Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

W Układzie Słonecznym krąży pierwotna czarna dziura, a nie Dziewiąta Planeta?

Rekomendowane odpowiedzi

Dziewiąta Planeta, hipotetyczny nieznany dotychczas obiekt wchodzący w skład Układu Słonecznego, może nie być planetą. Astronomowie Jakub Scholtz z Durham University i James Unwin z University of Illinois at Chicago zaproponowali hipotezę mówiącą, że to... pierwotna czarna dziura.

Pierwotne czarna dziury to również obiekty hipotetyczne. Zgodnie z obowiązującymi teoriami, powstały one tuż po Wielkim Wybuchu i nie są wynikiem zapadania grawitacyjnego jak znane nam czarne dziury, ale powstały z niezwykle gęstej materii, która powstała po Wybuchu. Ze względu na mechanizm swojego powstawania pierwotne czarne dziury nie są tak masywne, jak czarne dziury powstałe w wyniku kolapsu. Jednocześnie ich masa minimalna również może być znacznie mniejsza, mniejsza nawet niż masa Słońca.

Najmniejsze z pierwotnych czarnych dziur już nie istnieją, wyparowały przez miliardy lat istnienia wszechświata. Jednak te bardziej masywne wciąż mogą istnieć. I to właśnie jedna z nich może być obiektem znanym jako Dziewiąta Planeta. Pogłoski o istnieniu nieznanej planety w Układzie Słonecznym krążą w środowisku pseudonaukowym od kilku dekad. Jednak przed trzema laty na łamach Astronomical Journal pojawił się artykuł, którego autorzy – naukowcy z prestiżowego California Institute of Technology – informowali, że planeta taka rzeczywiście może istnieć.

Jakub Scholtz i James Unwin skupili się na dwóch niewyjaśnionych dotychczas faktach. Pierwszy z nich to niezwykłe orbity niektórych obiektów transneptunowych, wskazujących na oddziaływanie zewnętrznego źródła. Źródło takie musiałoby mieć masę od 5 do 15 mas Ziemi i krążyć wokół Słońca w odległości 300–1000 jednostek astronomicznych. Drugi fakt to zaobserwowanych niedawno przez satelitę OGLE (Optical Gravitational Lensing Experiment) sześć ultrakrótkich epizodów mikrosoczewkowania grawitacyjnego, z których każde trwało od 0,1 do 0,3 doby. Mikrosoczewkowane obiekty znajdują się w kierunku poprzeczki galaktyki w odległości 8000 parseków do Ziemi, a soczewkujący obiekt musiałby mieć masę od 0,5 do 20 mas Ziemi i mógłby być albo grupą swobodnie poruszających się planet, albo pierwotną czarną dziurą.

Naukowcy zwracają uwagę, że obie wymienione anomalie są powodowane przez obiekty, których masa znajduje się w tym samym przedziale. Być może najbardziej naturalnym wyjaśnieniem jest stwierdzenie, że anomalie wywołała nieznana populacja planet. Na przykład anomalie zarejestrowane przez OGLE można interpretować jako obecność swobodnie poruszających się planet, których masa jest bardziej skoncentrowana niż lokalna masa gwiazd, a Dziewiąta Planeta może być jedną z tych planet, która została przechwycona przez Układ Słoneczny. To by oznaczało, że musimy zaktualizować nasze modele powstawania planet, ale obecne poszukiwania Dziewiątej Planety powinny być kontynuowane, czytamy w artykule opublikowanym w arXiv.

W naszej pracy skupiliśmy się na bardziej ekscytującej hipotezie. Jeśli to, co zarejestrował OGLE zostało wywołane obecnością populacji pierwotnych czarnych dziur, to jest też możliwe, że anomalie orbit obiektów transneptunowych to skutek oddziaływania jednej z tych czarnych dziur przechwyconych przez Układ Słoneczny, dodają autorzy.

