Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Remontowali szkołę, znaleźli grobowiec z okresu dynastii Tang

Rekomendowane odpowiedzi

Pod kompleksem szkoły podstawowej w mieście Taiyuan, stolicy prowincji Shanxi, znaleziono świetnie zachowany grobowiec sprzed 1300 lat. Odkrycia dokonano, gdy wylewający nowe fundamenty robotnicy przypadkowo przebili sufit grobowca.

Natrafiono w ten sposób na komorę z dobrze zachowanymi malunkami naściennymi oraz ceramiką. Archeolodzy przypuszczają, że to dopiero początek odkryć, gdyż sam grobowiec może składać się z wielu komór.

Wiek znaleziska oceniono na okres dynastii Tang, która rządziła w latach 618–907. Stolicą państwa było wówczas Chang'an (Xi'an) największe miasto na świecie, a sam okres rządów dynastii to najświetniejszy czas dawnej kultury chińskiej. Ceramika i malunki wskazują, że grobowiec pochodzi ze środkowego okresu rządów dynastii. Jeden z ekspertów powiedział mediom, że styl dzieł sztuki wskazuje na okres Sheng Tang, czyli na lata 713–766.

Obecnie nie wiadomo, kto został pochowany w grobowcu.

Prace budowlane zostały wstrzymane, a archeolodzy chcieliby przeprowadzić badania. Przyznają jednak, że nie będzie to łatwe ze względu na obecność budynków szkolnych. Konieczne będą negocjacje z władzami szkolnymi. Niewykluczone, że trzeba będzie je poprosić o przeniesienie szkoły i zgodę na wyburzenie budynków.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Dynastia Qing rządziła w Chinach przez niemal 270 lat. Jeszcze w roku 1820 Chiny były najpotężniejszą gospodarką świata, a ich PKB stanowił 32,9% światowego produktu brutto. Od tamtej pory pozycja gospodarcza Chin słabła i w 1870 roku PKB Państwa Środka było o ponad połowę mniejsze niż krajów Europy Zachodniej. W 1911 roku dynastia upadła.
      W międzyczasie Chiny doświadczyły zbrojnych interwencji z zewnątrz przegrywając wojny opiumowe, gwałtownego wzrostu liczby ludności, upadku gospodarki i rewolt wewnętrznych w tym powstania bokserów czy najkrwawszej wojny domowej w dziejach – powstania tajpingów, w którym zginęło 20 milionów ludzi. Co jednak się stało, że doszło do tych wydarzeń i że tak potężne państwo upadło? Odpowiedzi na to pytanie postanowił udzielić międzynarodowy zespół naukowy z USA, Chin, Japonii, Wielkiej Brytanii i Austrii.
      Naukowcy wykorzystali metodę SDT (Structural Demographic Theory), która pozwala zrozumieć przyczyny niestabilności społeczno-polityczne na poziomie całych państw. Dzięki niej badacze wyodrębnili trzy czynniki, które doprowadziły do upadku potężnego państwa.
      Pierwszym z nich była eksplozja demograficzna. W latach 1700–1840 liczba ludności Chin zwiększyła się czterokrotnie. Doprowadziło to do znacznego zmniejszenia areału ziemi uprawnej per capita i zubożenia ludności wiejskiej. O tym, jak duże i głębokie było to zubożenie świadczy zmniejszenie się średniego wzrostu ludności w XVIII wieku.
      Drugim z czynników była nadprodukcja elit. W czasach dynastii Qing elity składały się z możnych nieposiadających państwowego egzaminu oraz osób posiadających egzamin państwowy. Najważniejszą część elit stanowiły wykształcone osoby po egzaminie państwowym. Egzamin ten otwierał drogę do pracy i kariery w administracji państwowej. Dynastia Qing odziedziczyła nieelastyczny system po dynastii Ming, za czasów której liczba ludności była znacznie mniejsza. Doszło do wielokrotnego zwiększenia się liczby osób, które zainwestowały w wykształcenie, chciały robić karierę w aparacie państwowym, tymczasem liczba przyznawanych najwyższych stopni akademickich spadała, osiągając najniższy poziom w 1796 roku. Pojawił się więc olbrzymi rozdźwięk pomiędzy liczbą wykształconych ambitnych osób, a liczbą miejsc, gdzie mogły one realizować swoje ambicję. Dość wspomnieć, że przywódcami powstania tajpingów byli właśnie członkowie takich zawiedzionych elit.
