Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Papierosowe filtry to najbardziej rozpowszechniony plastikowy odpad na Ziemi. Każdego roku ludzie wypalają około 5,6 biliona (5 600 000 000 000) papierosów, a 2/3 niedopałków jest wyrzucanych przez palaczy byle gdzie. To oznacza, że każdego roku na trawnikach, w lasach, na chodnikach i w rowach ląduje 4,5 biliona filtrów. Od lat 80. ubiegłego wieku niedopałki stanowią nawet do 40% wszystkich śmieci znajdowanych na ulicach miast i na plażach. Włókna z filtrów papierosowych znaleziono nawet na dnie rowów oceanicznych.

Naukowcy z londyńskiej Szkoły Higieny i Medycyny Tropikalnej oraz San Diego State University apelują na łamach The British Medical Journal o wprowadzenie globalnego zakazu stosowania filtrów papierosowych. Zwracają uwagę, że w wielu krajach wprowadza się zakaz stosowania wielu jednorazowych plastikowych produktów, a tymczasem zapomina się o najbardziej rozpowszechnionym niebiodegradowalnym odpadzie na planecie.

Filtry papierosowe po raz pierwszy pojawiły się w latach 50. ubiegłego wieku, wraz z pojawieniem się pierwszych pytań o szkodliwość palenia papierosów. Bardzo szybko się rozpowszechniły, a przemysł tytoniowy przekonał palaczy, że filtr czyni papierosy bezpieczniejszymi. Obecnie wiemy, że to kłamstwo. Zresztą jedno z wielu kłamstw stworzonych przez przemysł tytoniowy w celu zwiększenia sprzedaży papierosów. Kawałek plastikowego filtra pozwala producentowi z jednej strony zaoszczędzić na tytoniu, a z drugiej umożliwia przekonanie ludzi, że papierosy z filtrem są bezpieczniejsze. Tymczasem, jak odkrył chemik Claude Teague pracujący dla firmy tytoniowej RJ Reynolds, zmiana koloru filtra podczas palenia papierosa jest spowodowana przez zmianę pH octanu celulozy stosowanego w filtrach.

Filtry zmniejszają ilość smoły z papierosów tylko w... maszynach testowych. Gdy papieros jest palony przez człowieka, filtr nie zatrzymuje smoły. Jak piszą autorzy artykuły, opublikowanego na łamach The British Medical Journal, przemysł tytoniowy szybko zdał sobie z tego sprawę i delikatnie zmienił pole swoich zainteresowań, z prób znalezienia skutecznego filtra na wykorzystanie faktu istnienia filtra do lepszego marketingu swoich produktów. Pojawiły się takie pojęcia jak „light”, "o niskiej zawartości smoły” czy „naturalny”. W wielu krajach użycie tych terminów jest zakazane, logicznym więc wydaje się wykonanie następnego kroku i zakazanie następnego elementu przesłania przemysłu tytoniowego: filtrów, o których wiemy, że są nieskuteczne.

Autorzy propozycji zakazania filtrów zwracają uwagę, że przemysł tytoniowy, w przeciwieństwie do wielu producentów innych odpadów, nigdy nie został przymuszony do redukcji ilości odpadów związanych z paleniem papierosów. Co więcej, dzięki odpowiednim zabiegom marketingowym opinia publiczna nigdy nie zwróciła uwagi na najbardziej rozpowszechniony odpad na Ziemi – filtry papierosowe. Wielu innych producentów odpadów było celem negatywnych kampanii, politycy i opinia publiczna wymuszali na nich proekologiczne działania. Przemysłu tytoniowego nigdy to nie spotkało. Nawet teraz, gdy wiadomo, że filtry są nieskuteczne i są najbardziej rozpowszechnionym odpadem, to problemu tego w ogóle nie uwzględnia się w międzynarodowych programach walki z paleniem tytoniu.

Autorzy propozycji przyznają, że nie rozumieją, dlaczego unijna dyrektywa dotycząca zakazu stosowania niektórych przedmiotów jednorazowego użytku nie obejmuje filtrów papierosowych. Przypominają jednak, że przemysł tytoniowy prowadzi intensywne działania lobbingowe, których celem jest odwrócenie uwagi od szkodliwości jego produktów.

Epidemia palenia tytoniu jest główną przyczyną śmierci i niepełnosprawności na całym świecie. Problem ten, podobnie jak globalne ocieplenie, będzie istniał, póki kraje nie podejmą zdecydowanych działań. W przeszłości wiele osób wątpiło w możliwość powstania barów, pubów czy samolotów wolnych od tytoniu. Pomysł, by na paczkach papierosów pojawiało się ostrzeżenie o szkodliwości palenia wydawał się niemożliwy do zrealizowania. Może nadszedł czas na podobne radykalne działania, w których połączymy troskę o zdrowie i o środowisko. Jeśli nie wyeliminujemy bilionów filtrów, które każdego roku zaśmiecają naszą planetę, podważymy działania mające na celu zmniejszenie ilości plastikowych odpadów i stracimy możliwość zakończenia epidemii palenia tytoniu, czytamy w The British Medical Journal.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakiekolwiek kroki nie zostałyby podjęte to na pewno nikt nie zmusi ludzi, żeby nie palili. Można tylko prowadzić kampanie informacyjne o tym, co takie zostawianie niedopałków byle gdzie powoduje. Co do ocieplenia to tutaj nie zwalałbym wszystkiego na ludzkość. Fakt, strzelamy sobie w stopę paleniem śmieciami, psikaniem się dezodorantami itd. ale przykładowo częste zmiany pogodowe nie są już naszą winą. Nie wiem nawet, czy rzeczywiście da się to globalne ocieplenie jakoś zażegnać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
7 minut temu, rozan napisał:

Co do ocieplenia to tutaj nie zwalałbym wszystkiego na ludzkość. Fakt, strzelamy sobie w stopę paleniem śmieciami, psikaniem się dezodorantami itd. ale przykładowo częste zmiany pogodowe nie są już naszą winą. Nie wiem nawet, czy rzeczywiście da się to globalne ocieplenie jakoś zażegnać.