Jeśli Scholtz i Unwin mają rację i rzeczywiście mamy tu do czynienia z pierwotną czarną dziurą, to jej wykrycie będzie niezwykle trudne. Tego typu czarna dziura o masie 5-krotnie większej od masy Ziemi miałaby średnicę około... 5 centymetrów, a jej temperatura promieniowania Hawkinga wynosiłaby 0,004 kelwina, co czyni ją zimniejszą niż mikrofalowe promieniowanie tła. Jeśli tak, to na załączonej grafice widzimy jej rzeczywistą wielkość.

Dlatego też obaj naukowcy proponują nie poszukiwania samej czarnej dziury, a poszukiwania sygnałów oddziaływania jej halo na otoczenie. Halo ciemnej materii takiej dziury rozciąga się bowiem na odległość 8 j.a. czyli mniej więcej od Ziemi do Saturna, zatem możliwe jest zauważenie jego interakcji z pobliskimi obiektami.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie tam żadna "pierwotna czarna dziura" tylko stargate ;) Wlatujesz tu, a wylatujesz tam :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, KopalniaWiedzy.pl napisał:

Źródło takie musiałoby mieć masę od 5 do 15 mas Ziemi i krążyć wokół Słońca w odległości 300–1000 jednostek astronomicznych.

Jeszcze by się przydało wiedzieć gdzie mniej więcej jest :D Nie da się tego wyznaczyć z aktualnego położenia 'obiektów transneptunowych'?

1 godzinę temu, KopalniaWiedzy.pl napisał:

Ze względu na mechanizm swojego powstawania pierwotne czarne dziury nie są tak masywne, jak czarne dziury powstałe w wyniku kolapsu.

Nie trzeba grawitacji? Wystarczy ścisnąć np. neutron do gęstości krytycznej i już? Mam nadzieję, że te maleństwa szybciej parują niż ssą, bo inaczej skończymy jako osobliwość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
26 minut temu, Jajcenty napisał:

Mam nadzieję, że te maleństwa szybciej parują niż ssą, bo inaczej skończymy jako osobliwość

Nie znam się na tym, ale przypuszczam że już w odległości kilku, góra kilkudziesięciu tys. kilometrów od takiej dziury pole grawitacyjne jest porównywalne z tym jakie wytwarza zwykła planeta. U starego dobrego pana Newtona było tak, że pole grawitacyjne wytwarzane przez kulę na zewnątrz nie różniło się od pola wytwarzanego przez przez punkt materialny o masie równej masie tej kuli. :) Tutaj dochodzą efekty relatywistyczne, ale one w pewnej odległości zanikają.

P.S. No chyba żeby to halo z ostatniego akapitu to był zasięg efektów relatywistycznych. Ale wtedy i tak mamy względny spokój. Osiem j.a. to mimo wszystko mało w porównaniu do odległości od tej hipotetycznej c.d.

