Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Uniwersytet przyznaje, że zapłacił cyberprzestępcom

Rekomendowane odpowiedzi

Holenderski Uniwersytet w Mastrich przyznał, że zapłacił cyberprzestępcom 30 bitcoinów, wartych 200 000 euro. Pod koniec grudnia przestępcy zaatakowali uniwersytecką sieć i zablokowali dostęp do komputerów. Za jego odblokowanie zażądali pieniędzy.

Rektor Nick Bos powiedział, że zadecydowano się zapłacić szantażystom po tym, gdy okazało się, że odzyskanie dostępu wymagałoby zbudowania od podstaw całej uniwersyteckiej infrastruktury IT.

Obecnie wiadomo, że do ataku doszło, gdyż miesiąc wcześniej jeden z pracowników uniwersytetu kliknął na link, który otrzymał w e-mailu. Firma analityczna Fox-IT, która pomagała uniwersytetowi w analizie ataku stwierdziła, że został on przeprowadzony przez rosyjskich przestępców z grupy TA505.


« powrót do artykułu
  • Haha 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To jest skandal. Płacenie przestępcom takiego okupu powinno być traktowane jako współudział, bo de facto sponsorują oni w tej sposób grupy przestępcze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Za to + za zdjęcie do artykułu ;)

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też myślę, że nie powinni płacić, bo teraz TA505 mają 200k na kolejne ataki i nie ułatwia to pracy bezpiecznikom. Uniwersytet natomiast jest biedniejszy, ale i tak musi solidnie przetrzepać sieć i infrastrukturę, co jest kosztowne i czasochłonne. Za 200k mogliby zatrudnić ze 3-4 osoby na pełen etat na cały rok i przydzielić ich do tego zadania, chociaż to skromny budżet i na nowy sprzęt i soft by nie starczyło. Z drugiej strony, byliby uziemieni przez wiele tygodni oraz prawdopodobnie stracili sporo danych oraz backupy i bieżącą konfigurację.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chodzi o czas i dane. Co z tego, że się da, ale ogólne koszty pracy, nie tylko IT, ale odtwarzania, rejestrowania etc., tracą całą historię i przez wiele tygodni mają problem. Do tego kij tam ze studentami, ale mogły tam być tez np. wyniki prac naukowych, badań etc.

Moim zdaniem musieli zapłacić, ale teraz powinni dopłacić drugie tyle nagrody za roz... TA505

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dwóch podejrzanych jest już znanych, ale są w Rosji i mają szybkie fury:

https://www.databreachtoday.com/two-russians-indicted-over-100m-dridex-malware-thefts-a-13473


To jest ekipa odpowiedzialna za Dridex i Locky:

Quote

TA505, the name given by Proofpoint, has been in the cybercrime business for at least four years. This is the group behind the infamous Dridex banking trojan and Locky ransomware, delivered through malicious email campaigns via Necurs botnet. Other malware associated with TA505 include Philadelphia and GlobeImposter ransomware families.

