Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Koronawirus z Wuhan przeszedł na ludzi z nietoperzy

Rekomendowane odpowiedzi

Naukowcy z Instytutu Wirusologii w Wuhan opublikowali wyniki badań nad koronawirusem 2019-nCoV [PDF]. Nowy wirus jest w 79,5% identyczny z koronawirusem SARS-CoV i w 96% identyczny z koronawirusem infekującym nietoperze. Tym samym obalono wcześniejsze twierdzenia, w które wątpiło wielu naukowców, jakoby źródłem zarażenia 2019-nCoV miały być węże.

Do pierwszego zainfekowania człowieka nowym koronawirusem doszło prawdopodobnie na targu w Wuhan. Jednak w Chinach powszechne są nieodpowiedzialne dziwaczne zachowania, które znacząco zwiększają ryzyko zainfekowania ludzi patogenami odzwierzęcymi. W sieci możemy znaleźć m.in. filmy pokazujące Chińczyków jedzących w restauracjach całe nietoperze.

Tymczasem nowy koronawirus infekuje coraz więcej osób, a władze Chin poddają kwarantannie kolejne miasta. Dotychczas zamknięto co najmniej 10 miast, w których mieszka około 33 milionów osób.

Obecnie mamy do czynienia z 860 potwierdzonymi przypadkami zachorowań i 26 zgonami. Wiadomo też, że koronawirus wydostał się poza Chiny, a przypadki zachorowań odnotowano m.in. w Japonii, Wietnamie, Tajlandii, Arabii Saudyjskiej czy USA. Kilka podejrzanych przypadków badanych jest też w Wielkiej Brytanii.

W epicentrum epidemii, mieście Wuhan, szpitale nie są w stanie poradzić sobie z napływem mieszkańców, którzy chcą się przebadać. Dlatego też rozpoczęto tam budowę nowego szpitala na 1000 łóżek. Zostanie on stworzony z elementów prefabrykowanych i ma być gotowy... w najbliższy poniedziałek.

 


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak można jeść nietoperze? Przecież to siedlisko najgorszych patogenów. Jak czasem wpadnie latem taki do domu przez otwarte na oścież okno i trzeba malucha wynieść, to bez grubych rękawic nawet się do niego nie zbliżam. A oni to jedzą.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To samo mogą powiedzieć o nas, jak można jeść świnie czy kury? A jaja? Przecież tam jest masa zarazków. Co kraj to obyczaj. Ten nietoperz był gotowany więc pewnie bezpieczny, ale akurat co do tego filmiku czytałem że to fake.

Nie oszukujmy się, oficjalne informacje nigdy nie są prawdą. W Wuhan znajduje się od 2015r. BSL-4 - laboratorium które bada takie patogeny. Może coś uciekło? A może to nie przypadek? Dziwny zbieg okoliczności na 2 tygodnie przed ich największymi imprezami masowymi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przecież nie chodzi o to, że potrawa z nietoperza jest źródłem wirusa sama w sobie. Ryzyko występuje przed ugotowaniem: łapanie nietoperzy, ich transport, ubój, przyrządzanie. Nietoperze są rezerwuarem śmiertelnie niebezpiecznych patogenów (http://www.medycynawet.edu.pl/images/stories/pdf/pdf2016/052016/201605284290.pdf ), porównywanie ich z jajami czy wieprzowiną to grube nieporozumienie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Od początku pandemii COVID-19 możemy oglądać w mediach zdjęcia i grafiki reprezentujące koronawirusa SARS-CoV-2. Wyobrażamy go sobie jako sferę z wystającymi białkami S. Obraz ten nie jest do końca prawdziwy, gdyż w rzeczywistości wirion – cząstka wirusowa zdolna do przetrwania poza komórką i zakażania – jest elipsoidą, która może przyjmować wiele różnych kształtów. Z rzadka jest to kształt kulisty.