Edytowane przez darekp

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Anunaki Anunaki z koziej traby z tyłka krzaki. Ja słyszałem że to my ludzie wywołaliśmy, nie wywołaliśmy, raczej sprowadziliśmy czarną dziurę na 9 planetę zwaną Nibiru. W jaki sposób? Od zarania dziejów zanim tak zwane anunaki stworzyły pierwszą hybrydę -człowieka mieszańca z połączenia genów istoty człekokształtnej żyjącej już na ziemi z genomem istot z Nibiru coś uszło ich uwadzę i dali człowiekowi gen stwórcy. Może nawet za sprawą ingerencji w naturę życia we wszechświecie sam stwórca tchną w ów człowieka gen który potocznie nazywamy Bożym Genem albo na skutek mutacji sam powstał. Nieważne. Ważne jakie działania i co potrafi ten gen jeżeli odpowiednio się go wykształci. Dalsza hipoteza i działanie tego genu już wykracza po za margines naukowy a hipoteza rodem z filmu science-fiction. Chodzi tu o chrześcijaninsm, Jezusa Chrystusa i moc w genie którym jest wiara. Od początku swojego stworzenia człowiek posiadał wiarę. Czym gorsze czasy były tym wiara dla ludzi stawała się większa. Po dziś dzień zauważmy że wierząc w coś, wierząc w coś bardzo mocno to wcześniej nasze wierzenia które są w postaci naszych marzeń to wcześniej czy później się spełniają oraz ziszczają. Jezus Chrystus Biblia o tym nie mówi ale zanim dowiedział się o swoim darze jaki posiada i jaką ma moc to czynił zło. Był oprychem, złodziejaszkiem i niejednokrotnie wpadając w tarapaty używał swych mocy wtedy jeszcze nie świadomie posiadanych do tego aby ich działaniem krzywdzić innych. Gdy rzucił w stronę pewnego człowieka złowieszcze słowa typu: -Obyś oślepł i wił się w swej ślepocie niczym wąż pełznący w wiecznej ciemności - Człowiek ten po prostu oślepł i chodził od przeszkody do przeszkody niczym pełzający wąż potykając się o nie. Wiem że ostatnią rzeczą złowróżbną było gdy słowami obyś zdechł starcze, w jakiś sposób magiczny bo to przypadek nie był jak później biblia już mówi, pozbawił on życia szanowanego proroka gdzie jak wiadomo proroctwo było szanowaną instytucją w tamtym czasie i podlegało istotą wyższym. Jednak wiara w nie nie była niczym innym jak tylko wymagania od nas śmiertelników posłuszeństwa wobec owych bóstw i w ten sposób Jezus Chrystus zdał sobie sprawę że ma moc w sobie od prawdziwego Boga Wszechmogącego. Dalsze perypetie tych zdarzeń zostały zmienione i zagarnięte przez chrześcijaństwo gdzie istnienie Anunaków ukryto i wymazano a moc jaką człowiek może posiadać skierowano w wiarę Bóstwa z poza świata materialnego i tym sposobem człowiek energie swej wiary mógł słać w miejsce z którego nie mogła się ona wydostać. Trwa to po dziś dzień i być może wygląda to jak zestawienie antychrysta ale to przecież sam Bóg w Biblii mówił że nie znajdziesz mnie pod sklepieniem wierz, pod imieniem fałszywych proroków tylko znajdziesz mnie pod kamieniem wszędzie gdzie chcesz bym był. Tak więc aby okiełznać w nas śmiertelnikach tą Bożą moc, ukrytą magie wpływania lub nawet tworzenia którą by sam stwórca mógł tylko mieć, Anunaki musiały opuścić ziemie i to z tego jak wskazują fakty dość nagle, dość szybko. Dowodem tego stanu rzeczy są rdzenni mieszkańcy ameryki  którzy nigdy nie wydobywali złota,  nigdy nie była im przedstawiona ta nauka jak je pozyskiwać to jednak posiadali go tyle że były tam w owym czasie złote miasta. Historia Montezumy nim został zamordowany na pytania konkwistadorów skąd mają Indianie tyle złota gdy ten był w niewoli, na wieść że może odzyskać