Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Gang mógł się pozbyć człowieka walczącego o ochronę motyli

Rekomendowane odpowiedzi

W Meksyku narastają obawy o los Homera Gómeza, aktywisty ekologicznego i eksperta od danaidów wędrownych (Danaus plexippus), czyli motyli znanych lepiej jako monarchy. Nikt go nie widział od ponad tygodnia, od 13 stycznia, a prowadzi on rezerwat motyli w południowo-zachodnim stanie Michoacán, gdzie działa wiele gangów.

Istnieją realne obawy, że na celownik wzięli aktywistę ludzie nielegalnie karczujący las. Gómez próbuje go chronić dla motyli.

Od 2006 r. w Meksyku zniknęło ok. 60 tys. osób. Wiele z nich padło ofiarą gangów, które kontrolują duże połacie tego kraju i zabijają każdego, kto może zagrozić ich nielegalnym działaniom, a więc handlowi narkotykami i ludźmi, wycince lasów czy wydobyciu różnych surowców.

Gómez to 50-letni inżynier rolnictwa, który zarządza jednym z największych rezerwatów monarchów w Meksyku - El Rosario. Dał się poznać jako niestrudzony działacz na rzecz ochrony danaidów oraz lasów sosnowych i jodłowych, do których co roku motyle widowiskowo migrują z Ameryki Północnej.

El Rosario zapoczątkowało swoją działalność w listopadzie zeszłego roku. Miała to być strategia umożliwiająca nielegalną wycinkę na obszarze kluczowym dla D. plexippus.

Po raz ostatni widziano Gómeza 13 stycznia po południu na spotkaniu w wiosce El Soldado. Wiadomości reklamujące El Rosario były nadal wysyłane z jego komórki 14 stycznia rano. Gdy jego telefon przestał być aktywny, rodzina zgłosiła zaginięcie. W poszukiwania zaangażowało się ponad 200 ochotników. Na próżno...

Zaniepokojeni brakiem rezultatów krewni zorganizowali w zeszły piątek protest przed biurami prokuratora generalnego stanu Michoacán.

