Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Po ponad 50 godz. operacji lekarze z Londynu ostatecznie rozdzielili zrośnięte głowami bliźniaczki

Rekomendowane odpowiedzi

W szpitalu Great Ormond Street w Londynie rozdzielono 2-letnie bliźniaczki syjamskie z Pakistanu. Safa i Marwa Ullah były zrośnięte głowami (craniopagus występuje skrajnie rzadko, bo u zaledwie 2-5% zroślaków). Lekarze przeprowadzili 3 duże operacje i szereg mniejszych zabiegów. Operacje trwały łącznie ponad 50 godzin. Pierwsza miała miejsce w październiku 2018 r., a ostatnia 11 lutego br. Wzięło w nich udział 100 specjalistów.

Safa i Marwa urodziły się w wyniku cesarskiego cięcia. Ze względu na to, że lekarze z Great Ormond Street mają umiejętności i doświadczenie potrzebne do rozdzielenia dzieci zrośniętych głowami (wcześniej udane operacje takich bliźniąt przeprowadzono w 2006 i 2011 r.), w wieku 19 miesięcy dziewczynki przewieziono na leczenie do Wielkiej Brytanii.

By określić najlepszą strategię operowania i zwiększyć szanse na powodzenie, Brytyjczycy zastosowali szereg najnowszych technologii, w tym rzeczywistość wirtualną (VR) i druk 3D. Dzięki stworzonej w VR dokładnej replice anatomii każdej z bliźniaczek chirurdzy mogli się przyjrzeć zarówno czaszkom, jak i relacjom przestrzennym mózgów oraz naczyń krwionośnych. Później do ćwiczeń przedoperacyjnych wydrukowano plastikowe modele.

Pracami 100 osób kierowali dwaj światowej sławy lekarze: neurochirurg Noor ul Owase Jeelani i chirurg twarzowo-czaszkowy prof. David Dunaway. W skład zespołu wchodzili przedstawiciele 15 specjalności, w tym chirurdzy plastyczni, anestezjolodzy, a także inżynierowie zajmujący się modelowaniem w 3D, technologiami VR oraz symulacjami. Opieka pooperacyjna i międzyoperacyjna leżała w gestii pediatrów, terapeutów zajęciowych, fizjoterapeutów i dietetyków.

Jesteśmy zachwyceni, że mogliśmy pomóc Safie i Marwie oraz ich rodzinie. Dla nas wszystkich to była długa i skomplikowana podróż - podkreśla prof. Dunaway.

Dziewczynki wypisano ze szpitala 1 lipca. Nadal przebywają w Londynie z mamą, babcią i wujem. Są poddawane codziennej fizjoterapii. Całe leczenie opłacił hojny darczyńca.

 