Piszesz o "częstych zmianach pogodowych" razem ze zmianami klimatu etc. ale zakładam że chodzi Ci o to że zmiany klimatyczne nie są powodowane przez człowieka. Jesli tak to zachęcam do lektury tej strony, wystarczy 15 min i masz rzeczowe informacje w tym temacie -> https://naukaoklimacie.pl/fakty-i-mity

  • Lubię to (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
6 minutes ago, rozan said:

strzelamy sobie w stopę paleniem śmieciami, psikaniem się dezodorantami

Nie wiem, na ile to prawda, ale niektórzy ludzie z tytułami naukowymi twierdzą, że

a) modele klimatyczne, na podstawie których rozpętano histerię (i podatki) CO2 nie radzą sobie z symulowaniem wpływu chmur.

b) największy wpływ na efekt cieplarniany ma nie CO2, czy freony, tylko para wodna właśnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 minutę temu, Przemek Kobel napisał:

Nie wiem, na ile to prawda, ale niektórzy ludzie z tytułami naukowymi twierdzą, że

a) modele klimatyczne, na podstawie których rozpętano histerię (i podatki) CO2 nie radzą sobie z symulowaniem wpływu chmur.

b) największy wpływ na efekt cieplarniany ma nie CO2, czy freony, tylko para wodna właśnie.

Nie ma znaczenia czy modele klimatyczne radzą sobie z symulowaniem chmur czy nie, oraz czy para wodna jest silniejszym gazem cieplarnianym od CO2 czy nie. Znaczenie ma tylko, czy obecne zmiany klimatu prowadzą w kierunku katastrofy klimatycznej oraz czy jest to nasza wina/możemy coś z tym zrobić. A dane naukowe odpowiadają na obydwa pytania twierdząco. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 minute ago, Warai Otoko said:

A dane naukowe odpowiadają na obydwa pytania twierdząco

...pochodzące z modeli klimatycznych. Zdaje się, że nawet niektóre rzeczywiste odczyty zostały zastąpione tymi z modeli, żeby lepiej pasowały...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
15 minut temu, Przemek Kobel napisał:

...pochodzące z modeli klimatycznych. Zdaje się, że nawet niektóre rzeczywiste odczyty zostały zastąpione tymi z modeli, żeby lepiej pasowały...

Chcesz powiedzieć, że te dziesiątki a może nawet setki  badań które składają się na obecna wiedzę w tym zakresie bazują nie na surowych danych pomiarowych a na predykcjach wygenerowanych przez modele? Można prosić źródła?

Zresztą nawet jeśli, to: 

1. Model (matematyczny) powstaje na podstawie jakiś danych wejściowych. 

2. Jeśli jest dokładny to stanowi ogromną wartość naukową i należy brać go pod uwagę (czytaj - obawiać się katastrofy klimatycznej) 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
9 minutes ago, Warai Otoko said:

a na predykcjach wygenerowanych przez modele?

A jak sobie wyobrażasz mówienie o przyszłym klimacie bez modelu? Przez wróżby?

 

9 minutes ago, Warai Otoko said:

Można prosić źródła?

Robię eksperyment na żywo:

1. wpisuję w google 'climate change' i klikam pierwszy link. (dało jakiś pdf pod tytułem Climate Change 2014 Synthesis Report Summary Chapter for Policymakers - https://www.google.com/url?sa=t&rct=j&q=&esrc=s&source=web&cd=12&ved=2ahUKEwi47urKxcHlAhUll4sKHbMSBsQQFjALegQIARAC&url=https%3A%2F%2Fwww.ipcc.ch%2Fsite%2Fassets%2Fuploads%2F2018%2F02%2FAR5_SYR_FINAL_SPM.pdf&usg=AOvVaw2jnDLk0JbeP0PLofNR1n9m)

 

2. wyszukuję sobie w tekście słowo 'model' - mam 44 trafienia...

 

 

Edytowane przez Przemek Kobel

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Przemek Kobel para wodna jest dość szczególnym gazem cieplarnianym. Po pierwsze, jej ilość znacząco zmienia się w skali dni. Po drugie, jest to gaz, który reaguje na to, co się dzieje. Sama nie wywoła ocieplenia. Powoduje za to silne sprzężenie zwrotne. Im większe ocieplenie powodowane przez CO2, tym więcej pary wodnej. Ponadto para wodna skupia się blisko powierzchni Ziemi, najwięszy wpływ na ocieplenie mają gazy znajdujące się w wyższych warstwach atmosfery.

Co do modeli: klimatu nie jesteśmy w stanie symulować w laboratorium. Pozostają więc modele numeryczne. A dokładność działania modeli klimatycznych można sprawdzić, każąc im np. zasymulować klimat sprzed 50 czy 100 lat. Na jego temat mamy dokładne dane. I z każdym nowym odkryciem modele te są coraz bardziej dokładne.

Jasne, że jest wiele niewiadomych, ale dotychczas nikt nie obalił teorii antropogenicznego ocieplenia. A co do roli chmur, to kilka miesięcy temu ukazały się też bardzo interesujące badania: https://kopalniawiedzy.pl/globalne-ocieplenie-stratus-dwutlenek-wegla-atmosfera,29655

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
29 minut temu, Przemek Kobel napisał:

A jak sobie wyobrażasz mówienie o przyszłym klimacie bez modelu? Przez wróżby?

Ja rozumiem kwestie związane z przyszyłym klimatem, ale z tego co wiem to dane historeyczne potwierdzają antropogeniczne zmiany kimatu. Dlatego zrozumiałem, że chodzi Tobie o to, że te dane historyczne to nie są empiryczne surwoe dane z czujników a jedynie predykcje wcześniejszych modeli. Mówię np. o takich danych historycznych: 

52050f660f4ea_koncentracje-co2-w-atmosfe

 

  • Lubię to (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, KopalniaWiedzy.pl napisał:

przez zmianę pH oktanu celulozy stosowanego w filtrach.

Powinno być "octanu celulozy". I nie traktowałbym octanu celulozy jako dużego zagrożenia. Bliżej temu to drewna niż np. do  polietylenu 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Towarzysze, ja mam taką skazę genetyczną, że lubię sobie gromadzić informacje o upadku różnych postępowych nurtów (poczytajcie sobie historię Koła wiedeńskiego), szczególnie w trakcie ich upadku. Nie wiem, czy to są dane autentyczne, czy naciągane przez jedną stronę, czy też przez obie (a to wygląda mi na najbardziej prawdopodobne, bo za obiema stronami są duże interesy). Cała historia walki z ociepleniem ma pełno takich dziwnych sytuacji. Ktoś tam zmienia skalę wykresu, żeby zmiany wyglądały na bardizej gwałtowne, ktoś inny wstawia w bezwymiarowy wykres jakieś jednostki, ktoś jeszcze straszy zmierzonym wzrostem poziomu oceanu (a podobno o tyle właśnie obniżyła się orbita satelity, który to mierzył). Na przykład teraz zastanawiam się, dlaczego część pomiarów na wykresie powyżej wzięto z lodu, a część (niebieską) z czynnego wulkanu... Albo dlaczego (znowu podobno) żaden model klimatyczny nie umie przewidzieć pogody (w zakresie swoich kompetencji, rzecz jasna), i do tego każdy się myli w inny sposób.