Organizacje zajmujące się prawami człowieka zaapelowały do władz o zintensyfikowanie poszukiwań Gómeza i sprawdzenie, czy jego zniknięcie może być powiązane z kampanią antywycinkową.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy z Jet Propulsion Laboratory i innych instytucji, stworzyli indeks wrażliwości lasów tropikalnych. Służy on do określania podatności tych ekosystemów na dwa główne zagrożenia: ocieplanie się klimatu oraz konsekwencje związane z wycinką i fragmentacją lasów poprzez budowę dróg, osiedli czy tworzenie pól uprawnych. Okazuje się, że trzy główne obszary lasów tropikalnych są w różnym stopniu podatne na różne zagrożenia.
      Basen Amazonki jest niezwykle wrażliwy zarówno na zmiany klimatu jak i na wywoływane przez ludzi zmiany w użytkowaniu terenów. W Basenie Kongo mają miejsce te same zjawiska co w Amazonii, jednak tamtejsze lasy są bardziej na nie odporne. Z kolei większość azjatyckich lasów tropikalnych w większym stopniu cierpi z powodu wycinki niż z powodu zmian klimatu.
      Lasy tropikalne to prawdopodobnie najbardziej zagrożone habitaty na Ziemi. Są jak kanarek w kopalni, mówi Sassan Saatchi, główny autor najnowszych badań.
      W lasach tropikalnych mieszka ponad połowa gatunków roślin i zwierząt żyjących na Ziemi i przechowują one ponad połowę węgla uwięzionego w roślinach.
      Jednak w XX wieku ludzie wycięli 15–20% tych lasów, a kolejnych 10% uległo degradacji. Tymczasem zmiany klimatu prowadzą do coraz częstszych i poważniejszych pożarów, ograniczają zdolność lasów do wchłaniania dwutlenku węgla i zwiększają emisję CO2 z lasów.
      W 2019 roku National Geographic Society zorganizowało zespół ekspertów, których celem było stworzenie nowego indeksu wrażliwości lasów tropikalnych. Uczeni mieli do dyspozycji dane satelitarne oraz z pomiarów polowych z lat 1982–2018. To na ich podstawie powstał indeks. Dzięki niemu można będzie dokładniej badać procesy zachodzące w lasach tropikalnych, takie jak wchłanianie i uwalnianie węgla, ich produktywność, cykl obiegu wody i bioróżnorodność.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Stado 15 słoni od ponad roku przemieszcza się z południa na północ Chin. Od czasu, gdy w marcu 2020 roku opuściły rezerwat Xishuangbanna w pobliżu granicy z Laosem i Mjanmą, zwierzęta przewędrowały ponad 500 kilometrów. Niektórzy twierdzą, że zjadły w tym czasie rośliny uprawne o wartości około miliona dolarów.
      Lokalne władze próbują utrzymać słonie z dala od zamieszkałych terenów. Wykładają dla nich żywność i budują płoty. Nie zawsze jedna się to udaje. Stado widziano na obrzeżach 8-milionowego Kunmingu.
      Specjaliści nie wiedzą, dlaczego słonie opuściły rezerwat. Niewykluczone, że panuje w nim zbyt duże zagęszczenie. George Wittemyer z Colorado State University mówi, że słonie azjatyckie są zagrożone i w Chinach pozostało ich zaledwie około 300. W ostatnich latach populacja tych zwierząt zwiększyła się w rezerwatach w regionie Xishuangbanna. Zdaniem Wittemyera stado może szukać terenów, gdzie będzie panowała mniejsza konkurencja o zasoby.
      Niektórzy eksperci zastanawiają się jednak, czy stado nie zostało wyprowadzone z rezerwatu przez niedoświadczonego lidera, który podjął nierozważną decyzję.
