Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Jakiś czas temu wyszło na jaw, że podczas olimpiady walki wygrywali najczęściej dżudocy ubrani w niebieskie stroje. Okazało się jednak, że to nie kolor miał wpływ na wynik. Działo się tak, gdyż w takie właśnie barwy przyobleczono sprawniejszych sportowców.

Wcześniejsze badania wykazywały, że czerwień pomaga ludziom wygrywać w boksie, zapasach i futbolu. Naukowcy twierdzą, że kolor ten wywołuje agresję. W świecie zwierząt również pełni on rolę sygnalizacyjną. Informuje o dominacji. U ludzi liczyć się miał w sportach kontaktowych.

Cztery lata temu sprawę skomplikowało jednak odkrycie opisane na łamach pisma Nature. Jego autorzy zauważyli, że na Igrzyskach Olimpijskich w Atenach dużo częściej wygrywali dżudocy w niebieskich niż w białych strojach. Oznaczałoby to, że stroje w kolorze blue zastraszają przeciwnika w większym stopniu od swoich śnieżnych odpowiedników. Nie wykluczano też, że biały strój bardziej się odcina od otoczenia, więc niebiescy lepiej widzą ruchy "wroga".

Dr Peter Dijkstra i Paul Preenen znaleźli wyjaśnienie tego fenomenu i całkowicie go odmitologizowali. Stwierdzili bowiem, choć niektórym może się to wydać mało ważne, że stroje nie były przypisywane zawodnikom losowo.

Najlepszym dano w pierwszej rundzie niebieskie stroje. Chciano w ten sposób uniknąć sparowania gigantów w początkowych rundach. Ci sportowcy wygrywali częściej, stąd zaobserwowany efekt niebieskiego. Na niekorzyść białych przemawiała jeszcze jedna rzecz: niebiescy mieli więcej czasu (średnio kilka minut) na odpoczynek.

Wiedząc to, naukowcy przeanalizowali 71 turniejów dżudo i jeszcze raz przyjrzeli się wynikom Igrzysk z Aten. Gdy wzięto pod uwagę wszystkie czynniki, okazało się, że biali i niebiescy wygrywali z identyczną częstotliwością. Oznaczałoby to, że stroje białe i niebieskie są gwarantami fair play.

Teraz trzeba by stwierdzić, czy inne kolory strojów wpływają na wyniki potyczek w dyscyplinach walki. Rola czerwieni i czerni ma podbudowę naukową w postaci wyników wcześniejszych badań, dlatego Dijkstra i Preenen sugerują, że należałoby rozważyć ich zamianę na biel i błękit.

O roli czerwieni wspominaliśmy już wyżej. Co nieco na ten temat mogliby też powiedzieć biznesmeni, którzy na ważne spotkania zakładają czerwone krawaty. Antropolodzy z Uniwersytetu w Durham zauważyli, że drużyny piłkarskie strzelają więcej goli, gdy ich członkowie są ubrani na czerwono.

