Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Doktor Sigi Goode z Narodowego Uniwersytetu Australijskiego, postanowił przeprowadzić pierwsze w historii badania motywacji... crackerów. Goode, ekspert ds. systemów informatycznych pracujący w wydziale Biznesu i Ekonomii chciał się dowiedzieć, co motywuje ludzi łamiących zabezpieczenia programów komputerowych.

Goode zamieścił ogłoszenia na pięciu forach crackerskich. Odpowiedziały na nie osoby z USA i Europy. Badacz dał im do wypełnienia ankiety i przeprowadził z nimi wywiady za pośrednictwem Sieci.

Odkrył, że większość crackerów nie ukończyła 25. roku życia, są wykształceni i dobrzy w tym, co robią. Okazało się jednak, ze zaledwie 25% z nich pracuje w sektorze IT. Większość crackerów stanowią osoby, które zawodowo nie mają nic wspólnego z najnowszymi technologiami. Są wśród nich studenci, jest kucharz, są właściciele małych firm.

Goode informuje, że crackerzy motywowani są głównie samym przełamywaniem zabezpieczeń. Im program jest lepiej chroniony, tym więcej mają satysfakcji z "pracy" nad nim. Pewną, choć znacznie mniejszą rolę, odgrywa też chęć zdobycia wysokiego statusu społecznego. "Czasami, kiedy ludzie przychodzą na mój kanał IRC, rozmawiają ze mną jakbym był Bogiem Wszechmogącym" - powiedział jeden z ankietowanych.

Ku swojemu zdziwieniu naukowiec dowiedział się, że crackerzy generalnie nie są zwolennikami piractwa i uważają, iż powinno się płacić za oprogramowanie. Z drugiej jednak strony nie pałają sympatią do przedsiębiorstw, które sprzedają swoje programy po zawyżonych, ich zdaniem, cenach. Uważają, że firmy software'owe i tak zarabiają dużo pieniędzy i że powinny im być wdzięczne, że dzięki pracy crackerów wiele osób ma szansę skorzystać z ich oprogramowania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiekszosci polakow nie stac na te oprogramowania. A dzieki "crackerom" moga sobie pozwolic na takie programy i aktywnie uczestniczyc w zyciu informatycznym, mowie tutaj o programach np Microfoft XP, Office. Za pelne wersje tych programow mozna zaplacic u sumie nawet 1500zl, a kazdy kto obsluguje komputer wie ze te programy sa praktycznie niezbedne...

Microsoft jak wiele firm bezkonkurencyjnych na rynku poprostu wyciskaja z naszych kieszeni ostatnie soki, i dalej im malo...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sorry, ale żeby uczestniczyć aktywnie w życiu informatycznym, równie dobrze możesz za darmo i legalnie pobrać Linuksa i OpenOffice.org.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Wiekszosci polakow nie stac na te oprogramowania.

Większość polaków stać, ale uważają, że po co płacić, skoro można ściągnąć za darmo. Często gość który zakupi jakiś program uważany jest za głupka i wyśmiewany. Taka mentalność...

 

Za pelne wersje tych programow mozna zaplacic u sumie nawet 1500zl

Win Vista Home Premium OEM + MS Office 2007 to koszt ok 520zł. No sorry, ale jak kogoś stać na nowy komputer, to na te dwa programy tym bardziej.

 

a kazdy kto obsluguje komputer wie ze te programy sa praktycznie niezbedne...

Jak powiedział mikroos, zawsze możesz używać linuksa. Z resztą 320zł na system operacyjny to przecież nie jest tak dużo. Co do Office'a - masz darmowy OO.org, w linuksie także KOffice i inne, albo takie Google Docs&Spreadsheets, które niewymagającym użytkownikom wystarczy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no racja,racja, ale tego typu kradzież własności intelektualnej ma inny charakter niż kradzież rzeczy materialnych-nie pozbawiasz nikogo czegoś co do niego już należy(jak np. złodzieje chleba czy samochodów) ale kopiujesz coś, tworząc coś nowego dla siebie, po niższej cenie. Czy kradzież jest zła?Nie ma na to dowodów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To co powiesz na to, żebym Ci coś ukradł? Rzuć adres i wyjdź na noc zostawiając otwarty dom, rano się przekonasz, czy jest dobra, czy zła :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ehh, jesli dom istnialby w postaci wymyslonej przezemnie i kradzieza byloby skopiowanie pomyslu w sposob, ze niemialbys z tego zysku to moge Cie nawet do niego przywiezc. Prawa wlasnosci intelektualnej sa zdecydowanie przestarzale..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale kradzieżą jest tak samo pozbawienie kogoś zarobku, na który ta osoba sobie zasłużyła (i w żaden sposób nie wmówisz mi, że kradzież programu przez internet tym nie jest). Jeśli potrzebujesz innego przykładu: pracuj cały miesiąc, a ja w ostatni dzień przyjdę i zabiorę Ci pensję. Jak się poczujesz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no tak,tak;tylko to kradzież osobliwego rodzaju i chciałem to pokazać(coś jak z morderstwem a zabójstwem) a co do "zła"-a co jeśli uznam że obrabowanie mojego domu, po zostawieniu go otwartym nocą, było dobre? powody mogę mieć różne - zyski z polisy, nie lubienie tego domu, ekstrawagancję; tak cy siak jak udowodnisz mi, że kradzież to coś złego?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przykladowo jesli ty zarabiasz 100.000 zl a ja kopiujac twoj program ograniczam twoje dochody o 0,01 gr., czyli przezemnie bedziesz mial te 0,01gr mniej. to wierz mi ze to zrobie zamiast wydawac CALA swoja wyplate na te dwa podstawowe programy !!

Chodzi mi glownie o to ze ceny nie sa dostosowane do polskich kieszeni. Gdy bedziemy zarabiac wiecej i porownywac swoje wyplaty z zachodnimi goscmi wierzcie mi malo kto bedzie uzywac piratow...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja używam linuksa, ale:

- nie dziwię się, że ktoś ma piracką wersję windowsa. Koszty programów są bardzo duże - chociaż pewnie wiekszosc osob , gdyby zaciesnelo pasa moglaby je zakupic -  pytanie czy te programy sa warte takiej głodówki.

 

- Co do tego że piractwo to "zwykła kradzież" nie mogę się zgodzić - często mowi się, że to tak j"akby ktoś Ci ukradł samochód" - nie, to nie to samo, bo jak kopiuję mp3 nielegalnie, to jedyne co traci twórca, to szansa na to, że kupię jego muzykę legalnie - ale za taką cenę nigdy bym jej nie kupił - więc do wyboru jest albo to, że ją MAM i on na tym nic nie zyskuje - albo że jej NIE MAM i on też nic nie zyskuje - w kazdym wypadku AUTOR nic nie zyska - wiec ogolnie rzecz biorac lepiej, żebym chociaz ja zyskał...

