Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Duże i opiekuńcze. Dla dobra swojego potomstwa goliaty przesuwają nawet 2-kg kamienie

Rekomendowane odpowiedzi

Goliaty płochliwe, zwane też żabami goliatami, budują dla swoich młodych "gniazda". Biolodzy zaobserwowali dorosłe osobniki, które tworząc dla swojego potomstwa sadzawki, przesuwały kamienie ważące nawet 2 kg. Później stawały na straży i nie schodziły ze swojego stanowiska aż do świtu.

Goliaty płochliwe są wyjątkowe pod paroma względami. Okazuje się, że nie tylko osiągają imponujące rozmiary (są największymi płazami bezognowymi), ale i należą do wyjątkowo troskliwych rodziców. Niewielkie sadzawki, które tworzą na krawędziach prędko płynących rzek, chronią skrzek i kijanki przed kaprysami rzeki i zakusami drapieżników. Sądzimy, że ogromny wysiłek, jaki goliaty wkładają w kopanie i przesuwanie kamieni, może wyjaśnić, czemu u płazów tych wyewoluował gigantyzm - opowiada Marvin Schäfer z Muzeum Historii Naturalnej w Berlinie.

Conraua goliath występują w północno-zachodnim Kamerunie i w Parku Narodowym Monte Alen w Gwinei Równikowej. Niewiele wiadomo o ich biologii, a zwłaszcza o reprodukcji. Naukowcy usłyszeli o niezwykłych zachowaniach rodzicielskich goliatów od myśliwych, którzy polują na ten zagrożony gatunek dla smacznego mięsa.

By dowiedzieć się czegoś więcej, dwaj naukowcy chodzili po brzegach rzeki Mpoula i szukali stanowisk lęgowych żab. Początkowo wypatrywali skrzeku lub kijanek, szybko jednak stwierdzili, że warto zwracać uwagę na kupki wykopanego materiału (wyglądały one inaczej niż skutki działania prądów rzecznych). W ten sposób zidentyfikowano 22 potencjalne stanowiska lęgowe; w 14 z nich znaleziono jaja (w każdym z nich było ich ok. 3 tys.). W gnieździe, które nosiło ślady najświeższej aktywności, umieszczono kamerę pułapkową.

Okazało się, że goliaty płochliwe tworzą 3 rodzaje sadzawek. Czasem oczyszczają z liści i detrytusu (martwej materii organicznej) bajorka występujące naturalnie w zagłębieniach. Innym razem żaby wykopują z płytkich sadzawek warstwę butwiejących liści oraz żwiru i spychają je na brzeg, tworząc coś w rodzaju tamy. W konstrukcjach trzeciego typu goliaty usuwają z płytkich zbiorników wszelkie duże kamienie. Przesuwają je ku brzegom, uzyskując okrągłe sadzawki. Są one najsolidniejsze, ponieważ najskuteczniej zapobiegają wypływaniu skrzeku oraz zalewaniu podczas większych opadów.

Nagrania ujawniły, że dorosłe osobniki stały na straży przez całą noc i schodziły ze stanowiska tuż przed świtem. Naukowcy nie byli w stanie stwierdzić, przedstawiciel jakiej płci budował gniazdo i pilnował, ale jeden z myśliwych twierdził, że sprawami konstrukcyjnymi zajmują się samce, a strażniczkami zostają samice.

