Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Maria Antonina ponoć całkowicie osiwiała w noc przed swoją egzekucją. Anegdoty o siwieniu przez stres powtarza wielu ludzi. Jakie zjawiska miałyby jednak za to odpowiadać? Naukowcy z Uniwersytetu Harvarda ustalili, że przyczyną jest nadmierne pobudzanie komórek macierzystych z mieszków włosowych przez nerwy współczulne, biorące udział w reakcji walcz bądź uciekaj.

Każdy ma do opowiedzenia anegdotę o tym, jak stres wpływa na jego ciało, a zwłaszcza skórę i włosy. Chcieliśmy sprawdzić, czy taki związek istnieje, a jeśli tak, w jaki sposób stres prowadzi do zmian w różnych tkankach. Pigmentacja włosów jest zaś dostępnym i łatwym do śledzenia systemem [...] - opowiada prof. Ya-Chieh Hsu.

Początkowo naukowcy przypuszczali, że stres powoduje atak immunologiczny na komórki produkujące pigment. Myszy pozbawione komórek odpornościowych nadal wykazywały jednak siwienie, dlatego Amerykanie zwrócili się ku hormonowi stresu - kortyzolowi. Także i w tym przypadku zabrnęli w ślepy zaułek.

Stres zawsze podnosi poziom kortyzolu w organizmie, dlatego myśleliśmy, że odgrywa on jakąś rolę. Ku naszemu zaskoczeniu, kiedy usunęliśmy nadnercza, [...] pod wpływem stresu włosy myszy nadal siwiały.

Systematycznie eliminując kolejne opcje, zespół zajął się wreszcie współczulnym układem nerwowym, który odpowiada za reakcję walcz bądź uciekaj (układ ten odpowiada za mobilizację organizmu). Nerwy współczulne rozgałęziają się do mieszków włosowych. Naukowcy odkryli, że stres powoduje, że uwalniają one noradrenalinę, która zostaje wychwycona przez pobliskie komórki macierzyste melanocytów.

W mieszku włosowym pewne komórki macierzyste stanowią rezerwuar komórek produkujących pigment. Gdy włos odrasta, niektóre z nich przekształcają się w melanocyty.

Autorzy artykułu z pisma Nature zauważyli, że noradrenalina z nerwów współczulnych sprawia, że komórki macierzyste są nadmiernie aktywowane. Wszystkie przekształcają się w komórki produkujące pigment, przez co magazyn przedwcześnie się opróżnia.

Gdy rozpoczynaliśmy badanie, domyślałam się, że stres jest zły dla ciała, ale niekorzystny wpływ, jaki zaobserwowaliśmy, przekraczał wszelkie moje wyobrażenia. Po zaledwie paru dniach zostały zużyte wszystkie komórki macierzyste melanocytów. Gdy przepadają, nie da się już regenerować pigmentu. Strata jest permanentna.

Ustalenia zespołu pokazują skutki uboczne skądinąd ochronnej reakcji. Ostry stres, a zwłaszcza reakcja walcz bądź uciekaj, był tradycyjnie postrzegany jako korzystny dla przeżycia zwierzęcia. W tym jednak przypadku ostry stres powoduje wyczerpanie komórek macierzystych - dodaje dr Bing Zhang.

By połączyć stres z siwieniem, naukowcy zaczęli od reakcji całego organizmu i stopniowo skupiali się na poszczególnych układach, interakcjach komórkowych i ostatecznie na dynamice molekularnej. Proces ten wymagał wykorzystania różnych narzędzi i współpracy multidyscyplinarnej.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czyli człowiek siwieje w ciągu jednej nocy, bo wyczerpała się populacja komórek tworzących melanocyty tworzące barwnik? Chyba jednak potrzeba więcej mechanizmów aby już wyrosły włos nagle stracił barwę. Nie słyszałem aby ciała po śmierci siwiały...

