Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Premjit Ramachandran nakręcił film pt. Ostatni kaligrafowie. Dokument traktuje o The Musalman, jedynej ręcznie pisanej gazecie w Azji, która jest stale wydawana od momentu powstania w 1927 roku.

Trudni się tym grupa mężczyzn z Madrasu, m.in. syn założyciela. Publikują oni teksty w języku urdu. Żaden z nich nie otrzymuje pensji, ale dniówkę w wysokości 60 rupii. Uważają się za wybrańców losu, których moralnym obowiązkiem jest podtrzymywanie tradycji. Wypłacana kwota jest niewysoka, ale mężczyźni cieszą się, że mogą się uczyć języka. Wszystko robią we własnym zakresie. Przepisują brudnopisy, naświetlają i drukują.

Z zewnątrz siedziba gazety niczym się nie wyróżnia. Na skromnej uliczce mieszczą się sklepy, a na ścianach pokrytych liszajami łuszczącego się tynku widnieją napisy z imieniem Allaha.

Urdu to język z rodziny indoeuropejskiej. Rozwijał się od początku XIII wieku z języka hindustani. Literaturę zaczęto w nim tworzyć trzy wieki później (XVI). Przez stulecia bycie skrybą oznaczało wyższą pozycję społeczną, dostęp do wiedzy i zamiłowanie do idei tolerancji. Za szczyt osiągnięć uznawano pracę kancelisty w sądzie, ponieważ dawało to szansę na zostanie zausznikiem sułtana.