      Teraz naukowcy z kanadyjskiego Queen's University oraz japońskiego Okinawa Institute of Science and Technology (OIST) przeprowadzili modelowanie komputerowe, podczas którego zbadali, jak różne kształty wirionów wpływają na zdolność SARS-CoV-2 do infekowania komórek.
      Naukowcy sprawdzali, jak wiriony o różnych kształtach przemieszczają się w płynie, gdyż to właśnie wpływa na łatwość transmisji. Gdy wirion trafi do naszych dróg oddechowych, przemieszcza się w nosie i płucach. Chcieliśmy zbadać jego mobilność w tych środowiskach, mówi profesor Eliot Fried z OIST.
      Uczeni modelowali dyfuzję rotacyjną, która określa, z jaką prędkością cząstki obracają się wokół osi prostopadłej do powierzchni błony. Cząstki bardziej gładkie i bardziej hydrodynamiczne napotykają mniejszy opór i obracają się szybciej. W przypadku koronawirusa prędkość obrotu wpływa na zdolność do przyłączenia się do komórki i jej zainfekowania. Jeśli cząstka obraca się zbyt szybko, może mieć zbyt mało czasu na interakcję z komórką i jej zarażenie. Gdy zaś obraca się zbyt wolno, może nie być w stanie przeprowadzić interakcji w odpowiedni sposób, wyjaśnia profesor Fried.
      Uczeni modelowali elipsoidy spłaszczone i wydłużone. Sfera to rodzaj elipsoidy obrotowej, która ma wszystkie trzy półosie równe. Elipsoida spłaszczona ma jedną oś krótszą od dwóch pozostałych, elipsoida wydłużona – jedną oś dłuższą od dwóch pozostałych. Możemy sobie to wyobrazić przyjmując, że elipsoida spłaszczona, to kula, która zmienia kształt tak, by stać się monetą, a elipsoida wydłużona to kula, która próbuje stać się prętem. Oczywiście w przypadku wirionów zmiany są bardzo subtelne. Aby uzyskać większy realizm, naukowcy dodali do swoich elipsoid wystające białka S, symbolizowane przez kule na powierzchni elipsoidy.
      Przyjęliśmy też założenie, że każde z białek S ma ten sam ładunek elektryczny, przez co odpychają się od siebie, to zaś powoduje, że są równomiernie rozłożone na całej powierzchni elipsoidy, dodaje doktor Vikash Chaurasia z OIST.
      Analizy wykazały, że im bardziej kształt wirionu odbiega od kształtu kuli, tym wolniej się on obraca. To może oznaczać, że łatwiej mu będzie przyłączyć się do komórki i ją zarazić. Autorzy badań przyznają, że ich model jest uproszczony, jednak pozwala nam lepiej zrozumieć właściwości koronawirua i jedne z czynników wpływających na łatwość, z jaką nas zaraża.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Ukraińskie Centrum Rehabilitacji Nietoperzy w Charkowie to jedyny na Ukrainie i największy w Europie ośrodek tego typu. Gdy Rosja napadła na naszego wschodniego sąsiada, pracownicy Centrum oświadczyli, że zostają ze swoimi zwierzętami – które wciąż hibernowały – i rozpoczynają przygotowania systemu, który pozwoli nietoperzom na samodzielne opuszczenie miejsc, w których się znajdowały.
      Charków od początku wojny stał się celem najeźdźców. Pierwszy wpis Centrum brzmiał: Rosja zaatakowała Ukrainę dzisiaj o 5 rano. W związku z niepewną sytuacją pracujemy nad systemem umożliwiającym nietoperzom samodzielne opuszczenie miejsc hibernacji. Prosimy wszystkich, którzy znajdą nietoperza, by go napoili i wsadzili do lodówki, by mógł hibernować. W tej chwili centrum zawiesza działalność rehabilitacyjną. W bieżącym roku chcieliśmy zorganizować 10. uroczyste wypuszczenie naszych nietoperzy na wolność.
