Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Pokaźny wzrost budżetu Europejskiej Agencji Kosmicznej

Rekomendowane odpowiedzi

Unia Europejska dała zielone światło i przyznała znaczące fundusze niemal wszystkim propozycjom złożonym przez Europejską Agencję Kosmiczną. Po 2-dniowym spotkaniu budżetowym w Hiszpanii ESA otrzymała na kolejne 3 lata o ponad 20% więcej środków niż w poprzednim analogicznym okresie. To największy od 25 lat wzrost budżetu Europejskiej Agencji Kosmicznej.

Dzięki temu możliwe będzie: jednoczesne utrzymanie dwóch dużych laboratoriów kosmicznych, jednego rejestrującego promieniowanie rentgenowskie i drugiego obserwującego fale grawitacyjne; przygotować misję na Urana i Neptuna; wziąć udział w projekcie NASA dotyczącym przywiezienia na Ziemię próbek z Marsa; zwiększyć zakres badań klimatu Ziemi oraz rozwinąć technologię rakiet wielokrotnego użytku.

Przedstawiciele ESA bardzo często wychodzili zawiedzeni z wcześniejszych spotkań z ministrami państw UE. Musieli rezygnować z projektów, które nie otrzymały finansowania. Tym razem było jednak inaczej. Szef Agencji, Jan Wörner, mówi, że przez ostatnie 2 lata przygotowywano propozycje i lobbowano za nimi. NASA ma jeden rząd. My mamy 22, stwierdził. Ku jego zdziwieniu okazało się, że tym razem ministrowie nie odrzucili żadnego z projektów.

Na najbliższe trzy lata Europejska Agencja Kosmiczna będzie dysponowała budżetem w wysokości 12,5 miliarda euro. Podczas poprzedniego spotkania budżetowego, z roku 2016, przyznano jej 10,3 miliarda euro. Dla porównania, przyszłoroczny budżet NASA to 22,6 miliarda USD, a łącznie w latach 2017–2019 NASA miała do dyspozycji kwotę niemal 62 miliardów USD.

To była niespodzianka. Przyznano więcej, niż chcieliśmy. To dobra wiadomość, cieszy się Wörner. Ponadto ESA otrzymała dodatkowo 1,9 miliarda euro na prowadzenie obowiązkowych projektów, na które muszą zgodzić się wszystkie kraje biorące udział w pracach ESA. W ramach tych dodatkowych pieniędzy rozwijany będzie m.in. projekt Laser Interferometer Space Antenna (LISA), czyli budowa obserwatorium fal grawitacyjnych. ESA musi się też pospieszyć, jeśli chce dołączyć do szykowanej przez NASA misji na Urana i Neptuna. Okienko startowe do misji otworzy się bowiem około roku 2030.

Znacząco wzrósł budżet przeznaczony na badania Ziemi. Na ten cel ESA może wydać w ciągu trzech lat aż 1,81 miliarda euro. To o 29% więcej, niż wnioskowano. Rozwijany będzie też dział eksploracji kosmosu, w skład którego wchodzą projekty związane z Międzynarodową Stacją Kosmiczną, Księżycem i Marsem. ESA zobowiązała się, że będzie partycypowała w kosztach utrzymania MSK do roku 2030, będzie współfinansowała rozwijany przez NASA projekt Lunar Gateway oraz rozpocznie budowę podzespołów do wspólnej z NASA misji przywiezienia marsjańskich próbek na Ziemię.

Jedynym obszarem badawczym, który nie przekonał ministrów w pełni był nowy dla ESA temat dotyczący bezpieczeństwa kosmicznego. W jego ramach Agencja skupi się na badaniach kosmicznej pogody oraz obiektów bliskich Ziemi. O ile projekt badań nad uchronieniem planety przed uderzeniem asteroidy zyskał pełne finansowanie, to już propozycja umieszczenia w punkcie Lagrange'a satelitów obserwujących rozbłyski słoneczne nie otrzymała pełnego wsparcia finansowego.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szkoda tylko tej obserwacji rozbłysków, bo, moim zdaniem, są one bardziej realnym zagrożeniem niż asteroidy, a do tego mogą oddziaływać na większej powierzchni i tym samym dotknąć większej ilości ludzi.