      W końcu trzecim czynnikiem upadku były przyczyny finansowe: wydatki budżetu państwa rosły w związku z kosztami tłumienia różnych rebelii, produktywność spadała, krajem targały kryzysy finansowe, z powodu spadających zasobów srebra i importu opium zwiększał się deficyt budżetowy, a działania wywierane przez potęgi zewnętrzne dodatkowo pogarszały sytuację.
      Qingowie zdawali sobie sprawę z problemów. Przeprowadzili liczne reformy mające na celu walkę z głodem, znacząco zwiększyli sieć placówek edukacyjnych, umożliwiając zdobycie przynajmniej niższych stopni wykształcenia, ustalili kwoty przyjęć dla mniejszości narodowych. Jednak nie uratowało to dynastii.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Sienkiewicz i inni pisarze pozytywizmu to ludzie z krwi i kości, a nie nudziarze, przekonuje dr hab. Agnieszka Kuniczuk, absolwentka filologii polskiej na Uniwersytecie Wrocławskim, obecnie adiunkt na Wydziale „Artes Liberales” Uniwersytetu Warszawskiego. Autorka książki „Czytane pod skreśleniem. Sienkiewiczowskie bruliony nowel jako wskazówki do analizy procesu twórczego”, wielu artykułów naukowych i książeczki dla dzieci „To ja, Sienkiewicz”. Wśród jej zainteresowań naukowych znajduje się intymistyka XIX wieku, edytorstwo naukowe dzieł dziewiętnastowiecznych, krytyka genetyczna i badanie procesu myślowego pisarzy na podstawie rękopisów, a także biografie kobiet (o jednej z nich właśnie pisze książkę).
      Sienkiewicz, ale i reszta pisarzy pozytywizmu, to ktoś nudny, poważny, elegancko ubrany, piszący w celach edukacyjnych lub ku pokrzepieniu serc i zachowaniu polskości. Taki obraz wynosimy ze szkoły. Czy ci twórcy rzeczywiście tacy byli?
      O nie!!! Szkoła pokazuje wszystko z jednej perspektywy… dlatego wciąż aktualne jest powiedzenie Gombrowicza: „jak zachwyca, skoro nie zachwyca…?”. I nie dotyczy to tylko Słowackiego. O Sienkiewiczu, Orzeszkowej, Konopnickiej i wielu innych uczy się tak samo. Zapominamy, że to byli prawdziwi ludzie, mający rodziny, domy, własne pasje i słabości. W szkole wszystko przepełniamy patosem. Nawet zwrot użyty w ostatnim zdaniu „Trylogii” przekręciliśmy, bo „dla pokrzepienia serc”, jak napisał Sienkiewicz, brzmiało zbyt prosto, więc wyszło nam to nieszczęsne „ku” na początku. Szkoła wymaga dat urodzin i zgonu, znajomości podstawowych tytułów książek, a potem dręczy młodzież charakterystyką bohaterów.
      Wielokrotnie spotykałam się z młodzieżą i opowiadałam o wielkiej pasji Sienkiewicza do podróżowania. On był w Afryce, Stanach Zjednoczonych, wielu krajach europejskich. Znał kilka języków i miał znajomych na całym świecie. Jego najbliższy przyjaciel, milioner i wynalazca Bruno Abakanowicz, miał własną wyspę, na której Sienkiewicz z rodziną spędzał niejedne wakacje. Dziś nawet czytałam list Sienkiewicza do siostry. Pisał w nim, że nie musi pakować sukien i kosmetyków do makijażu, bo u Abakanowicza cały dzień chodzi się w stroju kąpielowym. Oczywiście, gdy trzeba było, zakładał frak, a panie eleganckie suknie. Ale wydaje mi się, że gdybyśmy uczyli więcej o codzienności, kulturze XIX wieku, to i zamiłowanie do czytania by wzrastało, a i twórcy by stali się bardziej bliscy.
