Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

ROBOpilot uzyskał licencję i samodzielnie steruje samolotem

Rekomendowane odpowiedzi

ROBOpilot Unmanned Aircraft Conversion System pomyślnie zdał egzamin przed Federalną Administracją Lotniczą (FAA), otrzymał zgodę na pilotowanie lekkich samolotów i zaczął samodzielnie latać. Wbrew temu, co mogłoby się wydawać, ROBOpilot nie jest tradycyjnym autopilotem. To urządzenie, które steruje samolotem tak, jak człowiek. Robot za pomocą ramienia manipuluje wolantem, naciska pedały i korzystając z systemu wizyjnego odczytuje dane ze wskaźników.

System autorstwa firmy DZYNE Technologies ma z zadanie pomóc w rozwoju autonomicznych samolotów. Ma być znacznie tańszą alternatywą dla obecnie stosowanych metod. Zamiana myśliwca F-16 w samolot autonomiczny kosztowała około 1 miliona dolarów. Tymczasem technologia opracowywana przez DZYNE ma pozwolić na zainstalowaniu ROBOpilota w dowolnym samolocie, a gdy nie będzie on potrzebny, można go usunąć i samolot nadaje się do pilotowania przez człowieka.

Wcześniejsze rozwiązania podobne do ROBOpilota to południowokoreański Pibot oraz ALIAS opracowany przez Pentagon. Jednak żaden z nich nie był w stanie samodzielnie prowadzić pełnowymiarowego samolotu.

ROBOpilot potrafi wystartować, prowadzić samolot w czasie lotu i wylądować. To imponujące osiągnięcie w dziedzinie robotyki, mówi Louise Dennis z University of Liverpool. W przeciwieństwie do autopilota, który ma bezpośredni dostęp do czujników i systemu sterowania, ten robot jest umieszczany na miejscu pilota i musi prowadzić fizyczną interakcję z urządzeniami sterującymi oraz odczytywać wskaźniki.

Twórcy ROBOpilota mówią, że może się on przydać do sterowania samolotami transportowymi, maszynami mającymi wlatywać w niebezpieczne środowisko oraz samolotami wykonującymi misje zwiadowcze i szpiegowskie.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przecież to jest idiotyczne. ;s Tyle źródeł potencjalnych usterek mechanicznych, błędnych odczytów, radzenia sobie z sytuacjami kryzysowymi czy awariami samolotu. Bez sensu.

autopilot

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
18 minut temu, wilk napisał:

Przecież to jest idiotyczne. ;s Tyle źródeł potencjalnych usterek mechanicznych, błędnych odczytów, radzenia sobie z sytuacjami kryzysowymi czy awariami samolotu. Bez sensu.

Dopóki nie ma automatycznych samolotów, tak jak obecnie są auta, to jak najbardziej może mieć sens ekonomiczny - jeśli zbudowanie i utrzymanie robotów jest tańsze od człowieka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
55 minut temu, Antylogik napisał:

to jak najbardziej może mieć sens ekonomiczny

Też, a jak bezpieczeństwo  poprawi!. Czynnik ludzki powoduje w lotnictwie 70% wypadków, a zautomatyzowanie lotu jest prostsze (np. brak znaków drogowych itp:)) od autonomizacji jazdy samochodowej.

Wiecie, że pilot samolotu liniowego trzyma steru przez ok. 15 min czasu lotu (łącznie z kołowaniem), a resztę autopilot.

Ale problem jest: 

UBS przebadał 8 tys. pasażerów z USA, Wielkiej Brytanii, Francji, Niemiec i Australii – tylko 17 proc. ankietowanych stwierdziło, że kupiłoby bilet na lot bez pilotów. 54 proc. respondentów stwierdziło, że nigdy nie zdecydowaliby się na taki lot.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
22 minuty temu, 3grosze napisał:

54 proc. respondentów stwierdziło, że nigdy nie zdecydowaliby się na taki lot

To co ludzie mówią, a to co robią, to dwie różne rzeczy. Te 17% to wystarczająco, żeby pociągnąć masy za sobą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
34 minuty temu, Astro napisał:

Załóż firmę, jako target obierz te 17% i powodzenia. Ktoś Ci broni? Ciągnij masy. :D

Po prostu źle zadane pytanie ankietowe. Pytajac czy chce się latać nowym,komfortowym samolotem czy trochę starszym i ciaśniejszym 99,9999% wybierze 1 opcję. A w realu 99% osób zakupi bilet tańszy, nie patrząc na to jakim samolotem poleci.