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 24.01.2020 o 18:55, peceed napisał:

Czyli człowiek siwieje w ciągu jednej nocy, bo wyczerpała się populacja komórek tworzących melanocyty tworzące barwnik?

To, że człowiek może osiwieć w przeciągu kilku, kilkunastu godzin, to urban/village legends. W kwestiach klimatycznych też  czerpiesz z takich żródeł?

W dniu 24.01.2020 o 18:55, peceed napisał:

Nie słyszałem aby ciała po śmierci siwiały...

Bo to widać, a nie słychać. Melanina z upływem czasu ulega reakcji fotochemicznej. W Muzeum Auschwitz-Birkenau nie był?:o

 

Teraz zauważyłem tytuł.;)

"Błyskawiczne siwienie", to skokowy zanik wytwarzania melaniny i początek wzrostu siwego włosa. To, co wcześniej wyrosło, zachowuje kolor pierwotny, ponieważ keratyna to białko martwe, nie mające łączności fizjologicznej z opuszką.

  • Pozytyw (+1) 1
  • Negatyw (-1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
51 minut temu, 3grosze napisał:

Błyskawiczne siwienie", to skokowy zanik wytwarzania melaniny i początek wzrostu siwego włosa. To, co wcześniej wyrosło, zachowuje kolor pierwotny, ponieważ keratyna to białko martwe, nie mające łączności fizjologicznej z opuszką.

Też oczekiwałeś, że wyjaśnią jak martwe białko zmienia kolor w ciągu nocy? Ja nawet czytałem o gościu co wyskoczył bez spadochronu i osiwiał zanim doleciał do gruntu. Cudem przeżył, ale osiwiał. Muszę przyznać że czuję niedosyt :)

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
24 minuty temu, Jajcenty napisał:

Też oczekiwałeś, że wyjaśnią jak martwe białko zmienia kolor w ciągu nocy?

No właśnie tak jestem zaimpregnowany na taką niemożliwość, że tytuł "zobaczyłem" poniewczasie.:D

Edytowane przez 3grosze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
16 godzin temu, 3grosze napisał:

To, że człowiek może osiwieć w przeciągu kilku, kilkunastu godzin, to urban/village legends. W kwestiach klimatycznych też  czerpiesz z takich żródeł?

Bo to widać, a nie słychać. Melanina z upływem czasu ulega reakcji fotochemicznej. W Muzeum Auschwitz-Birkenau nie był?:o

No więc nie jest to urban legend. Kilka razy spotkałam się relacją z XIX i XX wieku, która naocznie widziała to zjawisko. Słynni badacze "urban legends" biją olbrzymią pianę na "zabijaniu mitów", robią dobrą rzecz ale często dla sensacji przeginają. Tak jest w tym przypadku.

  • Negatyw (-1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
31 minut temu, Ergo Sum napisał:

Kilka razy spotkałam się relacją z XIX i XX wieku, która naocznie widziała to zjawisko

A ja jeszcze większą ilość razy spotkałem się z relacją naocznych świadków, którzy płaską Ziemię widzieli. Ale olałem, w przeciwieństwie do ciebie, takie żródło wiedzy.:P  Tzn naiwna jesteś, skoro uważasz, że "relacja" może widzieć.:D

Edytowane przez 3grosze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A co powiecie o takiej sytuacji ze kobieta weszła do windy której nie było i na dole nie była tylko martwa ale i siwa? To było dość dawno lata może 80-te ale to była koleżanka Babci.

Jak o tym opowiadała Babcia to było to dla mnie trochę jak bajka. Ale usłyszałem tę samą opowieść od kogoś kto w tej instytucji pracował jak to miało miejsce przy rozmowie o windach kto nie był znajomym Babci zresztą Babcia już nawet nie żyła wtedy.