Czerń symbolizuje zło i śmierć. Dwadzieścia lat temu jedno z badań wykazało, że gracze drużyn z dwóch lig (NFL i NHL) byli częściej karani, gdy ubierali się na czarno. Zrodziło to pytanie, czy zawodnicy noszący tę barwę wykazywali silniejszą agresję, czy po prostu barwa ta oddziaływała na sędziów, którzy w związku z tym wypatrywali przewinień.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie Dijkstra kojarzy się z algorytmem do rozwiązywania problemu najkrótszych ścieżek z jednym źródłem w ważonym grafie skierowanym, gdy wagi wszystkich krawędzi są nieujemne.... :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W ruinach Czerwienia, jednej z głównych twierdz i ośrodków administracyjnych oraz ekonomicznych drugiego państwa bułgarskiego (1185–1396), znaleziono nieznany dotychczas kościół z XIV wieku, a na jego murach odsłonięto grafikę przedstawiającą scenę ze świętymi-wojownikami.
      Chociaż największe znaczenie Czerwień zyskał w czasie drugiego państwa, to samo osadnictwo w tym miejscu jest znacznie starsze. Dotychczas odsłonięto tam pozostałości po osadnictwie trackim, fort z czasów Bizancjum oraz dowody na osadnictwo z okresu pierwszego państwa bułgarskiego (680–1018).
      Dotychczas na terenie Czerwienia znaliśmy 15 kościołów. Teraz archeolodzy odsłonili 16., poinformowało Regionalne Muzeum Historii w położonym niedaleko mieście Ruse. Ruse – którego historia rozpoczęła się w I wieku przed Chrystusem od rzymskiego portu Sexantaprista – również w przeszłości nazywało się Czerwień. Jednak miejscowości tych nie należy mylić.
      W odsłoniętym właśnie kościele odkryto zachowaną warstwę murali na ścianach świątyni. Ocalałe fragmenty to część większej całości. Widzimy tam częściową scenę ze świętymi-wojownikami, informują przedstawiciele Muzeum. Kościół o długości 13 i szerokości 7 metrów miał jedną apsydę skierowaną na wschód.
      Ocalało około 12 metrów kwadratowych murali, których powstanie specjaliści datują na pierwsze dekady XIV wieku. Część fresku została zdjęta i przeniesiona do pracowni, gdzie specjaliści podjęli prace konserwatorskie. Po ich zakończeniu będzie ją można oglądać w muzeum w Ruse.
      Obok wspomnianego kościoła trwają też prace nad odsłonięciem nekropolii i średniowiecznej ulicy. Dalsze prace pozwolą nam lepiej zrozumieć sposób rozplanowania Czerwienia, wydarzenia związane z jego zdobyciem przez Turków oraz historię miasta za czasów Imperium Osmańskiego, stwierdzili naukowcy.
      Co ciekawe, w Czerwieniu znaleziono dotychczas 80 średniowiecznych inskrypcji odnoszących się do darczyńców tamtejszych kościołów. To więcej niż w Wielkim Tyrnowie, stolicy drugiego państwa bułgarskiego, gdzie takich inskrypcji odkryto 60. To pokazuje, jak ważnym ośrodkiem był w średniowieczu Czerwień.
      Po uwolnieniu się Bułgarów z zależności od Bizancjum i założeniu drugiego państwa bułgarskiego Czerwień przeżywał szybki wzrost, którego szczyt nastąpił w XIV wieku. Był on centrum chrześcijaństwa, siedzibą metropolity oraz centrum rzemiosła. W 1388 roku miasto zostało zdobyte przez Turków. Przez krótki czas zachowało jeszcze funkcje administracyjne, jednak szybko straciło na znaczeniu i przestało być miastem. Nieliczni jego ocaleli mieszkańcy opuścili je i osiedlili się w pobliżu zakładając istniejącą do dzisiaj wieś Czerwień.
      Pierwsze prace archeologiczne na terenie Czerwienia podjął w 1910 roku jeden z najważniejszych bułgarskich historyków i archeologów, Wasyl Zlatarski. Regularne wykopaliska są prowadzone od 1961 roku. Dotychczas znaleziono tam ruiny wielkiego feudalnego pałacu, mury obronne o grubości dochodzącej do 3 metrów, dwa podziemne źródła wody, kościoły, budynki mieszkalne, administracyjne, warsztaty i ulice. Najsłynniejszym zabytkiem jest w pełni zachowana XIV-wieczna baszta.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Dzisiaj obchodzimy najmłodsze i najmniej znane święto - Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Został on ustanowiony z inicjatywy prezydenta Lecha Kaczyńskiego, a odpowiednią ustawę przyjęto 4 lutego 2011 roku.
      Data 1 marca nie został wybrany przypadkowo. To właśnie wtedy, w 1951 roku, w więzieniu na Mokotowie UB wymordowało strzałami w tył głowy kierownictwo ostatniej ogólnopolskiej organizacji walczącej z sowiecką okupacją. Życie stracili wówczas ppłk Łukasz Ciepliński, mjr Adam Lazarowicz, mjr Mieczysław Kawalec, kpt Franciszek Błażej oraz porucznicy Józef Rzepka, Józef Batory i Karol Chmiel z IV Zarządu Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość.