Mimo wszystko cieszy pozostała część efektów negocjacji :) 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Europejska Agencja Kosmiczna i Uniwersytet Przyrodniczy we Wrocławiu podpisały w piątek - 24 czerwca - porozumienie, w wyniku którego w Polsce powstanie nowe laboratorium ESA: ESA_Lab@UPWr. Laboratorium ma być miejscem rozwijania systemów nawigacyjnych, transferu technologii, a także wymiany dla młodych naukowców, którzy chcą się rozwijać w obszarze badań kosmicznych i satelitarnych.
      Zakres działalności ESA_Lab@UPWr
      ESA_Lab@UPWr będzie się specjalizować w obszarze rozwoju Globalnych Nawigacyjnych Systemów Satelitarnych (GNSS) do celów precyzyjnego pozycjonowania i nawigacji, wyznaczania orbit satelitów niskich i średnich, transferu czasu, badania ziemskiej atmosfery, w tym troposfery oraz jonosfery (czyli tzw. pogody kosmicznej), ruchu obrotowego Ziemi, a także procesów geodynamicznych - podkreślono w komunikacie uczelni.
      Istotną częścią działalności będzie też organizowanie wspólnych szkoleń, seminariów i wreszcie wymiany dla studentów i młodych naukowców, którzy chcą się rozwijać w zakresie badań kosmicznych i satelitarnych.
      Inne ESA_Lab@
      Istnieje już kilkanaście laboratoriów ESA, założonych w europejskich instytucjach naukowo-dydaktycznych. Warto dodać, że wrocławskie centrum jest jedynym specjalizującym się w nawigacji satelitarnej w tej części Europy. Sieć naukowa, którą chce stworzyć ESA, ma promować młode talenty czy stanowić ułatwiający transfer technologii łącznik między uczelniami, instytucjami badawczymi i przemysłem kosmicznym.
      Dotychczasowa współpraca UPWr i ESA
      Współpraca UPWr i ESA trwa już wiele lat. Obecnie – w ramach włosko-francusko-polskiego konsorcjum - UPWr pracuje nad finansowanym przez ESA projektem systemu nawigacyjnego dla Księżyca. Polscy specjaliści odpowiadają m.in. za definicję struktury sygnału, który będzie nadawany przez satelity krążące wokół Srebrnego Globu czy analizę możliwości wykorzystania na potrzeby misji księżycowych słabych sygnałów systemów GPS czy Galileo docierających z okolic Ziemi. Uniwersytet Przyrodniczy ma jednak dłuższe doświadczenie we współpracy z ESA. Obie instytucje zajmowały się np. wyznaczaniem precyzyjnych orbit satelitów Galileo, GPS i GLONASS oraz wspólnie udowodniły – na podstawie ruchu satelitów nawigacyjnych – że Einstein prawidłowo przewidział zmiany kształtów orbit obiektów krążących wokół Ziemi.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy z Instytutu Geodezji i Geoinformatyki Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu są kluczowymi członkami międzynarodowego konsorcjum, któremu Europejska Agencja Kosmiczna (ESA) przyznała finansowanie na stworzenie koncepcji systemu nawigacji dla misji księżycowych. System taki znakomicie ułatwi zarówno badania samego Księżyca, jak i realizację planów zakładających wykorzystanie Srebrnego Globu jako etapu w załogowej misji na Marsa.