Dodam jeszcze tylko że tą instytucją była akademia medyczna i tam to ludzie opowiadają.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość kremien

Z ciekawości poszukałem i to zjawisko jest nazwane "syndromem Marii Antoniny". Jednak pomimo nazwijmy to wielu "potencjalnych" przypadków nie znalazłem nic konkretniejszego, niż domniemania o takich ludziach, gdzie przyczyną był zawsze silny bodziec stresowy. Może ktoś z Was miał więcej szczęścia i znalazł jakieś bardziej udokumentowane przypadki? I sorry, ale zasłyszane "od babci" nie zawsze jest najlepszym argumentem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Godzinę temu, kremien napisał:

gdzie przyczyną był zawsze silny bodziec stresowy.

Przeżywane pod wpływem silnego stresu emocje wprowadzają człowieka w swoisty stan abnegacji, kiedy własny wygląd jest najmniej ważny i...zaprzestaje farbować włosy, więc po jakimś czasie (od farby zależącym) kolor wraca do naturalnego.

To moje prywatne wytłumaczenie zjawiska.

Maria Antonina, cóż...była naturalną blondynką. Prawdopodobnie  włosy barwiła (w końcu miała 40stkę  na karku) a przebywając prawie 2 lata w więzieniu dostęp do kosmetyków i ciasteczek żaden. Gdy ją prowadzono na szafot jej wizerunek był zdecydowanie inny od zapamiętanego z okresu prosperity.

Wierzący w zjawisko, niech najpierw dowiedzą się co noszą na głowie. W tym wątku widać, że znamy się na wszystkim, ( @Ergo Sum ) tylko nie na sobie.:D

Procesy metaboliczne zachodzą w macierzy włosa skąd stare komórki są wypychane ku górze gdzie rogowacieją i obumierają, tworząc trzon. Trzon nie jest ani ukrwiony ani unerwiony, więc jak można zawartą w nim melaninę wycofać, zneutralizować czy zamalować na biało?;)

 A że trzon jest martwy, to bardzo dobrze: jak nas fryzjer strzyże to nie krwawimy i nie krzyczymy z bólu.

 

 

Edytowane przez 3grosze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znalazłem kompromis który zadowoli każdego.

Ktoś preferujący golenie na zero doznaje stresu. A następnego dnia widzi że ma siwy meszek/odrosty na skórze:D

Innej opcji nie ma żeby"nagle" osiwieć

 

  • Lubię to (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
4 godziny temu, 3grosze napisał:

Prawdopodobnie  włosy barwiła (w końcu miała 40stkę  na karku) a przebywając prawie 2 lata w więzieniu dostęp do kosmetyków i ciasteczek żaden.

Wystarczyło, żeby zestresowała się na początku tego 2-letniego okresu, żeby pod koniec pobytu mieć włosy całkowicie siwe.

P.S. Napisałem, pomyślałem, potem wygooglowałem, że włosy rosną przeciętnie 1 cm miesięcznie (a w gorszych warunkach nawet wolniej), więc rzeczywiście w przypadku długowłosej kobiety niekoniecznie musiało wystarczyć. Choć z drugiej strony, pewnie nie wiadomo, jakiej długości miała włosy w więzieniu.