Takich "dlaczego" jest pełno - dlaczego płaczemy nad dżunglą amazońską, skoro jej bilans CO2 jest zerowy (duża emisja z naturalnie rozkładającej się biomasy), a nie chcemy, żeby z lodowców spływały rzeki, które akurat najszybciej ten gaz pochłaniają... Dlaczego propaguje się zjadanie roślin (pochłanaijących CO2), a nie zwierząt (emitujących CO2). Chętenie strzelam tu takimi bombami, bo w wyniku powstającej zadymy czasem dowiem się czegoś ciekawego.

Tak w ramach rozrywki:

cmip5-90-models-global-tsfc-vs-obs-thru-

Albo to:

https://torontosun.com/opinion/columnists/goldstein-feds-scrapped-100-years-of-data-on-climate-change

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
22 godziny temu, Przemek Kobel napisał:

Dlaczego propaguje się zjadanie roślin (pochłanaijących CO2), a nie zwierząt (emitujących CO2).

Nie znam się, ale może dlatego

mniejsze zapotrzebowanie na zwierzęta --> mniejsza produkcja zwierząt.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 29.10.2019 o 16:17, Astro napisał:

Serio? Na Wenus również?

Serio? Klimatyczna histeria dotarła już na Wenus? Ale to tylko taki ładny wymyk.

W dniu 29.10.2019 o 14:48, Warai Otoko napisał:

Mówię np. o takich danych historycznych:

Piękny wykres odpowiednio podcięty aby jeszcze skuteczniej straszyć. Szkoda że nie stosuje się skali logarytmicznej na koncentrację dwutlenku węgla, zgodniejszej z fizyką efektu cieplarnianego.

W dniu 29.10.2019 o 14:04, Warai Otoko napisał:

1. Model (matematyczny) powstaje na podstawie jakiś danych wejściowych. 

2. Jeśli jest dokładny to stanowi ogromną wartość naukową i należy brać go pod uwagę (czytaj - obawiać się katastrofy klimatycznej) 

Zwykła wielomianowa interpolacja i ekstrapolacja też ma ogromną wartość naukową i bierze się ją pod uwagę. W przypadku modeli klimatycznych dokładne modele to te, które pokrywają się z danymi historycznymi, bo na ich podstawie powstały wszystkie bez wyjątku. Z czasem przestają się zgadzać, ale mając odpowiednio dużą populację wejściową mamy praktycznie zagwarantowane że jakieś się ostaną. Dlatego jeśli zatrudni się więcej małp do tworzenia modeli sukcesy klimatologii się zwiększają.
Potem mając więcej danych tworzymy coraz "lepsze" modele na nowo, i zabawa rozpoczyna się od nowa. Niestety takie modele nie dają żadnej gwarancji na cokolwiek.
Wystarczy przeanalizować oceny ECS podawane przez IPCC w ciągu ostatnich 25 lat. Znikoma poprawa niepewności (mogę nie być na bieżąco przez ostatnie 3 lata). Co świadczy o braku postępu pomimo setek miliardów wydawanych na dyscyplinę w tym czasie.
Jesteśmy bardzo daleko od modeli które mogłyby odtwarzać zmiany klimatu "z zasad pierwszych", a tylko takie stanowią o realnym zrozumieniu tematu.

W dniu 29.10.2019 o 13:41, Warai Otoko napisał:

Znaczenie ma tylko, czy obecne zmiany klimatu prowadzą w kierunku katastrofy klimatycznej oraz czy jest to nasza wina/możemy coś z tym zrobić. A dane naukowe odpowiadają na obydwa pytania twierdząco. 

Całkowicie nie. Po pierwsze nie wiemy w jakim stopniu jest to wpływ człowieka, po drugie wciąż nie znamy przyczyn z wystarczającą z naukowego punktu widzenia pewnością.

Natomiast można zrobić z tym bardzo wiele, tylko nie w tak naiwny sposób jak jest to przedstawiane. Przede wszystkim ocieplenie klimatu i wzrost ilości CO2 jest dla nas i biosfery bardzo korzystny, jedynym problemem jest zmiana poziomów oceanów. A to da się dosyć prosto "naprawić" przez odpowiednie techniki geoinżynieryjne , jak użycie refleksyjnych powłok na wybranych obszarach oraz zasiewanie chmur. I co ważne, ograniczenia emisji nie są żądną alternatywą, bo poziomy morza były wyższe 10m przy poziomie CO2 mniejszym niż obecnie. To coś co jako ludzkość i tak musimy się nauczyć kontrolować, podobnie jak ochrona przed uderzeniami planetoid. I możemy.

Obecny katastrofizm klimatyczny ma charakter kultu religijnego a ograniczenia w emisji CO2 przypominają składanie ofiar z ludzi w celu przebłagania bogów - są podejmowane nawet jeśli wiadomo że prowadzą do wzrostu emisji netto przez przeniesienie produkcji do BRIC. 

Histeria z powodu CO2 i wydatki z nią spowodowane spowodowały przykrycie wielu ważniejszych problemów dla ludzkości - osobiście byłem zaszokowany (w okresie Kioto) że nikt nie zajął się znacznie poważniejszym problemem śmieci wyrzucanych do oceanu (nie tylko plastików).

Najbardziej oburzał mnie brak projektu zachowania jak największej ilości DNA ginących gatunków (tu chodzi o różnorodność alleli a nie zachowanie kilku parek).

W chwili obecnej większe znaczenie od zabawy w ograniczenia emisji ma nawet ginięcie pszczół (w znacznej części spowodowane "smogiem EM").
 

Edytowane przez peceed

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
20 minut temu, peceed napisał:

Piękny wykres odpowiednio podcięty aby jeszcze skuteczniej straszyć. Szkoda że nie stosuje się skali logarytmicznej na koncentrację dwutlenku węgla, zgodniejszej z fizyką efektu cieplarnianego.