wolność jeżeli powie prawdę on rwał się padając na ziemie przysięgając że od Bogów -To Bogowie nam je zostawili. Historia Anunaków jest zawiła tak jak zawiłe były dzieje ludzkości. My ludzie byliśmy wykorzystywani do ich bożych wojen w walce o wpływy i w ogóle. Byliśmy istotą stworzoną  do tego by ulżyć im w trudach zdobycia i pozyskania złota które było niezbędne aby uratować ich planetę. Jak wiemy coraz częściej pojawiali się ludzie którzy posiadali dar i tym samym to człowiek stworzył w swej boskiej ingerencji pierwotną czarną dziurę i ponoć to człowiek miał za pomocą swojego daru jak się okazało w czasach gdzie było na to już za późno by nas zgładzić, to człowiek czyli śmiertelnik miał stworzyć otchłań która w swej Boskiej percepcji stworzenia wszechświata miała za zadanie pochłonąć swoich uzurpatorów wraz z całym ich światem która była dziewiątą planetą zwaną Nibiru wraz to nową zwaną ziemią. Udało się Anunakom anomalię powstrzymać ale nie mogli oni już jawnie ingerować w dzieje ludzkości dlatego jak sekta Novus ordo seclorum stworzyli dla nas gospodarkę by ta dała nam możliwości rozwijać naszą cywilizacje, podstawili nam do wierzenia Boga który i być może jest Bogiem lecz nie świata materialnego w którym my jesteśmy i skonstruowali nas tak byśmy wiarą nie wyszli po za margines realia, w drodzę rozwoju i handlu oraz postępu dalej gromadzili i pozyskiwali już bez ich udziału - złota, a nad wszystkim czuwał Watykan. Dalsze dowody przedstawię krótko. Wiarę w innych bogów niż kościół, w magię którą przy odrobinie nauk mógł posiadać każdy i nawet w owych czasach była częstym zjawiskiem  posiadanym przez śmiertelników, czyż kościół nie mordował i nie zabijał tych osób każąc nam wierzyć w jednego boga? Czy w imię wiary kościół za przeproszeniem jak dziwka czyż swym działaniem aby odwlec człowieka od innych zamiarów nie wchłonął inne religie i wierzenia byle tylko mieć nad swoimi poddanymi kontrole? Czyż to nie papieże byli nad Królami, oni udzielali im koronacji i tak naprawdę stojąc w cieniu nie oni rozdawali karteczki? Idąc do czasów współczesnych to stworzenie Bankowości zagrabienie całego złota jakie posiadają narody nie znajduje się przypadkiem w skarbcach bankowych gdzie za złoto nic nie kupimy ale dla banków głosząc że jest one ich deficytem stanowiącym ich wartość, bank który posiada go najwięcej posiada w zamian najbardziej wartościowe karteczki zwane pieniądz, nie wydaję się wam śmiertelnikom sprawą dziwną jak w prosty sposób dajemy się manipulować władzy? A jak myślicie po co to złoto jest gromadzone? Idąc dalej to jaki jest największy bank na świecie? Przeczytał to ktoś z uwagą i sprawdzając moje źródła jest ktoś w stanie sprawdzić kto stoi za tym jak stworzenie Banku Rezerw Federalnych? To nie teoria spiskowa. To nowy porządek świata -Novus ordo seclorum. Sprawdź sobie człowieku małej wiary, ten napis jest na dolarze użyj translatora google nawet. Pisząc małej wiary pisze to z pełną premedytacją gdyż wiem jaką wiarę ogromną i wiedzę posiadali ludzie kiedyś do tej teraz i jak łatwo dają się manipulować. Jeżeli sami nie zaczniemy pielęgnować dobra w sobie i szerzyć dobro dalej dając je innym, tak zło będzie nas trzymać w ryzach dając dobro tym którzy zła nas uczą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Panie Błoński, nie wie Pan jak jest po angielsku kwas i zasada, i masz Pan gdzieś uwagi komentatorów. Może zmień Pan nazwę serwisu na Kopalnia Wolnych Tłumaczeń dla Humanistów.