 

I teraz: rozumiem rozgoryczenie autorow... w sumie nie pochwalam tego co na górze napisałem, nie mowie że to jest jakieś moralne... itd ale to jest zwykłe myślenie przeciętnego pirata - wielu moich znajomych "złodziei oprogramowania" czesto kupuje oryginalne plyty, pomimo iż posiadaja od dawna ich pirackie wersje - dlaczego? - bo chca wesprzeć twórców - uwazaja ze ten towar jest wart swojej ceny. Wiele programów niestety nie jest.

Jeśli chodzi o filmy - to wielu ludzi chodzi na te największe hity do kina, a resztę ściąga - bo nie warto płacić nawet za bilet, a w nudny zimowy wieczór czasami nie ma nic lepszego do roboty - i tu znowu: jeśli ktoś by mi kazał za to płacić albo nie ogladac - to nie ogladam. A tak - to moze akurat tak bardzo mi sie spodoba ten film ze kupie go na dvd zeby miec lepsza jakosc.

Inna sprawa:

Niektórzy mowia - nie stac Cie na windowsa - wez linuxa - tak naprawde wszyscy wiemy, że to nie są równoważne produkty, zwłaszcza dla laika. Trzeba wziąć też pod uwagę fakt, że w dzisiejszych czasach, często komputer jest niezbędny do pracy - załóżmy że mam linuxa - wszystko legalne itd. - a pracodawca każe mi zrobić zlecenie na (oryginalnym) programie, który pod linuxem nie działa... no i mam problem.

 

Powinno sie ustanowic jakies nowe zasady - bo te ktore dotycza sprzedaży jabłek, nie mogą pasować do sprzedaży mp3 i programów. Nie żal mi ogromnych koncernów, ktore i tak świetnie zarabiają, żal mi zwykłych programistów, którym piractwo bije po kieszeni... i w sumie nie mam pomysłu jak im pomóc... ale są na  świecie ludzie mądrzejsi ode mnie (serio! :) )... może oni coś wymyślą... :P

 

Myślę że piractwo nie będzie miało racji bytu, jeśli ceny będą rozsądne. Pewnie nie zniknie całkowicie, ale będzie zjawiskiem niszowym. Ostatnio pojawiaja się nowe metody zarabiania na programach - takie jak umieszczanie reklam w grach... jest to jakieś wyjście.

Na koniec chcę jeszcze powiedzieć, że robienie nalotów na akademiki, prywatne osoby ( które nie czerpią korzyśći majątkowych np ze sprzedaży na giełdzie oprogramowania) są żałosne. Jeśli ktoś śćiąga na własny użytek to trudno - niech kasę na ściganie go przenaczą na lepsze zabezpieczenia programów, albo dadzą twórcom tych najczęściej crackowanych. Prawda jest taka że prawo nie pasuje do stanu jaki jest w Polsce - nie znam chyba żadnej osoby, która nie ma na swoim dysku jakiegoś pliku któ¶y został zdobyty nielegalnie.. ŻADNEJ. To daje do myślenia (biorąc pod uwagę jak wielu znam ludzi - i z każdej grupy społecznej - od gimnazjalisty, przez księdza, aż po policjanta). Walka proponowana przez prawo z wybranymi jednostkami jest... bezowocna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
a co do "zła"-a co jeśli uznam że obrabowanie mojego domu, po zostawieniu go otwartym nocą, było dobre? powody mogę mieć różne - zyski z polisy, nie lubienie tego domu, ekstrawagancję; tak cy siak jak udowodnisz mi, że kradzież to coś złego?

Tak, kradzież jest zawsze zła, bo z definicji zachodzi wbrew woli osoby okradanej. złodziej wchodząc do domu nie wie, czy jego właściciel życzył sobie, żeby coś zabrać z jego domu.

 

A teraz przekładając to na język oprogramowania: jeśli autor wyrazi zgodę na pobranie jego dzieła bez specjalnego informowania go, to wtedy masz freeware albo nawet opensource, gdy dodatkowo wyrazi zgodę na modyfikację. Zwróć uwagę na wyraźną zgodę autora na pobranie kopii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
"Chodzi mi glownie o to ze ceny nie sa dostosowane do polskich kieszeni."

To już są okrutne bzdury. zwyczajnie NIE WIERZĘ, że człowieka nie stać na XP (bo OpenOffice można mieć za darmo), szczególnie w wersji OEM w momencie zakupu komputera. To jest zwykłe szukanie sobie wymówki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Niektórzy mowia - nie stac Cie na windowsa - wez linuxa - tak naprawde wszyscy wiemy, że to nie są równoważne produkty, zwłaszcza dla laika. Trzeba wziąć też pod uwagę fakt, że w dzisiejszych czasach, często komputer jest niezbędny do pracy - załóżmy że mam linuxa - wszystko legalne itd. - a pracodawca każe mi zrobić zlecenie na (oryginalnym) programie, który pod linuxem nie działa... no i mam problem.

I tu się sam plączesz we własnych słowach.

 

Po pierwsze: obecnie Linux jest swobodnie dostępny i nie wymaga specjalistycznych zdolności. Działa "out of the box" i bez najmniejszego kłopotu wystarczy, jak to sam ująłeś, dla laika.  To już nie te czasy, kiedy kompilowało się jądro ręcznie, a potem konfigurowało system od zera. Obawiam się, że od dobrych trzech lat, jak nie więcej, nie widziałeś Linuksa w akcji.

 

Z kolei jeśli Twój hipotetyczny projekt ma wymagać specjalistycznego programu, to fakt - ale tu już z kolei jesteś profesjonalistą (co z kolei oznacza, że hipotetycznie na 100% i tak byś sobie poradził z Linuksem), więc zakup Windowsa i programu w celu wykonania projektu jest zakupem narzędzia pracy, takim samym jak zakup kompletu kluczy przez mechanika samochodowego. Argument jest chybiony także z tego powodu, że równie łatwo można by było znaleźć narzędzia działające wyłącznie pod Linuksem, na Makach, a nawet wyłącznie pod DOS-em. Także ten argument także jest nietrafny.

 

choć zgodzę się, że mp3 to nieco inny temat - po pierwsze ustawa pozwala je posiadać i samo ich ściąganie nie jest karalne (więc nawet nie ma za co ścigać), po drugie problem jest w tym, że w przypadku muzyki artysta dostaje śmieszne grosze albo nawet nie dostaje nic. Dlatego artyści rzeczywiste pieniądze zarabiają na koncertach. Także tu sprawa rzeczywiście jest trochę inna.

 

Myślę że piractwo nie będzie miało racji bytu, jeśli ceny będą rozsądne.

A to już jest totalna pomyłka. Przecież już teraz znaczna większość płyt z polską muzyką chodzi po 25 zł. A potem masz takie kwiatki, jak np z zespołem Neuma: 15 koncertów po dobre 300 osób, a ilość legalnie sprzedanych kopii płyty (po 25 zł) to 493 sztuki. Więc ten argument jest totalnie chybiony.

 

Przykład drugi: Radiohead. Ostatnio wypuścili album za "co łaska" (w tym: za kompletną darmochę, jeśli taka była twoja wola) w internecie, a mimo to ludzie wciąż wymieniali płytę między sobą w P2P. Zaznaczmy przy okazji, że wymiana w ramach P2P była wyraźnie oznaczona przez nich jako piractwo, jedynym dozwolonym przez zespół źródłem albumu była strona!