Autorzy artykułu z Journal of Natural History nie obserwowali bezpośrednio oczyszczania czy kopania, ale przez 5 dni śledzili postępy budowy: od pierwszych prób kopania po składanie skrzeku.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      To brzmi jak żart. Jestem naukowcem, specjalizuję się w badaniu ptasich gniazd, a to są najbardziej niezwykłe gniazda, jakie widziałem, mówi Auke-Florian Hiemstra z Centrum Bioróżnorodności Naturalis. Wraz z kolegami z Muzeum Historii Naturalnej w Rotterdamie Hiemstra opisał gniazda miejskich srok i czarnowronów, do budowy których ptaki użyły powyrywanych przez siebie kolców.
      Na wielu budynkach możemy zobaczyć kolce, umieszczone po to, by nie siadały tam ptaki. Tego typu kolce upowszechniły się około 50 lat temu. I te 50 lat ewolucji wystarczyło, by ptaki wykorzystały to, co zostało pomyślane przeciwko nim.
      Naukowcy zainteresowali się bliżej takimi gniazdami, gdy jedno z nich zauważył wysoko na drzewie pacjent szpitala w Antwerpii. Gdy naukowcy mu się przyjrzeli, okazało się, że ptaki wbudowały w nie aż 1500 metalowych kolców. Zbudowały niezdobyty fort. Sroki użyły kolców tak, jak robią to ludzie. Ułożyły je w taki sposób, by utrzymać inne ptaki z dala od gniazda, mówi Hiemstra. Sroki budują zadaszone gniazda, by chronić jajka i młode przed atakami drapieżników. Często do budowy zadaszenia wykorzystują rośliny posiadające kolce. W mieście znalazły dla nich sztuczną alternatywę – kolce układane przez ludzi przeciwko ptakom.
      Naukowcy opisali w swoim artykule liczne gniazda, w których sroki użyły materiału dostarczonego im przez człowieka. Zachowanie takie zaobserwowano w Holandii, Belgii i Szkocji. W dachach sroczych gniazd znaleziono też drut kolczasty i igły do szycia. Jeśli zaś chodzi o wronę czarną, to jak dotychczas jej gniazda z kolcami przeciwko ptakom znaleziono tylko w Rotterdamie.
      Nie od dzisiaj wiadomo, że kolce na ptaki nie zawsze są skuteczne. W sieci można znaleźć filmy ptaków wyrywających kolce, a w swoim czasie słynny był Parkdale Pigeon, który na kolcach zbudował gniazdo. Teraz powstała pierwsza publikacja naukowa o wykorzystywaniu kolców przez ptaki.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W średniowieczu na Ostrowie Lednickim, jednym z najważniejszych ośrodków administracyjnych Polski w czasach Mieszka I i Bolesława Chrobrego, mieszkała prawdziwa olbrzymka. Kobieta zdecydowanie wyróżniała się z otoczenia, była aż o pół metra wyższa niż jej przeciętny pobratymiec.
      Anna Maria Kubicka z Wydziału Zoologii Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu we współpracy z Philippe Charlierem z Université Paris-Saclay i Antoine Balzeau z Królewskiego Muzeum Afryki Centralnej w Belgii przeprowadzili badania szkieletu OL-23/77 z Ostrowa Lednickiego. Szkielet należał do wyjątkowo wysokiej kobiety, a naukowców interesowała przede wszystkim budowa jej czaszki. Porównano ją z 32 innymi szkieletami z tego samego miejsca pochodzącymi z XI–XIV wieku.
      Szkielet OL-23/77 miał długość 208 centymetrów i nosił ślady zaburzeń hormonalnych. bliższe badania wykazały, że mamy do czynienia z kobietą, która zmarła w wieku 25–30 lat i miała szacunkowo 215,5 cm wzrostu. Tymczasem inne pochowane w tym samym miejscu osoby, których szkielety nie nosiły śladów zmian patologicznych, miały średnio 162,1 cm wzrostu.
      Badania sugerują, że wspomniana kobieta cierpiała na gigantyzm i/lub akromegalię. To bardzo podobne choroby. Gigantyzm rozwija się u dzieci i prowadzi do nadmiernego patologicznego wzrostu. Akromegalia zaś rozwija się u osób, które już przestały rosnąć i dochodzi np. do zwiększenia wymiarów rąk, stóp. języka, nosa czy żuchwy.
      Szkielet olbrzymki spod Poznania był wydłużony i masywny, ale z normalnymi proporcjami kości, co wskazuje na gigantyzm. Z kolei na akromegalię wskazują wydłużona i wysunięta żuchwa, powiększone kręgi oraz grube kości. Autorzy zastrzegają jednak, że – jako ich cechy szkieletu w obu chorobach są podobne – bez badań genetycznych nie można jednoznaczne stwierdzić, czy kobieta cierpiała na jedną z nich czy na obie.