Edytowane przez darekp

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy z Loma Linda University, uczelni wyższej prowadzonej przez Adwentystów Dnia Siódmego, przedstawili pierwsze dowody wskazujące, że towarzystwo grzechotnika wpływa uspokajająco na innego grzechotnika. Przeprowadzone badania pokazały, że u zestresowanego węża mamy do czynienia ze zjawiskiem społecznego przekazu emocji – buforowania społecznego – czyli sytuacji w której obecność towarzysza zmniejsza stres. Zjawisko to jest szeroko opisywane głównie u ludzi i innych ssaków. Teraz wiemy, że występuje też u węży.
      Gdy zwierzęta doświadczają silnego lub chronicznego stresu dochodzi do wydzielania hormonów, zmieniających prace układu nerwowego, odpornościowego i zachowanie. Niektóre zwierzęta potrafią modulować reakcję na stres w obecności innych przedstawicieli swojego gatunku. To buforowanie społecznego nie było dotychczas dokładnie badane w przypadku gadów czy innych zwierząt prowadzących samotny tryb życia.
      Lukę tę postanowili uzupełnić naukowcy z Loma Linda University. Wykazaliśmy, że gdy dwa węże są razem i doświadczają stresu, nawzajem buforują swoją reakcję. Podobnie jak ludzie, którzy lepiej radzą sobie, gdy wspólnie doświadczają stresu. Nigdy wcześniej nie zaobserwowano takiego zjawiska u żadnego gatunku gada, mówi doktorantka Chelsea Martin, główna autorka badań.
      Naukowcy prowadzili eksperymenty na 25 przedstawicielach gatunku Crotalus helleri. Zwierzętom przymocowano elektrody monitorujące pracę serca, a testy prowadzono według trzech scenariuszy: gdy umieszczano je w wiadrze same, gdy razem z nimi leżała gruba lina i gdy był tam drugi wąż. Po 20 minutach w zakrytym wiadrze, gdy zwierzę się uspokoiło, naukowcy celowo je stresowali i obserwowali, jak wpływało to na ich puls, jak długo wracał on do normy i jak długo zwierzę porusza grzechotką.
      Okazało się, że buforowanie społeczne nie tylko ma miejsce u węży, ale nie ma różnicy pomiędzy osobnikami żyjącymi na nizinach, które zwykle zimują samotnie, a tymi z gór, zimującymi z innymi wężami. Nie zauważono też różnicy między samcami a samicami, które w czasie ciąży gromadzą się, a następnie pozostają ze swoim potomstwem.
      Eksperyment pokazuje, że grzechotniki wcale nie są takimi samotnikami, za jakie się je uważa. Towarzystwo innego węża ma na nie pozytywny wpływ.
      W kolejnym etapie badań naukowcy chcą sprawdzić, czy na buforowanie społeczne u grzechotników ma wpływ kontakt fizyczny (poczas omawianych badań zwierzęta miały ze sobą kontakt) oraz ewentualna wcześniejsza znajomość.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy z Imperial College London i Natural History Museum opublikowali dwie prace, w których opisali wyniki badań nad populacją czterech gatunków brytyjskich trzmieli. W pierwszym z badań pokazali, jak stres środowiskowy historycznie zmieniał kształt skrzydeł zwierząt, w drugim zaś opisali metodę pozyskiwania DNA z kolekcji muzealnych, co pozwoli na badanie historii genetycznej trzmieli.
      Na całym świecie dochodzi do spadku liczby owadów, zagrożonych jest coraz więcej gatunków. Olbrzymią rolę w zanikaniu owadów odgrywają pestycydy i zmiany klimatu. Naszą szczególną uwagę przyciągają znane nam zapylacze, jak pszczoła miodna czy właśnie trzmiele.