A sama koncepcja jako rozwiązanie przejściowe żeby oswoić ludzi jest bardzo dobra.

Świadomość że to nie tylko sam soft a dodatkowo mechaniczne siłowniki i kamery dzięki którym można przejąć kontrolę zdalnie w razie problemów działa uspokojajaco

Edytowane przez tempik

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
18 godzin temu, wilk napisał:

Przecież to jest idiotyczne. ;s Tyle źródeł potencjalnych usterek mechanicznych, błędnych odczytów, radzenia sobie z sytuacjami kryzysowymi czy awariami samolotu. Bez sensu.

autopilot

To jest "imponujące osiągnięcie w dziedzinie robotyki" - to nie musi mieć sensu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
4 godziny temu, Astro napisał:

Skoro ma być taniej (i to sporo), by zadziałał mechanizm, to załóż firmę i działaj. Tyle w temacie. :P

Dywagacje kanapowe jak widać nie

No przecież o tym jest artykuł. Ktoś zainwestował i z mozołem zbiera wymagane certyfikaty dopuszczające do ruchu.

A wielcy producenci zapewne też temat mają na oku i przygotowują się do pełnej automatyzacji. Ale takich danych oczywiście nie ujawnia się

To czy bez sensu czy z sensem będzie zależało od tego czy to się sprzeda. Ja też uważałem (i nadal uważam) że SUV jest bez sensu, a jednak ludzie biorą to jak świeże bułeczki, a koncerny motoryzacyjne zacierają ręce. Więc nie do końca jest bez sensu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
47 minut temu, Astro napisał:

No to po cholerę im dodatkowa kupa złomu w kokpicie? :D
Większą część kokpitu można zamienić na parę dodatkowych (nieźle płatnych) miejsc klasy pierwszej.

Bo taniej szybko zastąpić zepsutą kupę złomu pilotem niż wymieniać cały autonomiczny system sterowania, gdy się zbiesi  (szczególnie w samolocie, w którym w miejscu tradycyjnego kokpitu jest luksusowa leżanka dla VIP-ów) ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wszystko jest zawodne. Dlatego możliwość szybkiej wymiany szwankującego robota na sprawnego białkowego pilota jest jednak tańsza niż wymiana oprogramowania/elektroniki, która wiąże się z koniecznością uziemienia całego samolotu (a nawet całej floty, jeśli błąd występuje we wszystkich maszynach danego typu).

Oczywiście uważam, że ten robot to szczyt głupoty :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
3 godziny temu, nantaniel napisał:

Oczywiście uważam, że ten robot to szczyt głupoty

Może sensowne ich wykorzystanie będzie w okresie przejściowym, aby obecną flotę wykorzystać (resurs samolotów jest ho ho ho, np. B52 latają wnuki pierwszych pilotów).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
5 minut temu, Astro napisał:

Obawiam się, że nie będzie to jednak tanie rozwiązanie

Czyli nie wiesz ile zarabiają w sumie kapitan i pierwszy oficer.:) A jeszcze dochodzą zusy srusy i limity czasu pracy.

Edytowane przez 3grosze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Astro, astronomia i  i lotnictwo też nad głowa, ale to drugie jakby trochę niżej   wobec Twojej wiedzy:

B-52 zwalczały  cele związane z Państwem Islamskim w Iraku i Syrii w ramach operacji Inherent Resolve od 2016 roku 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiemy:), uparty jesteś: 

Obecnie (2018) B-52 są zgrupowane w dwóch stałych bazach: Minot AFB w Dakocie Północnej (5. Skrzydło Bombowe) i Barksdale AFB w Luizjanie (2. Skrzydło Bombowe)[1]. Ponadto często działają tymczasowo z różnych baz sił powietrznych Stanów Zjednoczonych na całym świecie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
51 minut temu, Astro napisał:

Polska marynarka wojenna? Przy byle konflikcie daleko nie wypłynie.

