Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Na Uniwersytecie Yale została stworzona nowa technika leczenia skomplikowanych złamań. Badania przeprowadzone na zwierzętach dowodzą, że usunięcie szpiku z uszkodzonej kości, połączone z podawaniem hormonów anabolicznych, pozwala na szybkie odtworzenie kości w miejscu złamania.

Dotychczas podstawową metodą leczenia złożonych, trudno leczących się złamań było ich mechaniczne zespalanie. Używano w tym celu metalowych śrub, płytek, drutów itp. Co jednak zrobić w sytuacji, gdy kości są zbyt kruche, by stanowić solidne oparcie dla takiego połączenia? Odpowiedź jest prosta: poprosić o pomoc lekarzy i biotechnologów.

Nowatorska procedura została opracowana przez naukowców z Uniwersytetu Yale we współpracy z firmą Unigene. U zwierząt pozwala ona połączyć fragmenty uszkodzonej kości nawet u osobników cierpiących na choroby znacznie osłabiające strukturę kości (badań na ludziach jeszcze nie przeprowadzono). Dotychczas najczęściej stosowaną metodą wspomagania leczenia było podawanie sterydów anabolicznych. Okazuje się jednak, że gdy dodatkowo usunie się z wnętrza kości szpik, pozwoli to na przyśpieszenie leczenia i wytworzenie kości znacznie mocniejszej niż przy stosowaniu tradycyjnej terapii. Ma to ogromne znaczenie dla osób chorych np. na osteoporozę, u których zrastanie się kości nie tylko zachodzi wolniej, ale także odtworzona tkanka jest wyjątkowo podatna na ponowne złamanie.

Doktor Agnes Vignery, szefowa zespołu badającego to zagadnienie, mówi: Ta technologia pozwoli na radykalną zmianę sposobu leczenia złamań stawów biodrowych, kręgów czy skomplikowanych uszkodzeń kości długich. Dodaje: Dotychczas w takich sytuacjach potrzebna była interwencja chirurga, stosowanie inwazyjnych metod i sztucznych materiałów. Tego typu zabiegi mogą odbić się bardzo niekorzystnie na kondycji m.in. osób starszych. Nowa technologia umożliwia nie tylko uzyskanie lepszych efektów, ale także ograniczenie obciążenia, jakiemu poddani są pacjenci w związku z leczeniem.

Szef firmy Unigene dodaje, że metoda ta pozwala także całkowicie wyeliminować stosowanie sztucznych, bardzo drogich materiałów. Zastąpione są one naturalną tkanką kostną, produkowaną przez sam organizm chorego.

Wyniki badań opublikowano w prestiżowym czasopiśmie Tissue Engineering.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

osteoporoza to rzeczywiscie problem, a zlamania najczesciej dotyczą kręgosłupa i szyjki kosci udowej... Z kregoslupem to powazny problem z wiadomo jakiej przyczyny... Zlamanie szyjki kosci udowej u osteoporotykow wiaze sie tylko z operacją endoprotezowania. Obciążenie po tym ogromne- zakazenia, wysuniecie sie protezy, i ogromny wskaźnik umieralnosci skorygowany roczny... Moze w koncu jakis postęp??  ???