      Brytyjscy naukowcy przyjrzeli się owadom przechowywanym w muzealnych zbiorach od 1900 roku. Szczególną uwagę zwracali na symetrię skrzydeł. Ich wysoka asymetria pokazuje bowiem, że zwierzęta zostały poddane wysokiemu stresowi środowiskowemu. Uczeni zauważyli, że od roku 1925 stres wywierany na trzmiele jest coraz większy. Każdy z czterech badanych gatunków wykazywał coraz większą reakcję na stres w drugiej połowie XX wieku. Gdy uczeni przyjrzeli się średniej rocznej temperaturze i poziomowi opadów i porównali te dane z danymi o asymetrii skrzydeł zauważyli, że do większej asymetrii dochodziło w latach cieplejszych i bardziej wilgotnych. Takie warunki zdarzają się coraz częściej, a to oznacza, że warunki środowiskowe są coraz bardziej niekorzystne dla trzmieli.
      Skąd jednak pomysł, by badać okazy z kolekcji? Dotychczas naukowcy badający np. pszczoły miodne, sprawdzali zmiany ich zachowania w różnych warunkach, na przykład odległość, na jaką wysuwają żądła, czy też badali ekspresję genów czy zmiany ilości różnych molekuł w komórkach w reakcji na niekorzystne czynniki. Jednak wiele z tego typu badań wymaga użycia żywych owadów. Możemy zatem dowiedzieć się czegoś o tym, jak obecne warunki środowiskowe wpływają na owady. Brytyjczycy chcieli zaś wiedzieć, jak wyglądało to w przeszłości.
      Dobrym przybliżeniem warunków życia owadów okazał się kształt ich skrzydeł. Im większa między nimi asymetria, w tym bardziej stresowym – zatem niekorzystnym – środowisku żył owad. Dzięki badaniom, które przeprowadziliśmy na trzmielach, z tego, co mówi nam asymetria ich skrzydeł i jak wyglądało to w ubiegłym wieku, możemy teraz przewidywać, że coraz cieplejsze i coraz bardziej wilgotne lata będą wywierały niekorzystne skutki na te owady, mówi doktor Richard Gill z Imperial College London, który specjalizuje się w badaniu wpływu działalności człowieka na trzmiele. Naukowiec uważa, że zmiana symetrii skrzydeł związana jest ze zmianami epigenetycznymi (zmianami ekspresji genów), do których dochodzi pod wpływem czynników środowiskowych. Grupa Gilla nie badała DNA owadów. Zajęła się tym natomiast grupa doktor Seliny Brace, ekspertki od starego DNA z Museum of Natural History.
      Większość z owadów w muzealnych kolekcjach nie była konserwowana z myślą o jak najlepszym zachowaniu DNA. Stąd też trudności w jego pozyskaniu ze zbiorów muzealnych. Przeprowadziliśmy jedno z pierwszych badań, w ramach których w wielu zbiorach muzealnych poszukiwane było DNA przechowywanych tam owadów. Bardzo ważne jest byśmy rozumieli, jak materiał genetyczny się zachował. Zauważyliśmy, że ulega on bardzo szybkiej degradacji, ale z czasem ta degradacja spowalnia i pojawia się stały wzorzec degradacji i fragmentacji materiału genetycznego, wyjaśnia Selina.
      Naukowcy dowiedzieli się więc, jak przebiega proces degradacji DNA owadów przechowywanych w muzeach, a to z kolei pozwoliło im opracować metody rekonstrukcji tego DNA. Dzięki temu już w najbliższej przyszłości można będzie wykorzystać badania DNA muzealnych okazów owadów do lepszego zrozumienia, jak zmiany środowiskowe wpływają na te zwierzęta oraz łączyć wyniki takich badań z wynikami badań morfologicznych dotyczących np. asymetrii skrzydeł.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Pamięć pogarsza się z wiekiem, bo mózg przejmuje na siebie większe obciążenie związane z biciem serca. Z upływem czasu duże tętnice sztywnieją, co ostatecznie prowadzi do uszkodzenia naczyń kapilarnych w mózgu. Jak można się domyślić, nie służy to tkankom i sprawnemu przebiegowi procesów poznawczych.
      Proponujemy ciąg wydarzeń, który tłumaczy, w jaki sposób starzenie mózgu i naczyń są ze sobą powiązane - podkreśla prof. Lars Nyberg z Uniwersytetu w Umeå.
      Nyberg i Anders Wåhlin stworzyli model, który rozpoczyna się od bicia serca. Bazuje on na licznych badaniach z ostatnich 5 lat i wyjaśnia, czemu niektóre procesy poznawcze mogą być szczególnie zagrożone.