A dlaczego wypływasz  na szerokie wody? Mamy w RP C -130 Herculesy. Konstrukcja z  1954r. i jak dotychczas dzielnie nas bronią.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 minutę temu, Astro napisał:

Hmm. Herkulesy nas bronią... Podobnie zapewne jak 14. Pułk Opancerzonych Traktorów Polowych. Odróżniaj ciągniki od broni.

Jak nie ma wojny, to nawet wojska obrony terytorialnej nas bronią ;)

I ławeczki niepodległości :D

Edytowane przez nantaniel
  • Lubię to (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Świetne rozwiązanie. Zważywszy na to,  że samoloty służą po kilkadziesiąt lat, będzie można szybko i w miarę tanio zmienić maszyny transportowe w pojazdy autonomiczne bez kosztownego i długotrwałego procesu wymiany całej floty. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 31.08.2019 o 19:46, 3grosze napisał:

aby obecną flotę wykorzystać

i to jest jedyny powód, a nie odwrotnie. Żaden białkowy pilot nie będzie zastępował zepsutego robota, bo zepsutego robota zastąpi sprawny robot, wymieniony przez obsługę.

Samoloty kupuje się na 30-40 lat, co zrobisz z obecną flotą jak konkurencja zacznie latać automatami? To rozwiązanie jest przejściowe i nawet jak teraz białkowy pilot dotyka wolantu przez 15 min w ciągu lotu to i z robotem pewnie będzie tak samo. Nauczyli kołować, startować, lądować, nauczą lądowania awaryjnego, z wiatrem bocznym etc i ta firma za 3-5 lat będzie warta setki milionów jak nie więcej... bo piloci kosztują, męczą się, strajkują, słabną, starzeją, trzeba ich długo szkolić, a potem mogą odejść do konkurencji. Do tego chcą spać, jeść etc.

Co do przeszkolenia na inne maszyny. Wbrew pozorom "technika" latania aż tak bardzo się nie różni (tzn. różni, ale jak opanowali jeden to reszta z górki).

