Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Escherichia coli, zwana po polsku pałeczką okrężnicy, jest najobficiej występującą w organizmie człowieka bakterią. Prawdopodobnie jest też najlepiej poznaną.

Wykorzystywaliśmy ją już na wiele sposobów: od produkcji preparatów na potrzeby przemysłu spożywczego po wytwarzanie insuliny niosącej pomoc cukrzykom. Okazuje się jednak, że ludzka pomysłowość nie zna granic: naukowcy z Texas Agricultural and Mechanical University (TAMU) opracowali metodę wytwarzania energii z udziałem tej bakterii.

Dzięki metodom inżynierii genetycznej udało się "udoskonalić" pałeczki E. coli tak, aby wytwarzały aż 140 razy więcej wodoru niż szczepy naturalne. Choć kierujący badaniami profesor Thomas Wood twierdzi, iż potrzebne są wciąż dalsze badania, już wstępne wyniki eksperymentu wydają się być bardzo obiecujące.

"Bakteryjny" wodór jest czystym, wydajnym i w pełni odnawialnym źródłem energii, którą obecnie bezpowrotnie tracimy - chodzi np. o fermentujące na wysypiskach śmieci. Najpopularniejsza obecnie metoda produkcji wodoru to wytwarzanie go dzięki rozkładowi wody. Jest to jednak metoda droga i wciąż mało efektywna, przez co nie osiągnęła szczególnej popularności.

Prace profesora Wooda nad E. coli mają szansę zmienić ten niekorzystny stan rzeczy.

Co dokładnie zrobiono z genomem pałeczki okrężnicy? Usunięto z niego zaledwie sześć genów. Dzięki temu zwiększono aktywność naturalnego procesu fermentacji: bakterie pobierają cukier, a następnie wytwarzają z niego wodór oraz dwutlenek węgla. Co ważne, proces nie wymaga jakichkolwiek nakładów finansowych poza regularnym dostarczaniem odpadów organicznych. Pozwala to na wytwarzanie niezwykle taniej energii. Dodatkowo technologia ta w dużej mierze rozwiązuje problem składowania odpadów - w ogromnej części bowiem zamieniają się one w gaz.

Największą wadą stosowania wodoru jako źródła energii jest bezpieczeństwo. Jak wiadomo, jest to gaz niezwykle wybuchowy, toteż wybudowanie bezpiecznej "elektrowni bakteryjnej" byłoby niezwykle drogie. Znaleziono jednak rozwiązanie i tego problemu: zamiast dostarczać odbiorcom gotowy produkt, prof. Wood proponuje dystrybucję samych bakterii i fermentatorów. Urządzenie wytwarzające ilość energii wystarczającą dla średniej wielkości domu ma objętość zaledwie jednego metra sześciennego.

Do rozwiązania pozostaje tylko jeden problem: dzienne zużycie materii organicznej w typowym domu musiałoby wynosić około 80 kg. To wciąż stanowczo zbyt wiele. Chcielibyśmy wytworzyć bakterie, które będą potrzebowały nie osiemdziesięciu, a raczej ośmiu kilogramów paliwa - zapowiada profesor Wood. Z niecierpliwością czekamy na realizację tego zadania.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Escherichia coli, zwana po polsku pałeczką okrężnicy, jest najobficiej występującą w organizmie człowieka bakterią.

 

czyli po dostaniu się zmutowanej bakteri do organizmu może ona żyć tylko :

pałeczki E. coli tak, aby wytwarzały aż 140 razy więcej wodoru niż szczepy naturalne

 

czyli czkawki, bąki i inne naturalne metody usuwania wodoru z organizmu mogą być niewystarczające a rozdęci ludzie jak balony będą fruwać w powietrzu, ;D do tego:

 

bakterie pobierają cukier, a następnie wytwarzają z niego wodór oraz dwutlenek węgla.

 

Czyli od klasycznego spalania się nie różnią. 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A widzisz, tu się bardzo mylisz.

 

Po pierwsze, gdyby taki szczep E.coli miał się dostać do organizmu człowieka, nie przeżyłby z powodu usuniętych genów.

 

Po drugie, różnica pomiędzy klasycznym spalaniem a wytwarzaniem wodoru tkwi w wydajności procesu. Poza tym jeśli uda Ci się spalić cukier do wodoru w klasycznym procesie spalania, to dostaniesz prawdopodobnie nagrodę Nobla.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Poza tym jeśli uda Ci się spalić cukier do wodoru w klasycznym procesie spalania, to dostaniesz prawdopodobnie nagrodę Nobla

 

Oznaką spalania wodoru jest powstająca para wodna , i nie pisz bzdur jak powyżej 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

NIe piszę bzdur. Proces jest całkowicie powiązany i wytwarzany wodór jest automatycznie spalany, klasyczna reakcja łańcuchowa: produkt jednej automatycznie staje się substratem drugiej. Na dodatek temperatura zapłonu wodoru jest bez porównania niższa od temperatury spalania cukrów, więc blokując spalanie wodoru do pary wodnej zatrzymałbyś także pierwszy etap, na którym wodór powstaje. Wymyśl technologię klasycznego spalania cukru, który da wodór w czystej postaci możliwej do bezpiecznej izolacji, a Nobla za rozwiązanie problemu energetycznego masz w kieszeni.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Na dodatek temperatura zapłonu wodoru jest bez porównania niższa od temperatury spalania cukrów

 

przecież cukry to związki węgla z wodorem, i pierwszy się utlenia węgiel a jako drugi wodór (wodór zawsze po utlenieniu daje wodę) więc nobla nie ma za co dawać.

gdybyś miał wątpliwości poczytaj o powstawaniu gazu miejskiego (zgazowywaniu węgla drzewnego).

 

Tak?? a od kiedy?? wodór zapala się dynamicznie przy 540 do 720 C , a cukry (papier=celuloza przy 260 C) o wiele niżej (a to przez węgiel który to inicjuje).

 

blokując spalanie wodoru do pary wodnej zatrzymałbyś także pierwszy etap, na którym wodór powstaje

 

jw. zgazowywanie drewna.