      Centrum powstało w 2013 roku dzięki wsparciu ze strony prywatnego ogrodu zoologicznego z Kijowa, Feldman Ecopark. Jest ono prowadzone przez biologów i weterynarzy, którzy ratują nietoperze na całej Ukrainie, a jego główną misją jest pomoc we współistnieniu ludzi i nietoperzy na obszarach zurbanizowanych. Większość zwierząt trafia tam zimą. Czasami są to duże grupy, liczące nawet do 1000 osobników. Centrum zapewnia im miejsce do zimowania, leczy rany, odżywia, opiekuje się osieroconymi młodymi. Ponadto na terenie Ekoparku znajduje się unikatowe zamknięte pomieszczenie o średnicy 20 metrów, gdzie młode i ranne nietoperze mogą bezpiecznie nabywać umiejętności sprawnego latania.
      Praca Centrum jest niezwykle ważna dla zachowania bioróżnorodności, gdyż wszystkie żyjące na Ukrainie gatunki nietoperzy są zagrożone. Dotychczas centrum ocaliło 19 500 zwierząt z 12 gatunków. Stało się ono też inspiracją dla założenia podobnych instytucji na Białorusi i w Rosji. Po rosyjskiej napaści, istnienie centrum stanęło pod znakiem zapytania.
      Jesteś odpowiedzialny za to, co oswoiłeś, tym cytatem z „Małego Księcia” rozpoczyna się drugi wojenny wpis Centrum. Jego pracownicy podziękowali za wyrazy wsparcia, które płynęły z całego świata. Przyjaciele Centrum zorganizowali zbiórkę pieniędzy na jego rzecz, dzięki czemu każdy z nas może wesprzeć datkiem walkę mieszkańców Charkowa o przyrodę swojego kraju. Centrum można wspomóc też na Patreonie.
      Naprawdę jesteśmy w niebezpieczeństwie. Nie tylko nasze nietoperze, ale również członkowie naszego zespołu (obecnie wszyscy jesteśmy bezpieczni, żywi i nikt z nas nie został ranny). Szybko zbudowaliśmy klatki, które pozwolą nietoperzom samodzielnie się z nich wydostać. Dzięki temu samodzielnie będą mogły zdecydować, kiedy wrócą na łono natury. Niestety, Charków znajduje się pod ostrzałem rakietowym i jest atakowany przez siły lądowe. Zespół z Centrum, w miarę możliwości, kontynuował swoją pracę. Nietoperze trafiły m.in. do prywatnych lodówek pracowników. W miarę możliwości docierali oni też do samego Centrum, sprawdzając, co dzieje się z pozostałymi zwierzętami.
      Nietoperze były stopniowo ewakuowane z budynków Centrum, w pobliżu których coraz częściej spadały pociski. Ewakuację rozpoczęto od najsłabszych zwierząt, by specjaliści mogli cały czas mieć je na oku. Okazało się też, że chroniący się w piwnicach mieszkańcy Charkowa spotykają tam nietoperze i dzielili się informacjami na ich temat z Centrum.
      Centrum zajmuje się nie tylko ratowaniem nietoperzy, ale prowadzi też związane z ich ochroną prace naukowe. Wraz z Instytutem Weterynaryjnej Medycyny Doświadczalnej i Klinicznej w Charkowie oraz niemieckim Instytutem Friedricha Loefflea prowadzi projekt badania pasożytów żerujących na nietoperzach. Celem projektu jest określenie potencjalnych zagrożeń dla zdrowia ludzkiego przez mikroorganizmy znajdujące się w ciałach nietoperzy. I to właśnie ten projekt sprowadził na Centrum największe niebezpieczeństwo.