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Uczestnicy słynnego eksperymentu Milgrama tak bardzo ulegali autorytetowi prowadzącego, że byli w stanie na jego polecenie zadawać silny ból innemu człowiekowi. Takie bezwzględne bezrefleksyjne posłuszeństwo może prowadzić do zbrodni. Naukowcy z Uniwersytetu SWPS powtórzyli eksperyment Milgrama, ale prowadzącym był robot. Okazało się, że ludzie są skłonni podporządkować się poleceniom robota i na jego rozkaz krzywdzić innych.
      W latach 60. XX wieku amerykański psycholog Stanley Milgram, zastanawiając się nad przyczynami, dla których ludzie w czasie II wojny światowej wykonywali zbrodnicze rozkazy, przeprowadził eksperyment, którego celem było wykazanie, na ile H. sapiens ma skłonność do ulegania autorytetom. Osobom, które brały udział w eksperymencie powiedziano, że jego celem jest zbadanie wpływu kar na skuteczność uczenia się. W eksperymencie brał udział uczestnik-nauczyciel oraz uczeń. Eksperymentator zaś kazał nauczycielowi karać ucznia aplikując mu coraz silniejszy wstrząs elektryczny. Uczeń, którym była podstawiona osoba, w rzeczywistości nie był rażonym prądem (ale uczestnik-nauczyciel o tym nie wiedział), jednak w odpowiedzi na rzekomo podawane napięcie elektryczne, krzyczał z bólu. Eksperyment wykazał, że aż 62% uczestników – ulegając autorytetowi eksperymentatora – nacisnęło w końcu na generatorze przycisk 450 V, czyli najwyższy.
      Naukowcy z Uniwersytetu SWPS postanowili sprawdzić, czy ludzie będą równie posłuszni robotowi, jak innemu człowiekowi. Przeniesienie różnych funkcji nadzoru i podejmowania decyzji na robota budzi jednak szczególnie silne emocje, ponieważ wiąże się z różnymi zagrożeniami etycznymi i moralnymi. Pojawia się pytanie, czy wspomniane wyżej posłuszeństwo wykazywane przez badanych zgodnie z paradygmatem Milgrama nadal występowałoby, gdyby to robot (zamiast człowieka, tj. profesora uczelni) kazał uczestnikom zadać elektrowstrząsy innej osobie? Celem naszego badania było udzielenie odpowiedzi na to pytanie, mówi doktor Konrad Maj.
      Doktor Maj we współpracy z profesorem Dariuszem Dolińskim i doktorem Tomaszem Grzybem, powtórzył eksperyment Milgrama, ale w roli eksperymentatora osadzono robota. W grupie kontrolnej eksperymentatorem był człowiek. W badaniach wzięli udział uczestnicy, którzy nie wiedzieli, na czym polegał eksperyment Milgrama. Okazało się, że ludzie ulegają też autorytetowi robota i na jego polecenie są skłonni krzywdzić innych ludzi. Co więcej, zarejestrowano bardzo wysoki poziom posłuszeństwa. Aż 90% uczestników w obu grupach – badanej i kontrolnej – nacisnęło wszystkie przyciski na generatorze, dochodząc do wartości 150 V. Od kilku dekad z powodów etycznych te 150 V przyjmuje się za górną wartość przy eksperymencie Milgrama.
      O ile nam wiadomo, to pierwsze badanie, które pokazuje, że ludzie są skłonni szkodzić innemu człowiekowi, gdy robot nakazuje im to zrobić. Co więcej, nasz eksperyment pokazał również, że jeśli robot eskaluje żądania, instruując człowieka, aby zadawał coraz większy ból innemu człowiekowi, ludzie też są skłonni to zrobić, dodaje doktor Maj.
      Już wcześniejsze badania wykazały, że ludzie tak mocno uznają autorytet robota, że podążają za jego poleceniami, nawet gdy nie mają one sensu. Tak było np. podczas eksperymentu, w czasie którego osoby ewakuowane z – symulowanego – pożaru, podążały za poleceniami robota, mimo że wskazał im on drogę ewakuacji przez ciemne pomieszczenie bez widocznego wyjścia.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Inżynierowie z Politechniki Federalnej w Lozannie (EPFL) wykorzystali ChatGPT-3 do zaprojektowania robotycznego ramienia do zbierania pomidorów. To pierwszy przykład użycia sztucznej inteligencji do pomocy w projektowaniu robotów. Eksperyment przeprowadzony przez Josie Hughes, dyrektor Laboratorium Obliczeniowego Projektowania i Wytwarzania Robotów na Wydziale Inżynierii EPFL, doktoranta Francesco Stellę i Cosimo Della Santinę z Uniwersytetu Technicznego w Delfcie, został opisany na łamach Nature Machine Intelligence.
      Naukowcy opisali korzyści i ryzyka związane z wykorzystaniem systemów sztucznej inteligencji (SI) do projektowania robotów. Mimo tego, że ChatGPT to model językowy i generuje tekst, to dostarczył nam on istotnych wskazówek odnośnie fizycznego projektu i wykazał się wielkim potencjałem pobudzania ludzkiej kreatywności, mówi Hughes.
      Naukowcy najpierw „przedyskutowali” z ChatGPT samą ideę robota, określili, czemu ma on służyć, opisali jego parametry i specyfikację. Na tym etapie rozmawiali z SI na temat przyszłych wyzwań stojących przed ludzkością oraz robotów-ogrodników, które mogą rozwiązać problem niedoborów siły roboczej przy uprawie roślin. Następnie, korzystając z faktu, że ChatGPT ma dostęp do danych naukowych, podręczników i innych źródeł, zadawali mu pytania o to na przykład, jakimi cechami powinien charakteryzować się przyszły robot-ogrodnik.
      Gdy już cechy te zostały opisane i zdecydowano, że chodzi o robotyczne ramię zbierające pomidory, przyszedł czas na zapytanie się sztucznej inteligencji o takie szczegóły jak np. kształt chwytaka oraz poproszenie jej o dane techniczne ramienia oraz kod, za pomocą którego byłoby ono kontrolowane. Przeprowadzone przez SI obliczenia posłużyły nam głównie do pomocy inżynierom w implementacji rozwiązań technicznych. Jednak po raz pierwszy sztuczna inteligencja sformułowała tutaj nowe pomysły, mamy tutaj zatem do czynienia ze zautomatyzowaniem procesów wyższych poziomów poznawczych. Rola człowieka w całym procesie przesunęła się bardziej w stronę techniczną, mówi Stella.
      Naukowcy zwracają też uwagę na problemy związane z wykorzystaniem podobnych systemów. Są to zarówno podnoszone już wątpliwości dotyczące plagiatów czy praw autorskich, jak i np. pytanie o to, na ile innowacyjna jest sztuczna inteligencja i na ile ulega schematom. ChatGPT zaproponował ramię do zbierania pomidorów, gdyż uznał pomidory za najbardziej wartościową uprawę, dla której warto zaprojektować robota. To zaś może po prostu oznaczać, że wybrał tą roślinę, która jest najczęściej opisywana, a nie tę, która jest najbardziej potrzebna.
      Pomimo różnych zastrzeżeń uczeni uważają, że podobne do ChatGPT modele językowe mogą spełniać niezwykle użyteczną rolę. Specjaliści od robotyki muszą się zastanowić, jak wykorzystać te narzędzia w sposób etyczny i przynoszący korzyść społeczeństwu, mówi Hughes.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W Irinjadappilly Sree Krishna Temple w Kerali żywego słonia zastąpił rzeczywistych rozmiarów mechaniczny model. Będzie on wykorzystywany w różnych rytuałach, np. do przewożenia posągów bóstw podczas procesji. Robot został przekazany przez PETA India oraz aktorkę Parvathy Thiruvothu.
      Irinjadappilly Raman, bo takie imię nadano mechanicznemu słoniowi, potrafi poruszać głową, oczami, uszami i trąbą. Waży 800 kg i ma 3,3 m wysokości. Stworzyła go grupa artystów z dystryktu Thrissur (wcześniej dostarczała ona figury słoni na Dubai Shopping Festival).
      Umożliwienie słoniom życia na wolności powinno być właściwą formą oddawania czci Ganeśi [bogowi mądrości i pomyślności; jest on przedstawiany jako tęgi mężczyzna z głową słonia] - powiedział Rajkumar Namboothiri. Wyraził też nadzieję, że inne świątynie pójdą za przykładem Irinjadappilly Sree Krishna Temple i również zastąpią żywe słonie mechanicznymi.
      Wcześniej świątynia wypożyczała słonie na czas festiwali, ale w ostatnich latach przestała to robić ze względu na wysokie koszty i reakcje zwierząt. Gdy usłyszeliśmy o grupie konstruującej figury do Dubaju, zorganizowaliśmy spotkanie i poprosiliśmy o dostosowanego do naszych sugestii zmodyfikowanego mechanicznego słonia. Później pojawiła się oferta finansowania przez PETA India - opowiada Namboothiri.
      Mechaniczny słoń może przewieźć na swoim grzbiecie do 5 osób. Kornak steruje jego trąbą za pomocą specjalnego przełącznika. W maszynie znajduje się 5 silników. Ramę z metalu pokrywa „skóra” z gumy.
       