 

albo wyjaśnij co to znaczy:

 

spalić cukier do wodoru w klasycznym procesie spalania
8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Problem w tym, że do zgazowania biomasy musisz użyć energii. Czyli: dostarczyć energii, by dostać więcej energii. Opłacalne niżej, niż samonapędzający się proces spalania przez bakterie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Opłacalne niżej, niż samonapędzający się proces spalania przez bakterie.

 

Wodór się wydziela jako odpad ich konsumpcji, a one nie wszystko jedzą ;D i nie w każdej temperaturze

do tego zgazować można każdy materiał biologiczny ,a ciepło wykorzystać do np. podgrzewu wody użytkowej a wodór do innych celów, (proces ma rozmiary technologiczne i opłacalne) 8)

 

Ale nie wyjaśniłeś :

 

spalić cukier do wodoru w klasycznym procesie spalania

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Opłacalne niżej, niż samonapędzający się proces spalania przez bakterie.

Wodór się wydziela jako odpad ich konsumpcji, a one nie wszystko jedzą ;D i nie w każdej temperaturze

Podobnie nie zgazujesz wszystkiego. Inna rzecz, że naprawdę zdziwiłbyś się, jak bardzo, bardzo, bardzo wiele bakterie potrafią zjeść - włącznie z asfaltem i płytami kompaktowymi.

 

Poza tym: jak to "nie w każdej temperaturze"? Wręcz przeciwnie: zachodzi w dowolnej temperaturze, tak samo jak w kompostowniku. Z kolei proces wytwarzania holzgazu niestety wymaga dostaw ogromnej ilości energii, a przez to wyklucza niezależność energetyczną odbiorcy. Tymczasem "elektrownia bakteryjna" wymaga WYŁĄCZNIE bakterii i właściwego paliwa, nie potrzebujesz dodatkowego paliwa na uruchomienie procesu.

 

do tego zgazować można każdy materiał biologiczny ,a ciepło wykorzystać do np. podgrzewu wody użytkowej a wodór do innych celów, (proces ma rozmiary technologiczne i opłacalne) 8)

Proces, choć rzeczywiście niezły, wciąż jest mniej opłacalny, bo wymaga dostarczenia ogromnej ilości energii, by zgazować biomasę. Inna sprawa, że z pomocą bakterii także możesz zutylizować praktycznie każdy materiał, bo niby dlaczego nie?

 

Ale nie wyjaśniłeś :
spalić cukier do wodoru w klasycznym procesie spalania

Już lecę, pędzę wyjasnić. To Ty sam napisałeś o tym, że produktem klasycznego spalania cukrów jest wodór, a tymczasem klasyczne spalanie wyklucza ścisłe kontrolowanie tego procesu i powstaje para wodna. Tu znów wpadasz we własną pułapkę: teoretyczne wprowadzenie procesów ścisłej kontroli reakcji tak, aby utrzymywać wciąż temperaturę poniżej temp. zapłonu wodoru, znów będzie niezwykle kosztowne.  Ty uwielbiasz dużo gadać o technologiach, a jak przychodzi do przełożenia na praktykę, to jakoś ciągle nie słyszę o masowym i tanim wytwarzaniu wodoru z procesu zgazowywania biomasy. Raczej dominuje rozkładanie wody.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Podobnie nie zgazujesz wszystkiego. Inna rzecz, że naprawdę zdziwiłbyś się, jak bardzo, bardzo, bardzo wiele bakterie potrafią zjeść - włącznie z asfaltem i płytami kompaktowymi.

 

Wszystko co biologiczne da się zgazować ,nawet płyty razem z bakteriami  ;D ;D

 

jak to "nie w każdej temperaturze"? Wręcz przeciwnie: zachodzi w dowolnej temperaturze, tak samo jak w kompostowniku

 

;D widziałeś kompostownik w akcji ?? albo obornik ?? tam jest ze 40st C . Poniżej tego bakterie śpią.

 

Z kolei proces wytwarzania holzgazu niestety wymaga dostaw ogromnej ilości energii, a przez to wyklucza niezależność energetyczną odbiorcy

 

Dokładnie jednej zapałki ;D ;D

 

Inna sprawa, że z pomocą bakterii także możesz zutylizować praktycznie każdy materiał, bo niby dlaczego nie?

 

w czasie roku świetlnego?? ;D

 

teoretyczne wprowadzenie procesów ścisłej kontroli reakcji tak, aby utrzymywać wciąż temperaturę poniżej temp. zapłonu wodoru, znów będzie niezwykle kosztowne

 

Proszę cię to jest forum naukowe, proces opisany przez ciebie powyżej jest niemożliwy , robi się to tak - dostarczamy do materiału biologicznego tlen ale w małych ilościach , węgiel jako aktywniejszy łączy się do CO (czadu) uwolniony wodór z braku tlenu się nie spala (w praktyce część jednak się utleni) poganiając utlenianie węgla. Procesu zaprzestano po dostarczenu rurociągiem przyjaźni metanu, a tankowcami ropy wcześniej na kazdej hucie była koksownia do produkcji tzw. gazu miejskiego.

 

a jak przychodzi do przełożenia na praktykę, to jakoś ciągle nie słyszę o masowym i tanim wytwarzaniu wodoru z procesu zgazowywania biomasy

 

To juz było , teraz jest GZ50 z rurociągu.

 

Pomysł z bakteriami jest dobry, każdy w bagażniku ma 200l pożywki i 50kg bakteri, te jedzą i pierdzą wodorem następnie ogniwo paliwowe zamienia to na prąd w akumlatorach i nasz 2 tonowy  pojazd zasuwa drogami a my co znajdziemu w koszu na smieci myk do bagażnika ;D z życzeniami smacznego...

 

A nie prościej 50 litrów trytu (bateria trytowa) i jeździmy przez 12 lat?? 8) .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wszystko co biologiczne da się zgazować ,nawet płyty razem z bakteriami  ;D ;D

Czyli przewagi żadnej, bo na identycznej zasadzie bakterie pożywią się i holzgazem, i wszelkimi produktami po jego produkcji.

 

jak to "nie w każdej temperaturze"? Wręcz przeciwnie: zachodzi w dowolnej temperaturze, tak samo jak w kompostowniku

;D widziałeś kompostownik w akcji ?? albo obornik ?? tam jest ze 40st C . Poniżej tego bakterie śpią.