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Zdjęcie rentgenowskie zębów można wykorzystać do oszacowania prawdopodobieństwa złamań kości w innych miejscach. Jak widać, warto je więc pokazać nie tylko dentyście, ale i ortopedzie.
      Poprzednio naukowcy z Sahlgrenska Academy na Uniwersytecie w Göteborgu stwierdzili, że luźna istota gąbczasta żuchwy oznacza większe prawdopodobieństwo wcześniejszych złamań w innych rejonach ciała.
      W ramach najnowszych badań Szwedzi udowodnili, że budowa żuchwy nie tylko pozwala wnioskować o przeszłości, ale także o prawdopodobieństwie przyszłych zdarzeń. Zauważyliśmy, że luźna struktura kości żuchwy w średnim wieku jest bezpośrednio związana z ryzykiem złamania w innych okolicach na późniejszych etapach życia - tłumaczy Lauren Lissner.
      Badanie bazowało na danych zebranych podczas Prospective Population Study of Women in Gothenburg, które rozpoczęło się w 1968 r. Można więc było analizować materiały z ponad 40 lat. Uwzględniono 731 kobiet (w momencie rozpoczęcia studium miały od 38 do 60 lat). Na samym początku i w niektórych przypadkach w 1980 r. wykonano panoramiczne zdjęcia uzębienia. W sumie do 2006 r. 222 panie doznały pierwszego złamania.
      Budowę istoty gąbczastej żuchwy klasyfikowano jako gęstą, mieszaną i rzadką. Okres 38 lat podzielono na dwa podokresy: do 1980 i od 1980 r. Stwierdzono, że gęstość istoty gąbczastej jest główną niezależną zmienną pozwalającą przewidywać przyszłe złamania. Wiek, aktywność fizyczna, spożycie alkoholu i wskaźnik masy ciała stanowiły zmienne towarzyszące.
      Podczas pierwszego badania luźną strukturę kostną stwierdzono u ok. 20% kobiet w wieku 38-54 lat. Ryzyko złamań w tej podgrupie było większe niż u pozostałych. Okazało się także, że im starsza osoba, tym silniejszy związek między luźną budową żuchwy a złamaniami w innych rejonach ciała. Mimo że analizy dotyczyły tylko kobiet, Szwedzi uważają, że ich odkrycia odnoszą się również do mężczyzn.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Chorzy z zaawansowanym wirusowym zapaleniem wątroby typu C lepiej reagują na leczenie, gdy podczas terapii piją kawę (Gastroenterology).
      Naukowcy z amerykańskiego National Cancer Institute zauważyli, że gdy przyjmując rybawirynę i peginterferon, ludzie wypijali 2-3 filiżanki kawy dziennie, 2-krotnie częściej reagowali na leczenie niż osoby niesięgające po małą czarną. Spożycie kawy było związane z niższym poziomem enzymów wątrobowych, ograniczeniem postępów przewlekłej choroby i zmniejszeniem częstości występowania nowotworu wątroby - ujawnia dr Neal Freedman.
      W grupie osób niepijących kawy wczesna odpowiedź przeciwwirusowa wystąpiła u 46%, u 26% w 20. tyg. leczenia w surowicy krwi nie wykryto RNA wirusa HCV, u 22% w 48. tyg. leczenia, a u 11% wystąpiła trwała odpowiedź przeciwwirusowa. Dla porównania, w grupie pijącej podczas terapii kawę wartości te wyniosły, odpowiednio, 73, 52, 49 i 26%.
      Większe spożycie kawy powiązano kiedyś z wolniejszymi postępami choroby wątroby istniejącej przed zakażeniem HCV oraz mniejszym ryzykiem rozwoju nowotworu wątroby, jednak relacji kawy i reakcji na terapię anty-HCV przyglądano się po raz pierwszy. Ponieważ w przypadku pacjentów uwzględnionych w Hepatitis C Antiviral Long-term Treatment against Cirrhosis Trial wcześniej nie powiodła się terapia interferonem, nie wiadomo, czy uzyskane wyniki można zgeneralizować na wszystkie grupy chorych. Amerykanie uważają, że w przyszłości trzeba będzie zatem zebrać grupę osób z mniej zaawansowaną chorobą, które nie były wcześniej leczone lub poddano je terapii lekami nowszej generacji.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W USA prowadzone są udane testy kliniczne urządzenia Skin-cell gun, które natryskuje na rany oparzeniowe własne komórki pacjenta. To pomaga w regeneracji poparzonej skóry i skraca czas leczenia. Autorem pistoletu do natryskiwania komórek jest profesor Joerg C. Gerlach i jego koledzy z University of Pittsburgh. Pomysł zrodził się przed dwoma laty.
      Obecnie rany leczy się hodując w laboratorium skórę pacjenta, co jest procesem długotrwałym, sama skóra jest delikatna, a proces powrotu do zdrowia może trwać całymi miesiącami, co zwiększa ryzyko infekcji, gdyż skóra to pierwsza linia obrony organizmu przed patogenami.
      "Skóra w spraju" stosowana jest w niektórych przypadkach od lat, jednak używane ręczne pompki często uszkadzają komórki.
      Doktor Gerlach wykonał elektryczny pistolet, podobny do takiego, jaki stosuje się przy malowaniu. Cała procedura trwa w tym wypadku około 1,5 godziny. Najpierw wykonuje się biopsję zdrowej skóry pacjenta, izoluje z niej zdrowe komórki macierzyste i rozprowadza je w płynnym roztworze. Następnie całość nanosi się na ranę. Później rana jest pokrywana specjalnym opatrunkiem zawierającym tuby rozciągające się od jednego końca rany do drugiego. Jedne z nich służą za arterie, inne za żyły, a ich zadaniem jest stworzenie sztucznego systemu naczyń krwionośnych, którym do radny dostarczane są elektrolity, antybiotyki, aminokwasy i glukoza. Dzięki takiemu systemowi ranę można zachować w czystości, a jednocześnie dostarczyć doń składników niezbędnych do powstania skóry.
      Dotychczasowe testy wykazały, że dzięki metodzie Gerlacha rany goją się w ciągu dni, a nie tygodni.
      Na razie nowa technika może być wykorzystywana tylko do leczenia oparzeń drugiego stopnia, ale Gerlach ma nadzieję, że uda się ją dostosować również do oparzeń trzeciego stopnia.
       