      Przez kilkadziesiąt powojennych lat komuniści starali się wymazać pamięć o Żołnierzach Wyklętych, nazywając ich „bandytami“ i pomniejszając skalę oporu stawianego nowemu okupantowi. Próbowali ukryć fakt, że przez kilka lat po zakończeniu II wojny światowej w Polsce trwała wojna domowa. W walce z komunistami brało udział 200 000 osób. Ostatni żołnierz polskiego podziemia niepodległościowego, sierżant Józef Franczak ps. Lalek, zginął w obławie UB 21 października 1963 roku.
      W styczniu 1944 roku Armia Czerwona weszła na dawne tereny II Rzeczpospolitej. Za regularnym wojskiem szły oddziały NKWD, które „czyściły“ te obszary z polskiej partyzantki. Ludzie, którzy przez lata walczyli z nazistami byli teraz aresztowani, wywożeni na Sybir i mordowani.
      NKWD i UB szybko rozpracowywało  kolejne grupy i organizacje. Wiele osób próbowało też skorzystać z ogłoszonej amnestii i zdecydowało się ujawnić. Był wśród nich legendarny August Emil Fieldorf ps. Nil, generał AK i dowódca Kedywu, zamordowany przez UB po sfingowanym procesie. Generał już w 1944 roku otrzymał polecenie stworzenia kadrowego odłamu AK, organizacji NIE, gotowej do działania w warunkach sowieckiej okupacji.
      Dzisiaj wiemy, że UB znało strukturę i skład osobowy NIE. Udało się jej też aresztować działaczy innej organizacji - Armii Polskiej.
      W latach 1944-1956 w różnych organizacjach podziemnych, głównie zbrojnych, służyło ponad 200 000 osób. Prawie połowa z nich była członkami utworzonego we wrześniu 1945 roku Zrzeszenia Wolność i Niepodległość (WiN). Było ono najsilniejsze na wschodzie Polski, a na czele wielu oddziałów stali wybitni dowódcy jak np. cichociemny major Hieronim Dekutowski „Zapora“ czy kapitan Zdzisław Broński „Uskok“.
      Inną silną organizacją było Narodowe Zjednoczenie Wojskowe, które politycznie podlegało Stronnictwu Narodowemu. Oddziały NZW liczyły około 40 000 osób, a wśród wybitnych dowódców warto wymienić majora Mieczysława Grygorcewicza „Ostrowski“ czy kapitana Zbigniewa Kuleszę „Młot“, który jeszcze w 1947 roku miał pod swoją komendą około 5000 żołnierzy.
      Najmniejszą z ogólnopolskich organizacji niepodległościowych była Organizacja Polska, które podlegały Narodowe Siły Zbrojne. Po przejściu na Zachód Brygady Świętokrzyskiej NSZ, której udało się opuścić Polskę w zwartym szyku liczącym 1000 żołnierzy, największym oddziałem NSZ był działający na Śląsku oddział kapitana Henryka Flamego „Bartka“, który liczył niemal 200 żołnierzy.  Pod koniec 1946 roku prowokatorzy UB przeprowadzili oddział „Bartka“ do granicy z Czechosłowacją, gdzie żołnierze zostali w większości wymordowani. Ostatniego z nich, Czesława Czaplickiego, komuniści dopadli w 1963 roku. Został skazany na osiem lat więzienia, z którego wyszedł w marcu 1968 roku.
      Z komunistami walczyły też liczne lokalne oddziały, nieposiadające ogólnopolskich struktur. Na Podhalu operował 700-osobowy oddział Józefa Kurasia „Ognia“, a na Białostoczczyźnie i Pomorzu walczył dowódca 5. Brygady Wileńskiej AK major Zygmunt Szendzielarz „Łupaszka“. W centralnej Polsce, na terenie rozciągającym się od Łodzi, Radomska i Częstochowy po Górny Śląsk operował kapitan Stanisław Sojczyński „Warszyc“, który stworzył liczącą kilka tysięcy osób organizację Konspiracyjne Wojsko Polskie.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Samce danieli (Dama dama) rozdzielają dwóch walczących podczas godów konkurentów, by wzmocnić swoją własną pozycję i zwiększyć liczbę okazji do spółkowania.
      Przez większą część roku stada samic i samców żyją osobno (niektóre samce w ogóle nie tworzą grup i cały czas prowadzą samotniczy tryb życia), lecz w październiku-listopadzie rozpoczyna się bekowisko, a wraz z nim krwawe walki o receptywne, czyli gotowe do kopulacji partnerki. W ramach wcześniejszych badań opisano wpływ wieku, rozmiarów ciała i rogów na zdobycie dominacji. Obserwując przez 2 lata stado 500 danieli z dublińskiego Phoenix Park, zespół doktora Domhnalla Jenningsa z Newcastle University zauważył jednak coś bardzo interesującego, co zmieniło pogląd na arsenał środków dostępnych w rywalizacji o harem. Postronne byki ingerują bowiem często w walkę dwóch innych samców, atakując jednego z nich. To pierwszy opisany przypadek strategicznego zachowania u danieli.