Bzdura, nie śpią. Zanim napiszesz takie bzdury - doczytaj co nieco o bakteriach. To same bakterie, aktywujące się w znacznie zimniejszym środowisku, je podgrzewają, przyśpieszając w ten sposób zachodzenie reakcji i wydzielanie jeszcze większych ilości wodoru. I żeby było jeszcze piękniej, same regulują przeprowadzany proces - gdy robi się zbyt ciepło, reakcja spowalnia, aż warunki będą lepsze. W ten sposób ustalają równowagę na ściśle określonym poziomie syntezy wodoru. Produkcja holzgazu potrzebuje do tego złożonych maszyn, które kosztują. Tutaj masz tylko odpowiednio dużą beczkę i wkład do niej, urządzenie jest proste jak budowa cepa.

 

Z kolei proces wytwarzania holzgazu niestety wymaga dostaw ogromnej ilości energii, a przez to wyklucza niezależność energetyczną odbiorcy

Dokładnie jednej zapałki ;D ;D

Tak? jednej zapałki? A energia do podgrzania całego paleniska w celu zgazowania pewnie dostajesz gratis od Mikołaja? Szkoda gadać, ile energii się marnuje.

 

Inna sprawa, że z pomocą bakterii także możesz zutylizować praktycznie każdy materiał, bo niby dlaczego nie?

w czasie roku świetlnego?? ;D

Jak widzisz, tempo 80 kg/1 m3 bioreaktora w ciągu dnia nie jest żadnym problemem, więcej pojedynczemu domowi nie potrzeba. Na dodatek proces jest w 100% skalowalny - wystarczy powiększyć zbiornik i dorzucić więcej bakterii (zresztą i tak się same namnożą, jeśli tego nie zrobisz) - wytworzenie np. 10-krotnie większego zbiornika do zgazowywania niestety jest już znacznie bardziej skomplikowane.

 

Proszę cię to jest forum naukowe

Buhahaha, mówi mi to specjalista od PM ;D Ostrzegaj następnym razem, oplułem monitor ;D

 

dostarczamy do materiału biologicznego tlen ale w małych ilościach , węgiel jako aktywniejszy łączy się do CO (czadu) uwolniony wodór z braku tlenu się nie spala

No to gratulacje, uwalniamy hurtowo czad. Mówi mi to naczelny ekolog tutejszego forum ;D Już nie wspomnę o tym, że dostawy tlenu trzeba precyzyjnie regulować - kolejna automatyka, kolejne koszty.

 

(w praktyce część jednak się utleni)

czyli, opierając się na tej stronie: http://www.drewnozamiastbenzyny.pl/gaz-drzewny/produkcja.php

1. Podgrzewamy do 200 stopni, potem do 200-600 stopni

2. Podgrzewamy do 700 stopni (całe to podgrzewanie zachodzi z wykorzystaniem energii dostarczonej z zewnątrz)

3. Utleniamy część wodoru i bezpowrotnie go tracimy

 

Prawdziwie wydajny proces, nie ma co :) Cały waldi: gość, który ma za złe technologii opartej o bakterie, że przeprowadzane reakcje zachodzą w temp 40 stopni ;D

 

wcześniej na kazdej hucie była koksownia do produkcji tzw. gazu miejskiego.

Gdyby holzgaz był bardziej opłacalny, to nikt by go nie odstawił. W końcu po co budować nowe instalacje od zera, a na dodatek produkować droższą energię? Bez komentarza.

 

Pomysł z bakteriami jest dobry, każdy w bagażniku ma 200l pożywki i 50kg bakteri, te jedzą i pierdzą wodorem następnie ogniwo paliwowe zamienia to na prąd w akumlatorach i nasz 2 tonowy  pojazd zasuwa drogami a my co znajdziemu w koszu na smieci myk do bagażnika ;D z życzeniami smacznego...

Ojej, kolega chyba nie doczytał ze zrozumieniem na czas :P Przeczytaj jeszcze raz, jakie jest zastosowanie tej technologii. Inna rzecz, że wyśmiewasz technologię opartą o bakterie, a może pochwal się, jak miałby wyglądać samochód z instalacją do produkcji i spalania holzgazu w samochodzie ;D

 

 

A nie prościej 50 litrów trytu (bateria trytowa) i jeździmy przez 12 lat?? 8) .

No to sobie ją złóż i jeździj na niej :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Czyli przewagi żadnej, bo na identycznej zasadzie bakterie pożywią się i holzgazem, i wszelkimi produktami po jego produkcji

 

Wyobraź sobie górę odpadków biologicznych zgromadzoną przy każdym bloku i ogrzewającą go wodorem ;D

 

Bzdura, nie śpią. Zanim napiszesz takie bzdury - doczytaj co nieco o bakteriach. To same bakterie, aktywujące się w znacznie zimniejszym środowisku, je podgrzewają, przyśpieszając w ten sposób zachodzenie reakcji i wydzielanie jeszcze większych ilości wodoru

 

Jaki ty jesteś słodki kiedy piszesz o rzeczach prostych których na oczy nie widziałeś i pojęcia ci brak nawet kolejnych postów prostował nie będę

1. jak zimnym środowisku może -20?? bo tyle jest zimą za oknem.

2. jeśli coś się samo podgrzewa to zjada energie wiązań chemicznych (co jest stratą z punktu jej odzyskiwania)

3.

je podgrzewają, przyśpieszając w ten sposób zachodzenie reakcji
a więc wydajność zależy od temperatury i prędkości ich namnażania (tobie w zimnej wodzie też prokreacja przejdzie ;D) do tego wyłączyć kiedy nie trzeba i włączyć w 10minut się nie da.

4. do produkcji wodoru są stare technologie jak np. przegrzana para na żelazo i wycedzanie przez platynowa membramę , lub elektroliza KOH na złotych elektrodach energią np. z wiatraka.

 

 

Tak? jednej zapałki? A energia do podgrzania całego paleniska w celu zgazowania pewnie dostajesz gratis od Mikołaja? Szkoda gadać, ile energii się marnuje.

 

Słyszłeś coś o energi skojarzonej , ciepło do ciepłej wody a wodór do butli??

 

Jak widzisz, tempo 80 kg/1 m3 bioreaktora w ciągu dnia nie jest żadnym problemem, więcej pojedynczemu domowi nie potrzeba

 

Znowu bzdura , bo byle piecyk łazienkowy ma 24kW, a ciągła dostawa na ogrzewanie domu przez 24godz to ok. 7kW.