Zaraz zaraz, chcesz powiedzieć że ten wykres jest sfałszowany? Można prosić o dowody? Nie rozumiem co ma tutaj do rzeczy skala logarytmiczna...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
38 minut temu, Warai Otoko napisał:

Zaraz zaraz, chcesz powiedzieć że ten wykres jest sfałszowany?

W mojej wypowiedzi nie ma żadnego drugiego dna ani podtekstu,  proszę rozumieć ją bezpośrednio jak każdy inny polski tekst.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, peceed napisał:

Przede wszystkim ocieplenie klimatu i wzrost ilości CO2 jest dla nas i biosfery bardzo korzystny, jedynym problemem jest zmiana poziomów oceanów.

Może i byłoby to korzystne, gdyby człowieków było 88, a nie 89 sztuk, albo zmiany byłyby przynajmniej dziesięciokrotnie wolniejsze.
Zmiana poziomów oceanów sama w sobie jest jednym z mniejszych problemów - to jest liniowe i łatwe do wyliczenia. Oczywiście niektóre skutki, np. ogromny wzrost zanieczyszczenia płytkich wód, mogą być bardzo groźne.
Znacznie gorsze są efekty nieliniowe, których dynamika jest nie do wyliczenia. Chodzi o miejscowe skutki zmian. Mogą one spowodować ogromne migracje, i to wielokrotne, bo przy tak dużej dynamice mogą być w skali miejscowej silne wahnięcia "w te i nazad".
Poza tym sprawy takie jak uwolnienie metanu itp., itd.
 

2 godziny temu, peceed napisał:

A to da się dosyć prosto "naprawić" przez odpowiednie techniki geoinżynieryjne , jak użycie refleksyjnych powłok na wybranych obszarach oraz zasiewanie chmur.

Sam wcześniej pisałeś o niepewności modeli. W takiej sytuacji geoinżynieria to rosyjska ruletka... z pięcioma pestkami w bębenku na 6.

No tego:
miało być oczywiście 8*108 i 8*109 :D

Edytowane przez ex nihilo

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
16 godzin temu, peceed napisał:

W mojej wypowiedzi nie ma żadnego drugiego dna ani podtekstu,  proszę rozumieć ją bezpośrednio jak każdy inny polski tekst.

W takim razie, pomijając modele i kwestie predykcji masz dane historyczne gdzie widać znaczny wzrost CO2, a tutaj masz wyjaśnione dlaczego jest to antropogeniczne: https://naukaoklimacie.pl/fakty-i-mity/mit-dwutlenek-wegla-emitowany-przez-czlowieka-nie-ma-znaczenia-31 

Nie rozumiem zatem przyczyn tego denializmu... 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
17 godzin temu, ex nihilo napisał:

Może i byłoby to korzystne, gdyby człowieków było 88, a nie 89 sztuk, albo zmiany byłyby przynajmniej dziesięciokrotnie wolniejsze.

Nie ma to żadnego znaczenia. Nawet zmiana w ciągu jednego dnia byłaby korzystna. Dzięki CO2 mamy 20% większe plony, na czym najbardziej korzystają kraje biedne.

17 godzin temu, ex nihilo napisał:

Znacznie gorsze są efekty nieliniowe, których dynamika jest nie do wyliczenia. Chodzi o miejscowe skutki zmian. Mogą one spowodować ogromne migracje, i to wielokrotne, bo przy tak dużej dynamice mogą być w skali miejscowej silne wahnięcia "w te i nazad".

To bzdura do kwadratu. Ogromne lokalne nieliniowe zmiany nazywają się pogodą. Jeśli mówimy o klimacie, to wzrost temperatury nie jest problemem, z ogromnym naddatkiem został skompensowany przez większą odporność roślin na brak wody (więcej CO2 oznacza że rośliny tracą mniej wody w procesie oddychania). Nie zrobiło się za ciepło aby przestać mieszkać, a dobowe wahania temperatury są 10-20x razy większe od wzrostu temperatury związanego z ociepleniem.
Migracje mogą zostać na przykład wywołane wirusową reklamą pani Merkel, która przed wyborami nieudolnie chciała naprawić kiepską wizerunkowo deportację nastolatki, ale nie przez globalne ocieplenie. Jak sobie kolega do w ogóle wyobraża, w skali dziennej mamy bardzo zgrubnie 30uK więcej z tego powodu i to ma spowodować nagłe przekroczenie jakiegoś progu na który zareagują nagle wszyscy ludzie?

Migracje są wywołane przez wykładniczo rosnącą ilość biednych ludzi w krajach biednych, a hasło globalne ocieplenie ma służyć tylko i wyłącznie wzbudzaniu winy. Dotychczasowe zmiany klimatyczne są korzystne dla ludzi w skali globalnej.

Jedyny problem do zaadresowania to poziom oceanów, ale to jak wspomniałem jest już kwestia niezależna od koncentracji CO2.

 

18 godzin temu, ex nihilo napisał:

Poza tym sprawy takie jak uwolnienie metanu itp., itd.

Który ma półokres trwania w atmosferze na poziomie 7 lat, co oznacza że ustali się nowa równowaga proporcjonalna do tempa wyrzutu metanu w atmosferę. Nic z czym nie da się żyć. Do tego rozmarznięte grunty zaczynają też absorbowć CO2.

3 godziny temu, Warai Otoko napisał:

Nie rozumiem zatem przyczyn tego denializmu... 

Proponuję jednak dobrze nauczyć się polskiego a do tego czasu korzystać ze stron japońskojęzycznych. Ale w ramach budowania przyjaźni polsko-japońskie wyjaśnię, że w żadnym wypadku moje poglądy nie mogą być uznać za denialistyczne i nie odnosiłem się do wartości na wykresie.

18 godzin temu, ex nihilo napisał:

Sam wcześniej pisałeś o niepewności modeli. W takiej sytuacji geoinżynieria to rosyjska ruletka... z pięcioma pestkami w bębenku na 6.

Jasne. Modele to mogą być niepewne wobec CO2 ale nie zmiany albedo która jest natychmiastowa i trywialna. Do tego my będziemy pewne wartości kontrolować a nie zastanawiać się co znowu narozrabiały motyle. W ciągu 100 lat na pewno opanujemy kontrolę pogody w skali planetarnej. Co ważne, nieliniowość zjawisk atmosferycznych jest naszym sojusznikiem, bo pozwala używać niewielkich wymuszeń do uzyskania dużych pożądanych efektów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
6 minut temu, peceed napisał:

Dzięki CO2 mamy 20% większe plony, na czym najbardziej korzystają kraje biedne.

https://kopalniawiedzy.pl/dwutlenek-wegla-plony-zboza-karlowate-ryz-IR8,17089 
https://kopalniawiedzy.pl/dwutlenek-wegla-atmosfera-zboze-wartosci-odzywcze-skladniki-odzywcze,29787
i jeszcze kilka takich artykułów ostatnio tu było. 