      Dnia 17 marca wysoko postawiony urzędnik rosyjskiego Ministerstwa Obrony oświadczył, że wspomniany program to część tajnego finansowanego przez Zachód projektu rozwoju broni biologicznej. Bronią tą miały być celowo zarażane nietoperze, które wysyłano do Rosji, by zakażały jej obywateli. Oświadczenie to świetnie wpisywało się w rosyjską propagandę, która na początku pandemii twierdziła, że SARS-CoV-2 powstał w tajnym amerykańskim laboratorium i celowo rozpowszechniono go w Chinach, a ostatnio oskarżała Ukrainę o prace nad bronią biologiczną. Wykorzystywanie prac Centrum przez rosyjską propagandę mogło oznaczać, że ta unikatowa instytucja stanie się celem fizycznych ataków najeźdźców. Tym bardziej, że z propagandowym atakiem zbiegł się wybuch rakiety w pobliżu centrum. Konieczne były więc pilne działania. Biolog Anton Vlaschenko i wolontariusze przeprowadzili szybką ewakuację pozostałych zwierząt. Dwa dni po ataku rosyjskiej propagandy poinformowali, że wszystkie nietoperze zostały już przeniesione w inne miejsca.
      Kilka dni później pogoda poprawiła się na tyle, że można było rozpocząć stopniowe wypuszczanie zwierząt. Następnie nadeszła kolejna dobra wiadomość. Jakimś cudem udało się dotrzeć do Ekoparku i zabrać stamtąd 1000 hibernujących nietoperzy. Przed dwoma dniami Anton i jego zespół poinformowali, że niemal wszystkie nietoperze są już na wolności. Zostało z nami tylko kilka osobników, które albo są obecnie zbyt słabe, albo będą wymagały rehabilitacji do końca życia. W końcu jesteśmy pewni, że żaden z naszych nietoperzy nie umrze z powodu braku opieki, czytamy w najnowszym wpisie.
      Wszyscy żyjemy, nikt z nas nie jest ranny, mamy zaspokojone podstawowe potrzeby, kończą pracownicy Centrum.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Połączenie łagodnej infekcji i szczepionki wydaje się najbardziej efektywnym czynnikiem chroniącym przed COVID-19, informują naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles (UCLA). Główny wniosek z naszych badań jest taki, że jeśli ktoś zachorował na COVID, a następnie został zaszczepiony, to nie tylko znacząco zwiększa się u niego liczba przeciwciał, ale rośnie ich jakość. To zaś zwiększa szanse, że przeciwciała te poradzą sobie z kolejnymi odmianami koronawirusa, mówi profesor Otto Yang z wydziałul chorób zakaźnych, mikrobiologii, immunologii i genetyki molekularnej.
      Wydaje się, że kolejne wystawienia układu odpornościowego na kontakt z białkiem kolca (białkiem S) pozwala układowi odpornościowemu na udoskonalanie przeciwciał u osoby, która chorowała na COVID-19. Uczony dodaje, że nie jest pewne, czy takie same korzyści odnoszą osoby, które przyjmują kolejne dawki szczepionki, ale nie chorowały.
      Grupa Yanga porównała przeciwciała 15 osób, które były zaszczepione, ale nie zetknęły się wcześniej z wirusem SARS-CoV-2 z przeciwciałami 10 osób, które nie były jeszcze zaszczepione, ale niedawno zaraziły się koronawirusem. Kilkanaście miesięcy później 10 wspomnianych osób z drugiej grupy było w pełni zaszczepionych i naukowcy ponownie zbadali ich przeciwciała.
      Uczeni sprawdzili, jak przeciwciała reagują na białko S różnych mutacji wirusa. Odkryli, że zarówno w przypadku osób zaszczepionych, które nie chorowały oraz tych, które chorowały, ale nie były szczepione, możliwości zwalczania wirusa przez przeciwciała spadały w podobnym stopniu gdy pojawiła się nowa mutacja. Jednak gdy osoby, które wcześniej chorowały na COVID-19, były rok po chorobie już w pełni zaszczepione, ich przeciwciała były zdolne do rozpoznania wszystkich mutacji koronawirusa, na których je testowano.
      Nie można wykluczyć, że odporność SARS-CoV-2 na działanie przeciwciał może zostać przełamana poprzez ich dalsze dojrzewanie w wyniki powtarzanej wskutek szczepienia ekspozycji na antygen, nawet jeśli sama szczepionka nie jest skierowana przeciwko danemu wariantowi, stwierdzają naukowcy. Przypuszczają oni, że kolejne szczepienia mogą działać podobnie jak szczepienia po przechorowaniu, jednak jest to tylko przypuszczenie, które wymagają weryfikacji.