      Na Ziemi dysponujemy kilkoma satelitarnymi systemami nawigacji, w tym najpopularniejszym GPS-em. Jednak podobne systemy nie istnieją dla Księżyca. Dlatego też misja GRAIL, badająca pole grawitacyjne Srebrnego Globu, mogła świetnie zmapować jego jedną stronę, tę widoczną z Ziemi. Gdy jednak GRAIL znalazł się po przeciwnej stronie Księżyca, tracił kontakt z satelitami nawigacyjnymi, przez co jego możliwości dokładnego określania pozycji znacznie się zmniejszały.
      W ostatnich latach zarówno państwowe agencje kosmiczne, jak i firmy prywatne, coraz częściej wspominają o eksploracji satelity Ziemi. NASA chce za kilka lat wysłać pierwszą od wielu dekad załogową misję na Księżyc, planuje budowę stacji na orbicie Srebrnego Globu oraz prowadzenie prac na jego powierzchni. Zarówno pracujący tam ludzi, jak i autonomiczne urządzenia, będą potrzebowali skutecznego systemu do określania własnej pozycji.
      ESA prowadzi program Moonlight, w ramach którego badane są możliwości zapewnienia precyzyjnej nawigacji i komunikacji na całej powierzchni Księżyca. Program jest wieloetapowy, zakłada stopniowe osiągnięcie zamierzonego celu. Najpierw konieczne będzie zapewnienie możliwości pozycjonowania na orbicie transferowej Ziemia-Księżyc, następnie dla satelitów na orbicie wokół Księżyca w końcu dla podejścia do lądowania oraz operacji na powierzchni Srebrnego globu.
      Projekt zakłada, że w latach 2022–2025 wykorzystywane będą istniejące już konstelacje satelitów nawigacyjnych oraz odbiorniki księżycowe. W fazie II, przewidzianej na lata 2025–2035 na orbitę księżycową ma trafić kilka satelitów, a z powierzchni Księżyca mają być transmitowane dodatkowe sygnały. W końcu fazie III, czyli po roku 2035, ma funkcjonować pełny księżycowy system nawigacyjny.
      Polscy naukowcy, prof. Krzysztof Sośnica, dr Radosław Zajdel i dr Grzegorz Bury, biorą udział w pracach projektu ATLAS, który otrzymał właśnie od ESA finansowanie w ramach fazy II. Zadaniem ATLAS-a będzie zbadanie różnych rozwiązań technicznych dla księżycowego systemu nawigacyjnego, sprawdzenie możliwości jedno- i dwukierunkowej komunikacji pomiędzy Ziemią a satelitami oraz księżycowymi przekaźnikami i satelitami. Maj powstać też procedury transformacji pomiędzy księżycowymi, ziemskimi i niebieskimi (inercjalnymi) układami odniesienia. Członkowie projektu ATLAS będą musieli też przeprowadzić test jakości pozycjonowania zarówno na Księżycu jak i na jego orbicie.
       