 

Ostatnio pojawiaja się nowe metody zarabiania na programach - takie jak umieszczanie reklam w grach... jest to jakieś wyjście.

Z tym się zgadzam.

 

Na koniec chcę jeszcze powiedzieć, że robienie nalotów na akademiki, prywatne osoby ( które nie czerpią korzyśći majątkowych np ze sprzedaży na giełdzie oprogramowania) są żałosne.

Z tym też się zgadzam, bo to tworzy sytuację podobną, jak z karą za posiadanie grama narkotyków: uderza się w małe i bezbronne osoby i nabija się statystyki, gdy tymczasem grube ryby są cały czas bezpieczne. A policja chwali się, że zwalcza problem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam

 

Co do kradzieży rozumianej wprost jako strata właściciela w przypadku oprogramowania mam poważne wątpliwości.

Ponieważ jak już zostało zauważone to nie jest nawet potencjalny zysk twórcy.

Podobnie śmieszy mnie w doniesieniach prasowych ze złapano jakiegoś wielkiego pirata i miał płyty z programami o rynkowej wartości xxx pln. No i tu należy sie zastanowić bo czasem xxx jest z kosmsu . Co to wogole jest wartość rynkowa ? 

Po raz te piraty nie maja żadnej wartości rynkowej bo ich nie można sprzedać bo są piratami.

Po dwa nawet jeśli uznamy ze można je sprzedać to przecież żaden pirat nie sprzedaj po cenie rynkowej bo nie było by piractwa, wiec te programy to moaga mieć wartość conajwyzej plytek.

Po trzy przekładanie tego co mial pirat wprost na strate firmy "y" jest tez znaczna przesada bo jak by na świecie nie było piractwa (wyobraźmy sobie taka utopie :) ) To nawet wtedy cześć (i to znaczna)  użytkowników (z różnych względów w tym finansowych ) nie kupiła by legalnego oprogramowania bo wtedy opłacało by sie iść w strunę open source.

 

Tak naprawdę to firma na literę M odcina właśnie kupony od tego ze w Polsce przez 15 lat nikt nie walczył z piractwem a zdarzało sie ze pirackie programy były nadawane w formie do nagrania na kasetę w polskim radiu !!

 

Jak by nie brak walki z piractwem microsoft nie miał by dominującej pozycji na rynku !!

a w chwili obecnej cale pokolenia wychowały sie na produktach ms i zapewnia mu rzesze wiernych klientów na lata.

 

Co do sporu ms vs li/u..x

to ja w domu mam win xp (MSDN) bo akurat mam ale jak sie skończy to zadem problem (nie kupie go a visty nawet za darmo nie zainstaluje)  bo mam jeszcze debiana (bo mam postawionego na maszynkach w robocie), Do tego na drugim kompie siedzi tylko Debian (konsolowo). do tego mam jeszcze  Ubuntu i  free bsd,

 

Co do argumentu ze linux jest inny niż Windows to sie zgodzę jest lepszy :P. Argument ze linux nie nadaje sie dla laika jest wręcz śmieszny, bo radzi sobie nawet z nim moja siostra i matka nawet jej sie bardziej podoba bo ma więcej gier.

Rożnica w obsłudze miedzy linuxem a dowolnym windowsem jest porównywalna jak miedzy win 3.x i 95, 95 i xp, xp i vista przeskoku z 3.x do vista to ja nawet nie skomentuje :P.  Amimo to ludzie twierdza ze nie będą sie potrafili posługiwać linuxem.

Większość programów używanych przez laików ma linuxowe odpowiedniki. Ktoś powie ze pod linuxem nie działa Photoshop a gimp to nie to, OK zgadzam sie ale jest wine. Poza tym jeśli kogoś stać na Photoshopa za klika tyś to istotnie cena xp przy tym to pryszcz. choć tak naprawdę  dobry grafik to nawet w matlabie obrazek obrobi, bo wszystko sprowadza sie do matematyki Dobry grafik wie co sie dzieje z obrazem a ten słabszy tylko klikać potrafi dobre baletki z nikogo baletnicy nie zrobia. To jak z fotografem Amator zrobi dobre zdjęcie ale profesjonalny fotograf wie dlaczego dobrze wyszło i zrobi drugi raz takie samo jutro i za rok.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To pomyśl sobie w ten sposób:

 

Interesujesz się np. motoryzacją i chciałbyś zostać dziennikarzem. Od paru lat starasz się o pracę w różnych pismach motoryzacyjnych, ale nic z tego nie wychodzi. Prowadzisz też własnego bloga na temat motoryzacji. I jakimś trafem bloga tego zauważa ktoś z redakcji najbardziej prestiżowego pisma z branży. Podoba się mu, jak piszesz i gazeta zamawia u Ciebie artykuł. Oczywiście musi być to tekst autorski, nie może wcześniej się nigdzie indziej ukazać i honorarium jest wypłacane po publikacji.

Nie dość, że dobrze płacą, to jeszcze masz szansę zyskać coś więcej - pracę o jakiej marzysz, doświadczenie, prestiż no i, oczywiście, stałe źródło niezłych dochodów oraz możliwość rozwijania się.

Siadasz i przez tydzień piszesz rewelacyjny artykuł. Najlepszy tekst jaki stworzyłeś.

Wysyłasz im artykuł. Jednak zanim trafił do druku, to ktoś go ukradł (nieważne czy z Twojej skrzynki pocztowej czy z serwera redakcji). Fakt faktem, że ktoś go skopiował i artykuł trafił do internetu.

Efekt: dostajesz z gazety list, że taki sam tekst jest w Sieci, w związku z czym z publikacji i pieniędzy nici. Oczywiście taka szansa nie zdarza się po raz drugi. Już Ci nie proponują napisania kolejnego tekstu, tym bardziej, że nie mają pewności, że z nimi brzydko nie pogrywasz. Mogą Cię podejrzewać, że tekst skopiowałeś (wisi on niepodpisany w wielu miejscach w Sieci) albo że sprzedałeś ten sam tekst komuś innemu (bo np. pojawił się na popularnym forum motoryzacyjnym).

 

W takiej sytuacji uważałbyś nadal, że nie zostałeś okradziony? Że niczego nie straciłeś?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Co do kradzieży rozumianej wprost jako strata właściciela w przypadku oprogramowania mam poważne wątpliwości.

Ponieważ jak już zostało zauważone to nie jest nawet potencjalny zysk twórcy.

Oczywiście, że jest. Nawet gdyby tylko jeden na dwudziestu piratów w świecie bez piractwa kupił płytę, to artysta i tak jest do tyłu o realne 1/20 płyty. Choć powtarzam to już drugi raz w tym wątku, że muzyka to zupełnie inny temat, bo artysta z każdej sprzedanej kopii ma praktycznie zerową kasę. Muzyk utrzymuje się w rzeczywistości z koncertów, informatyk takiego luksusu nie ma.