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzielne dziewczynki, że zniosły to wszystko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Specjaliści ze świdnickiego Szpitala „Latawiec” usunęli 38-letniej pacjentce ważący ok. 20 kg guz jajnika. Operacja odbyła się na początku kwietnia, ale placówka dopiero teraz zamieściła informację na ten temat w swoich mediach społecznościowych.
      Kobieta została do nas skierowana z Oddziału Wewnętrznego szpitala im. dra A. Sokołowskiego w Wałbrzychu. Jak wynika z wywiadu lekarskiego, olbrzymi guz rósł w ciele pacjentki przez okres blisko 1 roku - napisano na profilu „Latawca” na Facebooku.
      Podczas operacji dr n. med. Filip Kubiaczyk i lek. med. Piotr Ostrowski usunęli guz lewego jajnika, narząd rodny, sieć większą, a także wyrostek robaczkowy. W stanie ogólnym bardzo dobrym kobieta została już wypisana do domu.
      W wypowiedzi dla TVN24.pl prof. dr hab. n. med. Grzegorz Jakiel, specjalista położnictwa i ginekologii z dużym doświadczeniem, zauważył, że guz najprawdopodobniej rósł sporo dłużej niż rok. Od roku pacjentka mogła po prostu obserwować skutki jego powiększania.
      Podając informację o rozległym zabiegu, szpital zaapelował do kobiet o regularne wykonywanie badań ginekologicznych i samoobserwację.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Najlepsi piłkarze są narażeni na o 50% wyższe ryzyko rozwoju chorób neurodegeneracyjnych niż przeciętne osoby, informują badacze z Karolinska Institutet. Zwiększone ryzyko związane jest z przede wszystkim z odbijaniem piłki głową. W przypadku bramkarzy ryzyko jest niższe niż w przypadku zawodników z pola.
      W ostatnich latach coraz więcej mówi się o urazach głowy w piłce nożnej, a naukowcy zastanawiają się, jak mogą one wpływać na przyszłe życie piłkarzy. Szwedzcy naukowcy przyjrzeli się danym medycznym dotyczącym 6007 piłkarzy, którzy grali w najwyższej lidze szwedzkiej w latach 1924–2019 i porównali ryzyko wystąpienia u nich chorób neurodegeneracyjnych z grupą kontrolną składającą się z 56 168 mężczyzn, dopasowanych do badanych piłkarzy pod względem wieku i miejsca zamieszkania. Sprawdzali przy tym ryzyko różnych schorzeń, takich jak choroba Alzheimera i inne demencje, choroba Parkinsona i stwardnienia zanikowego bocznego. Okazało się, że choroby neurodegeneracyjne stwierdzono u 9% (537) piłkarzy z pola i 6% (3485) mężczyzn z grupy kontrolnej. Autorzy badań podkreślają, że większość osób, których dane brano pod uwagę, wciąż żyła, co oznacza, że ryzyko dla obu grup jest prawdopodobnie większe.
      Ryzyko rozwoju choroby u piłkarzy z pola było nie tylko o 50% większe w porównaniu z osobami, które nie grały zawodowo w piłkę, ale też o 40% wyższe niż w przypadku bramkarzy. Bramkarze rzadko odbijają piłkę głową. Poza tym przebywają w podobnym środowisku jak piłkarze z pola. Już wcześniej pojawiła się hipoteza, że to umiarkowane urazy powodowane główkowaniem są przyczyną zwiększonego ryzyka w przypadku piłkarzy, a zaobserwowana przez nas różnica pomiędzy bramkarzami a innymi piłkarzami zdaje się wspierać tę hipotezę, mówi jeden z badaczy, Peter Ueda.
      Warto też zauważyć, że ryzyko różnie się rozkładało w zależności od badanego aspektu zdrowotnego. Choroba Alzheimera i inne demencje zagrażały piłkarzom z 60% wyższym prawdopodobieństwem niż grupie kontrolnej. Z kolei ryzyko rozwoju choroby Parkinsona było niższe w przypadku piłkarzy. Nie zauważono też, by zawodnicy byli narażeni na znacząco wyższe ryzyko stwardnienia zanikowego bocznego. Natomiast ryzyko zgonu z jakiejkolwiek przyczyny było nieco niższe wśród piłkarzy niż wśród grupy kontrolnej.
      Niższe ryzyko zgonu wśród piłkarzy wskazuje, że ich ogólny stan zdrowia jest lepszy niż przeciętnego człowieka. Prawdopodobnie ma to związek z tym, że regularnie utrzymywali dobrą formę fizyczną. Aktywność fizyczna jest też powiązana ze zmniejszonym ryzykiem demencji, możemy więc przypuszczać, że skutki urazów głowy, na jakie narażeni są piłkarze, są w pewnym stopniu łagodzone przez ich aktywność fizyczną. Może ona też wyjaśniać niższe ryzyko rozwoju choroby Parkinsona, dodaje inny z badaczy, Björn Pasternak.