      Czy Pani wie, że Orzeszkowa przez kilka lat miała zakaz opuszczania Grodna, wyjeżdżała tylko do małej wioski, która cudem należała formalnie do miasta? Pisząc do osób, które miały ją odwiedzić, instruowała: to nie jest daleko, 4 godziny do mnie, potem tylko 2 w drodze powrotnej. Dlaczego tak? Bo płynęło się do niej po Niemnie, pod prąd dłużej, z prądem krócej.
      A Konopnicka? Można powiedzieć, że prowadziła życie nowoczesne, była mocno zaangażowana w rodzący się feminizm, nie bała się przyznawać do swoich preferencji płciowych. A my uczymy, że napisała „Naszą szkapę”, bo miała dużo dzieci.
      W XIX wieku żyli też Maria Skłodowska, jej siostra, która założyła wraz z mężem pierwsze sanatorium w Zakopanem, lekarz Tytus Chałubiński czy malarz Stanisław Witkiewicz. O nich w szkole nie wspominamy (no… czasem o Skłodowskiej), a oni oprócz tego, że byli wybitni w swoich dziedzinach, też pisali, rozwijali się w zupełnie innych nurtach. Czy to nie fascynujące?
      XIX wiek był niezwykle ciekawy, a my uczymy dzieci o pracy u podstaw. To też jest oczywiście ważne, ale nie można tylko tak. Rozumiem, że mamy mało zdjęć, na których pisarze są przedstawiani jako zwykli ludzie – dzieje się tak, bo fotografia nie była powszechna jak dziś. Wszystkie zdjęcia wykonywano w atelier fotograficznych, był pewien kodeks czy sposób pozowania. Ale to też jest ciekawe, gdyby uczniowie o tym wiedzieli, mieliby pole do wyobrażania sobie, jak ci ludzie mogli wyglądać w zwykłych, codziennych sytuacjach.
      Sienkiewicz na przykład – używając współczesnej nomenklatury – był gadżeciarzem. Chętnie kupował wszystkie nowinki techniczne, uczył się jazdy na rowerze, miał maszynę do pisania. Wielką wagę przykładał do tego, by jego dzieci (a miał syna i córkę) nie tylko były wykształcone, znały języki, ale również by uprawiały sport i rozwijały własne pasje.
      O XIX wieku można mówić godzinami, wyciągać wciąż nowe anegdoty i opowieści… z pasją czytać utwory literackie. Może kiedyś stworzymy taki program nauczania, który pozwoli zachwycać młodych ludzi.
      Dziedzina, którą się Pani zajmuje, to krytyka genetyczna. Na czym ona polega?
      Krytyka tekstu to przede wszystkim przyglądanie się i opisywanie, jak tekst powstawał, jaka jest jego geneza i czy w kolejnych wydaniach różnił się od pierwodruku. Nie ma nic wspólnego z krytykanctwem, czyli mówieniem czegoś złego. Krytyka genetyczna schodzi o poziom niżej, zajmuje się wszystkim, co wydarzyło się przed wydrukowaniem utworu. Materiałem do moich badań są głównie rękopisy utworów literackich, notatek, notesów oraz korespondencja pisarzy. Na ich podstawie analizuję, jak powstawało dzieło literackie krok po kroku: od pomysłu, aż do wydrukowania. Ja nazywam to procesem myślowym, w krytyce genetycznej mówimy o archiwum pisarza, przedtekście, artefaktach…
      Co można zobaczyć w rękopisach, czego nie widać w już wydanej książce?
      Rękopisy pokazują, z czym zmagał się pisarz, jakie fragmenty książki przysparzały mu najwięcej kłopotu. Często możemy też poznać wcześniejsze pomysły i wersje dobrze znanych utworów literackich. Im więcej skreśleń, tym ciekawsza praca krytyka genetycznego. W rękopisach zachowała się nie tylko wersja ostateczna, ale także skreślenia, dopiski, często rysunki. Rękopis jest dynamiczny, nawet u najlepszych włodarzy pióra pojawiają się skreślenia i namysł nad fabułą. Tego w wydanej książce nie mamy. Druk to ostateczna, zaakceptowana przez pisarza wersja jego zmagań.  
      Wróćmy do Sienkiewicza. Jaki człowiek wyłania się z analizy jego rękopisów?