      Tomografia komputerowa i modelowanie trójwymiarowe czaszki kobiety wykazały na występowanie u niej wybrzuszeń z lewej strony kości czołowej i lewej strony kości potylicznej. To rzadko spotykana asymetria. Znacznie częściej spotykaną asymetrią są wybrzuszenia z prawej strony kości czołowej i lewej kości potylicznej. Tak też było u 27 z 32 pozostałych czaszek z Ostrowa Lednickiego. Jednak asymetria u olbrzymki nie odbiegała od normy. Kobieta miała grubsze kości czaszki, co jest zgodne z tym, co wiemy o akromegalii. Jednak  jej kość czołowa jest znacznie grubsza od potylicznej, co może mieć związek z czasem wystąpienia okresu nieprawidłowego wzrostu.
      Co interesujące, ogólna anatomia czaszki OL-23/77 była podobna do pozostałych badanych czaszek. Nie zaobserwowaliśmy żadnych oznak patologii czy nieprawidłowości mogących wpływać na mózg, gdyż wszystkie anatomiczne i funkcjonalne obszary widoczne na odlewie wnętrza czaszki wykazują prawidłowy rozmiar i kształt, stwierdzają autorzy badań. Ze szczegółami ich pracy można zapoznać się na łamach Frontiers in Endocrinology.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W czytniku Kindle brazylijskiej dziennikarki Mariany Lopes Vieiry zagnieździły się mrówki. Nie tylko znalazły tu nowy dom, ale i kupiły 2 e-booki.
      Na swoim blogu Brazylijka napisała, że odłożyła na jakiś czas Kindle'a, by poczytać papierowe wydanie „Atlasu chmur” Davida Mitchella. Gdy skończyła, chciała ponownie skorzystać z urządzenia. Wtedy okazało się, że władzę nad nim przejęły mrówki. Wchodziły do środka przez gniazdo do ładowania. Jak można się domyślić, czytnika nie dało się używać.
      Byłam zdesperowana. Miałam na nim kilka e-booków, w przypadku których wydania papierowe zostały wyprzedane. Myślałam, że wszystko przepadło.
      W pewnym momencie zaskoczona Viera dostała e-mailem powiadomienia, że kupiła 2 książki. Dziennikarka wyjaśnia, że wszystko przez opcję „one-click purchase”, która pozwala kupić książkę z Amazona za pomocą jednego kliknięcia. Przemieszczając się, mrówki niechcący z niej skorzystały. Kupiły „Roboty i imperium" Isaaca Asimova, a później „O anel de Giges: Uma fantasia ética” autorstwa brazylijskiego ekonomisty Eduarda Giannettiego. Niewiele myśląc, dziennikarka wyłączyła opcję „kup jednym kliknięciem”.
      Przyjaciółka Vieiry pisarka Fabiane Guimarães wspomniała o całym zdarzeniu na swoim profilu na Twitterze. Jej post wywołał bardzo dużo reakcji.
      Ostatecznie pomogła rada, by włożyć owinięty folią czytnik do zamrażarki.
      Niektóre gatunki mrówek, np. mrówki Rasberry'ego, lubią się ukrywać w niewielkich przestrzeniach generujących ciepło. Z tego względu zdarza im się budować gniazda w urządzeniach elektronicznych. Prąd, który przepływa przez ich ciała, zakłóca pracę sprzętu; dzieje się tak również wówczas, gdy zginą porażone prądem.
      Kindle korzysta z pojemnościowego ekranu dotykowego, który działa dzięki zmianie pojemności elektrycznej. Ruch dużej liczby mrówek spowodował zmiany pojemności, co zostało zinterpretowane jako dotyk lub gest - wytłumaczył dziennikarzowi TecMundo inżynier mechatronik Rafael Rech di Muzio.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Znany ornitolog i popularyzator nauki Adam Zbyryt, we współpracy ze swoim macierzystym Uniwersytetem w Białymstoku, organizuje konkurs na znalezienie najcięższego i największego gniazda bociana białego w Europie. Bociany potrafią budować olbrzymie masywne gniazda, których waga niejednokrotnie przekracza tonę. Problem jednak stanowi oszacowanie masy takiej konstrukcji.
      Bezpośrednie pomiary gniazd są wykonywane tylko przez przez specjalistów (ornitologów czy pracowników zakładów energetycznych) i tylko w wyjątkowych sytuacjach. Jednak każdy z nas może przeprowadzić pewne szacunki, bez potrzeby wspinania się gdziekolwiek (co zdecydowanie jest niewskazane).