Tylko tuczarnie, świniarnie , fermy mleczne mają na tyle odpadu biologicznego (który trzeba utylizować) że ogrzewają się z biogazu. Co oczywiście wyklucza zastosowanie w mieście.

 

Buhahaha, mówi mi to specjalista od PM  Ostrzegaj następnym razem, oplułem monitor 

 

 

- Żałosne

 

No to gratulacje, uwalniamy hurtowo czad. Mówi mi to naczelny ekolog tutejszego forum  Już nie wspomnę o tym, że dostawy tlenu trzeba precyzyjnie regulować - kolejna automatyka, kolejne koszty.

 

Czad jest spalany (dopalany po odzyskaniu wodoru).

 

 

1. Podgrzewamy do 200 stopni, potem do 200-600 stopni

2. Podgrzewamy do 700 stopni (całe to podgrzewanie zachodzi z wykorzystaniem energii dostarczonej z zewnątrz)

3. Utleniamy część wodoru i bezpowrotnie go tracimy

 

Prawdziwie wydajny proces, nie ma co  Cały waldi: gość, który ma za złe technologii opartej o bakterie, że przeprowadzane reakcje zachodzą w temp 40 stopni 

 

Zaczyna się od zapałki (temperatura 260 st. C) , proces sam się podtrzymuje , a ciepło wychodzące na zewnątrz do ciepłej wody użytkowej. Przypomnę że butla czystego wodoru ok 5m3 kosztuje 250zł i po to się to robi.

 

gość, który ma za złe technologii opartej o bakterie,
że pierdoły bez mozliwosci powszechnego zastosowania marnują czas na czytanie.

 

Gdyby holzgaz był bardziej opłacalny, to nikt by go nie odstawił

 

Został wyparty z rynku przez gaz GZ50 z rurki od wschodnich przyjaciół. ( dobrze bo holtz gaz zawsze można zrobić bo drzewa rosną przez 100lat dając tlen i źle bo drogo).

 

jak miałby wyglądać samochód z instalacją do produkcji i spalania holzgazu w samochodzie

 

Poszukaj w necie bo to już było, mało tego traktowany jako nowinka CNG w latach 50, 60 był powszechny w samochodach i autobusach.

 

A nie prościej 50 litrów trytu (bateria trytowa) i jeździmy przez 12 lat??  .

No to sobie ją złóż i jeździj na niej

 

Tryt jest pozyskiwany w reaktorach atomowych oraz składnikiem bomb termojądrowych więc na wiekszą skalę raczej nie wejdzie w motoryzacji (chyba że zapanuje POKÓJ czego sobie i Nam wszystkim życzę). 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Czyli przewagi żadnej, bo na identycznej zasadzie bakterie pożywią się i holzgazem, i wszelkimi produktami po jego produkcji

Wyobraź sobie górę odpadków biologicznych zgromadzoną przy każdym bloku i ogrzewającą go wodorem ;D

Bez większego problemu wyobrażam sobie osiedle, w którym zainstalowano w blokach zsypy dorzucające biomasę do reaktora. A już tym bardziej widzę możliwość udoskonalenia procesu, który stosowany jest już od jakiegoś czasu, czyli instalowanie urządzeń zbierających metan na wysypiskach. Gdyby tylko wysiać na wysypisku odpowiednie, bardziej wydajne bakterie, mielibyśmy kosmiczną ilość energii na wyciągnięcie ręki, na dodatek energii praktycznie darmowej, bo uzyskanej ze śmieci, które zaraz potem by się stopniowo ulatniały - problem utylizacji sam się rozwiązuje w sporym stopniu.

 

Jaki ty jesteś słodki kiedy piszesz o rzeczach prostych których na oczy nie widziałeś i pojęcia ci brak nawet kolejnych postów prostował nie będę

Oho, specjalista od mikrobiologii się znalazł :> Jest u Ciebie jakiś postęp w biologii od momentu stwierdzenia, że można drogą pokarmową pochłonąć fragment 1000 bp DNA do komórek? :>

 

1. jak zimnym środowisku może -20?? bo tyle jest zimą za oknem.

Biomasa wyrzucona do śmieci z domu ma temperaturę pokojową. Poza tym bioreaktor wystarczy ocieplic (nie ogrzać, ocieplić) by nie utracił tego ciepła przez dosłownie chwilę, zanim bakterie zainicjują własny metabolizm i zaczną rozgrzewać pożywkę.

 

2. jeśli coś się samo podgrzewa to zjada energie wiązań chemicznych (co jest stratą z punktu jej odzyskiwania)

Ale na pewno znacznie lepsze jest to, niż podgrzewanie do 700 stopni :>

 

3.
je podgrzewają, przyśpieszając w ten sposób zachodzenie reakcji
a więc wydajność zależy od temperatury i prędkości ich namnażania

Dokładnie tak. Samoregulujący się układ, idealna sytuacja. Określonej produkcji wodoru będzie zawsze odpowiadało określone tempo metabolizmu, a to z kolei ma przełożenie na dokładnie określoną temperaturę środowiska. Klasyczne negatywne sprzężenie zwrotne.

 

do tego wyłączyć kiedy nie trzeba i włączyć w 10minut się nie da.

Ale swobodnie można magazynować nadmiarowy wodór albo np. ogrzewać wodę. Zresztą to nie jest elektrownia atomowa, żeby ją awaryjne zamykać - wystarczy po prostu zamknąć zaworek, a reakcja w środku niech sobie zachodzi. Bakteria należy do grupy GRAS, czyli jest bezpieczna dla człowieka.

 

A co do uruchamiania w 10 minut, to to nie jest toster, żeby go używać na zawołanie. Za to ma jedną niebagatelną zaletę,  czyli stabilność produkcji. I drugą, czyli zerowe ryzyko groźnej dla człowieka awarii związanej np. z wyciekiem bakterii (oczywiście dochodzi wyciek wodoru, ale tak samo prawdopodobny jest w instalacji holzgazowej). Chociaż podejrzewam, że nawet w 10 minut da się uzyskać produkcję zacnej ilości energii (oczywiście przy odpowiednio dużej hodowli startowej), bo bakteria ta w dobrym środowisku podwaja liczebność kolonii w 20 minut. A do tego bioreaktor jest całkowicie bezobsługowy, w przeciwieństwie do produkcji holzgazu.

