunkiem specjalistów z Instytutu Antropologii Ewolucyjnej im. Maxa Plancka wyizolował DNA kobiety z przewierconego zęba jelenia kanadyjskiego (wapiti) znalezionego w Denisowej Jaskini. Materiał genetyczny zachował się w na tyle dobrym stanie, że możliwe było zrekonstruowanie profilu genetycznego kobiety, która używała wisiorka. Zrekonstruowano też profil genetyczny jelenia. Na podstawie tak uzyskanych danych stwierdzono, że wisiorek powstał 19–25 tysięcy lat temu. I, co ważne, dzięki zastosowaniu nowatorskich metod badawczych, ząb pozostał nietknięty. Przy okazji zatem udowodniono, że możliwe jest niedestrukcyjne pozyskiwanie DNA w celu identyfikowania użytkowników prehistorycznych artefaktów.
      Dysponujemy sporą liczbą paleolitycznych artefaktów wykonanych z kości, zębów czy kamienia, która dają nam wgląd w kulturę materialną i strategie przetrwania ludzi z tamtych czasów. Trudno jednak artefakty te powiązać z konkretnymi osobami, gdyż paleolityczne pochówki z dobrami grobowymi są rzadkością. To zaś utrudnia np. badanie takich zjawisk jak podział pracy czy ról społecznych w paleolicie.
      Dlatego też naukowcy rozpoczęli prace nad niedestrukcyjnymi metodami pozyskiwania DNA z artefaktów wykonanych z kości i zębów. Są one co prawda rzadsze niż przedmioty z kamienia, jednak są bardziej porowate, więc jest większa szansa, że zachowało się w nich ludzkie DNA pochodzące z naskórka, potu czy innych płynów ustrojowych.
      Najważniejsze dla badaczy było zachowanie artefaktów w całości. Powierzchnia paleolitycznych przedmiotów dostarcza nam bowiem istotnych informacji o sposobie ich wytworzenia, zatem zachowanie jej integralności i mikrostruktury było priorytetem, informuje Marie Soressa z Uniwersytetu w Lejdzie. Naukowcy badali wpływ różnych substancji chemicznych na powierzchnię kości i zębów. W ten sposób udało im się opracować niedestrukcyjną, opartą na fosforanach, metodę ekstrakcji DNA. Można powiedzieć, że stworzyliśmy pralkę do prehistorycznych artefaktów. Myjąc je w temperaturze do 90 stopni Celsjusza możemy z wyekstrahować z wody DNA nie uszkadzając przy tym zabytku, wyjaśnia główna autorka badań, Elena Essel.
      Początkowe eksperymenty nie dawały zachęcających wyników. Badania prowadzono na artefaktach znalezionych w jaskini Quinçay we Francji pomiędzy latami 70. a 90. ubiegłego wieku. Czasami udawało się w ten sposób pozyskać DNA zwierząt, których szczątki badano, ale większość DNA pochodziła od ludzi, którzy dotykali zabytków podczas prac archeologicznych lub po nich. Dlatego też, by poradzić sobie z problemem współczesnych zanieczyszczeń, naukowcy rozpoczęli pracę z niedawno znalezionymi artefaktami, które były wydobywane ze stanowisk archeologicznych przez naukowców noszących maseczki i rękawiczki, a które następnie, wraz z wciąż przyczepionymi osadami, zostały wsadzone do plastikowych woreczków.
      Najpierw zbadano w ten sposób trzy wisiorki z jaskini Baczo Kiro w Bułgarii, z której pochodzą najstarsze pewnie datowane szczątki H. sapiens w Europie. Okazało się, że wisiorki są znacznie mniej zanieczyszczone współczesnym DNA, ale nie znaleziono na nich żadnego paleolitycznego DNA. Udało się to dopiero w przypadku zęba jelenia z Denisowej Jaskini. Na szczęście pracujący tam w 2019 roku archeolodzy zachowali jak największą czystość. Dzięki temu można było ogłosić olbrzymi sukces. Ilość ludzkiego DNA, jakie pozyskaliśmy z tego artefaktu, jest niezwykła. Jest to niemal tyle, ile moglibyśmy uzyskać z ludzkiego zęba, cieszy się Elena Essel.
      Naukowcy uzyskali dużo DNA mitochondrialnego oraz sporo DNA jądrowego. Na tej podstawie mogli stwierdzić, że artefakt nosiła kobieta, która była genetycznie blisko spokrewniona ze współczesnymi jej mieszkańcami terenów położonych dalej na wschodzie Syberii, dawnymi mieszkańcami północnej Eurazji (ANE). Dodatkowo zaś nowa metoda, dzięki zbadaniu DNA jelenia i kobieta pozwoliła na datowanie obiektu, bez odwoływania się do destrukcyjnego datowania radiowęglowego.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W Nemo Science Museum w Amsterdamie zaprezentowano pierwszy w znanej nam historii... klops z mięsa mamuta. Jest on dziełem australijskiej firmy Vow, która pracuje nad mięsem z hodowli komórkowych, oraz międzynarodowej grupy ekspertów. Celem tego eksperymentu naukowego jest pokazanie, że mięso z hodowli komórkowych może zrewolucjonizować przemysł spożywczy. Hodowla mięsa z komórek może być realną alternatywą dla hodowli tradycyjnych.
      Klops z mamuta został stworzony dzięki pozyskaniu DNA mamuta włochatego, które zostało uzupełnione fragmentami DNA słonia afrykańskiego. Za pomocą technologii molekularnych można w ten sposób uzyskać prawdziwe mięso, które nie pochodzi jednak z hodowli zwierząt, jest więc pozbawione wad związanych z tą metodą produkcji żywności – od cierpienia miliardów zwierząt po gigantyczne zanieczyszczenie środowiska odchodami, gazami cieplarnianymi czy antybiotykami.
      Produkcja żywności odpowiada nawet za 20% emisji gazów cieplarnianych, a ilość ta rośnie wraz ze zwiększającą się liczbą ludności. Eksperci szacują, że w ciągu najbliższych 40 lat wyprodukujemy tyle żywności, ile w ciągu ostatnich 8000 lat. To olbrzymie zadanie i gigantyczne obciążenie dla środowiska. System produkcji żywności jest głównym odpowiedzialnym za utratę różnorodności. Tymczasem niektórzy oceniają, że mięso z kultur komórkowych może już w 2030 roku być konkurencyjne cenowo w porównaniu z mięsem tradycyjnym. Jednocześnie jego produkcja będzie wymagała od 63% (w przypadku drobiu) do 95% (dla wołowiny) mniej gruntów. Może przynieść też inne, mniej oczywiste korzyści, jak np. zmniejszenie ryzyka wybuchu pandemii. Eksperci od dawna bowiem uważają, że wielkie fermy zwierząt to poważne zagrożenie zoonozami, a wykorzystywanie antybiotyków w hodowli zwierząt powoduje pojawianie się kolejnych antybiotykoopornych patogenów.
      Australijska firma Vow powstała przed czterema laty. Pod koniec ubiegłego roku inwestorzy przeznaczyli na jej rozwój ponad 49 milionów dolarów. Przedsiębiorstwo zapowiada, że jeszcze w bieżącym roku jej produkty zadebiutują na rynku. Jako pierwsi żywności marki Forged by Vow spróbują mieszkańcy Singapuru.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...