      Lokalne władze poinformowały mieszkańców okolic Kunmingu i Yuxi, by w razie zauważenia słoni, nie zbliżali się do nich, nie straszyli ich i by upewnili się, że zbiory są zabezpieczone. Jeśli stado nie wróci do rezerwatu być może zostanie dla niego utworzony nowy obszar, na którym zwierzęta będą mogły żyć.
      Becky Shu Chen z Zoological Society of London, która bada interakcje pomiędzy ludźmi a słoniami ma nadzieję, że ta sytuacja zwróci uwagę na konflikty pomiędzy ludźmi a słoniami i na rolę, jaką odgrywa przygotowanie się na te konflikty w strategii ochrony słoni.
      Musimy się nauczyć nie jak rozwiązać problem, ale jak zwiększyć naszą tolerancję. Może uda się wykorzystać tę sytuację do pokazania, że ludzie i zwierzęta mogą współistnieć, dodaje.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Niedobór pokarmu sprawia, że gąsienice danaidów wędrownych (Danaus plexippus) zaczynają ze sobą walczyć. Celują głową w jedzącego konkurenta, licząc na przejęcie liści trojeści. Wyniki badań zespołu Alexa Keene'a opisano w iScience.
      Zwykle Keene bada muszki owocowe i ryby jaskiniowe, ale pod wpływem przypadkowego spostrzeżenia postanowił przystosować swoje laboratorium do badania monarchów. Moja żona wskazała na podwórku dwie walczące ze sobą gąsienica danaida. Zasiadłem do YouTube'a i znalazłem nagrania tego zachowania. Wcześniej nie było ono udokumentowane w literaturze naukowej.
      Próbując rozszerzyć swoje badania na danaidy, naukowcy musieli się zmierzyć z różnymi trudnościami. W 2019 r. huragan Dorian zniszczył ogródek monarchów. Znalezienie trojeści pozbawionej pestycydów także nie było łatwym zadaniem.
      Koniec końców udało się sfilmować gąsienice, które współzawodniczyły ze sobą, gdy naukowcy zmniejszali ilość dostępnego pokarmu.
      Przy spadającej dostępności pokarmu zauważyliśmy podwyższony poziom agresji - podkreśla Elizabeth Brown. Biolodzy dodają, że szczyt agresywnych zachowań obserwuje się u gąsienic IV i V stadium.
      Próbując zmierzyć agresję u gąsienic monarchów, Keene i jego zespół obserwowali najpierw gąsienice IV i V stadium. U jednych i u drugich obserwowaliśmy streotypową sekwencję agresywnego zachowania. Agresor ustawiał się głową do innej gąsienicy i wykonywał nią szybkie uderzenie [...]. Przeważnie skutkowało to zakończeniem żerowania i odejściem ze wspólnie zajmowanej przestrzeni przez napadniętego osobnika. Wywnioskowaliśmy, że te ruchy stanowiły agresję.
      By określić zależność między agresją a stadium rozwojowym, biolodzy zliczali liczbę ataków. Nie zaobserwowano ich u gąsienic III stadium. Porównanie IV i V stadium ujawniło zaś o wiele więcej agresywnych wypadów u gąsienic z drugiej grupy. Stwierdziliśmy, że relatywnie większe rozmiary starszych gąsienic mogą nasilać konkurencję o zasoby pokarmowe, sprzyjając tym samym agresji.
      Rywalizacja może być silna, ponieważ gąsienice danaidów mają ograniczone możliwości pokarmowe (żywią się liśćmi trojeści i w mniejszym lub większym stopniu trzymają się rośliny przyjścia na świat, bo przeprowadzka wymaga nakładów energii).
      W kolejnym etapie badań naukowcy chcą sprawdzić, czy bardziej agresywne gąsienice stają się bardziej agresywnymi motylami.
       