 

4. do produkcji wodoru są stare technologie jak np. przegrzana para na żelazo i wycedzanie przez platynowa membramę , lub elektroliza KOH na złotych elektrodach energią np. z wiatraka.

No, naprawdę rewelacja. Złoto, platyna - naprawdę tanie technologie :) Tak samo jak rozgrzewnie pary do 121 stopni.

 

Tak? jednej zapałki? A energia do podgrzania całego paleniska w celu zgazowania pewnie dostajesz gratis od Mikołaja? Szkoda gadać, ile energii się marnuje.

Słyszłeś coś o energi skojarzonej , ciepło do ciepłej wody a wodór do butli??

Ale to nie zmienia faktu, że trzeba skądś te 700 stopni wytrzasnąć. Bez porównania więcej, niż 37 optymalne dla E.coli.

 

Jak widzisz, tempo 80 kg/1 m3 bioreaktora w ciągu dnia nie jest żadnym problemem, więcej pojedynczemu domowi nie potrzeba

Znowu bzdura , bo byle piecyk łazienkowy ma 24kW, a ciągła dostawa na ogrzewanie domu przez 24godz to ok. 7kW.

No i? Jak widać się to udało.

 

Tylko tuczarnie, świniarnie , fermy mleczne mają na tyle odpadu biologicznego (który trzeba utylizować) że ogrzewają się z biogazu. Co oczywiście wyklucza zastosowanie w mieście.

Tak? To popatrz, ile śmieci się produkuje każdego dnia w typowym domu. Nie mówię, że elektrownia bakteryjna ma być jedynym źródłem energii, ale na pewno jako wspomaganie tradycyjnego systemu byłaby świetna. Poza tym nawet jeśli jest to jej wada, to dokładnie tę samą wadę ma w tej sytuacji holzgaz :>

 

Buhahaha, mówi mi to specjalista od PM  Ostrzegaj następnym razem, oplułem monitor 

- Żałosne

Żałosne jest używanie argumentu, że jest to forum o nauce, przez człowieka, któremu nie potrzeba dowodów dla uznania prawdziwości stwierdzenia. Rób co chcesz i wierz w co chcesz, ale błagam: nie nazywaj tego nauką.

 

No to gratulacje, uwalniamy hurtowo czad. Mówi mi to naczelny ekolog tutejszego forum  Już nie wspomnę o tym, że dostawy tlenu trzeba precyzyjnie regulować - kolejna automatyka, kolejne koszty.

Czad jest spalany (dopalany po odzyskaniu wodoru).

Co nie zmienia faktu, że trzeab prowadzić wielostopniowy proces wymagający złożonej automatyki. O skalowalności procesu nawet nie wspomnę.

 

1. Podgrzewamy do 200 stopni, potem do 200-600 stopni

2. Podgrzewamy do 700 stopni (całe to podgrzewanie zachodzi z wykorzystaniem energii dostarczonej z zewnątrz)

3. Utleniamy część wodoru i bezpowrotnie go tracimy

 

Zaczyna się od zapałki (temperatura 260 st. C) , proces sam się podtrzymuje

Ale te 700 stopni musisz uzyskać z energii wiązań. Nie wspomnę o bezpieczeństwie takiego procesu, gdy nawali jakieś zabezpieczenie. Poza tym marnujesz kosmiczne ilości energii na ogrzewanie tego - marnujesz paliwo, które sam tam wkładasz.. Bakteria dokładnie ten sam proces robi (z punktu widzenia człowieka) jednoetapowo i w temp. 37 stopni.

 

a ciepło wychodzące na zewnątrz do ciepłej wody użytkowej.

Ale to nie zmienia faktu, że trzeba ogromnej energii dla rozerwania wiązań - a sam chyba wiesz zapewne jako ekspert od centralnego ogrzewania, że im większa różnica temperatur między dwoma środowiskami, tym więcej ciepła ucieka i marnuje się. Bakteria robi to samo przy znacznie, znacznie niższej energii aktywacji reakcji biologicznego "zgazowania".

 

gość, który ma za złe technologii opartej o bakterie,
że pierdoły bez mozliwosci powszechnego zastosowania marnują czas na czytanie.

Choćby w Indiach stoi już kilka kawiarenek internetowych zasilanych wyłącznie krowim łajnem. Więc jak widać da się. Poza tym możliwość zastosowania jest dokładnie taka sama, jak dla holzgazu (substrat ten sam, tylko urządzenia o niebo prostsze), tylko że znacznie prościej i taniej od strony technicznej.

 

Gdyby holzgaz był bardziej opłacalny, to nikt by go nie odstawił

Został wyparty z rynku przez gaz GZ50 z rurki od wschodnich przyjaciół.

Jak widać nie bez powodu. Nikt z dobrej woli by nie kupił surowca, którego mu nie potrzeba. Jak widać większość krajów świata wydobywa albo sprowadza gaz ziemny i jakoś z tego żyją. O masowym wykorzystaniu holzgazu na skalę narodową w dzisiejszych czasach jakoś nie słyszałem, choć technologia jest znana od bardzo dawna.

 

( dobrze bo holtz gaz zawsze można zrobić bo drzewa rosną przez 100lat dając tlen i źle bo drogo).

I jaką mu to niby daje przewagę nad bakteriami? Bo chyba jednak o tym rozmawiamy.

 

jak miałby wyglądać samochód z instalacją do produkcji i spalania holzgazu w samochodzie

Poszukaj w necie bo to już było

No, ogromny pseudopickup z wielką beczką na pace. Marzenie każdego kierowcy po prostu. Na dodatek wymagający ciągłej regulacji zachodzących procesów i rozgrzewający się do 700 stopni, by wytworzyć paliwo (tutaj już energii nie zgromadzisz w postaci ciepłej wody, ucieka raz na zawsze). Idealny sposób na marnowanie paliwa. Równie praktyczne, jak silnik rakietowy w motorynce.

 

, mało tego traktowany jako nowinka CNG w latach 50, 60 był powszechny w samochodach i autobusach.

A może porozmawiajmy o bakteriach?