Polecam zaznajomić się z bardziej aktualnymi badaniami, bo wyraźnie Twoja wiedza ma już co najmniej 10 lat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Jeszcze odnośnie samego tematu posta - czy ktoś wykazał jakąkolwiek szkodliwość tych filtrów dla środowiska? Bo jak dla mnie to wpływ takich filtrów na kondycję gleby może być tylko pozytywny - wyglądają na znakomity stabilizator wilgotności. Oczywiście rozumiem krótkoterminowe problemy estetyczne, ale czy przyroda rzeczywiście traci na ich obecności?

 

 

44 minuty temu, pogo napisał:

Oczywiście jedna odmiana ma stanowić kontrargument dla generalnych wniosków, potwierdzonych przez badania satelitarne?
Co do wartości odżywczych, to zawsze można znaleźć jakieś przeciw. Jakoś ludziom nie przeszkadza, że ilość wielu istotnych składników mineralnych w pożywieniu spadła z powodu wyjałowienia gleb wielokrotnie. Ale jeśli tylko znajdzie się jakieś nawiązanie do efektu cieplarnianego to już jest news.
Gdyby nagle "zniknąć nadmiar CO2" to brakuje nam żywności dla ponad miliarda ludzi, którzy woleliby być jednak bardziej żywi niż bardziej zdrowi.
Mam nadzieję że sam kolega zobaczy ten efekt: jakiekolwiek pozytywne efekty ocieplenia czy zwiększenia ilości CO2 są pomijane lub negowane.

To smutne że teraz aby dostać grant na jakiekolwiek badania trzeba obowiązkowo znaleźć jakikolwiek związek pomagający walczyć z globalnym ociepleniem, to nawet jest komiczne jeśli porówna się to z obowiązkowymi odniesieniami do materializmu dialektycznego za poprzedniej epoki.

Edytowane przez peceed

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, peceed napisał:
6 godzin temu, Warai Otoko napisał:

Nie rozumiem zatem przyczyn tego denializmu... 

Proponuję jednak dobrze nauczyć się polskiego a do tego czasu korzystać ze stron japońskojęzycznych. Ale w ramach budowania przyjaźni polsko-japońskie wyjaśnię, że w żadnym wypadku moje poglądy nie mogą być uznać za denialistyczne

???

@peceed, Ty wyrażnie punktujesz tutaj, aby być kolejnym laureatem:

Od 2014 roku portal Nauka o klimacie corocznie przyznaje nagrody Klimatycznej bzdury roku[29]. Nagrody otrzymali: Zbigniew Ziobro[30], Jan Szyszko[31], Janusz Korwin-Mikke[32], Wojciech Cejrowski[33], Andrzej Duda[34].

Acha, zakładam, skoro piszesz takie bzdury na temat klimatu i  zaprzeczasz:D  swojemu denializmowi to i nie pojmiesz o co chodzi z tymi  "???":

Na denializm klimatyczny składają się bezzasadne wątpliwości lub poglądy negujące fakty naukowe o zmianach klimatu włączając w to podważanie działalności ludzkiej jako podstawowej przyczyny zmian klimatycznych oraz konsekwencji globalnego ocieplenia dla przyrody i ludzkości[

  • Pozytyw (+1) 2

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, pogo napisał:

Twoja wiedza ma już co najmniej 10 lat

Dobrze, że "co najmniej", bo te 10 lat raczej mocno niedoszacowane. :D
Kiedy czytam o geoinżynierii i innych takich, przypomina mi się jeden taki, który atomowe słońce nad Arktyką chciał rozpalić, coby Syberię roztopić (Chruszczow się nazywał) i drugi, któremu zamarzyło się odwrócenie biegu syberyjskich rzek (Breżniew niejaki, ksywka "Lonia"). Ten drugi projekt był nawet całkiem serio rozpracowywany, ale na szczęście Lonia się przekręcił, a wkrótce po nim i Sojuz Nieruszimyj. Jedno i drugie im się nie udało, ale wspólnymi siłami osuszyli Morze Aralskie, co też jakimś osiągnięciem jest.
 

1 godzinę temu, peceed napisał:

ktoś wykazał jakąkolwiek szkodliwość tych filtrów dla środowiska

Nie chce mi się na wszystko odpowiadać, bo tego za dużo, tak że tylko to jedno - tak, jeden pet, to metr sześcienny zatrutej wody. Ale nie tylko to.
 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Godzinę temu, 3grosze napisał:

Na denializm klimatyczny składają się bezzasadne wątpliwości lub poglądy negujące fakty naukowe o zmianach klimatu włączając w to podważanie działalności ludzkiej jako podstawowej przyczyny zmian klimatycznych oraz konsekwencji globalnego ocieplenia dla przyrody i ludzkości[

Czyli już wiemy, że klimatyczny katastrofizm jest religią opartą na strachu, bo piętnuje podważanie nieudowodnionych stwierdzeń. Sceptycyzm nigdy nie jest z założenia bezzasadny. Przede wszystkim pamiętam prognozy i histerię sprzed 25 lat, i szczęśliwie dożyłem "falsyfikacji". Nędzna jakość intelektualna środowiska stojącego za klimatologią była dostrzegana już w tym czasie na poważniejszych wydziałach fizyki, wtedy jako przedmiot żartów.

 

Prawda jest taka, że przyroda znakomicie radziła sobie przez ostatnie kilkaset tysięcy lat pomimo zlodowaceń, i z założenia nie może być inaczej. Natomiast ludzkość sobie poradzi dzięki rozwojowi technicznemu, nawet jeśli woda się podniesie to ludzie się zaadaptują przy pomocy stosunkowo niewielkich kosztów, bo infrastrukturę i tak się wymienia. To odnośnie ludzkości to nie są "naukowe fakty", tylko prognozy i poglądy, do których jak najbardziej mam prawo. Katastrofizm jest domeną idiotów nie rozumiejących tego, co stało się w ciągu ostatnich 250 lat. Jesteśmy najdoskonalej i najszybciej adaptującym się gatunkiem na planecie, który jest w fazie ekspotencjalnego wzrostu swoich możliwości dzięki rewolucji technicznej. Globalne ocieplenie to śmiesznie mały problem w obliczu naszych możliwości.