      Można to opisać na paru poziomach. Na pewno był bardzo oszczędny i nie wydawał niepotrzebnie pieniędzy: pisał na papierach firmowych z hoteli i pensjonatów, czasem na maleńkich karteczkach, zapisywał dosłownie wszystko, co można było zapisać. Był też dość skrupulatny, numerował kolejne karty, zaznaczał wydawcom, gdzie powinni skończyć drukowanie kolejnej części utworu (bo w XIX wieku najczęściej pierwodruk ukazywał się w gazecie, a więc w odcinkach). Miał, zdaje się, swój ulubiony atrament, bo większość kartek zapisana jest w tym samym kolorze.
      Widać też w rękopisach upływ lat, ręka z każdym rokiem bardziej się trzęsła, więc litery stawały się mniej wyraźne. Choć muszę powiedzieć, że czytałam wiele rękopisów i te Sienkiewicza czyta się niezwykle łatwo i przyjemnie. Dukt pisma jest równy, a litery wyraźne, co może świadczyć o zdyscyplinowaniu pisarza.
      Choć z korespondencji wiemy, że najpierw układał w głowie fabułę, a potem ją spisywał, to w rękopisach widać też, jak starał się adekwatnie dobierać słowa, a nawet całe ustępy, by wszystko było klarowne, a w treści nie pojawiały się żadne błędy. To chyba moment, by powiedzieć, że Sienkiewicz musiał mieć doskonałą pamięć, bo pisał z odcinka na odcinek, rękopis wysyłał do druku, kolejny tworzył bez spoglądania w to, co już stworzył. To wymagało wielkiego skupienia i samokontroli.
      Analizując rękopisy korespondencji, odkryć natomiast można człowieka przejętego losem rodziny i bliskich, hipochondryka, ale też człowieka pełnego humoru i dystansu do siebie. Moim zdaniem można go polubić.
       

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Najstarszy w Chinach system odwadniający, wykonany z ceramicznych rur, dowodzi, że neolityczni mieszkańcy stanowiska Pingliangtai byli zdolni do tworzenia złożonych struktur inżynieryjnych bez potrzeby odwoływania się przy tym do scentralizowanej władzy. Naukowcy z University College London (UCL) opisali na łamach Nature Water pochodzący sprzed 4000 lat, z okresu kultury Longshan, system, który powstał dzięki współpracy lokalnej społeczności. Nie znaleziono tam śladów istnienia władzy centralnej.
      Odkrycie ceramicznych rur odprowadzających wodę pokazuje, że ludzie z Pingliangtai zbudowali i utrzymywali złożony system zarządzania wodą, dysponując przy tym jedynie narzędziami dostępnymi w epoce kamienia i bez zorganizowanej władzy centralnej. Jego budowa wymagała dobrego planowania i koordynacji, ale wszystko to zostało zrobione na poziomie lokalnej społeczności, mówi doktor Yije Zhuang z Instytutu Archeologii UCL. Ceramiczne rury ułożono wzdłuż dróg i ścian. Przekierowywały one wodę opadową, nie dopuszczając do pojawienia się obszarów podmokłych. To najstarszy znany z terenu Chin system tego typu.
      Tym, co najbardziej zaskoczyło naukowców jest fakt, że w Pingliangtai nie znaleziono dotychczas śladów hierarchii społecznej. Wszystkie tamtejsze domy były jednakowo małe, nie zauważono, by istniały różne warstwy społeczne czy znaczące nierówności wśród mieszkańców. Również pochówki nie wskazują na istnienie takiego zróżnicowania, co stanowi wyraźny kontrast z innymi miejscowościami w tej okolicy.
      Jednak mimo braku władzy centralnej mieszkańcy potrafili porozumieć się odnośnie zaprojektowania i wyprodukowania rur, ich ułożenia i utrzymania całego systemu. Poziom złożoności prac, które zostały wykonane, każe ponownie zastanowić się nad rozumieniem rozwoju społeczeństw. Dotychczas uważano, że jedynie scentralizowana władza i rządzące elity były w stanie zorganizować ludzi i zasoby niezbędne do stworzenia złożonego systemu zarządzania wodą. Widać to zresztą w innych starożytnych miejscach, w których tego typu systemy istniały. Zawsze występowała tam silniejsza, bardziej scentralizowana władza, często była to władza despotyczna. Pingliangtai dowodzi, że istnienie takiej władzy nie zawsze jest warunkiem koniecznym i bardziej egalitarne społeczności są w stanie poradzić sobie z takim zadaniem.