      http://www.youtube.com/watch?v=-QNj7U9eQWY
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Analizując głosy ludzi, którzy wydawali się po prostu dobrze bawić w gronie znajomych, zespół Adama Vogla z Uniwersytetu w Melbourne opracował nową technikę pomiaru zmęczenia.
      W artykule, który ukazał się w piśmie The Journal of the Acoustical Society of America, zaprezentowano widoczne w mowie skutki podtrzymywania stanu czuwania. Australijczycy przedstawili też zastosowanie techniki akustycznej analizy mowy do obrazowania wpływu zmęczenia na ośrodkowy układ nerwowy. Nie jest to osiągnięcie czysto teoretyczne, ponieważ skorzystają na nim pracownicy zmianowi czy dowódcy wojskowi, którzy muszą odpowiednio zarządzać zmęczeniem swoich podwładnych.
      Rośnie zainteresowanie rozwijaniem obiektywnych, nieinwazyjnych systemów, które można by zastosować do wspomagania wykrywania i zarządzania zmęczeniem zarówno w sytuacjach związanych diagnozowaniem stanu zdrowia, jak i w pracy – podkreśla Vogel. Ocena cech odróżniających w danym momencie głos od jego wypoczętej (normalnej) wersji pozwoliłaby lekarzowi zadecydować o tym, czy dana osoba nadaje się do pracy. Byłby to również doskonały sposób monitorowania zmęczenia w testach klinicznych, gdzie zachowanie czujności jest podstawą.
      W studium Australijczyków wzięło udział 18 młodych dorosłych. Co 2 godziny dostarczali oni próbki mowy – były to przedłużone samogłoski oraz zadania polegające na liczeniu i czytaniu. Naukowcy z antypodów przyglądali się m.in. długości pauz oraz ogólnemu czasowi ukończenia zadania. Okazało się, że wraz ze wzrostem zmęczenia mowa zwalnia i zwiększają się skoki w wysokości wydawanych dźwięków. Dzieje się tak, ponieważ mamy wtedy słabszą kontrolę nad mięśniami aparatu mowy.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Choć wydaje się, że Afrykanki przenoszą ładunki na głowie z olbrzymią łatwością, w rzeczywistości wcale tak nie jest. Takiej metody transportu ciężarów nie można uznać za skuteczniejszą od innych, dodatkowo wywołuje ona ból szyi.
      Ray Lloyd z University of Abertay Dundee uważa zatem, że sposób transportu nie jest w tym przypadku kwestią wyboru, ale koniecznością, podyktowaną przez konkretne warunki środowiskowe i ukształtowanie terenu. Nosząc coś na głowie, kobiety uwalniają po prostu ręce na czas podróży.
      Mniej więcej ćwierć wieku temu przeprowadzono badania, z których wynikało, że technika kładzenia różnych obiektów na czubku głowy jest znacznie efektywniejsza od przenoszenia ich w rękach lub na plecach i dlatego mieszkanki Czarnego Lądu bez specjalnego wysiłku są w stanie transportować na głowie ciężary stanowiące do 1/5 (20%) wagi ich ciała. Na rezultaty opisane w Nature powołano się w  publikacjach naukowych ponad 100-krotnie. Wg jednego z zaproponowanych wyjaśnień, część energii zużywanej na unoszenie ciężaru można wtedy przeznaczyć na samo przemieszczanie się.
      Lloyd przez 8 lat mieszkał w Botswanie, a do przeprowadzenia badań zainspirowały go widywane codziennie scenki rodzajowe. Szkot stwierdził, że w starszych studiach analizowano przypadki zaledwie 4-6 kobiet, stąd pomysł na powiększenie próby. Zespół z University of Abertay Dundee i RPA prowadził eksperymenty w Cape Peninsula University of Technology. Brały w nich udział 24 przedstawicielki ludu Khosa. Trzynaście z nich od ponad 10 lat nosiło na głowie ciężary, pozostałe nie miały żadnego doświadczenia w tej materii. Panie chodziły na bieżni bez ładunku i z ładunkiem na plecach bądź na głowie. Poza tym w badaniu wzięło udział 9 kobiet z British Territorial Army, które dotąd często przenosiły coś w plecakach, ale nigdy na głowie.
      Żadna z ochotniczek nie uznawała noszenia na głowie za łatwiejszą metodę. Wszystkie zużywały wtedy w przybliżeniu tyle samo tlenu, co podczas transportu ładunku na plecach. Co więcej, praktyka nie sprawiała, że noszenie na głowie stawało się łatwiejsze. Wcześniejsze doświadczenie nie dawało żadnych korzyści, a niektóre kobiety bez uprzedniej praktyki były najskuteczniejsze w noszeniu na głowie. Lloyd zaznacza, że doświadczenie nie łagodziło również bólu szyi oraz dyskomfortu. Kobiety wspominały, że po powrocie z wodopoju/studni trzeba było masować szyje matek i babek. Wszystkie badane zgodziły się co do tego, że wolałyby alternatywną metodę transportu niezbędnych dóbr, np. wody czy drewna na opał.
      Obecnie naukowcy ustalają (w planach jest wykonanie zdjęć rentgenowskich), czy noszenie ciężarów na głowie wywołuje długotrwałe urazy szyi. Chcą też zbadać starsze kobiety z jeszcze dłuższą praktyką w transportowaniu na głowie. Zaznaczają, że wymogi energetyczne noszenia wody i drewna zostaną także ocenione w terenie poza laboratorium.
       
      http://www.youtube.com/watch?v=2aR-OzItJVw
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...