      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W Parku Archeologicznym Pompejów pracę rozpoczął Spot, czworonożny robot, który pomaga w monitorowaniu zabytkowego miejsca i dba o bezpieczeństwo jego pracowników. Spot przeprowadza inspekcję ruin, dostarczając nagrań, które następnie są wykorzystywane podczas badań archeologicznych i podejmowania decyzji dotyczących m.in. konieczności przeprowadzenia prac zabezpieczających.
      Spot pracuje w ramach szerszego projektu o nazwie Smart @ POMPEI. W jego ramach tworzony jest inteligentny samowystarczalny system zarządzania Parkiem. Obecnie w ramach projektu pracują Leica BLK2FLY, czyli pierwszy latający skaner laserowy zdolny do autonomicznego wykonywania skanów 3D oraz wspomniany już Spot firmy Boston Dynamics. Analizą danych dostarczonych przez urządzenia zajmują się specjalne stworzone na potrzeby Pompejów inteligentne platformy.
      Postęp technologiczny w dziedzinie robotyki, sztucznej inteligencji i systemów autonomicznych doprowadził do pojawienia się rozwiązań, które łatwo znalazły zastosowanie w przemyśle i produkcji. Dotychczas nie stosowano takich rozwiązań w archeologii, gdyż to rozległe heterogeniczne środowisko. Dzisiaj, dzięki współpracy z przemysłem wysokich technologii chcemy przetestować roboty w podziemnych tunelach wykopanych przez złodziei rabujących Pompeje. Tunele takie to często bardzo niebezpieczne miejsca. Dzięki robotom będziemy w stanie szybko i bezpiecznie je eksplorować, mówi dyrektor Parku Gabriel Zuchtriegel.
      Od 2012 roku aktywność złodziei rabujących Pompeje wyraźnie się zmniejszyła, gdyż włoska policja zintensyfikowała wysiłki na rzecz walki z nimi. Jednak na terenie otaczającym Pompeje wciąż znajdowane są nowe tunele wykopane przez rabusiów.
       