 

Podobnie śmieszy mnie w doniesieniach prasowych ze złapano jakiegoś wielkiego pirata i miał płyty z programami o rynkowej wartości xxx pln. No i tu należy sie zastanowić bo czasem xxx jest z kosmsu . Co to wogole jest wartość rynkowa ? 

Po raz te piraty nie maja żadnej wartości rynkowej bo ich nie można sprzedać bo są piratami.

Tu się moim zdaniem mylisz. Chodzi o rynkową wartość PROGRAMÓW, nie nośników. Po pierwsze: zwróć uwagę na słowo "wartość" zamiast słowa "cena". Czyli "wartość" jest odzwierciedleniem w świecie piractwa *ceny*, którą program miałby w obrocie legalnym. Po drugie: określenie "rynkowa wartość pirackiego programu" należy rozumieć jako "cena, którą program osiągnąłby na legalnym rynku" i nie masz najmniejszego zgrzytu w takim określeniu.

 

Tak naprawdę to firma na literę M odcina właśnie kupony od tego ze w Polsce przez 15 lat nikt nie walczył z piractwem

Znów się nie zgodzę. Firma na M zarabia dzięki temu, że poprzez brak alternatywy (Mac był egzotyką, Linux rzeczywiście był przez lata bardzo ezoteryczny, inne się nie nadawały do poważnej pracy) Windows stał się synonimem systemu operacyjnego, a M$ Office - pakietu biurowego. To z kolei wynika z faktu, iż byli przez lata absolutnym pionierem i pośrednio przez to - także monopolistą. Dokładnie na tej samej zasadzie Google jest absolutnym liderem rynku wyszukiwarek, a jego nazwa stała się uznanym czasownikiem języka angielskiego (!) mimo, iż jest to usługa darmowa dla użytkownika.

 

a zdarzało sie ze pirackie programy były nadawane w formie do nagrania na kasetę w polskim radiu !!

Ale sam wiesz, że to były trochę inne czasy, kiedy prawo autorskie praktycznie w Polsce nie istniało. A już na pewno nie prawo autorskie chroniące zagranicznego wydawcę oprogramowania, czyli imperialistyczną świnię z demokratyczno-konsumpcjonistycznego USA :)

 

Argument ze linux nie nadaje sie dla laika jest wręcz śmieszny

Absolutnie się zgadzam. Większość ludzi wyrażających taką opinię prawdopodobnie od paru lat nie widziało Linuksa na oczy.

 

Ktoś powie ze pod linuxem nie działa Photoshop a gimp to nie to, OK zgadzam sie ale jest wine.

Akurat to jest kiepski przykład, bo Photoshop pod wine jeszcze nie chodzi zbyt dobrze :P Ale o ile wiem są inne możliwości uruchomienia PS pod Linem.

 

Natomiast świetnym argumentem jest to: "poza tym jeśli kogoś stać na Photoshopa za klika tyś to istotnie cena xp przy tym to pryszcz.".

 

Pozdro :]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

->Mariusz Błoński

Wydaje mi sie ze zaprezentowany przez ciebie przykład nie przystaje. Zauważ ze ograniczyłem sie w tej wypowiedzi do oprogramowania. A zaprezentowanym przez ciebie przykładzie mamy odczynienia z naruszeniem osobistych praw autorskich a brak forsy jest tylko konsekwencja tego ze ktoś inny podpisał sie pod textem stajać sie posiadaczem majątkowych praw autorskich. Dlatego tez prawdziwemu u autorowi nie "należało" sie honorarium. 

 

Oczywiście, że jest. Nawet gdyby tylko jeden na dwudziestu piratów [...]

Bardzo optymistyczne założenie problem w tym ze blednę ponieważ jak to mówią jak by babcia ....

Tak naprawdę nie wiadomo ilu by kupiło. Istotnie jak by jeden na 20 kupli to była by może jakaś strata ale tego porostu nie wiadomo.

Ale tak naprawdę nie o to mi chodzi tylko o fakt ze przeliczanie tego 1:1 to poważne nadużycie marketingowe

 

u się moim zdaniem mylisz. Chodzi o rynkową wartość PROGRAMÓW[...]

Mnie tam kiedyś uczyli ze towar jest warty tyle ile ktoś jest w stanie za niego zaoferować. A skoro są osoby które nie chcą zaoferować ceny producenta to znaczy ze dla nich wartosc tego programu jest nizsza.

Ale tu również chodzi mi o to ze przeliczanie takiej wartości 1:1 to pewne nadużycie które ma nie wiem co pokazać. Skuteczność policji ?

 

Znów się nie zgodzę. Firma na M zarabia dzięki temu, że poprzez brak alternatywy [...]

No tu ja sie nie zgodzę. Firma m robiła wszystko zęby takowej alternatywy nie było W tym praktycznie nie zabezpieczała swoich produktów Win 3.x działał bez seriala, a win 95 startował z serialem z 3.11 (to moim zdaniem jest zachęcanie do piractwa).naprawdę w czasach gdy nie było internetu m$ by sobie zabezpieczeniami strzelił samobója. 

Ale powtórka z historii.

DOS - Bil go praktycznie kupił nie wymyślił tzn kopił gotowy system i troszkę przerobił. Alternatywa był PC DOS (i działał bo sam widziałem go na 386 IBM ps/2) 

win 3.x nie był systemem operacyjnym a jedynie nakładka na dosa o funkcjonalności zbliżonej do Norton Commandera czy linii poleceń dosa (wiem do wszystkich 3 używałem z ostatnich 2 często korzystam do tej pory).

Pyzatym win 3.x wyglądał bardzo podobnie do geosa z komodorca (starszego jakies 3 lata) Poza tym nim wyszedł 3.0 (czyli pierwszy którego dało sie jakoś uzywac). IBM mail już os/2 z graficznym interface 2 lata.

 

Potem powstała rodzina systemów NT Problem w tym ze mimo ze jest kontynuowana do dzisiaj to nie był pomysł M$ a dziecko współpracy z ibm. Potem sie rozeszli. Caly czas byl os/2.

Rodzina 9x to był jak by autorski pomysł ms tzn troszkę przerobili interface który stworzyli za innymi. I wykorzystali wspomnianego dosa jako  "loader". Cały czas była rodzina OS/2. A szczytem zrobienia sobie przez microsoft jaj z ludzkości był Microsoft BOB (odsyłam do googli naprawdę warto).

 

No i potem wzięli wygląd z 9x i posadzili to na bebechach NT i powstał jedyny Windows którego można używać.

Jak już umarł os/2 to były już linuxy.

Alternatywa była cały czas. Ale to latwosc z jaka można było mieć windowsa spiraconego spowodowała ze nikt z niej nie korzystał i tak jest do dziś. I to jest właśnie to co legło u podstawy dominującej pozycji ms potem i to właśnie to spowodowało ze Windows i system operacyjny to synonimy. Zauważcie ze ms nie za bardzo chce popuścić taniego laptopa, również w kilku krajach rozdaje winde prawie za darmo, daje ja również za free studentom kierunków informatycznych  po co ? z dobrego serca ? nie żeby mieć kolejne pokolenia przyzwyczajonych. Przecież nawet jak informatycy będą windowsa używać to pozycja ms będzie tak naprawdę bezpieczna. Bedze sie trzymał wersji ze to piractwo pomogło microsoftowi. A teraz mając pokolenia przyzwyczajone do m$ starczy plota o kontrolach i brakuje windowsow w okolicy w sklepach. 