      Ze szczegółami badań można zapoznać się w artykule Previous Infection Combined with Vaccination Produces Neutralizing Antibodies with Potency against SARS-CoV-2 Variants.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Niedawno zidentyfikowany wariant Omikron koronawirusa SARS-CoV-2 wywołał spore poruszenie wśród ekspertów. Tym, czego najbardziej obawiają się specjaliści, jest duża liczba zmian w tym wariancie. Zawiera on bowiem ponad 30 mutacji w białku S. Tym, które umożliwia wirusowi infekowanie komórek naszego organizmu.
      Na razie nie wiemy, czy Omikron jest bardziej zaraźliwy, czy powodowana nim choroba przebiega w inny sposób niż w przypadku wcześniejszych wariantów i czy obecnie dostępne szczepionki są równie skuteczne w jego przypadku. W RPA ukazały się właśnie wstępne wyniki badań sugerujących, że Omikron może z trzykrotnie większym prawdopodobieństwem może ponownie infekować ludzi. Wyniki tych badań nie zostały jeszcze opublikowane w recenzowanym czasopiśmie.
      Wydaje się, że Omikron pojawił się bardzo szybko, a specjaliści próbują zrozumieć, jak doszło do pojawienia się tak wielu mutacji w tak krótkim czasie.
      Jedną z możliwych dróg pojawienia się tak mocno zmutowanego wariantu jest jego wcześniejsze krążenie w izolowanej populacji, w której miał więcej możliwości zmiany niż w populacji ogólnej. Później mógł się rozprzestrzenić po poza tę populację. Alternatywnym wyjaśnieniem jest pojawienie się wielu mutacji u pojedynczej osoby. Taki scenariusz jest możliwy w przypadku osoby o osłabionym układzie odpornościowym, na przykład u nosiciela wirus HIV. RPA, gdzie po raz pierwszy odkryto wariant Omikron, ma największą na świecie populację nosicieli HIV. Mimo, że w międzyczasie zidentyfikowali starsze przypadki Omikrona w USA i Europie, scenariusza o dużej liczbie mutacji u pojedynczej osoby nie można wykluczyć.
      Masz układ odpornościowy składa się m.in. z komórek CD4+, które stymulują inne limfocyty T do ataku. U osób ze zdrowym układem odpornościowym limfocyty T niszczą komórki zarażone wirusem. Jednak u osób z osłabionym układem odpornościowym liczba komórek CD4+ T jest niewielka. Dlatego też może u nich dojść do długotrwałej infekcji. W trakcie jej trwania organizm nie jest jednak całkowicie bezbronny. Wytwarza on bowiem limfocyty B. Rozpoczyna się wyścig zbrojeń pomiędzy wirusem a układem odpornościowym. Atak ze strony limfocytów B jest na tyle słaby, że nie jest w stanie oczyścić organizmu z wirusa, jednak wywiera presję ewolucyjną na wirusa, który zaczyna mutować, by uniknąć ataku.
      Wiemy, że taki scenariusz jest możliwy, gdyż już przed kilkoma miesiącami w RPA opisano przypadek nosicielki wirusa HIV, która przez ponad pół roku była zarażona SARS-CoV-2. W tym czasie wirus w jej organizmie uległ licznym mutacjom, a część z nich pojawiła się w białku S.
      Jeszcze inną możliwą drogą nabycia tak wielu mutacji w krótkim czasie jest pojawienie się ich wśród zwierząt. Wiele dowodów wskazuje na to, że SARS-CoV-2 pochodzi od nietoperzy, znamy też przykłady przechodzenia tego wirusa z ludzi na zwierzęta. Nie można więc wykluczyć, że jakieś zwierzęta zaraziły się od ludzi SARS-CoV-2, w ich organizmach wirus zetknął się z zupełnie innym środowiskiem, inną presją ze strony układu odpornościowego, nabył wielu mutacji i ponownie zaraził człowieka. Jednak, jak podkreśla Gonzalo Bello z Instytutu Oswaldo Cruza w Rio de Janeiro, który badał brazylijską odmianę Gamma, taka droga nabycia dużej liczby mutacji to obecnie wyłącznie spekulacja.