 

38 minut temu, ex nihilo napisał:

Ten drugi projekt był nawet całkiem serio rozpracowywany, ale na szczęście Lonia się przekręcił, a wkrótce po nim i Sojuz Nieruszimyj. Jedno i drugie im się nie udało, ale wspólnymi siłami osuszyli Morze Aralskie, co też jakimś osiągnięciem jest.

Brawo, zestawiać projekt zawracania syberyjskich rzek z Morzem Aralskim i nie widzieć, że akurat użycie wody z Syberii do irygacji ma bardzo duży sens. Ocean Lodowaty nie wyschnie.

56 minut temu, ex nihilo napisał:

Nie chce mi się na wszystko odpowiadać, bo tego za dużo, tak że tylko to jedno - tak, jeden pet, to metr sześcienny zatrutej wody. Ale nie tylko to.

Biorąc pod uwagę materiał ciężko w to uwierzyć. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
10 minut temu, peceed napisał:

Czyli już wiemy, że klimatyczny katastrofizm jest religią opartą na strachu, bo piętnuje podważanie nieudowodnionych stwierdzeń.

Stosujesz nieuczciwą retorykę (z braku argumentów!), a opieranie się na nieudowodnionych stwierdzeniach, wobec dowodów na GO, to taka prywatna krucjata nielicznych intelektualnych nonkorformistów.

PS

Z definicji,  rerligia nie opiera się na dowodach, których w przypadku globalnego ocieplenia multum.