      Szacunek masy gniazda możemy wykonać dzięki kalkulatorowi stworzonemu przez Wydziału Biologii Uniwersytet w Białymstoku, Instytut Dendrologii PAN i Uniwersytet Wrocławski. Wystarczy, że podamy szerokość i wysokość gniazda, a kalkulator obliczy jego masę. Oceniając zaś szerokość i wysokość możemy albo skorzystać z dalmierza, albo też z sąsiadujących z gniazdem przedmiotów o standardowych rozmiarach. Wystarczy zapamiętać, że np. dachówki mają najczęściej wymiary 42x33 cm, cegły 25x12x6,5 cm, a platformy pod bocianie gniazda to kwadraty o wymiarach 120x120 cm. Do pomiarów możemy wykorzystać też stojącego obok dorosłego bociana i założyć, że ma on ok. 1 metra wysokości.
      Jeśli chcemy pomóc w poszukiwaniu największego europejskiego gniazda bociana białego i wziąć udział w konkursie, powinniśmy wysłać na adres a.zbyryt@uwb.edu.pl informacje o oszacowanej wysokości, szerokości i masie gniazda. Jeśli okaże się, że nasze szacunki dotyczące wysokości czy szerokości gniazda przekraczają wartości dopuszczalne w kalkulatorze, wystarczy, że wyślemy informacje o wysokości i szerokości.
      Do maila należy dołączyć też zdjęcie gniazda wykonane tak, by było widać częściowo obiekt, na którym gniazdo jest posadowione oraz informację o dacie i miejscu wykonania zdjęcia. Na 10 osób, które przyślą informacje o największych lub najcięższych miastach, czekają zestawy 2 książek o tematyce przyrodniczej. Konkurs trwa do 15 października bieżącego roku.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Gdy wody przypływu zalały gniazdo bagiennika żółtoczelnego (Ammospiza maritima), ryba, przydenka żebrowata (Fundulus heteroclitus), wykorzystała szansę i upolowała znajdujące się w nim wyklute tego samego dnia pisklę. Nagranie zespołu Coriny Newsome z Uniwersytetu Południowej Georgii pokazało, że w tym habitacie młode bagienniki muszą się mierzyć z nieznanym dotąd naukowcom zagrożeniem. Gdy to zobaczyłam, w mojej głowie kłębiły się różne myśli - opowiada badaczka.
      By monitorować ryzyko stwarzane przez drapieżniki, orinitolodzy zamontowali kamery pozwalające obserwować gniazdo.
      Mokradła słone Georgii są domem dla wielu ptaków. Mieszkające tam bagienniki żółtoczelne budują swoje gniazda w miejscach, które są podatne na zalewanie wzbierającą wodą. Jak podkreślają autorzy publikacji z The Wilson Journal of Ornithology, może to być niebezpieczne dla piskląt (chociaż dość często przeżywają one pomniejsze zalania).
      Wybór położonego wyżej miejsca może z kolei narażać pisklęta na ataki różnych drapieżników. Na pisklęta A. maritima polują zarówno większe ptaki, jak i szopy pracze, ryżaki czy norki amerykańskie.
      Słone bagna są też zamieszkiwane przez przydenki żebrowate. Te niewielkie rybki, które mają zazwyczaj do 9 cm długości, dobrze tolerują niekorzystne warunki, takie jak niski poziom tlenu czy duże zmiany temperatury. Żywią się różnymi zwierzętami wodnymi, w tym ślimakami i innymi rybami.
      Piątego czerwca 2019 r. jedna z kamer Newsome zarejestrowała nietypową aktywność w zalanym przez wody przypływu gnieździe bagiennika. W gnieździe znajdowały się dwa jaja i młode wyklute wcześniej tego dnia.
      Na filmie widać, jak poziom wody w gnieździe stopniowo rośnie, a pisklę unosi się na powierzchni. Nagle nad brzegiem gniazda przeskakuje ryba, która przez chwilę odpoczywa obok pisklęcia, a potem atakuje. Przydenka wciągnęła młode pod wodę i utopiła.
      Naukowcy podkreślają, że zalanie gniazda nie jest równoznaczne z wyrokiem śmierci dla piskląt. Jeśli mogą utrzymywać głowę nad powierzchnią i woda wycofa się, nim ich temperatura za bardzo się obniży, nawet świeżo wyklute młode są w stanie przetrwać zanurzenie. Gdy jednak drapieżniki mają dostęp do gniazda za pośrednictwem wody, pojawia się zupełnie nowe zagrożenie. Newsome dodaje, że wcześniej naukowcy nie donosili o tego typu sytuacjach; tym samym to pierwszy udokumentowany przypadek ryby polującej na pisklę w gnieździe.
      Zaobserwowane zachowanie zrodziło wiele pytań. Amerykanie zaczęli się, na przykład zastanawiać, czy chcąc zoptymalizować ochronę przed drapieżnikami jednego rodzaju, bagienniki nie stają się bardziej narażone na ataki drugich. Pojawiła się też kwestia innego rodzaju: czy ryby są jedynymi wodnymi zwierzętami, które wykorzystują zalewanie gniazd, czy żółwie błotne również polują na pisklęta w czasie przypływu.
       


      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...