      Autorzy badań zwracają uwagę, że nie można ich wyników wprost przekładać ani na czasy współczesne, ani na inne grupy grających w piłkę. Obecnie gra się innymi piłkami, treningi organizowane są w inny sposób, większą uwagę zwraca się też na urazy. Z drugiej jednak strony obecnie przyszli piłkarze trenują bardziej intensywnie i rozpoczynają treningi w bardzo młodym wieku. Badania brały ponadto pod uwagę tylko mężczyzn i tylko czołowych zawodników, zatem niekoniecznie ich wyniki muszą być prawdziwe w odniesieniu do kobiet oraz osób amatorsko grających w piłkę.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Górnośląskie Centrum Zdrowia Dziecka pochwaliło się, że jego lekarze jako pierwsi w Polsce przeprowadzili operację bariatryczną metodą gastric bypass u pacjenta pediatrycznego. Wykonano ją u 17-latki, która już po raz drugi trafiła w ręce chirurgów z Zabrza. Kilka lat wcześniej wykonali u niej zabieg zmniejszenia żołądka techniką resekcji rękawowej. Jednak po 5 latach konieczna była kolejna operacja, gdyż po pierwszej pacjentka powróciła do pierwotnej wagi.
      To jedyny taki przypadek, że pacjentka po operacji bariatrycznej w GCZD wróciła do swojej wagi sprzed zabiegu. Zabieg typu gastric bypass był więc u niej wykonany jako operacja drugiego rzutu. Tego typu operacje będziemy wykonywać, jeśli u pacjenta, który przeszedł resekcję rękawową, zabieg nie przyniósł oczekiwanego rezultatu, powiedział profesor Tomasz Koszutski, szef Oddziału Chirurgii i Urologii GCZD.
      Gastric bypass polega na połączeniu żołądka bezpośrednio z jelitem cienkim. Omija się dwunastnicę i ok. 150 cm jelita czczego, co skraca czas trawienia i wchłaniania, dzięki czemu pacjent chudnie. U 17-latki pierwszą operację przeprowadzono w 2018 roku. Dziewczyna ważyła wówczas 135 kg. Po zabiegu jej waga prawidłowo się zmniejszała. W sumie straciła 40 kg. Przestała jednak pojawiać się na wizytach kontrolnych, wróciła do złych nawyków żywieniowych i wróciła do wagi sprzed operacji. Na szczęście utrzymały się u niej inne pozytywne skutki pierwszej operacji. Wycofały się cukrzyca i nadciśnienie.
      Oczywiście lekarze mieli wątpliwości, czy jest sens przeprowadzania kolejnego zabiegu, gdyż operacja to nie wszystko. Pacjent musi przestrzegać odpowiedniej diety i trybu życia. Przekonała ich jednak determinacja nastolatki. Po starannej kwalifikacji do zabiegu zdecydowano się więc na pierwszy w Polsce gastric bypass u osoby nieletniej. Od zabiegu minął miesiąc. Pacjenta regularnie zjawia się na wizytach kontrolnych i straciła już 8 kilogramów.
      Górnośląskie Centrum Zdrowia Dziecka to jeden z dwóch ośrodków w Polsce, gdzie przeprowadzane są operacje bariatryczne u pacjentów pediatrycznych. Trafiają tam osoby, u których BMI przekracza 40 lub 35 i współwystępują choroby powodowane przez otyłość. Pacjentami zajmują się tam nie tylko chirurdzy, ale też psycholodzy, dietetycy, endokrynolodzy czy rehabilitanci.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Od dawna wiadomo, że larwy komarów są drapieżnikami i potrafią pożerać się nawzajem. Jednak ich polowanie przebiega tak szybko, że dotychczas nie znaliśmy szczegółów ich strategii. Poznaliśmy je dzięki szybkim kamerom, a to, co widać na nagraniu zaskoczyło specjalistów. Autorzy badań donoszą, że larwy dosłownie wyrzucają swoje głowy z ciała, by dopaść ofiarę. Opadły nam szczęki, gdy to zobaczyliśmy. Nie mogliśmy w to uwierzyć, mówi główny autor badań, Robert Hancock z Metropolitan State University w Denver.
      Hancock i jego zespół badali larwy trzech gatunków komarów. Toxorhynchites amboinensis i Psorophora ciliata żywią się głównie larwami innych owadów, a Sabethes cyaneus zjadają mikroorganizmy i okazjonalnie inne larwy. Niezwykłą techniką polowania charakteryzują się larwy Toxorhynchites oraz Psorophora. Wydłużają one szyję niemal całkowicie oddzielając głowę od reszty ciała, chwytają ofiarę i cofają głowę. Inaczej polują larwy Sabethes. Wykorzystują one długą tylną część ciała do skierowania ofiary w stronę głowy i wówczas ją chwytają. Również i taka strategia była dla naukowców zaskoczeniem.
      Dzięki pomiarom wiemy, że oba rodzaje ataków trwają około 15 milisekund. Hancock mówi, że tak szybkie działanie musi być instynktowne i wymaga błyskawicznej koordynacji. Porównuje je do połykania pokarmu, gdy w ułamku sekundy zgrywa się wiele mięśni.
      Możemy to zobaczyć na poniższym filmie.