 

A nie prościej 50 litrów trytu (bateria trytowa) i jeździmy przez 12 lat??  .

No to sobie ją złóż i jeździj na niej

Tryt jest pozyskiwany w reaktorach atomowych oraz składnikiem bomb termojądrowych więc na wiekszą skalę raczej nie wejdzie w motoryzacji (chyba że zapanuje POKÓJ czego sobie i Nam wszystkim życzę). 8)

A więc sam się dałeś podpuścić - jak widać jest dokładnie tak jak napisałeś: "nie prościej 50 litrów trytu". Nie prościej, a trudniej. Piszesz czcze pomysły, a potem masz za złe innym, że rzekomo robią to samo? (z naciskiem na "rzekomo", bo biomasa ma szansę zyskać uznanie)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dyskusja polonisty na tematy techniczne zawsze kończy się ładną wypowiedzią (ale nieprawdziwą) ;D na którą nabierają się poloniści ale nie realne życie. (taki bełkot bez pokrycia w rzeczywistości). 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czyli coś z cyklu "wszystko, byle się nie przyznać, że się było w błędzie"? Bo chyba gdybyś miał argumenty, nie wahałbyś się dyskutować. Ja przynajmniej zaprezentowałem konkrety, zamiast typowego u ciebie lania wody na dowolny temat, gdy (na to wygląda) już nie masz co napisać.

 

Poza tym błagam: nie wypominaj innym rzekomego bełkotu, gdy sam mówisz o PM, a zaraz potem wspominasz, że "to jest forum o nauce" :]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Czyli coś z cyklu "wszystko, byle się nie przyznać, że się było w błędzie"? Bo chyba gdybyś miał argumenty, nie wahałbyś się dyskutować

 

Do tanga trzeba dwojga (umiejących tańczyć), ty piszesz o czymś o czym pojęcia ci brak więc w tym temacie kończę. 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szkoda, że nie umiesz tej dyskusji skończyć z klasą i merytorycznie. Powtarzam: ja napisałem fakty. Ale jak uważasz, nie musimy do tego wracać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Do rozwiązania pozostaje tylko jeden problem: dzienne zużycie materii organicznej w typowym domu musiałoby wynosić około 80 kg. To wciąż stanowczo zbyt wiele. <span style="font-style: italic;">Chcielibyśmy wytworzyć bakterie, które będą potrzebowały nie osiemdziesięciu, a raczej ośmiu kilogramów paliwa</span> - zapowiada profesor Wood. Z niecierpliwością czekamy na realizację tego zadania.

 

http://kopalniawiedzy.pl/wiadomosc_6063.html

 

I ten właśnie problem rozwiązać się nie da. W dowolnym substracie jest określona ilość wodoru dostępna dla enzymów E. coli. Im jest ona wyższa, tym substrat droższy. W efekcie cena jednostkowa wodoru będzie rosła. Dlatego taka zabawa opłaca sie tylko tam, gdzie substrat jest na miejscu i jest go dużo - czyli jak dotąd na fermach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się, to rzeczywiście jest problem. Ale z drugiej strony nikt nie powiedział, że bakteryjna elektrownia ma być standardem w każdym domu na świecie. Może za to być świetnym źródłem energii, jak to sam zauważyłeś, na fermach albo np. na działkach, gdzie nie przebywasz specjalnie często.

 