  • Negatyw (-1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To że sobie krąży jakaś tam CD o wielkości załóżmy piłki jest mniej istotne od faktu że wtedy by trzeba założyć że tych CD we wszechświecie jest dużo więcej niż myśleliśmy. Może nawet wystarczająco żeby uznać że CM to CD. 
Niemniej uważam że to jednak tylko naukowa sensacja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Najbliższe Ziemi czarne dziury znajdują się w gromadzie Hiady, informuje międzynarodowy zespół naukowy na łamach Monthly Notices of the Royal Astronomical Society. Hiady (Dżdżownice) to najbliższa Układowi Słonecznemu gromada otwarta. Najnowsze badania pokazują, że znajduje się tam co najmniej kilka czarnych dziur. Gromady otwarte to luźno powiązane grawitacją grupy setek do tysięcy zwykle młodych gwiazd. W Hiadach gwiazd jest około 300, a większości z nich nie widać gołym okiem.
      Dzięki obserwacjom prowadzonym przez należące do ESA obserwatorium kosmiczne Gaia znamy dokładne prędkości i pozycje gwiazd w Hiadach. Naukowcy z Włoch, Hiszpanii, Chin, Niemiec i Holandii przeprowadzili symulacje ruchu wszystkich gwiazd w Hiadach i porównali je z danymi z Gai. "Nasze symulacje odpowiadają rzeczywistej masie i rozmiarom Hiad tylko wówczas, gdy w centrum gromady znajdują się – lub znajdowały się niedawno – czarne dziury", mówi Stefano Torniamenti z Uniwersytetu w Padwie.
      Obserwowane właściwości Hiad najlepiej odpowiadają symulacjom, gdy przyjmiemy, że w gromadzie znajdują się 2-3 gwiazdowe czarne dziury. Symulacje, w których dziury zostały wyrzucone z gromady nie dawniej niż 150 milionów lat temu (Hiady mają ok. 600 milionów lat), także – choć nie tak dobrze – odpowiadają danym obserwacyjnym.
      Czarne dziury znajdujące się w Hiadach lub w pobliżu są zatem najbliższymi nam obiektami tego typu. Ich odległość od Układu Słonecznego wynosi około 45 parseków, czyli ok. 150 lat świetlnych. Dotychczas najbliższa nam znaną czarną dziurą była Gaia BH1 o odległości 480 parseków (1560 l.ś.) od Słońca.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Astrofizyk Avi Loeb z Uniwersytetu Harvarda ma nadzieję, że zorganizowanej przez niego ekspedycji udało się zebrać szczątki pierwszego znanego meteorytu pochodzącego spoza Układu Słonecznego. Uczony wraz ze współpracownikami przez 10 dni przeczesywał za pomocą specjalnego magnetycznego urządzenia dno oceaniczne u wybrzeży Papui Nowej Gwinei. Udało się zebrać ponad 700 metalicznych sferuli, które będą badane zarówno w laboratorium Loeba, jak i w 2 niezależnych laboratoriach, które poprosił o pomoc. Miejsce poszukiwań zostało wybrane dzięki analizie danych z Departamentu Obrony oraz odczytów z dwóch pobliskich stacji sejsmicznych.
      Loeb sądzi, że wiele ze sferuli, drobnych kulek szklanych ze stopionego meteorytu, pochodzi spoza Układu Słonecznego. Jeśli analizy laboratoryjne wykażą, że ich skład jest różny od wszystkiego, co dotychczas znaleźliśmy, będzie do silna przesłanka na poparcie hipotezy uczonego. Jeśli ma rację, będziemy mieli do czynienia z trzecim – po asteroidzie Oumuamua i komecie Borisov – znanym nam gościem spoza Układu Słonecznego i pierwszym, którego szczątki opadły na Ziemię.
      Każdego roku na Ziemię opada ponad 5000 ton mikrometeorytów. Mamy więc olbrzymią liczbę sferuli z kosmosu, inne powstają w wyniku erupcji wulkanicznych oraz zanieczyszczeń emitowanych przez człowieka. Potrafimy odróżnić materiał pochodzący z Ziemi od materiału z przestrzeni kosmicznej. Możemy być też w stanie odróżnić ten z Układu Słonecznego od materiału spoza niego.