      Walki o samice są dla byków kosztowne. Konkurenci zużywają sporo energii i ryzykują, że odniosą rany. Najnowsze studium, w którym oprócz biologów z Newcastle University wzięli również naukowcy z Uniwersyteckiego College'u Dublińskiego, Narodowego Uniwersytetu Irlandzkiego oraz Galway-Mayo Institute of Technology, ujawniło, że nie trzeba bezpośrednio walczyć, by poprawić swój status. Przerwanie czyjejś walki także zwiększa szanse na powodzenie wśród samic.
      Jak podkreśla Jennings, interweniujący z pewnością nie działa jako mediator. Dyplomatyczne wyjaśnienia wykorzystywano do tłumaczenia interwencji u naczelnych; tutaj służą one wzmacnianiu stabilności i spójności grupy. W przypadku danieli tak jednak nie jest, ponieważ kawalerskie grupy są rozproszone, a w czasie rui samce skrajnie nie tolerują obecności innych byków. W grę wchodzi wyłącznie wyjaśnienie despotyczne: interweniujący odnosi korzyści z wtrącania się, a pierwotnie współzawodniczące samce nie. Atakując jednego byka i ignorując drugiego, intruz sprawia, że konflikt w parze pozostaje nierozstrzygnięty. Dwa byki straciły czas i cenną energię, a ich szanse na awans w hierarchii i spółkowanie się zmniejszyły.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Tak charakterystyczne dla naczelnych pojedynki na spojrzenia stanowią odruch także u ludzi. Tego typu zachowanie pozwala rozstrzygnąć spory o miejsce w hierarchii nie przez bezpośrednią walkę.
      David Terburg, Nicole Hooiveld, Henk Aarts, J. Leon Kenemans i Jack van Honk z Uniwersytetu w Utrechcie posadzili ochotników przed ekranem komputera, na którym wyświetlano serię kolorowych owali. Pod każdym z nich widniały niebieskie, zielone i czerwone kropki. Psycholodzy zakładali, że ludzie będą zerkać na kropki w tym samym kolorze co owal (punkty miały więc działać na zasadzie odciągacza spojrzenia). Badani nie mieli świadomości, że na chwilę przed wyświetleniem owalu na monitorze pojawiał się obraz twarzy w tym samym kolorze, która była gniewna, zadowolona lub neutralna. De facto psycholodzy ustalali więc, ile czasu zajmie ochotnikom odwrócenie wzroku od fizjonomii wyrażającej określoną emocję. Każda z badanych osób wypełniała dodatkowo test dotyczący dominacji przejawianej w sytuacjach społecznych.
      Okazało się, że ludzie dominujący wolniej odwracali wzrok od gniewnych twarzy, a motywowani do poszukiwania nagrody dłużej wpatrywali się w zadowolone fizjonomie. Holendrzy uważają, że w ten sposób wykazali, że wpatrywanie się w rywala stanowi odruch.
      Kiedy ludzie są dominujący, przejawiają dominację w ułamku sekundy. Z ewolucyjnego punktu widzenia ma to sens – chcąc dominować, nie możesz odwracać spojrzenia od kogoś rozgniewanego; wtedy przegrałbyś potyczkę.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Taksujące spojrzenie mężczyzn powoduje, że kobiety zaczynają gorzej radzić sobie z matematyką (Psychology of Women Quarterly).
      Naukowcy z 2 amerykańskich uniwersytetów - University of Nebraska i Uniwersytetu Stanowego Pensylwanii - badali grupę 150 studentów (67 kobiet i 83 mężczyzn) z dużego uniwersytetu na Środkowym Zachodzie USA. Powiedziano im, że eksperyment dotyczy tego, jak ludzie pracują w grupach. Tak naprawdę chodziło jednak o to, jak bycie wizualnie ocenianym przez przedstawiciela przeciwnej płci wpływa na wyniki matematyczne uzyskiwane przez wolontariuszy.
      Odkryliśmy, że uprzedmiotawiające spojrzenie powodowało pogorszenie wyników kobiet, ale, o ironio, stwierdziliśmy także, że te same panie, które były poddawane temu zabiegowi, pragnęły więcej kontaktów z osobą z takim podejściem do nich. To ironiczne, ponieważ chcą one więcej przebywać z ludźmi, przez których wypadają poniżej swoich możliwości - powiedziała w wywiadzie główna autorka projektu Sarah J. Gervais.
      Ponieważ podczas eksperymentu w laboratorium trudno nakłonić ludzi, by się w siebie wpatrywali, psycholodzy wprowadzili do gry specjalnie wytrenowanych pomocników. Gdy pracowali z kobietami, skanowali ich ciało wzrokiem, a na końcu zaczynali się wpatrywać w ich piersi. Podobnie postępowano w przypadku wywiadów przeprowadzanych z mężczyznami.
      Panowie wydawali się niezrażeni, że przed zadaniem kolejnych pytań testowych jakaś kobieta wpatrywała się w ich klatkę piersiową. Nie można tego było jednak powiedzieć o badanych studentkach. Gervais podkreśla, że wpatrywanie się nie było nachalne. To nie tak, że pomocnicy gapili się przez 10 sekund, zerkali raczej przed zadaniem pytania.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...