A tak swoją drogą... Zacząłem grzebać w poszukiwaniu danych. Średnio Europejczyk wyrzuca na śmietnik 559 kg odpadów rocznie (niestety jako źródło muszę podać Internet). Licząc, że typowe gospodarstwo to 4 osoby, mamy produkcję 2200 kg śmieci rocznie, wliczając to, że część z tych śmieci idzie do segregacji i "przepada" z punktu widzenia odzysku energii. Załóżmy, że odpady organiczne (w tym tworzywa sztuczne) to jakieś 75% (myślę, że to dość realistyczne szacunki). Mamy prawie 1600 kg odpadów, do tego doliczmy odchody, które też można by przecież zbierać (podobne instalacje, tylko zbierające odchody w celu tworzenia z nich nawozu, są ostatnio bardzo popularne w USA). Bez uwzględnienia odchodów wychodzi, że starczy na utrzymanie domu przez 20 dni przy obecnej wydajności bakterii, która z pewnością będzie jeszcze poprawiona. To daje ponad 5% całkowitego zużycia energii w domu (wliczając ogrzewanie). Moim zdaniem to nie tak znowu mało... Oczywiście nie byłoby to wyłączne źródło energii, ale jako wspomaganie - czemu nie. Tym bardziej, że koszt instalacji jest bardzo niski.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Wodór, najbardziej rozpowszechniony pierwiastek we wszechświecie, wciąż potrafi zaskoczyć naukowców. Pomimo dziesięcioleci intensywnych badań i bardzo prostej struktury – w końcu atom wodoru składa się z jednego protonu i jednego elektronu – wiele jego właściwości wciąż pozostaje tajemnicą. Naukowcy z Uniwersytetu Christiana Albrechta w Kilonii i Helmholtz-Zentrum Dresden-Rossendorf drogą teoretycznych obliczeń zauważyli niespodziewaną właściwość wodoru. W warunkach wysokiego ciśnienia wodór powinien zachowywać się jak roton, kwazicząstka wprowadzona przez Richarda Feynmana na określenie stanów wzbudzonych nadciekłego helu-4.
      To niespodziewane zachowanie wodoru przejawia się na przykład niezwykłym rozpraszaniem promieniowania rentgenowskiego w gęstym wodorze. Normalnie promieniowanie rentgenowskie przekazuje energię do elektronów, a transfer energii jest tym większy, im większy jest przekazany pęd. W przeprowadzonych obliczeń wynika jednak, że w gęstym wodorze energia może spadać wraz ze wzrostem transferu pędu.
      Zjawisko takie obserwowano dotychczas jedynie w bardzo egzotycznych układach, cieczach Bosego schłodzonych to temperatury bliskiej zeru absolutnemu. Ciecze takie znajdują się w stanie nadciekłym, zachodzą w nich zjawiska kwantowe i nie da się ich opisać na gruncie klasycznej mechaniki. Ta nowa właściwość wodoru jest powodowana przez elektrony, które nie są powiązane z atomami. Jeśli wodór zostanie wzbudzony promieniowaniem rentgenowskim o pewnej długości fali, elektrony mogą zbliżyć się do siebie na niezwykle małą odległość, a nawet tworzyć pary, mimo że zwykle się odpychają, wyjaśniają profesor Michael Bonitz i doktor Tobias Dornheim.
      Naukowcy dokładnie wyliczyli, jakie właściwości wodoru powinny zostać zaobserwowane w opisywanych przez warunkach. Teraz fizycy-eksperymentatorzy mogą pokusić się o zweryfikowanie tych obliczeń w praktyce.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Najbardziej pożądana metoda produkcji wodoru – uzyskiwanie go z wody metodą elektrolizy – pochłania dużo energii. Optymalnym rozwiązaniem byłoby używanie energii ze źródeł odnawialnych. Profesor Gang Kevin Li z University of Melbourne zaprezentował metodę produkcji wodoru z powietrza o wilgotności zaledwie 4%. To otwiera drogę do produkcji wodoru w okolicach półsuchych, gdzie istnieje największy potencjał wykorzystania energii odnawialnej, a w których nie ma dostępu do odpowiedniej ilości wody.
      Obecnie większość produkowanego wodoru uzyskuje się gazu ziemnego lub węgla. Na całym świecie trwają prace nad bardziej ekologicznymi metodami jego produkcji.
      Li i jego zespół postanowili pozyskiwać wodór z powietrza. W każdej chwili w atmosferze znajduje się około 13 bilionów ton wody. Jest ona nawet obecna w środowiskach półsuchych. Naukowcy z Australii uzyskali z powietrza wodór o wysokiej, 99-procentowej, czystości. Ich prototypowa instalacja działała przez 12 dni. W tym czasie udało się średnio pozyskać niemal 750 litrów wodoru dziennie na każdy metr kwadratowy elektrolizera.
      Naukowcy najpierw nasączali gąbkę lub piankę elektrolitem absorbującym wodę, a następnie umieszczali ją pomiędzy elektrodami. Woda pozyskana przez elektrolit jest spontanicznie transportowana do elektrod przez siły kapilarne. Na katodzie powstaje wodór, na anodzie tlen. To proces całkowicie pasywny. Nie są potrzebne żadne ruchome części, mówi Li.
      Urządzenie testowano zarówno zasilając je samymi panelami słonecznymi, jak i samą niewielką turbiną wiatrową. Działało i w pomieszczeniu i na zewnątrz, a wydajność konwersji energii słonecznej na wodór wynosi 15%.
      Jeśli uda się pozyskać fundusze, w przyszłym roku powstanie prototyp o powierzchni elektrod sięgającej 10 m2. Jego twórcy chcą też opracować tańszy i bardziej wydajny elektrolizer.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Przed dwoma dniami prezydent Biden popisał Inflation Reduction Act, ustawę przewidującą wydatkowanie z federalnego budżetu 437 miliardów dolarów w ciągu najbliższych 10 lat. Przewidziano w niej 370 miliardów USD na energetykę odnawialną i inne technologie niskoemisyjne. Jednak najbardziej interesujące są przepisy dotyczące technologii produkcji wodoru. Z jednej strony dlatego, że przewidziano środki znacznie większe niż spodziewali się analitycy, z drugiej zaś, że przepisy nie wyróżniają żadnej technologii pozyskiwania wodoru. Specjaliści zajmujący się rynkiem wodoru mówią, że dzięki temu w końcu można będzie mówić o początku prawdziwej rewolucji wodorowej. Wodór można przecież wykorzystać zarówno jako paliwo napędzające pojazdy czy statki, jak i do produkcji energii elektrycznej zasilającej nasze domy.
      Ustawa przewiduje bowiem, że producenci wodoru mogą pomniejszyć należny państwu podatek, a wielkość tego pomniejszenia będzie zależała wyłącznie od ilości dwutlenku węgla emitowanego podczas produkcji wodoru. I tak producenci wykorzystujący najczystszą obecnie metodę pozyskiwania wodoru, w czasie której na każdy kilogram wodoru emituje się 0,45 kg CO2, będą mogli odpisać 3 USD na każdy wytworzony kilogram wodoru. Dzięki temu wodór taki może być tańszy niż tzw. szary wodór uzyskiwany z gazu metodą reformingu parowego. W metodzie tej na każdy kilogram wodoru emituje się 8–10 kg CO2. Obecnie cena szarego wodoru w USA to około 2 USD/kg. Dlatego też niemal cały wodór – ok. 10 milionów ton rocznie – produkowany w Stanach Zjednoczonych wytwarzany jest tą metodą.