      Dobre zrozumienie historii i ewolucji wariantu Omikron będzie wymagało zidentyfikowania pierwszego pacjenta lub społeczności, w której się pojawił. To jednak będzie bardzo trudne, gdyż wychwytujemy jedynie niewielką część zarażonych ludzi. Jednak im więcej przypadków Omikrona zostanie znalezionych, a ich genomy zsekwencjonowane, tym większe prawdopodobieństwo, że uda się określić obszar i czas, w którym po raz pierwszy się pojawił.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy chcą lepiej poznać mopki zachodnie (Barbastella barbastellus) - zamierzają je policzyć i zbadać ich aktywność. Na ochronę tego leśnego nietoperza do badaczy i praktyków działających w Ogólnopolskim Towarzystwie Ochrony Nietoperzy trafi ponad 800 tys. zł z funduszy norweskich (Mechanizm Finansowy EOG 2014-2021). Projekt "Czynna ochrona mopka zachodniego na wybranych obszarach leśnych w Polsce" koordynuje dr hab. Andrzej Węgiel z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu (UPP).
      Status gatunku
      Jak podkreślono na stronie UPP, mopek zachodni jest nietoperzem objętym ścisłą ochroną gatunkową. Podlega zapisom Konwencji Berneńskiej, Konwencji Bońskiej oraz Porozumienia o ochronie populacji europejskich nietoperzy (EUROBATS). Na mocy dyrektywy siedliskowej jest gatunkiem wskaźnikowym w procesie wyznaczania obszarów Natura 2000.
      Na Czerwonej liście zwierząt ginących i zagrożonych w Polsce B. barbastellus figuruje w kategorii DD (o statusie słabo poznanym). Mimo że występuje na terenie całej Polski, nawet szacunkowo nie wiadomo, jak liczna jest jego populacja.
      Mopek jest gatunkiem trudno policzalnym o rozproszonym występowaniu, co uniemożliwia rozpoznanie stanu jego populacji i planowanie skutecznej ochrony. Jego ochrona wymaga podjęcia szeroko zakrojonych działań na rozległym obszarze, najlepiej w lasach całej Polski.
      Uzupełnienie stanu wiedzy o mopku
      W tym celu w kilkunastu obszarach leśnych kraju naukowcy rozwieszą po 100 budek szczelinowych - będą one letnimi schronieniami zastępczymi dla mopków. Zespół będzie kontrolował, czy są w nich nietoperze, a także prowadził nowoczesny detektorowy monitoring ich aktywności. Nowatorski sposób próbkowania populacji B. barbastellus pozwoli ocenić zmiany jej dynamiki.
      Projekt zakłada, że wypracowane metody - dobre praktyki - znajdą naśladowców. Jest to niezwykle ważne, bo choć wiele nadleśnictw prowadzi czynną ochronę nietoperzy, podejmowane działania w niewielkim stopniu dotyczą mopka. Realizując projekt, naukowcy planują więc przygotować i rozpowszechniać "Poradnik praktycznej ochrony mopka zachodniego".
      Podstawowym celem projektu jest uzupełnienie wiedzy nt. aktywności tego gatunku w lasach i poprawa warunków jego bytowania. Projekt ochrony mopka będzie realizowany w 12 obszarach leśnych. Są one położone w różnych regionach Polski.
      W projekcie biorą udział naukowcy z kilku instytucji: wspomnianego już Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu, a także Uniwersytetu Wrocławskiego, Uniwersytetu Łódzkiego, Instytutu Biologii Ssaków Polskiej Akademii Nauk w Białowieży, Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego, Uniwersytetu Zielonogórskiego oraz Instytutu Nauk Biologicznych Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...