 

Pozdrowienia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

->Mariusz Błoński

Wydaje mi sie ze zaprezentowany przez ciebie przykład nie przystaje. Zauważ ze ograniczyłem sie w tej wypowiedzi do oprogramowania. A zaprezentowanym przez ciebie przykładzie mamy odczynienia z naruszeniem osobistych praw autorskich

A czymże niby jest kradzież programu, jeśli nie kradzieżą dóbr intelektualnych?!

 

 

Oczywiście, że jest. Nawet gdyby tylko jeden na dwudziestu piratów [...]

Bardzo optymistyczne założenie problem w tym ze blednę ponieważ jak to mówią jak by babcia ....

W takm razie zamiast liczby 20 wpisz 50, 100, 500... ale tak czy inaczej jest to realna strata.

 

Ale tak naprawdę nie o to mi chodzi tylko o fakt ze przeliczanie tego 1:1 to poważne nadużycie marketingowe

W przypadku muzyki tak, bo wytwórnie przeważnie trąbią na cały świat o tym, że piractwo uderza w muzyków. Tymczasem jest to okrutna bzdura - zdecydowaną większość zysków dostaje wytwórnia i dystrybutorzy, a artysta ma śmieszne grosze (o ile w ogóle coś dostaje, bardzo często jest to po prostu opłacenie studia i dystrybucja płyty). A do tego powtarzam po raz kolejny, że artysta zarabia nie na płytach, a na koncertach.

 

W przypadku programów zaś nie do końca masz rację. Realna strata producenta jest tutaj niemal równa z wartością rynkową straconych kopii.

 

Mnie tam kiedyś uczyli ze towar jest warty tyle ile ktoś jest w stanie za niego zaoferować.

Czyli jak mniemam twierdzisz, że jesli ktoś sprzedaje na stadionie X-lecia telefon komórkowy z kradzieży w niskiej cenie, to jest on wart właśnie tyle? Porównywanie tutaj towaru pochodzącego z kradzieży z oryginalnym produktem jest absolutnie niesłuszne i niedopuszczalne.

 

Weź też poprawkę choćby na taki detal, że do wartości programu należy zawsze doliczyć wartość usług dodatkowych, jak choćby pomoc techniczna, aktualizacje itp. Z tego powodu hipotetyczna rynkowa wartość produktu kradzionego jest zawsze niższa od oryginału, czyli strata jest podwójna: firma traci jak za cały produkt, a "klient" dostaje wadliwy egzemplarz. Choćby z tego powodu Twoje zdanie, że produkt jest wart tyle, ile za niego dasz, jest błędne, bo pirat i oryginał wcale nie są równoważne jakościowo. To po prostu nie jest ten sam produkt.

 

Inna rzecz, że program kradziony poprzez swoją obniżoną jakość może dodatkowo wpływać np. na negatywny odbiór firmy. Zobacz: gdybyś miał oryginał, bez wahania poprosiłbyś o pomoc i dostał rozwiązanie - gdy masz pirata, nie zrobisz tego i wkurzasz się na rzekomą złą jakość produktu, przez co możesz nie kupić kolejnego programu od tej samej firmy, a do tego rozsiać złą opinię po znajomych. W takiej sytuacji strata producenta jest trudna do oszacowania, ale na pewno zacznie większa, niż cena jednej kopii aplikacji.

 

Znów się nie zgodzę. Firma na M zarabia dzięki temu, że poprzez brak alternatywy [...]

No tu ja sie nie zgodzę. Firma m robiła wszystko zęby takowej alternatywy nie było W tym praktycznie nie zabezpieczała swoich produktów Win 3.x działał bez seriala, a win 95 startował z serialem z 3.11 (to moim zdaniem jest zachęcanie do piractwa).naprawdę w czasach gdy nie było internetu m$ by sobie zabezpieczeniami strzelił samobója. 

No ale ja właśnie o tym mówię! Mówię dokładnie o tym, że M$ sam wykreował sytuację, w której nie ma alternatywy. A teraz Windows jest niemal synonimem OS-u.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość tymeknafali
Niektórzy mowia - nie stac Cie na windowsa - wez linuxa - tak naprawde wszyscy wiemy, że to nie są równoważne produkty, zwłaszcza dla laika. Trzeba wziąć też pod uwagę fakt, że w dzisiejszych czasach, często komputer jest niezbędny do pracy - załóżmy że mam linuxa - wszystko legalne itd. - a pracodawca każe mi zrobić zlecenie na (oryginalnym) programie, który pod linuxem nie działa... no i mam problem.

I tu się sam plączesz we własnych słowach.

A tutaj Makroos napisałeś: ( http://kopalniawiedzy.pl/forum/index.php?topic=4172.0 )

Akurat przejśie całkowicie na Linuksa miałoby niestety jeden ogromny minus: brak

standaryzacji. Mnogość distro to świetna rzecz, pozwala na  bardzo precyzyjny dobór oprogramowania do potrzeb użytkownika, ale może prowadzić do sytuacji, gdy ciężko jest wyznaczyć jakiekolwiek standardy

W takim razie dlaczego przeważnie przy wszelkich większych migracjach ważniejszego oprogramowania (od KDE po oo.o) są problemy specyficzne dla dystrybucji?

Z jednej strony masz rację, ale z drugiej wiele rzeczy zmienia się pomiędzy dystrybucjami, jak choćby najprostsza rzecz typu wzajemnego położenia plików. Uparcie będę twierdził, że jest to problem.

Oj chyba sam się plączesz we własnych słowach...

A wyobraź sobie poza tym studenta który robi prezentacje O.O. Impress, a potem w szkole nie chce mu otworzyć M$ Office P.P(bo takiego w szkole używają - nie oszukujmy się wszystkie niemalże instytucje w Polsce używają komercyjnego softu)., bo ma jakieś niezgodności zapisu, brak obsługiwanego formatu, itp... poza tym plik zapisany w standardzie M$ O. przez M$ O. zajmuje 20 KB, a ten sam plik zapisany w tym samym formacie przez O.O. zajmuje 80 - 100 KB.

Myślę że piractwo nie będzie miało racji bytu, jeśli ceny będą rozsądne.

A to już jest totalna pomyłka. Przecież już teraz znaczna większość płyt z polską muzyką chodzi po 25 zł. A potem masz takie kwiatki, jak np z zespołem Neuma: 15 koncertów po dobre 300 osób, a ilość legalnie sprzedanych kopii płyty (po 25 zł) to 493 sztuki. Więc ten argument jest totalnie chybiony.

Faktycznie Shazzę, Boys czy Peję, czy Kombi The Best Of 70' kupisz nawet za 15 zł  :-* Ale kto tego słucha...