      Meteoryt IM1 (od Interstellar Meteor 1) eksplodował nad Pacyfikiem 8 stycznia 2014 roku. Loeb uważa, że przeszukał obszar, na który mogły spaść jego szczątki oraz nie wyklucza, że udało mu się je zebrać. Wielu astronomów powątpiewa jednak w jego słowa. Zwracają uwagę, że nie wiadomo, czy IM1 pochodził spoza Układu Słonecznego, a jeśli nawet tak, to czy jakiekolwiek jego szczątki dotarły do Ziemi. Profesor Steven Desch z Arizona State University zwraca uwagę, że zgodnie z jego wyliczeniami, a opierał się na danych z Departamentu Obrony, meteor wszedł w atmosferę z prędkością 45 km/s. Jeśli składał się z żelaza, to jeszcze w atmosferze odparowało 99,9999% jego masy. Znalezienie pozostałości po nim jest więc niezwykle mało prawdopodobne, tym bardziej, że rozproszyły się one na powierzchni wielu kilometrów kwadratowych.
      Loeb odpowiada, że wraz ze studentami opublikował artykuł, w którym – na podstawie obliczeń – wskazywali miejsce, gdzie powinny znajdować się tysiące sferuli. I rzeczywiście, znaleźliśmy je, mówi. Uczony dodaje, że dopiero analizy laboratoryjne pozwolą na rozstrzygnięcie sporu.
      Na razie spór trwa. Niektórzy przypominają, że dane z czujników Departamentu Obrony są niejednokrotnie niedokładne, gdyż wojsko nie udostępnia surowych odczytów z tajnych urządzeń. Przypominają, że niejednokrotnie pojawiały się twierdzenia o znalezieniu meteorytów spoza Układu Słonecznego i nigdy się one nie potwierdziły. Loeb odpowiada, że tym razem jest inaczej, gdyż US Space Command wykonało bezprecedensowy ruch i poinformowało NASA, że przeprowadzone obliczenia – mówiące o pochodzeniu meteorytu z przestrzeni międzygwiezdnej – są prawidłowe.
      Wyniki badań laboratoryjnych, które rozstrzygną spór, powinniśmy poznać w ciągu najbliższych tygodni.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Astrofizyk Stephen Kane z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Riverside przeprowadził symulacje komputerowe, w których uzupełnił dwie rzucające się w oczy luki w Układzie Słonecznym. Pierwsza z nich to brak super-Ziemi, druga zaś to jej lokalizacja. Z symulacji wynika, że ich uzupełnienie zakończyło by historię życia na Ziemi.
      Największą planetą skalistą Układu Słonecznego jest Ziemia. Najmniejszym gazowym olbrzymem jest zaś Neptun o 4-krotnie większej średnicy i 17-krotnie większej masie. Nie ma żadnej planety o pośrednich cechach. W innych układach znajduje się wiele planet o wielkości i masie pomiędzy Ziemią a Neptunem. Nazywamy je super-Ziemiami, wyjaśnia Kane. Druga z luk to odległość od Słońca. Merkury położony jest o 0,4 jednostki astronomicznej (j.a.) od naszej gwiazdy, Wenus dzieli od niej 0,7 j.a., Ziemię – 1 j.a., a Marsa – 1,5 j.a. Kolejna planeta, Jowisz, znajduje się już 5,2 j.a. od Słońca. Kane w swoich symulacjach postanowił wypełnić tę lukę. Symulował więc istnienie tam planety o różnej masie i sprawdzał, jak jej obecność wpływała na inne planety.
      Wyniki symulacji – w ramach których Kane badał skutki obecności planety o masie 1-10 mas Ziemi na orbicie odległej od Słońca o 2-4 j.a. – opublikowane na łamach Planetary Science Journal, były katastrofalne dla Układu Słonecznego. Taka fikcyjna planeta wpłynęłaby na orbitę Jowisza, co zdestabilizowałby cały układ Słoneczny. Jowisz, największa z planet, ma masę 318-krotnie większa od Ziemi. Jego grawitacja wywiera więc duży wpływ na otoczenie. Jeśli super-Ziemia lub inny masywny obiekt zaburzyłby orbitę Jowisza, doszłoby do znacznych zmian w całym naszym otoczeniu. W zależności od masy i dokładnej lokalizacji super-Ziemi jej obecność – poprzez wpływ na Jowisza – mogłaby doprowadzić do wyrzucenia z Układu Słonecznego Merkurego, Wenus i Ziemi. Podobny los mógłby spotkać Urana i Neptuna. Jeśli zaś super-Ziemia miałaby znacznie mniejszą masę niż ta prowadząca do katastrofy i znajdowałaby się dokładnie po środku pomiędzy Marsem a Jowiszem, układ taki mógłby być stabilny. Jednak każde odchylenie w jedną lub drugą stronę skończyłoby się katastrofą.