      Pingliangtai to wyjątkowe miejsce. Istniejąca tu sieć rur dowodzi zaawansowanego zrozumienia problemów inżynieryjnych i hydrologicznych, dodaje współautor badań, doktor Hai Zhang z Uniwersytetu w Pekinie.
      Pingliangtai to stanowisko archeologiczne w środkowych Chinach. Około 2500 lat przed naszą erą powstała tam neolityczna osada zamieszkana przez około 500 osób. Chroniła ją fosa i szeroki wał ziemny. W tym czasie obszar ten charakteryzował się dużą sezonową zmiennością klimatyczną. Latem monsunowe deszcze przynosiły miesięczne nawet pół metra wody. Zarządzanie tą wodą było niezbędne do utrzymania lokalnych społeczności. Mieszkańcy Pingliangtai zbudowali bezprecedensowy dwustopniowy system odwadniania. Składał się on z wykopanych wzdłuż domów rowów, które przekierowywały wodę do rur wyprowadzających ją do fosy chroniącej miejscowość. Ceramiczne rury były bardzo zaawansowane jak na ówczesny poziom rozwoju technologicznego. Każda z nich miała średnicę 20–30 centymetrów i długość 30–40 cm. Łączono je, dzięki czemu można było transportować wodę na duże odległości.
      System odwadniający z Pingliangtai jest unikatowy. Nigdzie na świecie nie znaleziono podobnego systemu pochodzącego z podobnego okresu.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Pojawienie się ludzi w obu Amerykach – ostatnich kontynentach zasiedlonych przez H. sapiens – jest przedmiotem intensywnych badań, a ostatnio naukowcy mogą korzystać z coraz bardziej wyrafinowanych narzędzi genetycznych. Nie od dzisiaj wiemy, że Amerykę zasiedlili mieszkańcy wschodniej Syberii, jednak zdobywamy coraz więcej danych wskazujących, że migrowali tam ludzie z różnych części Eurazji. Naukowcy z Chińskiej Akademii Nauk przedstawili właśnie dowody, na migrację z dzisiejszych północnych wybrzeży Chin do Ameryki oraz na Wyspy Japońskie.
      Naukowcy skupili się na dziedziczonym w linii żeńskiej mitochondrialnym DNA. Typ D4h3a (typowa dla mieszkańców Ameryki) oraz D4h3b (zidentyfikowany dotychczas tylko we Wschodnich Chinach i Tajlandii) sugerują, że źródło genomu wczesnych mieszkańców Ameryk było bardziej zróżnicowane. Przeanalizowaliśmy 216 współczesnych i 39 prehistorycznych D4h. Nasze badania ujawniły, że doszło dwóch epizodów migracji D4h z północnych wybrzeży Chin. Jeden miał miejsce podczas maksimum ostatniego zlodowacenia, a drugi podczas wycofywania się lodowca, co ułatwiło rozprzestrzenianie się ludzi na różne obszary, w tym do Ameryk i na Wyspy Japońskie. Dystrybucja wzdłuż wybrzeży amerykańskiego typu D4h3a i japońskich D4h1a oraz D4h2, w połączeniu z archeologicznymi podobieństwami pomiędzy północnymi Chinami, Amerykami i Japonią, wspiera hipotezę o takim rozprzestrzenianiu się ludzi, czytamy na łamach Cell Reports.
      Historia zasiedlania Ameryk jest więc bardziej złożona, niż się wydaje. Do poprzednio opisywanych przodków z Syberii, Australomelanezji i Azji Południowo-Wschodniej należy dodać też pulę genetyczną z północnych wybrzeży Chin, mówi główny autor badań, antropolog molekularny Yu-Chun Li.