      Larwy Toxorhynchites są badane pod kątem wykorzystania ich do kontrolowania populacji komarów z rodzaju Aedes, które roznoszą zoonozy (choroby odzwierzęce). Pojedyncza larwa Toxorhynchites zanim osiągnie dojrzałość zjada do 5000 innych larw. Dlatego też komary Toxorhynchites należą do największych na świecie.
      Podczas nagrywania ataków larwa wykorzystano mikroskop oraz kamerę rejestrującą 4000 klatek na sekundę. Światło, które umożliwiało zobaczenie larw pod mikroskopem, było tak intensywne i gorące, że konieczne stało się używanie filtrów, by nie ugotować larw, a badacze musieli nosić okulary ochronne.
      Szczegóły badań opublikowano na łamach Annals of the Entomological Society of America.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Dr hab. n. med. Arkadiusz Kazimierczak i dr n. med. Paweł Rynio - chirurdzy naczyniowi z Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 2 PUM Szczecinie - przeprowadzili pierwszą w Polsce całkowicie przezskórną naprawę aorty piersiowo-brzusznej za pomocą modyfikowanego stent-graftu. Operacja odbyła się 20 września. Wykonano ją u 75-letniego pacjenta z objawowym - bolesnym - i grożącym pęknięciem tętniakiem okołotrzewnym.
      Z powodu występujących u niego dodatkowych naczyń odchodzących od aorty chory nie mógł skorzystać z zamawianych u producenta standardowych stent-graftów (branchowego z doszywanymi rękawkami na naczynia czy fenestrowanego z wyciętymi okienkami na naczynia). Ze względu na stan tętniaka w grę nie wchodziło również oczekiwanie na stent-graft wyprodukowany na miarę (trwałoby to bowiem od 2 do 3 miesięcy).
      Tętniak okołotrzewny to jeden z rodzajów tętniaków aorty brzusznej, czyli odcinka aorty od przepony po tętnice biodrowe. Najczęściej pojawiają się tutaj tętniaki podnerkowe, które lokalizują się w odległości większej niż 1 cm poniżej tętnic nerkowych. To standardowy przypadek, który może być leczony „zwyczajnym” stent-grafem (protezą) - powiedział Kopalni Wiedzy doktor Paweł Rynio. Czasem jednak tętniak rozciąga się w stronę przepony. W zależności od jego umiejscowienia, może być przynerkowy (tzw. juxtarenalny), gdy przylega do tętnic nerkowych, okołonerkowy (pararenalny), gdy sięga powyżej tętnic nerkowych, oraz gdy sięga jeszcze wyżej aż do pnia trzewnego, wówczas zwiemy go tętniakiem okołotrzewnym, mając jednak cały czas na myśli tętniaka aorty brzusznej - wyjaśnia doktor Rynio. W przypadku tętniaka podnerkowego wystarczy zastosować protezę (stent-graf), który wygląda jak rura do odkurzacza i nie ma otworów bocznych. Kolejne stadia tętniaka oznaczają, że jeśli chcemy zastosować protezę, to będzie ona przechodziła w miejscu naczyń bocznych, zatem stent musi mieć otwory, które umożliwią przepływ krwi do tych naczyń. Z tego wynika cała trudność tej procedury i z tego powodu jest potrzebny indywidualny model 3D pacjenta, aby zaplanować otwory w sposób zindywidualizowany do danego pacjenta - tłumaczy chirurg.
      W opisywanym przypadku rozwiązanie problemu było na wyciągnięcie ręki, ponieważ lekarze z Kliniki Chirurgii Naczyniowej, Ogólnej i Angiologii szpitala klinicznego nr 2 w Szczecinie wyspecjalizowali się w modyfikowaniu stent-graftów. Wykorzystując model aorty danego pacjenta, wydrukowany techniką 3D, modyfikują [oni] własnoręcznie, już na sali operacyjnej, standardowe stent-grafty i dopasowują je indywidualnie do anatomii operowanego pacjenta - podkreślono w komunikacie placówki. Chirurdzy naczyniowi szpitala na szczecińskich Pomorzanach są jedynym zespołem w Polsce, który tego typu zabiegi wykonuje rutynowo, również w przypadkach nagłych - dodano.
      Warto podkreślić, że zastosowanie dostępu całkowicie przezskórnego minimalizuje uraz operacyjny i skraca czas rekonwalescencji.
      [...] Zastosowaliśmy modyfikację stent-graftu z okienkami na cztery naczynia trzewne [takie leczenie bazuje na zmodyfikowanych wewnątrz wydruku 3D stent-graftach fenestrowanych] - powiedział dr hab. n. med. Kazimierczak. Wykonanie przezskórne - dwa dostępy do tętnicy podobojczykowej na klatce piersiowej i obu udowych w pachwinach, zamiast jak dotychczas czterech - pozwoliło na zminimalizowanie urazu operacyjnego, tak że chory był w pełni uruchomiony już w pierwszej dobie po zabiegu i zapytał o termin wypisu ze szpitala – dodał dr Rynio.
      Doktorzy Kazimierczak i Rynio należą do szczecińskiego Aortic Teamu, czyli zespołu chirurgów naczyniowych i kardiochirurgów, którzy stosują nowatorskie metody leczenia tętniaków. Zespół planuje rozszerzenie wskazań do zabiegów całkowicie przezskórnych w leczeniu patologii łuku aorty. Pierwsze próby z ograniczeniem urazu operacyjnego w tym zakresie zostały już podjęte w przypadku innej operowanej chorej. Tym razem zastosowano dwa małe cięcia przy wymianie całego łuku aorty zamiast jak dotychczas pięciu. Pacjentka również jest w dobrym stanie.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...