      Gdy ludzkie ciało się starzeje, duże tętnice, np. aorta, sztywnieją i tracą sporą część zdolności do absorbowania wzrostów ciśnienia generowanych w momencie wyrzutu krwi do tętnic. Pulsacyjne zmiany ciśnienia są więc przenoszone na mniejsze naczynia, między innymi w mózgu. Najdrobniejsze naczynia w mózgu, kapilary, są poddawane zwiększonemu stresowi powodującemu uszkodzenia komórek znajdujących w ścianach naczyń i w ich otoczeniu, a należy pamiętać, że są one ważne dla regulacji mikrokrążenia mózgowego. Jeśli najmniejsze naczynia są uszkodzone, ma to negatywny wpływ na zdolność zwiększania dostaw krwi do mózgu w sytuacji, kiedy mamy sobie poradzić z wymagającymi procesami poznawczymi.
      Wg Szwedów, szczególnie podatną strukturą jest hipokamp, czyli część mózgu odpowiedzialna m.in. z pamięć epizodyczną. Dzieje się tak, bo znajduje się on w pobliżu dużych naczyń i jest stosunkowo wcześnie wystawiany na wpływ zwiększonego obciążenia.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Latem nie brakuje okazji do jedzenia na dworze. To w końcu czas grilli, przyjęć pod chmurką, pikników i festiwali food tracków. Okazuje się jednak, że by kiełbaska czy burger lepiej smakowały, warto usiąść i nie jeść na stojąco.
      Prof. Dipayan Biswas z Uniwersytetu Południowej Florydy bada m.in. zależności między układem przedsionkowym (zmysłem równowagi) a zmysłem smaku.
      Odkrył, że stanie nawet przez kilka minut wywołuje fizyczny stres, który wycisza kubki smakowe. Grawitacja ściąga krew do niższych partii ciała, przez co serce musi ciężej pracować, by przepompować ją do góry. Przyspieszenie tętna aktywuje oś podwzgórze-przysadka-nadnercza, co z kolei skutkuje wzrostem stężenia hormonu stresu kortyzolu. Ta reakcja łańcuchowa zmniejsza wrażliwość zmysłową, co oddziałuje na ocenę smaku pokarmów i napojów, postrzeganie ich temperatury oraz ogólną objętość spożywanych produktów.
      Gdy ludzie doświadczają dyskomfortu, pokarmy normalnie uznawane za dobre, nie wydają się już tak smaczne. Biswas potwierdził tę hipotezę, prosząc 350 ochotników o ocenę smaku chlebków pita. Okazało się, że ludzie, którzy stali, dawali przekąskom niższe oceny niż badani siedzący na miękkim krześle.
      W kolejnym etapie naukowcy podawali ochotnikom brownie (w formie na jeden kęs) z lokalnej restauracji; były one wcześniej testowane i przez wielu uznawane za smaczne. Ludzie, którzy jedli na siedząco, przyznawali ciastkom najwyższe noty. Kiedy jednak piekarz dodał do brownie 1/4 kubka soli, wyniki były odwrotne. Stojący nie uznawali ciastek za aż tak bardzo słone i dawali im wyższą ocenę od osób kosztujących ich na siedząco.
      Wyniki sugerują, że aranżując sytuacje jedzenia na stojąco, rodzice mogą sprawić, że nieprzyjemne w odbiorze zdrowe pokarmy będą się wydawały dzieciom smaczniejsze. Na podobnej zasadzie, podając niedobre, np. gorzkie, lekarstwa, także warto wykorzystać postawę stojącą.
      Biswas przeprowadził dodatkowe testy. Prosił o próbowanie owocowych przekąsek ludzi niosących torby z zakupami (to odpowiednik kipowania w sklepie spożywczym czy w restauracyjnej części centrów handlowych). Zarówno u stojących, jak i siedzących ochotników dodatkowy ciężar sprawiał, że jedzenie smakowało gorzej. To sugestia, że za wpływem postawy ciała na ocenę smaku stoi właśnie fizyczny stres.
      Na końcu Amerykanie badali wpływ postawy ciała na postrzeganie temperatury. Ochotnikom dawano kubki gorącej kawy. Stojący twierdzili, że nie jest ona aż tak intensywna, ale z drugiej strony spożywali mniej napoju od siedzących (stres stłumił apetyt).
      Mając to wszystko na uwadze, naukowcy przekonują, że jedzenie na stojąco może pomóc w chudnięciu. Ciekawe, czy ktoś się porwie na taką metodę...