      Chińscy naukowcy poszukiwali śladów genetycznych, które mogły połączyć paleolitycznych mieszkańców Azji Wschodniej z mieszkańcami Chile, Peru, Boliwii, Ekwadoru, Brazylii, Meksyku i Kalifornii. Przyjrzeli się ponad 100 000 współczesnych i 15 000 starych próbek DNA i znaleźli w nich próbki pochodzące od 216 współczesnych i 39 prehistorycznych przedstawicieli wspomnianego typu genetycznego. Zidentyfikowali dwa epizody migracji z północnych wybrzeży Chin do Ameryki. W obu przypadkach migracja odbyła się drogą prowadzącą wybrzeżem Pacyfiku, a nie śródlądowym korytarzem wolnym od lodu.
      Do pierwszej migracji doszło pomiędzy 26 000 a 19 500 lat temu, podczas maksimum zlodowacenia. Druga migracja miała zaś miejsce między 19 000 a 11 500 lat temu. W tym czasie populacja człowieka szybko się zwiększała, co sprzyjało pojawianiu się impulsów migracyjnych. Prawdopodobnie na wzrost populacji wpływ miał koniec zlodowacenia i polepszające się warunki klimatyczne.
      Niespodzianką było zaś odkrycie związku genetycznego pomiędzy mieszkańcami Ameryki i Japonii. Wszystko wskazuje na to, że podczas drugiego epizodu migracji część ludzi przeszła do Ameryki, a część na Wyspy Japońskie.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Na 1500 lat przed Czyngis-chanem, który zapoczątkował budowę największego lądowego imperium w historii ludzkości, mongolscy nomadzi stworzyli swoje pierwsze imperium. Konfederacja Xiongnu powstała w III wieku p.n.e. i przez kilka wieków dominowała na stepach Azji Wschodniej, rzucając wyzwanie imperialnym Chinom i skłaniając je do rozbudowy Wielkiego Muru. Konfederacja Xiongnu była państwem wieloetnicznym o wysokim zróżnicowaniu genetycznym nawet wśród elity rządzącej. Kobiety zajmowały tam najwyższe stanowiska, a największe zróżnicowanie genetyczne zaobserwowano u męskiej służby o niskim statusie społecznym.
      Xiongnu nie rozwinęli własnego systemu pisma, z tego względu to, co o nich wiemy, pochodzi przede wszystkim od ich wrogów, głównie od kronikarzy dynastii Han, z którą przez wieki walczyli. W kronikach tych znajdziemy niewiele użytecznych informacji na temat pochodzenia Xiongnu, ich struktury społecznej czy organizacji politycznej. Dlatego też międzynarodowy zespół naukowy z Instytutu Antropologii Ewolucyjnej oraz Instytutu Geoantropologii im. Maxa Plancka, Uniwersytetu Harvarda, University of Michigan i Narodowego Uniwersytetu w Seulu postanowił przeprowadzić szczegółowe analizy genetyczne szczątków z dwóch cmentarzy elity Xiongnu: arystokratów pochowanych w Takhiltyn Khotgor oraz lokalnej elity, która spoczęła na pobliskim cmentarzu Shombuuzyn Belchir. Wiedzieliśmy, że Xiongnu byli bardzo zróżnicowani pod względem genetycznym, ale ze względu na brak danych lokalnych nie było jasne, czy zróżnicowanie to pochodziło od wielu homogenicznych lokalnych społeczności, czy też te społeczności były wysoce zróżnicowane, mówi główny autor badań, doktorant Juhyeon Lee z Narodowego Uniwersytetu w Seulu. Chcieliśmy też wiedzieć, jak to zróżnicowanie genetyczne przekładało się na strukturę społeczną i polityczną oraz jakie miało związki z władzą, zamożnością i płcią.
      Okazało się, że zróżnicowanie genetyczne osób spoczywających na tych dwóch cmentarzach było równie wielkie, jak w całym imperium Xiongnu. Dzięki temu wiemy, że państwo Xiongnu było bardzo mocno zróżnicowane na każdym poziomie: od całej konfederacji, przez lokalne społeczności, po rodziny. Jednak zróżnicowanie genetyczne nie rozkładało się równomiernie. Osoby o najniższym statusie – pochowane w pobliżu grobów elity, przez co uznano tych ludzi za służących – były najbardziej zróżnicowane genetycznie. Prawdopodobnie pochodziły z dalekich krańców konfederacji.