      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Polska ma bardzo małe zasoby wody pitnej, dowiadujemy się z opublikowanego przez GUS raportu „Polska na drodze zrównoważonego rozwoju”. Są one tak małe, że znajdują się poniżej poziomu bezpieczeństwa wodnego. Według ONZ krajami zagrożonymi niedoborami wody są te, w których zasoby świeżej wody wynoszą poniżej 1,7 tys. m3 na mieszkańca. W UE do takich krajów należą Polska, Czechy, Cypr i Malta.
      W Unii Europejskiej najlepsza sytuacja pod względem zasobów wody słodkiej występuje w Chorwacji. Tam na mieszkańca przypada 28,8 tys. m3 wody. Kolejne na liście są Finlandia (20 tys. m3), Szwecja (19,3 tys. m3) oraz Łotwa (18,9 tys. m3), a pierwszą piątkę zamyka Słowenia (15,5 tys. m3). Z kolei cztery kraje znajdują się poniżej poziomu bezpieczeństwa wodnego. Są to Polska (1,6 tys. m3), Czechy (1,5 tys. m3), Cypr (0,4 tys. m3) oraz Malta (0,2 tys. m3).
      Głównym źródłem zaopatrzenia w wodę są w naszym kraju wody powierzchniowe. W 2019 r. pobraliśmy 7,4 km3 wód powierzchniowych oraz 1,8 km3 wód podziemnych. Większość, bo aż 70% zużył przemysł, 20% spożytkowano na potrzeby gospodarki komunalnej, a 10% wykorzystuje się do nawodnień w rolnictwie, leśnictwie oraz napełniania stawów rybnych.
      W naszych rzekach płynie też woda gorszej jakości niż średnia europejska. Do określenia jakości wód używa się pomiaru biochemicznego zapotrzebowania tlenu (BZT). Pokazuje on, ile tlenu potrzebują mikroorganizmy, by rozłożyć substancje organiczne znajdujące się w wodzie. To wskaźnik, który pokazuje też, jak ścieki są podatne na biologiczne oczyszczanie.
      Im wyższy poziom BZT, tym większe zanieczyszczenie. W Polsce do rozkładu substancji organicznych potrzebne jest 2,74 mg tlenu na litr wody. To znacznie więcej niż średnia w Europie, która wynosi 2 mg/litr. Pod względem zanieczyszczenia jesteśmy niewiele lepsi od krajów o najbardziej zanieczyszczonych rzekach jak Rumunia czy Cypr, gdzie BTZ to 3mg/l. Sporo nam za to brakuje do prymusów – Irlandii i Słowenii. W krajach tych BTZ to >1 mg/l.
      Z dobrych wiadomości można dodać, że nie grozi nam stres wodny. W Polsce wykorzystujemy 6,87% odnawialnych zasobów wody pitnej. To co prawda więcej niż w roku 2010, kiedy odsetek ten wynosił 5,62%, ale wciąż mniej niż średnia dla Europy wynosząca 8,39%. Za wysoki poziom stresu wodnego uznaje się poziom przekraczający 20%. Jednak wskaźnik ten nie uwzględnia przestrzennego i sezonowego zróżnicowania dostępności do wody.
      Najlepiej ilustruje to przykład całego globu. W skali świata ludzie pobierają rocznie 17% odnawialnych zasobów słodkiej wody. Nie można mówić więc o stresie wodnym. Jednak różnice regionalne są dramatyczne. W Afryce Północnej pobierane jest niemal 102,9% odnawialnych zasobów wody pitnej. Na częściej sytuacja się poprawia, gdyż kilka lat temu było to o 5 punktów procentowych więcej. Jednak niedobory wody zaczynają grozić Azji Środkowej, gdzie pobiera się 87,9% odnawialnych zasobów wody pitnej, podczas gdy jeszcze niedawno było to 79,5%. Z problemami może borykać się też Azja Południowa, gdzie pobór ten wynosił 70,7% w roku 2017, podczas gdy w roku 2015 było to 63,2%.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Tajwański TSMC, poinformował że jest jeszcze zbyt wcześnie, by stwierdzić, czy w Niemczech powstaną fabryki tej firmy. Rozmowy w tej sprawie są na bardzo wczesnym etapie. Są one prowadzone pod egidą Komisji Europejskiej.
      Wiadomo, że KE rozmawia z takimi gigantami jak Intel i TSMC w sprawie wybudowania fabryk półprzewodników na terenie Europy. Fabryki takie miałyby zwiększyć produkcję układów scalonych i uchronić Unię Europejską przed ich niedoborami spowodowanymi problemami w światowym łańcuchu dostaw.
      Ulokowane w Europie fabryki TSMC, największego na świecie producenta półprzewodników na zlecenie, miałyby uchronić europejskich producentów samochodów, smartfonów i innej elektroniki przed kolejnymi problemami z dostawami, które zostały zakłócone z powodu pandemii.
      Na poważnie rozważamy propozycję ulokowania fabryk w Niemczech, jednak to bardzo wczesny etap, powiedział przewodniczący zarządu TSMC Mark Liu poadczas dorocznego spotkania z udziałowcami. Rozmawiamy z naszymi największymi niemieckimi klientami, by przekonać się, czy to na pewno najlepsze i najbardziej efektywne rozwiązanie dla nich.