Chyba nie wiesz ile kosztuje normalna płyta w sklepie. Spójrz sobie, dałem dla przykładu:

http://www.cdstudio.pl/

http://www.megadisc.pl/

Nie mówiąc już o cenach płyt z grami:

http://www.empik.com/kategoria?categoryId=34&gclid=CILatdb73JECFQI6aAod91E6eA

"Chodzi mi glownie o to ze ceny nie sa dostosowane do polskich kieszeni."

To już są okrutne bzdury. zwyczajnie NIE WIERZĘ, że człowieka nie stać na XP (bo OpenOffice można mieć za darmo), szczególnie w wersji OEM w momencie zakupu komputera. To jest zwykłe szukanie sobie wymówki.

Hmmm... ciekawe gdzie mieszkasz i do jakiej klasy się zaliczasz, a przede wszystkim ile zarabiasz?

Mniej - więcej polowa Polaków żyje w dosyć ostrej biedzie, pozwól że zobrazuje:

Kasjerka w sklepie / pielęgniarka / nauczyciel / inszego rodzaju pracownicy zarabiający w granicy ~800 - 1200 zł netto, a teraz zróbmy takie proste równanie:

1200 - (300 - 400 zł czynsz, 200 - 300 zł gaz, woda, światło, 80 - 100 zł telefon, 200 - 400 zł jedzenie) = 800 - 1200  -  780 - 1100  =  20  -  100 zł, na przyjemności życia doczesnego zostaje... faktycznie każdego stać nawet na 10 płyt miesięcznie i jeszcze na odłożenie na wakacje, i zapłacenie raty za nowego Lexusa. LOL.

Koło 20% ludzi nie ma nawet tego. I jest oczywiście jeszcze grupa której się powodzi, kadra managerska, prywatne firmy, dyrektorzy, czy jakkolwiek inaczej ustawieni dobrze w życiu ludzie. (Sądząc po twoich wypowiedziach to bym wpasował Tu Ciebie, chyba że naprawdę tak kochasz polską muzykę...)

Nie wiem w jakie Ty rzeczywistości żyjesz, ale mało zdajesz sobie sprawę z tego jak jest w Polsce.

Przykład drugi: Radiohead. Ostatnio wypuścili album za "co łaska" (w tym: za kompletną darmochę, jeśli taka była twoja wola) w internecie, a mimo to ludzie wciąż wymieniali płytę między sobą w P2P. Zaznaczmy przy okazji, że wymiana w ramach P2P była wyraźnie oznaczona przez nich jako piractwo, jedynym dozwolonym przez zespół źródłem albumu była strona!

A co za różnica jakim protokołem ściągasz? P2P pozwala na zapisywanie części w trakcie ściągania, a nie każdy ma szybkie łącze, i nie każdy chce zostawiać komputer na całą noc, a tak może sobie pobrać w trzech częściach. Zresztą skąd wiesz czy serwer nie był przeciążony potem na ich stronie? Poza tym skoro pozwolili, to co im za różnica, "nie lubimy P2P, to nie pozwolimy!"... po prostu mega LOL.

Co do reszty się zgadzam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Win 300 zł + Office Home 200 zł + Photoshop 1800 zł + Corel 1400 zł = 3500 zł= nowy dobry laptop, a chciałem powiedzieć, że ceny oprogramowania spadły i to znacznie, bo kiedyś były to ceny x2, x3, lub więcej.

Czyli laptop i oprogramowanie = ok. 7000 zł. Jak ktoś zarabia 1000 co miesiąc to pozostaje kredyt. Jak spłacisz kredyt to twój komputer będzie wart poniżej 1000, no i ukażą się nowe wersje oprogramowania. Ale to jest dla wszystkich oczywiste.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Win 300 zł + Office Home 200 zł + Photoshop 1800 zł + Corel 1400 zł = 3500 zł"

 

Win 300 zł + Office Home 200 zł + Photoshop 1800 zł + Corel 1400 zł + po to masz mózg żeby myśleć = 0zł

 

teraz już wiesz o co chodzi crackerom?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie widzę najmniejszej sprzeczności. Linux jest kompatybilny z MS office, to z MS wiecznie są problemy i nie otwiera się on na inne formaty (np. karygodny brak wsparcia dla plików PDF w "golym" windows - chyba, że Vista to zmieniła, to przepraszam) . Robisz prezentację w Oo Impress, zapisujesz jako ppt w samym Impress i masz prezentację gotową do otwarcia pod Windowsem. I powiem więcej: zrobisz to łatwiej, bo Oo zgodność z wieloma formatami ma wbudowaną, Office Ci tego nie da.

 

A przede wszystkim pisałem o MIGRACJACH z systemu na system. Problem istnieje i jest irytujący, ale tak naprawdę wcale nie większy, niż w przypadku zmiany wersji Windowsa.

 

Brak standaryzacji rozumiem raczej jako nieuregulowany dokładnie sposób rozmieszczania plików w systemie plików. Może on sprawić problemy np. w dużej korporacji - gdyby okazało się, że zainstalowane są w niej różne distro, to niektórym mogłoby być ciężko się połapać. Zwróć jednak uwagę, że w tamtym wątku napisałem, że jeśli przejdą na jedną distro, nie będzie kłopotu. Już teraz wytwarza się ogomna przewaga zaledwie paru dystrybucji, więc kłopot traci na znaczeniu. Już nie wspomnę zaś o tym, że kolejne wersje Linuksa są ZAWSZE kompatybilne wstecz - M$ ma z tym problemy, co widać genialnie choćby na przykładzie sterowników dla starego sprzętu pod Viśtą.

 

Jeszcze w temacie migracji: zdecydowana większość kłopotów to wina twórców oprogramowania, którzy stosują zapisywanie położenia plików w postaci absolutnej, zamiast w oparciu o zmienne systemowe. Wtedy kłopotu nie ma. Na szczęście zdecydowana większość developerów zdała sobie sprawę z problemu i teraz jest to problem bardzo, bardzo rzadki.

 

I trzecia sprawa: niezgodność między distro jest dokładnie tym samym, czym niezgodność pomiędzy wersjami windowsa. Z tą tylko różnicą, że w Linuksie niezgodność możesz załatać przeważnie pobierając jeden program za darmo. W przypadku płatnych programów takiej sztuczki nie wykonasz.

 

:-*

Nie mam nic przeciwko Twojej orientacji, ale byłbym wdzięczny, gdybyś mnie nią na siłę nie uszczęśliwiał.

 

Chyba nie wiesz ile kosztuje normalna płyta w sklepie.

Wręcz przeciwnie. Przejdź się do sklepu, znaczna większość muzyki kosztuje teraz max 35 zł, a większość polskich płyt kosztuje 25 zł. A coraz więcej płyt z totalnego mainstreamu światowego (ot, pierwszy z brzegu przykład: Nelly Furtado) chodzi po 35 zł. Nie wmówisz mi, że to za dużo. Poza tym powtarzam nie wiem który raz, że muzyka rzeczywiście ma inny nieco status w tej sytuacji.