Jak można traktować Cię poważnie jak nawet nie wiedziałeś, że zaliczasz się do denialistów?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Guoliang Liu z Wydziału Chemii Virginia Polytechnic Institute and State University (Virginia Tech), opracował metodę przetwarzania plastików – od „kartonowych” pojemników na napoje, poprzez pojemniki na żywność i foliowe torebki – na mydło. Jego tajemnica polega na podgrzewaniu długichł łańcuchów polimerowych i ich gwałtownym chłodzeniu. Mamy tutaj więc do czynienia z tzw. upcyclingiem, czyli uzyskiwaniem z przetwarzanego przedmiotu produktu o wysokiej wartości. W tym przypadku są do surfaktanty, które może zamienić w mydło czy detergent. Bardzo często recykling wiąże się z downcyklingiem, gdy poddany mu przedmiot można zamienić na produkt o niższej wartości.
      Zamiana plastiku na mydło może być zaskakująca, ale oba te produkty mają wiele wspólnego na poziomie molekularnym. Struktura chemiczna polietylenu, jednego z najpowszechniej używanych tworzyw sztucznych, ma niezwykle podoba do struktury kwasów tłuszczowych używanych do produkcji mydła. Oba te materiały mają długie łańcuchy węglowe, jednak kwasy tłuszczowe mają na końcu łańcucha dodatkową grupę atomów.
      Guoliang Liu od dłuższego czasu uważał, że dzięki temu podobieństwu powinno się udać zamienić polietylen w kwas tłuszczowy do produkcji mydła. Pytanie brzmiało, jak podzielić długie łańcuchy polimerowe na krótsze, ale nie za krótkie, i zrobić to efektywnie. Jeśli by się to udało, można by z plastikowych odpadów o niskiej wartości uzyskać produkt o wysokiej wartości.
      Inspiracją dla naukowca stało się dymu z palącego się w kominku drewna.
      Drewno kominkowe składa się głównie z polimerów, jak celuloza. Jego spalanie rozrywa polimery na mniejsze łańcuchy, następnie na małe gazowe molekuły, które w końcu utleniają się do tlenku węgla. Jeśli podobnie przerwiemy molekuły polietylenu, ale przerwiemy proces zanim staną się one molekułami gazowymi, powinniśmy otrzymać krótkie łańcuchy podobne do molekuł polimerów, stwierdził. W swoim laboratorium wykorzystał termolizę z gradientem temperatury. Na dole urządzenia do termolizy panuje wystarczająco wysoka temperatura, by poprzerywać łańcuchy polimerowe, a na górze jest ono na tyle schłodzone, że proces przerywania łańcuchów nie zachodzi. Po termolizie naukowcy zebrali sadzę z góry pieca i okazało się, że zawiera ona woski. Potrzebnych było jeszcze kilka etapów obróbki chemicznej, w tym zmydlanie, by otrzymać pierwsze w historii mydło z plastiku.
      Cała procedura została przeanalizowana przez ekspertów od modelowania komputerowego, analiz ekonomicznych i innych dziedzin. Efektem prac jest artykuł opublikowany w Science. Nasze badania pokazują nowy sposób upcyclingu plastiku bez konieczności stosowania nowych katalizatorów czy złożonych procedur. To powinno zachęcić innych do opracowania kolejnych metod zamiany plastikowych odpadów na cenne produkty, mówi główny autor artykułu, Zhen Xu.
      Co więcej, analizy wykazały, że tę samą metodę można wykorzystać podczas pracy z polipropylenem. Wraz z polietylenem stanowi od większość plastiku, z jakim mamy do czynienia w codziennym życiu. Dodatkową zaletą jest fakt, że metodę Liu można wykorzystać bez potrzeby oddzielania polietylenu od polipropylenu. Można je jednocześnie przetwarzać.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy opisali nową jednostkę chorobową u ptaków. Plastikoza jest powodowana przez niewielkie kawałki plastiku, które wywołują stan zapalny w przewodzie pokarmowym. Została opisana u ptaków morskich, ale odkrywcy nie wykluczają, że to tylko wierzchołek góry lodowej. Na zewnątrz ptaki te wyglądają na zdrowe, jednak nie jest z nimi dobrze, mówi doktor Alex Bond z Muzeum Historii Naturalnej w Londynie. Ciągły stan zapalny prowadzi do bliznowacenia i deformacji tkanki, co negatywnie wpływa na rozwój i szanse przeżycia ptaków.
      To pierwsze przeprowadzone w ten sposób badania. Wykazały one, że spożywanie plastiku może poważnie uszkodzić przewód pokarmowy ptaków, dodaje uczony. Chorobę zidentyfikowano dotychczas u jednego gatunku, burzyka bladodziobego. Biorąc jednak pod uwagę stopień zanieczyszczenia środowiska naturalnego plastikiem, nie można wykluczyć, że dotyka ona też innych gatunków.
      Autorzy badań opisanych na łamach Journal of Hazardous Materials przez ponad 10 lat badali ptaki na wyspie Lord Howe. Zauważyli, że przebywające tam burzyki są najbardziej zanieczyszczonymi plastikiem ptakami na planecie. Zjadają plastik unoszący się na powierzchni wody, myląc go z pożywieniem. Naukowcy postanowili bliżej się temu przyjrzeć. W ten sposób odkryli nową jednostkę chorobową powodującą zwłóknienia tkanki i na wzór podobnych chorób – jak azbestoza – nadali jej nazwę plastikozy.
      Choroba ta, wywoływana przez ciągły stan zapalny spowodowany obecnością kawałków plastiku, prowadzi do formowania nadmiernego bliznowacenia i włóknienia tkanki, co zmniejsza jej elastyczność i prowadzi do zmiany struktury. Okazało się, że wśród burzyków na Lord Howe takie zwłóknienie żołądka gruczołowego jest czymś powszechnym. Dlatego też uznano to za nową jednostkę chorobową.
      Bliznowacenie tkanki narusza strukturę fizyczną żołądka gruczołowego. W miarę zwiększania się ekspozycji na plastik, tkanka poddana jest coraz poważniejszemu stanowi zapalnemu, aż do wystąpienia poważnych uszkodzeń. Dobrym przykładem plastikozy jest jej wpływ na gruczoły wydzielające soki trawienne. W miarę, jak ptak połyka kolejne kawałki plastiku, funkcje tych gruczołów ulegają coraz większemu upośledzeniu, aż w końcu dochodzi do całkowitej utraty struktury tkanki, mówi Bond. W wyniku utraty tych gruczołów, ptaki są bardziej podatne na infekcje oraz pasożyty, dochodzi również do zmniejszenie wchłaniania witamin.
      Bliznowacenie powoduje też, że żołądek staje się twardszy i sztywniejszy, co upośledza trawienie. Jest to szczególnie niebezpieczne dla piskląt i młodych ptaków, które mają mniejsze żołądki. Obecność plastiku zauważono w odchodach aż 90% młodych karmionych jeszcze przez rodziców. W ekstremalnych przypadkach prowadzi to do śmierci głodowej ptaka, którego żołądek zostaje całkowicie zapchany plastikiem. Plastikoza może mieć też wpływ na rozwój ptaków. Zauważono bowiem, że długość skrzydeł ptaków oraz waga zwierząt jest skorelowana z ilością plastiku w organizmach.
      Ptaki w sposób naturalny spożywają materię nieorganiczną, na przykład kamyki. Jednak naukowcy nie zauważyli, by prowadziło to do bliznowacenia w układzie pokarmowym. Za to obecnie w żołądku kamyki mogą rozbijać plastik na mniejsze kawałki, przez co jest on jeszcze bardziej niebezpieczny dla ptaków.
      Bond i jego zespół już wcześniej znaleźli mikroplastik w nerkach i śledzionie ptaków, gdzie również wywoływał stany zapalne, włóknienie i utratę struktury tkanki. Nie można wykluczyć, że w podobny sposób plastik wpływa na wiele innych gatunków zwierząt.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Plastikowe słomki są niebezpieczne dla ekosystemów morskich, mogą łatwo ranić zwierzęta, nie są biodegradowalne, są rzadko zbierane i poddawane recyklingowi. Jednak ich alternatywy również sprawiają wiele problemów. Papierowe słomki w kontakcie z płynem łatwo rozmiękają, więc są pokrywane plastikiem. To nie do końca chroni przed rozmiękaniem gdyż plastik nie łączy się dobrze z papierem, powierzchnia takich słomek wzmaga musowanie napojów gazowanych, używany w nich plastik również nie jest biodegradowalny, a jako że słomki są wykonane z połączenia dwóch materiałów, są bardzo trudne w recyklingu.