      W lipcu TSMC podpisało umowy na budowę fabryk w USA i w Japonii. Rządy wielu państw martwi fakt, że tak olbrzymia część półprzewodników produkowanych jest na Tajwanie, skąd trzeba je przywozić. Dodatkowym problemem jest położenie Tajwanu. Znajduje się on bardzo blisko Chin, które traktują wyspę jako zbuntowaną prowincję i nie wykluczają użycia siły w celu przejęcia na niej władzy.
      Wiemy zatem, że TSMC zainwestuje 12 miliardów dolarów w rozszerzenie swojej działalności w Arizonie. Tajwański koncern, którego jednym z ważniejszych klientów jest Apple, będzie sprzedawał swoje produkty amerykańskim klientom działających na rynkach infrastruktury i bezpieczeństwa narodowego. Liu dodał, że klienci ci pomogą TSMC ponieść koszty zagranicznej ekspansji.
      W bieżącym roku TSMC ogłosiło, że w ciągu najbliższych 3 lat ma zamiar zainwestować 100 miliardów dolarów w powiększenie swoich możliwości produkcyjnych. Pandemia COVID-19 stworzyła bowiem świetne możliwości dla wieloletniego wzrostu, gdyż znacząco zwiększyła zapotrzebowanie na zaawansowane półprzewodniki.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Unia Europejska pracuje nad regulacjami dotyczącymi użycia sztucznej inteligencji. Regulacje takie mają na celu stworzenie przejrzystych reguł wykorzystania AI i zwiększenie zaufania do najnowocześniejszych technologii.
      Nowe zasady mają regulować nie tylko używanie sztucznej inteligencji na terenie UE, ale również prace nad nią. Unia chce bowiem stać się jednym z głównych centrów rozwoju bezpiecznej, godnej zaufania i nakierowanej na człowieka sztucznej inteligencji.
      Regulacje skupiają się przede wszystkim na tych zastosowania AI, które mogą nieść ze sobą ryzyko naruszania praw czy prywatności. Wchodzą tutaj w grę przepisy dotyczące identyfikacji biometrycznej i kategoryzowania ludzi, egzekwowania prawa, zarządzania kwestiami azylowymi i granicznymi, migracji, edukacji i innych pól, na których AI może znaleźć zastosowanie.
      Eurourzędnicy chcą zakazać stosowania technologii, które mogą stanowić potencjalne zagrożenie dla bezpieczeństwa i podstawowych praw człowieka. Przepisy mają np. zapobiegać społecznemu kategoryzowaniu ludzi przez sztuczną inteligencję, jak ma to miejsce w Chinach czy USA. Zakazane ma być np. stosowanie sztucznej inteligencji do tworzenia reklam nakierowanych na konkretnego odbiorcę. Unia Europejska chce również, by przedsiębiorstwa mały obowiązek informowania użytkowników, gdy AI będzie wykorzystywana do określania ludzkich emocji czy klasyfikowania ludzi ze względu na niektóre dane biometryczne.
      Wysunięte propozycje obejmują bardzo szeroki zakres działalności AI, do samochodów autonomicznych poprzez reklamę bo bankowe systemy decydujące o przyznaniu kredytu. To bardzo ważny globalny przekaz mówiący, że pewne zastosowania sztucznej inteligencji są niedopuszczalne w krajach demokratycznych, praworządnych, przestrzegających praw człowieka, mówi Daniel Leufer, analityk z organizacji Access Now.
      Na razie propozycje są dość ogólne, ale i pełne luk, pozwalające na sporą interpretację. Z pewnością jednak działaniom UE będą przyglądały się firmy z całego świata, gdyż proponowane przepisy będą bezpośrednio dotyczyły tego, w jaki sposób przedsiębiorstwa będą mogły wykorzystywać AI na terenie Unii.
      Avi Gesser, partner w amerykańskiej firmie Debevoise mówi, że unijne regulacje – mimo że do czasu ich wprowadzenia z pewnością miną całe lata – wpłyną na przepisy na całym świecie. Zwykle prawodawcy nie palą się do wprowadzania tego typu przepisów. Raz, że uważają, iż AI to kwestia ściśle techniczna, dwa, że boją się zablokować swoimi przepisami rozwój. Jeśli więc pojawią się przepisy unijne, prawdopodobnie będą się na nich wzorowali prawodawcy z innych krajów.
      Do rozwiązania zaś pozostają tak poważne kwestie, jak np. problem manipulacji ludzkimi zachowaniami. Cała reklama polega na manipulacji. Prawdziwym wyzwaniem jest więc określenie, jakie manipulacje są dopuszczalne, a jakie niedopuszczalne, zauważa Gesser.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...