      Z kolei elity, zarówno te lokalne, jak i z cmentarza arystokratów, były mniej zróżnicowane genetycznie i posiadały więcej komponentu genetycznego wskazującego na przodków pochodzących ze wschodniej Eurazji. To wskazuje, że władza i status elity – a jej przedstawicieli chowano w drewnianych trumnach składanych w kwadratowych grobowcach otoczonych kamiennymi kręgami – były skoncentrowane wokół konkretnych grup etnicznych. Jednak nawet wśród elit widoczne jest duże zróżnicowanie genetyczne, sugerujące istnienie mieszanych małżeństw, zawieranych zapewne w celu cementowania sojuszy. Szczególnie widoczne jest to na cmentarzu Shombuuzyn Belchir. Teraz mamy pewien obraz Xiongnu, którzy rozszerzali swoją konfederację poprzez przyjmowanie do niej różnych grup i budowali imperium metodą strategicznych małżeństw, wyjaśnia profesor Choongwon Jeong z Seulu.
      Drugim z ważnych wniosków płynących z badań genetycznych jest wysoka pozycja społeczna kobiet. W grobach elit Xiongnu pochowano nieproporcjonalnie dużo pań. Naukowcy odkryli, że na cmentarzu arystokratów w Takhiltyn Khotgor monumentalne grobowce zostały wybudowane właśnie dla kobiet. Każdy z nich otoczony był licznymi grobami mężczyzn o niskim statusie. Kobiety chowano w wyrafinowanych trumnach zdobionych symbolami władzy Xiongnu – złotymi emblematami Słońca i Księżyca. W jednym z takich kobiecych grobowców znaleziono nawet sześć koni i resztki rydwanu. Na pobliskim cmentarzu lokalnej elity, Shombuuzyn Belchir, kobiety również zajmowały najbardziej wyrafinowane i ozdobne groby, w których ze zmarłymi złożono drewniane trumny, złote i złocone obiekty, szklane i fajansowe paciorki, chińskie lustra, jedwabne ubrania i zwierzęta gospodarskie. Znaleziono tam nawet przedmioty zwykle wiązane z męskimi wojownikami konnymi: chiński kubek na wino wykonany z laki, żelazną złoconą sprzączkę od pasa oraz rząd koński.
      Znaleziska te potwierdzają pisemne świadectwa mówiące o tym, że kobiety odgrywały ważną rolę polityczną wśród Xiongnu. Kobiety miały wielką władzę jako przedstawicielki konfederacji Xiongnu na granicach, często posiadały własne tytuły szlacheckie, podtrzymywały tradycję Xiongnu, angażowały się zarówno w politykę, jak i handel na Jedwabnym Szlaku, wyjaśnia profesor Bryan Miller z University of Michigan.
      Naukowcy mieli też okazję przyjrzeć się roli dzieci wśród Xiongnu. Sposób dziecięcych pochówków był zróżnicowany pod względem wieku i płci, co daje nam pewne pojęcie o tym, w jakim wieku nadawany był status społeczny w zależności od płci, mówi profesor Christina Warinner z Uniwersytetu Harvarda. Dowiadujemy się, na przykład, że chłopcy w wieku 11–12 lat – ale nie młodsi – byli chowani wraz z łukiem i strzałami, w sposób podobny do pochówków męskich. To wskazuje, że status myśliwego i wojownika chłopiec zyskiwał pod koniec dzieciństwa czy też na początku wieku młodzieńczego.
      Państwo Xiongnu rozpadło się w I wieku, a po V wieku brak doniesień o istnieniu tego ludu. Jednak jego tradycje przetrwały. Nasze badania potwierdzają, że długotrwała tradycja księżniczek odgrywających zasadniczą rolę w rozwoju politycznym i ekonomicznym imperiów nomadów – szczególnie w ich regionach przygranicznych – rozpoczęła się wraz z Xiongnu i przetrwała ponad 1000 lat, gdy była kontynuowana w Imperium Mongolskim. Powszechnie uważa się, że imperia stworzone przez nomadów są słabe i krótkotrwałe, jednak ich silna tradycja przetrwała, dodaje Jamsranjav Bayarsaikhan z Instytutu Maxa Plancka.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...