      Naukowcy z Koreańskiego Instytutu Badawczego Technologii Chemicznych (KRICT) wykorzystali dobrze znany w pełni biodegradowalny poli(bursztynian butylenu) – PBS – do którego dodali nieco nanokryształów celulozy. Powstał materiał do pokrywania papierowych słomek. Jako że zawiera on nanokryształy celulozy, które są głównym składnikiem papieru, powstał w pełni biodegradowalny plastik, który ściśle przylega do papierowych rurek. Pokryte nim rurki nie rozmiękają, ani nie wzmagają musowania. Eksperymenty wykazały, że takie słomki dobrze sprawują się w napojach zimnych i gorących, sprawdzają się zarówno w wodzie, herbacie, napojach gazowanych, mleku i innych płynach.
      Koreańczycy badali też stopień rozmiękania ich produktu w porównaniu ze standardowymi rurkami papierowymi. Gdy standardową papierową rurkę zanurzyli na 1 minutę w wodzie o temperaturze 5 stopni Celsjusza, a następnie obciążyli ją masą 25 gramów, doszło do jej znacznego wygięcia. Nowa rurka niemal się nie wygięła, nawet po obciążeniu masą 50 gramów.
      Sprawdzono też tempo, w jakim nowe rurki ulegają biodegradacji. Badania prowadzono zanurzając próbki na głębokość 1,5–2 metrów w morzu w pobliżu miasta Pohang. Standardowe plastikowe rurki oraz rurki wykonane z kukurydzy nie uległy żadnej biodegradacji po 120 dniach. Konwencjonalne papierowe rurki straciły w tym czasie jedynie 5% wagi. Tymczasem rurki opracowane przez KRICT uległy całkowitemu rozkładowi.
      Oczywiście zastąpienie plastikowych słomek ich w pełni biodegradowalnymi alternatywami nie doprowadzi do natychmiastowej zmiany stanu środowiska. Jednak pozytywne skutki będą kumulowały się w czasie, a jeśli będziemy stopniowo zastępowali plastik jego równie dobrymi, ale bezpiecznymi dla ludzi i środowiska alternatywami, przyszły ekosystem Ziemi będzie miał się znacznie lepiej.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Parlament Nowej Zelandii przyjął ustawę Smokefree Aotearoa 2025 Action Plan, która ma uczynić Nową Zelandię pierwszym krajem wolnym od tytoniu. Tak zwykle definiuje się państwo, w którym tytoń pali nie więcej niż 5% dorosłej populacji. Ustawa wchodzi w życie w styczniu przyszłego roku.
      Projekt ustawy przedstawiono w grudniu 2021 roku. Opisuje ona trzy radykalne kroki, które mają znacząco zmniejszyć liczbę palaczy w Nowej Zelandii. Po pierwsze ustawa zakazuje sprzedaży tytoniu osobom urodzonym w roku 2009 lub później. W ten sposób ma pojawić się ciągle rosnąca grupa osób, które nigdy nie paliły. Po drugie liczba punktów detalicznej sprzedaży tytoniu ma zostać zmniejszona o 95%. Jednak najbardziej radykalnym posunięciem jest, zdaniem ekspertów, wymóg zmniejszenia ilości nikotyny w papierosach poniżej poziomu, w którym pojawia się uzależnienie. To właśnie ten element ustawy ma przynieść prawdziwą zmianę reguł gry walce z tytoniem.
      Wiceminister zdrowia, Ayesha Verrall, która stoi za ustawą, przypomina, że badania naukowe jasno wskazują, iż zmniejszenie ilość nikotyny w tytoniu zmniejsza uzależnienie. Badania wykazały też, że – szczególnie w ubogich okolicach – mniejsza liczba punktów sprzedaży papierosów przekłada się na mniejsza liczbę palących młodych ludzi oraz ułatwia palaczom zerwanie z nałogiem.
      Krytycy nowej ustawy twierdzą, że doprowadzi ona do rozwoju czarnego rynku oraz będzie kryminalizowała palaczy. To jednak zbyt daleko posunięta krytyka, gdyż karom będą podlegali nie palacze, ale punkty sprzedaży i osoby dostarczające papierosy ludziom urodzonym w roku 2009 lub później.
      Nowa Zelandia od lat jest światowym liderem w walce z tytoniem. Już w 1990 roku zakazano tam palenia w pomieszczeniach w miejscu pracy, w 2004 pojawił się zakaz palenia w barach i restauracjach, a w 2019 zakazano palenia w pojazdach przewożących dzieci, rozpoczęto też kampanię uświadamiającą, jak palenie z drugiej ręki wpływa na zwierzęta domowe. Od roku 2010 opodatkowanie papierosów wzrosło o 165%. Z tego też powodu w Auckland paczka Marlboro kosztuje równowartość 21 USD, podczas gdy w Nowym Jorku jest to 14 USD.
      Taka polityka daje wyraźne skutki. Odsetek palących dorosłych w Nowej Zelandii jest jednym z najniższym wśród krajów rozwiniętych i wynosi 10,9%, to dwukrotnie mniej niż w Polsce. Mimo tego palenie tytoniu jest tam jedną z głównych przyczyny chorób i przedwczesnych zgonów. Każdego roku z tego powodu umiera około 5000 osób z liczącej 5,1 miliona populacji.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy z University of Chicago opracowali sposób na wytwarzanie materiału, który można produkować równie łatwo jak plastik, ale który przewodzi elektryczność tak dobrze, jak metale. Na łamach Nature uczeni opisali, w jaki sposób stworzyć dobrze przewodzący materiał, którego molekuły są nieuporządkowane. Jego istnienie przeczy temu, co wiemy o elektryczności.
      Nasze odkrycie pozwala na stworzenie nowej klasy materiałów, które przewodzą elektryczność, są łatwe w kształtowaniu i bardzo odporne na warunki zewnętrzne, mówi jeden z głównych autorów badań, profesor John Anderson. To sugeruje możliwość istnienia nowej grupy materiałów, niezwykle ważnej z technologicznego punktu widzenia, dodaje doktor Jiaze Xie.
      Materiały przewodzące są nam niezbędne w codziennym życiu. To dzięki nim funkcjonują urządzenia napędzane prądem elektrycznym. Najstarszą i największa grupą takich materiałów są metale, jak miedź czy złoto. Około 50 lat temu stworzono przewodniki organiczne, w których materiał wzbogacany jest o dodatkowe atomy. Takie przewodniki są bardziej elastyczne i łatwiej jest je przetwarzać niż metale, jednak są mało stabilne i w niekorzystnych warunkach – przy zbyt wysokiej temperaturze czy wilgotności – mogą tracić swoje właściwości.
      I metale i przewodniki organiczne mają pewną cechę wspólną – są zbudowane z uporządkowanych molekuł. Dzięki temu elektrony mogą z łatwością się w nich przemieszczać. Naukowcy sądzili więc, że warunkiem efektywnego przewodnictwa jest uporządkowana struktura przewodnika.
      Jiaze Xie zaczął jakiś czas temu eksperymentować z wcześniej odkrytymi, jednak w dużej mierze pomijanymi, materiałami. Długie łańcuchy węgla i siarki poprzeplatał atomami niklu. Ku zdumieniu jego i jego kolegów okazało się, że taka nieuporządkowana struktura świetnie przewodzi prąd. Co więcej, okazała się bardzo stabilna. Podgrzewaliśmy nasz materiał, schładzaliśmy, wystawialiśmy na działanie powietrza i wilgoci, nawet zamoczyliśmy w kwasie i nic się nie stało, mówi Xie. Najbardziej jednak zdumiewający był fakt, że struktura materiału była nieuporządkowana. On nie powinien tak dobrze przewodzić prądu. Nie mamy dobrej teorii, która by to wyjaśniała, przyznaje profesor Anderson.
      Andreson i Xie poprosili o pomoc innych naukowców ze swojej uczelni, by wspólnie zrozumieć, dlaczego materiał tak dobrze przewodzi elektryczność. Obecnie naukowcy sądzą, że tworzy on warstwy. I pomimo, że poszczególne warstwy nie są uporządkowane, to tak długo, jak się ze sobą stykają, elektrony mogą pomiędzy nimi swobodnie przepływać.
      Jedną z olbrzymich zalet nowego materiału jest możliwość łatwego formowania. Metale zwykle trzeba stopić, by uzyskać odpowiedni kształt. To proces nie tylko energochłonny, ale i poważnie ograniczający ich zastosowanie, gdyż oznacza, że inne elementu budowanego układu czy urządzenia muszą wytrzymać wysokie temperatury podczas produkcji. Nowy materiał pozbawiony jest tej wady. Można go uzyskiwać w temperaturze pokojowej i używać tam, gdzie występują wysokie temperatury, środowisko kwasowe, zasadowe czy wysoka wilgotność. Dotychczas wszystkie tego typu zjawiska poważnie ograniczały zastosowanie nowoczesnych technologii.
      Badania nad nowym materiałem są finansowane przez Pentagon, Departament Energii oraz Narodową Fundację Nauki.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...