https://malpedia.caad.fkie.fraunhofer.de/actor/ta505

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Europol wraz z policjami kilku krajów doprowadził do likwidacji botnetu Emotet, jednego z najdłużej działających i najpoważniejszych zagrożeń w internecie. Śledczy Europolu oraz policja m.in. z USA, Wielkiej Brytanii i Francji przejęli kontrolę nad setkami serwerów, które tworzyły Emotet.
      Śledztwo trwało niemal przez dwa lata, w czasie których zmapowano botnet. Wczoraj zaś przystąpiono do jego likwidacji. W jej ramach dokonano m.in. przeszukań na Ukrainie.
      Brytyjska National Crime Agency (NCA), która odpowiadała za śledzenie przepływów finansowych twórców Emoteta, dowiedziała się m.in. że w ciągu tych dwóch lat przez tylko jedną z platform handlu kryptowalutami przepuścili oni 10,5 miliona dolarów. W tym czasie na utrzymanie botnetu wydali 500 000 USD.
      Początki botnetu sięgają 2014 roku. Narodził się on jako przeciętny trojan bankowy, z czasem jednak urósł do szkodliwego kodu rozprzestrzeniającego inny szkodliwy kod. Wykorzystano go też do stworzenia Qbota, TrickBota oraz ransomware Ryuk.
      Śledztwo wykazało, że w samym tylko grudniu ubiegłego roku Emotet każdego dnia atakował 100 000 internautów, przez co wpłynął na 7% organizacji na całym świecie.
      Emotet stał za jednymi z najpoważniejszych cyberataków w ostatnich czasach. Przechodziło przez niego nawet 70% światowego szkodliwego kodu, mówi dyrektor National Cyber Crime Unit, Nigel Leary. Mamy tutaj dobrzy przykład skali i natury cyberprzestępczości, która umożliwia popełnianie innych przestępstw i czyni olbrzymie szkody zarówno finansowe, jak i psychologiczne, dodaje.
      Twórcy Emoteta wykorzystywali wiele różnych technik unikania wykrycia. Byli m.in. w stanie zarazić całe sieci korporacyjne po uzyskaniu dostępu do zaledwie kilku urządzeń. Do ataku dochodziło często za pośrednictwem e-maila i zarażonych załączników, w tym fałszywych faktur, informacji o rzekomej przesyłce czy alertów dotyczących COVID-19.
      Stefano De Blasi, ekspert z firmy Digital Shadows pochwalił pracę organów ścigania, ostrzegł jednak, że przedsiębiorstwa nie mogą odetchnąć z ulgą. Przypomniał, że w ubiegłym roku US Cyber Command zlikwidowała Trickbota, a niedawno botnet ten znowu powrócił i to w formie bardziej odpornej na likwidację. Wspomniane przez organa ścigania „nowe i unikatowe” podejście do Emoteta mogło polegać na tym, że lepiej poznano jego wewnętrzną strukturę, co może skutkować jego dłuższym wyłączeniem. Jednak trzeba podkreślić, że pomimo przejęcia infrastruktury, jest mało prawdopodobne, by Emotet zniknął na stałe. Botnety są niezwykle elastyczne i jest bardzo możliwe, że jego twórcy wcześniej czy później go odtworzą, mówi De Blasi.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Europejska Agencja Leków (EMA) poinformowała, że podczas grudniowego cyberataku przestępcy uzyskali dostęp do informacji nt. leków i szczepionek przeciwko COVID-19. Teraz dane dotyczące szczepionki Pfizera zostały przez nich udostępnione w internecie
      W trakcie prowadzonego śledztwa ws. ataku na EMA stwierdzono, że napastnicy nielegalnie zyskali dostęp do należących do stron trzecich dokumentów związanych z lekami i szczepionkami przeciwko COVID-19. Informacje te wyciekły do internetu. Organy ścigania podjęły odpowiednie działania, oświadczyli przedstawiciele EMA.
      To nie pierwszy raz, gdy cyberprzestępcy biorą na cel firmy i organizacje związane z rozwojem i dystrybucją szczepionek przeciwko COVID-19. Już w maju ubiegłego roku brytyjskie Narodowe Centrum Cyberbezpieczeństwa poinformowało, że brytyjskie uniwersytety i instytucje naukowe znalazły się na celowniku cyberprzestępców, a celem ataków jest zdobycie informacji dotyczących badań nad koronawirusem. Wspomniane grupy przestępce były prawdopodobnie powiązane z rządami Rosji, Iranu i Chin. Z kolei w listopadzie Microsoft poinformował, że powiązana z Moskwą grupa Fancy Bear oraz północnokoreańskie grupy Lazarus i Cerium zaatakowały siedem firm farmaceutycznych pracujących nad szczepionkami.