 

Nie mówiąc już o cenach płyt z grami

Jeśli jest Ciebie stać na komputer, to i na zakup gry raz na jakiś czas powinieneś mieć kasę. To nie moja wina, że większość użytkowników zachowuje się jak rozpieszczone książątka, którym co tydzień trzeba nowej gry. Poza tym: rozumiem kradzież bułki przez głodnego człowieka, którego na nią nie stać. Ale kradzieży gry nie tłumaczy nic.

 

I jeszcze jedno: kto powiedział, że gra komputerowa jest dobrem pierwszej potrzeby? Mam rozumieć, że jak mnie nie stać na luksus w postaci Mercedesa, to mam prawo go sobie ukraść?

 

Kasjerka w sklepie / pielęgniarka / nauczyciel / inszego rodzaju pracownicy zarabiający w granicy ~800 - 1200 zł netto, a teraz zróbmy takie proste równanie:

1200 - (300 - 400 zł czynsz, 200 - 300 zł gaz, woda, światło, 80 - 100 zł telefon, 200 - 400 zł jedzenie) = 800 - 1200  -  780 - 1100  =  20  -  100 zł, na przyjemności życia doczesnego zostaje... faktycznie każdego stać nawet na 10 płyt miesięcznie i jeszcze na odłożenie na wakacje, i zapłacenie raty za nowego Lexusa. LOL.

Pozwolę sobie przypuścić, że takiej osoby nie stać nawet na komputer. A jeśli już ją stać i planuje zakup, to powinna przemyśleć, czy stać ją też na gry. Analogiczna sytuacja: stać Cię na nędznego fiata 126p, ale nie stać Ciebie na dobre radio do niego, więc masz prawo to radio ukraść?

 

Koło 20% ludzi nie ma nawet tego. I jest oczywiście jeszcze grupa której się powodzi, kadra managerska, prywatne firmy, dyrektorzy, czy jakkolwiek inaczej ustawieni dobrze w życiu ludzie. (Sądząc po twoich wypowiedziach to bym wpasował Tu Ciebie, chyba że naprawdę tak kochasz polską muzykę...)

O moim statusie finansowym zdecydowanie wolałbym nie rozmawiać. Ale uwierz mi, kocham dobrą polską muzykę.

 

Nie wiem w jakie Ty rzeczywistości żyjesz, ale mało zdajesz sobie sprawę z tego jak jest w Polsce.

Żyję w takiej rzeczywistości, że średnia krajowa pensja to 3000 zł brutto, a mimo to jakieś 70% ludzi w kraju ma kradzionego Windowsa na komputerze. Kradnie, choć ma doskonałą alternatywę w postaci choćby Linuksa.

 

A co za różnica jakim protokołem ściągasz? P2P pozwala na zapisywanie części w trakcie ściągania

Przecież http i ftp też na to pozwalają. No, chyba, że przeglądasz internet dzięki IE, ale lepiej nie chwal się takimi informacjami, bo może Ci się stać krzywda :)

 

Zresztą skąd wiesz czy serwer nie był przeciążony potem na ich stronie?

Nie był ani przez chwilę.

 

Poza tym skoro pozwolili, to co im za różnica, "nie lubimy P2P, to nie pozwolimy!"... po prostu mega LOL.

Ogromna różnica z punktu widzenia praw autorskich. Poza tym Radiohead akurat są wybitnym przykładem ciekawego zjawiska, że nawet darmowa muzyka jest piracona. To siedzi tak głęboko w ludziach,, że nawet zaoferowanie im tego za darmo tego nie wypleni. I to jest duży problem.

 

Pozdro.

 

 

 

P.S. Dirtyme - myślisz, że gdyby Twoim rodzicom ukradziono portfel z cała wypłatą w tramwaju, to też by było "po to mam mózg, żeby myśleć"? Przecież koleś znalazł łatwe i proste rozwiązanie kłopotu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bycie okradzionym nie jest przyjemne niemniej jednak uważam że taki sprytny złodziej jest godny że tak powiem podziwu.  chodzi o to żeby nie wpaść w błoto