      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Wokół archipelagu Tristan da Cunha, terytorium zamorskiego Wielkiej Brytanii, powstanie jeden z największych rezeratów przyrody o powierzchni niemal trzykrotnie większej niż powierzchnia Wielkiej Brytanii. Wchodząca w skład archipelagu wyspa Tristan da Cunha jest jedną z najbardziej odosobnionych zamieszkałych wysp na świecie. Jej najbliższym zamieszkałym sąsiadem jest Wyspa Świętej Heleny, położona o 2420 kilometrów na północ. Na Tristan da Cunha mieszka mniej niż 250 osób.
      Samorząd wyspy zdecydował właśnie o utworzeniu na archipelagu i otaczających go wodach rezerwatu o powierzchni 627 247 kilometrów kwadratowych. To dwukrotnie więcej niż powierzchnia Polski.
      Rezerwat będzie największą na południowym Atlantyku i czwartą największą na Ziemi tzw. no-take zone. To obszar, na którym zakazane jest pozyskiwanie jakichkolwiek zasobów. W strefach takich zakazane jest rybołówstwo, działalność górnicza, wykonywanie odwiertów i inne tego typu działania. Dzięki tego typu ochronie ryby i inne stworzenia morskie w tego typu strefach mogą cieszyć się naturalną długością życia i dorastać do naturalnych rozmiarów.
      Powstawaniu no-take zones najbardziej sprzeciwia się przemysł rybacki. Z najnowszych badań wiemy jednak, że istnienie takich stref jest niezwykle korzystne również dla rybołówstwa. Okazuje się bowiem, że na każdy hektar powierzchni no-take zone przypada co najmniej 5-krotnie więcej ryb niż na obszarach niechronionych, a im większa ryba, tym więcej ma młodych. Młodych, które swojego miejsca do życia szukają często poza obszarem chronionym. Obszary ściśle chronione „zasilają” zatem inne części oceanu.
      Rezerwat wokół archipelagu Tristan da Cunha będzie chronił ryby oraz dziesiątki milionów ptaków morskich, które się nimi żywią. Na jego terytorium znajdzie się 85% populacji zagrożonego pingwina długoczubego, 11 gatunków waleni oraz większość populacji kotika subantarktycznego.
      Chroniona strefa będzie częścią brytyjskiego Blue Belt Program, w ramach którego rząd w Londynie przeznaczył 27 milionów funtów na promocję idei ochrony zasobów morskich w swoich zamorskich terytoriach. Obecnie w ramach tej inicjatywy chronionych jest 11,1 miliona kilometrów kwadratowych środowiska morskiego, czyli około 1% światowych oceanów.
      Inicjatywa władz Tristan da Cunha jest tym bardziej cenna, że wody otaczające wyspę są miejscem żerowania krytycznie zagrożonego albatrosa atlantyckiego (Diomedea dabbenena) i zagrożonego albatrosa żółtodziobego. Na archipelagu Tristan da Cuhna występuje też kilka gatunków endemicznych ptaków, w tym derkaczyk nielotny, najmniejszy nielotny ptak na świecie, którzy żyje na wyspie Inaccessible.
      W prace i ochronę nowego obszaru zaangażowany jest Pew Bertarelli Ocean Legacy. To wspólne przedsięwzięcie Pew Charitable Trusts i Bertareli Foundation, którego celem jest promowanie tworzenia chronionych obszarów morskich. Organizacja zapewni technologię do monitorowania w czasie rzeczywistym stanu środowiska naturalnego oraz ludzkiej aktywności w obszarze chronionym.
      Jako, że lokalna społeczność utrzymuje się głównie z poławiania langust i ryb, zdecydowano, że na 10% obszaru chronionego dozwolone będzie ograniczone pozyskiwanie zasobów morskich. Z prawa tego mogą korzystać tylko mieszkańcy.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Zręby wykonane trzy lata temu w Puszczy Białowieskiej zajmowane są przez inwazyjne gatunki roślin. Jeden z obcych gatunków inwazyjnych – erechtites jastrzębcowaty – stwierdzono w Puszczy po raz pierwszy.
      Jego obecność w Obszarze Światowego Dziedzictwa Ludzkości niepokoi botaników – gatunek pojawia się już w chronionych siedliskach leśnych na południu kraju.
      W 2017 roku w Puszczy Białowieskiej wykonano ok. 500 hektarów rozległych zrębów, które według założeń leśników miały przyczynić się do ochrony bioróżnorodności – przypomina Fundacja Dzika Polska (FDP) w informacji przesłanej serwisowi Nauka w Polsce. Z prowadzonego przez nią monitoringu roślinności na zrębach w Puszczy Białowieskiej wynika, że wiele powierzchni pozrębowych zostało skolonizowanych przez gatunki inwazyjne, które zgodnie z planem zadań ochronnych Natura 2000, ale również według Światowej Unii Ochrony Przyrody, stanowią zagrożenie dla siedlisk przyrodniczych i rodzimych gatunków. Kilka gatunków inwazyjnych było notowanych w Puszczy już wcześniej. Jeden z gatunków – erechtites jastrzębcowaty (Erechtites hieracifolius) – nie był dotąd obserwowany w Puszczy. Erechtites od dawna kolonizuje zbiorowiska roślinne w południowej części kraju, konkurując skutecznie z gatunkami rodzimymi.