      Atak na EMA nie zakłócił działania samej Agencji, nie wpłynął też na dystrybucję szczepionek.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Jedno z największych w Finlandii centrów psychoterapii padło ofiarą hakerów. Ukradli oni dane pacjentów, a teraz domagają się 40 bitcoinów (450 000 euro) za nieupublicznianie informacji o osobach korzystających z pomocy centrum.
      Vastaamo to prywatna firma, która prowadzi 2 centra psychoterapii. Ma ponad 40 000 pacjentów. Jest podwykonawcą fińskiego państwowego systemu opieki zdrowotnej. Przed niemal 2 laty grupa cyberprzestępców rozpoczęła ataki na centrum. W ich trakcie hakerzy ukradli dane dotyczące pacjentów.
      Ekspert ds. cyberbezpieczeństwa, Mikko Hypponen, mówi, że przestępcy nie użyli ransomware, nie zaszyfrowali danych. Ukradli je i domagają się pieniędzy za ich nieujawnianie.
      Wiemy, że 21 października przestępcy – w ramach szantażowania kliniki – opublikowali część ukradzionych danych. Trzy dni później skierowali swoją uwagę na samych pacjentów, domagając się od każdego z nich od 200 do 400 euro.
      Klinika skontaktowała się z około 200 osobami, radząc, by nic nie płacili. Nie ma bowiem pewności, czy ktoś nie podszywa się pod osoby, które ukradły dane.
      Pewne jest jedno. Przestępcy ukradli nade osobowe oraz dane na temat zdrowia pacjentów, w tym zapiski z sesji terapeutycznych, daty wizyt, plany leczenia, diagnozy itp.
      Śledztwo wykazało, że dyrektor wykonawczy Vastaamo, Ville Tapio, wiedział o pewnych niedociągnięciach w zabezpieczeniach systemu informatycznego firmy, ale nic z tym nie zrobił. W reakcji na te rewelacja rada nadzorcza zdymisjonowała Tapio.
      Specjaliści ds. bezpieczeństwa mówią, że ataku można by uniknąć, gdyby firma używała lepszych systemów szyfrujących.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Po raz pierwszy w historii bezpośrednio powiązano śmierć człowieka z cyberatakiem. Niemiecka policja wszczęła śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci po tym, jak cyberprzestępcy zakłócili pracę Szpitala Uniwersyteckiego w Düsseldorfie.
      Prokuratorzy z Kolonii poinformowali, że pewna pacjentka miała na 9 września zaplanowaną operację ratującą życie. W tym czasie doszło do cyberataku, który unieruchomił uniwersyteckie systemy. W związku z tym zdecydowano o przewiezieniu kobiety do odległego o 30 kilometrów szpitala w Wuppertalu. Po drodze kobieta zmarła.
      Wiadomo, że do ataku doszło w nocy i że przestępcy zablokowali dostęp do systemów komputerowych, domagając się pieniędzy za ich odblokowanie. Pojawiły się też doniesienia, że przestępcy nie zamierzali zaatakować szpitala i brali na cel inny uniwersytet. Podobno, gdy zdali sobie sprawę z pomyłki, przekazali szpitalowi klucze szyfrujące, by można było dostać się do systemu komputerowego.
      Niezależnie od tego, czy pogłoski o pomyłce są prawdziwe, wiadomo, że w wyniku ataku zmarła kobieta. Policja poprosiła o dodatkową pomoc specjalistów ds. cyberbezpieczeństwa, którzy mają potwierdzić istnienie bezpośredniego związku między śmiercią kobiety a atakiem.
      Badający sprawę specjaliści mówią, że napastnicy wykorzystali dobrze znaną dziurę w oprogramowaniu VPN firmy Citrix. Ostrzegaliśmy o tej dziurze już w styczniu i wskazywaliśmy, jakie mogą być konsekwencje ataku na nią. Napastnicy uzyskali dostęp do sieci wewnętrznej i wciąż byli w stanie przeprowadzić atak wiele miesięcy później. Mogę tylko podkreślić, że takich rzeczy nie wolno lekceważyć czy odkładać na później. Trzeba reagować jak najszybciej. Ten incydent pokazuje, jak jest to ważne, mówi Arne Schönbohm, prezydent niemieckiego Federalnego Biura Bezpieczeństwa Informacji, które pomaga teraz szpitalowi w zabezpieczeniu infrastruktury.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...