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Psy odzwierciedlają długoterminowy poziom stresu swoich właścicieli. W badaniach naukowców z Uniwersytetu w Linköping wzięło udział 58 psów: 33 owczarki szetlandzkie i 25 border collie. Wyniki ukazały się w piśmie Scientific Reports.
      Szwedzi sprawdzali, jak na poziom stresu u psów wpływają czynniki związane ze stylem życia i ludzie mieszkający z czworonogami. Wcześniejsze badania wykazały, że przedstawiciele tego samego gatunku mogą odzwierciedlać wzajemnie swoje stany emocjonalne. Naukowców interesowało, czy analogiczne odzwierciedlanie poziomu stresu w dłuższym okresie może zachodzić także międzygatunkowo, np. między psami a ludźmi.
      Poziom stresu na przestrzeni kilku miesięcy określano, mierząc stężenie kortyzolu w kilkucentymetrowych odcinkach włosów psów i ich właścicieli.
      Odkryliśmy, że długoterminowe poziomy kortyzolu u psa i właściciela są zsynchronizowane; właściciele z wysokim stężeniem kortyzolu mieli psy z wysokim poziomem kortyzolu, a właściciele z niskim poziomem hormonu psy z niskim poziomem hormonu - opowiada Ann-Sofie Sundman.
      W badaniu wzięło udział 58 psów. Wszystkie należały do kobiet. Ludzie i psy dostarczali włosy przy 2 okazjach (między nimi upływało parę miesięcy). Ponieważ aktywność fizyczna może wpływać na poziom kortyzolu, akademicy chcieli porównać psy do towarzystwa z psami biorącymi udział w konkursach posłuszeństwa i zwinności. Aktywność oby grup monitorowano przez tydzień za pomocą specjalnej obroży.
      Wcześniejsze badania wykazały, że gdy człowiek i pies razem biorą udział w zawodach, ich krótkoterminowe poziomy kortyzolu w ślinie rosną synchronicznie. Najnowsze badanie pokazało, że fizyczna aktywność psa nie wpływa na długoterminowy poziom kortyzolu we włosie. Z drugiej strony u psów biorących udział w zawodach poziom stresu silniej korelował z poziomem stresu właściciela; akademicy wyjaśniają to wyższym stopniem aktywnej interakcji.
      Właścicielki psów proszono także o wypełnienie 2 kwestionariuszy do badania osobowości ludzi i psów. W ten sposób sprawdzano, czy poziom stresu koreluje z cechami osobowościowymi.
      Co zaskakujące, nie odkryliśmy jakiegoś większego wpływu osobowości psa na długoterminowy stres. Dla odmiany osobowość właściciela wywierała silny wpływ. To właśnie doprowadziło nas do konstatacji, że psy odzwierciedlają stres właścicieli - opowiada Lina Roth.
      By ustanowić związek przyczynowo-skutkowy, potrzebne są, oczywiście, dalsze badania. Obecnie planowane są eksperymenty z udziałem innych ras. Zarówno owczarek szetlandzki, jak i border collie są psami pasterskimi, które wyhodowano w taki sposób, by współpracowały z ludźmi i szybko, dokładnie reagowały na sygnały. Teraz przyszedł więc czas na sprawdzenie, czy synchronizacja stresowa zachodzi także w przypadku psów myśliwskich, u których trenuje się niezależność. Kolejnym zagadnieniem jest ewentualny wpływ płci właściciela.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...