      Na Dolnym Śląsku erechtites był notowany sporadycznie już na przełomie XIX i XX wieku, ale przez ponad 100 lat był tylko ciekawostką florystyczną. Jednak ostatnie 10 lat to okres jego gwałtownej inwazji. Początkowo kolonizował zręby na niżu, w roku 2020 stwierdzono już jego masowe pojawianie się w niektórych regionach Pogórza Sudeckiego. Niestety gatunek nie ogranicza się do kolonizowania miejsc zniekształconych wskutek antropopresji i wkracza także do zbiorowisk rodzimych. W tym roku odnotowaliśmy go np. w świetlistych dąbrowach w rezerwacie ‘Góra Radunia’ – mówi dr Krzysztof Świerkosz z Uniwersytetu Wrocławskiego.
      Nowy gatunek biolodzy z fundacji stwierdzili w ośmiu wydzieleniach leśnych, w obrębie dwóch nadleśnictw PB. Zdecydowana większość inwazyjnych roślin znajduje się w obrębie rozległych zrębów, wykonanych w 2017 r. z wykorzystaniem harwesterów, jednak w dwóch przypadkach skupiska inwazyjnych roślin znajdują się pod koronami drzew. Inwazja wygląda niepokojąco – w jednym ze skupisk znajduje się ponad 1500 egzemplarzy erechtitesa. Jego lekkie nasiona przenoszą się na duże odległości – mówi biolog z FDP Adam Bohdan, który wraz z Andrzejem Sulejem ze stowarzyszenia Partnerstwo Dzikie Mazury zidentyfikował inwazyjny gatunek na terenie PB.
      Niektóre rośliny są masywne i osiągają wysokość 1,7 metra. Jedno ze stanowisk znajduje się zaledwie 2 km od Białowieskiego Parku Narodowego. Gatunek zajmuje głównie siedlisko borowe (drzewostany świerkowe i sosnowe).
      Oprócz erechtitesa jastrzębcowatego zręby kolonizowane są przez całą paletę innych wcześniej stwierdzonych obcych gatunków inwazyjnych: nawłoć kanadyjską, nawłoć późną, przymiotno kanadyjskie, przymiotno białe, niecierpka drobnokwiatowego. W Puszczy Białowieskiej pogarszają one stan ochrony najważniejszego siedliska – grądu, chronionego w ramach sieci Natura 2000, w obrębie którego stwierdzono dwa stanowiska nowego gatunku.
      W informacji prasowej przyrodnicy podkreślają, że leśnicy – zobligowani przepisami Natura 2000 do walki z gatunkami inwazyjnymi – przez lata nie robili nic w tym kierunku. Inicjatorzy nielegalnych w świetle wyroku TUSE w sprawie C–441/17) wyrębów wykonanych w 2017 roku zapewniali, że zręby przyczynią się do ochrony przyrody. Zamiast tego stały się ostoją inwazyjnych gatunków obcych polskiej florze.
      Przypominają też, że LP w ostatnim czasie zdecydowały się na walkę z jednym z inwazyjnych gatunków na Obszarach Natura 2000 – niecierpkiem drobnokwiatowym, przeznaczając na ten cel ponad 30 mln. złotych. Zdaniem przyrodników przy takiej skali kosztów zwalczania gatunków inwazyjnych zdecydowanie bardziej ekonomiczne wydaje się być pozostawienie puszczy bez ingerencji, niż zdecydowanie bardziej ekonomiczne wydaje się być pozostawienie puszczy bez ingerencji, niż walka z konsekwencjami nieprzemyślanych wyrębów.
      Fundacja Dzika Polska o stwierdzeniu gatunku poinformowała Instytut Ochrony Przyrody PAN, przedłożyła publikację o nowym gatunku do specjalistycznego czasopisma przyrodniczego, zgodnie z przyjętą metodyką założyła stanowiska monitoringowe nowego gatunku w Puszczy. Przekazaliśmy stanowiska nowego gatunku nadleśnictwom, wnioskując o podjęcie natychmiastowych i zdecydowanych działań mających na celu wyeliminowanie gatunku. Dotychczasowe publikacje i wyniki inwentaryzacji gatunków obcych z obszaru Puszczy nie wymieniają Erechtitesa, dlatego wiele wskazuje na to, że mamy do czynienia z początkowym etapem kolonizacji Puszczy, kiedy walka z inwazją jest jeszcze stosunkowo łatwa i może okazać się skuteczna – podkreślają przedstawiciele fundacji w informacji prasowej.
      Przedstawiciele fundacji podejrzewają, że nasiona nowego, inwazyjnego gatunku zostały do Puszczy Białowieskiej przetransportowane wraz z ciężkim sprzętem do wycinki drzew (tzw. harwesterami), które w 2017 r przybyły do Puszczy Białowieskiej z Giżycka na Mazurach, gdzie znajduje się jedno ze stanowisk erechtitesa stwierdzonych w ostatnich latach.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...