Dokument jest bardzo krótki (trwa nieco ponad 2 minuty), ale naprawdę

. Także ze względu na chwytający za serce podkład muzyczny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Arrrrgh, nazwisko "Ramachandran" kojarzy mi się jednoznacznie z okropną krystalografią :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Wielu Amerykanów z opóźnieniem otrzymało swoje ulubione gazety. To skutek cyberataku, w wyniku którego opóźnieniu uległa dystrybucja takich tytułów jak The Los Angeles Times, Chicago Tribune, Wall Street Journal i New York Times. W wyniku ataku dziennikarze z południowej Kalifornii nie byli w stanie wysłać swoich tekstów do drukarni.
      Problem dotyczył firmy Tribune Publishing. Jej przedstawiciele poinformowali, że już w piątek wykryto szkodliwy kod i próbowano poddać go kwarantannie oraz przywrócić normalne funkcjonowanie firmowej sieci. Przygotowane naprędce poprawki nie zdały jednak egzaminu i sieć ponownie została zainfekowana. Sądzimy, że celem napastników nie była kradzież danych, a zakłócenie pracy serwerów, poinformowało anonimowe źródło.
      Tribune Publishing zapewnia, że autorzy ataku, pochodzący prawdopodobnie z zagranicy, nie uzyskali dostępu do danych subskrybentów, użytkowników online ani reklamodawców. Jednak atak był dla firmy bolesny. Ucierpiał każdy z obsługiwanych przez nas segmentów rynku, stwierdziła rzecznik prasowa firmy, Marisa Kollias. Odmówiła ona podania szczegółów ataku. Wiadomo jedynie, że wirus zaatakował systemy używane do publikacji i druku gazet.
      W związku z atakiem doszło do kilkugodzinnych opóźnień w dystrybucji. Gazety, które powinny dotrzeć do San Diego około 3-4 rano zostały dostarczone pomiędzy 7 a 8, powiedział wydawca San Diego Union-Tribune Jeff Light. To pozornie niewielkie opóźnienie spowodowało, że pracownicy firm zajmujących się dystrybucją gazet już byli w terenie, gdy San Diego Union-Tribune dotarło do centrów dystrybucji.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Pisanie SMS-ów wywiera negatywny wpływ na zdolność interpretowania i akceptowania nowych słów.
      Joan Lee z Uniwersytetu w Calgary ustaliła, że osoby, które wysyłały więcej wiadomości tekstowych, w mniejszym stopniu akceptowały nowe wyrazy. Dla odmiany zwolennicy tradycyjnych mediów - książek czy gazet - byli w tym względzie bardziej tolerancyjni.
      W ramach studium pytano studentów o ich nawyki dot. czytania, włączając w to SMS-owanie. Badanym przedstawiono szereg słów, zarówno prawdziwych, jak i fikcyjnych.
      Założenie dotyczące SMS-owania było takie, że zachęca ono do używania swobodnego języka. Studium wykazało jednak, że to mit. Ludzie, którzy akceptowali więcej słów, postępowali tak, bo potrafili lepiej zinterpretować ich znaczenie lub tolerować mimo braku rozpoznania. Studenci intensywniej korzystający z wiadomości tekstowych odrzucali więcej wyrazów, zamiast uznać je za słowa możliwe.
      Lee uważa, że czytanie tradycyjnych mediów wystawia ludzi na oddziaływanie zróżnicowanego i twórczego języka, sprzyjając elastyczności językowej i tolerancji w stosunku do różnych sformułowań/słów. Widząc nieznany czy nietypowy wyraz, starają się go zinterpretować.
      SMS-owanie jest związane ze sztywnymi ograniczeniami językowymi, które powodowały, że studenci odrzucali wiele słów testowych. To zaskakujące, ponieważ w języku wiadomości tekstowych istnieje wiele [reprezentujących slang internetowy] niezwykłych akronimów. Kanadyjka podkreśla, że dla zwolenników wiadomości tekstowych ważnym kryterium akceptowalności jest częstotliwość występowania słowa.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Gazety drukowane od dłuższego już czasu tracą użytkowników na rzecz internetu. Rok 2010 zostanie przez wydawców zapamiętany jako punkt zwrotny - po raz pierwszy w historii w USA reklamodawcy wydali więcej pieniędzy na reklamę w Internecie niż w mediach drukowanych. Do serwisów internetowych trafiło 25,8 miliarda dolarów, podczas gdy do gazet - 25,7 miliarda.
      Geoff Ramsey, prezes firmy analitycznej eMarketer, który przekazał te dane mówi, że sieć będzie nadal odbierała klientów tradycyjnej prasie. Jego zdaniem do roku 2014 roczny wzrost wydatków na reklamę w internecie będzie się wahał od 10,5 do 14,4 procenta i za cztery lata reklamodawcy przeznaczą na nią aż 40,5 miliarda USD.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Rupert Murdoch zacznie spełniać swoją obietnicę złożoną w sierpniu ubiegłego roku i od czerwca jego koncern będzie pobierał opłaty za dostęp do treści publikowanych w Sieci. Początkowo będzie to dotyczyło dwóch brytyjskich tytułów The Times i The Sunday Times. Za 24-godzinny dostęp do treści obu witryn trzeba będzie zapłacić 1 funta. Tygodniowy abonament wyceniono na 2 funty.
      To pierwsza próba wprowadzenia płatnego abonamentu za treści kierowane na rynek przeciętnego użytkownika. Jednak nie pierwsze opłaty w ogóle. Zarówno należący do Murdocha The Wall Street Journal, jak i konkurencyjny Financial Times, pobierają opłaty za dostęp do niektórych artykułów. Ponadto mniejsze gazety, takie jak Newsday, również próbują modelu częściowych opłat.
      Wydawcy papierowych gazet stoją obecnie w obliczu poważnych zmian. Ich sprzedaż spada, a więc zmniejszają się też dochody z reklam. Jednocześnie stawki za reklamę w Internecie są tak niskie, że nie pokrywają kosztów prowadzenia witryn. Stąd też pomysł na pobieranie pieniędzy za dostęp do treści publikowanych w Sieci.
      Rozpowszechnienie się modelu płatnych treści nie będzie jednak łatwe. Czytelnicy gazet w znacznej części rozumieją problemy wydawnictw, jednak niewielki odsetek jest gotów płacić nawet umiarkowany abonament za dostęp do online'owych treści. Zdecydowana większość chciałaby płacić niezwykle drobne kwoty lub też nie płacić w ogóle.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Witryna Seattlepi.com obchodzi swoje pierwsze urodziny. To online'owy następca dziennika Seattle Post-Intelligencer, którego ostatnie wydanie zostało sprzedane 18 marca 2009 roku. Gazeta ukazywała się przez 146 lat. Obecnie jedynym drukowanym dziennikiem w Seatlle jest The Seattle Times, a Seattlepi.com to pierwszy amerykański duży dziennik, który jest wydawany tylko w formie online.
      Właścicielem Seattle Post-Intelligencera była Hearst Corp. Pismo przez lata przynosiło straty, dlatego zdecydowano o zakończeniu druku i otwarciu serwisu online. Witryna Seattlepi.com może więc być dobrym "laboratorium", w którym zostaną sprawdzone strategie działania prasy na rynku internetowym.
      Michelle Nicolosi, szefowa Seattlepi.com oświadczyła, że witryna sprawuje się bardzo dobrze. Każdego miesiąca odwiedza ją około 4 milionów osób, tyle, ile było przed zamknięciem gazety. Poziom czytelnictwa jest zatem stabilny. Osobną kwestią pozostaje dochodowość całego przedsięwzięcia.
      Analitycy uważają, że witryna okazała się sukcesem dziennikarskim, ale raczej nie jest jeszcze dochodowa. O tym, że tego typu przedsięwzięcia są ryzykowne może świadczyć chociażby fakt, iż niewiele firm zdecydowało się pójść w ślady Seattle Post-Intelligencera. Drukowane gazety wciąż zapewniają wydawcom większość dochodów.
      Zamknięcie papierowego Post-Intelligencera oznaczało utratę pracy dla większości ze 180-osobowej załogi. Całkowitą obsługą witryny zajmuje się około 25 osób.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...