      Badania Kane'a to nie tylko ciekawostka. Pokazują, jak delikatna jest równowaga w Układzie Słonecznym. Ma też znaczenie dla poszukiwania układów planetarnych zdolnych do podtrzymania życia. Mimo że podobne do Jowisza, odległe od swoich gwiazd, gazowe olbrzymy znajdowane są w zaledwie 10% układów, to ich obecność może decydować o stabilności orbit planet skalistych.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Planeta 9, zwana też Planetą X, to hipotetyczna planeta Układu Słonecznego. Nie została jeszcze odkryta, nie wiadomo, czy w ogóle istnieje. Tymczasem Man Ho Chan, astronom z Uniwersytetu w Hongkongu, opublikował na łamach arXiv artykuł pod zaskakującym tytułem „A co jeśli planeta 9 ma satelity?”. Tekst został zaakceptowany do publikacji w Astronomical Journal.
      Historia planety rozpoczęła się, gdy Chad Trujillo, były doktorant profesora Mike'a Browna z Caltechu, i Scott Sheppard opublikowali pracę, w której stwierdzili, że nietypowe orbity o podobnych cechach kilkunastu odległych obiektów z Pasa Kuipera, można wyjaśnić istnieniem nieznanej planety. Brown stwierdził, że to mało prawdopodobne, ale nawiązał współpracę z profesorem Konstantinem Batyginem, by to sprawdzić. Na początku 2016 roku ukazała się praca ich autorstwa, w której stwierdzali, że prawdopodobieństwo, iż wspomniane nietypowe orbity są dziełem przypadku jest tak małe, iż wszystko wskazuje na istnienie nieznanej planety w Układzie Słonecznym, której oddziaływanie doprowadziło to takiego ukształtowania orbit. Stwierdzili wówczas, że planeta taka miałaby masę 10-krotnie większa od masy Ziemi, znajdowałaby się średnio 20-krotnie dalej od Słońca niż Neptun, a czas jej obiegu wynosiłby od 10 do 20 tysięcy lat. W ciągu ostatnich lat kolejne zespoły naukowe wysuwały hipotezy mówiące zarówno, że obca planeta została „ukradziona” przez Słońce innej gwieździe, jak i że w Układzie Słonecznym krąży pierwotna czarna dziura. Dotychczas jednak żadna z hipotez nie została udowodniona.
      Skoro zaś nie wiemy, czy planeta istnieje, tym bardziej dziwne wydaje się rozważanie na temat jej satelitów. Jednak ma to sens. Dzięki potencjalnym księżycom wykrycie Planety 9 będzie bowiem łatwiejsze. Chan argumentuje, że jeśli ma ona księżyce, to będą one posiadały zmienną sygnaturę cieplną, wywołaną przez siły pływowe planety. Ta sygnatura cieplna powinna być 2,5-krotnie silniejsza niż sygnatura cieplna samej planety oraz znacznie większa niż sygnatura jakiegokolwiek obiektu z Pasa Kupiera. Chan twierdzi, że do jej wykrycia powinien być zdolny Atacama Large Millimeter/submillimeter Array Observatory, który niedawno przeszedł rozbudowę. Uczony z Hongkongu zauważa, że jeśli Batygin i Brown nie mylą się co do szacunków masy Planety 9, to może mieć ona nawet 20 satelitów, co zwiększa szanse na wykrycie ich sygnatur cieplnych. Poza orbitą Neptuna nie istnieje żaden mechanizm, który mógłby zwiększać temperatury w zakresie opisanym przez Chana, wykrycie takiej sygnatury byłoby mocną wskazówką istnienia Planety 9.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...