      Największym na świecie producentem wodoru są Chiny. Państwo Środka wytwarza 25 milionów ton tego pierwiastka rocznie, z czego aż 62% uzyskuje się z węgla, co wiąże się z emisją 18–20 kg CO2 na kilogram wodoru. Zarówno USA jak i Chiny produkują czysty tzw. zielony wodór uzyskiwany metodą elektrolizy z wykorzystaniem odnawialnych źródeł energii, ale produkcja ta nie przekracza 1% całości. Ten zielony wodór kosztuje bowiem ok. 5 USD/kg. Teraz, dzięki możliwości odpisania 3-dolarowego podatku, stanie się on konkurencyjny cenowo z szarym wodorem.
      Amerykanie opracowali też plan dojścia do produkcji zielonego wodoru bez ulg podatkowych. Przepisy przewidują, że do roku 2026 kwota, którą można będzie odpisać od kilograma zielonego wodoru zostanie zmniejszona do 2 USD, a w roku 2031 wyniesie 1 USD.
      Przepisy te znacznie przyspieszą transformację wodorową. Specjaliści z National Renewable Energy Laboratory spodziewali się, że cena zielonego wodoru spadnie o trzy dolary do roku 2026. Teraz, dzięki ustawie, spadnie ona natychmiast. Mamy gwałtowne obniżenie kosztów do poziomu, przy którym zielony wodór staje się konkurencyjny, a w wielu miejscach tańszy, od wodoru pozyskiwanego z paliw kopalnych. Stąd też wielkie nadzieje związane z nową ustawą.
      Wspomniany odpis podatkowy to tylko jeden z ostatnich kroków na rzecz wodorowej rewolucji. W ubiegłym roku w życie weszła ustawa Infrastructure Investment and Jobs Act, w której przewidziano 8 miliardów USD na stworzenie w USA ośmiu regionalnych „hubów wodorowych” produkujących zielony wodór. W oczekiwaniu na rozdysponowanie tych pieniędzy, co ma nastąpić we wrześniu lub październiku, przedsiębiorstwa zgłosiły 22 projekty potencjalnych hubów.
      Wkrótce też ma ruszyć warty 2,65 miliarda USD projekt firm Mitsubishi Power Americas i Magnum Development, w ramach którego zainstalowane zostaną 840-megawatowe turbiny zasilane mieszaniną gazu naturalnego i wodoru, wspierane przez instalację fotowoltaiczną. W miejscu tym 220-megawatowy system elektrolizy będzie wytwarzał wodór. W znajdujących się w pobliżu podziemnych wysadach solnych powstaną zaś magazyny przechowujące do 300 GWh energii w postaci wodoru.
      Nowe amerykańskie przepisy powinny znacznie przyspieszyć prace prowadzone chociażby przez Hydrogen Council. To ogólnoświatowa organizacja skupiająca obecnie 132 korporacje pracujące nad technologiami wodorowymi.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcom z University of Sheffield udało się rozwiązać jedną z zagadek ewolucji galaktyk. Zauważyli oni, że supermasywne czarne dziury znajdujące się w centrach niektórych galaktyk przyspieszają olbrzymie strumienie wodoru molekularnego wydobywające się z galaktyki. Jako, że wodór jest potrzebny do formowania się gwiazd, zjawisko powyższe ma bezpośredni wpływ na ewolucję galaktyk.
      Ucieczka wodoru z galaktyk jest jednym z elementów uwzględnianych w modelach teoretycznych, jednak dotychczas nie było wiadomo, w jaki sposób strumienie gazu są przyspieszane.
      Brytyjscy uczeni, wykorzystując Very Large Telescope zauważyli, że w pobliskiej galaktyce IC5063 molekularny wodór jest przyspieszany przez dżety elektronów do około 1 miliona kilometrów na godzinę. Elektrony, poruszające się niemal z prędkością światła, są z kolei napędzane przez czarną dziurę. Przyspieszanie gazu ma miejsce w obszarze, gdzie jest go bardzo dużo.
      Odkrycie pozwala nam lepiej zrozumieć, jaka przyszłość czeka Drogę Mleczną. Za około 4 miliardy lat zderzy się ona z Galaktyką Andromedy. Można zatem przypuszczać, że mocno skoncentrowany gaz, który pojawi się w centrum takiego systemu dwóch galaktyk, będzie napędzany przez czarną dziurę i zostanie wyrzucony z galaktyki.
      Profesor Clive Tadhunter zauważa, że molekularny wodór stanowi większość z przyspieszanej materii. Tymczasem jest to niezwykle delikatny gaz, który ulega zniszczeniu już przy niskoenergetycznych oddziaływaniach. To niezwykłe, że ten gaz molekularny może przetrwać spotkanie z dżetami elektronów poruszającymi się z prędkością bliską prędkości światła.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Brytyjscy naukowcy ze Science and Technology Facilities Council twierdzą, że dokonali przełomu na polu przechowywania wodoru. Przełom taki pozwoliłby na pojawienie się samochodów napędzanych wodorem.
      Wodór jest przez wielu uznawany za najlepsze paliwo dla pojazdów. Problem w tym, że jego transport i przechowywanie są niezwykle ryzykowne i kosztowne. Prace Brytyjczyków mają zaś zapewniać bezpieczeństwo i znacząco obniżyć koszty infrastruktury związanej z wykorzystaniem wodoru w roli paliwa.
      Substancją, która ma pozwolić na bezpieczne przechowywanie wodoru jest amoniak. Cząsteczka amoniaku składa się z jednego atomu azotu i trzech atomów wodoru. Istnieją bardzo efektywne katalizatory rozbijające amoniak na wspomniane atomy. Jednak najlepsze z nich składają się z bardzo drogich metali szlachetnych. Brytyjczycy zrezygnowali katalizatora i w jego miejsce wykorzystali dwa proste procesy chemiczne, dzięki którym uzyskali takie same wyniki co przy użyciu katalizatora, jednak cały proces pozyskania wodoru kosztował ułamek tego, ile kosztuje wykorzystanie katalizatora.
      Zdaniem naukowców infrastruktura do tankowania amoniaku może być równie prosta jak infrastruktura do tankowania LPG. W samym samochodzie amoniak może być przechowywany pod niskim ciśnieniem w zbiorniku z tworzywa sztucznego.
      Nasza metoda jest równie skuteczna jak najlepsze dostępnie obecnie metody z wykorzystaniem katalizatora. Jednak wykorzystywany przez nas materiał aktywny, amidek sodu, kosztuje grosze. Możemy efektywnie i tanio w czasie rzeczywistym wytwarzać wodór z amoniaku - cieszy się profesor Bill David. Niewielka ilość wodoru wymieszana z amoniakiem wystarczy do zapłonu konwencjonalnego silnika spalinowego. Jeszcze nie zoptymalizowaliśmy naszego procesu, ale sądzimy, że reaktor o pojemności 2 litrów będzie w stanie wyprodukować wystarczającą ilość wodoru, by napędzać średniej wielkości samochód rodzinny. Zastanawiamy się też, jak uczynić wykorzystanie amoniaku maksymalnie bezpiecznym i zredukować do zera emisję tlenków azotu - dodaje uczony.
      Amoniak już teraz jest jednym z najczęściej transportowanych związków chemicznych na świecie. Dzięki niemu powstaje niemal połowa żywności na świecie. Nie powinno być większych problemów ze zwiększeniem produkcji amoniaku na potrzeby motoryzacji. Jeśli brytyjska technologia się sprawdzi, może dojść do przełomu na rynku motoryzacyjnym. Producenci planują co prawda sprzedaż samochodów z ogniwami wodorowymi, jednak wiążą się z tym poważne obawy o bezpieczeństwo pojazdów ze zbiornikami na gaz pod wysokim ciśnieniem. Ponadto rozpowszechnienie się takich rozwiązań wymagałoby budowy niezwykle kosztownej infrastruktury. Amoniak wydaje się rozwiązywać oba te problemy.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...