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To od razu najlepiej dajmy ludziom prawo do morderstw, w końcu sprytny morderca to też nie byle co.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Motywacja do aktywnej zmiany złych nawyków może prowadzić do impulsywnych zachowań (Motivation and Emotion).
      Prof. Dolores Albarracín z University of Illinois zauważyła, że osoby poddane primingowi słowami sugerującymi działanie wykazywały silniejszą tendencję do podejmowania impulsywnych decyzji, które przeszkadzały w osiągnięciu długoterminowych celów. Jeśli u kogoś podczas primingu zwiększano dostępność kategorii związanych z odpoczynkiem, nieaktywnością, łatwiej mu było unikać impulsywnych decyzji.
      Wg popularnych poglądów na samokontrolę, chcąc skutecznie sterować swoim zachowaniem, powinniśmy wytężać siłę woli, zwalczać pokusy, przezwyciężać pragnienia i kontrolować impulsy. Jak na ironię, w takich sytuacjach ludzie muszą często walczyć, by niczego nie zrobić, np. nie zjeść kawałka ciasta - podkreśla Justin Hepler. Ale czy lepiej odczekać, ile trzeba, czy też odważnie wziąć się ze sobą za bary?
      Hepler, Albarracín i zespół z Uniwersytetu Stanowego Idaho oraz Uniwersytetu Południowego Mississippi zapytali o to samo, dlatego postanowili sprawdzić, czy skuteczna samokontrola polega na aktywnym, wymagającym wysiłku osiąganiu celów, czy raczej odraczaniu zachowania do momentu, aż zakończy się przetwarzanie wystarczającej ilości informacji.
      Amerykanie przeprowadzili 2 eksperymenty. W pierwszym stosowano priming słowami kojarzonymi z działaniem (start, aktywny itp.) lub bezczynnością (stop, pauza itp.), a następnie testowano samokontrolę, mierząc wolę zrzeczenia się natychmiastowej nagrody pieniężnej na rzecz późniejszej większej. W drugim eksperymencie zastosowano podobny priming i oceniono kontrolę impulsów podczas prostej gry komputerowej.
      Ochotnicy zmotywowani do działania częściej woleli nagrodę natychmiastową od odroczonej i trudniej im było kontrolować impulsy.
      Słowa kojarzone z nieaktywnością [...] wpływają na badanych rozluźniająco. Sugeruje to, że stan relaksacji jest lepszy dla odpierania pokus - podsumowuje Albarracín.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      U ludzi prospołeczne zachowania napędza przeważnie empatia. Zastanawiając się, czy podobna motywacja występuje u nienaczelnych ssaków, badacze z Uniwersytetu w Chicago postanowili zbadać szczury. Okazało się, że gryzonie te nie tylko uwalniają towarzyszy z pułapki, ale i dzielą się z nimi potem czekoladą. Chyba więc można mówić o współodczuwaniu?
      Inbal Ben-Ami Bartal i Peggy Mason podzielili 60 szczurów na pary. Po 2 tygodniach wspólnego mieszkania duety umieszczono na specjalnej arenie. Jedno zwierzę trafiało do plastikowej pułapki, którą dało się otworzyć za pomocą pchnięcia pyskiem. Wolne gryzonie wydawały się zaniepokojone sytuacją. Po 12 dniach ćwiczeń 77% nauczyło się uwalniać drugiego szczura. Grupa kontrolna stykała się z pustą pułapką oraz pułapką z pluszową myszą. W tym przypadku zwierzęta nie były tak silnie zainteresowane jej otwieraniem - sztukę tę opanowało zaledwie 12%.
      Amerykanie ustalili, że motywem działania szczurów nie mogły być korzyści zapewniane przez fizyczny kontakt. Poruszające się swobodnie gryzonie nadal uwalniały swoich kolegów, choć nie mogły się z nimi spotkać po zakończeniu misji. Naukowcy podkreślają, że wyciągając towarzysza z opresji, nie próbowały wyeliminować drażniących czy niepokojących dźwięków, bo uwięziony szczur nie nawoływał zbyt często i głośno.
      Co jest dla szczura ważniejsze: zdobycie smakołyka w postaci czekolady czy udzielenie pomocy? Eksperymenty Bartala i Mason pokazały, że w przypadku, gdy uwięziony znajdował się obok pojemnika z czekoladą, zwierzęta otwierały obie pułapki i przeważnie dzieliły się słodyczami. Podczas eksperymentu szczury równie szybko otwierały oba pojemniki, podczas gdy w warunkach kontrolnych z czekoladą i pustą pułapką zdecydowanie szybciej dobierały się do czekolady.
      Wg Bartala, pomaganie z pobudek empatycznych jest głęboko zakorzenionym ssaczym zachowaniem. Oznacza to, że nie trzeba specjalnego planowania, by się pojawiło.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Zdaniem Erica Corleya, wydawcy hakerskiego magazynu 2600, aż 25% amerykańskich hakerów i crackerów jest informatorami FBI. Corley twierdzi, że osoby przyłapane na cyberprzestępczości mogą łatwo uniknąć długoletniego więzienia, jeśli zgodzą się na współpracę.
      Wśród najbardziej znanych współpracowników znajduje się haker Adrian Lamo, który poinformował organa ścigania, że Bradley Manning przekazał tajne dokumenty serwisowi Wikileaks.
      Wśród amerykańskich cyberprzestępców panuje ponoć atmosfera paranoi i nieufności. John Young, założyciel witryny Cryptome, pierwszej strony w sieci, która zajmowała się ujawnianiem poufnych informacji, stwierdził, że dziesiątki hakerów zostało sprzedanych przez ludzi, którym ufali.
      Wiadomo, że agenci FBI prowadzili co najmniej jedną czarnorynkową witrynę, na której handlowano danymi o skradzionych kartach kredytowych. To pozwoliło im schwytać wielu cyberprzestępców. Podobno Biuro ma swoich ludzi wśród Anonimowych oraz w grupie LulzSec, która ostatnio przeprowadziła kilka ataków na Sony.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Regularne wizyty w klubie zdrowia gry Second Life pomagają schudnąć w rzeczywistym świecie - przekonują naukowcy z Indiana University.
      Badani, którzy brali udział w dwóch 3-miesięcznych programach odchudzających (jeden prowadzono w świecie wirtualnym, drugi przebiegał klasycznie), zrzucili podobną liczbę kilogramów. Amerykanie uważają, że motywacja i pewność siebie zbudowane w ramach gry mają wpływ na codzienne życie danego człowieka.
      Dr Jeanne Johnston nawiązała współpracę ze społecznością Club One Island z Second Life. Razem opracowano program utraty wagi. Do udziału w eksperymencie zaproszono osoby z nadwagą i otyłością. Na co najmniej 4 godziny tygodniowo spotykały się one w klubie Second Life lub w realnym świecie. Na mityngach podawano informacje dotyczące odżywiania, aktywności fizycznej, zmiany nawyków oraz wykorzystania wsparcia społecznego. Większość obu grup stanowiły kobiety, przy czym średnia wieku w przypadku kursu Second Life wynosiła 46 lat, a w świecie rzeczywistym 37 lat. Po 12 tygodniach ochotnicy z obu grup stracili średnio po 4,5 kg, odnotowano też bardzo podobne spadki wskaźnika masy oraz otłuszczenia ciała.
      Kiedy z uczestnikami badania przeprowadzono wywiady dotyczące ewentualnych zmian zachowania, okazało się, że członkowie Club One Island zrobili więcej w kierunku zdrowszego odżywiania się i zwiększenia aktywności fizycznej. Ich koleżanki i koledzy z drugiej grupy nie dokonali istotnych statystycznie zmian w zakresie żadnego z ocenianych zachowań (poza dietą i ćwiczeniami analizowano też liczbę godzin snu).
      To antyintuicyjne [bycie bardziej aktywnym w ramach czegoś de facto nieistniejącego], lecz dzięki wizualizacji i edukacji czynności wykonywane w świecie wirtualnym mogą być przenoszone do świata rzeczywistego. Program wirtualny był co najmniej tak samo skuteczny, jak tzw. program twarzą w twarz, a pod pewnymi względami sprawdzał się nawet lepiej. Ma bowiem potencjał docierania do ludzi, którzy normalnie nigdy by nie poszli na siłownię lub z powodu ograniczeń, np. braku czasu czy dyskomfortu odczuwanego w klubie fitness, nigdy nie przyłączyliby się do programu.
      Jakiś czas temu inni amerykańscy naukowcy wykazali, że ludzie ćwiczą intensywniej, gdy zamiast ruszać się samemu, robią to w towarzystwie awatara.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Według naukowców z University of Pennsylvania, testy na inteligencję mierzą nie tylko poziom zdolności umysłowych, ale i motywację. Amerykanie wykazali, że by uzyskać wysoki wynik IQ, konieczna była zarówno duża inteligencja, jak i wysoka motywacja, natomiast niski wynik mógł stanowić wynik niedoboru jednego z tych czynników.
      Na początku psycholodzy analizowali wcześniejsze badania dotyczące wpływu zachęt materialnych, czyli krótko mówiąc nagród, na wyniki osiągane w teście na inteligencję przez ponad 2 tys. osób. Okazało się, że zachęty u wszystkich zwiększały liczbę osiąganych punktów, ale szczególnie silnie działały u ludzi z niższym bazowym poziomem IQ.
      Następnie zespół z Filadelfii oceniał, jak motywacja wpływa na wyniki w testach na inteligencję, a także na przewidywania związane z inteligencją oraz poziomem funkcjonowania w przyszłości. Naukowcy wykorzystali do tego celu dane z badania podłużnego 250 chłopców, które ciągnęło się od okresu dojrzewania po wczesną dorosłość. Ustalono, że niektórzy starają się bardziej od reszty w warunkach, gdzie nagroda jest niewielka. Do uzyskania wysokiego wyniku konieczna jest więc wysoka inteligencja oraz skłonność do rywalizacji, skłaniająca badanego do działania na najwyższym osiągalnym dla niego poziomie.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...