      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Amerykański nastolatek Jack Sweeney zyskał swojego czasu rozgłos śledząc prywatny samolot Elona Muska. Na twitterowym koncie Elon's Jet agregował dane pokazując, gdzie akurat przemieszcza się maszyna. Niedawno zaprzągł swojego bota do nowych zadań. Założył konta Russian VIP & Putin Jets oraz Russian Oligarch Jets. Jak łatwo się domyślić, możemy na nich śledzić lotnicze podróże Putina i innych władców Rosji oraz przemieszczanie się samolotów oligarchów.
      Konto o podróżach rosyjskich wysokich urzędników przekazuje informacje o 12 samolotach używanych przez rosyjskich VIP-ów i niewiele się na nim dzieje. Znacznie większy ruch panuje na koncie z lotami oligarchów. Sweeney śledzi samoloty należące do ośmiu oligarchów, w tym Abramowicza, Deripaski czy Potanina oraz firmy Norilsk Nikel.
      Możemy się z niego na przykład dowiedzieć, że prywatny odrzutowiec Arkadego Rotenberga – przyjaciela Putina z dzieciństwa oraz współwłaściciela największej rosyjskiej firmy budującej rurociągi gazowe i linie energetyczne w Rosji – wylądował przed 4 godzinami w pobliżu Male, stolicy Malediwów. Z kolei 12 godzin temu jeden z odrzutowców Abramowicza lądował w pobliżu Stambułu.
      Wiele krajów objęło rosyjskich oligarchów sankcjami i zamknęło swoją przestrzeń powietrzną dla samolotów zarejestrowanych w Rosji. Jednak maszyny, które śledzi Sweeney, nie są zarejestrowane w Rosji, zatem mogą latać po całym świecie. I, jak widać, latają. W ciągu ostatnich 3 dni samoloty oligarchów podróżował były w Dubaju, Monachium czy na Karaibach.
      Bot Sweeneya agreguje publicznie dostępne dane. Ciekawostką jest fakt, że przedstawia też wyliczenia dotyczące ilości spalonego paliwa i wyemitowanego CO2. Nie wiemy jednak, kto jest na pokładzie poszczególnych maszyn, ani w jakim celu latają one po świecie.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...